Skocz do zawartości

Hatmehit

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2658
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Hatmehit

  1. Sporo ludzi bierze różne substancje, nie robi to już na mnie wrażenia i płeć już nie ma żadnego znaczenia niestety. Ja sama alko nie piję, z tytoniu nie korzystam, ale średnio raz na 3 miesiące zioło zapalę. Raz zdarzyło mi się wziąć grzyby, niby fajnie, ale bez szału. Kwasu, piguł i twardych dragów nie planuję, bo ryzyko za duże i w sumie zabawa krótka. Ludzie na MDMA mnie irytują, z innymi tym bardziej staram się nie mieć styczności. 

  2. 21 minut temu, I1ariusz napisał(a):

    ciekawe czy facet, o którym mówisz był kontrolujący i zazdrosny bez powodu, czy też dostarczałaś mu powody?

    Nie zamierzam tego tematu roztrząsać, w każdym razie nawet wyjście do żabki potrafiło być powodem podejrzeń;) Nigdy żaden facet się wobec mnie tak obsesyjnie i kontrolująco nie zachowywał, to zdecydowanie nie była norma i coś wywołanego przeze mnie. Po prostu redpill w połączeniu ze złymi doświadczeniami i DDA potrafią zryć banię. Ja wtedy też miałam swoje problemy i się wzajemnie w nich napędzaliśmy. Należytego szacunku  mu nie okazywałam, co przyznaję, ale tak jak kobieta musi zasłużyć na uczucia mężczyzny, tak i mężczyzna na szacunek. To po prostu nie mogło się udać, ale i ja temu nie pomogłam. 

  3. 11 minut temu, Obliteraror napisał(a):

    Takie rzeczy to można mówić wieloletniej partnerce

    Wydaje mi się, że to też zależy od tego jaki facet się przyznaje i co chce z tym zrobić. Bo tak jak pisałam - kontrolujący i zazdrosny raczej nie wzbudzi szacunku, a raczej litość i zniechęci kobietę, ona i tak mu nie uwierzy, że chce coś w sobie przepracować. Kiedy między ludźmi jest chemia i mężczyźnie naturalnie przychodzi pewna dominacja i budzenie szacunku (z racji wieku, charakteru, doświadczeń), to i prościej kobiecie zaakceptować chwilową słabość. Plus znacznie łatwiej się ją akceptuje u przystojnego, wygadanego samca, który wie jak trafić do kobiety i z którym chcemy bobaska niż wiecznego marudy z powertripem. Proste mechanizmy, już przestałam im tak zaprzeczać XD

  4. Teraz, Kiroviets napisał(a):

    Nie wydaje mi się, żeby "wysprzęglanie się" partnerce z problemów natury psychicznej było rozsądną opcją.

    Jeśli nie chcesz ich ogarnąć i tylko w nich toniesz, to rzeczywiście może utrudnić. Jednak mnie cieszy, jak facet otwarcie powie, że ma gorszy czas, chce się spotkać z terapeutą i nie musi trzymać wiecznie gardy. Takie napinanie się i ukrywanie do niczego nie prowadzi. 

    • Like 1
  5. 15 minut temu, I1ariusz napisał(a):

    z tego określania czy potrzebna pomoc psychiczna bardzo blisko do: nie podoba mi się coś w tobie, więc to zmień

    To jest temat na inną dyskusję. Jasno wskazałam, że czerwoną flagą jest to, że facet nie chce dostrzegać w sobie samym problemów i się z własnej motywacji zmieniać. Powiem na przykładzie swoich - mój jeden ex usilnie bronił się przed świadomością, że jest bardzo kontrolujący i zazdrosny, przedawkował redpilla, ale nic z tym nie robił, więc się rozstaliśmy. Ja wtedy też nie byłam w najlepszej kondycji psychicznej, również i ja zepsułam tę relację, ale bardzo dużo ogarnęłam terapeutycznie i nie popełniłam później tych samych błędów. Facet, z którym teraz jestem, ma wysoki poziom testosteronu i w związku z tym bywa nerwowy, jednak jest tego mocno świadomy i próbuje nad tym pracować, zawsze mnie ostrzega jak ma gorszy nastrój albo przeprosi jak niefajnie zachowa. To jest git. Ja mu nie truję dupy, a on chce się zmieniać pod tym względem. Gdybym mu psioczyła, to mógłby nie mieć motywacji, a ja nie narzekam, bo widzę jego starania. Takie zamknięte koło. Fajnie jest zdawać sobie sprawę z własnych trudności. Absolutnie każdy je ma i każdy bywa czasem za przeproszeniem zjebany. Dobrze to zauważyć i chociaż spróbować ogarnąć dla swojego i otoczenia dobra.

  6. 4 minuty temu, zuckerfrei napisał(a):

    Kto o tym decyduje? Ty? 

    No i tu jest właśnie szkopuł. Nie mnie oceniać kondycję psychiczną partnera, choć jako osoba bliska powinnam być czujna na negatywne zmiany i proponować ewentualną pomoc. Moim zdaniem kluczem jest znajomość siebie, świadomość gdy problem zaczyna przekraczać pewne granice. Fajnie jest jak partner/partnerka przyzna, że ostatnio coś się dzieje i musi to w sobie ogarnąć, aby nie pogorszyć swojej sytuacji czy związku. Taka zwyczajna czujność i chęć pracy nad sobą. 

    • Like 2
    • Haha 1
  7. Bardzo fajny temat. Moim zdaniem najwięcej się tutaj sprowadza do wzajemnego szacunku oraz atrakcyjności. Wybierając partnera przede wszystkim warto wiedzieć jaki mamy cel, bo czasem po prostu chce się czegoś na chwilę, co i tak nie przetrwa próby czasu, ale wyjściowe i tak „powinno” być znalezienie przyszłego męża i ojca dzieci. I tych dwóch kategorii lepiej sobie nie pomieszać.
     

    Co do czerwonych flag - dla mnie ogromną jest niechęć do pracy nad swoją psychiką i unikanie pomocy (np. psychoterapeutycznej) gdy jest konieczna. Takie kwestie jak nałogi, poważne problemy finansowe, brak komunikacji potrzeb to oczywistości. 
     

    Dodać od siebie mogę, że nie zawsze wybór grzecznego chłopca będzie dobry. Męskiego, ogarniętego faceta ze swoim zdaniem też można przedstawić zadowolonym rodzicom;) 

    • Like 3
    • Haha 1
  8. Poniekąd to znam, przechodziłam przez takie postrzeganie relacji międzyludzkich. To jednak miało silny związek z moim osobistym niskim poczuciem wartości i brakiem radości z życia, choć Tobie tego nie sugeruję.
     

    Mi bardzo pomogło po prostu filtrowanie towarzystwa, regularny kontakt utrzymuję tylko z bliską rodziną, facetem i kilkoma najbliższymi przyjaciółmi, z którymi rozmowa jest dla mnie relaksem i ożywieniem, uwielbiamy pogadać zarówno o swoich małych problemach, jak i ostro dyskutować na bardziej abstrakcyjne tematy. Tu jednak trzeba czuć wspólny vibe. Z innymi jestem po prostu uprzejma i w miarę otwarta, nie przejmuję się tym, że za dużo z siebie daję, bo to zwykle tylko smalltalk i drobne przysługi, które sprawiają mi przyjemność, lubię sobie popaplać.

     

    Natomiast rodzinę partnera traktuję jako potencjalnie przyszłą swoją - lubię ich, oni mnie raczej też, ale na tym etapie jeszcze jest naturalny dystans. Znajomych polubiłam, wręcz czuję, że stali się też moimi, a nie tylko „znajomymi faceta”, ale też nie potrafię się kompletnie wyluzować i spoufalać. Nie męczą mnie, choć też nie jest to taki idealny komfort. Najlepiej czuję się w swoim towarzystwie, ludzie potrafią mnie przebodźcować. 
     

    Imo relacje międzyludzkie są zwyczajnie wymianą, ale to nic złego o ile wszystkie strony mają czyste intencje. 

    • Like 1
  9. 10 minut temu, Iceman84PL napisał(a):

    Czy zdajesz sobie sprawę, że alimenty są przyznawane na podstawie zdolności zarobkowej w Polsce?

    Owszem, działam w polskim systemie prawnym, w tym prawie rodzinnym, w praktyce. I w praktyce średnie alimenty są śmiesznie niskie - 600zł na dziecko, jak dobrze pójdzie około 1000. Ojcowie, którym zasadzane są horrendalnie wysokie i niespółmierne kwoty to wyjątki od reguły. 

  10. 26 minut temu, Krugerrand napisał(a):

    Zapewne matka dokłada drugie tyle miesięcznie i całkowita kwota utrzymania dwójki wynosi prawie 7tyś. miesiecznie.

    Imo bardzo ważne, a o tym wiele osób zapomina. Kwota alimentów musi być usprawiedliwiona potrzebami, ale przy tym wynosić połowę łącznych kosztów utrzymania. Pomijam patologie systemu zasądzania ich, jednak samo sprzeciwianie się idei jest durne. 

  11. 12 minut temu, Lalka napisał(a):

    Żałozne też jest wymagać pieniędzy, a stosować alienację rodzicielską.

    Stosowanie nieusprawiedliwionej niczym alienacji rodzicielskiej jak najbardziej do zajechania. Natomiast wymaganie środków na usprawiedliwione potrzeby dziecka (przy jednoczesnym zaspokajaniu ich za te pieniądze) nie wiem dlaczego budzi Twój sprzeciw. Oczywiście najlepiej by było gdyby wszystkie dzieci były chciane, a ludzie się nie rozstawali lub chociaż polubownie dogadywali co do kosztów utrzymania małoletnich, ale nie żyjemy w idealnym świecie i osoba, gdzie dziecko ma stałe miejsce zamieszkania musi mieć finanse na to wszystko. Zwykle kobieta sama nie jest w stanie utrzymać rodziny, a na ojcu także spoczywa odpowiedzialność (wraz z prawami). 

    28 minut temu, Trevor napisał(a):

    O ile to idzie na dzieci. Jeśli płaciłbym na dzieci to chciałbym wiedzieć że ta kasa idzie na dzieciaka.

    Jak najbardziej. Składając pozew o zasądzenie/podwyższenie alimentów załącza się dowody tychże potrzeb dziecka. Płacący je powinien mieć pewien bieżący wgląd w to, na co idą środki przez niego przeznaczane na purchlątko.

    • Like 2
  12. 3 minuty temu, Edelgeist napisał(a):

     Oho... Oby się nie szykował covid bis... Wtedy rzekomo od nietoperzy się zaczęło..

    Taa… Śledzę grupy weterynaryjne i każdy ma swoją teorię m.in. pojawiają się takie o zmutowanym covidzie. Trochę byłaby beka, ale raczej ludzi już się tym nie zastraszy. Szczerze mówiąc bardziej martwię się teraz o zdrowie kota niż o swoje w 2020. 

  13. 4 minuty temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

    To masz na myśli?

    Tak, zastanawiałam się na ile to fakenews, ale niestety kicia mojej przyjaciółki miała objawy i zwinęła się po 12h od spaceru.

    5 minut temu, Jan III Wspaniały napisał(a):

    Ja mojej nie utrzymam nawet jednego dnia w domu, nie ma takiej opcji. 

    Z moim też jest bardzo ciężko. Strzelił focha, miauczy pod drzwiami, próbuje wykorzystać każdy lufcik, aby się wyślizgnąć. Zapewniam mu rozrywki, jak skakanie po szafkach czy polowanie na smaczki, ale i tak jest tygrys sfrustrowany. Mam nadzieję, że jak najszybciej okaże się co to za cholerstwo, bo w ciągu tygodnia ktoś albo zabije kota albo kot nas XD

    • Smutny 1
  14. Jak pewnie część z Was słyszała wśród kotów panuje od kilku dni poważna choroba o nieznanym pochodzeniu. Biedaki szybko się zarażają, cierpią m.in. na gorączkę, hiperglikemię, drgawki i odchodzą w ciagu doby. Nie wypuszczajcie wychodzących futrzaków, chowacie buty do szafek i dawajcie sprawdzoną karmę. Mój ma właśnie areszt domowy, zamęczy mnie swoimi miaukami, ale przynajmniej mniejsze ryzyko.

    • Like 3
  15. @Angel_Sue Może ja jestem jakaś niepełnosprytna, ale znowu sprowadziłaś kobiecość do sukienek i hybryd i na tym budujesz narrację dotyczącą Twoich męskich cech. To o czym piszesz nijak nie świadczy o posiadaniu czy braku kobiecości, bowiem przejawia się ona przede wszystkim w charakterze i relacjach międzyludzkich np. smalltalku. 

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.