Skocz do zawartości

purpose

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez purpose

  1. Zakończyłem tę relację. Po prostu powiedziałem pannie co mi sie nie podoba, że czuję sie wykorzystywany i nie ma w tym związku żadnej symetrii, a ja nie widzę szans na jakąkolwiek zmianę z jej strony lub kompromisy. Oczywiście panna dostała szału, obrzuciła mnie wiązanką wulgarnych epitetów, poza tym zwyzywała mnie od narcyzów, egoistów i psychopatów, jakieś babskie teksty typu że zmarnowałem jej te kilka miesięcy, że sie tylko nią zabawiłem i że pewnie jeszcze zdradzałem na boku i teraz postanowiłem sobie pójść do tej innej. Ogólnie wyszły z niej najgorsze cechy przez te kilka miesięcy, jak i teraz przy zerwaniu. Po tym jak ode mnie wyszła, pisała jeszcze wulgarne i obraźliwe smsy, ale ostatecznie polokowałem ją gdzie sie da, żeby nie dawać jej pożywki do wyżywania się na mnie. Nie będę ukrywał, że mam momenty w których przypominają mi się te dobre chwile i jakaś tęsknota mi się wtedy włącza, ale z drugiej strony odetchnąłem, że pozbyłem się pasożyta emocjonalnego, finansowego i roszczeniowej, zaburzonej panny. Zgłębiając bardziej temat tego, co działo się w tym związku, widzę ogromną ilość wspólnych cech z tzw. ukrytym narcyzmem, który to panna przejawiała poprzez swoje zachowania. Dziękuję Bracia za pomoc
  2. Zastanawiałem się już jakiś czas temu, czy ta kobieta faktycznie jest zaburzona (border/narcyz), czy te wszystkie jej zachowania wynikają z jej wewnętrznego przekonania o tym, że facet ma traktować partnerke jak jakąś księżniczkę i wszystko robić tak, jak pańcia sobie zażyczy. Być może to też brak wzorca zdrowego związku, bo wychowywana była tylko przez matkę. Jaka by nie była przyczyna, to ja jestem już szczerze zmęczony tym rollercoasterem jaki ona mi funduje. W jednej chwili kocha, a za moment nienawidzi, bo nie dostała tego czego chce, dlatego tym bardziej nie widzę w tej relacji sensu, bo nie zamierzam usługiwać we wszystkim jakiejkolwiek kobiecie i skakać koło niej spełniając posłusznie wszystkie zachcianki i wymagania. W przypadku tej kobiety, jakakolwiek odmowa lub postawienie na swoim oznacza natychmiastową kłótnie, chamskie epitety w moją stronę, fochy, zerwanie i milczenie
  3. Jeśli chodzi o LAT, to w zasadzie tylko taki związek mnie interesuje, bo ani nie zamierzam się obrączkować, ani posiadać potomstwa, ani mieszkać z kobietą. Zarówno obecna, jak i poprzednia partnerka miały parcie na wspólne zamieszkanie, ale taka opcja w ogóle dla mnie nie wchodzi w grę.
  4. Samotnych matek od tamtej pory unikam i w taki związek już na pewno nie wejdę. Tutaj była inna sytuacja. Kobieta bez przychówku, początkowo nic nie zapowiadało jak się sprawy potoczą i że wiele schematów zaś zatoczy koło. Wydaje mi się, że obecnie ciężko jest znaleźć normalną (w miarę) kobietę, z której prędzej czy później nie wyjdą schematyczne zachowania. Wniosek mam taki, że po prostu można do pewnego momentu korzystać, ruchać, a gdy pojawiają się czerwone latarnie, to wtedy spierdalać
  5. Wiele razy odmówiłem czegoś, czego ode mnie chciała i jej reakcja była właśnie taka jak napisałeś. Foch, obrażanie się, kłótnia, epitety jakim to jestem egoistą, że nie chcę jej pomagać gdy ona mnie potrzebuje (te potrzeby to najczęściej "usługi przewoźnika i bankomatu"- zawieź mnie, przywieź mnie, podjedź gdzieś ze mną, odbierz z pracy, podrzuć do pracy, daj mi pieniądze bo mi się skończyły i tym podobne roszczenia). To nie jest tak, że spełniam każde jej zachcianki i wymagania. Potrafię jej odmówić, ale już zanim to zrobię, wiem jak to się skończy i jaka będzie jej reakcja. I to jest bardzo wkurwiające, bo wielokrotnie mówiłem jej, że związek nie polega na tym, że partner ma być na każde zawołanie i traktowany jak służący do zaspokajania potrzeb i spełniania wymagań kobiety. Niestety w tej kwestii nie da się znaleźć kompromisu, bo ta kobieta uważa, że jeśli partner czegokolwiek jej odmawia, to znaczy że nie jest zaangażowany, nie dba i mu nie zależy, więc ona nie widzi wtedy sensu bycia w takim związku, bo stwierdziła, że jeśli ze wszystkim ma radzić sobie sama, to może być sama i związek jej wtedy niepotrzebny. Kolejna sprawa to właśnie finanse. W tej kwestii pani uważa, że nie może być tak, że jedna strona ma mniej. Jeśli ktoś mniej zarabia, to rola partnera który zarabia więcej sprowadza się do tego, aby te różnice wyrównać. Gdy pewnego dnia zagadałem celowo o tym, jakie ma spojrzenie na intercyzę, to powiedziała że takie coś dla niej nie istnieje i nigdy w życiu by tego nie podpisała, bo w małżeństwie lub nawet związku bez ślubu ma być równość i wszystko ma być wspólne. Rzeczywiście, jak sobie tak uświadomię, to jedyne co w tym związku jest na plus, to seks, nie raz dostanę dobry obiad/kolację/deser bo pani lubi gotować, jakieś miłe chwile we dwoje raz na jakiś czas (za które ja płacę) i to w zasadzie byłoby na tyle. Ilość minusów jest niewspółmiernie większa. Upewniliście mnie Bracia w tym co już dotarło do mnie od pewnego czasu, że tu już nic nie będzie sie dało zrobić/zmienić i jedynym wyjściem jest po prostu ewakuować się z tej relacji. Z seksem w tym związku jest cały czas tak samo, niezależnie czy jest dobrze między nami, czy nie, ponieważ dla tej kobiety seks jest niezmiernie istotny. Uwielbia seks (jestem gotów stwierdzić, że chyba nic nie sprawia jej takiej przyjemności jak właśnie seks), ma ponadprzeciętne libido i w sytuacji gdy seksu nie było czasem przez 1 czy 2 dni z rzędu, to ona chodzi już podkurwiona, zła i jeszcze bardziej rzuca wtedy oskarżeniami, że pewnie już na boku coś przeruchałem albo że mnie już nie podnieca i nie mam na nią ochoty. Odnoszę wrażenie, że ona codziennym seksem podnosi sobie samoocene, upewnia się sama o swojej atrakcyjności i tym, że nadal mi sie podoba i traktuje seks jak narzędzie do regulowania własnego nastroju. Ta kwestia też mi nie daje spokoju, bo nawet my faceci nie zawsze i wszędzie mamy ochotę na seks, a w przypadku kobiet to nie jest już tak częste zjawisko, aby mieć ochotę niemal cały czas. W seksie ona godzi się na wszystko, na co tylko ja mam ochotę, nie raz sama wystawia mówi, że chce analu i może godzinami uprawiać seks. Raz po raz lub nawet kilka razy dziennie Nie jest to niestety ściema. Wiele razy gdy byliśmy w galeriach handlowych, to "moja myszka" coś sobie upatrzyła, a ja jak ten łoś płaciłem za te ciuchy czy inne pierdoły, żeby sprawić jej przyjemność i sobie poniekąd też, bo dobrze w czymś wyglądała. I to był błąd, jak widzę z perspektywy czasu, bo sam ją przyzwyczaiłem do tego, a potem chciała więcej i więcej, ale w pewnym momencie powiedziałem sam sobie "stop" i postanowiłem już tego nie robić i nie robię od jakiegoś czasu. Oczywiście panna też to zauważyła i nie omieszkała zapytać niedawno, dlaczego już nie rozpieszczam jej jakimiś "drobiazgami" i nie sprawiam, że ona czuje sie dla mnie ważna
  6. Szczerze? Nie. Chyba, że do plusów mogę zaliczyć to, że pomimo wszystko, czasem naprawdę spędzamy miłe chwile lub razem gdzieś wyjdziemy/pojedziemy i mam przy boku fajną pannę bo akurat wizualnie jest bardzo dobrze
  7. Cześć Bracia. Od kilku miesięcy jestem z kobietą młodszą o 5 lat. Początkowe kilka tygodni jak to zwykle bywa, było bez zarzutu. Kobieca wersja demo pełną gębą. Nic nie trwa wiecznie i od dłuższego czasu wszystko się kompletnie zmieniło. Jedyne co pozostało bez zmian, to seks. Pani ma ochotę zawsze i wszędzie i na wszystko. Tak było od początku i tak jest do teraz. W tej kwestii nie mogę ani narzekać, ani złego słowa powiedzieć. Ani raz nie zdarzyła się sytuacja „kupczenia dupą” lub odmowa. Pojawiło się za to wiele „czerwonych lampek” i mimo, że je ewidentnie zauważam, to niestety (dla mnie) nie skończyłem tej relacji, gdyż ponieważ albowiem...zwyczajnie sie zaangażowałem emocjonalnie i chyba gdzieś po cichu liczę na to, że ta kobieta może się zmieni w końcu w niektórych kwestiach (wiem, że ludzie się nie zmieniają. paradoks) lub da się na nią wpłynąć odpowiednim trzymaniem ramy (nie nauczyłem się tego jeszcze) oraz stanowczym i konsekwentnym postępowaniem (z drugiej zaś strony zastanawiam się czy warto, bo na dłuższą metę może to być po prostu męczące i jedyne na czym będę się skupiał, to ustawianie pańci do pionu, a to też nie o to chodzi w związku). Kolejna kwestia związana z powyższym, to fakt, że nie da się w moim przekonaniu tej kobiety trzymać „krótko” i trzymać ramy, bo na wszelkie formy asertywności lub sprzeciwu z mojej strony, ona reaguje awanturą, kłótniami i najczęściej „spontanicznym” zrywaniem tej relacji aby za chwilę powiedzieć, że nie chce kończyć tego związku bo mnie kocha i po prostu powiedziała to z bezsilności. Czerwone lampki, które zauważyłem i które mnie po prostu wkurwiają coraz bardziej, to: 1. kobieta oczekuje, że będę na każde jej zawołanie i będę robił wszystko co ode mnie chce, bo według niej jest to normalne w związku i to oznacza że jest dla mnie ważna 2. jakiekolwiek odmowy z mojej strony kończą sie jej fochem, awanturą, inwektywami w moją stronę i najczęściej zerwaniem (chwilowym). Wydaje mi się, że taką taktyką chce po prostu na mnie wymusić to, czego ona chce 3. kwestie finansowe: cały czas domaga się różnych atrakcyjnych form spędzania czasu: wyjazdów, weekendów, kolacji, kawiarni, kina, teatru itp., ale za nic nie chce płacić bo uważa że skoro ona zarabia mniej, to jej nie stać na takie wydatki, ale ja mam mieć gest i płacić za nas dwoje. Podobnie z zakupami w galeriach handlowych- to ja mam jej płacić za ciuchy, buty, kosmetyki czy perfumy 4. ostatnio zaczęła „rozliczać” mnie z moich własnych wydatków. Taka sytuacja: jest u mnie w mieszkaniu, rozgląda się wnikliwie, po czym mówi „ooooo widze że kupiłeś sobie to, tamto czy owamto” i tu wylicza nowe rzeczy które zauważyła. Niemal natychmiast wali fochem, siedzi już obrażona i niezadowolona faktem że kupiłem sobie coś za moje własne pieniądze 5. nie respektuje mojej potrzeby własnej przestrzeni. Oczekuję, że będe z nią spędzał czas 24/7, a gdy tylko tego nie robie i np. idę na siłownie, zostaję w domu żeby odpocząć, posprzątać czy poczytać lub pograć, to pani jest już obrażona śmiertelnie i zaczyna awanturę że ja wole spędzać czas sam niż z nią 6. pani jest bardzo zazdrosna i zaborcza. Cały czas uważa, że nie jest jedyna w moim życiu, że na pewno flirtuje z innymi kobietami, że ją zdradzam. Oskarżenia o zdrady wobec mnie kieruje kilka razy w tygodniu, na dźwięk smsa czy telefonu który u mnie dzwoni, od razu widać po niej ciśnienie +100 To takie najważniejsze i najbardziej wkurwiające punkty tej relacji. Powiedzcie mi Bracia, czy tu w ogóle jeszcze cokolwiek można podziałać, „ułożyć” sobie te kobiete, czy pozostaje już tylko spierdalać, bo lepiej nie będzie?
  8. Moja ostatnia ex kobieta miała na orbicie cały czas pewnego faceta, który świat by dla niej od nowa wybudował byle by z nią być. Wiele razy poruszałem z nią ten temat, mówiłem jej że nie godzę się na orbitera za plecami, że mi to przeszkadza, jest to wobec mnie nielojalne (bo ja żadnych innych kobiet nie miałem na boku- nie zdradzam w związkach LTR). Jaka była odpowiedź mojej samiczki? Nie widziała w tym nic złego, bo to tylko kolega z którym nie sypia, nie zamierza sypiać ani nawet nigdy z nim być. Był dla niej kompletnie aseksualny i niemęski, ale to nie przeszkadzało jej w tym aby go najzwyczajniej w świecie wykorzystywać do wielu przysług jakie były jej potrzebne, a których ja nie robiłem, bo nie dam się kobiecie spantoflić i uskakiwać na każde jej zawołanie. Jeżeli wchodzę w relację/związek z kobietą, to zakładam że to "dojrzała" kobieta, zaradna życiowo a nie dziecko, którym mam się całodobowo opiekować i zajmować i być na każde jej skinienie na zasadzie "przynieś, wynieś, zawieź, kup, zrób, zabawiaj mnie, załatw za mnie setki spraw, daj kase, sfinansuj każde moje potrzeby i zachcianki", a ona w zamian za to rozłoży tylko nogi i wystarczy że JEST. Z moim podejściem do związku gdzie każdy daje od siebie i również bierze i zasada jest 50/50, gdzie partner nie jest traktowany jak całodobowy lokaj do wszystkiego co pańcia sobie wymyśli i z jej podejściem do związku w którym partner MA BYĆ na każde zawołanie i do wszystkiego- wymyśliła sobie właśnie opcje tego orbitera. I owy orbiterek robił to wszystko, czego na mnie wymusić nie mogła. Czysty kobiecy mechanizm wyrachowania- "bo jej się należy". W zamian za to jeszcze robiła mu awantury, obrażała i nierzadko wyśmiewała podkreślając mu, że nigdy z nim nie będzie i nie ma co na to liczyć. Oczywiście orbiter nie miał za grosz szacunku do siebie i wszystko brał na klatę i nadal był na każde zawołanie. Ostatecznie zerwałem z nią 3 miesiące temu (opisałem historię w "Świeżakowni") bo okazała się zaburzoną emocjonalnie borderką. I z tego co wiem od wspólnych znajomych orbiter nadal krąży wokół mojej już ex i robi co mu "księżniczka" rozkaże nadal czekając na cud, że dobierze sie do jej groty rozkoszy. Dla mnie sytuacja jest jasna: do LTR żadnych samotnych mamusiek, zaburzonych lasek z borderline, atencjuszek, księżniczek, mezaliansów na każdym poziomie (zwłaszcza finansowym/społecznym), kobiet w których domu rodzinnym rządziła matka (przeniesie taka te wzorce do swojego domu/związku), kobiet wychowujących sie bez ojca (nie mają wzorców prawidłowych i na ogół są mocno zaburzone).
  9. Trafiłeś absolutnie w sedno. Faktycznie w poprzednim związku było spokojnie, bez kłótni, stabilnie, ale niestety wiało nudą w sypialni. Sex był często, ale taki "mechaniczny", bez większego szaleństwa, emocji. I właśnie to mnie trzymało zapewne przez rok przy border-mamuśce. Genialne podsumowanie tego co właśnie robiłem przez rok w tej relacji. Dzięki wielkie
  10. Niestety, ale historia jest autentyczna. Samemu mi wstyd jak sobie to przypomnę, ale nigdy więcej już się w coś takiego nie właduje. Być może to wynikło z tego, że byłem wychowywany w taki sposób, aby ludzi nie traktować poprzez to co mają (lub czego nie mają), nie oceniać nikogo po pracy jaką wykonuje lub wykształceniu. Jej rodzina to nie pato w dosłownym rozumieniu tego słowa. Nie ma tam alkoholików i bezrobotnych. Po prostu wychowała się bez ojca, który poszedł w długą gdy miała kilka lat. I jak widać takie kobiety są też skrzywione brakiem męskiego wzorca. Kolejna kwestia która mnie trzymała przy niej to fakt, że była całkiem "hot" jak na mamuśke i sex jakiego z żadną nigdy nie miałem Człowiek się uczy na błędach, wnioski wyciągnąłem Wodzu, w żaden sposób nie było moim celem naśmiewanie się z jej wykształcenia lub gardzenie nią jako człowiekiem. Po prostu chciałem w miarę dobrze opisać nasze osoby, historię i tylko dlatego o tym wspomniałem. Inna sprawa, że ona w ogóle traktowała edukację jak zło konieczne, co ma teraz przełożenie w wychowywaniu jej dziecka. Dziecka, które nie chodziło niemal cały rok do szkoły bo wolało spać w dzień lub siedzieć przed monitorem i grać a mamuśka powiedziała "że edukacja nie jest najważniejsza" i trudno. Najwyżej nie zda i nic wielkiego sie nie stanie. I nie dziecko nie zdało za przywoleniem mamusi. Mam wielu kumpli i znajomych z różnymi poziomami wykształcenia i nikogo gorzej nie traktuje jeżeli ma zawodowe, techniczne czy liceum. To dla mnie nie ma żadnego znaczenia w kwestii oceny człowieka. Przepraszam najmocniej jeżeli to tak zabrzmiało ale te różnice między nami chciałem zaznaczyć w innym celu. A jak widziecie- mimo że kobieta miała zawodowe, to nie uciekłem od niej zaraz gdy się o tym dowiedziałem. A powiedziała mi to, gdy było między nami bardzo dobrze (w początkowych fazach naszej znajomości).
  11. Nie raz mi mówiła, że chętnie usłyszy opinię moją dotyczącą jej dziecka i tego jak je wychowuje. Nigdy tego nie mówiłem w chamski sposób i aby ją pouczać. Raczej by zwrócić jej uwagę na fundamentalne błędy które popełnia i którymi w konsekwencji robi krzywdę dziecku. To jest też paradoks: jak dawać kase na obcego bachora czy mu coś kupować lub zapewniać atrakcje- to mamuśki są chętne i wtedy to też "moje dziecko". Ale jak zwrócić uwagę, opieprzyć gówniaka za złe zachowanie lub mamuśce wskazać jak źle je wychowuje to od razu szał cipy i tekst "to nie jest twoje dziecko i sie nie wpierdalaj". Zaiste, "cudowna logika" Sam też tego nie rozumiem Teraz, te trzy miesiące po rozstaniu widzę jak głupi byłem i jak dałem się mimowolnie wciągnąć w sidła borderki z bonusowym dzieciorem. Zauroczyła mnie od pierwszego poznania tym, że mi się podobała, a potem ten perwersyjny sex rodem z porno zrobił reszte. Na całe szczęście w miarę szybko się obudziłem, zauważyłem schematy, nie poniosłem jakichś dużych kosztów finansowych w tej gównianej relacji, psychicznie też nie mam teraz problemu, nie tęsknie, nie zamierzam się do niej odzywać i nigdy jej nie pozwolę na powrót (chociaż to mało prawdopodobne aby ona chciała po takim czasie- taki pasożyt na pewno już ma nową gałąź bo ktoś musi te jej roszczenia i polecenia wypełniać. Ewentualnie drenuje na wszystkie sposoby tego swojego orbitera) Czytam to forum od wielu miesięcy (nie miałem wcześniej konta) i o ile dobrze kojarzę Twój login to jesteś dopiero po 20-stce. Świetnie, że w tym wieku już wyszedłeś z matrixa. Gratuluje. Obecnie, od około miesiąca spotykam się z fajną dziewczyną w wieku 26 lat a horror z samotną mamuśką/ borderką traktuje w kategorii doświadczenia życiowego i wniosków na przyszłość
  12. Z perspektywy czasu zakończyłbym tę relację już po pierwszym okazaniu mi braku szacunku przez tę kobietę, po pierwszych wyzwiskach skierowanych w moją stronę, po pierwszym szantażowaniu odejściem ode mnie, a przede wszystkim przy pierwszych roszczeniach i wymaganiach wobec mnie, aby sprowadzić mnie w tym "związku" do roli bankomatu i zabawiacza zapewniającego wszelkie atrakcje, wyjścia czy wyjazdy (w 100% na mój koszt) oraz prywatnego pomocnika całodobowego do spraw wszelkich. To były alerty, które aż waliły po oczach, ale człowiek głupi był i myślał, że w końcu będzie dobrze. Nigdy nie będzie dobrze z takim typem kobiet. Z borderline można wygrać jedynym sposobem- spierdalać Co do drugiego pytania: ona od początku wiedziała, czego ja oczekuję i na co nigdy się nie zgodzę. Mówiłem nie raz, że nigdy nie będę pantoflem na każde skinienie, nie będę finansował wszystkiego tylko dlatego, że ona ma mniej, że nie pozwolę na to, aby chciała mnie odciąć od rodziny czy kumpli i że moja definicja związku to 50/50. Koszty i wszelkie inne kwestie dzieli się na pół. Nie ma problemu, abym czasem gdzieś ją zabrał czy coś jej kupił i sfinansował wtedy całość, ale to moja wola w danym momencie. A siłą na mnie nie wymusi dokładania jej do życia, pożyczania pieniędzy których nigdy nie odda bo nie ma z czego, finansowania atrakcji i bycia na każde zawołanie w dzień czy w nocy. Partnerstwo to nie jest niewolnictwo i każdy zachowuje też prawo do własnego życia, hobby, opinii czy spędzania czasu. Samiczka mimo że to wszystko wiedziała, to z każdym razem próbowała naginać moje zasady, testować granice, sprawdzać na ile może sobie pozwolić i wszelkimi sposobami próbować wymusić to co chciała. Nie udawało się jej, bo byłem w 99% przypadków nieugięty, więc dostawała szału i awantura była gotowa. Dziś patrząc- to po miesiącu tej sielanki i mega sexu powinieniem był ją pożegnać Poprzedni mój związek trwał ponad 2 lata i był bardzo szczęśliwy, w zasadzie niemal nie było spięć, świetnie się dogadywaliśmy, mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań. Problem pojawił się w momencie gdy moja ówczesna kobieta chciała bardzo zostać matką i wyjść za mąż. Ja nie chciałem ani jednego ani drugiego. Przegadaliśmy ten temat i powiedziałem jej, że chce aby była szczęśliwa i aby spełniła marzenia o ślubie i macierzyństwie, ale ja jej tego nie dam, więc jedyne co mogę jej w tej sytuacji dać to wolność i możliwość poznania faceta, z którym te marzenia zrealizuje. Było nam ciężko, bo się kochaliśmy ale mieliśmy od tego momentu inne priorytety na życie. Rozstanie było trudne ale w miłej atmosferze i oboje zgodziliśmy sie na to, aby nie mieć ze sobą żadnego kontaktu. I nigdy się już nie widzieliśmy/ nie kontaktowaliśmy Moja samotna mamuśka miała domek, więc dzieciak był na piętrze gdy uprawialiśmy sex u niej w domu Miłość po 3 tygodniach wyznała mi o ile dobrze pamiętam niedługo po okresie. W trakcie calego roku miliony razy usłyszałem i przeczytałem w smsach jak bardzo mnie kocha, że nigdy nikogo tak nie kochała, że jestem tym na którego czekała całe życie i tym podobne teksty, które nie miały żadnego pokrycia w jej czynach i zachowaniu. Mnie też nie przeszkadzałoby tak bardzo jej wykształcenie, czy w ogóle wykształcenie mojej kobiety (jakiejkolwiek), gdybym na wielu płaszczyznach umiał z nią się porozumieć, znaleźć tematy do wspólnych rozmów, wspólne zainteresowania i gdyby byla kobietą a nie potworem i zaburzoną wariatką Pozwalałem na te powroty lub sam czasem wracałem bo byłem kompletnie zaślepiony i ten sex...A po znakomity sexie zaś zaczynało się bagno. I tak wkoło, cały czas Powiedziała mi kiedyś, że raz w życiu zdradziła jednego faceta z którym była i bardzo tego żałowała i że więcej tego nie zrobi nikomu. Szczerze-to też często miałem myśli, że ten jej orbiterek może ją posuwa. To nie było tak, że łykałem wszystko co powiedziała za prawdę objawioną. Mówiłem jej wiele razy o tym, że mam takie podejrzenia ale twardo zaprzeczała. Co nie zmienia faktu, że nie czułem sie przekonany do tego co mówiła. Poznałem kilka razy tego orbitera bo mieliśmy wspólnych znajomych po czasie i szczerze, to było mi go żal. Traktowała go najgorzej jak tylko można, obrażała go, wyśmiewała, robiła mu awantury ale jak tylko coś potrzebowała (kasy, podwiezienia gdzieś, zrobienia czegoś) to pierwsze co robiła, to wybierała jego numer. Zdominowała tego faceta w 100%. Był na KAŻDE jej zawołanie. Kilka razy to ja się z nią pokłóciłem gdy mówiłem o tym jak chujowo traktuje ludzi, jak nie ma szacunku do nikogo i jedyne do czego potrzebuje ludzi to do wykorzystywania i spełniania jej zachcianek. Ten orbiter miał bardzo niską samoocene, nie miał partnerki od wielu lat i czuł się w jakis niezrozumiały sposób doceniony gdy ta pijawka coś od niego chciała. Sam jej mówiłem żeby dała mu spokój i przestała go traktować jak śmiecia na posyłki. To mi odpowiadała, że skoro ja nie spełniam jej wszystkich roszczeń to chociaż od niego to dostanie !! I że ona nie ma z tym problemu, bo skoro on sie na to godzi to znaczy że sam tego chce. Po czym zawsze dodawała, że ma go w dupie i on nigdy nie dostanie tego, co by chciał- czyli jej.
  13. W pełni się zgadzam. To było coś na kształt uzależnienia. I zdrowy rozsądek wtedy nie działał prawidłowo. Do czasu gdy się wreszcie „przebudziłem”
  14. Relacje z mamą i tatą mam świetne od dzieciństwa. Pochodzę z bardzo dobrego domu. Było dużo miłości, zainteresowania wzajemnego. Ten związek nie ma nic wspólnego z moim dzieciństwem. Po prostu oczy mi szparką zarosły bo sex był świetny
  15. Po tym ostatnim, definitywnym rozstaniu (bo w trakcie roku było ich dziesiątki ale kończyły sie powrotami- wiem, glupi byłem jeszcze) pisała smsy, obrzucała mnie w nich wyzwiskami, epitetami jaki to jestem nieodpowiedzialny, że nie umiem być partnerem, że się nią tylko bawiłem i tym podobne bzdury
  16. Gdybym mógł cofnąć czas, to w ogóle nie wszedłbym w tę relację. Patrząc z perspektywy czasu- nawet ten kosmiczny sex nie był warty nerwów, częstych cierpień i braku szacunku wobec mnie. Nigdy więcej nie wejdę w jakąkolwiek, nawet niezobowiązującą relację z samotną matką. Dla takich kobiet priorytet to dziecko i ona sama. Szukają woła roboczego i sponsora który ma ponosić konsekwencje ich durnych wyborów i błędów młodości. Co bym zmienił? Pierdolnąłbym drzwiami przy pierwszej czerwonej lampce. Nie zrobiłem tego i zaangażowałem się emocjonalnie w kobiecie z którą łączył mnie tak naprawde tylko świetny sex. Żadnych wspólnych zainteresowań, w dodatku wyśmiewała wszystkie moje hobby uważając je za fanaberie, zbędne wydawanie pieniędzy czy dziecinade. Żadnych poważnych rozmów bo dzieliła nas przepaść intelektualna. Cokolwiek powiedziałem, prędzej czy później wykorzystała przeciwko mnie. Kierowała się tylko emocjami. Nie logiką ani rozsądkiem. Tylko emocjami. W jednej chwili mówiła że kocha mnie najbardziej na świecie i żyje mną, by za chwilę powiedzieć że mnie nienawidzi i mam wypierdalać z jej życia (to bylo zawsze gdy nie spełniałem jej wszelkich roszczeń- wtedy twierdziła że już nie chce tego związku). Po dniu lub czasem kilku dniach zaś mnie kochała najbardziej na świecie do momentu gdy nie zrobiłem tego co chciała. A chciała czegoś non stop. Wieczne i niekończące sie roszczenia. Czasem gdzieś podjechałem z nią do sklepu gdy poprosiła lub coś zrobiłem ale za kilka chwil byly kolejne wymagania. Swego czasu wymyśliła że może by zrobiła remont domu i oczywiście od razu tekst „czy jej w tym pomoge”. Co oznaczało: kasa+ zapierdalanie po sklepach+ zapierdalanie przy remoncie. Nie zgodziłem sie więc wielki foch i zerwanie. Wróciła po paru dniach. Remontu nie zrobiła do dzis
  17. Mnie się podobała. Gdyby tak nie było, to w ogóle bym się z nią nie umówił. Szczerze- do jakichś mega piękności się nie zaliczała i na pewno to nie była taka 9-10/10, ale w mojej ocenie spokojnie 8/10 mógłbym przyznać i chyba tylko to i zajebisty sex mnie przy nie przytrzymało przez rok. NIC więcej nie miała do zaoferowania. Cała energia jej postaci była skupiona na zrytym łbie i wymaganiach wobec partnera
  18. Cześć Bracia, postanowiłem opisać moją historię ze związku z samotną mamuśką. Postaram się w miarę skrócić ten wpis, aby Wam nie przynudzać, ale mimo to i tak krótki nie będzie. CZAS I MIEJSCE AKCJI: Duże polskie miasto BOHATEROWIE: Ja- 38 lat i Ona- 33 lata (plus dzieciak 11 lat) KATEGORIA: Dramat/ horror CZAS TRWANIA: Rok Poniżej recenzja. Zapraszam do przeczytania i komentarzy. Wszystko zaczęło się zupełnie przypadkowo. Nigdy nie znaliśmy się wcześniej, nie mieliśmy wspólnych znajomych ani wspólnej pracy. Gdy owa dama pojawiła się w moim życiu, byłem przez blisko półtora roku singlem. Po ostatnim związku przed poznaniem tej samicy, nie miałem ochoty na żadne wiążące relacje, robiłem co chciałem i poznawałem różne kobiety, ale z żadną nie byłem w związku. Było mi z tym dobrze, żadnych zobowiązań, pełna wolność. W skrócie o mnie: jestem magistrem po bardzo dobrym kierunku na studiach dziennych, zawsze pracowałem na stanowiskach z perspektywami i ponadprzeciętnymi zarobkami, znam dwa języki obce. Kilka lat temu postanowiłem wykorzystać moje umiejętności i doświadczenie i uruchomić własną firmę, która do dziś świetnie prosperuje, ma renomę a ja zarabiam dużo więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Samotną mamuśkę, której ten wpis dotyczy, poznałem w firmie do której często podjeżdżałem wtedy w celach służbowych. Jedynym jej zajęciem w tej firmie było wydawanie zamówień i spędzanie drugiej połowy dnia na przeglądaniu internetu i pisaniu smsów z koleżanką. Od początku wpadliśmy sobie w oko, czuć było „chemię”, spojrzenia, zerknięcia, rozmowy z nutą flirtu. Podczas tych szybkich i krótkich rozmów nie dowiedziałem się zbyt wiele o niej, ani ona o mnie. Nie było rozmów na prywatne tematy. Nie to miejsce i nie ten czas. Nie wymieniliśmy się nawet numerami, ale mocno wyczuwałem że samiczka ma ciśnienie na randkę ze mną i po kilku tygodniach robiła się coraz bardziej podjarana gdy wchodziłem do firmy w której pracowała. Maślane oczy, zalotne uśmieszki, coraz bardziej dwuznaczne żarciki i teksty z jej strony. Zaproponowałem randkę po półtora miesiąca od kiedy pierwszy raz się poznaliśmy. Tak się zaczął horror- wtedy tego jeszcze nie wiedziałem, bo samica się dobrze maskowała w początkowej fazie. Do rzeczy. Po pierwszej randce, umówiliśmy się na kolejną za kilka dni. Ona zaproponowała, abym wpadł do niej do domu, że zrobi coś dobrego do żarcia i poznam jej córkę (wiedziałem, że ma dziecko bo powiedziała o tym jeszcze wtedy gdy przyjeżdżałem do firmy w której pracowała. Nie przeszkadzało mi to, bo nie zamierzałem w żaden sposób się z nią wiązać. Pare spotkań, sex i nic ponadto. Niestety, ale wszystko potoczyło się inaczej). Pierwsze kilka tygodni- istna sielanka. Samiczka starała się jak mogła, o dziwo nic ode mnie nie chciała poza tym, żebym był z nią/u niej. Wpatrzona we mnie jak w obrazek, sex od drugiej randki u niej w domu. To co wyprawiała w łóżku to był kosmos. Absolutnie na wszystko chętna- oral, anal, wszystkie pozycje jakie tylko chciałem. Od progu gdy wchodziłem do niej do domu witała mnie namiętnymi i dzikimi pocałunkami i dłonią w moich bokserkach, na moim kutasie. Była gotowa się rżnąć 24/7/365. Zawsze miała ochotę i wiele razy rżnąłem ją po kilka razy dziennie lub w nocy. Na sam mój dotyk reagowała tak, jak żadna inny kiedykolwiek wcześniej. Orgazmy miała nieziemskie. Sex maszyna a nie kobieta. Sexualne spełnienie marzeń dla każdego faceta. Wyznała mi, że mnie kocha po jakichś 3 tygodniach naszej znajomości. Byłem mocno zszokowany i powiedziałem jej (chyba pod wpływem tych wszystkich emocji, że się w niej zakochałem. Tak wiem- durny ja, ale wtedy jeszcze nie byłem facetem po „farmakologii” red pill.) Wszystkie nasze spotkania kończyły się u niej w domu. Zacząłem nocować u niej niemal po 5/6 razy w tygodniu. Samiczka rozwiodła się 3 lata wcześniej i nadal mieszkała w małym domku, który kupiła wraz z byłym już mężem. Podczas rozwodu i podziału majątku tak się ustawiła, zrobiła z byłego męża potwora, który ją zdradzał i gnębił, że to ona dostała ten dom i wszystko co się w nim znajdowało- wliczając w to dziecko. A w zasadzie bachora, bo o jej córce nie da się powiedzieć „dziecko”. Wraz z upływem czasu wychodziły coraz to lepsze „smaczki” odnośnie mojej samiczki. Jak się okazało podczas jednej z rozmów- moja samiczka skończyła zaledwie zawodówkę i przez kilkanaście lat pracowała w sklepach spożywczych !! Zdziwiony byłem niesamowicie i zapytałem o jej obecną pracę- okazało się że załatwiła jej ją po znajomości jedna z koleżanek, która miała wtedy romans z szefem tej firmy. Tu był pierwszy alert, bo jej „wykształcenie” w porównaniu do mojego to jakiś żart. Niestety zignorowałem to, choć cały czas mi to przeszkadzało i jedynie kilku moich najlepszych kumpli wiedziało o tym, że mam kobietę z zawodówką. Innym się nie przyznawałem, bo uważałem że to obciach. Minęło może trzy miesiące i samiczka zaczęła się zmieniać z ciepłej, kochającej i wyrozumiałej kobiety w potwora i wariatkę. Początkowo jeszcze nie było to tak silne, ale pojawiały się oznaki, że nie jest dobrze. Kłótnie, fochy, zazdrość, zaborczość i ciągłe pretensje i roszczenia. Teraz już wiem, że w tym momencie powinienem był spierdalać, ale wtedy nie znałem jeszcze tego forum i tych wszystkich schematów i mechanizmów. To co się zaczęło po pół roku to już był koszmar. Samica uważała, że skoro ja zarabiam wielokrotnie więcej od niej (ona wraz z alimentami miała miesięcznie 3 tysiące)- oznacza że mam dokładać jej do życia, utrzymania (jej i jej bachora), kupować to co potrzebne do jej domu, być na każde jej zawołanie, zawozić ją i odwozić gdzie tylko chce i generalnie być jej prywatnym lokajem dyspozycyjnym 24h na dobę. Może kilka słów o jej bachorze: 11-letnia rozpuszczona gówniara, roszczeniowa do bólu (to po mamusi), która robiła co chciała i w dupie miała jakiekolwiek prośby własnej matki. Dziecior kompletnie niewychowany, którego jedynym światem był internet, YT i konsola. W domu nie kiwnęła palcem, wszystko jej matka musiała podać pod ryj, do szkoły nie chodziła niemal cały rok- w efekcie nie zdała do kolejnej klasy. Spała w dzień, a w nocy grała lub przeglądała net do białego rana. Mamusia oczywiście uważała, że najważniejsze jest to, aby jej dziecko było szczęśliwe i zadowolone, więc niemal na wszystko pozwalała. Jak 11-letnia księżniczka nie chciała czegoś zrobić, to mamusia odpuszczała i godziła się aby było tak jak gówniara chce. Wielokrotnie zwracałem uwagę że źle ją wychowuje, że od dziecka też trzeba wymagać, że też musi mieć obowiązki a edukacja jest bardzo ważna. Co usłyszałem? Standard- „że to nie moje dziecko, że nie mam dzieci więc nie mam pojęcia o wychowywaniu, że edukacja nie jest najważniejsza (tu moje zdziwienie sięgnęło zenitu !!)”. Dziecior miał wymagania i roszczenia- ciągle mi przygadywała co by chciała mieć (licząc, że jej kupię), gdzie by chciała wyjść. Jedynie jedzenie jakie chętnie żre to wszelkie fastfoody. Nic innego w domu nie je (poza słodyczami i hektolitrami słodzonych napojów gazowanych). Na to też zwracałem uwagę mojej samiczce- że dzieciak już teraz ma dużą nadwagę, a dopiero ma 11 lat, że żarcie tego syfu to w niedalekiej przyszłości otyłość i szereg chorób. Oczywiście usłyszałem, że ona nie będzie jej zmuszać do jedzenia czegoś, czego dziecko nie lubi. I nic na to nie poradzi. Dzieciak w ogóle zaburzony emocjonalnie (to też po mamusi). Mając 11 lat nadal wymuszała na matce wiele spraw płaczem, trzaskaniem drzwiami, przekleństwami, chamstwem, fochami, a matka głupia i dała się na to nabierać. Teraz kilka słów o fazach mojej samiczki: na przestrzeni kolejnych kilku miesięcy zdałem sobie sprawę, że mam do czynienia z kobietą borderline. I jak się okazało było to trafne. Spełniała niemal każdy podpunkt klasyfikacji BPD. Jej dom rodzinny to patologia, wychowywała się bez ojca (zostawił rodzinę jak miała kilka lat). Miała nawet przelotne dwa romanse z kobietami (kilka lat wcześniej zanim poznała mnie. Zaraz po tym jak się rozwiodła). Facet z którym zrobiła sobie tego dzieciora to typowy „seba z osiedla”, alkoholik i ruchacz. Byli w związku wiele lat, a dzieciaka sobie zrobiła po roku ich związku. To nie była wpadka. Moja samiczka w wieku 21 lat zamarzyła o dziecku a jej facet chętnie zalał foremke. Ostatecznie ten związek i później małżeństwo nie mogły się udać, więc została sama ze swoją „żywą zachcianeczką” a rola matki najwyraźniej ją przerosła- czego świadkiem byłem przez rok. Jak wyglądał nasz „związek” po trzech miesiącach sielanki? Niekończące się awantury, rozstania, powroty, ciche dni. Samica przypierdalała się o WSZYSTKO. Robiła mi jazdy gdy tylko chciałem spędzić czas sam lub z kumplami, gdy nie nocowałem u niej choćby jednej nocy w ciągu tygodnia, gdy nie spełniałem jej wymagań i roszczeń, gdy nie dałem kasy, gdy czegoś nie zrobiłem dla niej czy jej bachora, gdy kupowałem coś dla siebie (zegarki, perfumy, ciuchy, jakieś gadżety i sprzęt elektroniczny, itp.) W szybkim czasie próbowała mnie odciąć od kumpli, przyjaciół, rodziny, moich hobby (uprawiam triathlon), od wszystkiego. Uważała, że związek zobowiązuje mnie do tego, że mam być tylko dla niej, że kończy się beztroskie moje życie i robienie czego chcę, że teraz ona ma być najważniejsza, „że mam rodzinę” !!!!- tak, ona mówiła, że one są moją rodziną. Ja nigdy tego nie powiedziałem, wręcz dodałem, że nie jesteśmy formalnym związkiem i ona z dzieckiem to nie moja rodzina. Po pół roku powiedziała, że powinienem się wreszcie jej oświadczyć i wziąć ślub jak najszybciej. Moja samotna mamuśka po prostu zwęszyła we mnie świetną partię i myślała, że zapewnię jej i jej bachorowi wygodne życie. Mam duży apartament z rynku pierwotnego, trzy drogie samochody , własną firmę, pieniądze. Dbam o siebie, trenuję, zdrowo jem, jestem przystojny, wysoki, ubieram się bardzo dobrze. Najważniejsze: mimo że w ówczesnym czasie nie byłem red pillowcem, to moja samiczka nie dostała ode mnie nigdy ani złotówki. Stąd były ciągłe jej kurwice, awantury, bo myślała, że coś na mnie wymusi. Jedyne koszty jakie w tym popapranym i toksycznym związku poniosłem to paliwo (tu spokojnie wyjdzie z kilka tysięcy w ciagu tego roku), zakupy które z własnej woli nie raz kupowałem do niej, aby coś ugotowała, kilka razy jakieś kino, kolacja w restauracji. Potem już kina, kolacji i innych wyjazdów nie było z prostej przyczyny. Po kilku razach powiedziałem, że nie będzie tak, że ja za każdym razem będę płacił za wszystko. Za nas dwoje lub nawet troje (gdy brała ze sobą dzieciora). Samiczka była wielce zdziwiona, dostała szału cipy gdy to usłyszała i zarzuciła mi, że jestem egoista, sknera i cham skoro chce od samotnej matki żeby się dokładała, podczas gdy ja mam dużo pieniędzy tylko na siebie. Pojechaliśmy kiedyś na weekend spontaniczny nad morze tylko we dwoje. Koszty weekendu: 1700 zł wydałem ja, a ona 30 zł (jedyne co tam zapłaciła to jakąś pamiątkę dla swojego dzieciora). Tak sprytnie to rozegrała, że na miejscu dowiedziałem się, że wzięła ze sobą 50 złotych !!! Bo przecież to facet ma za wszystko płacić !!! I jeszcze taka mała uwaga: moja samiczka przez cały czas miała orbitera (już od dwóch lat zanim mnie poznała). Nigdy nie byli ze sobą, nie pieprzyli się, ale koleś był tak zdesperowany, że spełniał każde polecenie jakie mu wydała. Kupował co chciała, robił co chciała, dawał kasę której nigdy mu nie oddała, ogólnie był na każde jej skinienie licząc pewnie po cichu, że wreszcie dostąpi zaszczytu odwiedzenia groty rozkoszy. Ten ciamajda i pantofel nie miał żadnego szacunku do siebie. Jak tylko spełnił polecenie mojej mamuśki, to od razu stawał się niepotrzebny. Aż do następnej zachcianki samiczki. I tak to się kręciło cały czas. Czego nie mogła wymusić na mnie, czego ja nie zrobiłem- to od razu na posterunku zjawiał się ten sługus. Ze mną się rżnęła jak poparzona, a on był od „brudnej roboty” i wykonywania poleceń (sexu mi nigdy nie odmówiła, nawet gdy miała na mnie kurwice tysiąclecia, nawet gdy nie zrobiłem czegoś co chciała). Sex to jest jej ulubione zajęcie. Jak u typowej borderki. Ostatecznie zakończyłem definitywnie „związek” z tą wariatką trzy miesiące temu, mimo genialnego sexu. Kilka chwil przyjemności nie jest warte życia obok takiej pijawki i pasożyta. A zaburzona samotna matka w połączeniu z borderline i wychowywaniem się bez ojca- to combo zabójcze dla każdego faceta. Nigdy więcej samotnych matek ! Wszystkie mają jeden i ten sam schemat działania, a najważniejsze w tym związku są tak naprawdę jej potrzeby i jej dzieciora. Facet ma być tylko narzędziem do zaspokojenia tych potrzeb. Związek dla mojej samiczki oznaczał „bycie na każde zawołanie, pomaganie we wszystkim, wsparcie finansowe i każde inne oraz spędzanie razem czasu dzień w dzień i noc w noc”. Taka była jej definicja związku. A jak nie dostała tego co chciała, to wiecznie były awantury, straszenie rozstaniem, wyzwiska, szantaże. Szanuj się Samcu- to priorytet przy samotnych matkach.
  19. purpose

    Cześć

    Cześć Bracia, jestem tutaj nowy, choć czytam Was już od wielu miesięcy. Wreszcie postanowiłem założyć konto na najlepszym forum w internecie. pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.