Piszę bo czuję potrzebę wsparcia, mile widziane jakieś rady.
Mam obecnie 19 lat. Do 17 roku życia moje egzystencja była istnym rajem, były różne problemy ale dawałem rade.
Inteligentny wysportowany jeśli chodzi o dziewczyny to też git. NO ALE OCZYWIŚCIE coś musiało się spieprzyć.
Pewnego dnia coś koło grudnia 2017 jechałem autobusem i takie dziwne mrowienie z tyłu łba. Zesztywniała mi szyja, od tamtego czasu mam nerwobóle głowy często oczu i jestem stale 24/7 zmęczony jak stary dziad.
Leżałem w różnych szpitalach masa badań i nic. Lekarze mówili że to przejdzie z czasem. Niestety jest coraz gorzej. Mam duże wsparcie rodziny i cały czas dodatkowe badania robimy.
Trwa to już 2 lata, jestem do granic wycieńczony tym bólem. Od pół roku mam myśli samobójcze. Całymi dniami siedzę w domu + raz w tygodniu z kumplem wychodzimy se pogadać.
Od tego stałego bólu zwyczajnie siada mi bania, pierdolca można dostać. Nie widzę sensu dalej tak żyć. wejście po schodach to mordęga, a 2 lata temu biegałem 10 km i zero zmęczenia.
Nie wiem ile wytrzymam jeszcze , Nie wiem czy w dobrym miejscu pisze na forum bo 1 post.
Pozdro