Skocz do zawartości

deleteduser83

Użytkownik
  • Postów

    221
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser83

  1. Dziękuję za dotychczasowe audycje. Kawał dobrej roboty, a sam pomysł - rewelacja. Forma audio-bloga/vloga bije na głowę klasyczny, radiowy (internetowy) format. Większa słuchalność + komfort obsługi w dowolnym momencie. Czuć też, że Markowi to odpowiada. Weny i powodzenia, życzę. Jest naprawdę nieźle, a z czasem będzie tylko lepiej.
  2. Ze swojej strony polecam adres http://www.e-ang.pl - 100% free - baza słownictwa z rozmaitych dziedzin podzielona tematycznie (około 10 tyś. haseł) + kurs 1000 najczęściej używanych słów + phrasal verbs + irregular verbs, oczywiście - kursy na zasadzie "krok po kroku", dzięki czemu unikniesz braków w materiale - teoria wyłożona w zrozumiały i "życiowy" sposób, więc wszelkie zależności między poszczególnymi czasami, trybami i strukturami stają się oczywiste - możliwość tworzenia własnych zestawów słówek do powtórki - Panel Edukacyjny, który będzie Ci podawał codziennie nowe porcje słówek do powtórki (tylko te, które już choć raz przerobiłeś) - lista "trudnych słów", na której będziesz mógł się zmierzyć ze słowami, z którymi do tej pory miałeś problem Ponadto strona posiada prężnie działające forum, na którym - w razie potrzeby - można szukać pomocy w razie wątpliwości. Myślę, @Subiektywny, że dla Ciebie to optymalna opcja na przypomnienie sobie języka, ponieważ znajdziesz tam absolutnie wszystko czego potrzebujesz w zakresie teorii. Poza tym - dosyć klasycznie - polecam filmy/reportaże/wywiady itp. po angielsku, co pomoże Ci wytrenować słuch i poukładać to wszystko w głowie, dzięki czemu wiele kwestii się zautomatyzuje. Jeżeli byłeś biegły z językiem Shakespeare'a, to nie powinno Ci to zająć zbyt wiele czasu. Pozostaje kwestia konwersacji. Tu opcji jest wiele - rozmowy na Skype z nieznajomymi (najlepiej z native speaker'ami), czy opcja z grami on-line, jak podał Red. Warto też czasem wpaść na jakiś czat i popisać. To pomoże załapać slang i poćwiczyć mniej formalną gadkę.
  3. A tam, ostrzeżenie. Permanentny ban i chuj, i pozamiatane, wypad z baru, kurwa! Wprawdzie przysięga już złożona, ale zawsze możesz zorganizować sobie dzień w taki sposób, że wchodzisz na przypuśćmy 30 minut, podczas których jedynie czytasz i analizujesz przy kawce interesujące Cię tematy. To pomoże Ci utrzymać tzw. ramę. A udzielać się możesz jedynie w weekendy, kiedy będziesz miał więcej czasu. Ale to wymaga organizacji, ustalenia priorytetów i naprawdę silnej woli, by nie przekroczyć założonego limitu. Na przykład moja forumowa aktywność spadła ostatnimi czasy, ponieważ mam więcej zajęć (które sam sobie narzuciłem) + wiele wątków się powtarza. Trolli też jakby przybywa. Ale staram się wejść przynajmniej raz na 2 dni, żeby utrzymać wspomnianą przeze mnie wcześniej ramę i nagrodzić "lajkiem" (brzmi, jak jakiś łaskawca ) tych, którzy robią tu naprawdę kawał dobrej roboty. Tak, czy srak - trzymam kciuka, Panie.
  4. @RedBull1973, zgadzam niemal ze wszystkim, poza tym, że: Uważam, że jedyną sytuacją, w której można dopuścić się przemocy fizycznej, jest samoobrona. I nie ważne, czy mowa o lewym sierpowym, czy poczciwym, anemicznym "plaskaczu" na opamiętanie. Przemoc, to przemoc. Inicjowanie jej zazwyczaj źle się kończy, a już szczególnie w przestrzeni publicznej, w której zazwyczaj nie brak świadków oraz Białych Rycerzy. Poza tym, w naszej kulturze mężczyzna-agresor jest o wiele gorzej postrzegany, niż żeński odpowiednik, więc o kłopoty z prawem nie trudno. Naturalnie, jeżeli to samica (płeć nie gra tutaj roli) uderzy pierwsza, wówczas nie tylko można, ale wręcz powinno się jej oddać w analogiczny sposób. Najlepiej dwa razy mocniej. Ewentualnie - jeżeli świadków brak - pozostaje "ząb za ząb". W sytuacji, w której Pani "świruje pawiana", można ją zbesztać, ewentualnie (nieznacznie) podnieść głos i pogrozić palcem. Można też oddalić się i porozmawiać na drugi dzień, wyciągając ze zdarzenia odpowiednie konsekwencje. A jeśli ktoś jest wyczynowcem - zawsze zostaje opcja z przełożeniem nieposłusznej przez kolano i sprzedaniu kilku klapsów. Dla nas zabawa i szacunek innych, a dla niej wstyd, i być może nauczka.
  5. Być może nieco paradoksalnie, najbliższym krewnym muzyki klasycznej jest... metal. Szczególnie w cięższych odmianach. Strukturalnie prezentują się bardzo podobnie. Shostakovich jest jednym z moich faworytów. Polecam. Edit: Jeżeli szkoda komuś 20 minut na przesłuchanie, to polecam fragment od 5:20 do 12:30. Warto. :>
  6. Wprawdzie to sprawa na zupełnie inny temat, ale matkę też trzeba umieć przytemperować, kiedy trzeba. Oczywiście delikatnie i z należytym szacunkiem, tym niemniej stanowczo. I choć relacja matka-syn diametralnie różni się (poza patologicznymi wyjątkami) od tych typowo damsko-męskich, to jednak postawienie granicy i okazanie siły jest niezmiennie w cenie. Nasze interesy i terytorium będą zabezpieczone, a i mama się czegoś nauczy. Korzyść obopólna. Tak więc, Alves, mimo, że zachowałeś się trochę "miętko", to jednak sama decyzja - IMO - prawidłowa.
  7. W995 względem C905 różni się: - ekranem większym o 0,2" - bardziej kompaktowymi rozmiarami (dla mnie plus) - głośnikami stereo (C905 ma klasyczne - mono), ale to raczej żaden bajer - metalową obudową (ale jak to SE - skłonność do wycierania się) - klawiaturą - softem i generalnie sterownikami (ma Walkman'a, ale za to słabsze stery aparatu) Generalnie kwestia gustu. Ja rozsuwanych nie lubię, ale osobiście skłoniłbym się w stronę W995, mimo odrobinę słabszego (ale wciąż niezłego) aparatu. Przerobiłem w życiu kilkanaście modeli SE i to moja ulubiona (była już, niestety) marka, produkująca klasyczne komórki. Funkcjonalność i wygoda level kosmos. :>
  8. Osobiście mam mieszane uczucia co do tego modelu, ponieważ: - jest grubasem - to model rozsuwany, więc na 99% będzie problem z taśmą lub prowadnicami (koszt kilkudziesięciu PLN) - klawiatura jest płaska i lubi się odklejać (po dłuższym czasie) Niemniej, Marku, jeżeli lubisz telefony typu slider, to jest to bardzo fajna opcja. Poza tym - wygląda na świetny egzemplarz. Ze stajni SE polecam również modele: C901 i W995. Za mniejsze pieniądze wyrwiesz też fajne C902 (aparat 5 mpx i mniejszy ekran) lub C510 (kapitalne wykonanie, ale aparat 3,2 mpx).
  9. Coś tam znajdziesz, ale nie dość, że się z tym umęczysz i prędzej czy później rzucisz w kąt, to jeszcze może Ci przysporzyć kłopotów, jeżeli Cię zawiedzie w akcji. Tak więc - bez kupna nawigacji się nie obędzie. A ta z Navitela jest równie dobra, jak wcześniej proponowane opcje, w dodatku 100 zł tańsza. Na Twoim miejscu brałbym.
  10. Panowie, zdaje się, że mamy kreta na forum.
  11. To jeden z tych tekstów, na które jakakolwiek odpowiedź jest równie zła, jak brak jej. A niech mnie. Dlatego - czysto symbolicznie i z braku laku - zamieszczam zdjęcie kajzerki.
  12. Toś mnie zaskoczył tym wpisem, Vinc. Sam wielokrotnie pisałeś, że wszystkie kobiety są takie same. Na pewnych polach, oczywiście. Ale dobrze, że masz otwarty umysł i analizujesz nowo poznane wątpliwości. Z moich obserwacji wynika, że kobiety jak najbardziej posiadają zainteresowania. Ba! Nawet hobby i pasje, którym potrafią oddać się niemal bez reszty. Są to jednak czysto statystyczne wyjątki, które potwierdzają regułę. Dodam, że w kwestii urody sprawa ma się tu niemal 50/50, tzn. zdarzają się zarówno paskudy, typowe HB 5, jak i piękne dziewczyny/kobiety. Choć rzeczywiście w przypadku tych brzydkich, brak urody może być powodem to dowartościowania się w inny sposób. Poza tym zauważyłem, że mężczyźni (nie tylko ci, którzy wyszli z matrixa) potrafią żyć niemal wyłącznie pasją, podczas, gdy kobiety wciąż czekają na "tego jedynego". I w dodatku otwarcie to przyznają. Jeżeli chodzi o wątpliwości pt. Czy wszystkie są takie same, jeżeli chodzi o humory i chore akcje? Sam czasami łapie się na sytuacji, w której z niektórymi kobietami rozmawia się na tyle logicznie, merytorycznie i otwarcie, że to pytanie przechodzi mi przez myśl. Szybko jednak przypominam sobie, że mam do czynienia z kamuflażem, w którym Panie są doskonale wyszkolone. Wysysają to z mlekiem matki. A już w dosłownie każdej dłuższej znajomości wychwytuję sygnały, które sugerują mi ewakuację.
  13. W tym temacie się jeszcze nie udzielałem, więc odniosę się do kwestii: samej masturbacji, oglądania porno, jak i skutków połączenia jednego, i drugiego. Tak więc od lat kręcę śmigłem regularnie 2-3 razy w tygodniu. Czasem mniej, rzadko więcej. W okresach, w których mam stałą seksualną partnerkę, trzepię kapucyna znacznie rzadziej. Nigdy nie robię tego za dnia, ponieważ przez resztą dnia odczuwam nadmierne zmęczenie. Tylko w nocy, ew. wieczorem. Oczywiście w przypadku seksu z partnerką (szczególnie na wakacjach) - żadne ograniczenia nie mają miejsca. Pornuchy oglądam raczej klasyczne, niekiedy łagodniejsze odmiany BDSM. Z bardziej zboczonych tematów - jedynie fetysz stóp. Nie zauważyłem u siebie tendencji do oglądania coraz to bardziej wymyślnych i ostrych akcji. Mam pewną granicę, której utrzymanie przychodzi mi po prostu naturalnie. Co daje mi porno? Ano chociażby inspirację do urozmaiceń w wyrze + swego rodzaju lekcje. I to, że zamiast miętolić pędzla do wyobrażenia o jakiejś koleżance, tudzież znanej kobiecie - mogę zrobić to raz z rudą, innym razem z mulatką, a jeszcze innym z taką chociażby Stoyą. Samo woskowanie narty daje mi tyle, że rozładowuję napięcie w jajach. Po prostu. Nie ma tu żadnej magii. Podsumowując. Nie zauważyłem u siebie dosłownie żadnej zmiany w życiu codziennym, czy psychice, spowodowanej jazdą na ręcznym. Cały czas mam taką samą ochotę na kobiety, nie mam odchyłów w stronę zboczeń (taki większych, oczywiście, ), a i koncentracja większa, niż z napęczniałymi jajami. Zamiast uganiać się na siłę za samicami, co kosztuje czas, energię i nierzadko pieniądze, zasiadam wygodnie, odprężam się, włączam odpowiedni film - kilka(naście) minut, prysznic i tyle. Co jakiś czas oczywiście partnerka wskazana. :> Jedyna rzecz in minus to fakt, że mój kapitan odmówił posłuszeństwa kilka razy w przeciągu paru lat, bo albo nie stanął na wysokości zadania, albo nie mogłem skończyć. Miało to jednak miejsce z dziewczyną, z którą byłem w stałym związku już jakiś czas i emocje były na ostatniej prostej, więc może to było kluczowe.
  14. Tak naprawdę nigdy nie ma pewności, co do czyichś intencji. Trolle i krętacze zazwyczaj albo idą w zaparte, albo odchodzą, kiedy wiedzą, że już nic nie ugrają. Przypuszczam, że Scoot sam z siebie odejdzie dopiero wtedy, kiedy zostanie zbojkotowany - tj. traktowany jak powietrze - przez całe forum. Na tę chwilę wielu bardziej ufnych użytkowników wciąż wierzy, że można mu pomóc, więc go wspierają. Opcję z przyznaniem się (jakkolwiek naiwna by ona nie była) zaproponowałem, ponieważ pozwoliłoby to na zamknięcie całej tej sprawy z klasą. Jak już wcześniej wspomnieliśmy - ten user będzie na kontrolowanym, więc prędzej czy później sam odejdzie. Słowo "przepraszam" i obietnica poprawy w jego przypadku już nic nie zmieni.
  15. Wiecie co mnie najbardziej przeraża u Scoota? Nieobliczalność. W negatywnym tego słowa znaczeniu, oczywiście. Udzielisz mu rady, przedstawisz nawet kilka wariantów - przytaknie, podziękuje, a finalnie zrobi kompletnie na odwrót. Następnie sam sobie wytknie błędy, obieca poprawę, po czym sytuacja zatoczy koło. Druga sprawa. Ta osoba ma prawdziwy talent do pakowania się w kłopoty. I to w pełni świadomie. Czysta głupota. Odnośnie historii z tą biedną 21-latką... Podłe, niesprawiedliwe, niesmaczne i - nie lubię tego określenia - niemęskie. Nawet, jeżeli to zmyślona historia - winszuję wyobraźni. HollyŁódź stoi otworem. Niewątpliwie, Scoot i jego babsztyl powinni zostać ukarani. Znając jednak niezdolność naszego bohatera do wyciągania wniosków - i tak niczego go to nie nauczy. Bardzo możliwe jednak, że - tak, jak pisaliście wcześniej - to wszystko jest wymyślone. Wówczas skłaniałbym się do wersji, że Scoot to chory psychicznie troll. Wszystko to, co zostało napisane przez tego użytkownika było na tyle precyzyjne, spójne i - do czasu - autentyczne, ze "normalnemu" trollowi raczej szkoda byłoby na to czasu oraz siły. No, chyba, że tak jak napisał Marek - to podstawiona osoba wraz z góry obmyślanym planem. Do samego Scoota mam jedną prośbę. Jako, że na tym forum jesteś spalony bardziej, niż żart Karola Strasburgera, zachowaj się choć raz jak mężczyzna i przyznaj się kim jesteś naprawdę. Uratujesz wówczas resztki honoru, a lepszej okazji już mieć nie będziesz. A jeżeli naprawdę jesteś samcem i to, co pisałeś to prawda - czytaj forum dalej, ale się na nim nie udzielaj, bo raczej nikt Ci już nie zaufa.
  16. Red, pełna zgoda co do "lokalności" działań. Bardzo często ludzie, który jak mantrę powtarzają utarte schematy o biednych dzieciach z Afryki, nie zauważają potrzebujących na własnym podwórku. W końcu łatwiej wystawić czek bez pokrycia płacząc za tym, co dalekie i nienamacalne, niż wesprzeć to, co obok nas. Wtedy łatwiej o wymówkę. Co do egoizmu. Najważniejsze, żeby być świadomym tego, że robi się coś dla kogoś i siebie przy okazji (lub odwrotnie), a nie zgrywać Matki Teresy. Dobry uczynek zawsze jest dobry, dlatego nawet, jeżeli ktoś stanie się jawnym, niebezinteresownym darczyńcą - wszyscy korzystają. Swoją drogą - szczodrych ludzi jest więcej niż się wydaje opinii publicznej. Nie mówi się o nich, bo albo chcą pozostać anonimowi, albo nie opłaca się o nich wspominać.
  17. I takie postanowienie noworoczne, to ja rozumiem. Żadne tam "Zacznę biegać" albo "Nowy rok, nowy ja", czy inne pierdy. Konkret. Wiem jednak po sobie samym, że uświadamianie może wyjść w sposób zupełnie niezamierzony. Przykład? Siedzimy kiedyś ze znajomymi w ogródku piwnym, podczas gdy jeden synek (typowy "miś przytulak") co chwilę pisał na telefonie, zaraz później go odkładając. I tak w kółko, średnio co kilka minut, w ciągu około 2-3 godzin. Myślami był ewidentnie nieobecny, poza tym w ogóle się nie udzielał. Ktoś się zapytał, czy wszystko w porządku - a ten przytaknął skinając olewczo głową. Nie zwracałem na to uwagi, bo nie przepadałem za gościem, a poza tym znałem go głównie ze słyszenia. Miarka przebrała się w momencie, w którym - oczywiście zaślepiony pisaniem z laską - Don Pantofello nie usłyszał pytania skierowanego do niego od kolegi siedzącego tuż obok. Zapytałem więc kulturalnie - "Gościu, po chuj tu w ogóle przyszedłeś?". A ten coś tam wybełkotał, że właśnie pisze z dziewczyną (jakbym się nie domyślił). Zniesmaczony okazanym brakiem szacunku z jego strony wobec naszej grupy, poleciałem wiązanką w deseń "Ty, ale zdajesz sobie sprawę, że ona Cię owija wokół palucha, nie? Jeśli myślisz, że u niej zaplusujesz, to Cię rozczaruję, bo laski nie lubią ciepłych kluch jak Ty, zapamiętaj". Miny ludzi (szczególnie tego biedaka) i ciąg dalszy wieczoru pominę. W każdym razie później wyjaśniłem mu na spokojnie, co i jak. Nie wiem, czy poskutkowało. Moja uwaga była niemal automatyczna, w każdym razie niezaplanowana. Podsumowując. Nie znasz dnia ani godziny, kiedy na widok białorycerskiej-miętkiej fajki, otworzy Ci się nóż w kieszeni. Ale mimo wszystko - czymam kciuki za postanowienie.
  18. Ostatni raz na imprezie sylwestrowej byłem 2 lata temu. Przedtem były to głównie domówki, raz plener i raz typowy bal. Zawsze, kiedy byłem na różnej maści spędach, utwierdzałem się jedynie w przekonaniu, że to nie dla mnie i pora wracać do tego, co lubię najbardziej - czyli pracy. Tak więc dzisiejszy wieczór (teoretycznie) nie będzie się różnił niczym od tego wczorajszego, jutrzejszego, ani żadnego innego. W praktyce każdy jest wyjątkowy. Może zabrzmi to patetycznie, ale doszedłem do takiego momentu w swoim życiu, w którym żadna impreza nie przebije tego, czego doświadczam na co dzień. Trudno opisać to uczucie. Wewnętrzne bogactwo. Oczywiście większość masy tego nie rozumie (w gruncie rzeczy zazdroszczą), ale przywykłem do tego i nie mam im tego za złe. Komentarze puszczam bokiem. :>
  19. Jedyna słuszna opcja. Dobrze, że się opamiętałeś. Jest jednak jedno "ale", Scoott. Jeszcze przed chwilą miałeś zamiar iść, co popierałeś różnymi pobudkami. Było to raczej świadome działanie, prawda? Nie zrozum mnie źle. Fajnie, że chłopaki przemówili Ci do rozsądku, a Ty postanowiłeś nie spieprzyć sobie sylwestra i przy okazji odeprzeć potencjalne ataki na Ciebie w trakcie imprezy. Problemem jest Twoja chwiejność, bo raz mówisz tak, za chwilę zmieniasz (swoje przecież) zdanie, a często (jak pokazuje historia) robisz jeszcze inaczej. W każdym razie życzę jak najlepiej. Uczenie się na własnych błędach powinno być ostatecznością. Choć czasem daje najlepsze efekty.
  20. Stanowczy, szczery, a zarazem sympatyczny i niezwykle skromny jegomość. Zero zblazowania. O jego osiągnięciach wypowiadać się nie będę, ponieważ musiałbym bardziej zgłębić temat. Nie ulega wątpliwości, że w większych krajach (na podobnym stanowisku) zostałby prędko zagryziony za swoją politykę. Ale jak na Urugwaj - jak znalazł. Tu bardzo fajny wywiad: https://www.youtube.com/watch?v=4GX6a2WEA1Q A to zdjęcie doskonale pokazuje różnice "światów". Komentarz zbędny.
  21. Bierz ten drugi, Marku. Ekran 5-calowy to jednak większy komfort niż 4,3", więc warto dopłacić te 5 dyszek. W tym przedziale cenowym niczego lepszego nie znajdziesz.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.