Witam Panów.
Na potrzeby tej historii muszę przytoczyć pewien wstęp i trochę sypnąć faktami. Jestem z moją obecną dziewczyną od około półtora roku, znamy się od około 3lat (z czego prawie rok przez internet, ponieważ studiowała za granicą). Jest 4 lata odemnie młodsza (22 i 26), przy czym jest osobą dojrzałą i ułożoną emocjonalnie. Przez długi czas szukałem partnerki, która odpowiadałaby mi pod wieloma względami, gdyż po ostatnim związku przez jakiś czas odpuściłem sobie jakiekolwiek przywiązywanie się do płci przeciwnej. Z Alą (na potrzeby opowieści) bardz dobrze nam się układa zarówno w strefie życia codziennego jak i łóżkowej, pomimo tego, że na początku byliśmy dość mocno niedopasowani. Z początku nie było fajerwerków, ale z czasem zaczęło się miedzy nami rozwijać coraz większe uczucie.
Histora właściwa wygląda następująco:
Ostatnio składałem sobie komputer do gier i moja druga połówka zaczęła rozważać, że może ona też powinna powoli przerzucić się z laptopa na coś bardziej wydajnego. Zachęcałem, doradzałem i ostatecznie złożyła listę parametrów i kosztorys oraz zaczęła odkładać pieniądze, żeby kupić wszystko jak tylko przeprowadzi się na stałe do miasta w którym ona studiuje oraz oboje pracujemy. Bliżej planowanje daty okazało się jednak, że po drodze otrzymała możliwość wyjazdu służbowego za granicę jako delegacja oraz na konferencję i szkolenia. Całość wiązała się z załatwianiem kilku formalności po drugiej stronie świata, przez co miała zająć około miesiąca, co opóźniało jej plany związane z przeprowadzką. Była to jednak bardzo duża okazaja zarówno zawodowa, jak i do rozwoju pod kątem ćwiczenia obcego języka, więc sam ją zachęcałem, żeby jechała, W tym czasie zaproponowałem, żeby zostawiła mi wszystko to sam jej ten komputer złożę (lubię się bawić takimi rzeczami) i będzie już na nią czekał jak wróci. Wszystko poszło zgodnie z planem, ona wyjechała, ja składam jej kompa. I w trakcie trochę mnie poniosło i zaczęłem szukać jak najlepszych opcji i ostatecznie całość wyszła mi ponad 1k droższa niż suma, którą mi zostawiła. Postanowiłem, że zrobię jej prezent i dołożyłem tą brakującą część od siebie oraz kupiłem jej dodatkowo drugi monitor, a gdy wszystko przyszło to złożyłem to ładnie u siebie w domu, bo i tak miałem zostawione dla niej miejsce na biurku.
Zadowolony z siebie czekałem na jej powrot i wpadł do mnie przyjaciel, który od dawna czyta wasze forum (pomimo to nie ma tu nadal konta). Od wejścia zaczął się dopytywać czy będzie mi się chciało tego kompa teraz przewozić do niej itp, więc podzieliłem się z nim moim niecnym planem. Mianowicie mam nadzieję, że gdy Ala wróci to uda mi się ją przekonać, żeby ze mną zamieszkała, komputer miał być tylko pretekstem. Mój przyjaciel bez wahania powiedział mi, że straciłem rozum i nigdy nie powinieniem inwestowac w kobietę, a tym bardziej ciągnąć jej do siebie, bo to najgorsze co mogę zrobić. Że gdy tylko mnie "zdobędzie" to zostanę wykorzystany.
Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego. Długo szukałem odpowiedniej partnerki, mamy podobne wizje przyszłość i mimo, że nie zgadzamy się we wszystki co do joty, to potrafimy chodzić na ustępstawa. Chciałbym się powoli ustatkować, za kilka lat założyć rodzinę i jestem przekonany, że znalazłem do tego odpowiednią osobę. Chciałbym z nią zamieszkać, mieć ją blisko. Nie widze nic złgo w rozpieszczaniu jej czasami (jestem w bardzo dobrej sytuacji finansowej, więc nie jest to dla mnie duży wydatek, a dodatkowo ona sama sporo zarabia, więc wątpię, żeby była ze mną dla pieniędzy) szczególnie, że ona sama często mnie zaskakuje i robi mi niespodzianki. Na codzień długo pracuję, więc gdy akurat kończy wcześniej to zawsze robi dla nas obiad, z wydatkami "na mieście" dzielimy się mniej więcej po równo, mimo że nigdy tego od niej nie wymagałem. Jest to ogarnięta i cudowna osoba, więc czemu miałbym trzymać się na dystans? Wiem, że jest jeszcze młoda, ale nie wydaje mi się to wystarczającym argumentem.
I teraz pytanie do was. Czy uważacie, że mój przyjaciel ma rację i mnie ponosi? Czy może moja wersja tez ma trochę sensu?