Skocz do zawartości

Bimbrownik

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Bimbrownik

  1. Dziś chciałbym rozpocząć podsumowanie pewnego audytu życia, aby zdecydować co zrobić dalej. Z szacunku do waszego czasu chciałbym Was poprosić o opinie (radę na podstawie waszych doświadczeń) w temacie mojego problemu w nieco innej formie. Jak każdy wie, trudno jest nie zrobić opisu problemu słowotoku – książkę dałoby się napisać. Tak więc jeśli ktoś będzie mógł przeczytać to w całości, dziękuję. Jeśli ktoś nie ma czasu i ochoty, bardzo prosiłbym o swoje myśli w odniesieniu do pytań, które wyróżnię w opisie. O mnie: Stuknęło mi 28 lat i zaczynam czuć, że żyję ponieważ czuję się spełniony zawodowo i póki co jestem w czepku urodzony jeśli chodzi o zdrowie. Studia, znajomość trzech języków, ale też trud włożony w pracę i rozwój nad sobą i nutka szczęścia dały mi bardzo perspektywiczne stanowisko kierownicze z możliwościami przejścia na własną działalność. W pracy spędzam zwykle 8,5h i jest to czysta przyjemność, ponieważ szare komórki pracują tam nad nowymi rozwiązaniami. A przez fakt, że jestem prawie że sam sobie sterem i żaglem dawno się już porządnie nie stresowałem. Interesuję się językami obcymi, nowymi technologiami, programowaniem, rynkiem pracy i edukacją (o dziwo), siłownią, rowerem i łażeniem po górach, książkami i felietonami o tematyce filozoficznej, psychologicznej i inwestycyjnej oraz sieciowymi grami na pc (jak znajdzie się chwila). Ogólnie znalazłoby się jeszcze więcej zainteresowań, ale doba ma tylko 24h. Jestem mocno wierzący w Boga, ale wierzę po swojemu i żyję na zasadzie „nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”. Od ponad 4 lat siedzę w tematyce red pill, przeczytałem sporo artykułów, kilka książek i przesłuchałem dużo audycji (nie tylko tych od Pana Marka). Jak sama nazwa sugeruje, gdy się wejdzie w ten temat, to nie ma już drogi powrotnej. Zainteresowałem się tym, ponieważ bardzo chciałem zrozumieć jak dobrze sobie ułożyć życie z kobietami, aby mój związek nie przypominał tych, które widzę wokoło – związki z większym stażem, gdzie ludzie zachowują się dla siebie gorzej niż wrogowie. Odpowiedź poniekąd znalazłem w tych materiałach, ale na pewno nie takiej się spodziewał. Przyznam szczerze, że biały rycerz we mnie poległ. Inaczej świat i ludzie byli malowani w szczeniackich latach, ale poznanie prawdy chociaż bardzo boli i sprawia, że świat nie jest już taki piękny, to pomaga w życiu. Nie zamieniłbym tej wiedzy na nic i chcę więcej. Moim obecnym największym problemem w tym kontekście jest zastosowanie pewnych rzeczy w praktyce i wyłączenie empatii (która tak mocno się u mnie rozwinęła, że mnie dobija). Chodzi o to, że wchodziłem w związek z moją kobietą (nazwijmy ją tak potocznie – Ania) 4 lata temu, gdy wielu rzeczy jeszcze nie wiedziałem, a przez to popełniłem szereg podstawowych błędów. Zwyczajnie stałem się dobrze rokującym beta providerem i misiem, chociaż przez długi czas kręciło się wokół mnie trochę fajnych kobiet, więc Anka do dziś wie, że jak nie ona, to spadnę na cztery łapy. Czy da się u kobiety, wobec której już pokazaliśmy zachowania samca beta i białego rycerza zmienić postrzeganie naszej osoby czy jest to droga droga przez mękę i sto razy łatwiej byłoby skończyć z tym i zacząć coś od nowa? Nie uważam się obecnie za samca alfa, za beta też. Mam cechy zarówno tego i tego, a wzorem jest dla mnie opis samca zeta (tu również z pozytywnymi cechami alfa i beta). Jeszcze długa droga przede mną. Wiele kwestii już wprowadziłem w obecne życie, ale opory mojej kobiety są ogromne. Jest to męczące. Jakie rzeczy przykładowo skopałem w związku w pierwszych dwóch, trzech latach: godziłem się na rzeczy, które mi nie odpowiadały licząc na rewanż, a rewanż nie nadchodził (ja zawsze honorowo odwzajemniałem – empatia) zaniedbałem niemal całkowicie relacje ze znajomymi dla myszki (klasyka) zamiast się ostro wkurwić w niektórych sytuacjach i odejść lub przynajmniej walnąć drzwiami podchodziłem zbyt spokojnie starając się jak najszybciej doprowadzić do rozwiązania konfliktu, bo szkoda mi było np. wspólnego wyjazdu na kłótnie czekałem rok związku na seks… doczekałem się seksu na odpierdol zbyt często pytałem się o zdanie zamiast po prostu żyć jak chcę (jeśli nikogo w tym jej nie krzywdzę) zwierzyłem jej się z moich uczuć (czyli poruszyłem pewne tematy, o których z moją kobietą nie powinienem rozmawiać, ponieważ doczepiła się moich słabości) Przykładów znalazłoby się więcej. Moja sytuacja w związku jest następująca: Anka ma 26 lat i od jakiegoś roku dostała pierdolca na ślub i dzieci, co ja całkowicie rozumiem u kobiet, bo to natura. Jej koleżanki ze wsi już mężate/dzieciate, a ona jest trochę ostatnim Mohikaninem. Cierpi przez to – ja tak samo, bo moja empatia nie pozwala mi żyć – trudno mi patrzeć jak osoba bliska cierpi. Poza tym kobiety są dla siebie okrutne, gdy mówią: „ja w twoim wieku to już miałam 2 dzieci”. Jakby to były wyścigi. Ja z kolei nic nie obiecywałem względem daty oświadczyn i ślubu, chociaż trudno mi sobie wyobrazić znalezienie znośnej kobiety, która darowałaby brak ślubu. A ja chcę założyć rodzinę – czuję to, ale nie za wszelką cenę. Dlaczego jeszcze nie podjąłem żadnej decyzji? Ponieważ wierzyłem , że w ciągu ostatniego roku coś się wydarzy, co pomoże mi podjąć decyzję w jedną lub drugą stronę. Jak na złość nic takiego się nie wydarzyło, ale ona też zmieniła niewiele mimo próśb. Wracając do konkretów – przedstawię teraz listę punktów, które sprawiają, że nie chce mi się brnąć w to dalej, a następnie punkty, które mówią mi, że przecież nie jest tak źle: Przeciw małżeństwu z nią: A. Seks jako psi obowiązek – Ania nigdy nie szalała za seksem. Ma moim zdaniem po prostu bardzo niskie libido, sama inicjuje seks raz/dwa razy na miesiąc w dni płodne, kiedy szaleją jej hormony, ale też nie jest cudownie. Ja gdy inicjuję (1/2 razy w tygodniu, to czuć gęstwinę w powietrzu, że „trzeba się przemóc i spełnić psi obowiązek”). Przez 4 lata udało mi się raz ją doprowadzić tam gdzie trzeba (miałem wcześniej 2 partnerki i z nimi nie było problemu). Próbowałem na różne sposoby. Wszystko to prowadzi do frustracji. Ona przede wszystkim, co mnie boli najbardziej, nie pomyśli o mnie mimo rozmów – że my mężczyźni potrzebujemy seksu często, czasem bardziej niż jedzenia. Więc nie zrobi sama siebie „na bóstwo” lub nawet nie, i po prostu będzie uśmiechnięta tym, że daje spełnienie komuś, kogo podobno kocha. Ja tak bardzo często robię w innych kwestiach – poświęcam się dla niej. Bardzo boję się, że przez to szybko rozwalę nasze małżeństwo – bo skoro teraz tak słabo jest w tym aspekcie, to po ślubie nie będzie już czuła nawet przykrego obowiązku. Czasem miewam myśli, by pójść na divy (ale tu wiara mnie blokuje). Rozmowy niczym nie skutkują – jedynie załamaniem się, że wprawiam ją w kompleksy. Ona tłumaczy to teraz tym, że czuje się niepewnie, nie ma ochoty, nie może się otworzyć, bo nie ma choćby narzeczeństwa. Ale przecież tak było nawet na początku związku… I ja mam wziąć kota w worku i liczyć wbrew temu co się pisze i czego doświadczyłem, że po ślubie będzie lepiej? Czy waszym zdaniem oświadczyny i małżeństwo może jakimś cudem zmienić kobietę z niskim libido na kobietę o konkretnym temperamencie, jeśli maksymalnie ograniczy się podczas małżeństwa zachowania beta? Jak procentowo określilibyście ile wymagacie od kobiety w temacie inicjowania stosunków? A może nie przejmujecie się i po prostu zawsze bierzecie co wasze – seks to seks – nieważne kto zaczyna? B. Ubiór & make-up - punkt trochę powiązany z powyższym (określiłbym ją na 4-7 jeśli chodzi o SMV – zależy od poziomu postarania się. Sam powiedziałbym bez bicia, że mogę mieć 6-8 SMV). Dobija mnie to, że stroi się jedynie, gdy ma wyjść gdzieś do ludzi, by się pokazać, a w domu dla mnie chodzi zawsze w porozciąganych dresach. Ma być oczywiście wygodnie, ale nie przypominam sobie, aby miała wziąć pod do serca jakąkolwiek moją uwagę i raz na jakiś czas zrobić tak jak mi się podoba lub chociaż po prostu pomalować się do igraszek. Tłumaczy to wygodą i tym, że moje wymagania są przesadne „no tak, może jeszcze w szpilkach mam całe życie chodzić”, aby się pomalowała gdy jest tylko ze mną. Ja z kolei zmieniłem szafę na rzeczy, które mieszczą się w moich normach, ale najpierw podobają się jej. Bo się poświęciłem i liczyłem jak głupi na pewien rewanż… Tu też często tłumaczy, że nie ma ochoty do czegoś takiego, bo jest zmęczona sytuacją z brakiem celu w życiu – brakiem małżeństwa i dzieci. Czy macie gdzieś na to, jak wasze panie noszą się tylko dla was – w waszym towarzystwie? I czy to jest nienormalne, że pani nie chce sprawić uciechy dla oczu mężczyźnie, którego kocha? C. Figura - nie tak istotny punkt, ale dodam. Moim marzeniem jest uprawiać raz na jakiś czas sport ze swoją kobietą – cokolwiek by to nie było. Ja trenuję, a ona chociaż szczupła (dobre geny, bo dość dużo je – martwię się co będzie jak hormony się zmienią) to jej ciało nie jest szczególnie zgrabne. Tyłek przez siedzący tryb życia chyba już gdzieś jej uciekł. Nie mam siły na to by ją jakkolwiek zachęcić do sportu. Ona jest leniem i mówi, że nie lubi sportu. Czy macie jakieś pomysły na to jak zachęcić kobietę do wspólnych wypadów na siłkę, tenisa, pływanie itp? D. Brak zainteresowań - Anka sama ze sobą usycha, a przez to próbuje mnie męczyć, abym pooglądał z nią jakiś film setny (a dla mnie drugi) raz. Czasem się godzę, skoro to tak lubi. Tutaj jest poważny problem, bo gdy pytamy się wzajemnie co tak naprawdę nas połączyło i spaja, to nie potrafimy powiedzieć. Czasem przez dłuższe okresy naprawdę nie mamy o czym gadać. Poza tym ja niestety nadaję (zabrzmi to nieskromnie) na wyższym poziomie duchowym, bo mnie to interesuje. Ona nazywa to moimi śmiesznymi teoriami i filozofowaniem. Co nas złączyło? Sytuacja, znajomi, wycieczki – czyli wspólne przeżycia, a potem łudziliśmy się, że będzie dobrze – tak po prostu. Niekiedy zazdroszczę, gdy kolega opowiada jak to gra na ps4 ze swoją połówką pomarańczy. Fajnie byłoby przeczytać tę samą książkę i pogadać o niej, obejrzeć film, który i mnie interesuje (bez narzekania) i pogadać na temat jego znaczenia. Cokolwiek, a nie tylko tv – głupie programy, gadanie o ślubach, dzieciach, koleżankach, pracy i plotach ze wsi. Czy dla Was związek na życie bez spoiwa w postaci jakiejś wspólnej (choćby lekkiej) zajawki ma jakikolwiek sens? E. Negatywne podejście do życia - żyjemy lepiej niż niejeden król z przeszłości, a ona narzeka – że musi zamiast raz przejść 300 metrów, to dwa razy przejść 300 metrów. Zamiast motywować się możliwościami i brakiem życiowych przeszkód to znajduje same negatywy, gdzie tylko można: trzeba wstać, pogoda brzydka, moja twarz brzydka, poniedziałek. Zwłaszcza męczy ją konieczność spędzenia życia w mieście (bo tutaj ja mam możliwości rozwoju zawodowego), a nie na wsi. Niejedna kobieta na pewno cieszyłaby się, że w perspektywie kilku lat będzie mogła mieszać w dużym mieszkaniu lub domu szeregowym. Po prostu ja uwielbiam powiedzenie: „kobieta, która nie prosi o wiele, zasługuje na wszystko”. No może nie na wszystko, ale sami wiecie. Z kolei Anka jest jedynaczką, która nigdy w życiu nie doświadczyła niedostatku. Zawsze wszystko miała i odziedziczy też dom urokliwej miejscowości wraz z kilkoma działkami. Uwielbiam skromne i pozytywnie nastawione do życia osoby i skręca mnie, gdy słyszę narzekanie, a żadna krzywda się nie dzieje. Czy miał ktoś kiedyś kobietę często pozytywnie nastawioną do życia? Taką, której np. gdy buty poobcierały i musiała iść boso to śmiała się z tego, a nie zaczęła jęczeć, że ma cały wieczór zniszczony i przeszła już 10 m, a taksówki nadal nie widać? F. Brak empatii i nastawienia na pracę nad sobą – Anka nie myśli o moich potrzebach, nie zmartwi się, że np. brak szacunku w formie gównoawantury jaki mi okazywała mnie boli. Tłumaczy, że „ja zwyczajnie taka jestem” i to nie ona musi pracować nad sobą, tylko ja ją akceptować. G. Moje najbliższe lata na rozwój i życie – czuję trochę jakbym wpadał na minę, a przecież najbliższe lata mogę poświęcić na rozwój zawodowy i odbudować relacje ze znajomymi, może nawiązać jakieś przyjaźnie, a nawet poznać kobietę, która będzie nadawała ze mną na podobnych falach. Za małżeństwem z nią: A. Mrzonki dzisiejszych czasów – czasem sobie myślę czy ja czasem nie przesadzam. Kiedyś ludzie nie mieli takich problemów i spędzali życie ze sobą, gdzie ich wspólnym zainteresowaniem był wypas bydła. Makijażu, ładnych ubrań też nie było. Jak bardzo warto szukać pewnego rodzaju „ideału” dla siebie? B. Honor, bo 4 lata minęły – Anka ma 26 lat. Pewnie to ktoś wyśmieje, ale serce mi pęka, że miałaby mieć nieco pod górkę po rozstaniu, by znaleźć kogoś. Jej marzenia o rodzinie i dzieciach (także i moje) są dla mnie ważne. Zżyłem się z jej rodziną (jestem bardziej lubiany niż ona sama), ale to przecież nie z jej rodzicami będę spędzać życie. C. Dobra pani domu i strażniczka rodziny – wymieniłem kilka wad, ale Ania ma też sporo zalet. Inaczej nie byłoby takiego dylematu. Ania świetnie gotuje i zajmuje się domem. Wiem, że dziećmi też by się raczej dobrze zajęła. To jest jej świat. Z drugiej strony to powinna chyba dobrze robić każda pańcia marząca o rodzinie, jeśli mężczyzna dostarcza zasoby dla jaskini i niewiele można mu zarzucić względem męskich obowiązków jak i dzielenia domowych obowiązków, gdy ona pracuje. Jest bardzo rodzinna i moim zdaniem ma całkiem dobre wzorce wyniesione z domu. Jeśli ojciec zachorował lub zrobił sobie krzywdę podczas pracy, to matka jak i ona nie widziały tego jako słabości, a zwyczajnie bardzo troskliwie się opiekowały. Po prostu to dobra dziewczyna ze wsi, gdzie jest parcie na zakładanie rodziny. Skończyła typowo kobiece studia, pracuje (chociaż mocno narzeka), nie jest rozrzutna, oszczędza, zawsze się rozlicza z własnej inicjatywy itp. Czy duża troska o ognisko domowe, a jedynie niezrozumienie potrzeb mężczyzny przez partnerkę (by np. chcieć być dla niego atrakcyjną) wystarczy, aby po 5 latach małżeństwa nie chcieć skoczyć z mostu do rzeki kobiet, które pozornie rozumieją te potrzeby? Czy macie może jakąś dobrą książkę do polecenia dla pań, która mogłaby pomóc kobiecie rozbudzić seksapil i libido? Jestem zmęczony ponad rocznym zastanawianiem się nad decyzją. Sam nie jestem bez wad, ale dbam o siebie, zarabiam, odkładam pieniądze na mieszkanie dla rodziny, spędzam z nią czas, jeżdżę często i daleko do jej domu rodzinnego, organizuję wycieczki, wypady, rozmawiam z nią i jej prośby – poza tą jedną (oświadczynami) wprowadzam w życie, jeśli nie jest to całkowicie wbrew mnie, a wymaga jedynie trochę starań. Lubię gdy jest szczęśliwa. Z drugiej strony mam porównanie – mój poprzedni, długi związek lepiej wspominam i nie miałem tam takich problemów (rozwalił się przez moje niedoświadczenie). Mam wrażenie, że wypalę się, że dążę do rozwodu szybko po ślubie, a wtedy skrzywdzę nie tylko siebie, ją, ale może też dzieci. Poznaję też inne kobiety (rozmawiam z koleżankami z pracy i znajomymi) i z wieloma nawet po dłuższym czasie – wielu godzinach spędzonych na rozmowie – czuję, że nadaję na podobnych falach i niektóre mają w sobie tak choć trochę empatii wobec potrzeb mężczyzn (nie tylko seksualnych). Nieraz słyszę wołanie tej legendarnej Himalajki – mówi że już schodzi do mnie i wynagrodzi mi spóźnienie Co czynić? (Wiem, że to tylko opis, który nie odda w 100% sytuacji i pytam osób z Internetu w sprawie życia i śmierci, ale być może ktoś spojrzy na to z takiej strony z jakiej ja jeszcze nie patrzyłem). *Pani nie chce intercyzy – pod groźbą rozstania. A tłumaczy to w taki sposób, że byłby to dla niej policzek – że nie ufam jej. I ponadto nie chce się bawić w liczenie się z najbliższą osobą – że to śmieszne, upokażające. Ja zarabiam ok. 7k zł netto i dodatki, ona 2,2k zł netto i czasem dodatki, ale ja poza tym, moimi kilkudziesięciotysięcznymi oszczędnościami i samochodem jestem goły. Ona z kolei dostanie działki budowlane i pomoc od rodziców na nasze wspólne mieszkanie (jakieś 100k). Poza tym chcieliby, abyśmy postawili na dwóch działkach domki na wynajem – tu już moje zasoby miałyby wkroczyć do akcji. Jak Wy byście podeszli do takiej sytuacji?
  2. Bimbrownik

    Cześć

    Dzień dobry wszystkim Braciom ? Zdecydowałem się, by w końcu utworzyć konto, chociaż forum zgłębiam już od dwóch lat. Postaram się nie tylko poprosić o porady, choć niestety jestem w takim momencie w życiu a nie innym. Dlatego będę naprawdę wdzięczny za pomoc, ale też mam nadzieję, że wniosę też wiele dobrego w zamian.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.