Skocz do zawartości

Throgg

Starszy Użytkownik
  • Postów

    968
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Throgg

  1. Jeżeli nie jesteś ubezwłasnowolniony i nie udzielałeś matce wcześniej żadnego pełnomocnictwa, to nic nie musisz robić, bo matka nie może ot tak działać skutecznie w Twoim imieniu.
  2. Ale za herezje już tak. I o ile w ramach podziału władzy kościelnej i świeckiej, duchowni katoliccy nie mogli legalnie wykonać kary śmierci na poddanym władcy świeckiego, to jednak mogli (i co najczęściej robili), domagać się od niego, aby ten taką karę wykonał w ramach swojego imperium.To oczywiście otwierało spore pole do nadużyć, gdzie oskarżenia o herezję mieszały się z rozgrywkami politycznymi i prywatnymi interesami, więc często bywało też tak, że zarówno duchowni, jak i władze świeckie grały do jednej bramki. Niemniej jednak, ja się przypierdoliłem do stwierdzenia, że Kościół nikogo nie palił na stosach, co można też odczytać jako pewien skrót myślowy, że nie był instytucją opresyjną, prześladowczą, czy też zamordystyczną. Był, tyle że w białych rękawiczkach.
  3. Władze świeckie de facto wykonywały wyroki śmierci, ale oskarżycielami i sędziami wydającym wyroki skazujące, byli najczęściej duchowni katoliccy. Tak więc takie pokrętne tłumaczenie, że Kościół ma rączki czyste, bo kat był na etacie u feudała, to nic innego jak sutenerstwo na logice. O ile Luter publicznie nawoływał do mordowania anabaptystów, to jednak największy posłuch znalazł u Franciszka z Waldeck, który był... biskupem katolickim. I który zbrojnie stłumił komunę w Munsterze, zaś jej przywódców - a jakże inaczej - spalił na stosie.
  4. @Jan III Wspaniały Widzisz, Ty wszedłeś na forum i wyraziłeś swoje zniesmaczenie pomstując na znak czasów obecnych. A ponad 130 lat temu Fryderyk Nietzsche, przechadzając się ulicami Turynu, spostrzegł, jak pewien woźnica, klnąc przy tym jak szewc, okładał bestialsko batem konia, który odmówił dalszej pracy z uwagi na swoje wyczerpanie. Nietzsche ponoć podbiegł do zwierzęcia, objął jego smaganą batem szyję, rozpłakał się i następnie stracił przytomność. Gdy został ocucony, to od tego momentu, aż do swojej śmierci, która nastąpiła dopiero 10 lat później w 1900 roku, nie odezwał się już słowem do nikogo. Część historyków uważa, że zdarzenie znane w historiografii pod nazwą Koń Turyński*, było kulminacją postępującej u Nietzschego choroby psychicznej, spowodowanej zarażeniem syfilisem, bądź też będącej wynikiem obciążenia genetycznego - do dziś zresztą nie ma jednoznacznej odpowiedzi, na jaką dokładnie chorobę cierpiał Nietzsche. Tym samym to, na ile degradacja psychiki filozofa następowała poprzez zmiany chorobotwórcze, a na ile była to jego reakcja na zrozumienie istoty rzeczy, nie sposób dzisiaj jednoznacznie rozstrzygnąć. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że Nietzsche za czasów jeszcze swojej poczytalności, był autorem dość znanej dziś maksymy: ,,Kiedy spędzasz dużo czasu spoglądając w otchłań, otchłań zaczyna spoglądać również na Ciebie". Nietzsche nigdy nie był kojarzony jako obrońca zwierząt i raczej nie wykazywał względem nich zbyt dużej empatii, zaś żyjąc w XIX w. zapewne wielokrotnie był już świadkiem ich brutalnego traktowania przez człowieka. Dlaczego więc dopiero tamtego dnia, zareagował w taki sposób? Bo prawdopodobnie, dopiero 3 stycznia 1889 roku, otchłań spojrzała na Nietzschego - pytaniem pozostaje tylko, czy oczami katowanego zwierzęcia, czy może jednak woźnicy z Turynu. * Film Bela Tarr z 2011r. pod tym samym tytułem, bardzo luźno nawiązuje do tego zdarzenia i bynajmniej nie stanowi jego ekranizacji.
  5. Podstawą świadczenia alimentacyjnego, jest wyłącznie prawomocne orzeczenie zasądzające alimenty. Jest to definicja prawna, a nie faktyczna, więc dziecko może zostać nawet milionerem w wieku 18 lat i zapłata alimentów po tym fakcie, ale za to w czasie obowiązywania orzeczenia, nie upoważnia żadnego alimenciarza do ich zwrotu, jako ,,nienależnych".
  6. Zasądzone alimenty na dziecko, są w polskim prawie w zasadzie dożywotnie - nie istnieje żaden termin ich obowiązywania. Takie okoliczności, jak usamodzielnienie się dziecka, stanowią jedynie podstawę do wystąpienia przez zobowiązanego do sądu z wnioskiem o stwierdzenie wygaśnięcia obowiązku alimentacyjnego. Jeżeli jednak sam obowiązany nic w tym kierunku nie zrobi, to alimenty są cały czas wymagalne - bez względu na to, czy dziecko pracuje, studiuje, czy też sobie bimba całe dnie.
  7. Jeżeli jesteś w posiadaniu orzeczenia sądowego, zasądzającego alimenty i jest ono zaopatrzone w klauzulę wykonalności, to idziesz z nim do Komornika i mówisz, że ojciec przestał płacić alimenty. Komornik w ogóle nie będzie tego weryfikował i wszcznie wobec starego egzekucję. Wtedy nawet się nie obejrzysz, a ojciec sam Cię znajdzie.
  8. Bez powrotu systemu ,,średnia córka za 10 morgów ziemi, najmłodsza za 16", czyli patriarchatu na pełnej kurwie, gdzie pater familias dzielił i rządził, czyli dobierał sobie zięcia wedle własnego uznania, takie rozwój sytuacji można włożyć pomiędzy bajania ze mchu i paproci. Jeśli jest 100 możliwości wyboru, wśród których tylko jedna opcja jest obiektywnie zła, to baba pozostawiona samej sobie, zawsze wybierze tą opcję złą. Można więc zapomnieć o tym, że stare baby po 40-stce będą kiwały razem z wami do jednej bramki - zamiast tego zapierdolą wam takiego samobója w siatę, że nie podniesiecie się z tego moralnie jak polska reprezentacja po pierwszej połowie.
  9. Nie śledzę na bieżąco tego wątku, bo ten już dawno stał się doskonałą ilustracją do pewnego cytatu Lema, więc nie wiem też, czy tutaj pewna okoliczność odpowiednio wybrzmiała, czy też została potraktowana na zasadzie jeżeli fakty są przeciwko nam, tym gorzej dla faktów. Niemniej jednak wypada odnotować, że w dniu 04.04.2023r. w skład NATO dołączyła Finlandia - kraj jakby nie patrzeć bezpośrednio z Rosją graniczący, ponadto w porównaniu do Ukrainy, o dużo bardziej strategicznym położeniu i przez to stanowiący dla Rosji dużo większe zagrożenie. Mało tego, raptem kilka dni temu, skład NATO powiększyła Szwecja. Wobec tego utrzymywanie w 2024r. narracji, że Rosja zaatakowała Ukrainę, żeby powstrzymać rozrost NATO, to jest już nie tyle wystawienie odpowiedniego świadectwa intelektualnego narratorowi, co dorabianie go też samym Rosjanom.
  10. Program nuclear sharing w ramach NATO, to wyłącznie ,,upoważnienie do dzierżenia" broni nuklearnej, a nie darowizna na podstawie której, taki obdarowany kraj może robić z tą bronią co zechce. O jej użyciu i tak decyduje wyłącznie Waszyngton - nawet w warunkach stanu wojny. Przekazanie takiej broni, np. Niemcom, to nie jest więc wyraz ,,zaufania", tylko oszczędność na paliwie do bombowca. A to implikuje dwa, następujące po sobie wnioski: pierwszy - nawet w przypadku agresji rosyjskiej, Polska posiadając broń nuklearną i tak jest pozbawiona decyzyjności, co do jej wykorzystania. i drugi - skoro wyłącznie USA decyduje o jej wykorzystaniu, to jest bez większej różnicy, czy ta broń jest na terenie Niemiec, czy terenie Polski. Jeśli USA będzie chciało przyjebać atomem w Ruskich, to i tak to zrobi.
  11. No właśnie cały mój poprzedni wpis, był zarzutem skierowanym przeciwko używaniu takich skrótów myślowych, bo gubią one semantyczny sens. Ja kumam o co Ci chodzi, ale pisząc w taki sposób: najzwyczajniej w świecie bełkoczesz, co bierze się z ograniczenia do posługiwania się jednym pojęciem.
  12. Jak na cztery dychy, wygląda lepiej niż większość dzisiejszych nastolatek. Taki gigachad, wśród typiar. Z taką pulą genową, to jeszcze spokojnie z 10 lat pociągnie, jako dobry materiał na ruchanie.
  13. Niby @Logik, a nie do końca logiczne to wszystko. Rozterki niniejszego wątku, to nic więcej, jak pokłosie PRL-owskiej ,,pauperyzacji" języka polskiego, gdzie w ówczesnym systemie braki kadrowe w przetrzebionej warstwie inteligencji, na szybko łatano ludźmi z klasy robotniczo-chłopskiej, którzy nie zawsze mieli do tego odpowiednie wykształcenie, a nierzadko też predyspozycje intelektualne. Stąd też w PRL-u, w urzędach i służbach publicznych była charakterystyczna ,,koślawa" gadka, pełna lapsusów słownych (regulamin ważniejszy niż człowiek - mój faworyt), która choć już stała się reliktem tego minionego systemu, to jednak odcisnęła swoje piętno na całym społeczeństwie. Jednym z nich jest właśnie pokutujący dalej w naszym języku zwrot, że ,,trzeb się odnosić do innych z szacunkiem". No właśnie nie trzeba. Wystarczy być kurwa UPRZEJMYM. Słowo ,,uprzejmy", przez takich właśnie PRL-owskich karierowiczów, zostało zmarginalizowane w mowie potocznej, że nawet do dziś nie kojarzy się ono jednoznacznie neutralnie - ,,uprzejmy" bardziej kojarzy się z kimś kto zachowuje się formalnie, ale niekoniecznie szczerze. I gdy ta prosta, chłopska, czołobitna mentalność weszła na salony, wyparła to słowo, zastępując je tym zwrotem, że ,,innym należy okazywać szacunek", żeby kurwa nie było wątpliwości, że ktoś jest de facto uprzejmy, co jednak jest niczym innym, jak dewaluacją tego pojęcia i zubożeniem języka. Takie emocjonalne ,,wzięcie na zakładnika", bo jak ktoś wymaga od nas szacunku, który jest zarezerwowany dla sfery sacrum, to instynktownie szukamy w sobie rzeczywistego uznania, które jednak aby emocjonalnie zakiełkować, musi paść na właściwy grunt. Stąd też ,,,wymaganie od innych szacunku", natrafia na wewnętrzny opór u tych innych, bo zamiast spektrum, mamy dwa pojęcia przeciwstawne, które rodzą sprzężenia zwrotne na polu semantycznym. Młodzieży do dziś wtłacza się do łbów, że starszym należy okazywać szacunek, a ci całkiem trafnie odpowiadają, że z jakiej kurwa racji? Szacunek jest przecież za zasługi, szczególną - nierzadko emocjonalną - wartość, a nie za to, że ktoś oddycha bez wspomagania. I nie inaczej też autor wątku pogubił się w tej językowej semantyce, począwszy od przytoczenia chybionej definicji, po wypisanie przykładów savoir-vivre, do skwitowania tego jakże kuriozalnym wnioskiem, że jednak na ten szacunek trzeba sobie zasłużyć. No to należy się on każdemu bez wyjątku, czy jednak trzeba go sobie wywalczyć? W zupełności by wystarczyło, żeby w tym kraju ludzie zaczęli być względem siebie, tak po prostu, po ludzku i w pełni formalnie UPRZEJMI, a to już byłby duża zmiana na plus, w tym całym kurwidołku, gdzie wszyscy miotają się od czołobitnego szacunku, po odsądzanie od czci i wiary.
  14. To o czym piszesz, to nie jest MGTOW, tylko MGTCOAPFW (Men Going the Consulted on a Public Forum Way).
  15. Zasiadając do seansu, niby wiedziałem, że to historia oparta na faktach, ale nie spodziewałem się, że dobra znajomość historii Johna Buntinga jest tutaj wymagana do połapania się we wszystkich wydarzeniach jakie mają miejsce na ekranie. Fabuła jest niestety pełna niedomówień i prowadzona w sposób poszatkowany (wydarzenia w rzeczywistości rozgrywały się na przestrzeni 8 lat, a w filmie upływ czasu nie ma żadnych odniesień), nie wiadomo kim są postacie, które nagle się pojawiają i co nimi kieruje - nie pomaga też w tym, lakoniczne posłowie na samym końcu filmu. Dopiero po zapoznaniu się z biografiami wszystkich postaci w ich realnym życiu, cała historia układa się w jedną całość. A szkoda, bo to wyjątkowo obskuriwałe i patologiczne kino, które jednak sporo traci na tych mankamentach narracji. Osobom, które znały tą historię ze źródeł dziennikarskich bądź literatury faktu, film na pewno zrobi duże większe wrażenie. Ja niestety muszę cierpieć za grzech ignorancji i choć już teraz kumam o co w tym filmie chodzi, to niestety - jak to mówią - niesmak pozostał.
  16. Traugutt nie dowodził wojskami rosyjskimi, bo w tamtym czasie miał co najwyżej stopień chorążego (w czasie powstania węgierskiego miał około 20 lat) - walczył więc ze swoim oddziałem w pierwszej linii, a to dość istotna różnica.
  17. Przy obowiązkowym poborze też Cię skierują na komisję.
  18. W 2022 roku uchylono starą ustawę o powszechnym obowiązku obrony RP i zastąpiono ją nową ustawą o obronie ojczyzny. Na starych zasadach, gdy miałeś A lub B, to zgłaszałeś się do komendanta uzupełnień, mówiłeś że zdrowie już nie te, a ten kierował Cię na komisję lekarską. Obecnie, jeśli w ciągu 3 lat od nadania kategorii, nie zostaniesz powołany do służby, to po tym okresie, nawet jak się zgłosisz dobrowolnie, to i tak musisz zostać poddany ponownej klasyfikacji przez komisję wojskową. Paradoksalnie więc, aby zmienić swoją kategorię na niższą, musisz.. zgłosić się do czynnej służby. I wtedy albo stwierdzą Twoją niezdolność do służby i dadzą ,,E", albo dalej przyklepią Ci ,,A" i przez najbliższe 3 lata, będziesz figurował lokalnym w centrum rekrutacji jako żołnierz frontowy.
  19. Pisanie o ,,wojnie domowej" w kontekście USA, jest lekko chybione, bo to państwo federacyjne i nieprzypadkowo wojnę z 1861 nazywa się właśnie wojną ,,secesyjną", a nie ,,domową". No ale to tak na marginesie. Druga sprawa, że Teksas jest jednym stanem USA, spoza stanów założycielskich, które w swojej historii funkcjonowało jako autonomiczne państwo i które dołączyło do unii na zasadzie dobrowolnego traktatu. W teorii więc, Teksas ma też prawo dyplomatycznie z unii wystąpić, co w świetle prawa nie może być traktowane jako secesja (na wzór europejskiego brexitu) i tu leży problem Waszyngtonu, że gdyby do takiej sytuacji rzeczywiście doszło, to władze federalne miałyby problem żeby w odpowiedzi na to, uzasadnić swoją interwencję zbrojną. Kryzys na granicy z Meksykiem jest więc na rękę Waszyngtonowi, bo ten wysyła tam armię federalną pod pretekstem ,,pomocy humanitarnej" - jeśli więc Teksańczycy nie są głupi, to ostatnią rzeczą jaką powinni zrobić, to sprowokować konflikt z siłami federalnymi, co wyręczyłoby Waszyngton w znalezieniu casus beli i aneksji Teksasu, unieważniając traktat z 1845 r.
  20. Kobiety mają z męskiego punktu widzenia infantylne usposobienie, ponieważ biologicznie są przeznaczone do rodzenia i wychowania dziecka. Jest to więc przypadłość całkowicie naturalna, która pozwala na podjęcie należytej opieki nad potomstwem. Ludzkie szczenię, które potrafi komunikować się ze światem zewnętrznym tylko krzykiem, bądź ewentualnie kolorem i konsystencją swoich odchodów, dla większości dorosłych mężczyzn jest zjawiskiem kompletnie niezrozumiałym i żeby móc skutecznie reagować na potrzeby niemowlaka, potrzeba do tego odpowiedniego ,,dostrojenia" emocjonalnego. Inne sposoby komunikacji po prostu nie wchodzą w grę. To też się się przekłada na interakcje męsko-damskie, a dokładniej na brak obopólnego zrozumienia, bo gdy mężczyzna coś komunikuje, to nastawia się na przekazanie dokładnej informacji, kobieta z kolei na przekazanie emocji. Ujmując to ściślej, kobiety co innego mówią, co innego myślą, co innego czują, a co innego rzeczywiście robią. Tym się też jednak różnią od dzieci, bo te najczęściej są transparentne w swej istocie - dziecko mówi to, co myśli i robi to, co czuje. Dorosłe kobiety - pomimo istotnego podobieństwa - są więc czymś na wzór ,,demonicznych dzieci", więc nie do końca należy je traktować tak samo.
  21. No ale gdy ktoś z manosfery wytyka, że kobiety po studiach wolą znaleźć sobie sponsora lub siedzieć na kamerkach, zamiast realizować się zawodowo, to czy wtedy właśnie sobie nie kpi z tego stanu rzeczy? Nigdzie nie stwierdziłem, że ten film nie jest życiowy, bo kpinę od stwierdzenia faktu odróżnia przecież tylko intencja nadawcy. Ktoś z lewicy powie, że to przecież normalne bo kobieta ma do tego pełen prawo, ale już konkluzja, że taki efekt końcowy jest w istocie marnotrawieniem wysiłku włożonego w przeobrażenia społeczne, już mu nie przejdzie przez gardło. Bo to już brzmi jak krytyka zmian, czyli w istocie jest reakcjonizmem, a od tego już tylko krok od konserwatyzmu. To są więc niuanse, które w filmie nie wybrzmiewają i są pozostawione do oceny przez widza. Ja po tym obrazie spodziewałem się (a szczególnie po jego recenzjach wywyższających go ponad Barbie) rzeczy operującej współczesną propagandą na poziomie filmów ze stajni Marvel, czyli rzeczy dość siermiężnej i łopatologicznej. I owszem, to jest film łopatologiczny, jednak miejscami tak przeszarżowany, że nic innego poza kpiną jako intencją reżysera, nie przychodzi mi do głowy.
  22. To może być ciekawe doświadczenie dla was obojga: - Patrz synek na starego i się ucz. Hej mała, Twój ojciec musiał chyba mieć fabrykę cukru. Bo jesteś... eee... heh... a jak to możliwe, że z tak pięknych usteczek, wychodzą takie wulgaryzmy? Co? Jaki kapitalistyczny ucisk robotników? A nieee, to tak się mówi tylko, ja przecież nie znam Pani ojca... Dobra, proszę odłożyć ten telefon, już sobie idę... Dżizas, kurwa. Mieliśmy pecha synek, na jakąś pojebaną trafiliśmy. Ale z następną na pewno nam pójdzie lepiej.
  23. Bo Lanthimos to mimo wszystko twórca wywodzący się z kina niszowego, którego artystycznym modus operandi jest wiwisekcja zachowania ludzi pod wpływem obciążających ich norm społecznych. Dostał zlecenie na nakręcenie filmu o kobiecie wyzwalającej się spod patriarchatu i zamiast pokazać, że kobieta w takich warunkach rozwija skrzydła, to pokazał, że ta jednak woli pójść na skróty i zostać kurwą. Czyli mając jakiś wgląd w jego dotychczasową twórczość, naiwnie zakładam, że to kpina z establishmentu. Biorę jednak poprawkę też na to, że to może też być kpina ze mnie, bo równie dobrze Lanthimos, będący już obecnie hollywoodzkim twórcą, może mieć już po prostu na to wszystko wyjebane. Gwoli ścisłości, to film staje się kolorowy dokładnie z momentem inicjacji seksualnej głównej bohaterki. To też jest dosyć wymowne i podkreśla że kobieta nie może być spełniona w oderwaniu od swojej seksualności. Bo co istotne, wcześniej przed tą sceną, Baxter w rozmowie z McCandlessem, zarzuca mu, że ten zakochał się w Belli i obdarzał ją romantycznym uczuciem. Ale dopiero gdy ta poszła w tango, jej życie nabrało kolorów.
  24. Już kiedyś poruszałem na tym forum swoją wątpliwość, czy nurt filmów woke nie wyeksploatował się na tyle szybko, że obecnie możemy doświadczać prób jego trawestacji, a tu nie minęło pół roku i już być może mamy przykład jawnej z niego kpiny. O trawestacji tego nurtu, pisałem przy okazji premiery Barbie, która jest zresztą bardzo ochoczo zestawiana właśnie z filmem, któremu chciałbym poświęcić niniejszy wątek, a mianowicie Biedne Istoty. Nie da się jednak nie zauważyć, że przy okazji tych porównań, opinia publiczna aż krzyczy, że oto dostajemy Barbie, taką jaka powinna być! Bo o ile ja sam po seansie Barbie nie miałem żadnych złudzeń, że tamten film w dość inteligentny sposób ośmieszał postulaty feminizmu, to widocznie sami lewicowi publicyści załapali to z wyraźnym opóźnieniem, próbując teraz rozgrzeszać swój owczy entuzjazm umniejszając filmowi Gerwingów przy każdym porównaniu z Biednymi Istotami. Po seansie Biednych Istot już jednak tak pewny swoich wniosków nie jestem. Z kina wyszedłem zniesmaczony, bo ten film wyraźnie z kogoś kpi, ale nie do końca nie jestem przekonany, kto jest celem tego szyderstwa. W sumie gdy piszę te słowa, to zastanawiam się, czy moje przemyślenia jednak nie są dowodem tego, że Biedne Istoty to jednak nie jest aż tak zły film, jak go odebrałem za pierwszym razem. Gwoli ścisłości trzeba jednak oddać, że pierwsze 20 minut filmu zapowiada coś zupełnie odmiennego, niż dostajemy przez kolejne dwie godziny seansu. Początek jest oniryczny, niepokojący i wstrząsający gwałtownymi aktami brutalności, ocierającej się wręcz o gore. Gdyby utrzymano ten kierunek, to wtedy rzeczywiście mielibyśmy arthouse, o jakim trąbi się w materiałach promocyjnych. Niestety, po obiecującym początku, ten surrealistyczny klimat pęka jak bańka mydlana i w dalszej części, film wizualnie to już Anderson na sterydach i opiatach. Owszem, dalej trzymający się baśniowej konwencji, ale już w sposób kiczowaty, oczojebny i rażący umowną sztucznością. Przechodząc do samej fabuły filmu, nie można pominąć też jeszcze jednego tytułu, który też jest bardzo często w kontekście Biednych Istot przytaczany. Chodzi oczywiście o Frankensteina, jednak podobieństwo nie kończy się tu wyłącznie na makabrycznym akcie tworzenia nowego życia z martwych zwłok. Główna bohaterka - Bella - jest właśnie takim żeńskim odpowiednikiem potwora Frankensteina, która powstała wskutek tchnięcia nowej świadomości w martwe ciało. Pomimo iż jest fizycznie dojrzała, nie pamięta swojego wcześniejszego życia i musi wszystkiego uczyć się do początku, niczym nowo narodzone dziecko. Jest zdana na łaskę swojego twórcy - lekko obłąkanego doktora Baxtera, który szybko też załatwia jej męskiego opiekuna, w postaci jednego ze swoich asystentów, McCandlessa. Razem traktują Bellę po trochu jako obiekt badań, a po trochu jak dziecko, któremu należy wytłumaczyć jego rolę w społeczeństwie. Alegoria do patriarchatu, który wtłacza kobiety w gotowe ramy społeczne jest więc tutaj wyraźna jak w mordę strzelił. Jak pewnie więc łatwo się domyśleć, Bella, gdy osiąga pewien poziom świadomości, zaczyna buntować się przeciwko swoim męskim opiekunom i gdy Baxter postanawia wydać ją za mąż za McCandlessa, ta oznajmia, że przed małżeństwem chciałby ,,poznać świat". Znajduje więc sobie kochanka, który sponsoruje jej swoisty euro-trip (w tej roli Mark Ruffalo, którego nominacji do Oscara zupełnie nie rozumiem). To jest drugie nawiązanie do Frankensteina, a mianowicie literackiego pierwowzoru, w którym tytułowy Wiktor Frankenstein, zaraz po zaręczeniu się z Elżbietą, również postanawia wyruszyć w podróż po Europie, żeby się wyszaleć. O ile jednak literacki Frankenstein, w czasie swojego tripu, dokonuje naukowego odkrycia ożywiania martwych zwłok, tak Bella jako kobieta... W tym miejscu trzeba jednak naświetlić trochę profil głównego twórcy tego obrazu, a jest nim mianowicie Yorgos Lanthimos. O Lanthimosie w ostatnich latach robiło się coraz głośniej, ale myślę że z jego dotychczasowego portfolio warto wyróżnić szczególnie dwa filmy. Lobster z 2015 oraz Kieł z 2009 roku, to najbardziej reprezentatywne obrazy tego reżysera, będące dość dobrą zapowiedzią tego, co ostatecznie dostajemy w Biednych Istotach. Lanthimos lubi mianowicie prowokować. Dosadną brutalnością, nagością, wulgarnością (zarówno języka, jak i wizualnej obsceniczności), ale także umownością świata przez niego kreowanego - ten zabieg był stosowany właśnie w Lobsterze, gdzie bez pójścia na ustępstwa wobec wizji reżysera i zaakceptowania, że w tym świecie jest tak, a nie inaczej, widz odbijał się od filmu. I choć w przeciwieństwie do powyższych obrazów, Biedne Istoty nie powstały na podstawie napisanego przez niego scenariusza (ten napisał Tony McNamara), to jednak wszystkie te filmy łączy też ulubiona przez Lanthimosa tematyka, a mianowicie - czy to my kształtujemy siebie sami, czy kształtuje nas społeczeństwo i ramy, w jakie nas wciska? Biedne Istoty są więc szklaną lupą, pod którą Lanthimos sprawdza, czym jest kobieta bez uciskającego ją patriarchatu. Najlepszym podsumowaniem przesłania filmu, jest scena w której Baxter wraz z McCandlessem próbują rozszyfrować nabazgraną przez Bellę pocztówkę, jaką otrzymali od niej w trakcie jej podróży po Europie, co kwitują trafnym domysłem: - Pierdoli się? - Taa. Mianowicie wg Lanthimosa, kobieta bez ucisku patriarchatu zostanie kurwą i socjalistką. I to jest przesłanie wyartykułowane wprost, bez żadnych ogródek, aluzji czy podtekstów. Jestem w stanie zrozumieć, że dla części lewicowej publiczności, takie przesłanie tego filmu, jest właśnie tym, czego od niego oczekuje i za co w zamian, dostaje on tak żarliwe zachwyty. Jednakże z pewnym rozbawieniem obserwuję też, jak ta druga część lewicowej publiczności - ta, która nie mieszka w squotach, nie współżyje z psami i nie pije swojego moczu z troski o ekologię - te zachwyty cedzi już przez zaciśnięte zęby. Np. Raczek - lewicowy homoseksualista - nagrywając laurkową w swoim wydźwięku recenzję dla tego filmu, miał wyraźny problem, aby obronić pewną scenę i nadać jej szerszy kontekst, niż ten o którym wspomniałem powyżej. Pustosłowiem i bełkotem o tym, że ten film jest tak naprawdę o odkrywaniu siebie można naprawdę sporo maskować, ale z drugiej strony pełno jest w tym filmie niuansów, które te górnolotne wnioski sprowadzają do zaspermionego parteru, po którym walają się zdarte z dupy gacie. Nie bez powodu przywołuję w tym tekście też poprzedni film Lanthimosa, tj. Lobstera, który przecież w swoim zamyśle był satyrą tak zajadłą, że nie oszczędzał nawet swoich utrapionych bohaterów i zamiast okazywać im współczucie, wystawiał ich na pośmiewisko i kpinę. I w Biednych Istotach zbyt wiele jest tej lanthimowskiej kpiny i zbyt dużo wulgarności, żeby doszukiwać się tu głębszego dna - Bella po prostu lubi się pierdolić, a drugie dno tej historii to niech dorabia sobie publiczność. I naprawdę chciałbym wierzyć, że ten obraz jest kpiną ze współczesnej widowni, która na fali nurtu woke doszukuje się jedwabiu i brokatów na nagim cielsku króla. I myślę, że w merytorycznej polemice swoje stanowisko bym zdołał obronić. Jeśli jednak się mylę, to niestety, ale Lanthimos zakpił ze mnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.