Skocz do zawartości

Maho

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Maho

  1. Dla ścisości, nie mam jeszcze żadnych dowodów, to tylko niewinne, bądź nie wejście na pocztę, być może jakiś miss click przy przeglądaniu strony, ale po zeszłorocznych doświadczeniach wolę się upewnić, szczególnie że rozmawailismy o tym wspólnie i jasno ustalliśmy - żadnych więcej numerów, z obu ston, bo sam swoje wywinąłem. Osobiście uważam że dobrze zrobiłem, nawet jak się przejadę, ze swojej strony spróbowałem, dałem szansę, zawsze będę mógł spojrzeć dziecią w twarz bez skrępowania i wstydu, ale drugi raz nie wybaczę i nie spróbuję to wiem, bo straciłbym szacunek do Siebie. Moja decyzja o próbie naprawienia tego była powodowana czynnikami które u Ciebie nie występują, a mianowicie: - sam pierwszy wywinąłem numer i żona się o tym dowiedziała - dzieci, i chęć wychowywania ich normalnie w pełnej rodzinie W Twoim przypadku jednak nie widzę żadych okoliczności łagodzących. Co więcej, jak jej wybaczysz nie będzie Cię szanowała i uzna za frajera z którym może zrobić wszystko, odczeka trochę uśpi Twoją czujność i znowy zrobi to samo. One już tak mają niestety.
  2. To i ja coś od Siebie dorzucę. Rok temu przyłapałem żonę, z którą jestem 15 lat z czego 12 po ślubie, mamy 2kę dzieci... Znalazłem przez przypadek w jej telefonie maila gdzie też z typem per 'kochanie' pisała. Awantura, depresja, postanowiłem walczyć o związek, rok terapii mojej 6 miesięcy jej. Zaczyna się wszytko układać... 2 dni temu po tym jak zaufałem i nie sprawdzałem jej przez długi czas znajduję w historii przeglądarki wejścia na pocztę w interii (gdzie ma konto na wp), ... Nie muszę dodawać co mam w głowie. + Taki że mam plan na siebie od momentu kiedy udało mi się ogarnąć, odkładam kasę tak żeby nie wiedziała, w robocie skupiłem się na rozwoju i awansie, ćwiczę 4/5 razy w tygodniu, udało mi się osiągnąć pewien spokój, i jasno wytyczyłem sobie plan działania na najbliższe lata. W tym tygodniu instaluję keyloggera u niej na telefonie, następne 6 miesięcy zbieram dowody, jeżeli moje przypuszczenia się potwierdzą i pozbieram dostatecznie dużo materiału, położę jej papiery rozwodowe z oreczeniem o winie. Do tego czasu gram i obserwuję, bo ona cały czas powtarza że mnie kocha i 'o nas' walczyć chce. Zabawny fakt: gdy opisałem swoją historię tu na forum, głosy były różne, ale kilku braci z większym stażem przepowiedziało mi taki rozwój wypdków. Pomyślałem że może nie mają racji i ona jest inna, no i w zasadzie chciałem się przekonać na swojej skórze czy uda mi się uratować małżeństwo, na chwilę obecną dowodów jeszcze nie mam ale opanował mnie przedziwny spokój, wiem że sobie poradzę mimo wszystko, bez względu co się stanie. Reasumując - jak ktoś kogoś tytułuje per 'kochanie' to nie jest to jedynie znajomość internetowa. No bo zastanów się, czy ty do laski poznanej w necie byś taki pisał? Trzymam kciuki za Ciebie, będzie bolało, to na bank ale jesteś ponad to i dasz radę.
  3. Maho

    W co aktualnie gracie?

    R6 Siege na PC - bo na nic innego nie mam czasu
  4. Wiatm wszystkich, Czy jest ktoś na forum kto praktykuje tę metodę od dłuższego czasu? Sam zainteresowałem się tym jakiś miesiąc temu, od około 2 tygodni w zasadzie codziennie praktykuję metody oddechowe + zimny prysznic każdego ranka. Jak do tej pory zauważyłem że odporność na zimno jakoś drastycznie nie skoczyła ale zdecydowanie sam zimny prysznic nie sprawia mi już takiego dyskomfortu jak na samym początku, w drugim tygodniu jest to już 1.30 sekund i łapię się na tym że zaraz po przebudzeniu myślę tylko o prusznicu. Dodatkowo samo praktykowanie oddychania pomaga się wyciszyć i naładować na conajmniej kilka godzin. Z innych rzeczy, zazuważyłem również że codzienne stosowanie obu pomaga mi nie odpuszczać i realizować założony dzienny cen, czy to w pracy czy w życiu osobistym, konsekwencja w dążeniu i wykonywaniu określonych zadań stała się jakby łatwiejsza.
  5. Jest to spory wydatek to prawda, ale jeżeli jesteś świadomy że coś jest nie tak, to według mnie jest to siano bardzo dobrze spożytkowane. Problemy psychiczne to jak choroba, która toczy Cię nie fizycznie ale mentalnie, nie leczona może się pogłębić, ewentualnie lekko osłabić objawy jeżeli znajdziesz coś co powoli Ci się z nią doraźnie uporać, ale nigdy jej sam nie wyleczysz. Sam chodziłem na terapię przeszło pół roku i zmieniło mnie to bardzo, poprawiło jakość mojego życia i moich bliskich. I wiem że jeżeli jeszcze kiedykolwiek poczuję potrzebę to na 100% znowu pójdę na terapię.
  6. Beka, czyli to że jest więcej takich jak ty jest dla Ciebie pocieszeniem? Tłumaczysz się jak moja 10 letnia córka - bo Agatka też dostała 3... Określenie 'Mentalne dziecko' pasuje do Ciebie idealnie. Koledzy ładnie napisali że masz osobowość narcystyczną, dodatkowo słabo u Ciebie z empatią . Nawet nie potrafisz Sobie wyobrazić co czuła Twoja żona gdy ją zostawiłeś z dzieciakiem i zmyłeś się do innej... Widzisz, wielu z nas w tym ja też byli poddani przymusowej abstynencji sexualnej po porodzie, wiem jakie to jest frustrujące bo sam nie zaznałem sexu przez jakieś 5 miesięcy, z tym że ja zamiast uciekać do innej porozmawiałem z żoną, trochę czasu mineło i było lepiej z miesiąca na miesiąc. Oświecę Cię, nigdy już nie wrócisz do żony - to co zrobiłeś dyskfalifikuje Cię w jej oczach zupełnie, uwierz mi nie pozostało w niej nic, jesteś jej obojętny, jak przechodzień na ulicy, dlatego całe wasze rozstanie przebiegło tak spokojnie. Nie oceniam Cię, ale poważnie zastanów się nad terapią bo bez tego jakość Twojego życia się nie polepszy.
  7. Zrobiłem to co Ty, cipa mi w gowie przewróciła, inna cipa. Z własnej perespektywy powiem że kobieta nigdy nie zapomina, co gorsza, one to w sobie noszą i raz na jakiś czas rozdrapują, tak by je jątrzyło od środka, po jakimś czasie się tym żywią, to co kiedyś było uczuciem na + zmienia się w - i czerpią z tego siłę. Tak jak pisali chłopaki - ona zrobi wszytko byś cierpiał, bo w jej mniemaniu zasługujesz na to, a to że dziecko przy tym ucierpi to tylko efekt uboczny z którym się nie liczą. Być może przyjdzie chwila w której się opamięta, ale nienawiść i żal kobiety jest iście przerażający i destrukcyjny. Trzymam kciuki za Ciebie i syna. Sam mam syna w podobnym wieku i czytając to co napisałeś widzę go przed Sobą, pamiętam jak moja podobną akcję mi zrobiła - jazdę przy nim, wyzwiska i liść, młody wziął mnie za rękę zaprowadził do salonu położył się ze mną na kanapie i powiedział: "Tata będę spał z Tobą żeby Ci smutno nie było" - serce mi pękło wtedy, dosłownie.
  8. Zgodzę się, daltego nie zrezygnowałem, ograniczyłem, jeden weekend wieczorem na browca z kumplami a inny wieczór gierki z innymi, ale wszytko w granicach rozsądku już, bez przesady.
  9. Są i tacy, sam kilku znam. Dla nich jest to cel i pasja tak jak dla innych sport czy gra na instrumencie, swoiste hobby mniemam. Ale ile ludzi tyle zamiłowań i historii
  10. Właśnie po to terapia kolego, by moja głowa takimi pieroładmi się nie zajomwała jak możliwość zdrady. Bo po co? Jak będzie miała ochotę to to zrobi, ja również. Za krótkie życie by o tym myśleć, to jest tak jak z zazdrością o byłych, pewnych rzeczy się nie zmieni i tyle. Nie do końća się zgodzę, a treść mi nie przeszkadza. Nie bronię jej w żadnym wypadku, tylko trochę rozumiem. To tak jak z moją pierwszą panną, całowała się z byłym to było za gówniarza, jakieś 17 lat, przyznała się ot nic wielkiego wybaczyłem, z tym że jak później nadarzyła się okazja to też ją zdradziłem i to bez jakiegokolwiek wyrzutu sumienia bo przecież ona zrobiła to pierwsza. Taka racjonalizacja na potrzebę chwil. Czy uszczęśliwiłem? Niekoniecznie, bardziej osiadłem na laurach, nie miałem konieczności zaliczania/zdobywania kolejnych panienek, zgnuśniałem bo miałem pod nosem wszytko, ot takie to proste, przyjąłem wszystko za pewnik, nie interesowałem się żona i jej potrzebami a to w konsekwencji doprowadziło do tego co się stało. To jest wypadkowa pewnych elementów które na tą całość się złożyły, dlatego wiem że nie jestem w całej tej sytuacji bez winy i nie mam z tym problemu.
  11. Tru dat, słowo prawdziwe. Zgadzam się, nie ma co nikogo innego uszczęśliwiać oprócz siebie. Amen
  12. W moim przypadku baedziej chciała się odegrać i oboje ustaliliśmy że żadnych więcej numerów nie zniesiemy. Co będzie dalej zobaczymy. Zgadzam się że każdy taki przypadek jest inny i nie można wszystkich wrzucać do jednego wora ani generalizować, Prawda jeste jednak taka i ja to widzę że bardzo dużo informacji zawartych na forum ma odniesienie do życia codziennego. Powoli się o tym przekonuję że dla przykładu olewanie i chłodne traktowanie sprawdza się bardzo, również co do sexu lekki zlew i traktowanie przedmiotowe działa bardzo dobrze. W tym wszystkim wychodzi na to zawsze trzeba na chłodno analizować i nie pozwalać emocją wypływać. Dla mnie to bardzo dobrze się to sprawdza na chwilę obecną.
  13. Tutaj wiem że jestem ojcem obojga dzieciaków, jestem na 100% pewien, Wiem że to nie dowód odnośnie różnicy ale akurat ta kwestia nie spędza mi snu z powiek więc nie będę dalej tego podnosił. 1. Oczywiście że rozumiem iż jest ona taka jak inne kobiety - dała mi to odczuć, i wiem że jeżeli dojdzie do wojny będzie działała tak samo 2. Zgadzam się, nie ma między nami zaufania, ale jest też chęć odbudowy związku z obu stron, a czy zaufanie mozna odzyskać? Ja myślę że nigdy do takiego samego poziomu ale czściowo tak. Nie odczuwam żadnego klepania po plecach, a raczej uważam że jest to suma innych doświadczeń, mam swoje lata i wiem że nic w życiu nie jest czarno-białe, każdy ma je inne, a mój stan umysłu jest o wiele lepszy niż powiedzmy z 6 miesięcy temu. Szykuję się uwierz mi, właśnie po to by nie być zaskoczonym ponownie, i nie żyję złudzeniami ale raczej staram się twardo stąpać po ziemi, nie tracąc jednak nadziei na to że mogę to wszystko poskładać do kupy, i że może być jeszcze dobrze. Nie tak samo, bo tak już nie będzie, inaczej ale nie znaczy gorzej. I odpowiadając na Twoje pytanie, całkowicie szczerze, wiesz od zawsze była moją kumpelą i analizując całą sytuację i świństwo które ja jej zrobiłem i sposób w jaki to wyszło, jestem w stanie ją do pewnego stopnia zrozumieć, datego nie nie robię z siebie tego wlecznego i dobrego. Zaakceptowałem konsekwencje swojego czynu i staram się być lepszym człowiekiem, bo uważam że jest jeszcze szansa by ogarnąć ten związek i żyć wspólnie. Chodziło mi o sprawdzenie dla siebie, bo jak wiemy autor zarzeka się, że żona "nie zdążyła" zdradzić fizycznie, a jedynie "emocjonalnie". A może się okazać zupełnie co innego. @Maho Jak stoicie finansowo, jakie dochody? Jaki podział majątku byłby po rozwodzie? Pytam bo może "myszce" wygodniej tkwić na razie w małżeństwie, gdyż na horyzoncie nie widać potencjalnego stałego nowego bankomatu, a jedynie potencjalni tymczasowi kochankowie. @Brat Jan - przeczytaj jeszcze raz uważnie co napisałem, nie zarzekam się przed niczym, co więcej napisałem iż żona twierdzi że nie zdradził fizycznie, natomiast ja mam poważne wątpliwości, idąc za tokiem rozumowania większości mężczyzn tutaj, 'kochanie' w mailach przekonuje mnie raczej do tego że do zdrady doszło, w zasadzie jestem pewnien tego na jakieś 80/90%, zostawiam sobie małą granicę błędu. Co do sytuacji finansowej jest dobra nawet bardzo, mamy mieszkanie własnościowe, auto to jest wspólne. Moje zarobki na chwilę obecną spadły ale to dla tego że zdecydowałem się na etat a nie prowadzenie własnej działalności jak dotychczas, żona zarabia mniej jakąś połowę z tego co ja, ale ma majętnych rodziców i jest jedynaczką więc spokojnie mogła by się mnie pozbyć a jej status by się nie zmienił. Nie nie ma, domyśla się ale nigdy oficjalnie do niczego się nie przyznałem. W pewnym stopniu tak, czy to jest poza? Nie wiem, uważam że nie ponieważ sama poświęca dużo czasu i energii by się między nami ułożyło. Czy wróci? tego nie wiem, dość precyzyjnie ustaliliśmy już między sobą czego oczekujemy od siebie na wzajem oraz ustaliliśmy że nie będziemy tolerować żadnych skoków w bok z obu stron, czy to wypali zobaczymy.
  14. Hej, kwesti wyjaśnienia, cała sytuacja miała miejsce w Lutym/Marcu 2019, czyli już jakieś 10 miesięcy temu, w zasadzie od Czerwca 2019 już zaczynało się poprawiać, rozmawialiśmy co dalej wtedy też zapadła decyzja o terapii indywidualnej - mojej żony. Tak naprawdę to od Września poprawiłó się znacznie, myślę że bardzo duża zasługa tutaj właśnie terapii. OD tamtej pory kłóciliśmy się już niejednokrotnie, wiadomo jak to w małżeństwie. Pierwsze kłótnie jeszcze w okresie wakacji kończyły się podobnie krzykiem i rzyganiem z mojej strony o tym co zrobiła, później moja terpia na którą w zasadzie chodziłem od Marca dała efekt i przestałem do tego wracać. To nie tak że mnie to nie męczy, po prostu wiem że nic już tego nie zmieni i nie ma sensu do tego wrcać i robić sobie burdelu w głowie. To co napisałeś idealnie trafia w to co w dużej mierze myślę na ten temat. To nie jest tak że ją usprawiedliwiam ale wiem że sam poniekąd się do tego przyczyniłem, dokładnie tym co wymieniłeś, + zdrada która miała miejsce gdy była w ciąży z drugim dzieckiem, pamiętam jak ją to dotkneło, szzczególnie że wyszło to dosłownie w Święta Bożego Narodzenia. Dowodów nie mam to się zgadza, ale to 'kochanie' którego używała pisząc do typa jak dla mnie jest dość jednoznaczne, przez długi czas nie dopuszczałęm do siebie tej myśli ale teraz jestem już na tyle świadomy i mam czystą głowę że raczej nie mam wątpliwości, oczywiście gdzieś tam w środku chcę by nie była to prawda ale chyba sam siebie bym oszukiwał. Co do braku pociągu fizycznego, moja żona w tym okresie to samo powiedziała do mnie, ujęła to w innych słowach ale sens był ten sam. Dosłownie. Co do Twoich rad, to doszedłem do tych samych wniosków, i zacząłem je wdrażać w życie, do chwili obecnej udało mi się zrzucić już 10kg, i dalej pracuję nad sobą, pewność siebie i look też się zmieniły. Widzę i słyszę po komentarzach żony że to działa, na chwilę obecną jest między nami naprawdę dobrze, lepiej niż w ciągu ostatnich 3/4 lat i wszystko idzie ku lepszemu. Dlatego nie mam zamiaru wykonywać żadnych pochopnych ruchów i liczę że wszystko będzie się zmieniać na lepsze. Czy zastanawiałeś się nad rozejściem się po usamodzielnieniu się dzieci? Dobrze byłoby zrobić DNA dzieciom, tak na wszelki wypadek. Tak zastanawiałem się, ale nie podejmuję żadnej decyzji na chwilę obecną, czas pokaże czy jest co jeszcze między nami ratować czy nie. Zdecydowałem się zostsać i spróbować, odejść zawsze mogę a w międzyczasie gromadzić środki i dowody jeżeli będzie to potrzbne. Co do testu DNA, to tu akurat nie potrzebuję go by wiedzieć że oboje dzieciaków jest moje, i tak jestem pewien na 100%. Tego jestem już w pełni świadomy i wiem że nie ma na świecie nic groźniejszego i bezwzględnego niż wkurwiona kobieta, naprawdę. Tak wiem i widzę po niej że też to zaczyna rozumieć, przestałem pytać tylko zacząłem oznajmiać że coś robię. Zmieniło się moje podejście i ona to widzi, myślę że to też dało jej sporo do myślenia.
  15. Jestem i mam jeszcze burdel w głowie jak się nad tym poważnie zastanowię... Taki mam plan, ja i dzieciaki, to jest to co się dl mnie liczy.
  16. Dzięki. Bardzo ale to bardzo pomogła mi terapia, dzięki niej właśnie przestałem się obwiniać i staram się zaakceptować obecny stan rzeczy, po drodze modyfikując swoje życie na tyle na ile się da. Było cholernie ciężko, teraz też nie jest idealnie ale jest zdecydowanie lepiej. Trochę się tego obawiam, ale w sumie najbardziej mi zależy na odzyskaniu go do siebie.
  17. Ale staram się zrzucić ...
  18. Właśnie dzięki temu forum staję się tego śwaidomy, to nie tak że wiem i zdecydowałem się zostać i ratować to bo jestem o tym przekonany, chcę spróbować bo wydaje mi się że jest to dobre wyjście dla mnie + zmieniłem pracę i staram się ustawić na tyle żeby bez problemu móc zakończyć ten związek w momencie gdy uznam że ta próba była błędem. Ja naprawdę leczę się z białorycerstwa dość intensywnie. Już nigdy tej gównianej zbroi nie ubiorę.
  19. Mam nadzieję że nie masz racji, naprawdę. Po wielokrotnej lekturze tego forum bardzo często myślę podobnie. Co do samego mechanizmu i tego jak działa na kobiety, to nie wiem. Mi nikt nie mówił, że 'trzeba' i 'wypada'. To w zasadzie była moja własna decyzja o tym by spróbować to poskładać. Dzieci nic nie wiedzą, były oczywiście awantury i krzyki, ale nic co mogło by im powiedzieć o co. Gdybym nie chciał w tym związku być to bym w nim nie był, jestem już po za tym punktem gdzie nie wiedziałem co z sobą zrobić i miałem wrażenie że życie mi się wali. Teraz poświęcam czas na dojście do siebie i stanięcie na nogi tak by nie dać się już więcej zaskoczyć, konsekwentnie z dnia na dzień staram się odrobinę dystansować od niej, nie za bardzo, po prostu na tyle by znów nie popaść w depresję gdy dojdzie do podobnej sytuacji. Prawda jest taka że niczego w życiu już nie mogę być pewien i ja to rozumiem. Ja nie biorę nic za pewnik, na chwilę obecną staram się odbudować psychicznie i fizycznie, przygotować na każdą ewentualność, nie zakłądam że będzie mi wierna, nie zakładam też że nie będzie. Żyję tak by zminimalizować Właśnie sęk w tym że atmosfera w domu jest wzorowa, dzieciaki ogarnąłem bo za długo to zaniedbywałem, teraz oboje chodzą jak w zegarku. Z żoną też się dogaduję. Jest tak jak było dawniej przed moim wyskokiem, nie mam na co narzekać. Potraktowałem jej wyskok jako chęć odegrania się i urozmaicenia życia, ot tyle lub aż tyle ale jestem to w stanie przełknąć.
  20. Ciężko pisać o czymś takim na forum, i przyznawać się do popełnionych błędów ale traktuję to jako 'nowy początek' dla siebie w szczególności. @Morfeusz 1. Rzekomo zakochała się w nim, przypadek jak u wielu innych, Pani zmęczona życiem, znudzona mężęm i byciem matką, sztampowo. 2. Tak już się tego nauczyłem, zawsze moja wina 3. Niestety tak, jak debil, kutas pociągnął 4. Może, tego nie wiem i nigdy nie będę wiedział, chyba... Z racji tego jak pracujemy i ilości obowiązków nie sądzę ale szczerze to już tym sobie głowy nie zawracam. Przestałem myśleć o niej jak o kimś kogo kocham, teraz jest dla mnie kimś z kim mam dzieci, i próbuję jakoś z tym żyć, czy długo czas pokaże. 5. Tak, też tak sądzę. 6. Ja chodziłem na terapię żeby wyjść z depresji, pomogło, Ona zaczęła bo chciała pozbyć się żalu za to że ją zdradziłem i przekonać się czy jest w stanie się jeszcze zaangażować w związek. Czy zdradzi? Tego nie wiem, być może. Ale staram się o tym nie myśleć, traktuję nasz związek jako swoisty układ który nam obojgu pasuje. 7. Może i masz rację, wiem że jeżeli się dowiem odejdę, pękło coś we mnie i tyle. 8. Mi to nie przeszkadzało, sam tego chciałem, jak wspomiałem uczucie było i jest również. 9. Tak, sam rozpocząłem od zdrady więc to nie do końca tak że ja jestem znakomity a ona fuj. Rozumiem to jestem dorosłym człowiekiem. 10. Terapeutką była kobieta, na terapię chodzi ona jak zakończy chcemy iść wspólnie, byliśmy 2 razy kiedy cała sytuacja miała miejsce ale nic z tego nie wyszło, ona cały czas nie wybaczyła i zapomniała mi zdrady. Mam nadzieję że uda mi się go odzyckać, jak nie trudno. Taki mam plan i konsekwentnie go realizuję. Widzisz, tak naprawdę oboje chyba zdecydowaliśmy się spróbować ze względu na dzieci... To one mi dały siłę bym przez to wszystko przebrnął, byłem naprawdę w czarnej dupie. Tak, to zakładam bez względu na to co mówi, w zasadzie ja też bym się nie przyznał mając tyle do stracenia. Czy wierzchołek? Nie wiem, byłbym naiwny twierdząc że nie, Wydaje mi się natomiast że za długo ją znam (choć po całej akcji zrozumiałem że wcale) i za dużo czasu ze sobą spędzaliśmy, bardzo szybko zauważyłem że coś jest na rzeczy, w niecały tydzień już coś podejrzewałem. Widzisz, ona tak naprawdę nigdy się nie przyznała, twierdzi że owszem miałą zamiar ale udało mi się ją przyłapać zanim do czego kolwiek doszło, cała ich znajomość polegała według niej na sextingu. To ją kręciło. Pod górkę? To wiem. Czy uda mi się wybaczyć? Nie mam pojęcia, na pewno nie zapomnę. To wiem, ale ona też nie zapomni tego co jej zrobiłem. Dzięki, zobaczymy jak się życie ułoży, na razie jest dobrze, nawet bardzo, więcej rozmawiamy, spedzamy ze sobą czasu i dziećmi - układa nam się lepiej. Dokładnie, wiem że to co teraz postanowię określi moją przyszłość na najbliższe lata. Ja naprawdę wierzę że to jeszcze może trzymać się kupy, bo bardzo długo funkcjonowało znakomicie. Też tak sądzę patrząc po przykładach moich przyjaciół. Mam do tej pory parę screenów, był taki moment że nawet próbowałem zainstalować jej w telefonie keyloggera ale niestety nie współpracował z tą marką, GPS w aucie też miała - nic niezwykłego nie pokazał. Co do rozwodu to zdaję sobie z tego sprawę, i nie kasuję tego co mam na 'czarną godzinę', choć mam nadzieję że nigdy tego nie będę wyciągał. Tak czytałem, mam też kumpla policjanta który mi parę rzeczy uświadomił. Zdecydowanie pomaga odstawienie wszystkiego i zabranie się za siebie.
  21. No to lecimy... Kolejny raz zabieram się do napisania jak i dlaczego tu trafiłem... Nie wiem w którym momencie zacząć żeby miało to ręce i nogi. 2019 był dla mnie piekłem, W lutym dowiediałem się że żona poznała typa na czacie internetowym, około 26/28 Lutego, dość szybko się pokapowałem że coś nie gra, 13 Marca znalazłem wiadomości na poczcie w których tytułowała go per 'kochanie', tej samej nocy gdy z nią rozmawiałem powiedziała że się zakochała (jesteśmy po ślubie 13 lat, mamy 2kę dzieci, 11 i 4,5). Ja typowy Beta-bankomat, przyjąłem na klatę wszystkie oskarżenia, o to że ją zaniedbywałem, że nie poświęcałem jej uwagi, że to moja wina, wypomniała mi mój wcześniejszy numer z przed około 4 lat - spotkałem się wtedy ze swoją była i ona się o tym dowiedziała, wmówiła mi że to moja wina i przyjąłem to wszystko z pochyloną głową. Później depresja, leki, terapia.... pisała z nim do końca Kwietnia, to udao mi się sprawdzić bo znalazłem maila, kontaktowali się tylko mailowo albo poprzez czat internetowy przyznała się iż 2 razy z nim rozmawiała na czacie wideo. Padały słowa typu 'kochanie', jakieś fantazje erotyczne itp. wiem że planowała z nim spotkanie w pokoju na godziny, jak sama powiedziała chciała mieć romans ale nie odchodzić ode mnie. Zbiegło się to z czasem w którym założyła spirale, nie mam wątpliwości że nie był to zbieg okoliczności, miała zamiar się sypać na potęge... Po tym jak w Kwietniu odkryłem że nadal z nim pisze, gdzie obiecała mi wcześniej 2 razy że to skończone, powiedziałem że już dłużej tego nie zniosę, odchodzę i mam w dupie wszytko, w między czasie poleciałem z roboty bo nie mogłem normalnie funkcjonować. Terapia na którą chodziłem zaczęła powoli przynosić skutki, po kilku miesiącach zresztą, zacząłem się powoli ogarniać. Znalazem robotę, odstawiłem leki gdyż wpędzały mnie w fałszywe poczucie euforii. Z żoną zacząłem rozmawiać, po rozmowach zdecydowałem się nie odchodzić (tak wiem - debil ze mnie), ona zakończyła definitywnie znajomość. To było około połowy Maja. We Wrześniu zaczęła chodzić na terapię, indywidualną, chodzi do chwili obecnej. Nie mam złudzeń że mnie zdradziła, po prostu to czuję i wiem pomimo tego że się zarzeka że w ostatniej chwili ją przyłapałem, bo już szukała pokoju na godziny... Problem w tym że my się nie kochaliśmy na początku, jest moją kupelą/przyjaciółką z lat szkoły podstawowej, decyzję o tym bu być razem podjeliśmy wspólnie w wieku jakichś 25 lat, lubiliśmy się, dogadywaliśmy się ale nie kochaliśmy to przyszło później. Koło września trafiłem jakoś tutaj, czytałem wasze historie i byłem coraz bardziej przerażony, że popełniłem największy błąd w swoim życiu, nie każąc jej wypierdalać. Na chwilę obecną wyszedłem z depresji, ogarnąłem nadwagę, sprzedałem konsolę przy której potrafiłem zarwa nockę żłopiąc alk (przez to nadwaga) i odstawiłem jaranie(palę raz na jakiś czas) chodzę znowu na Taekwondo i zacząłem treningi BJJ, biegam, Zmienił mi się odrobinę już sposób myślenia, staram się wprowadzać w życie to co jestem w stanie wyciągnąć pożytecznego z forum i audycji Marka. Terapię już zakończyłem, babka powiedziała że będę wiedział jak ten moment przyjdzie, jak poukładam sobie swój bałagan w głowie będę wiedział co jest słuszne. Ten moment chyba nadszedł, wiem że nie potrafię jej zapomnieć tego co mi zrobiła (warto tu dodać że sam nie jestem święty i miałem krótką przygodę parę lat temu o której ona się dowiedziała) ale chyba chcę jej wybaczyć, wiem że już nigdy nie będzie między nami tak jak było, i jeszcze długa droga by poskładać to jakoś do kupy, chociaż nie wiem czy się da., bo wiem że nigdy nie zapomnę jej tego co przez nią przeszedłem.. Domyślam się że większość z was mnie skrytykuje, i pewnie słusznie. ale jakoś to moje białorycerstwo jest tak zakorzenione że nie mogę go do końca się pozbyć. Na chwilę obecną przestałem ją traktować jako przyjaciela co robiłem przez całe życie, a myślę o niej jako o kobiecie, przez lekturę tego forum bardziej ją rozumiem i to co nią kierowało, nie usprawiedliwiam - broń Boże, ale widzę że metody które forumowicze polecją działają. Lekko ją olewam, zacząłem dbać o siebie, rozwijam się. To ją wybiło z rytmu, zmienił jej się obraz mnie jako beta-bankomatu. Nie chcę udawać alfy, po prostu chcę by wiedziała że nie jestem już tak ślepo jej oddany jak jeszcze rok temu. Spędziliśmy Gwiazdkę z dzieciakami, na Wigili powiedziała do mnie że wie że mamy ciężki okres za sobą, i ma nadzieję że najgorsze już za nami, chce byśmy tworzyli rodzinę itd. Nie napisałem tego by się radzić, decyzje podjąłem samodzielnie już jakiś czas temu, by z nią zostać. Chciałem tylko dać wam znać że pewne jednostki są niereformowalne, jest mi wstyd za to że jestem taki słaby i nie potrafiłem jej powiedzieć 'wypierdalaj' w momencie kiedy każda komórka w moim ciele krzyczała że tak trzeba. Czytająć wasze wpisy, i znając już na trochę życie wiem że poziom jej szacunku do mnie jest bliski 0, mam zamiar tylko przekonać ją i siebie że tak nie jest i to będzie moja największa walka. A najbardziej chyba odzyskać szacunek do Siebie. Tyle, chciałem się przywitać swoją historią. I liczę że życie mi się jakoś ułoży. Pozdro.
  22. Maho

    Cześć

    Hej, trzymam kciuki.
  23. Pytanie czy ona jest Twoim przyjacielem, kumplem? Czy dobrze się z nią bawisz? Czy chcesz jeszcze o związek powalczyć? Jeżeli tak, to warto coś spróbować razem robić, zainteresować się tym czym ona, albo spróbować ją zainteresować tym co ty lubisz. Bo może być tak że się rozstaniecie a po jakimś czasie stwierdzisz że to był błąd. Lepiej spróbować niż później żałować. Jeżeli nic z tego to żadna strata.
  24. Maho

    Siemanko

    Cześć i czołem, na imię mam Maciek. Witam wszystkich i każdego z osobna, trafiłem przypadkniem, pewnie zostanę na dłużej. Ahoj!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.