Skocz do zawartości

Zdzichu_Wawa

Starszy Użytkownik
  • Postów

    745
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    2
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Zdzichu_Wawa

  1. Zgadzam się w pełni z tym co napisałeś. Wrzucałem już tu raz pewien fragment z listu gościa, ale on jest tak dobry i tak fajnie oddaje właśnie to co Ty poruszyłeś że wrzucę raz jeszcze: "Dzisiaj jestem przed pięćdziesiątką i mam dużo doświadczenia. Wszystkie kobiety chcą ciepłego domu, ogródka, dzieci, wspólnych tematów do rozmów, czułości, zaufania, troskliwości. Chcą, żeby ich facet był jak prawdziwy Robert Redford i ten z filmów. Chcą, żeby tenże Redford realizował swoją wspaniałą karierę, ale żeby wracał po 15. do domu, pomagał w sprzątaniu, zmywał naczynia, wynosił śmieci, chodził na spacery i na obiady do teściowej. Usilnie latami pracują nad swoim Redfordem. Jeśli są nieustępliwe to mają w efekcie .... Dulskiego. I wtedy gnoją go za to, że jest jaki jest, że był uległy. Na starość z grymasem nieszczęścia na twarzach wracają do minionych lat: - Ach, gdybym wyszła za Stefana a nie tego safandułę, to moje życie byłoby inne.Nie mam do kobiet o to pretensji. Taka ich natura. Dulscy sami sobie są winni. Cierpią więc zasłużenie. Facet musi mieć jaja, żeby mógł patrzeć w lustro." @OGÓR brawo -bardzo dobre podsumowanie tematu. Może Ci od moto startują z innego poziomu finansowego, może stać ich na niańki, może ich kobiety są bardziej "ostrożne" żeby nie przesadzić w "dojeżdzaniu" mężów bo Ci może mają więcej opcji dookoła i one wiedzą, że moga stracić to co mają. Takie moje "gdybanie" bazujące na tym że sam przez lata chodziłem na kosza. W tym czasie przewinęło się kilku facetów, którzy grali naprawdę fajnie i przychodzili ze swymi kobietami które im cały czas kibicowały. Do czasu gdy się hajtneli lub maksymalnie do czasu gdy pojawiło się dziecko. Wtedy....jak kamień w wodę. Wrzucę Wam jeszcze tekst który dobrze oddaje mój punkt widzenia na przyczyny problemów: "1. Problem jest już na starcie. Gdy jesteś w tych wspominanych na forum 15% atrakcyjnych facetów, to grasz na zupełnie innych zasadach. Ty jesteś atrakcyjny dla płci przeciwnej i sam szukasz atrakcyjnej partnerki dla siebie. Jesteś takim Lewisem Hamiltonem w Formule 1. Pewny swojej wartości, ostro negocjujesz warunki kontraktu i wybierasz sobie zespół który może Ci także sporo zaoferować.Pozostałe 85% gra w grupie która musi się ostro wykazać żeby zaistnieć. Jest takim Robertem Kubicą (z całym szacunkiem dla jego dokonań), musi ostro zasuwać na testach, tylko po to, żeby potem jeszcze przytachać 100 mln gotówki dla zespołu, po czym jeździsz co prawda w wymarzonej F1....ale w najsłabszym teamie.Jeśli nie masz tego farta być w tej grupie 15%, to jest duża szansa że gdzieś, kiedyś w życiu baaaardzo się starałeś o miejsce w fotelu (swojej) Formuły 1, wypruwałeś żyły, żeby się przekonać z czasem, że jeździsz dla Williamsa. Ciężko jest tupnąć nogą i zagrozić odejściem z teamu, gdy nikt inny (z lepszych teamów) nie jest tobą zainteresowany.2. Miłość =/= pożądanieTrochę dalszy ciąg pkt 1.(chyba) nikt obecnie nie uczy młodych ludzi, że miłość nie równa się pożądaniu. Młodzi gostkowie startujący (pretendujący) do swojej Formuły 1 obiecują często dozgonną miłość. Żadna ze stron jednak nie wie co to tak na prawdę oznacza. Myli im się często miłość z pożądaniem. Rodzi to dwa problemy (w przyszłości):A. Oczekiwania płci pięknej miłości bezwarunkowej (masz mnie kochać taką jaka jestem)B. Brak świadomości, że pożądanie może zdechnąć mimo iż miłość nadal pozostanie (tylko zamiast pasji w związku, będzie w sypialni brat z siostrą).Myślę, że trochę edukacji w kwestii związków i emocji, trochę dobrej lektury pomogłoby młodym ludziom nie popełniać tych samych błędów.Wg mnie takie otwarte postawienie sprawy w stylu: "kocham Cię i będę Cię kochał, ale ew zmiana z rozmiaru S na XXL może odbić się z czasem na moim pożądaniu (bo to coś na co nie mam wpływu)" pozwoliłoby na lepszą komunikację i na bardziej równorzędne traktowanie w związku (patrz pkt 1).3. MAD (Mutual Assured Destruction)....tylko że jednostronneKoncepcja MAD sprawdzała się przez kilka dekad....ponieważ obie strony miały możliwość odpowiedzenia taktyką totalnego zniszczenia, gdyby tamta strona zaatakowała pierwsza.Obecnie (w kręgu Zachodnioeuropejskim) to kobieta trzyma rękę nad przyciskiem atomowym i z uśmiechem na ustach komunikuje (jak mnie zostawisz to Cię zniszczę/ zabiorę dzieci / załatwię łatkę damskiego boksera/ pedofila itp -co na kogo bardziej działa).W połączeniu z pkt 1 (nierównowaga na starcie) dostajemy także nierównowagę "na wyjściu". Odpowiednio wysokie koszty wyjścia. Trochę tak jakby Kubica miał opcję w kontrakcje, "dziękujemy za Twoje 100 mln, ale będziesz jeździł w naszym zespole tak długo jak MY tego chcemy, a jak zmienisz zdanie nasi prawnicy ogolą Cię do gołego". Trochę demotywujące, czyż nie? Gdy nie ma nawet jednego zdania o ew obowiązkach zespołu, że zadba o to, żeby auto było konkurencyjne (albo choć była szansa na rozwój i nadrobienie różnicy do innych zespołów).Myślę (z pkt widzenia faceta), że popełnianie tych 3 błędów (wchodzenie coraz głębiej w sytuację bez (sensownego) wyjścia powoduje, że sami budzimy się pewnego dnia w sytuacji gdzie wszystko jest naszym "zasraniutkim obowiazkiem", a na ew miłe rzeczy trzeba ew "zasłużyć/zapracować".Moim zdaniem pomóc (w zachowaniu równowagi) mogłaby świadomość, że są pewne granice których nie przekraczamy, ponieważ to może zakończyć związek przez faceta (mimo barier wyjścia). Trochę taka reguła 30 sekund z filmu "Heat":www.youtube.com/watch?v=MImNGJNcvIcNie znaczy to że facet od razu musi ewakuować ze związku przy każdym niepowodzeniu. Dobrze jednak byłoby gdyby nie dał się szantażować (np. dziećmi). Czasami podejście pt "kocham Cię, ale nie pozwolę sobie na takie traktowanie" może przynieść znaczną poprawę (w związku). Niestety mit miłości bezwarunkowej (którą na początku często gęsto przysięgają panowie) potem po kilku latach gryzie nas boleśnie w tyłek."
  2. Mało tego, to co pisze @Maciej45 pokazuje tylko, że on nie ma pojęcia o czym pisze w tym temacie. Zapomina o takim "drobiazgu" jak konieczność posiadania visy Schengen przez dziewczynę -choćby turystycznej. Nawet nie chce mi się rozpisywać jaką "papierologię" trzeba przejść żeby to załatwić. Tych problemów nie ma za to, gdy to my chcemy polecieć do Azji. Co ja się tu będę produkował, nowe pokolenie przecież zaraz pokaże że można to zrobić dużo łatwiej....nie odchodząc nawet zza klawiatury 😉
  3. Panowie, ja pie****le, tego się nawet czytać nie da. Świat dookoła jest zły, niebezpieczny, więc lepiej siedzieć dalej w piwnicy i nic nie robić bo strach. Filipiny są niebezpieczne....bo na południu gdzie turyści od lat się nie zapuszczają są islamscy wojownicy. Trzeba być skończonym kretynem (albo osobą bez wyobraźni) żeby właśnie tam się pchać, gdy ma się tyle bardziej cywilizowanych regionów Filipin do wyboru. Żeby pokazać Wam skalę Waszego biadolenia przedstawię inną sytuację: Polska jest niebezpieczna, bo w biały dzień w środku dużego miasta gość wyjmuje gnata i odstrzeliwuje innego z zimną krwią. Polska jest niebezpieczna bo jak pojedziesz w miejsca jak Łódź Bałuty, czy warszawska Praga, to możesz wyjść bez kasy i telefonu (a może i bez zębów jak nie będziesz znał poprawnej odpowiedzi na pytanie "komu kibicujesz?") Co do samego pisania. Sam zachęcałem do tego żeby sprawdził osobiście (jeden z drugim) różnicę w zainteresowaniu w Polsce vs laski zza granicy. Tylko to ma sens jeśli potem faktycznie coś chce się z tym zrobić - jakoś wykorzystać tą nową wiedzę w praktyce. Spodoba Wam się jakaś laska - spróbujcie realnie zaplanować wypad w tamte rejony. Z opcją "mam bilet lotniczy" na miejscu nocleg na pierwsze dwie noce, a potem zobaczymy gdzie oczy poniosą. Jak zagadacie lokalną pannę, że chcecie wpaść na urlop, będzie okazja do poznania się, czy chce Wam pokazać swój kraj, poszwendać sie razem, to od razu zobaczycie na ile laska cieszy sie z nowej znajomości, a na ile leci utartym schematem bo liczy na kasę od simpa z zagranicy. Bo sorry ale oczekiwanie, że laski same będą wskakiwały w samoloty i leciały do Was na drugi koniec świata ze względu na nowo odkrytą Waszą zajebistość....to jednak trochę przedawkowanie bajek.
  4. Sorry, przyznam, że wziąłem na poważnie. teraz wyjaśniłem i rozumiem. Ja takie ataki o których piszesz odbieram jako frustrację danego osobnika. Taka osoba zamiast próbować coś zmienić (bo ma podsunięte gotowe rozwiązanie), to tkwi w swojej niemocy. Może to być brak znajomości języka, może to być lęk przez podróżą, bo najdalej to był może w sąsiednim województwie, może to być wiele rzeczy. Łatwiej jest jednak przyjąć postawę "to się nie da - to na pewno nie działa" niż próbować coś zmienić w sobie samym (np. zacząć się uczyć języka choćby w stopniu podstawowym). Co ciekawe Azja jest ogólnie bezpiecznym zakątkiem świata i tam czasami wystarczy być miłym i pozytywnie nastawionym do innych, żeby nawet nie znając języka móc sobie świetnie poradzić w podróży. Ja np. w Kambodzy czy w na prowincji Tajlandii jedzenie z ulicznych straganów zamawiałem na migi,
  5. Czytaj ze zrozumieniem! Jedziesz tam na urlop, poznać trochę świata, powałęsać się po danym kraju. Odpocząć. Laski są DODATKIEM do tego wyjazdu. Chodzi o to że po takim wyjeździe nawet jeśli się wraca do Polski, to mając porównanie lepiej dostrzega się co (i jak bardzo) w Polsce jest zrąbane na rynku męsko-damskim.
  6. Czytam wątek i widzę że Bracia (w końcu) zaczynają powoli powoli oswajać się z myślą o poszukiwaniu panien w innych Krajach zamiast "czapkować" polskim księżniczkom. Trwało to co prawda "tylko" ze 3-4 lata odkąd ostro tutaj z @niemlodyjoda ciągle o tym trąbimy. Czyli jeszcze kolejne 3-4 i przejdą do fazy realizacji, czyli kupią bilet i w końcu odważą się sprawdzić to osobiście na miejscu. Wtedy nic już nie będzie takie samo* -żeby nie było że nie ostrzegałem! Pamiętajcie, że to pisanie na odległość to powinna być tylko pierwsza faza. Najlepiej odważyć się i iść za ciosem -wyjechać tam na wakacje (np. zimowe, gdy u nas jest zimno i depresyjnie, a tam jest pora sucha). To daje duuuużo więcej tematów do rozmów niż "Co u Ciebie?". - można podpytać o pomoc w znalezieniu jakiegoś lokum (do wynajęcia) - można powiedzieć, że szuka się osoby która by nam pokazała lokalne atrakcje, np. jak celujecie w Manilię, to napisać, że chce się zobaczyć pola tarasów ryżowych na północ (w Banaue). Czy nie chciałaby się przejechać z Wami. Jak celujecie w Cebu, to że chcecie popływać z rekinem wielorybim (spokojnie to ten co żywi się tylko krylem). itp. - można podpytać o lokalne atrakcje życia nocnego, jakie kluby są modne itp. - można poprosić laskę, żeby kolejnego dnia zrobiła jakieś zdjęcie specjalnie dla Was (np. selfi na plaży z Waszym imieniem napisanym długopisem na dłoni). Chodzi o to żeby sprawdzić na ile jej się chce "ruszyć tyłek" dla Was, na ile faktycznie jest zmotywowana. Co ważne, nie ograniczajcie się do jednej takiej znajomości. Najlepiej mieć 3-4, tak że gdy przylecicie, nie będzie ryzyka że ta jedna jedyna Was nagle wystawi i zostaniecie jak ten Himilsbach z angielskim. Pamiętajcie że zamiast All Inclusive lepiej wykupić sam bilet lotniczy, a spanie wynajmować już w apartamentach (AirBnb, lokalne strony). Macie więcej możliwości kontaktu z lokaleskami, więcej swobody itp. Dobrze jest także zaplanować sobie pobyt w 2-3 miejscach w danym kraju. Dzięki temu macie możliwość bez problematycznego ustawienia sobie spotkań z tymi wstępnie wybranymi kontaktami. Nie ma dramy że nagle macie overbooking. Dzięki temu nie będziecie także wyglądali na desperatów. Macie swój plan na wakacje i kontakty z lokaleskami są DODATKIEM do niego. Jak im dacie szanse, to zobaczycie że to one przejmą pałeczkę. Poza tym nie ograniczajcie się tylko do Azji -chyba że Azjatki są Waszym ideałem (każdy ma inny gust). * nagle się okazuje że normik z Polski może mieć duże wzięcie, jego słowiańska uroda może być plusem, laski same zabiegają o niego....potem ciężko wrócić po czymś takim na nasz skopany rynek męsko-damski. P.S. Nie byłbym sobą gdybym nie napisał że czuję się trochę jak ten dziadek z dowcipu poniżej: https://joemonster.org/art/2893 @Bezsenny_Idealista -widzę że jesteś tu nowy. Doceniam pracę którą wykonałeś. Jesteś trochę jak Neo, który jest na etapie "Follow the white rabbit". Czyli już kiełkuje u Ciebie idea, że byłeś mocno okłamywany w życiu, ale jeszcze nie sprawdziłeś tego jak bardzo. Nie wiem na ile znasz angielski. Zerknij sobie na ten fragment "Love Actually". Kiedyś (ja sam) uważałem że to taka "komedyjka" -taki joke. Dopóki sam nie zostałem takim Colinem i nagle się okazało że to nie żart a najprawdziwsza prawda. Po prostu w Polsce jest się takim Colinek którego laski spuszczają na drzewo (bo mając słowiańską urodę ciężko się wyróżnić z milionów podobnych kolesi). Zmieniasz lokalizację i nagle to co było problemem (u mnie słowiańska uroda -zwana przez znajomych "pszenno-buraczaną") jest nagle zaletą bo jesteś unikalny. Mogę się założyć że jak zmienisz lokalizację na Polskę to nie tylko zmieni się liczba matchy -to nie jest nawet główny problem tutaj. To co ważniejsze to zmieni się nastawienie lasek. W PL to Ty musisz zabawiać laskę rozmową, wykazać się że jesteś fajniejszy niż 300 innych którzy z nią chcą pogadać danego dnia, robisz salta przez płonące obręcze, żeby łaskawie zechciała się z Toba spotkać. Tam zaś zobaczysz że dynamika znajomości jest zupełnie inna. Obu stronom powinno zależeć na spotkaniu, na związku. Inaczej robisz za woła pociągowego na potrzeby księzniczki.
  7. To kwestia z jakiej części świata pochodzisz. Ci co podróżują pewnie zauważyli ogromną różnicę miedzy "gorącymi" krajami południa i "sztywną i chłodną" północą. Niektóre nacje mają taniec "we krwi". To nie chodzi o kroki, a o te "kocie ruchy" (cytując klasyka). mały przykład (zwróćcie uwagę na wiek tych dzieciaków): Chyba nigdy nie widziałeś Tanga Argentyńskiego. Od poziomu gdy już masz podstawy techniczne, to zaczyna być trochę jak Jazz. Nie tańczysz "na pamięć" (raz, dwa, trzy, obrót itp), tylko improwizujesz w czasie rzeczywistym na podstawie tego jak tańczy partnerka, jak dużo masz miejsca (bo może trzeba zrobić obrót i iść w przeciwną stronę). Tam dobry tancerz delikatnymi ruchami sugeruje partnerce co ta ma robić, a ona musi się "wsłuchać" w to. Tych słabych i początkujących można właśnie poznać po tym że zamiast subtelnych ruchów sterują jak wózkiem widłowym (siłowo). Tutaj mały przykład o co mi chodziło z tym, że Tango jest mega męskie:
  8. Raz, zobacz że większość jednak wraca do kraju. Dwa, nie jest wcale powiedziane, że Polka będzie tak samo traktowała swego rodaka w Polsce jak Hiszpana w Barcelonie (nawet jeśli relatywnie obaj są podobnej urody). Wiesz, że np. w związkach mieszanych w ponad 95% to kobieta uczy się jezyka ojczystego swego partnera (a nie na odwrót)? Jak widać gdy jest motywacja do starania się to i przychodzi ochota na to lepsze staranie.
  9. Kiedyś konkurowałeś co najwyżej z gośćmi z tej samej dzielnicy, szkoły, podwórka (max małej miejscowości). Po pierwsze to powodowało że grupa potencjalnych kandydatów dla danej laski była niewielka, po drugie to że obracałeś się w tej samej grupie powodowało że wszyscy się znali/kojarzyli. Gdyby laska wtedy zafundowała sobie "karuzelę" o której na forum tu piszecie, to raczej nie uszłoby to uwagi potencjalnych kandydatów i raczej nie byłaby w stanie tego ukryć (jak w obecnych czasach). Obecnie odpalając Tindera czy dowolną inna apkę laska ma 10 razy więcej matchy pierwszego dnia niż kiedyś miała potencjalnych randek w całym swoim życiu!. Obecnie nie konkurujesz już z Piotrkiem z tej samej klatki czy Jarkiem z tego samego kierunku studiów. Konkurujesz z Hansem z Berlina, z Javierem z Barcelony, z Aleandro z Portugalii. Każdy z nich jest egzotyczny, każdy zaprasza do siebie na weekend itp. teraz to sobie tą gitarę i ognisko możesz w buty włożyć 😉 To trochę jak w tym dowcipie gdzie gość zabiera nóż na strzelaninę. (mniej więcej podobne szanse z tym ogniskiem). Dlatego ja na prawdę nie rozumiem* czemu tak wielu Polaków ciągle ma problemy z rozszerzeniem sobie możliwości o poznanie lasek z innych krajów niż Polska. * OK, mam przypuszczenie że może to być problem z (brakiem) języka obcego i ew. strach przed nieznanym.
  10. Swego czasu udzielałem się dość aktywnie na innym forum. Większość aktywnych forumowiczek to były laski, które wyjechały na emigrację i znalazły sobie tam faceta (dziwnym trafem jakoś zawsze to był lokales a nie np. Polak z emigracji). Gdy poznałem swoją Latynoskę i zamieszkaliśmy w Polsce, zgadnijcie kto najgłośniej krzyczał, że poszedłem na łatwiznę, że na pewno jest ze mną dla kasy itp. Po prostu jak Polka wychodzi za obcokrajowca to na pewno jest wielka miłość -taka przez duże M z serduszkami i szlaczkami. (no bo jak to tak sugerować, że wizja łatwiejszego życia ją skusiła). Gdy Polak znajduje sobie laskę zza granicy to na pewno nieudacznik, żadna go w Polsce nie chciała itp. Przerabiałem to już nie raz, nie dwa. Ból dupki rodaczek, że nagle kolo prowadza się ze znacznie młodszą (u mnie to 12 lat różnicy), znacznie ładniejszą (latynoskie kształty) i do tego taką, która sama pracuje i zarabia na siebie (a nie jest kulą u nogi jak by nasze rodaczki chciały to sprzedać) jest przeogromny. Wrzucę jeszcze link do fajnej wypowiedzi. Tutaj najpierw gość nagrał video właśnie o zaletach poszukiwania innych kobiet niż te z USA i Europy Zachodniej. Zrobił się niezły zamęt (no bo jak to tak, księżniczki olewać). Znana youtuberka zrobiła więc kolejny odcinek o tym. Zerknijcie na fragment zalinkowany (o 7m 58sek) jak jego własna dziewczyna fajnie gasi jedną z takich "zachodnich" lasek które są przekonane o swojej wyższości.
  11. Wydaje mi się że tu jest właśnie pies pogrzebany. Moim zdaniem jeśli nie traktujesz kontaktów z kobietami "naturalnie" -czyli czasami jakiś niewinny flirt, komplement od czasu do czasu w stronę laski do której nie masz żadnych planów, to niejako "rdzewiejesz". Porównam to do jazdy samochodem. Jak robisz prawko, to jesteś zestrachany, żeby pamiętać kto ma pierwszeństwo, uważać na znaki, nie dać się podpuścić egzaminatorowi (że każe Ci skręcić na zakazie itp). Potem jak już robisz sam X godzin za kółkiem to znaki obserwujesz mimochodem, lepiej czujesz auto (wiesz czego się spodziewać przy danej prędkości), mało tego czasami nawet mając pierwszeństwo, wolisz poczekać bo druga osoba odwala jakieś nieczytelne zagrania i nie jesteś pewien czy aby ona wie co robi. Teraz popatrz co się dzieje jeśli nagle 3-4 lata zupełnie nie prowadziłeś auta. Niby nawyki zostają, ale działanie jest mniej intuicyjne, a bardziej "pod presją" bo sytuacja na drodze może być niebezpieczna o stłuczkę łatwo. Wydaje mi się że z randkami jest podobnie. Gdy to jest Twoja 3-cia randka w tym tygodniu, to masz podejście że nie ta to kolejna. Gdy to jest Twoja 3-cia randka w ostatnich 3 latach, to masz świadomość że kolejną taką fajną to może spotkasz za rok. Zamiast luzu i "wyjebongo" koncentrujesz się bardziej na tym co mówisz, co ona mówi, analizujesz treść itp. Do tego jeszcze dochodzi dodatkowy czynnik jakim jest ogólne spaczenie rynku damsko-męskiego w PL. Tam gdzie normalnie starałyby się obie strony, to zaczyna to być układ petent starający się o rękę księżniczki. Obejrzałem kiedyś fajny podkast o randkach i czemu dana osoba ma "podobne" randki mimo spotykania różnych osób. W skrócie chodziło o to, że każdy z nas niejako "uzbraja się" w swoje najbardziej skuteczny (jego zdaniem) oręż. Dla jednego będzie to poczucie humoru, będzie starał się błyszczeć dowcipem sytuacyjnym, sarkazmem itp. Drugi podejdzie na poważnie, zaprezentuje się ze strony "profesjonalisty" co to i o fizyce kwantowej opowie i wiersze Szymborskiej zinterpretuje jak trzeba. Trzeci będzie miał podejście "fura, skóra i komóra" itp. Jak popatrzyłem w przeszłość na swoje randki to zauważyłem że coś w tym jest, że grałem tymi kartami które uważałem za najmocniejsze w mojej talii. Robimy to niejako podświadomie. Może warto przeanalizować to mocniej i niejako próbować wyjść ze swoich "kolein".
  12. To zazwyczaj działa pod jednym (acz istotnym warunkiem).....że @Casus Secundus nie rozpocznie nowego związku z jakąś inną (np. młodszą) kobietą, gdzie w perspektywie mogą się pojawić (nowe) dzieci. Wtedy może się zacząć walka o zasoby które normalnie mają "zagwarantowane" obecne dzieciaki, a w przypadku pojawienia się nowego potomka, nagle muszą się dzielić ew dziedziczonym majątkiem. Zazwyczaj spada wtedy także wielkość nakładów finansowych na "poprzednie" dzieciaki, bo nowa partnerka robi wszystko żeby kasa zostawała do jej dyspozycji i wspierała ich nowy narybek.
  13. Jak wspomniał @Obliteraror warto posłuchać tej rozmowy. Gość Zychowicza punktuje wiele błędów i "dróg na skróty" właściciela tej firmy. Począwszy od tego że sam był z zamożnej rodziny i przyzwyczajony był do "przytakiwania" (źle znosił krytykę - jako atak na siebie a nie jako wskazanie problemów), poprzez skrajne skupienie się na kosztach. W tym wywiadzie jest opisana scena jak batyskaf pozbywał się obciążenia żeby się wynurzyć. Każdy pewnie się spodziewa jakiejś zaawansowanej techniki, sterowników itp. Otóż pasażerowie przechodzili na jedną burtę, aby "przekrzywić" batyskaf z platformą, co zaś powodowało..... wyturlanie się rur "a'la" rusztowanie budowlane (bo takie są tanie) z tego "podestu" pod batyskafem. Po prostu technika iście z Czelabińska. Pełno tam takich historii. (np. ciągłe problemy z komunikacją ze statkiem bazą). Cud że to 18 razy zanurkowało i powróciło w całości.
  14. Brawo! Po pierwsze mamy "Skazanych na Shawshank" -film przez wielu (w tym przeze mnie) uznawany za najlepszy film ever. Długo na IMDB (gdy ten serwis był jeszcze bardziej wiarygodny) "Skazani" zamieniali się na miejscu 1 z Ojcem Chrzestnym. Oba filmy szły "łeb w łeb". Po drugie....mamy film "Forrest Gump" (który zgarnął oskary w tamtym roku). Tutaj swoją drogą ja fajnie widzę jak bardzo zmieniła się moja własna percepcja. Z gościa żyjącego w Matrixie, po tego dostrzegające pewien sens w Memie który wrzucam na końcu. Potem mamy... "Pulp Fiction", "Leon Zawodowiec", "Król Lew", "Speed", "Głupi i Głupszy", "Maska", "Urodzeni Mordercy", "Sprzedawcy" i można długo jeszcze wymieniać. Filmami które miały premierę w tym jednym roku można by "obskoczyć" obecnie pewnie ze 3-4 lata i widzowie by mówili, że mamy renesans kinematografii 😉
  15. To pytanie konkursowe dla tych co pamiętają dawne czasy. Najlepszy rok pod kątem ilości filmów (premiera w danym roku) które były arcydziełami/ odcisnęły się bardzo mocno w popkulturze lub kinematografii. Uściślę że chodzi o premiery w USA (stan polskiego kina już w 2-giej połowie lat 90-tych był słaby, od czasu do czasu z lekkim przebłyskiem). Moim zdaniem jeden rok mocno odstaje od innych. Ciekawy jestem czy ktoś będzie miał/zaproponuje lepszy rocznik.
  16. ... autor to co najwyżej skopiował czyjś tekst. Cytując słowa klasyka: "Wiecie więc, że ja was bawiłem śpiewem swym: Tylko dla zwykłej draki - w ogóle prawdy nie ma w tym... To zwykły kawał jest... Darujcie - to już ballady kres..."Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,kult,celina.html
  17. Teraz jeszcze zostało mi wyzwanie "pstryknąć zdjęcie jak siostra Libertyn kupuje tampony w Rossmannie" i sobie strzelę tatuaż z Kaczora Donalda "Detektyw Roku" 😉
  18. Tu nie ma żadnej dramy, od banalna historia jednego "kopiuj" "przetłumacz" "wklej". Internet jest mały jeśli poruszasz się w tej samej "bańce" algorytmów np na YouTube. Wtedy algorytm podrzuca Ci kolejne filmiki z tej samej tematyki. Obejrzysz jeden filmik z analizą ostatniego wypadku łodzi podwodnej i nagle masz 10 innych podobnych wyświetlonych do przejrzenia. Tak samo jest z tematyką szeroko rozumianego MGTOW. Jak oglądam Jokera (Better Bachalor), to YT podsunął mi także filmiki Sandmana 2. Na tym wrzuconym 3 dni temu natknąłem się na dziwnie "znajomy" tekst. Dla pewności sprawdziłem daty (co było wcześniej.....bo może nasz kolega jest taką gwiazdą że to ludzie na Tweeterze kopiują z naszego forum a nie odwrotnie 😉 (kto wie). Filmik Sandmana został wrzucony 3 dni temu i zawierał tweeta, który był wysłany 10 czerwca. Sprawdziłem jeszcze czy tweet to nie fałszywka (znalazłem profil autora) i przyznam że się obśmiałem czytając jego twórczość. Po prostu zaginiony brat bliźniak naszego kolegi 😉 Ponieważ już wcześniej uważałem że @RENGERS to takie forumowe wcielenie starego dobrego Porucznika Rżewskiego*, to pomyślałem że podzielę się tą wiedzą, bo młody narybek na forum może sobie trochę spaczyć percepcję jak się bajek naczyta. @SzatanK -to był sarkazm (z tym Wąskim)? wiesz, jestem trochę jak Sheldon z Big Bang Theory. Wolę się upewnić 😉 * dla tych co nie znają wrzucę klasyka: Rżewski wygrał na loterii. Zamówił kawior, szampana. Impreza na całego: damy, oficerowie piją, tańczą, spiewają. Zniesmaczony kornet pyta:- Panie poruczniku, nie szkoda panu pieniędzy? Przecież nic po takiej imprezie nie zostanie...- Zostanie, zostanie - mówi Rżewski. - Ot, na przykład - niedawno spotkałem i pokochałem pewną damę. Ona dała mi pieniądze. Za te pieniądze kupiłem los na loterii. I wygrałem. Piję i poznałem pewną damę. Kupię los... I tak w kółko, kornet, i tak w kółko!
  19. Cały czas twierdziłem że nasz kolega to taki powiatowy kasanowa (kiedyś na takich erotoman gawędziarz mówiono). Dzisiaj natknąłem się na dowód że chyba miałem rację. Zwróćcie uwagę jak dziwnie podobnie brzmi treść posta @RENGERS a poniższy tweet: oczywiście może być tak, ze nasz kolega jest tą osobą z Tweeta, wtedy chylę czoła:
  20. Najłatwiej (i najszybciej) jest samolotem. Możesz lecieć tanimi liniami Air Asia (ichni Ryanair). Inna opcja to podróż autobusem (jakieś 14 godz jazdy). Pociąg dojeżdża chyba tylko do Surat Thani -więc kawałek i tak byś musiał autobusem jechać. Samolot może być najszybszy i o dziwo równie tani. Jeśli masz kilka dni wolnych i chcesz sobie odpocząć, to z Phuket możesz sobie wykupić takie jednodniowe zorganizowane wycieczki. Są one dość tanie i nie musisz się wtedy martwić o logistykę (np. jak dojechać do portu na prom). Z tych ciekawszych to masz: Wyspa Jamesa Bonda (ta maczuga), przy okazji można zwidzieć te sąsiednie formacje i np. popływać kajakiem. Obok Phuket jest ta słynna plaża z filmu z DiCaprio, ale w sezonie zatłoczona tak, że Krupówki w Sylwestra wydają się puste niczym lotnisko w Radomiu. Jeśli Cię interesuje to są także miejsca gdzie są tory do pościągania się pojazdami buggy i np. ośrodek dla Gibonów. Można obserwować naszych "kuzynów". Super inteligentne zwierzaki. @zuckerfrei ile czasu przeznaczyłeś na cały wyjazd?
  21. Już dokładnie nie pamiętam co studiowała, ale (na tamtą chwilę) miała lepsze wykształcenie niż wspomniany kolega który oceniał ją "na oko". Dla tych którzy tutaj tak łatwo wydają wyroki, sugerowałbym oddzielenie oceny sprawców od oceny ofiary. Jeśli chodzi o sprawców, to tutaj chyba każdy się zgodzi, że jest jakaś dziwna korelacja miedzy poziomem melaniny, a skłonnością do przestępstwa. Tutaj chyba nie ma co dyskutować i przekonywać przekonanego. Inna kwestia gdy mówimy o ofierze. Na początku po ludzku warto współczuć (choćby tego co przeżywa teraz jej rodzina). Jasne, może w tym przypadku zachowała się nierozważnie, ale chciałem przypomnieć inny case, gdzie para z Polski po prostu była na plaży (po zmroku) i kobieta została zgwałcona na oczach męża (przez młodzieńców z permanentną opalenizną). Czy zamiast współczuć tragedii, niektórzy będą pisać, ze po co na plaże po zmroku szli? https://www.newsweek.pl/polska/spoleczenstwo/gwalt-w-rimini-polka-zgwalcona-w-rimini-wyrok-dla-sprawcow/7wxjgmx
  22. Nie będę się odnosił do głównego wątku -mam jedynie wrażenie że koledzy trochę za szybko ferują wyroki tutaj. Tak po prostu po ludzku trochę jednak głupio cieszyć się że ktoś "dostał nauczkę" i nie żyje. Odniosę się za to do tego co napisał @Messer a @$Szarak$ wypunktował. Chodzi mi o to jak łatwo się czasami można przejechać w ocenie "na oko". Ponad 20 lat temu (końcówka lat 90-tych) byłem na wyjeździe w Lizbonie. Wtedy w czasach jeszcze sprzed wejścia do EU taka podróż to było coś rzadkiego. Wraz z dwoma kolagami zwiedziliśmy po pracy lokalne bary, streaptease i natrafiliśmy na tamtejszy "pigalak". Tam 80% lasek to były Mulatki i Murzynki. dla nas wtedy to 100% egzotyka. Groszem nie smierdzieliśmy (a i chęci nie było*) więc robiliśmy sobie rundkę dookoła trzech ulic. Zauważyliśmy że co robimy rundkę to laski się zmieniają, bo jedne wracają z roboty a inne odjeżdżają. Więc zrobiliśmy kolejną rundkę i tak jakoś zeszło na ocenę pracujących lasek. kumpel wtedy wyskoczył z tekstem niczym @Messer, patrzcie na tą tutaj. Zdziwiłbym się gdyby miała jakieś wykształcenie (w domyśle coś ponad szkołę średnią). Przyjęliśmy zakład i podeszliśmy do dziewczyny zagadać. Od słowa do słowa, laska pyta skąd jesteśmy....my na to że z Polski. Ona zaś zaczęła opowiadać, że słyszała o naszym ruchu Solidarność w latach 80-tych. Że uczyła się na studiach o zmianach które zaszły w Europie Wschodniej, pytała czy prezydentem nadal jest Wałęsa. Mina gościa bezcenna. Zbierał koparę z podłogi dobre 15 min. * kwestie "fitosanitarne"
  23. @BumTrarara no właśnie ten przykład podsumowuje sytuację. Ponieważ żadna z topowych marek nie prezentuje typowego "Janusza" z brzuchem piwnym, to trzeba szukać naprawdę głęboko i przywoływać przykład marki.... która szyje dla dużych facetów. Wystarczy zerknąć co się pojawia po wpisaniu tej marki w Googla: Zaznaczyłem kluczowe informacje. Jeśli szyją dla kogoś w rozmiarze 9XL, to chyba dość dobrze to definiuje ich grupę docelową. Wrzucę jeszcze tabelę rozmiarów ze strony Dressmann-a jako ciekawostkę. Obstawiam bowiem, że tylko JEDEN (ew moze także ten Czarnoskóry) łapie się w ich widełkach rozmiarowych:
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.