Cześć,
zakładam ten temat, żeby prosić Was o radę. Związałam się z rewelacyjnym człowiekiem, zamieszkaliśmy razem. Oboje zarabiamy i dzielimy się obowiązkami, dzielimy wspólne pasje, pomagamy sobie nawzajem i wspieramy się w trudnych chwilach. Świata poza nim nie widzę, może to dobrze, może źle.
Niestety, był wielokrotnie krzywdzony przez kobiety w przeszłości, z czego narodziły się straszne kompleksy. Ciągle boi się, że nie jest dla mnie dość dobry, przystojny, że nie będzie w stanie spełnić moich oczekiwań. Ja mu powtarzam, że moim jedynym oczekiwaniem jest to, żeby mnie kochał i szanował, co się dzieje i to mi wystarcza. Powtarzam mu, że jest bardzo przystojnym, cudownym i mądrym człowiekiem. Świetnie zna języki obce, ma dobrą pracę, jest z pasji grafikiem, zna się na popkulturze, ale przede wszystkim jest czułym i po prostu dobrym człowiekiem.
Obiecałam mu, że zawsze będę mówić wprost, jeśli coś mnie będzie trapić. Żadnego "domyśl się" i strzelania fochów, tylko delikatna, spokojna rozmowa - działa to w obie strony. Problem w tym, że kiedy mówię, że np. nie chciałabym, żeby rzucał skarpetek na sam środek pokoju, bo pies je zżera (serio, pies to żarłacz), to on nagle spanikowany pyta, czy go nie zostawię. Oczywiście, że nie zostawię. Jest bardzo niepewny siebie.
Chciałabym mu pomóc. Podbudować jego poczucie własnej wartości. Ciągle mu powtarzam, że dla mnie jest najcudowniejszy na świecie, ale boję się, że to nie pomaga.