Skocz do zawartości

deleteduser84

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia deleteduser84

Kot

Kot (1/23)

19

Reputacja

  1. Przy założeniu, że za tą minutę odchodzę tylko ja a moja rodzina żyje dalej to pewnie pomyślałbym jak bardzo cierpieć będą moi rodzice... zwłaszcza matka. Nie rozliczałbym swojego życia tylko pomyślał jak ją to psychicznie złamie... Ostatnio odszedł mój dziadek, jej ojciec... stąd wiem jak mogłoby to wyglądać (zapewne spotęgowane). Trochę smutniej podszedłem do tematu.
  2. Oglądnąłem bo byłem ciekawy i powiem wam, że miałem dość mieszane uczucia... Moim zdaniem gość się nie wybronił a tylko się tłumaczył... Mimo wszystko trochę mi chłopa żal bo z mojego rocznika jest i jak to usłyszałem to mi ręce opadły...
  3. Najpierw miałem taką gulkę przez jakiś czas dopóki paznokieć był w miarę krótki. A potem, w miarę jego rośnięcia zaczęło wyłazić takie, jak to nazwałem "mięso". Tak bolało że kur... Nie szło tam podciąć samemu tego paznokcia, za głęboko wchodził... Lekarz wyciął mi ten kawałek i oczyścił tą ranę która się tam robiła. Na koniec powiedział, że za długo to hodowałem
  4. Cześć. Miałem wrastającego paznokcia i długo temat próbowałem zaleczyć sam. Wychodziło mi takie "mięso" bo wrastając paznokieć wypychał skórę wokół. Dawałem maści, wyparzałem we wrzątku, obsypywałem witaminą C i nic to nie dawało. Męczyłem się z tematem gdzieś ze 3 tygodnie i to był największy bezsens. Zapisałem się do zabiegowego, lekarz zerknął, kazał kłaść się na stół i wyciął około 3 mm paznokcia z tej strony z której wrastał, oczywiście ze znieczuleniem miejscowym. Trwało to 15 minut. Krwawiło mocno jeden dzień. Trochę mniej drugiego dnia. Trzeciego dnia w zasadzie się zagoiło. Moim zdaniem z miejsca zabieg bo szkoda nerwów, czasu a przede wszystkim męczenia się z tym bólem który jest strasznie kurewski ...
  5. Cze. Na bazie moich doświadczeń z dziewczynami z portali wiem, że pierwsza wiadomość z pytaniem o wrażenia jest najgorszą opcją. To tak jakbyś się pytał czy zostałeś wstępnie zaakceptowany w jakiejś selekcji... Sam tak robiłem i może w jednym przypadku znajomość rozwijała się chociaż trochę. W pozostałych przypadkach temat się rozchodził po kościach, zdawkowe odpowiedzi, itd. itp. aż się urywało. Po pewnym czasie zmieniłem technikę i nie pisałem pierwszy. Jednak jeżeli mi chociaż trochę bardziej zależało to odzywałem się pierwszy ale bez pytań o "wrażenia", "że miło spędzony czas", "że fajnie się gadało" itp. tylko zagajałem rozwijając jakiś temat o którym rozmawialiśmy. Zazwyczaj taki o którym rozmowa toczyła się najzagorzalej. Jeśli była gadka o filmach to pach, startuje z jakimś filmem. Jak o książkach to pach, o książce. Jak o wycieczkach, rowerach to atakowałem tym No i zaczęło działać I te rozmowy płynęły. I powiem Ci że zazwyczaj przy 10-15 wiadomości to ona, ze swojej strony zaczynała pytać o wrażenia po spotkaniu
  6. Sorry, że odgrzewam temat po dwóch latach ale akurat dzisiaj na niego natrafiłem więc też coś dodam Leżę z laską na łóżku, mamy coś oglądać na kompie: Ona: No to co oglądamy? Ja: Nie wiem, masz jakiś pomysł ? Ona: Nie, wybierz coś, zaproponuj. Ja: No to wpisz "Zabójcza broń" ( nie miałem pomysłu a że te filmy lubię to palnąłem tak z głupia ) Ona: Ok ( i zaczyna wpisywać w wyszukiwarkę na cda.pl bodajże ) Ona: Nie ma takiego filmu Ja: Jak to nie ma ? ( wiem, że jest bo oglądałem ) ( i patrzę na pasek wyszukiwania a tam wpisane ZABUJCZA BROŃ ) Ja: Zabójcza pisze się przez Ó zamknięte. Dlatego nie znalazło Ona: Niemożliwe. PRZECIEŻ UJE SIĘ NIE KRESKUJE ...... Coś we mnie wtedy umarło byliśmy jeszcze "ze sobą" może trzy tygodnie.
  7. Siema. Pracowałem i pracuję z kobietą w pokoju, biurko w biurko i powiem tak - zawsze "coś" będzie. Tzn. albo za ciepło, albo za zimno, albo za głośno, albo za cicho, za mała wilgotność, za mało słońca, za dużo słońca... itd. itp. Kobity takie są i będą. Każdy z powyższych tematów obgadać będą musiały a Ty no będziesz musiał wysłuchać. Taki wymóg na pewno odczujesz. Nienawidzą jak się je zlewa i ich nie słucha. Na to się musisz przygotować. Różnie mozna trafić. We wcześniejsze robocie miałem w pokoju starą pannę z feministycznymi poglądami. Wkurzała pół firmy. No i tu zasada była taka że trzeba było jednym uchem wpuścić a drugim wypuścić i machnac ręką - z koniem się nie bedziesz kopać ;) Raz miałem z nią spinę, ostrą wymianę zdań oczywiście z mojej winy (źle odbierałem telefon od ludzi, według niej w pretensjonalny sposób ;p ). Myślała że mi pociśnie a ja opuszczę głowę i przeproszę skruszony. Niestety dla niej odbiłem piłeczkę co zaowocowało miesięczną ciszą miedzy nami. Tylko "cześć" na start i koniec dniówki. Kto się pierwszy odezwał ? A no wiadomo, że ona bo wściku zaczęła dostawać, że ni ma do kogo gęby otworzyć ;p I się potwierdziło, że baba dostaje pierdolca nie tylko bez bolca ale też bez możliwości gadania ... otwierania otworu gębowego. Tak zwyczajnie u nich jest ;)
  8. Dzięki Panowie za odpowiedź. Potwierdzacie tylko to co sam zacząłem myśleć o tej relacji. I utwierdziło to we mnie fakt , że utrzymywanie tej znajomości i traktowanie jej na poziomie kolegowania nie ma już sensu... Wystarczy, gość wylatuje poza mój krąg bo szkoda się wkurwiać. Spotkanie z ziomkiem ma być przyjemne a nie wprowadzać dziwne napięcia.
  9. Witam. Mam takiego jednego kumpla. Znamy się od lat młodzieńczych, wspólna podstawówka, później się rozeszło i kontakty powróciły około studiów. I trwały i trwają nadal (mniej lub bardziej). Poza tym że traktuję go jako kumpla to jest też z tej samej miejscowości (nie wiem czy ma to jakiś związek z tym co opiszę dalej). Po tym krótkim wstępie do rzeczy. Od dłuższego czasu mam wrażenie że nasze "kumpelstwo" polega głównie na tym że to on musi być ponad mną. W zasadzie w każdym aspekcie życia. I tak jakby nasze kontakty są w zasadzie podtrzymywane tylko po to żeby wiedzieć co u mnie i czy aby na pewno nie jest lepiej niż u niego. Miewam czasem wrażenie że to bycie ponad mną jest tak jakby najważniejszym elementem w jego rozwoju. Każde spotkanie zaczęło być takimi szachami i zakończyć musiało się tym, że on jest ponad mną, w sensie ma lepsze życie, lepiej zarabia itd. itp. Skąd wiem i skąd mam takie odczucia ? Otóż każde spotkanie, zwłaszcza te inicjowane przez niego rozpoczynało się od pochwalenia się przez niego "czymś ". I to coś było bazą całego spotkania, tak jakbym miał wysłuchać i zrozumieć że jestem niżej. No popierdolone ale tak to wyglądało. Zacząłem mieć tak, że przed kolejnym spotkaniem zastanawiałem się i mówiłem sobie w głowie "O zadzwonił, chce iść na piwo albo potrzebuje przysługi (zwłaszcza głupkowate kwestie podwiezienia gdzieś - a pod domem 4 auta i 5 kierowców ;p ) więc ma coś żeby się pochwalić" No i za każdym razem tak było No mnie już na śmiech brało jak pytał o moją pracę bo wiedziałem że zaraz nawiąże do swojej i poleci tekst " a bo wiesz u mnie to podwyżkę dostałem i wyższe stanowisko" I takie zagrywki dotyczyły wszystkich aspektów życia, od związków, po auta przez śluby ( tzn. on się ożenił ja jeszcze nie ) aż do budowy domów lub kupna mieszkania. Taka dziwna odczuwalna rywalizacja w której ja nie chce uczestniczyć i nie uczestniczę ale przez jakieś dziwne napięcie jestem w nią wciągany. Nie uczestniczę bo mam inną filozofię życia, inne priorytety przynajmniej na teraz, inaczej nasze drogi się potoczyły ( kwestie studiów, pracy, dziewczyn ) i nie wkręcam sobie żadnych porównań bo to nie ma sensu. Tylko wkurwia mnie to że on moimi porażkami czy tam potknięciami tak jakby się żywił i budował bo najczęściej się chwali wtedy, kiedy wie że no u mnie jest średnio... Nie ścigam się z nim, nie chce i nie potrzebuję. Czasem się zastanawiam czy to nie ciągnie się od lat szkolnych. Czy już wtedy mu się to nie wkręciło bo jakieś tam symptomy były. Dziwne jest to że mam innych kumpli, z innego otoczenia. Głównie studia lub liceum. I kurwa z żadnym tego problemu nie ma... Niektórzy koszą kasę kilkanaście razy większą niż ja, w różnych aspektach życia odnoszą sukcesy na skalę nawet kraju a żadnego porównania nie ma... Jestem równy bo jestem kumpel.. a z tamtym jestem tak jakby konkurentem. No tylko do czego ?! I teraz mam do Was bracia pytanie czy spotykaliście się z czymś podobnym. Jeżeli tak to jak to u Was wyglądało ? Ruszało was to tak jak mnie w jakimś stopniu ? Mieliście wyjebane ? Czy zerwaliście kontakty bo to normalne zwyczajnie nie było ? Pozdrawiam Cyga
  10. Witam, Jestem Cyga. Pewnego mniej udanego dnia natrafiłem na to forum i już tutaj zostałem. I dziękuję losowi że tak się stało. Najpierw przeglądałem i chłonąłem wiedzę anonimowo , bez rejestracji . Nadszedł moment w którym postanowiłem się zarejestrować a teraz wykonać pierwszy krok czyli się przywitać. Cześć !! i pozdrawiam wszystkich.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.