Skocz do zawartości

cuwadus

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez cuwadus

  1. cuwadus

    Różnice libido

    Tak może myśleć tylko osoba o zerowym libido dla której bliskość fizyczna nie ma znaczenia.
  2. cuwadus

    Różnice libido

    Mi się nie udaje od kilku lat. Ale było tak od początku w sumie więc zdążyłem się jako tako przyzwyczaić do sytuacji. Tak jak koledzy pisali - pewnie ma to związek z wychowaniem bez rodziców. Jest jakaś wewnętrzna blokada. Sama nie zainicjuje nic. Pomimo tego, że nieraz wystarczy że przejadę jej po udzie ręką albo złapię mocniej za pośladek i robi się mokra to sama o siebie zadbać nie chce. Nie rozumiem tego. Nie potrafi też dojść podczas seksu, tylko łechtaczkowo. Zabawek nie lubi, nie chce próbować nic nowego. Seks sam w sobie jest ok, czasami nawet bardzo. Często jednak czuję, że sprowadza się do zaspokojenia mnie na zasadzie "nie będzie przynajmniej marudził". Ja mam z tym inny problem. Mam wrażenie, że nie ma na mnie ochoty, nie podniecam jej sam z siebie i ogólnie nie jest mną zainteresowana jako obiektem seksualnym. Czasami bardzo to zniechęca do jakichkolwiek prób kontaktu. Ona zapewnia oczywiście, że tak nie jest. Że dla niej ta bliskość jest bardzo ważna. Ale gdyby tak nie było to sama by ściągnęła czasami te majtki i rozłożyła nogi, albo wzięła penisa do buzi i ssała dla samego ssania. Wiecie o co mi chodzi, prawda? Czasami brakuje mi w niej "wewnętrznej suki". W sumie pewnie dlatego lubię oglądać porno i mam ogromną wyobraźnię jeśli chodzi o seks. Gdzieś tam brakuje takiego totalnego "jebania" bez zahamowań. Ps. Mamy po niecałe 30 lat. Seks uprawiamy 5-6 razy w miesiącu. To chyba cholernie mało, prawda?
  3. Wow. Moja Kobieta też się wychowywała bez rodziców. Wiem, że jej ojciec był dobrym człowiekiem, ale jako tata się nie sprawdził. Zmarł kiedy miała 16 lat. To przez brak ojca?! Myślałem, że po prostu nie ma w sobie seksapilu. Nie umie kręcić pupą na parkiecie, nie jest wyuzdana. Seks nie jest dla niej jakoś bardzo potrzebny, przeżyłaby bez gdybym o niego nie zabiegał. O wygląd oczywiście bardzo dba . Zastanawiałem się właśnie czy to ja ją doprowadzam do skrajności czy to ona jest niestabilna. Chyba już wiem . "Nikomu nie można zaufać na 100%. Trzeba liczyć tylko na siebie" - jej słowa które od dawna siedzą mi w głowie.
  4. Moja też, normalka. Czemu miałbym z tego rezygnować? Niech wie, że kręcą mnie seksowne, szczupłe laski a nie pełnomleczne krowy!
  5. Widocznie źle zrozumiałem Twoje słowa. Przepraszam. Mógłbyś jednak nie obrażać od samego początku. Byłoby milej. Ok
  6. Trawka raczej wahań nastrojów nie powoduje. Szczególnie jeśli jej nie palisz a vaporyzujesz. I nie robisz tego od rana do wieczora oczywiście :). Zmienny nastrój jest spowodowany pewnie niemożnością podejmowania przeze mnie trudnych decyzji. Zawsze miałem z tym problem. Nie potrafiłem wybrać sobie komputera czy roweru roztrząsając wszystkie za i przeciw a co tu dopiero mówić o ślubie czy dzieciach. Bardzo, ale to bardzo wszystko analizuję. Gdyby to co mam mi w 100% odpowiadało to pewnie nie rozmawiałbym tu z wami a cieszył się życiem :). A tak moje dylematy mnie wykańczają psychicznie.
  7. Dzięki panowie, będę szukał. Ale osobiście potrzebuję czegoś naziemnego (lęk wysokości). Zwróćcie też uwagę, że 90% ludzi na takich filmikach to nastolatkowie. Trochę za późno dla mnie na bycie prosportowcem
  8. Od zawsze byłem aktywny sportowo - czy to rower, czy piłka, sporty walki, siłownia i inne. Od momentu skończenia studiów jakoś to siadło i waga zaczęła rosnąć. Może nie jakoś diametralnie (+6kg) ale nadal. Nawet ostatnio pochodziliśmy z narzeczoną na crossfit -fajna energia, przyjemne zmęczenie i w ogóle. Ale po 3 miesiącach rzuciliśmy to w kąt i już na kolejne treningi nie poszliśmy. Lubię biegać, ale brakuje motywacji do regularnych treningów. Dopiero jak na wadzę widzę kolejny kilogram to mam jako takie zaparcie aby go zrzucić . Pobiegam jednak 2-3 razy i mówię sobie "na cholerę mi to potrzebne". Twoja rada jest jak najbardziej dobra. A z drugiej strony kanapa taka wygodna. I tyle dobrych seriali na Netflixie i HBO! Może moją pasją jest po prostu bierny wypoczynek przy TV ? Życie to chyba za bardzo sensu nie ma - tak ogólnie mówiąc. Robisz swoje i trafiasz do trumny. Na Twoje miejsce przychodzi kolejny z takimi rozterkami i zaczyna się wszystko od nowa.
  9. Nie mam pasji. Mówię to szczerze i świadomie. Od dawna szukam, ale nic nie wciągnęło mnie na tyle żeby się temu oddać. Kiedyś to była fotografia - miałem ogromną wiedzę na temat sprzętu, robiłem dużo zdjęć. Potem jakoś mnie to znudziło. Jedynie co mnie jeszcze jako tako kręci to podróżowanie - ale w związku z tym, że trochę już widziałem to przez podróżowanie mam na myśli konkretne wyprawy w azjatycką dżunglę, stepy ameryki południowej albo kenijskie safari. Morze śródziemne jara mnie mniej więcej tak samo jak wypad do Torunia. Ale takie podróże to raz, dwa razy do roku maks, wiadomo. Ziółko aplikowane jest TYLKO wieczorem, po skończeniu wszystkich obowiązków i zadań i jedynie w formie vaporizera od jakiegoś czasu. Dodatkowo w większości razy na optymalnej temperaturze (więcej zdrowotnego CBD niż psychotropowego THC). Rzuciłem palenie skrętów właśnie z tego względu co mówisz. Zadaję sobie to pytanie od dwóch, trzech lat. Codziennie. Nic jeszcze nie wymyśliłem. Doprowadziło to nawet do epizodu depresji i leczenia się u psychiatry. Na szczęście ogarnąłem to i wiem, że leki nie są odpowiedzią. Trzeba sobie radzić ze swoimi lękami świadomie. Samemu. Czytałem Twój wątek. Gratuluję samozaparcia. Ja już dawno bym poległ i poszedł spróbować jak to jest... Nie no, sorry Przyjacielu ale sprowadzenie kobiety do worka na spermę nie leży w mojej naturze. I mam nadzieję, że nigdy tak nie będzie. Nigdy nie uważałem też, że kobieta jest gorsza od facetów przy rozmowie o polityce, technologii czy religii. Nie żyjemy w średniowieczu, kobiety mogą już nawet głosować <shocking>. Jeśli nie masz w kobiecie przyjaciółki to jak chcesz z nią spędzić resztę życia? Co to za związek bez przyjaźni? Jaki ma cel? Reprodukcję i wspólny grób po jakimś czasie? Oczywiście. Chciałbym jeszcze wyjść na "rynek" i trochę pobawić się w różne ONSy, Tindery i rzeczy których nie dane mi było przez związek spróbować. Podświadomość jednak karze się jebnąć w czerep - bo to wszystko czego w głębi "pragnę" jest strasznie trywialne i płytkie. Lewa półkula każe mi spierdalać i bawić się póki zdrowie pozwoli. Prawa półkula mówi, że mam zaraz 30 lat i czas na młodzieńcze wyskoki już minął. Szkoda, że te instynkty są tak ze sobą sprzeczne. Czuje się jak osoba ze schizofrenią czasami.
  10. Jak z tym walczyć? Szukać wyzwań i bitew czy zabić tęsknotę duszy w zarodku?
  11. Nie było tematu dzieci. Oboje mieliśmy do nich mocno ambiwalentny stosunek. Denerwują nas, przeszkadza nam ich towarzystwo. Ogólnie duże nie. To, że więcej zarabiam nie ma wpływu na jej codzienne życie. Jeśli chce ciuchy - kupuje sobie sama. Jeśli chce nowy telefon - kupuje go sama. Jeśli chce coś tam innego - kupuje to sama. Rzeczy do domu - zawsze 50/50. Czy to lodówka, czy stół. Zrzuta po równo! Samochód w leasingu (na moją firmę) też opłacamy po połowie. Jeśli chodzi o kasę to ja jestem ogromny żydek. Inwestuję i odkładam. Nie rozpieszczam jej drogimi prezentami.
  12. Nie rozumiem tego o tej życiowej skazie. Do tej pory za jej niepowodzenia obwiniany nie byłem. Wszystko co się działo, brała na klatę. Ja byłem jedynie wsparciem w trudnej chwili. Mówisz, że w przypadku urodzenia ciąży zejdę na dalszy plan a dziecko będzie tylko jej? Nie tak to sobie wyobrażałem szczerze mówiąc... Czytam, czytam. Czeka nas ciężka rozmowa. Zastanawiam się, czy cała wina nie leży u mnie. Tak jak piszecie - inni zazdrościliby związku od liceum w którym mimo mniejszych i większych problemów trwamy, szanujemy się i dopełniamy. Pewnie - seks mógłby być lepszy, Ona inteligentniejsza i bardziej otwarta na niektóre rzeczy. Ale z drugiej strony - ja też ideałem nie jestem. Żaden ze mnie adonis. Sport odpuściłem, brzuch urósł, często vaporyzuję trawkę, której ona nie lubi (ale nigdy nie zakazuje), mam wahania nastrojów (jak wyżej) i ogólnie nie jestem zbyt dobrym człowiekiem. Jakiś czas temu, podczas kłótni usłyszałem mniej więcej słowa: "Nic od Ciebie nie chcę. Nie potrzebuję żebyś był bogaty, nie potrzebuję drogich rzeczy, wystarczy że jesteś". A ja się kur*a zastanawiam czy to jest kobieta dla mnie? Co jest ze mną nie tak do cholery?
  13. cuwadus

    Ulubiona pozycja łóżkowa

    niektóre niestety to boli :<
  14. sama to proponowała 100% prawdy. Ale z drugiej strony co? Mam przestać szukać szczęścia i akceptować co mam? Całe poprzednie lata myślałem bardziej o niej niż o sobie. Czemu ma się zmienić nastrój i preferencja? Dotycząca czego? I gdzie tu moja wina?
  15. Wielkie dzięki za wszystkie odpowiedzi! Nie wiem cholera. Nie wiem. Mój mózg jest skonstruowany tak, że ciągle chce więcej. Więcej kasy, więcej obowiązków, więcej seksu i więcej adrenaliny. Nie umiem zaakceptować tego co mam. Wiem. Zdaję sobie z tego sprawę. Ale jak wyżej - mi jest ciągle mało. Ciągle szukam czegoś więcej. Nawet mając już dużo. Wiem, wszystko jest niby ok. Kłótnie się zdarzają jak wszędzie. Ciche dni też. Ale na ogół jest w porządku. Moja dusza "romantyka" szuka jednak ciągle wielkiej, ekscytującej miłości. Gdyby to była jedna cipka to pewnie by mnie bolało. Tak to poczułem jak to jest z innymi i wiem, że wielkich różnic nie ma :). Jedna się bardziej wygina i jęczy, druga mniej. Z drugiej strony moja głowa odwraca się za każdą napotkaną atrakcyjną laską a mózg podpowiada jakie rzeczy bym jej robił, gdybyśmy tylko znaleźli się nadzy na mojej kanapie. Mam baaaaardzo bujną wyobraźnię w temacie seksu :). W sumie nie napisałem wcześniej że mimo faktu że seks jest z Nią udany to ja jestem dużo bardziej "wyuzdany". Ona należy raczej do tych pruderyjnych. Nie wiem czy odłożenie ślubu przejdzie - Ty na jej miejscu po 13 latach i zaplanowaniu wszystkiego (oraz opłaceniu) chciał przekładać ślub? Nie widzę się w roli ojca. Jestem zbyt dużym egoistom. Lubię wygodne życie. Przynajmniej na ten moment. Oboje chcemy intercyzę. Tu nie ma problemu. Doceniam - lecz ciągle czegoś brak. Tak w środku, w duszy . Kumple kumplami, ale z kobietą też chciałbym porozmawiać czasami na ambitniejsze tematy. Biorąc pod uwagę inne kobiety które poznałem, nie odbiega od społecznych norm. Będzie przygotowana w razie by co. Ona mnie kocha na zabój. Ale oczywiście oboje chcemy się przygotować na "w razie by co". Ja kupiłem działkę pod miastem bez jej wiedzy. Oboje chcieliśmy budować tam dom. Instagram dobrze nie wróży - ale i to kiedyś padnie albo jej się znudzi. Chyba. Przyzwyczajenie mówisz? Możliwe. Coraz częściej tak myślę. Boje się i nie umiem być sam. Nigdy nie byłem. Gałęzi nie ma na 10000% ale odwołanie ślubu skończy ten związek. Strata matki w wieku 5 lat. Strata ojca w wieku 16 lat. Wychowywanie w patologicznej rodzinie przez dziadków z wujkiem kryminalistą i bratem debilem. Musiała się wyprowadzić z domu do mieszkania po rodzicach w wieku 18 lat i od tamtej pory może liczyć tylko na siebie. Więc wcale się nie dziwię, że chce mieć pełną rodzinę. Wręcz boli mnie to, że mam takie a nie inne podejście. Chciałbym aby była w końcu szczęśliwa! Co do zaręczyn po 10 latach - poczułem przypływ uczuć, lecieliśmy akurat na drugi koniec świata. Stwierdziłem "now or never". Związek był i jest bliski - w pracy widujemy się jedynie na fajce ale masz rację. Wspólne zainteresowania i praca powodują, że ciągle gadamy o tym samym. Trochę to męczące. Moje nieruchomości są moje, jej są jej. Ja mam trochę większy wkład niż ona. Zarabiam lepiej o 30-40%. Bracie, kajam się! Przepraszam Już nadrobiłem błąd. Rodzice bardzo ją lubią Znają ją od dziecka jakby nie patrzeć. Opisałem wyżej. Ona jest bardzo silna psychicznie więc nigdy nie pokazywała, że czegoś jej brak z tego powodu. Ale życia wesołego nie miała. Po co mi ślub? Kuźwa. Nie wiem. Szczerze nie wiem. Myślałem i czułem, że to naturalna kolej rzeczy w związku. Jaśnie Wielmożny, Ciebie też przepraszam za brak przywitania. Świnia ze mnie. 1) wiem wiem, tak tylko napisałem :). 2) Oczywiście, jest to możliwe. Z drugiej strony może brakuje mi samotności, której nigdy nie zaznałem. Dlatego mam tego "dosyć". 3) Powiedz to jej . Ja tam jestem odpowiednio otwarty na różne fetysze. 4) ajnoł. 5) Masz całkowitą rację. Nie zdecyduję się na dziecko jeśli nie będę tego czuł. Jeśli będzie nalegała mimo braku mojej chęci to to wszystko walnie o krawężnik. 6) good one! Dzięki ! Sorry za post pod postem, nie mogłem już edytować a chciałem Ci odpisać.
  16. cuwadus

    Witam Samców

    Trafiłem tu przez przypadek i chyba zostanę na dłużej. Witajcie! Tworzycie wspaniałą społeczność.
  17. Hej Samcy, przez przypadek trafiłem na to forum. Gratuluję udanej społeczności i miejsca gdzie faceci mogą się wygadać. Chciałbym poznać punkt widzenia innych panów na mój przypadek. Streszczę jak tylko mogę. Ona rok młodsza. Wychowywana bez rodziców. Poznaliśmy się w liceum. Przechodziliśmy razem 3 lata z większymi i mniejszymi problemami szczeniackich miłości. Przyszły studia, wybraliśmy ten sam kierunek. Na studiach mieliśmy dwie przerwy gdzie jedna była z mojej winy, druga z jej. Zachciało nam się imprezować i poczuć innego mięska . Ona była moją pierwszą. Ja dla niej pierwszym. Miałem dwa krótkie seks-romanse których żałuję, ale czasu nie cofnę. Przynajmniej na starość będę mógł mówić że spałem z AŻ trzema kobietami (heh..). Koniec końców, niezależnie od sytuacji w jakich się znajdowaliśmy, zawsze wracaliśmy do siebie. Coś nas niesamowicie przyciągało i przyciąga nadal. Po studiach zdecydowaliśmy się zamieszkać razem. Właśnie mija 3 rok. Niecałe dwa lata temu założyłem jej pierścionek na rękę bo po 10 latach w związku wypadało coś z tym zrobić. Czułem że tego chcę. Teraz im bliżej ślubu (wrzesień) tym ze mną gorzej. Mam zimne poty na samą myśl, nie mogę spać, w pracy zamiast pracować to myślę o tym czy dobrze robię wybierając tę kobietę jako jedyną. Ona żyje przygotowaniami do ślubu. Ja najchętniej piłbym wódkę aby o tym nie myśleć (nie robię tego, ale kusi). Nie czekam na ten wielki dzień przebierając nóżkami. Jak wygląda nasze życie? Zaraz stuknie nam 30stka. Dużo latamy po świecie. Pracujemy w jednej firmie. Dobrze zarabiamy. Mamy spory majątek i nie możemy narzekać. Razem gotujemy, sprzątamy, załatwiamy sprawy. Panuje niezła symbioza. Oboje lubimy podobne seriale czy muzykę. Mamy podobne spojrzenie na to gdzie chcielibyśmy mieszkać za kilka lat. Seks? Po 12 latach fajerwerków nie ma, ale umiemy się nadal dobrze zabawić. Czy to wieczorem z pełną namiętnością czy rzucając się na siebie przed wyjściem do pracy na 2 minutowe uniesienie. Jej ciało nadal mnie strasznie kręci. Na razie oboje nie myśleliśmy o dzieciach. Nie lubimy ich. Mamy za to dwa dostojne koty . Chciałbym nie zabrzmieć brutalnie ale muszę napisać wprost, że trochę odstaję od niej jeśli chodzi o intelekt. Ze mną można pogadać o polityce, sporcie, motoryzacji, informatyce, technologiach, reklamie i wielu innych tematach. Można napisać, że jestem całkiem nieźle "oczytany". Ona zaś siedzi nosem w Instagramie oglądając "coś" i olewa inne, nieważne dla niej sprawy. To trochę boli, szczególnie gdy spotykamy się ze znajomymi, którzy lubią inteligentnie podyskutować lub kiedy ja mam ochotę wieczorem na bardziej inteligentną konwersację niż dwa zdania skwitowane słowami "nie znam się na tym". Jednak nadrabia to swoim ogromnym sercem - pomoże każdemu kto tej pomocy potrzebuje. Jest również sumienna, pracowita i ma aspiracje na dalszy rozwój zawodowy. Coś za coś, można by rzec . Dobra. Przechodząc do sedna - mam pieprzone wątpliwości. Bardzo bym nie chciał ich mieć bo ryje mi to dziurę w głowie. W głębi czuję, że nadal Ją kocham, ale boje się, że to jest taka miłość z przyzwyczajenia. Bardziej braterska niż ta prawdziwa, związkowa. Jednak skąd w sumie mogę wiedzieć jak wygląda "inna miłość" skoro całe moje dorosłe życie to Ona. Nie znam nic innego. Nie widzę siebie z inną kobietą. Nie widzę siebie randkującego czy chodzącego po klubach jako singiel. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jakby to było mieszkać z jakąś inną Panną. Z drugiej strony, nie widzę się w roli męża. Boje się, że zmarnuję jej kolejne kilka lat i stwierdzę, że mam dość. Nie chcę dokładać jej kolejnych tragedii życiowych i przeciągać przez rozwód. Dziewczyna przeżyła już więcej niż 95% z nas. Być może, są to jednak chwilowe rozterki z mojej strony które miną? A ja będę szczęśliwy że wytrwałem przy wspaniałej kobiecie? Samcy - co robić? Jak podejść do tego problemu?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.