Skocz do zawartości

dzodzo1990

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

O dzodzo1990

  • Urodziny 04.01.1990

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna
  • Miejscowość:
    Kraków

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia dzodzo1990

Kot

Kot (1/23)

1

Reputacja

  1. Tez mam takie wrażenie ze uzależnia swoje szczęście. Dla niej szczęście to piękny dom, piękne dzieci i generalnie własna rodzina, stabilizacja, udane relacje ze mną. Generalnie chcąc nie chcąc jestem mocno wpisany w jej ramy szczęścia. Ja natomiast nie uzależniam swojego szczescia od nikogo. Dla mnie szczęście to rozwój swoich pasji, sport , podróże, świadomość tego ze moje życie zmierza w takim kierunku w jakim chce aby zmierzało. Ona co chwile snuje plany jaka by chciała mieć sukienkę na weselu, jaki by chciała mieć dom, co by chciała w tym domu mieć, cały czas daje mi do zrozumienia ze chciałaby się ustabilizować. Ponadto ma do mnie uraz / żal ze nie jestem pewny tego związku, ze mam wątpliwości. Ja natomiast nie widzę niczego złego w tym żeby się dobrze zastanawiać nim się na coś zdecyduje [malzenstwo]. Nie jestem na ten moment do tego przekonany, bo skoro już się oglądam z innymi dziewczynami to z czasem może być jeszcze gorzej. Ja z moja tez przerabialiśmy już płacze, pretensje z jej strony o to ze się nie zaręczam itp. Gdy zapytałem jej co będę miał z tego małżeństwa, powiedziała ze jak mogę jej zadawać takie pytania i się oczywiście rozpłakała. Ja natomiast chciałem merytorycznie z nią porozmawiać. Nie dało się finalnie. dzieki ? Dziekuje ?
  2. Co masz na mysli? Juz bylem raz na statku na 3 miesiace. To bylo tej zimy. Co do tesknoty to z jen strony byla ogromna, wiem bo nalegala ciagle na kontkt na to bym dzownil kazdego dnia itp. Ja natomiast az takiej tesknoty nie odczowalem. Miewalem owszem chwile nostalgii i tesknoty ale to byly krotkie momenty ktkre pojawialy sie z nieduza czestotliwoscia. Generalnie mam tak ze potrafie sie przystosowac do sytuacji w jakiej stawia mnie zycie. I mysle ze jestem w stanie czuc sie wzglednie dobrze w kazdej sytuacji. Moja dziewczyna tak niestety nie ma. Bardzo ciezko znosila ta rozlake, chociaz ja mysle ze dobrze nam ona zrobila. wprowadzila troche swiezosci, oddalila rutyne. Ja dostrzegam w tym sporo plusow. Ona natomiast nie. Dla niej moj wyjazd to byl koszmar. Nie wie co o tym sadzic. Czasami bym chcial by zalezalo jej mniej, ale juz na to nie mam chyba wpływu... To niestety nie jest takie łatwe, bo kwa działalnosc dobrze prosperuje. To tylko pozazdroscic ?
  3. Tak jak najbardziej. Było takich rozmów wiele. Otwarcie jej powiedziałem po jej licznych sugestiach odnośnie zaręczyn ze nie przewiduje w najbliższym czasie sie zaręczać gdyż uważam ze zareczaja się osoby chcące się pobrać, mieć rodzine dzieci itp. Ja natomiast tego nie chce na chwile obecna i nie wiem kiedy się to zmieni. Chce się skupić na swoim rozwoju, na podróżach. Mam opcje wyjazdów na zagraniczne 3-4 miesięczne kontrakty do [praca na statku pasażerskim jako muzyk] czego ona jest wielka przeciwniczka - bo jak wiadomo musiała by zostać wtedy sama w domu i zazdrosna ze kogoś tam poznam itp. Chciałbym wykorzystać taka szanse żeby zarobić jakieś lepsze pieniądze, zobaczyć trochę świata, poznać ludzi z innych krajów. Ona natomiast chciała by swoje życie stabilizować. Wiec ona ma do mnie żal ze przezemnie, przez moje ambicje i odmienny punkt widzenia ona czuje się teraz nie pewnie. Nie wie na czym stoi. Fakt związek tkwi w zawieszeniu. Sam nie wiem co z tym dalej robić. Jakbyśmy niemieszkali razem i nie mieli wspólnej działalności wspólnej pracy to wszystko było by prostsze. A tak to przypomina to trochę małżeństwo z małym dzieckiem i kredytem które by się chciało rozstać ale nie jest to wcale takie proste.
  4. Myśle że ostatnio nawet rzadziej. Jakbyś mnie spytał np dziś kiedy ostatnio to było to miałbym problem CI powiedzieć. Pewnie jakieś 3 - 4 temu nawet. Chujowe to, ale mam wrażęnie że mi się to znudziło. Mieszkanie pod wspólnym dachem sprawiło, że już mnie tak nie pociąga. Nie jest tajemnicą, wszystko o niej wiem, wiem co myśli, co by odpowiedziała w danej kwestii itp.
  5. Przeczytałem regulamin. Tekst poprawie w wolnej chwili. dzięki, zrobione
  6. Witam serdecznie wszystkich forumowiczów Nazywam się Michał, dołączyłem do Was dzięki audycjom Marka Kotońskiego na radiosamiec
  7. Przywitałem się na początku. To nie wystarczające przywitanie? Avatar wstawie
  8. Witam, Mam pewien problem. Znalazłem się na rozstajnych drogach życia i nie wiem jaką podjąć decyzje by za jakiś czas tego nie żałować. Pokrótce opiszę swoją historie i to w czym tkwi problem. Jestem w związku z dziewczyną od prawie 3 lat. Obecnie mam 29 lat a moja kobieta 31. Moja znajomość z nią rozpoczęła się w trakcie trwania poprzedniego zaledwie półrocznego związku (płynne przejście jednego związku do drugiego), który był raczej luźnym związkiem bez zobowiązań. Jako że mieszkaliśmy w dwóch różnych od miastach oddalonych od siebie o około 100 km spotykaliśmy się średnio raz w tyg. Albo ja do niej przyjeżdżałem na 2-3 dni albo ona do mnie. Początkowo w mojej nowej dziewczynie byłem bardzo zakochany, nie wyobrażałem sobie bez niej życia, myślałem o niej niemalże cały czas. Gdy się spotkaliśmy niemal cały czas spędzaliśmy czas na uprawianiu sexu, piciu wina i innych przyjemnościach. Byłem tym wszystkim zachwycony, nie wyobrażałem sobie przyszłości bez niej. Po 2 miesiącach wyznałem jej miłość i powiedziałem, że nie ma dla mnie nikogo ani niczego ważniejszego na świecie od niej. Ona również wyznała mi miłość. I tak sielanka trwała jakiś rok może nieco dłużej. Po jakichś 9 miesiącach jej współlokatorka przeprowadziła się do swojego chłopaka zostawiając mojej dziewczynie całe duże mieszkanie do utrzymania, co było niemożliwe do zrealizowania z powodu dość niskiej pensji mojej dziewczyny. Zastanawialiśmy sie co zrobić. Doradziłem jej żeby poszukała jakiejś koleżanki z która mogła by zamieszkać, na co ona odpowiedziała mi że ma już swoje lata i większość jej koleżanek to już mężatki które mają własne rodziny. Drugą opcją jaką zaproponowałem było wynajęcie przez nią pokoju albo jakiejś małej taniej kawalarki, na co również sie nię zgodziała mówiąc że nie chce mieszkać z obcymi ludźmi oraz nie chce mieszkać też sama (w kawalerce). Gdy skończyły mi się pomysły jak jej pomóc rozpłakała się. Jak się okazało miała do mnie żal o to że nie zaproponowałem wspólnego mieszkania, tego byśmy zamieszkali razem w jednym mieście w jednym domu. Przyznam że przeszło mi to przez myśl, ale umyślnie tego nie proponowałem, gdyż zawsze lubiłem mieszkać sam i nie chciałem mieszkać z dziewczyną. Uważam że fajnie czasem zatęsknić, że jak się razem zamieszka to wszystko powszednieje i kończy się poniekąd magia w związku.(Jak się później okazało miałem w dużej mierze rację). Po pewnym czasie uległem jednak jej naporom. Zrobiło mi się zwyczajnie żal mojej dziewczyny, że nie ma się gdzie podziać. I tak zamieszkaliśmy razem. Wynajęliśmy całkiem duże mieszkanie. Jej główny rewirem był i jest salon, ja natomiast zagarnąłem sobie mniejszy pokój gdzie poświęcam się swojej pasji oraz pracy. Z początku wspólne mieszkanie było ciekawym doświadczeniem. Cieszyłem się że mamy więcej czasu dla siebie, że mogę się obok niej obudzić, że możemy uprawiać seks kiedy chcemy. Z czasem jednak stało się to dla mnie uciążliwe, monotonne. Związek dopadła rutyna. Kłótnie o przeróżne bzdury były niemal codziennie. Dziewczyna zwróciła mi uwagę, że coraz bardziej od niej uciekam, izoluje się, że robie wszystko by spędzać czas samemu, że siadam wieczorem ze słuchawkami na uszach żeby z nią nie gadać. Zauważyłem że czuję się czasami przesycony związkiem, wspólnym mieszkaniem, wspólnym spędzaniem czasu. Nadmienię jeszcze, że mamy wspólną działalność zarobkową więc bardzo często razem pracujemy. Przekłada się to na to, że spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu (praca, wspólne mieszkanie, wspólny odpoczynek) Coraz bardziej tęsknie za wolnością, za starymi czasami, za tym jak mieszkałem sam, jak podrywałem dziewczyny, jak zapraszałem je do domu, jak miałem czasami po 2 dziewczyny naraz, jak chodziłem na imprezy. Coraz częściej przyłapuje się na tym że cieszę się gdy ona wychodzi z domu, bądź wyjeżdża na parę dni np. w odwiedziny do rodzinnego domu. Seksu już właściwie nie uprawiamy. Może raz na 2 tygodnie. Straciłem do tego zapał, ona trochę też. Chyba wolę masturbacje od seksu z nią (pomimo że atrakcyjna z niej kobieta) Przyłapuję się na tym że odwracam się za innymi dziewczynami, nawet brzydszymi od mojej, ale po prostu innymi. Brakuje mi różnorodności. Dodatkowo moja dziewczyna daje mi do zrozumienia bym się jej oświadczył - już jesteśmy ze sobą prawie 3 lata (a prawie 2 lata już ze sobą mieszkamy) Mówi, że wszystkie jej koleżanki już maja mężów, dzieci, poukładane życie, a ona wciąż wynajmuje mieszkanie z chłopakiem, który nawet nie potrafi się określić, nie snuje wspólnej przyszłości, nie ma konkretnych planów względem niej. Ja natomiast nie chcę się oświadczać i żenić. Nie czują tego, nie jestem gotowy na małżeństwo, na te obowiązki, odpowiedzialność, brak róznorooności, brak wolności, na zerwanie z kawalerskim życiem. Mam trochę negatywne spojrzenie na małżeństwo, nie dostrzegam w nim zbyt wielu pozytywów dla siebie. Kiedyś spytałem swej dziewczyny co się zmieni na lepsze w moim życiu gdy się oświadczę, gdy się ożenię, na co ona się rozpłakała nie potrafiąc mi udzielić w żaden sposób rzetelnej i merytorycznej odpowiedzi. Uważam, że małżeństwo jest dla ludzi którzy chcą zakładać rodzine, mieć dzieci. Ja nie czuję takiej potrzeby zakładania rodziny na ten moment. Nasz związek utknął w martwym punkcie. Nie wiem co z tym dalej robić. Nigdyś przynosił mi ogromną satysfakcje. Dziś już tego nie ma. Kocham moją dziewczynę, czuje że jest mi bliska, że nadajemy na podobnych falach, że dużo nas łączy, ale jednocześnie tęsknie za starymi czasami, za zdobywaniem kobiet, za tymi wszystkimi towarzyszącymi temu emocjami, za życiem towarzyskim, które kiedyś wiodłem, za imprezami, za poznawaniem nowych ludzi, nowych dziewczyn. Dziś już nie ma śladu po dawnym życiu. Jest dom, praca i ona. Co dalej począć z tym wszystkim? Dziewczyna powiedziała mi że nie będzie czekać w nieskończoność, że ma już swoje lata, że chce kiedyś mieć rodzinę i dzieci. Ja pomimo tego że ją kocham, mam nieco inne plany. Chcę się rozwijać, chcę móc wykorzystywać okazje i możliwości które podsuwa mi życie. Rodzina zawsze jest pewnym ograniczeniem. Pomóżcie proszę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.