Skocz do zawartości

party

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez party

  1. Dzięki @Esmeron A jak to u Ciebie wygląda? Trwasz w swoim związku?
  2. W normalnej sytuacji chętnie bym pojechał. Ale: - dojazd na lotnisko, lot, transfery - no 1 dzień jak nic, z powrotem 2 dni. - budowa jest na wykończeniu więc wolałbym się szczerze mówiąc wprowadzić, zamieszkać, urządzić się i dopiero po tym wszystkim na wczasy; - wciśniecie tygodnai czasu na wakacje w tym akurat momencie, byłoby dla mnie bardo trudne logistycznie i spowodowałoby pewnie moją dodatkową frustrację. Poza tym wycieczka to też szereg ząłatwień: zakup ubezpieczenia, pakowanie się, jakieś zakupy zwiazane wyjazdem: olejek itd, przygotowanie tego wszystkiego, załatwienie parkingów dla auta, karty ekuz no najzwyczajniej w świecie nie mam na to obecnie czasu i ochoty, bo mam inne rzeczy na głowie. Mi się dobrze wypoczywa w kraju, poza tym czerwiec w PL jest zwykle ładny.
  3. Wiem, że to jest kurwa śmieszne i żałosne, ale poświęciłem na budowę tego domu sporo zdrowia i hajsu. Wkład mamy 50 na 50 (bo jak pisałem zarabiamy mniej wiecej po równo). Wkład w budowę, jest taki, ze ja ogarniam w zasadzie wszystko, co związane z ekipami i obecnością na budowie itd, Ona to wiadomo wybiera kolory, kuchnie (zabudowa) czy płytki do łazienki, kolory do elewacji itd. Podział, powiedziałbym, że spokojnie 85% do 15% na moją korzyść jeżeli chodzi o wkład osobisty w budowę.
  4. W sensie, pod względem finansowym dobrze się żyje. Pod emocjonalnym - jest tak jak to pisałem.
  5. Zauważyłem. Czyli postawa twarda, zdecydowana - i nie przejmować się jej emocjami, płaczem itd? A tego będzie dużo.... Wiem też, że na mnie jej szczególnie nie zależy, tylko po prostu dobrze nam się razem żyje, kasa się zgadza i raczej na nikogo lepszego nie trafi (tak to sobie pewnie kalkuluje).
  6. O to to Dobrze to ująłeś. W domu jest oczywiście podział obowiązków 50 na 50%, ale te pozostałe męskie rzeczy które wykonuje się poza domem - to się zupełnie nie liczy. Wielki problem jest jak musi wnieść zakupy do mieszkania, abo coś znieść trochę ciężkiego. Typowa księżniczka. Oboje dobrze zarabiamy i jakoś to się klei, bo sporo się jada na mieście, więc nawet za bardo gotować nie musi. Sprząta też bardzo rzadko. Generalnie jak tak podsumować, to niewiele robi, oprócz tego że w pracy całkiem dobrze zarabia (ale ja też dobrze zarabiam), dlatego zdecydowaliśmy się na budowę.
  7. Liczę na to, że po przeprowadzce się zmieni. Mam na to taką cichą nadzieję.
  8. Dokładnie, ktoś tutaj dobrze to opisał - jest księżniczką i tak się właśnie zachowuje. W zasadzie na budowie nie bywa, wejdzie można powiedzieć na gotowe. Tłumaczę jej, że dużo mnie to kosztuje zdrowia, czasu i kurwa tego nie widzi. Zero jakiejś wiekszej wdzięczności. Manipuluje dosyć dobrze, potrafię to rozpracować, ale nie zawsze będę jej o tym mówił, że mną manipuluje, bo 60% naszych rozmów musiałoby zejść na tą kwestię, a dla świętego spokoju nie chcę tego ruszać. Rzeczywiście, argumenty do niej nie przemawiają. Normalnie ręce opadają. Co robić bracia? Jak żyć?
  9. Już teraz zaczyna się marudzenie, że ona bedzie musiała to malować i że będzie musiała tylko na siebie z tym liczyć, bo ja jej nie pomogę. A 50 innych rzeczy które robiłem przy budowie to się nie liczy, dźwiganie jakiś ciężkich rzeczy, organizowanie ekip, nadzorowanie, masa czasu i energii na to poszlo - to się k... nie liczy. Od kilku dni zalewa się łzami, bo na wycieczkę nie pojedzie. To jest chyba nienormalne - czy tylko mi się tak wydaje? Na mnie jest obrazona, bo to moja wina, że nie pojedziemy. Bo ja nie chcę jechać, w jej tym mniemaniu. Logiczne argumenty - zapomnij.
  10. Jestem w kilkuletnim związku małżeńskim, w którym żyję jedynaczką. Jesteśmy w zbliżonym wieku. Problem jest z jej emocjami, które jak podejrzewam wynikają z faktu, że jako jedynaczka dostawała w zasadzie wszystko czego chciała. Trudno się z nią chodzi na kompromisy, bo ona ich po prostu nie uznaje. A jak już pójdziemy na jakiś kompromis, to w zasadzie przez kilka kolejnych dni muszę wysłuchiwać jej płaczu, gorzkich żalów jaka to ona jest nieszczęśliwa, że czegoś nie można było zrobić. I tak też jest teraz, gdzie się budujemy, sporo to wszystko kosztuje czasu, nerwów a co za tym też i zdrowia. Uparła się na wyjazd na wycieczkę gdzieś nieługo - standardowy wyjazd za granicą. Owszem lubię jeździć na tego typu wycieczki, ale wiem, że pogodzenie zakończenia budowy (bo to jest już taki etap), z pracą (trzeba zarabiać, aby to wszystko finansować) z jeszcze wycieczką która pochłonie około 1/3 miesiąca będzie bardzo trudne. Ja ogólnie nie mam z tym większego problemu aby nie jechać - bo chcę dokończyć ten temat. I tak 80% spraw związanych z budową jest na mojej głowie, więc po prostu nie chce mi się jechać. Wolałbym gdzieś w kraju już wyskoczyć na kilka dni, ale ona oczywiście nie chce, tylko chce jechać za granicę. No więc mamy z tego powodu dosyć poważny kryzys, padły mocne słowa. Ona chodzi, płacze, pokazuje jaka to jest nieszczęśliwa. I tak za każdym razem, gdy coś pójdzie nie po jej myśli. Powiem szczerze, że mam już tego serdecznie dosyć i gdyby nie ta cała jebana budowa, to wolałbym już kupić mieszkanie w bloku i mieć święty spokój. Tłumaczę, że okres budowy jest ciężki, wszystkich trzeba pilnować, bo każdy może coś spartaczyć, o to nie trudno. Trzeba organizować dostawy, szukać majstrów, analizować ceny. No zajmuej to dużo czasu i jeszcze ona, wkłada nóż w plecy, bo nie rozumie, że wszystko jest na mojej głowie, tylko tupanie nogą i jedziemy na wakacje, bo w Polsce nie da się wypocząć itd. Obserwuję już przez tą całą sytuację: budowę i jej humorki początki jakiejś nierwicy. Zacząłem popalać, bo to mnie w jakimś stopniu relaksuje. Nie chce mi się z nia spędzać czasu - bo to jest tylko ciągłe marudzeniem i wprowadzanie w depresję. Dlatego po pracy staram się uciekać z domu, aby spądzać z nia jak najmniej czasu, bo po prostu dostaje od tego nerwicy. Ot i tak to u mnie wygląda. I ogólnie byłoby mi łatwiej, gdyby nie ta jej postawa, to ciągłe jęczenie, marudzenie, wprowadzanie w depresję, w jakich to ona warunkach musi obecnie żyć (wynajmujemy mieszkanie). To jest coś, co mnie ogromnie demotywuje. I tak się zastanawiam - po co mi to wszystko? Miało być lepiej, a jest gorzej.
  11. party

    Cześć wszystkim

    Cześć wszystkim, zarejestrowałem się bo mam pewien problem o którym w innym wątku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.