Skocz do zawartości

larry

Użytkownik
  • Postów

    149
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    30.00 PLN 

Treść opublikowana przez larry

  1. larry

    TV dla gracza

    Mam dosyć ruchania 😉 Teraz wchodzę w monk mode chcę se po prostu dobrze pograć. Właśnie pooglądałem kilka filmików nt. TV do grania i 144hz to chyba już mega górna półka? Podobno 120hz jest ciągle b. dobrze. Póki co myśle o LG C3 65" <- dobre to do grania?
  2. larry

    TV dla gracza

    Przymierzam się do kupna TV do grania, aczkolwiek nie mam pojęcia na jakie parametry zwracać uwagę i jakie modele są obecnie najlepsze dla graczy. Jeśli chodzi o cale to myśle o ~ 65", budżet +/- 6k pln. Obecnie używam GeForce NOW Ultimate na moim potato computer do grania, ale w przyszłości myślę o kupnie gamingowego PC i/lub PS5 pro (jak wyjdzie). Na co przede wszystkim zwracać uwagę? OLED? Odświeżanie (jakie?). Totalnie się na tym nie znam i trochę szkoda byłoby wydać te 5/6 kafli i miałoby się okazać, że coś tam skacze/źle się wyświetla.
  3. Witam, Otóż od jakiegoś czasu uczę się hobbystycznie niemieckiego i mam taki plan, aby wyjechać sobie na parę miesięcy do pracy jakiejkolwiek, gdzie wymagana jest znajomość języka, ale niekoniecznie zbyt dobra. Niemiecki mam na poziomie, iż potrafię się dogadać i pogadać na różne tematy, oczywiście mówiąc z błędami i kalecząc, ale sens można zrozumieć. Filmy (te prostsze, komedie, etc) też potrafię w większości zrozumieć, jeśli chodzi o sens. Oszacowałbym znajomość na coś pomiędzy A2-B1. W mojej branży nie chciałbym pracować, bo: muszę se odpocząć od tego co robię Prawdopodobnie musiałbym znać język na conajmniej B2-C1 Ciężko o pracę sezonową Więc myślę o czymkolwiek co: nie wymaga nabytych umiejętności da się porobić sezonowo Nie jest super trudna fizycznie (może być w miarę trudna czasami, ale herkulesem nie jestem) No i najważniejsze, żeby nie pracować z rodakami, bo nie chcę rozmawiać gł. po polsku ani nie chcę być w środowisku gdzie się rozmawia gł. po angielsku. W jaki sposób się za to zabrać i gdzie szukać? I czy lepiej szukać czegoś z Polski czy lepiej pojechać najpierw na pare tygodni, wyrobić sobie ten ich anmeldung i szukać na spontana pracy z Niemiec (lub innego regionu DACH)?
  4. Wszystko zależy od twojej sytuacji. Masz w Polsce przyjaciół i rodzine? Za granicą będziesz taką trochę sierotą, a znajomi to do końca nie to samo. Jak @alphachad wspomniał, czeka Cie prawdopodobnie celibat i później szklany sufit, chyba, że co któryś weekend będziesz wracał do Pl (lub lepiej, bardziej na wschód), żeby se poruchać. Będziesz trochę takim podludziem i za każdym, gdy poznajesz nowych ludzi, to będziesz musiał udowodnić, że jesteś człowiekiem. Nawet jak się nauczysz języka i poznasz kulturę, zawsze będziesz nieswój, bo akcent, bo coś. Ja obecnie mieszkam w Polsce, ale dostarczam usługi dla firm zagranicznych (za zachodnie pieniądze) i czasem jeżdżę w delegacje i zupełnie inaczej mnie ludzie traktują jak jestem tam w celach biznesowych na chwilę, niż imigrant na stałe. Pomimo tego polecam, bo gdyby nie wyjazd zagranicę nie poznałbym języków i kontaktów, a tak dzięki temu mam szersze spojrzenie i widzę plusy/minusy Polski/zagranicy. Więc jak jesteś młody duchem i Cie za bardzo nic nie trzyma, to jedź bardziej w celach edukacyjnych niż dla samego siana i wtedy będziesz wiedział czego chcesz.
  5. Książki (jak i bloga/youtube) tradera21 czyta się przyjemnie. Nie czuć, że nagania. Dzieli się swoim doświadczeniem, a jednocześnie nie kształtuje się na wyrocznie. Jedno trzeba pamiętać, że jego nacisk jest na niestraceniu ciężko zarobionego siana, a nie na zrobieniu niebiańskich kwot dzięki giełdzie/inwestycjach. 1. Zdobądź siano (własna firma, bycie mega specjalistą, etc) 2. Inwestuj z głową, aby zachować siłę nabywczą swojej kasy. Więc jest to pozycja dla osób, które są w punkcie 2 przede wszystkim.
  6. No ale jak "pracodawca" to klient zagraniczny jak "Upwork", który ma w doopie co to zus czy babcia sprzedająca piertruszke, to co? Nie mówimy tutaj o sytuacji polska firma <-> zleceniobiorca. Dlatego trzeba się dokładnie dowiedzieć co to "Działalność nierejestrowa". Może warto zadzwonić na infolinie podatkową. O dziwo czasami coś tam wiedzą.
  7. Upwork jest amerykańską firmą i tylko pośrednikiem i go za bardzo nie obchodzi jak płacisz tax'y, więc możesz się zarejestrować i podjąć zlecenie, a jak się rozliczyć ze skarbówką to już twój problem. Ja bym poszedł w stronę sprawdzenia tzw. "działalności bez rejestracji". Do jakichś mniejszych kwot (chyba 10k rocznie), nie musisz rejestrować działalności (i płacić zusu).
  8. Płacisz i rozliczasz podatki w kraju, którego jesteś rezydentem (mieszkasz pow. 183 dni w roku), także tych zagranicznych. Jeśli dany kraj w którym popracujesz ma umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania (czyli większość krajów do których Polacy jeżdżą do roboty), to po zapłaceniu podatku w kraju A, w Polsce musisz dopłacić różnice jeśli taka jest. Jeśli zagranicą zapłaciłeś więcej podatku, niż zapłaciłbyś w Polsce z danej sumy, to nie dopłacasz. ZUS'u unikniesz jak nie pracujesz w Polsce, aczkolwiek przed PIT'em nie uciekniesz.
  9. Równie dobrze można napisać, że 3mln samochodów stoi nieużywanych w garażach, a madka z bombelkiem musi na piechotę zapierdalać do przedszkola, więc się jej należy. Che mieć sobie 10 pustostanów to sobie mam. A pasożytom-komuchom wara od prywatnej własności.
  10. To, że Polak Polakowi Polakiem to jedno, ale tylko spróbuj sobie radzić lepiej w jUKeju niż rodowity angol, to wtedy poczujesz co to nienawiść.
  11. Jeśli dla Ciebie powrót do Polski = powrót do przeszłości, to wiadomo, że się zawiedziesz. Jeśli nie masz pomysłu na siebie i będziesz żyć z oszczędności to się one skończą. w Polsce/z Polski też można pracować... Nic nikomu nie musisz dawać, ani robić nikomu usług jak nie chcesz. Może nie przychylniejszym, ale przynajmniej nie traktują Ciebie jak biedaka z europy wschodniej (zachód to level hard, wschód od Polski: easy, w Polsce u siebie: medium) To już twój problem, że masz taką manierę. Taka jest tu rzeczywistość, a tam taka. Jeśli żyjesz życzeniowo i wszyscy mają się ułożyć pod ciebie, to się zawiedziesz. Wszystko ma swoje plusy i minusy. W Polsce jest wiele chujowych rzeczy, a "tam" też, tylko inne. A tak naprawdę większość to jest w głowie co jest "be" a co nie.
  12. Coś w tym jednak jest. Nie chodzi mi tylko o sprawy finansowe (no to też), ale przede wszystkim czy moje problemy z radzeniem sobie z chujowymi ludźmi będą rozwiązane przy przeprowadzeniu na przedmieścia. Pewnie będą inne i to jest smutne. Naprawdę chciałbym mieć swoją wyspę. Wygląda fajnie, ale czy naprawdę się da? Trochę takie filmiki brzmią jak te o inwestowaniu na giełdzie. Too good to be true. No chyba, że ktoś jest fachowcem, wie co i jak i sam robi. Ja nie jestem, niestety. Coś w tym może być. Jeszcze dochodzi fakt, że jak zbudujesz chate i się jednak nie spodoba to co? Sprzedać? Pewnie się da, ale nie jest takie płynne jak mieszkanie.
  13. Mam taką rozkmine. Mieszkam w średniej wielkości mieście. W bloku. Wiele nie korzystam z uroków miasta (nawet przed covid). Do tego wkurwiający sąsiedzi. Zawsze ktoś coś wierci, trzaska drzwiami, remonty, w lato dzieciaki ciągle krzyczą na placu zabaw, etc. Mam kawałek ziemi (z pozwoleniem) niedaleko miasta. W pobliżu postawiły się już jakieś domy, więc jacyś sąsiedzi są, ale jednak mieszkanie w osobnym "klocku" jednak dałoby mi potencjalnie więcej swobody i ciszy (przynajmniej mi się tak wydaje). Minusem są jednak czasem szczekające psy w oddali, które słychać na "świeżym powietrzu" (no ale w miastach też tego pełno). Czy dobrze zbudowany dom by wygłuszyłby te i inne hałasy? Gdybym miał nieskończoność kasy, to kupiłbym se pewnie bezludną wyspę, ale z realistycznego punktu widzenia potencjalny wybór to pozostanie w bloku vs zbudowanie sobie klocka z nadzieją, że będzie lepiej i będę mógł w większym komforcie prowadzić swoje pustelnicze życie. No i czy z budżetem ok. 200k pod klucz jest do wyskakiwać?
  14. Takie jest też moje zdanie. W Polsce potrafi być chujowo i jest w dużej mierze, choć nie wiem ile chujni jest w mojej głowie a ile obiektywnie. Dla mnie jednym z większych plusów mieszkania w Polandii jest to iż mogę być w miarę sobą. Przynajmniej ludzie się nie patrzą jak na trędowatego jak otworze japę próbując coś powiedzieć swoim krzywym akcentem. A tak w ogóle to obecne czasy można przełożyć na duży plus dla siebie. Mamy dostęp do bogatszych rynków, choćby ten za miedzą. Tam szukamy klientów czy nawet jedziemy sezonowo na zmywak. W Polsce za to budujemy swój mały domek i żyjemy sobie jak pączek w maśle, mając standard życia, o którym typowy członek klasy plebsu na zachodzie mógłby tylko pomarzyć. A tak przy okazji to ***** *** i wszystko inne!
  15. W taki sposób mógłbym opisać swoje życie. Żyję w systemie totalitarnym. Nie najgorszą wersją tegoż systemu vide Stalin, Korea Północna, etc, ale jednak. Nowoczesną wersją. Z jednej strony komuchy (PiS) chcą mi odebrać wolność, z drugiej strony komuchy (PO, Razem) też chcą mi odebrać wolność. Nie ma nawet gdzie uciec, bo zagranica potrafi być równie zjebana jak nie bardziej (we Francji idziesz za kratki jak chcesz się dowiedzieć jak masz wątpliwości czy gówniak jest twój i robisz testy dna, w feminazistowskiej Szwecji jesteś domyślnie gwałcicielem, no chyba, że jesteś "biednym" uchodźcą i tak dalej). Nie mogę nic powiedzieć w pracy, więc udaje LPG friendly (pracuję obecnie dla zagranicznej firmy), żeby nie stracić roboty. Podatki coraz większe w Polszy. Wolności coraz mniej. Chcesz coś powiedzieć, wyrazić zdanie, jesteś faszystą, bo twój ulubiony kolor jest niebieski a nie czerwony, etc. Wkurwiam się. Za dużo newsów czytam. O jakimś resecie, o kolejnym skoku na moją ciężko zarobioną kasę poprzez inflacje. Filmów nie oglądam, bo wszystko co nowe, to poprawne politycznie gówno. Gry zresztą też idą tą ścieżką. Graliście w jakiegoś nowszego Assasina? Ha tfu. Nie mam ochoty ani siły walczyć z wiatrakami. Staram się wylogować, żyć w ciemności, uśmiechać się gdy idę do sklepu, ale wewnątrz mającym pogardę do tego świata. Nie pasuję, mam wszystko w dupie. Było kiedyś lepiej? Może tak, może nie. Zawsze był totalitarnym i zniewolenie. Ale teraz daje się coraz bardziej we znaki i będzie coraz gorzej. Pytanie? Jak z tym wszystkim żyć? Jaki mieć do tego stosunek i jak mieć wszystko w dupie? Stoicyzm, buddyzm? Interesujące, ale chyba wewnątrz mnie jest jeszcze jakiś cień walki. Chcę się tego wyzbyć, bo wiem, że to nadaremno.
  16. Nie odczepią się od Ciebie. ZUS i US Ci nie podaruje. Najlepiej uciec do Rumunii lub Bułgarii, ostatecznie Cypr. Daje Ci to komfort bycia w UE, a jednocześnie jesteś w miarę wolny, a do tego jako obcokrajowiec nie będą się za dużo czepiać. A jak chcesz jakąś małą firemkę otworzyć to w Rumunii masz 10% flat rate. A jak Ci zależy jeszcze na większej wolności do Kambodża lub inny 3ci świat. W Polszy teoretycznie też to możliwe, jak udajesz bezdomnego a wszystkie dochody masz zarejestrowane za granicą.
  17. Męczy Cie życie, to wyjedź. Zawsze nowe doświadczenie. Twój mózg będzie na początku zajęty nowymi bodźcami, innym językiem, więc nie będziesz miał czasu na depresje i zastanawianiem się co Cie wkurwia a co nie. Jako ex-emigrant muszę powiedzieć, że zagranica mnie mniej wkurwiała niż życie w kraju (szczególnie, że teraz mamy naprawdę powód), ale nie koniecznie dlatego, że tam nie było problemów. Po prostu byłem świadomy, że jestem gościem, więc nie wypada narzekać na kogoś kraj, więc większość rzeczy szło bokiem. Do tego moje życie nie pasuje do polskiego/jakiegokolwiek schematu i czasem czuje się wyobcowany. Za granicą też się czułem, jeszcze bardziej, ale to był "normalny" stan, bo w końcu byłem obcy. Bycie emigrantem a mieszkanie w Polsce jest jak macocha i matka. Jeśli macocha zaadoptuje brzydkie kaczątko, nawet od niechcenia, to niewypada być niewdzięcznym. Do własnej matki można mieć pretensje za to że odpierdala maniane. Do własnej matki jak i kraju po prostu podchodzi się bardziej emocjonalnie i bardziej boli jak własna matka Cie wkurwi niż ktoś obcy.
  18. Jak dostanie areszt domowy, to dopiero będzie miał przejebane
  19. Był też port ekonomii feudalnej na amisi. Grało się. Pomimo, że tekstówka, to trzymało krew w żyłach, czy szczury nie zjedzą ziarna i chłopi poumierają
  20. Jak lubisz takie klimaty to zdecydowanie polecam. Najlepsza przygodówka obok Monkey'a. Nawet jacyś zapaleńcy robili remake'a: Niestety Disney, który kupił prawa od Lucas Arts, nie zgodził się na kontynuacje produktu Z czego się najczęściej śmieje? Jakby pijany Disney upadł i sobie głupi ryj rozwalił.
  21. hue hue, czytałem dokładnie ten artykuł i w myślach byłem jak w innym świecie. oczywiście na oryginała nie było mnie stać, ale pewnie to było coś w stylu drzewko zapachowe w samochodzie, co pachnie 3 dni, a wisi 3 lata To chyba brat nawet bardziej antyczny ode mnie Ciekawie się czyta komenty od osób co startowały z Gotica i 128 ram Ja zaczynałem od 0.5 mega. Fate of Atlantis to klasyk. Polecam, ale możesz nie docenić. Chętnie spojrzę na "Indiana Jones and the Infernal Machine". Można się czegoś nauczyć od "młodziaków"
  22. Zauważyłem, że wsród braci jest sporo graczy. Jakie są Wasze najlepsze wspomnienia, na jakim sprzęcie zaczynaliście? U mnie to była amiga. Pamiętam czasy jeżdżenia na giełdę komputerową i zbieranie Secret Service i Top Secret. Grałem we wszystko co było pod ręką: Silk Worm, North & South, Rick Dangerous, Swift, Cannon Fodder, Dune 2, Eye Of Beholder, Secret of Money Island i tak dalej. A jakie są Wasze wspomnienia? Co było pierwsze? Amiga, Atari ST, Pegasus, PC 386?
  23. Grałem w to kilka mcy temu na PC'cie. Optymalizacja chujowa. GTX980 na detalach średnich potrafił się haczyć w miejscach, gdzie jest więcej detali (osady, etc). Ale to nie najgorsze. Haczenie się jakby nowe lokacje nie nadążały się wgrać, odczuwalne np. gdy zapierdalasz na mechanicznym wierzchowcu. Może jak masz cały dysk SSD to pewnie będzie trochę lepiej. Spoko gra, rzeczywiście coś ala Wiesiek, ale jednak część przyjemności idzie w piach. Ale może zrobili już jakieś dodatkowe patche. Co do zwiech, akurat tak źle nie było, ale co prawda padła mi ze 2-3 razy. Ogólnie to nie wiem jak można dać tak ciała, gdzie gra, która jest spoko na PS4, tak słabo działa na lepszym PC'cie.
  24. przeciętna znajomość, przynajmniej u mnie, trwa zazwyczaj pare mcy, a jak się znudzi, to mówie, że wyjeżdzam (co jest trudniejszą wymówką w czasach pandemii). to dodatkowy plus sponsoringu. brak dramy przy "rozstaniu" (aczkolwiek troche może być głupio, bo czasem zdarza się, że pomimo sponsoringu, laska uczciwie zaczyna cie lubic)
  25. Da radę. Kiedyś sponsorowałem 30stke za 300zł. 500zł to moja stawka dla studentek-20stek. Jak mówiłem, kwota jest umowna i od Ciebie zależy ile zaproponujesz. Może jak będziesz miał szczęście to uda się nawet wyrwać studentkę za 300zl Myślę, że to dobry pomysł. Sam nawet o tym kiedyś myślałem. "sponsoraszukam" jest dość chujowe, ale się da. Być może na przyszłość będzie trzeba być bardziej kreatywnym
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.