Skocz do zawartości

JimmyB

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    1
  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez JimmyB

  1. Często dodawany jest do tego jak wisienka na torcie, "najlepszy z najlepszych" argument - miłość przecież jest bezwarunkowa ! Mogę leżeć i pachnieć - a i tak powinieneś kochać mnie za to, że po prostu jestem ! Nieważne, że jak już pierwszy haj opadnie, 5 razy dziennie będę Ci mówić, co dziś zrobiłeś źle. 3 lata temu ten Twój brzuszek był taki "słodki i misiowy, hihi", a teraz wydaje mi się obleśnym, tłustym kałdunem i żygać mi się chce, jak na niego patrzę. Każda aktywność inna, niż spędzanie czasu z ukochaną jest zakazana. Nie możesz mieć swoich pasji, musimy mieć wspólne. Nie możesz po pracy odpocząć. Twoja atencja w sprawach inne niż zawodowe powinna być skierowana na dzieci, jeśli je mamy, lub na mnie i moje potrzeby. Pieniądze też mamy wspólne. Nawet, jak wkładamy po równo i połowa jest Twoja, to nie możesz z tej połowy wydać małej części na własne przyjemności, bo to, na co wydajesz, jest totalnie bez sensu ! Po co Ci nóż, plecak, wędka - przecież masz już nóż, plecak i wędkę ! Przecież powinniśmy decydować razem ! Ciągle oglądamy wieczorem filmy, zauroczył byś mnie czymś, zaciekawił, wzbudził ekscytację i masę emocji, tak jak kiedyś... już mnie chyba nie kochasz ;( A przecież kocha się nie za coś, tylko tak, po prostu. To nic, że sex jest raz w tygodniu, bo to przecież u mnie tak nie działa, jak u Ciebie - jeśli przez cały dzień byłeś niemiły i nie "nadawaliśmy na tych samych falach" (czyli nie robiłeś tego, co chciałam, byś zrobił), to nie oczekuj, że rozłożę nogi. A jak już rozłożę, no to cóż - leżę na plecach i działaj. Przecież dzieci mamy, zmęczona jestem. Prawda jest taka, że prawdziwie bezwarunkowa miłość jest możliwa w stosunku do własnych dzieci. Również do rodziców. Natomiast w tradycyjnym, wieloletnim małżeństwie - jest to zawsze barter. Może się udać, o ile zasady są ustalone odpowiednio wcześnie i obie strony się ich trzymają. Ja odpowiadam za A, B i C, ty za E, F i G, o X, Y i Z decydujemy wspólnie. Niestety praktyka pokazuje, że najmniejsze opuszczenie gardy, brak ustalonych i przestrzeganych zasad, miękka faja w niektórych tematach i ta mityczna "miłość", która przez panie wykorzystywana jest jako argument w wielu potyczkach i często temu argumentowi zdarza się nam ulegać, prowadzi prędzej czy później albo do rozpadu związku w wyniku przelania gorzkiej czary codziennych awantur o wszystko, albo do wciśnięcia samca pod pantofel i jego kastracji. Przecież używanie argumentu "czy mnie kochasz" to manipulacja najwyższego sortu ! Nie możesz powiedzieć, że nie kochasz, a skoro kochasz, to musisz się zgodzić. W długiej perspektywie prawdziwie kochać partnera można wtedy, gdy dostaje się uczucie o takiej samej skali w zamian. Miłość w małżeństwie nie polega na chęci zmieniania kogoś pod własne wyobrażenie, a na dawanie mu wolnej ręki we wszystkim, chyba, że jego zachowanie krzywdzi.
  2. Pióro oceniam na 5/10 - od biedy da się poczytać, ale tylko w przypadku braku innych treści. Sam poziom treści, w zależności od wpisu, wacha się w granicach 3/10 - 6/10. Przeczytałem kilka wpisów, jeden zwrócił moją uwagę, reszta dość sztampowa i wzbudzająca emocje u prostych ludzi "pikantnymi", ale nie wulgarnymi szczegółami. Ameryki nie odkrywa i nihil novi sub sole - plus za jasne stawianie (przynajmniej to deklarowane na blogu) wymagań wobec partnerów i deklarowaną "moralność", ale cóż, nie oszukujmy się. Pani jest we wczesnej fazie swego schyłku i atrakcyjnego towaru ubywać będzie z każdym miesiącem. Bawi się w najlepsze życiem, w dodatku w Stolycy, przynajmniej tak to wygląda z zewnątrz. A co w środku, cóż - pewnie coraz większe nic :-)
  3. @Kapelusz - nie ma co się obrażać, po prostu warto wiedzieć, że nikt nie lubi gdy mu się mówi jak ma żyć i w co ma wierzyć, a już największą niechęć budzi zawsze "prorok we własnym kraju" ;-) Intencje autora na forum nigdy nie są na pierwszym planie - zawsze pierwsza jest reakcja emocjonalna odbiorcy, o ile własnego zwierza nie nauczył się kontrolować. Jeśli miałbym odrzucić wszystko, czego kiedykolwiek nauczyłem się w kwestiach duchowości, to zachować chciałbym jedną prawdę - każdy ma swoją ścieżkę i drogę do prawdy(lub Boga), i jest to droga wyłącznie indywidualna. Nie ma złotych reguł, nie ma w myśli ludzkiej uniwersalnych prawd absolutnych. Bo co w moich oczach będzie prawdą, w Twoich może być kłamstwem - wszystko zależy od sumy doświadczeń i umiejętności chłodnej analizy, bez emocji. Jest dużo szkół i technik, religii i ich denominacji. Między bogiem a prawdą większość prowadzi w ostateczności na manowce. To co sam odkryjesz, jest tylko Twoje. Dlatego przestrzegam zawsze przed posiadaniem Guru - człowiek jest się w stanie zbawić jedynie sam. Czemu 90% osób które wydają tysiące na "szkolenia samorozwojowe" i tak nic z tego nie wyniesie i nie odniesie mitycznego "sukcesu"? Bo próbują żyć cudzym życiem, nie mają pomysłu na siebie i chcę gotowych, prostych rozwiązań ich złożonych problemów z samym sobą.
  4. Generalnie kolega wszedł w męski świat, bardzo materialny i twardo po ziemi stąpający i trochę się dziwi, że nie każdy chętnie łyka propozycje "oświecenia" popartego jedynie sloganem. O ile sam, na mojej drodze przez życie stawiam ducha ponad materią (im dalej w las, tym się coraz poważniej zastanawiam nad słusznością tego postępowania...) i usilnie staram się kolegę zrozumieć, to wyszło jednak troszkę śmiesznie, zamiast poważnie. Brak Ci niestety autorytetu opartego na wiedzy i co najważniejsze - doświadczeniu. Gdzieś dzwoni, ale do końca nie wiesz w którym kościele. Proponujesz nam "oświecone" książki i ostrzegasz przed "guru" publikującymi książki "prawie oświecone, ale nie do końca". W dzisiejszym świecie pomieszania wartości i wielkiej zmiany znaczeń słowa "oświecony", "przebudzony" i "matrix" zaczynają powoli znaczyć wszystko i nic. Twoja postawa w tym temacie to takie wpadnięcie do klubu o 3 nad ranem w niedzielę i wyjście po chwili z konstatacją "o kurwa, oni wszyscy są strasznie najebani!". Oceniasz Marka i całą społeczność na podstawie rzeczonego "bólu dupy" który rzekomo prezentujemy w kwestiach damsko-męskich i zarzucasz nam wylewanie kubłów pomyj na niewiasty. Widocznie zwarcie światopoglądowe wywołane przez lekturę Marka i forum było silne. Nie zawracasz jednak uwagi na pewne fakty, obiektywne, które są prawdą. A mianowicie: 1. Kubeł pomyj wylewamy na zachowania, które należy piętnować - zdrady motywowane tekstami w stylu "bo nie dbałeś wystarczająco i byłam nieszczęśliwa!", relatywizm moralny, lewactwo, feminizm, lenistwo, kurestwo, księżniczkowatość, niezrównoważenie emocjonalne, brak elementarnej logiki i mógłbym tak jeszcze długo. Co z tego, że Cię "oświeciło" i zrozumiałeś, że to spory na poziomie ego i że tylko wychodząc ponad swoje własne ego można się z tego błędnego koła uwolnić? 95% populacji nie dotarło do tej prawdy, a nawet jak dotrze, to wiedza nie poparta działaniem na nic się zda. Twoja frustracja wywołana tym, że nie każdy chce pójść Twoją drogą i "śpi", zamiast się obudzić. Też kiedyś chciałem być mesjaszem, ale szybko mi przeszło. Daj innym spać, oni tego potrzebują. 2. Na forum, głównie w działach przeznaczonych na porady, opisy doświadczeń i zwierzenia, masz głównie posty osób nieszczęśliwych, po lub w trakcie trudnych przejść, lub w trakcie wychodzenia z długoletnich związków. Masz pokaźne stadko rozwodników, chłopaków po "pierwszej miłości", którym nikt nigdy wcześniej nie powiedział jak funkcjonuje ten świat, uwierzyli w filmy i romantyczny etos - cóż innego niż "ból dupy i pomyje" spodziewałeś się przeczytać na temat kobiety od kogoś, kogo właśnie rzeczona niewiasta wyruchała w dupę bez mydła? 3. Forum dotyczy relacji damsko-męskich Z PERSPEKTYWY męskiej. Dotyczy materialnego, przyziemnego poziomu funkcjonowania w związku. Felietony Marka i posty autorów na forum powstały na podstawie realnego DOŚWIADCZENIA życiowego i mniej lub bardziej licznych przypadków wypierdolenia na ryj w błoto, po których udało się autorom podnieść, umyć i iść dalej. 4. Głównymi, pozytywnymi cechami tego forum są a) wyjaśnienie podstawowych, stereotypowych, często nieświadomych mechanizmów działania kobiet b) w przypadku nieudanych związków naświetlenie błędów i zaniechań, wyjaśnienie dlaczego stało się jak się stało c) pozytywna motywacja do zmiany samego siebie, pójścia do przodu, ogarnięcia się fizycznie, materialnie i mentalnie.
  5. Ok - to nie przez żonę i dzieci, tylko przez własny brak samozaparcia i dyscypliny wewnętrznej, popuszczanie sobie pasa - proszę
  6. Mam mało danych, ale dla mnie to on wygląda na osobę która nie jest siebie sama pewna, nie jest zdecydowana i miota się. . To nie jest moim zdaniem tak, że on nie jest pewien Ciebie, tylko siebie samego. A dopóki taki stan będzie trwał, doputy nie będzie w stanie stworzyć jakiejkolwiek pozytywnej relacji z kimkolwiek, ani rodzicami, ani Tobą, ani też z sobą samym. W języku kobiet "muszę pomyśleć, daj mi czas..." często oznacza "spierdalaj", niekoniecznie musi tak być w tym przypadku.
  7. Jeśli Ci zależy, to trochę poczekaj, przełknij gorycz i bądź cierpliwa - ale nie zastanawiaj się w tym czasie i nie klep doła, tylko zrób coś dla Siebie samej :-). "Trochę" poczekać to ~1-2 miesiące, później oczywiście szkoda Twojego życia. Zawsze można do siebie za jakiś czas wrócić, o ile nie zaczniecie obrzucać się błotem w trakcie rozstania.
  8. Chlebku - pierdol to i składaj papiery o rozwód, najlepiej przed rozwodem zminimalizuj stan konta i powiedz, że jesteś bezrobotny i wróciłeś do kraju, może warto na czas rozwodu wrócić do kraju, powiedz im jaką masz sytuację i że potrzebujesz miesiąca wolnego. Pamiętaj, by dbać o więź z synem od jego najmłodszych lat - walcz o kontakty z dzieckiem dla siebie i dla dziadków (tak, sąd może przydzielić widzenia dziadków z wnukami na wniosek dziadków - zainteresuj się tematem, wtedy żona będzie MUSIAŁA oddać syna pod opiekę raz na ustalony czas, o ile nie chcesz opieki naprzemiennej. Przyjebią Ci 400-500 zł alimentów i cześć.
  9. Każdy baran słuchający tego typu rad i wprowadzający je wbrew sobie w życie będzie prędzej czy później sfrustrowanym wrakiem emocjonalnym, dążąc do nieosiągalnego ideału wykreowania siebie pod czyjś schemat czy widzi-mi-się. Jeśli nie jesteś pogodzony i szczęśliwy sam ze sobą, jeśli nie akceptujesz siebie, to bez tej wewnętrznej harmonii i zdrowej miłości własnej nie jesteś w stanie być kimś innym, żyć dla kogoś, nie jesteś w stanie szczerze i bezinteresownie dawać. Jedna z podstawowych manipulacji kobiet i społeczeństwa, która nie jest zawsze świadoma, ale jest zawsze szkodliwa, to próbowanie wpływania na psychikę ofiary poprzez wpędzanie w fałszywe poczucie winy argumentem z dupy pod tytułem "nie jesteś taki, jakim chcę Cię widzieć". Jeśli uda Ci się osiągnąć stan, w którym opinie innych spływają po Tobie jak po kaczce, a mimo to umiesz zmienić siebie kiedy sam tego chcesz, nawet jeśli jest to zmiana dla kogoś, np. przestajesz pić bo widzisz, że to Cię niszczy i przy okazji krzywdzisz swoim nałogiem pośrednio swoją rodzinę, dostrzec swoje własne błędy, przyznać się do błędu przed samym sobą i więcej ich nie popełniać, to wygrałeś - umiesz wszystko, co jest potrzebne do szczęścia. Jeśli znasz siebie samego i masz nad sobą władzę, jesteś królem życia. To w chuj trudne do osiągnięcia, ale możliwe.
  10. Jeśli dziś gdzieś najłatwiej jest znaleźć elementy lewackiej "teologii wyzwolenia", to właśnie u Jezuitów, na czele z Papa Francesco, który ma zapędy lewackie. Adriano, porównywanie dzisiejszych zakonników do tych z czasów inkwizycji nie ma żadnego sensu, bo chyba każdy zakon założony w czasach średniego i późnego średniowiecza w dniu dzisiejszym nie jest i nie będzie już tym samym zakonem, KRK też się przecież zmienia - Sobór Watykański II najlepszym tego przykładem. Ciężko nazwać regułę Dominikańską mianem liberalnej, bo nigdy taka nie była w swych założeniach. Bardziej by mi tutaj pasowało określenie "przyjazna i otwarta". Ich motto , aby głosić ewangelię "wszędzie, wszystkim i na wszystkie sposoby" bardzo dobrze oddaje ich ducha. A liberalizm w poglądach zależy od indywidualnych odczuć danego zakonnika. Np. o. Paweł Gużyński prezentuje często w mediach stanowiska stojące czasem w sprzeczności z oficjalną linią kościoła, ale trudno mu jednoznacznie zarzucić, że jest lewakiem. Z drugiej strony w tym samym zakonie mamy o. Jacka Salija https://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Salij , który prezentuje wysoki poziom i jest konserwatywnych poglądów teologiem, wybitnym. W tym samym zakonie mamy najlepszego w PL kaznodzieję dla ludzi w wieku głównie 18-35 lat, czyli Adama Szustaka. Zakon wydał też na świat niedawno zmarłego Jana Górę, podejrzanego o związki z masonerią i mityczną Grupą Bilderberg - ile w tych donosach prawdy, ciężko ocenić. W dziejach kościoła dominikanie mieli zawsze ogromne wpływy, historycznie mieli 5 papieży. Byli spowiednikami królów i możnych, wnieśli ogromnie dużo do teologii i filozofii chrześcijańskiej. Współcześnie promują pozytywne i otwarte podejście do wiary, duży nacisk kładąc na tzw. formację młodzieży, głównie akademickiej. Sens i logika tworzenia zakonów jest następujący - nie każdemu pasuje jedna, proponowana ścieżka i nie ma jednej drogi do Boga, dlatego prędzej czy później tworzą się na przestrzeni dziejów denominacje, w każdej religii, wierzeniu, ruchu społecznym itp. dużych zbiorowiskach ludzkich skupionych wokół podobnych wartości. Taką denominacją idei Chrystusowej jest też kościół rzymskokatolicki.
  11. Zgodzę się z Adriano - jeśli ma zapędy chrześijańskie w swej duchowości - bardzo polecam Adama Szustaka i tą konferencję o rodzicach. Zresztą Szustaka warto posłuchać też w innych tematach - jest księdzem katolickim, więc taki jest pryzmat - ale bez przegięcia. Zresztą Dominikanie słyną z lajtowego podejścia do kościoła. Z protestanckiej twórczości https://pl.wikipedia.org/wiki/John_Eldredge Robert Bly i Żelazny Jan też pomogą. Kup mu na urodziny, albo walentynki ;P
  12. Takie sytuacje są zawsze niezwykle trudne. Senna dobrze prawi, że wybaczenie to podstawa. Najlepsze jest to, że wybaczyć komus można bez jego wiedzy :) To takie proste ! Ja w tak banalny sposób pozbyłem się jątrzacych wewnętrznie, przez lata całe, ran zadanych przez rodzine dalszą i bliższą - wystarczyło szczerze wybaczyć w moim własnym wnętrzu, zapomniec co zle i zajac sie soba, a nie innymi. Jeśli patologia tej relacji jest znacząca, a z tego co piszesz wynika, ze jest, dobrym ostatecznym wyjsciem jest zakonczenie kontaktu P. z ojcem. To jednak nie zmieni koniecznosci przepracowania problemu. Napisano juz chyba wszystko - zresztą, całkiem ogarnięta jesteś ;)
  13. Witaj Wiemy, że chciała byś przychylić misiowi nieba, ale miś sam musi zmierzyć się ze Swoimi demonami. Twoja ingerencja tutaj narobi więcej szkody. A pokonanie demona ojca dla każdego faceta jest kluczem do samorealizacji i określenia siebie, swojej męskości (o ile ma z tym problem). Jak widzisz, masz uszkodzonego misia, który nie pójdzie dalej ze swoim życiem, póki nie upora się z tym, co go dręczy i co źródło ma w jego archetypie mężczyzny, jego ojcu. Zadanie to jest zadaniem P. - nie Twoim. Jeśli ktoś ma "daddy/mommy issues" ingerencja osób trzecich nic nie da, śmiem twierdzić, że nawet psychoterapia/psycholog nic tu nie da. Rodzice są na tyle istotni w naszym życiu, na najgłębszych poziomach podświadomości, że sami musimy sobie z tym poradzić - takie moje zdanie. Sam taką drogę przeszedłem i żadne rady nie dały mi tyle, co własna praca nad sobą samym. Po pierwsze - jest to palący dla niego problem, skoro już zdecydował się na rozmowę z Tobą o tym - masz duży kredyt zaufania. Nie zepsuje tego zbytnim zaangażowaniem w temat. Chłopak zapewne nie szuka rady, a jedynie ucha i cyca. Zostałaś skarcona "byciem sojusznikiem wroga", czyli on Cię w tej sferze nie chce - potrzebuje się wyżalić. Po drugie - nie padło zapewne "pomóż mi, powiedz co mam zrobić?!" z jego strony. Jeśli nie padło - nie rób nic poza słuchaniem. Wiem, że trudno, że korci, bo przecież miś w opałach ! Nie jesteś mężczyzną i jeśli Twój facet ma być facetem - sam musi załatwiać swoje męskie sprawy.
  14. - Doskonała matka - Najlepszy seks w moim życiu, który co dla mnie ważne sprawia jej radość, szczerą. Niestety z tendencją spadkową (jakościowo-ilościową), ale posiadanie małych dzieci ma swoje konsekwencje i nie jestem potworem, by po całym dniu w pracy i w domu wymagać chuj-wie-czego, kiedy oboje jedziemy na oparach. - Gotowanie i "zarządzanie" domem na duży plus - Dobrze wychowana, z dobrymi wzorcami i wartościami wyniesionymi z domu (są też głębokie rany - jak u prawie każdego człowieka) - Pracowita i sumienna w obowiązkach zawodowych - doceniam takie kobiety - Mój typ urody i "ten" błysk w oku. - Stabilna emocjonalnie i poukładana wewnętrznie, brak shittestów, szantażu emocjonalnego. - W wielu aspektach przeciwieństwo mojej osobowości i charakteru, co doskonale mnie uzupełnia. - Potrafi mnie rozsądnie pohamować, kiedy trzeba. - Kiedyś mniej zrzędziła - ale jest jeszcze nadzieja - Rozmowa z nią sprawia mi nadal radość, żarty śmieszą - Dobrze mi się z nią żyje, bo mam miejsce, gdzie mogę po prostu być w domu, przez duże D.
  15. Taki zwyczaj na forum - witamy się w odpowiednim dziale. Tak, chodzi o interlinię między akapitami i interpunkcję - inaczej męczą się nam oczy ;-) Takich historii jak Twoja są setki na forum - czytaj i wyciągaj wnioski. Schemat Twojej samicy taki sam jak innych, niczego wyjątkowego tu nie ma. Twój też standardowy. Najpierw jest miło, motylki, pszczółki, lodziki. Następnie, gdy wyczuwa opór i próby wybicia się na niepodległość, uciekania spod pantofla - stosuje shittesty, szantaż i manipulację emocjonalną. W przypadku dalszego oporu następuje zwarcie pod kopułą samicy i eskalacja konfliktu, agresja, histeria. Jeśli i to nie pomaga - groźby odejścia i w końcu, fanfary, odeszła ! Należy olać - sama przyjdzie. Jak nie - plus dla Ciebie. Twoja sytuacja jest o tyle dobra, że po pierwsze nie ma obrączki i cyrografu, a po drugie dzieci - jesteś jeszcze panem sytuacji. Recepta na chleb z tej mąki jest jedna - złamać i pozwolić wrócić, ale na Twoich zasadach. Na podstawie tego co napisałeś sądzę jednak, że pachnącego chlebka z tej mąki nie będzie - co najwyżej czerstwy razowiec. Błędy przez Ciebie popełnione, tak na szybko: - pozwoliłeś partnerce na odcięcie od znajomych. O ile zapewne nie byli najwyższych lotów, nie mnie oceniać, ani jej decydować kto jest Twoim kolegą. Toksyczne otoczenie zawsze warto zmienić, ale to Twoja decyzja. - pozwoliłeś "napluć" jej na Twą własną rodzinę. - pozwoliłeś na grzebanie w PRYWATNYCH rzeczach, takich jak telefon i zapewne komputer. "misiu, nie ufasz mi? ;( Co takiego tam ukrywasz?!!! Pewnie obracasz jakieś suki po pracy! ;( Skoro tam nic nie ma to czemu nie mogę zobaczyć!?" - generalnie wlazła Ci na łepetynę. - głęboko w jej podświadomości już Tobą gardzi, z czego zapewne sama sobie nie zdaje w pełni świadomie sprawy, bo szacunku do Ciebie żadnego z jej strony w czynach nie widać. A patrz głównie na to co robi, a nie na to, co mówi. - Nie pracuje? To musi zacząć, choćby i na "szmacie". Ma jak widać zbyt dużo czasu na "przemyślenia", o zgrozo... "W tym kraju nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem", "nie będę siedziała na kasie!!! mam studia i jestem dyplomowaną europeistką!" Księżniczka Panie, jak nic. - Powiedziałeś o forum - o ile w zdrowej relacji gdzie jest zaufanie i jasno postawione granice (20% związków) nic złego by się nie stało, a może nawet samica zdołała by z lektury wyciągnąć coś sensownego, to w tym przypadku katastrofalny błąd, bo podziałało jak płachta na byka. Ergo - nie wyznaczyłeś od początku jasnych granic i cienkich czerwonych linii których nie przekraczamy - to masz za swoje. Naprawianie zmurszałych fundamentów często jest niemożliwe, lub kosmicznie kosztowne - lepiej od razu porządnie izolować.
  16. Marek - to dla Ciebie cenna lekcja odpowiedzialności za słowo pisane, które tworzysz ;-) Ja jako ex-bloger wielokrotnie doświadczałem podobnych w przekazie listów - "Ty zły chuju, mieszasz ludziom w głowach! ", a pisałem o zdrowiu, medycynie i żywieniu ! ;P A co dopiero Ty, który piszesz w tematach znacznie większego kalibru o potężnej sile rażenia, bo związki to często całe życie ludzi, a jak są dzieci, sprawa nabiera wagi ciężkiej. Zastanawiasz się czasem ile żyć ludzkich zmieniłeś swą twórczością?
  17. @red bo może koledze zależy na ten konkretnej, nieco bardziej zrytej?;-) Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i kolega jeszcze nie wie, że za 10 lat jego luba będzie o połowę mniej atrakcyjna, a jego atrakcyjność będzie rosła wprost proporcjonalnie do zasobności portfela i życiowego ogarnięcia? 10 lat temu byłem niezwykle głupi, patrząc z obecnego punktu mego siedzenia, a za 10 lat zapewne to samo będę sądził o mym obecnym położeniu.
  18. @TamtenPan mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę, że od tej chwili jeśli podejmiesz decyzję o kolejne szansie seks tylko i wyłącznie w gumce? Chyba, że pragniesz potomka - wtedy ufaj tabletkom. Jeśli zechcesz znów do niej wrócić, bo za dużo czasu razem, bo tyle emocji, bo wspólne życie i w sumie "nie było zawsze źle", bo się może zmieni i nie będzie robić jazd, to pamiętaj o jednym - to się może udać tylko i wyłącznie przy spełnieniu dwóch warunków. 1 to taki, że to Ty kontrolujesz związek i 2. Ona pracuje nad sobą i widać długotrwałą poprawę. Musisz jednak wiedzieć, że ciągłe utrzymywanie krótkiej smyczy, wychowywanie, tresura i ciągłe bycie na 100% oriencie MĘCZY niemiłosiernie na dłuższą metę. Musisz też tego chcieć i umieć być w związku na silniejszej pozycji niż do tej pory. Wylewne są Twoje opisy, ale wynika z nich jasno jedno - robi z Tobą co chce ! Chciała się spotkać mimo sprzeciwu? udało jej się. Chciała terapii? być może będzie miała. Chce byś wrócił z nią na "zadupie" - pewnie wrócisz. Skoro sobie nie ufacie, to pierwszym krokiem jest odbudowa zaufania. Tylko z tym jest jak ze sklejaniem szyby - może się udać, ale rysy pozostają. Czy dla mokrej cipy warto? Jeśli jest to tylko cipa, to nie. Jeśli łączy Cię z nią coś więcej i jest osobą w Twojej ocenie wartościową, może warto spróbować. Pamiętaj jeno, że kijem Wisły nie zawrócisz i związek nie jest po to, by co 3 dni przeżywać emocjonalne jazdy, żyć w permanentnym napięciu przez lata i tytaniczną pracą starać się "naprawiać" zjebany charakter partnera. Wygrać tutaj możesz tylko swoją męskością, stanowczością, twardą ręką. Na razie chyba jesteś w zbyt dużej rozsypce by podejmować trzeźwe decyzje - daj sobie chwilę, sam ze sobą.
  19. A teraz ten sam Soros sponsoruje np. fundację Batorego i inne "think-tanki", pojawiają się doniesienia o sponsorowaniu Swetru i KOD. Przypadek?
  20. Ludzie kochani, przecież od początku wiadomo że cały KOD to wydmuszka i chodzi o pokazanie światu "polskich, skrajnie prawicowych, antysemickich rządów Prawa i Sprawiedliwości" i ich zagrożenia dla mitycznej "demokracji". Demokracja to słowo które w ustach współczesnych polityków na całym świecie nie oznacza już tego, co pierwotnie oznaczało - przestawiono znaczenie. Amerykanie krzewieniem demokracji nazywają wojny o strefy wpływów, ropę i inne surowce rozpoczęte przez nich na bliskim wschodzie na przestrzeni ostatniego ćwierćwiecza. Rosjanie demokracją nazywają zakulisową dyktaturę i rządy autorytarne. W Polsce demokracja to rządy kolesi dossanych do koryta, obrona postmagdalenkowego ładu i zatrzymanie dokończenia lustracji, ujawnienia archiwów tajnych w IPN i innych instytucjach, a obecnie obrona interesów obcego kapitału, bankierskiego i korporacyjnego. Na granty dla fundacji i innych organizacji marksizmu kulturowego i promocję multi-kulti, na przestrzeni ostatnich 10 lat i obecnie wsparcie dla KOD, międzynarodowa banksterka z Sorosem na czele przeznacza grube miliony USD, a ich możliwości są gigantyczne.
  21. JimmyB

    Anioł Stróż

    Adriano - patrzysz przez katolickie szkiełko, więc jeśli kościół czegoś zabrania i mówi "nie idź w tą stronę!" to tam nie idziesz, i wszędzie gdzie dostrzegasz np. ślady masonerii włączą Ci się klisza w mózgu i następuje download etykiet i pojęć. Ja nie działam w ten sposób i temat np. masonerii i różokrzyżowców mam opanowany w stopniu na tyle wysokim, by umieć oddzielić ziarna od plew. Bardziej poznałem nauki różokrzyżowców, ponieważ uważam je za bardziej wartościowe i interesujące. Należy wiedzieć, że jak wszystko na tym świecie, także i wszelkie organizacje, ideologie, religie, filozofie, stowarzyszenia jak i tajne organizacje, posiadają w swej naturze dwa pierwiastki, pochodzące z tego samego jądra. Jest to pierwiastek nazywany różnie - dobro i zło, prawda i fałsz, Bóg i Szatan, Yin i Yang - różne symboliki, ale ten sam przekaz - dwoistość natury, dualizm wszechświata.\ Dlatego też w każdej nauce istnieje prawda i fałsz. Również, a może przede wszystkim, w tradycjach mistycznych i ezoterycznych. Ja staram się fałszem nie kierować i jeśli szukam prawdy, to ją znajdę. Ale do mnie należy osąd tego, co jest prawdą. Mogę się pomylić, ale to moje błędy i nikt na świecie nie ma prawa mówić mi, co jest prawdą, a co kłamstwem, póki sam tego nie ocenię - dopiero wtedy mogę uznać coś za właściwie dla mnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.