Skocz do zawartości

deleteduser63

Użytkownik
  • Postów

    21
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia deleteduser63

Kot

Kot (1/23)

3

Reputacja

  1. Zbliża się drugi tydzień. Dalej chodzę poddenerwowany, ale to już raczej z wyniku tej innej sytuacji. Nie paliłem, ochota jest, bo dziwnie się tak lekko oddycha, czegoś brakuje, kontroluję to, przy takim zjeździe wątpię czy będzie mi się chciało wracać, chcę to przetrwać do min. miesiąca, a później powinienem wiedzieć, że jak zapalę to mogę się w to wkopać ponownie, kolejny raz takiej męki jak teraz nie będę przeżywał by rzucić, więc jak się wkopię znowu to albo na dobre, albo się nie wkopię w ogóle wiedząc o konsekwencjach.
  2. Właśnie dziś też słuchałem audycji na podobny temat (obrażanie się), który tu zacząłem, ale akurat zauważyłem film dopiero po napisaniu posta. Dzięki, materiały się bardzo przydadzą, muszę zacząć nadrabiać.. samopoczucie mi się poprawiło względem tego co pisałem rano, mam nadzieję, że nawet za kilka dni jak już złapię trochę luzu to uznam, że przesadzam jak to przeczytam jeszcze raz.
  3. Desperacja? Jak się znasz już jakiś czas to wydaje się to prostsze niż zapoznawać się i cały proces klepać od początku z bliżej nieznajomą, tym bardziej jak mało dziewczyn się poznaje i nie ma wprawy. Nie wiem czy jest inne wytłumaczenie na to ?
  4. Czyli nawet na plus dla mnie, że mnie teraz olewa, bo i tak by z tego nic nie wyszło i po prostu też ją zlewać. Ciesze się, że są jakieś odpowiedzi, że mogłem to wam opisać. Macie nawet rację. Byle teraz tylko zmazać sobie ten obraz o niej który sobie wyrobiłem... to będzie najcięższe. Mogłem w to się nie pchać w ogóle, ale taka monotonia to się próbuje byle co i masz, się wkopałem. A od początku czułem opory, że praca to zły pomysł, ale ku**a nie, no fajna dziewczyna i nawet mi pasuje, mamy wspólne zainteresowania (w pracy ciężko nie mieć..), to spróbuję,. Nie wiem w sumie tylko co dalej z tym robić, audycji zacząłem słuchać odkąd się zarejestrowałem, czyli nie tak dawno temu, przeczytałem książkę. Rady są dobre, ale to wiedza, którą z takim podejściem ciężko mi wykorzystać w praktyce, bo nie mam okazji, okazja ucieka zanim jestem w stanie z tej wiedzy skorzystać (bo jak w wypadku niektórych, nie wygląd mi to uniemożliwia, ale właśnie to, że łatwo wpadam w jakieś paranoje) - oduczenie się być romantykiem i tego, że się zakochuje "żyli długo i szczęśliwie" to by było kluczowe, ale nie wiem jak się do tego porządnie zabrać. Tu jest problem, że przesadzam, poddaje się łatwo, a rada "zlej to" nie jest zachęcająca do walki, tylko właśnie do poddania. Ten biegun też powinien działać, gdy się czegoś chce, a nie wyłączać się nie? Czy faktycznie mieć wywalone jajca to lekarstwo na wszystko? Chcę wyjść z tego matrixa... a kończę na forum wyrzucając żale.
  5. Hej, kolejny raz muszę opisać swój śmietnik w głowie. Problem przedstawię na początku, postaram się skojarzyć fakty w drugiej połowie. Pracuję w jednym zespole z koleżanką i kolega. O ile z rok było to normalne, tak od pewnego czasu jest inaczej. Z tym kolegą często wychodziłem po pracy, więc na koleżankę nie zwracaliśmy aż tak uwagi, kolega miał dziewczynę, koleżanka chłopaka. Chłopak ją rzucił, o czym dowiedziałem się niedawno, a tymczasem już z nią często gadałem po pracy, w pracy również poprawiliśmy kontakt. Cały czas myślałem że miała chłopaka więc maks koleżeństwo, uszanuje to że dziewczyna jest w związku, inna sprawa, w pracy to nic dobrego. No i już myślałem, że się dobrze z nią dogaduje, jest przyjemniej, ale sam nie wiem, nie potrafię wykonać kolejnego kroku, mam opory. Ale już zacząłem sobie wyobrażać coś więcej jak wygadała się, że chłopak ją rzucił. Teraz wychodzi, że tamten kolega też zerwał i się zaczął interesować mocniej tą koleżanką, ciągle słyszę jak mówi do niej słodkie słówka ("piękna", "kotku", jakieś zdrobnienia itp. dodam, że mi to ciężko w ogóle przechodzi przez gardło), ona woli siedzieć z nim, do mnie przestała pisać po południu, a było to na porządku dziennym, zaczęła przyjeżdżać do pracy w podobnych godzinach co on. Słówka bo słówka, to było już nawet jak obaj byli w swoich związkach, może tego aż tak nie zauważyłem, ona to zlewała, ale jak słyszę to 20 razy dziennie i mnie zaczęło denerwować to podejrzewam, że w końcu ona się przyzwyczai, że to jednak miłe. Niby nic nie było, ale już mój pojebany sposób myślenia liczył na coś więcej, że było blisko, mógłbym może mieć dziewczynę, ogarnąć się trochę na tym polu w końcu, gdybym podszedł bardziej bezpośrednio do tego wcześniej, pewnie kolega by do niej nie startował (mówił, że ona nie jest w jego typie) i ja teraz poddaje się, zależało mi na tym, ale takiej ceny która nakłada konkurencja w stylu kolegi już nie jestem w stanie zapłacić, myślałem, że się uda powoli, a tu surprise. On ma dużo większe doświadczenie w związkach, wiele lepiej zarabia, ma lepiej gadane, więc na tym polu nie mam szans, o ile nie okaże się, że faktycznie woli inną i oleje ją. Siedzę z boku wkurzony i udaje, że nie widzę, ale mam problem, że analizuję i myślę za dużo - sami zobaczcie ile tu wypocin mogłem napisać na ten temat, a większość to tak naprawdę moje domysły i dopowiadanie sobie gorszych scenariuszy. Albo ja, albo nie chcę was znać. Ciężko mi myśleć teraz o innych dziewczynach, zawsze myślami wracam do tej tu, bo ma wiele cech, które mi się podobają, ale chcę wierzyć, że to tylko zauroczenie, a tamtą z koncertu olałem dlatego, bo już ta mi chodziła po głowie. Strasznie chore podejście? Straciłem głowę przez odrzucenie i teraz to jest żałosne i gówniane uczucie. Jak przysięgałem rzucam palenie, ale mam wiele dziwnych objawów psychicznych odstawienia, tak jak gdyby nagle wszystko ze mnie wylazło, co siedziało pewnie od dawna, albo jest teraz spotęgowane, dlatego piszę póki jeszcze jestem w stanie to mocno odczuwać i przemyśleć. Opisałem problem na razie lekarzowi rodzinnemu i dostałem skierowanie do psychiatry i psychologa, ale mówił żeby poczekać jeszcze tydzień. Raczej nawet po tym tygodniu już wiem, że nie zostawię tego tak, bo coś we mnie siedzi, a ostatni temat brata @igor_1996 i komentarze od nim jasno dają znak, że internet nie pomaga. W młodości była jedna dziewczyna, taka szkolna miss, dusza towarzystwa, w końcu to zakończyła, bo znalazła innego, tu pojawił się mój problem pierwszy raz, tak myślę. Byłem co prawda mocno niedojrzały. Miałem przez to sporo problemów później zaczynając od tego, że jej nowy był bardzo cięty na mnie, ta dziewczyna też nagadała wszystkim innym jaki to ja jestem przegryw, same głupoty, ale od tamtej pory stałem się takim "nice guy", żeby spróbować udowodnić, że to oni są ci "źli", niska samoocena, zacząłem mniej wychodzić. Każda kolejna próba kontaktu z dziewczynami kończy się źle dla mnie. Łatwa dziewczyna mnie nie zainteresuje, bo to szybko minie, a mam kurwa w głowie zakodowane, że jak już chyba znajdę to połówkę. Nie potrafię mieć koleżanek (może są 3 wyjątki), jak znajomość trwa dłużej łatwo się angażuje. Jakiś potencjał gdzieś też tam raczej siedzi, co potwierdza że na koncercie udało się podejść do dziewczyny totalnie bezpośrednio i nie przejąć się żeby było to coś więcej, ale wtedy już to tu opisane trwało.
  6. Poza ostrym zjazdem po odstawieniu nie miałem już od ostatniego wpisu ochoty zapalić. Jak to wygląda? W pracy siedziałem cały tydzień, a praktycznie nie odezwałem się słowem do nikogo, nie chciało mi ani się pomagać, ani w ogóle gadać z nikim innym niż z kierownikiem, mam swoje zajęcia. Pracę wykonuje normalnie, w sumie to na tym się tylko skupiałem, bo wszystko inne mnie wyprowadzało z równowagi. Kij do dupy mi wszedł, bo żarty i śmiechy kolegów z zespołu mnie zaczęły irytować, nawet koleżanka, na której biadolenie myślałem, że się uodporniłem tak mi po uszach daje, że myślałem, że wyjdę z biura (ale nie na fajkę). Po pracy wracam i idę spać, nie mam energii na nic. Nawet odpisywać na fejsie mi się nie chce (o dziwo tu na forum mam jakoś większe chęci to opisywać). Jestem ciągle wkurzony i boli mnie łeb, czuje smutek jak na pogrzebie, aż się chce płakać momentami. Apetyt się nie poprawił, ale np. głód odczuwam bardziej. Nie wiem czy to efekt uboczny odstawienia, ale nie mam energii na nic, po pracy nawet z psem nie chce mi się wychodzić, idę spać bo mnie to aż męczy, jakbym miał doła, najchętniej bym się zaszył w domu. Gdybym wiedział, że odblokuje się jakaś moja ukryta nerwica albo depresja (bo tak chyba patrząc z boku właśnie się zachowuje) to bym nie zdecydował się tego rzucać. Albo nie tak gwałtownie, bo taka inicjatywa wyszła w jeden wieczór. Ja chyba serio potrzebuję jakiegoś psychologa.
  7. Mam komputer i laptopa, a używam tylko komputera, laptop jedynie na wyjazdy i prezentacje, a tego jest tak mało, że nie czuję potrzeby kupna lepszego. Jak wyżej laptop się czasem przydaje jak się coś skopie, no i jak miałem badania to dostałem na płytce, a w kompie już nie mam stacji dvd. Na studiach miałem tylko laptopa i nie powiem, bo to ograniczenie wydajności np. zintergrowaną kartą graficzną jest motywujące do odstawienia gierek ("i tak nie zagrasz na tym złomie"). Komputer mam, bym powiedział taka niemal górna półka z zeszłego roku i też na nim nie gram prawie w ogóle, a taki początkowo był zamysł kupna, jednak widząc przy pracy przy większych projektach czekać krócej niż na tamtym laptopie to aż przyjemnie się robi. Czy Linux czy Windows nie ma znaczenia. Różnice są teraz tak małe, że na każdy system masz prawie te same narzędzia. na tym i na tym popracujesz, na obu mam Windows, bo Linux mi po prostu nie jest potrzebny przy tym co robię, przez dłuższy czas miałem go na laptopie, tylko ze względu, że nie miałem wcześniej SSD i po prostu działał płynniej, ale to nie robi różnicy takiej jak sporo osób w necie zachwala, że jak programowanie to tylko Linux, a nawet bym powiedział, że nie raz tracisz czas na coś co pozornie powinno działać od razu, a nie działa. Chyba, że celujesz w coś co głównie się opiera na linuxach (programowanie akurat mało, ale security, administracja już często). Jak faktycznie chcesz tego laptopa do programowania, to bierz poleasingowy, dodatkowy monitor będzie też przydatny. Są to zazwyczaj sprzęty wyrzucane z korporacji za grosze i często lepiej wykonane niż to co nowe w sklepach. Taki thinkpad jak oferuje @gryczany powinien wstępnie ci w zupełności wystarczyć do programowania.
  8. To czy zadania są trudniejsze czy łatwiejsze to mnie nie boli, było nie raz nie dwa, że dostawałem pierdoły i zadania na solidne 2 miesiące myślenia i dogadywania. I te i takie też dostają osoby z 10 letnim stażem, nigdy nie miałem sytuacji, żebym się nie wyrabiał albo coś mi sprawiało niemożliwą trudność, rozwijam się, jest to ok, że mogę się sprawdzić i może faktycznie teraz to co kiedyś by mi zajęło mniej czasu, ale nie oznacza to, że zaoszczędzony czas siedzę na dupie, tylko robię kolejne rzeczy. Dorabiałem na akord w młodości i znam sprawę od tej strony, że im więcej robię to jest to nagradzane odpowiednio, ale tutaj myślą odwrotnie. Są też osoby, które znają dokładnie ten sposób myślenia i potrafią przesiedzieć ten zaoszczędzony czas, ale może to mi za wysoko wyskoczyły ambicje - i zrozumiałem czy warto pracować dla marzeń.
  9. Dlaczego? Że nie podoba mi się, że taki "awans" to tylko dodatkowe obowiązki? Panie tynkarz, ale jak zrobisz nam jeszcze hydraulikę i elektrykę, to przybijemy piątkę.
  10. Wkurwia mnie to, że mam w pracy lojalkę którą podpisałem niedługo przed końcem mojej umowy, bo miałem zapewniane przedłużenie bezterminowo na parę miesięcy wcześniej. Wszyscy podobni stażem umowę przedłużali jeszcze tak do miesiąca przede mną, dostali normalnie podwyżki. To sami obiecali mi. Czuje się wyruchany, bo ja podwyżki nie dostałem, mimo zapewnień. Na niedługo przed końcem mojej umowy wkopałem się w kursy, które opłaciła firma. Skoro byłem zapewniany, że zostanę i dostanę podwyżkę jak człowiek, co może pójść nie tak, tym bardziej miałem motywacje iść na te kursy. Potrzebuję zwiększać kompetencje, to się może przydać nawet później w CV przy zmianie pracy, a nie planuję przecież teraz zmieniać. Później okazało się na tydzień przed końcem umowy, że klient się wycofał i będą cięcia, okazuje się, że łatwy wybór pada na mnie, bo mi się właśnie kończy umowa w tym tygodniu. Gdyby nie to, że byłem na kursach i robię bez zarzutów, koledzy jak i kierownik, którzy się wstawili jak był odsiew, prawdopodobnie nie musieli by się nade mną zastanawiać, końcowo - będzie umowa bezterminowa jednak. Ale bez podwyżki... Więc jestem w dupie, pracy w 2 dni nie znajdę, tu mi się dobrze pracuje i mam jednak spoko znajomych, kasa nie jest zła, ale o podwyżkę się dopytam za jakiś czas, skoro inni dostali, to czemu ja nie? Oddawać za karę za szkolenia mi się nie uśmiecha, bo teraz patrząc na to to pewnie bym przeżył bez nich, gdyby miał wyjść z tego taki wałek, a wiedziałem, że lojalka będzie i tak. Wyszło, że koszt szkoleń opłacam nie tylko lojalką, a dodatkowo brakiem podwyżki. Po 2 miesiącach znowu ruszyło się, nowy klient, ale żeby to była dłuższa współpraca wymagania z góry są narzucane bardzo duże teraz. Podwyżki drugi miesiąc nie ma mimo przypominania. Własnie dlatego wybieram się na urlop, bo samo myślenie o tym, że mam robić ciężej za tyle samo mnie już wykańcza, wiedząc, że wszyscy zadowoleni robią nie mniej, nie więcej niż ja, a dostają lepszą kasę, którą też miałem obiecywaną. Jak po tym urlopie nic się nie zmieni, to wiem, że z dniem końca lojalki uciekam stąd w podskokach, choćby mieli tą podwyżkę dać za parę miesięcy, przemęczę się ten rok, choćby pomocą psychologa albo w końcu wygarnę komu trzeba, nawet to by była jakaś ulga. Dupa mnie piecze o wyższe zarobki kolegów można powiedzieć, ale szefy oczekują więcej za mniej.
  11. Jeśli obustronnie to raczej pierwsze co będą podejrzewać to kręgosłup, a nie serce. Poproś o skierowanie na RTG żeber w rzucie/klatki piersiowej, najbardziej cię to uspokoi, żeby nie panikować czy to od razu rak i zająć się szukaniem problemu gdzieś indziej. Wizyta np. u gastrologa im szybciej umówisz po tym jak zrobisz odsiew tego co najszybsze tym lepiej, bo terminy są tragiczne, a dobrze by było się wybrać, bo tak naprawdę obwód klatki piersiowej to sporo różnych możliwości. Morfologia dużo powie i też odsieje sporo przypuszczeń lekarzom, USG nerek/trzustki tez powinno uspokoić i jest szybkie. RTG (ale tylko ze skierowaniem), USG i morfologię, OB zrobisz wszystkie nawet w ten sam dzień. Obserwuj objawy, kiedy się nasilają - jak jest przy ruchu, jak jest przy głębokim wdechu, po zjedzeniu czegoś ciężkostrawnego/ostrego, gorzkiej herbacie/kawie, po słodkim - może się przydać przy późniejszych wizytach by podawać jak najwięcej szczegółów. I byle nie szukaj objawów w necie, bo jak wiadomo końcowo zawsze masz raka i ci nawymyślają 100 różnych chorób i będziesz porównywał objawy do czegoś co w rzeczywistości nie jest tym co znalazłeś, tylko cię zmyli, zostaw to specjalistom. I jak ze stresem? Po sobie wiem, że można mieć różne objawy nerwowe i niczym hipochondryk na siłę szukać problemu gdzieś indziej. Sam paląc też różne objawy zrzucałem na fajki, m.in. dlatego (ale nie jest to mój główny powód) zdecydowałem się rzucić. Idź do lekarza, nawet oni nie diagnozują online, a co dopiero inni ludzie bez ich wiedzy.
  12. Drugi dzień już prościej, dużo mniej napadów chęci zapalenia, najgorzej jest mi się przestawić z myślenia, że jednak efajka nie jest aż tak szkodliwa, więc można by zrobić sobie przerwę na wyjście, ale jednak nikotyna to nikotyna i jeszcze nie wtopiłem. Najlepszą motywacją jest dla mnie myśleć o fakcie, że są osoby które zrezygnowały z tego z dnia na dzień, więc wierzę że też mi się uda. Im mniej czynników tym lepiej. A dużo rzeczy się kojarzy z wyjściem na fajkę, czy to spacer z psem, czy czekanie na tramwaj. Dziś akurat nikt mnie nie zdenerwował, najbardziej chodziło po głowie jak dostałem spore zadanie w robocie, a zawsze przed rozpoczęciem szedłem się przewietrzyć. Następne zwierzenia dam po jakimś czasie, bo nie ma sensu tu robić dziennika ?
  13. Rzucam palenie Pierwsze 24h bez nikotyny za mną. Liczę, że do końca tego tygodnia będzie już jasne, czy się wyrwę. Nie odczuwam jeszcze skutków odstawienia. Paliłem 9 lat, ostatnie 3 lata epapieros, zmniejszając dawkę nikotyny. Zapisuje sobie w telefonie kiedy i w jakich przypadkach myślę o paleniu. Póki co rano trochę szok, zamiast zapalić szybka kawa na pobudkę, w drodze na tramwaj wyjątkowo nie wyciągnąłem fajki, mimo, że miałem ją jak zawsze obok portfela z biletem. Najbardziej ciągnęło w pracy na przerwach i jak współpracownicy mnie lekko dziś zdenerwowali... akurat dziś, ale ok, wszystko pod kontrolą, rzadko się to zdarza, więc nie powinno być ważnym czynnikiem wywołującym chęć palenia. Mam też spotkanie z zarządem w tym tygodniu, po ostatnim sporo nerwów, myślałem, że będę chodził po suficie, więc mam nadzieję, że to będzie najważniejszy test.
  14. Tańce z ciotkami i innymi dziewczynami to na weselu standard przecież, chyba, że ktoś nie pozwoli i jest frustratem, ale moment łatwo wyczuć (partner poszedł do WC, pogadać/pić z kimś, tańczy już z kimś innym). Nawet jak idziesz z kimś raczej nie będziesz siedział tylko z partnerką, a najlepiej znajdź tam towarzystwo i się dołącz, niech oni cię oprowadzą po gościach jak ich lepiej znają. Wyczekaj, początki są sztywne - pij (byle utrzymać pion), jedz, podbijaj z kieliszkiem na jednego do różnych grupek (zazwyczaj się robią, bliżej sobie znajomi, wiekowe) - aż zwinie się kamerzysta (ok. 2 rano) i sam wal na parkiet, nie ma dowodu na to, że coś odwaliłeś w formie późniejszego nagrania. Nawet jak nie umiesz tańczyć, zazwyczaj o tej porze już nikogo nie obchodzi co kto odwala, większość gości wstawiona, zapamiętają dobre towarzystwo z początku (póki trzeźwi) jak dobrze zaczniesz to później sami będą cię wołać do zabawy. Jak cię wciągną do zabaw, na oczepinach każdy robi z siebie głupka, o to chodzi, nie przejmujesz się, że jesteś jakiś wyjątkowy. Im wcześniej pokażesz, że wiesz po co przyszedłeś, jakieś potknięcia to jest o czym gadać, obracasz to w żart i bawisz się dalej. Nie rozumiem, że z takim uprzedzeniem do wesel w ogóle się tam wybierasz, bo po co tam iść i nie skorzystać z zabawy, nie ty się żenisz, nie jesteś tam w centrum uwagi, większości osób i tak nie znasz, niech gadają co chcą.
  15. Jeśli umie mnożyć może rozpisz mu to krok po kroku, że to nic innego niż wielokrotne powtarzanie mnożenia przez tą samą cyfrę. Nie wiem jak jest teraz w szkołach, ale podejrzewam, że dalej się używa metody "pod kreską". Rozpisz mu to krok po kroku 3^3 __3 _*3 ___ 3^2 =_9 *3 ___3^3 =27 Może w takim stylu, widząc kolejne działania z boku jakoś mu się to utrwali.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.