Skocz do zawartości

nobody1027

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez nobody1027

  1. Ciąg dalszy Zdenerwowałem się, była szansa, żeby uciec. W międzyczasie teść walnął focha, że żona kupiła mi samochód. Jedynie pożyczyłem pieniądze, bo w jej mieście nie było bankomatu z mojego banku. Powiedziałem ojcu, że biorę mieszkanie. Czułem się wspaniale, nikt mi nie będzie przeszkadzał, będziemy razem. Żona nie chciała wyjeżdżać (tłumaczyłem to sobie tak, że jakby nie było, to w końcu jej ojciec). Ale ostatnia akcja teścia dała jej w tyłek, a mi się udało ją nakłonić. Mieszkanie było do remontu, ale to nic, wreszcie na swoim Cisza, spokój Zacząłem remont. Żonie też powoli zaczęło przechodzić "niańczenie ojca". Ciągle do niej nawalony wydzwaniał. Ja wszystkiego nie potrafię zrobić, zrobiłem gładź, panele, pomalowałem, poskręcałem meble. Żona chciała w kuchni kafelki, więc sąsiad z polecenia zrobił. Oczywiście mi się dostało, że wziąłem takiego partacza, że wszystko krzywo. U mnie to samo. Jestem informatykiem z zawodu, a po szlifowaniu gładzi żona chodziła z latarką i tylko "tu źle, tu rysa, itp". Szlag mnie trafiał, bo mieszkanie dla mnie to mieszkanie a nie jakiś pałac. No ale kij z tym. Do dużego pokoju żona uparła się, że musi wziąć firmę, bo to najważniejszy pokój. Skasowali nas jak za zboże, a żona znów wytykała, że nie równo, że rysy. Życie jakoś mijało. Żona coraz bardziej zaczęła się opuszczać, nie dbać o nic, ciągle koleżanki, szczególnie taka jedna, samotna stara dziewica. Wkurzało mnie to, laska nigdy nie miała faceta, a będzie uczyć moją żonę, jak żyć... Ciągle było coś nie tak. A to źle segreguję pranie, a to źle wkładam naczynia do zmywarki, a to źle myję okna. Wycofałem się z takich obowiązków. Czas leciał, a ja dostawałem coraz więcej reprymend, że nic nie robię. Jak miałem cokolwiek robić, skoro wszystko robiłem źle? Między nami było coraz gorzej. Pracowałem 8 lat za szmatławe pieniądze, żeby mieć po prostu pracę na czas nieokreślony - po badaniach okazało się, że nie możemy mieć własnych dzieci. Staraliśmy się o adopcję. Były wzloty i upadki (nawet miesięczna wyprowadzka żony, ja prosiłem), ale miałem nadzieję, że dziecko wszystko zmieni - dziś wiem, że to było głupie myślenie. Droga adopcji się wyprostowała, jesteśmy już prawnymi rodzicami adoptowanej córeczki. Bardzo ją kocham. Między mną a żoną po adopcji dopiero nawarstwiło się konfliktów - m.in o religię, metodę wychowania. Żona zbytnio nie przejmuje się tym, że nie ma obiadu, nie jest czysto w mieszkaniu - a jak robię cokolwiek sam - sprzątam, gotuję, obrywa mi się za to. Obrywa mi się też, za moje podejście do córki. Ona dała jej sobie wejść na głowę i nieustannie są krzyki, płacz, klapsy. Jestem bardzo nerwowy. Moim zdaniem trzeba dziecku pokazać, wytłumaczyć po dobroci, skoro ma taki bagaż doświadczeń... Ale nie dociera nic...Zacząłem się uspokajać piwem. Zawsze wszystko jest po jej myśli. Wigilia u szwagra, piecze ciasta, gotuje, w domu nic nie zrobi...Koleżanka poleciła jej, żeby zamknąć mnie na odwyku alkoholowym, bo wypijałem 3-4 piwa po pracy. Zawiozły mnie, wsadziły na 2 m-ce. Mój ojciec nie znając sytuacji jeszcze przytakiwał. Wyszedłem. 1 tydzideń było w miarę normalnie. Potem znów gdakanie, wkurzanie - jak na początku... Obecnie nie wierzę już w nic co może mnie uratować. Chciałbym tylko szczęścia do mojej córki, żeby dorosła. Nie chcę ranić niewinnego dziecka. A potem chyba rozwód... Seksu nie ma od co najmniej 5 lat Zresztą zawsze był kiepski - ona na jeźdzca, ja na misionarskiej mam sobie dokończyć... Nigdy nie miała orgazmu (nawet z poprzednim podobno) Ehhh... dużo tu jeszcze pisać... Wyjścia nie mam.... Została wiara i ewentualnie płatna ... Bo nikt inny chciał mnie nie będzie... A jeśłi chodzi o miesięczną wyprowadzkę żony, zabrała wszystko. Meble, samochód, itp. Bo to wszystko "jej" było...
  2. 1) Została zgwałcona przez 3 kolesi, narkomanów, zachorowała 2) Myślałem, że jakoś to się wszystko naprawi, głupi byłem Przepraszam za niedociągnięcia, edytować już nie mogę, nie widzę takiego przycisku. Sorry, w tym tygodniu mam nocki w pracy
  3. Songohan ja też z chęcią bym się dowiedział
  4. Cześć Wam, Długo zastanawiałem się nad publikacją tej treści. Czasami czuję się, jakbym zdjął wszystko z siebie. No, ale nic..., napiszę. Z Żoną poznaliśmy się przez internet. Szczerze, to byłem sfrustrowany życiem, wszystkim. Każdej damie posyłałem ten sam tekst, żeby nie być sam. U mnie w rodzinie nie wiodło się najlepiej. Matka alkoholiczka, biła mnie za wszystko. Tata zapracowany, wiecznie nieobecny w domu, no bo jakoś trzeba utrzymać rodzinę. Tak sobie żyłem, dorastałem, aż wreszcie poznałem Ją - moją pierwszą miłość. Uwielbialiśmy się, ciągle zakochani, wierni, oddani sobie (podstawówka/liceum). Ciągle razem w wszystkie dni. Po kilku latach nadszedł kryzys. Ona chciała zbliżenia, ja nie chciałem jej przed ślubem "skrzywdzić" - wtedy jeszcze byłem wierzącym katolikiem. Skończyło się na tym, że była kłótnia o ten temat, rozstanie, aż w końcu rozdziewiczyli ją (na dyskotece, na którą poszła sama za namową koleżanek, ehh nie będę pisał kto). Niosłem ją na rękach do domu w amoku i jeszcze dostałem solidny wpierdziel od jej ojca, myślał, że to ja... I zmarła. Świat mi się zawalił. Przecież to ona głaskała, przytulała, gdy w domu było nie zaciekawie. Plułem Bogu w twarz, jak tylko mogłem. Kłociłem się z Nim, wyzywałem...Wyzywając Boga, coś kazało mi czytać Biblię. Trudno było, ale okazało się, że mi to pomogło i się nawróciłem. W międzyczasie poznałem parę idiotek, które zrywały ze mną, bo nie chciałem im np. kupić rasowego pieska. Z jedną byłem przez rok, ale pochodziła z "sklejanej" rodziny, ciągle robiła awantury ojcu i przybranej matce, starałem się ją ustawiać delikatnie do pionu, ale nic to nie dało. Życie toczyło się dalej. Szukałem tej jednej, jedynej. Zakładałem konta na serwisach randkowych i wysyłałem wszytkim kobietom tą samą wiadomość. Odezwała się jedna. Dziś moja żona. Kawiarnie, restauracje, lecz coś było dziwnego. Uważałem, że coś mi się we łbie pierniczy. Za którymś razem powiedziała mi, że jej mama ma raka. Nie chciałem czekać, tylko ile jestem w stanie pomóc tej kobiecie. Teściowa polubiła mnie. Już ledwo wstawała z łóżka, a jeśli ktoś ją miał podnieść, to tylko ja, bo podobno byłem delikatny Z teściową było coraz gorzej. Pojechaliśmy wypożyczyć z hospicjum dla niej wózek inwalidzki. Spoko. Pomijając fakt, że nawalona kobieta na kościelnym parkingu pieprznęła mi w auto i uciekła na mszę Po zbadaniu przez Policję - 1,22 promila No nic...Auto naprawiłem, jakoś leciało, starałem się teściowej pomagać ile mogłem. Żona (jeszcze wtedy dziewczyna) chciała, żebym nie przyjeżdżał. Z pracy miałem 80 km. Teściowa w końcu zmarła, był pogrzeb. Teść przestał się czuć. Przychodził ciągle naj.... do domu, kilka razy gasiłem mieszkanie, bo zaprószył ogień. Oboje z żoną pracowaliśmy, chcieliśmy się wyspać, nie dało się. Wszystko robiliśmy razem. Gotowanie, sprzątanie, pranie. Teść twierdził, że chcemy go otruć. Tak przez 5 lat. Wnoszenie jegomościa naje... po schodach na rękach, żona latała płacić za niego rachunki w barach. Potrafił w 5 dni przewalić swoją wypłatę stawiając swoim kolegom, a potem było łżenie, żeby mu dać kasę. Oczywiście, przed swoimi znajomymi twierdził, że on mnie i żonę utrzymuje (emerytura stosunkowo miał wysoką). Dzwonił do mnie ojciec - powiedział, że zwolniło się mieszkanie, nie ma lokatora, czy chciałbym zamieszkać. Nie wiedziałem co powiedzieć....No ale jak? A żona? Teść? Myślałem wtedy inaczej...Szala się przechyliła, kiedy nawalony teść kiedyś przyszedł (oczywiście pijany) i zaczął nam robić poważną awanturę. Była ostra kłótnia. Zaatakował mnie, nie chciałem mu oddać, bo bym go złożył jak kanapki w McDonalds. Doszedłem do wniosku, że trzeba spadać na swoje... Resztę opiszę w kolejnym dniu, przepraszam, pracuję na zmiany, ledwo co woidzę na oczy Trzymajcie się :]
  5. Heh, właśnie mi się przypomniała jedna akcja, jak chodziłem do liceum - dojeżdżałem autobusem. Była taka jedna, co się na mnie uwzięła, gapiła się ciągle na mnie. Ja oczywiście olewka Aż do pewnego razu, kiedy - nawet nie wiem, kiedy to się stało znaleźliśmy się obok siebie. Oczywiście brak miejsc siedzących, no więc trzymałem się rurki pionowej. Nagle widzę, że laska zaczyna się cyckami ocierać o moją rękę, którą trzymałem się rurki. Ojj, miała czym oddychać Chyba rozmiar D Oczywiście bez stanika. Ciągle się ociera i zaczyna sapać, sutki miała już jak wentyle z Żuka. Zaczęło mnie to peszyć ( chyba z 16 lat miałem, ona na pewno młodsza), więc chwyciłem rurkę niżej. Ona zaczyna się garbić i znów się ociera. Ja łapię rurkę wyżej, ona delikatnie staje na palcach żeby dosięgnąć i dalej sapie. Wkurzyłem się, podniosłem rękę, chwyciłem się poziomej rurki - tej która jest wysoko, uciekłem Jej wzrok bezcenny Gdyby umiała mnie nim zabić, już dziś bym z Wami Bracia nie pisał
  6. Songohan - witaj w klubie. Staram się zrozumieć co czujesz, bo jestem niemalże w identycznej sytuacji - smutne jest to, że wg niektórych użytkowników na tym forum, wyglądamy na trolli. Teściów już nie mam. Ale wg mnie, nie pozwalaj im się wtrącać do Waszego życia. Seksu od 5 lat też nie (jesteśmy 11 lat, seks zawsze był do bani ). Już zapomniałem jak to jest trzymać w ręce damski tyłek, czy kawałek cycka Biję się z myślami, czy sobie nie ulżyć za pieniądze, bo ile idzie na ręcznym jeździć - póki co, robię to doraźnie, sam się sobie dziwię, że się jeszcze nie puściłem. Nie wiem jak będzie. Póki co jakoś to się toczy. Póki co, zbieram myśli Trzymaj się
  7. Dialog z żoną: Jestem w kuchni, nalewam sobie soku do szklanki, żona mnie obserwuje i w końcu mówi: Ona: Taka pełna szklanka soku? Dolej sobie wody, bo jest słodki i podrożał ostatnio. Ja: Taaaa, a ja jak chleję ciągle samą wodę jak koń, to ani razu jeszcze mi nie powiedziałaś: "dolej sobie soku"...!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.