Skocz do zawartości

Czester

Użytkownik
  • Postów

    48
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Czester

  1. Co Wy w ogóle pierdolicie ? Za tymi aplikacjami są ludzie, kobiety. Przed nimi też ludzie, mężczyźni. To jak Wy to narzędzie wykorzystacie, takie efekty osiągniecie. Wiem z własnego - i nie tylko własnego - doświadczenia, że są tam wartościowe, zajebiste kobiety. Jak wszędzie, to świat który nas otacza, a nie jakiś produkt firm technologicznych, że kupujesz w pakiecie razem a abonamentem na gówna w stylu "wskocz na pierwsze miejsce" 3 super laski. Trzeba wiedzieć do kogo i jak zagadać, czego tam szukasz, a nie jechać z laskami jak z towarem, oceniać jakimiś dennymi kategoriami, opowiadać w stylu jest gorąco, to mi skarpety bardziej jebią. Live też można nie spotkać latami godnej uwagi kobiety, a można przypadkiem wpaść na miłość swojego życia. Przestańcie tak uogólniać, brednie piszecie i tyle.
  2. Chcę i ja swoje trzy grosze wtrącić, choć nic odkrywczego w tym nie będzie. Jedynie potwierdzenie i Twoich @johnnygoodboy i Twoich @Messer i innych Braci doświadczeń i mądrych słów tutaj wspomnianych. Moja narcyzka również z cudownej kobiety, przez wszystkich uwielbianej, wręcz jako ideał postrzeganej, w czasie nieco ponad roku zupełnie dobrego związku zrzuciła całą tą maskę i pokazała taką stronę, że trochę czasu mi zajęło ogarnięcie co to za potwór mi się w ogóle ukazał, kim ona jest, co to się w ogóle odjebało. Uciec się udało, psychika mocno poturbowana, ale to całe poniesione straty. Patrząc z perspektywy, też mam uczucie, że dziękować losowi powinienem za spotkanie kogoś takiego. Za wszystko to o czym już tak mądrze napisaliście, nie ma sensu powtarzać. Też za to, że udało się od tego uciec nie niszcząc sobie życia. Na tym etapie jestem jeszcze na drodze "twardnienia jaj", to jednak proces jest, niekoniecznie łatwy, niekoniecznie szybki. Im bardziej obnażone swoje błędne przekonania, głęboko zakorzenione - jak się okazuje - gówno warte idealistyczne podejście, braki emocjonalne, potrzeby i pragnienia przysłaniające realne życie (z kobietami)- tym więcej pracy trzeba włożyć, żeby zbudować siebie, przepracować to wszystko, zrozumieć. Ale konsensus jest właśnie taki jak piszecie - nie doświadczając czegoś takiego, moglibyśmy jeszcze długo błądzić.
  3. A bywa i tak, że to idzie dużo dalej. Znam przypadek, że kobieta chlała przez lata, bywało że i 2 litry wódy na dobę, aż coś jej się przekliknęło w głowie i stała się jakby innym człowiekiem, jakieś alter ego czy coś. W efekcie żyje tak, że kto nie zna historii w życiu nie powie, że to alkoholiczka. Rysy twarzy, osobowość, charakter, wszystko inne, nadal czynny alko, ale już nie tak. Pracuje, wzięła ponownie ślub nawet, wygląda całkiem schludnie, czasami i rozmawia do rzeczy. Ale uwaga - całe dotychczasowe życie, w tym trójka małoletnich, cudownych, przez wszystkich uwielbianych dzieci !!! przestała dla niej istnieć, nie ma, pusto, żadnych emocji, chęci spotkania choćby, porozmawiania, nic. O rodzicach, rodzinie, znajomych, czy byłym mężu nie wspominając. Jak takie coś z ludzką psychiką może w ogóle się wydarzyć? Tego ja nie potrafię rozumem objąć. Ten były mąż to ja.
  4. @JoeBlue Nie mam sposobności na dłuższą odpowiedź, co jednak chcę uczynić. Ale tak na szybko - zacząłem już The subtle art of not giving a fuck. Mam nadzieję szybką ją połknę, bo zapowiada się naprawdę dobrze. Jak i pozostałe. Dzięki !
  5. @17nataku W głowie miałem wszystko poukładane zgodnie z tym co sam pisałem, co przyjąłem w najbardziej sugestywnych odpowiedziach. Odbyła się rozmowa, na spontanie, po prostu chwyciłem za telefon, żeby wszystko wyjaśnić i zakończyć tą historię. I tak się właściwie stało, mimo, że nie usłyszałem nic, co mogło być jednoznacznym argumentem za zakończeniem. Ale bracie..... to co się wydarzyło później.... Ja tego nie chcę opowiadać. Nie dlatego, że to jest bardzo osobiste, chociaż jest. Tylko cały wątek potoczyłby się w kierunku drwin i śmiechu. A o co w największym ogóle chodzi, napisałem wyżej. Ja, który musi czegoś dotknąć, żeby uwierzyć, nagle wyraźnie widzę i rozumiem rzeczy, które w głowie mi się nie mieściły jeszcze do niedawna. A to, co na szczęście hamuje rozkminy, czy mi coś nie odbiło, to identyczne historie jakie czytam, ze wspólnym mianownikiem, który i mnie dotyczy. Bardzo enigmatyczne, ogólne, wiem, ale niech takie pozostanie. Tylko pytanie, co dalej... Bo już jest dalej. No i szukam odpowiedzi, wskazówek. I @Bojkot i @JoeBlue mówią tak, jakby ktoś im kazał to powiedzieć wiedząc, że takie słowa nakreślą mój plan, staną się bardzo ważnym drogowskazem. Bo jest to o tyle trudne, że na ten moment każde wyjście wydaje się być złe. Nie mam planu, nie wiem, nic nie wiem. Czekam, aż mi emocje opadną, żeby nabrać dystansu, oddechu, ochłonąć. Ale jest piekielnie ciężko. To jest mój plan na teraz. A dalej mam nadzieję uda mi się podążać drogą, o jakiej pisze @JoeBlue . W wątku ubocznym obserwować co się zadzieje. W innym wątku ubocznym zrobić z kilkoma sprawami porządek w swoim życiu, w sobie, bo o to może właśnie też chodzić. A czego nigdy bym nie zobaczył, gdyby upragniony cel nie został brutalnie odebrany z sygnałem tak małym, że ledwo go dostrzeżesz - bardzo wielkie być może zwrócimy ci co tak bardzo chcesz, ale dowiesz się jedynie wtedy, kiedy naprawisz to, co masz popsute, po drodze nie psując nic więcej. A pozostaje tyle pytań jak to zrobić. Czy ingerować czy w ogóle nie, jak bardzo, rozpoznać bojem jak pisze @Bojkot, ryzykując wszystko, czy zaufać ciszy...odpuścić i skupić się na sobie. Na szczęście na wiele pytań odpowiedzi już padły wcześniej - żyj swoim życiem, zajmij się swoimi sprawami, "nie zawalaj niczego". Kurczowo staram się tego trzymać, ale ledwo, ledwo daję radę póki co. Myślę, że po to jednak piszemy, żeby było lepiej, żeby znajdować siłę, opanować się, poukładać bez żadnej instrukcji coś tak strasznie rozpieprzonego, Wasze odpowiedzi bardzo w tym pomagają. A propos znaków jeszcze. Codziennie coś. Dzisiaj, nie wiadomo skąd taki tekst podczas przeglądania pewnych zasobów w necie Ale nie jeden z wielu, tylko ten jeden, jedyny, jakby czekał aż to przeczytam - "Wyluzuj. Kiedy chcesz wszystko kontrolować, nie dostajesz nic. Zaufaj czekaniu i przyjmij niepewność. Jeśli nic nie jest pewne, wszystko jest możliwe. Poczuj moc, która płynie ze skupienia na tym, jak chcesz się czuć i pozwól Wszechświatu wypełnić szczegóły". Mi ciary aż przechodzą. Chwilami piszę jak nawiedzony, wiem. Ale uwierzcie, jestem twardo chodzącym po ziemi typem. Ale naprawdę, coś dziwnego się wokół mnie dzieje a ja próbuję to jakoś ogarnąć. Pomagacie w tym, już samo pisanie o tym tutaj jest pewnego rodzaju ulgą. A trafne odpowiedzi właściwymi drogowskazami jako powracająca dobrą karma, w to akurat zawsze wierzyłem. I nie chodzi tylko o smutek i pustkę po rozstaniu z kobietą. Naprawdę bardzo bym chciał, żeby to tak proste było.
  6. @JoeBlue Aleś pojechał Bracie...Bardzo lubię takie poetyckie metafory. A niektóre trafiają szczególnie. Jak Twoja. I czytam dokładnie to, co powinienem przeczytać, nad czym się zadumać. Znaki.... Z całą pewnością Chaos doszedł do głosu. I robi dym, tak jak umie, od tego jest przecież pieprzony bezpiecznik. Ale od Harmonii w tym przypadku ? Może, ale do dupy jak to tak działa, nie ? Że równowaga musi być, te sprawy. Bezsensu. Niech ta równowaga chociaż działa na każdego człowieka z osobna, a nie jakoś tak globalnie i każdemu się różnie dostaje. A jeśli nawet to jest zaplanowane, to wg jakich kryteriów ? Kto cięższy i dłużej kamień uniesie ? I przez kogo ?? Mi za chwilę życia nie starczy, żeby osiągnąć równowagę. Chyba, że przez moment uchylone niebo ma mi wystarczyć na kilka lat ciemności ? Nie wystarczy. Po latach czarnej dupy olśniewająca jasność ale nie, nie dostaniesz tego człowieku jeszcze, musisz przerobić następny rozdział, za mało jeszcze od życia dostałeś wpierdol. Tera Chaos będzie się nazywał. Zanim cokolwiek dobrze pomyślisz, to nie będzie już aktualne. I kolejne męki. Bo Prawo Chaosu. Nooo... Pięknie. Ale ja wiem, ja to znam. Tylko uwierzyć nie mogę, że znowu, że jednak, przecież miało już go nie być. Sam mu jednak pomogłem do głosu dojść. Uporządkowane ! Tak ! I to tylko przez siebie ! Przecież tak jest najlepiej, perfekcyjnie ! Nikt tego lepiej nie ogarnie ! Ale nie, właśnie nie. Nigdy nie próbowałem inaczej. A bywa przecież, jak teraz, że ten twój porządek, to gówno jest. Inne prawa wokoło działają. Wiem. A człowiek wpada w miliony pułapek. Stracisz na chwilę czuwanie i jebs, zawsze z jakiejś strony wpadniesz w prawo takie czy inne, przez chujwiekogo ustalone i egzekwowane co gorsza ! A ty za każdym razem stosujesz sobie znane metody ratunkowe, bo zazwyczaj działają. A tera... coś się spierd... po całości, nie ten kod. Że wątek uboczny utworzyć to już wiem, że zrobić muszę. Z całych sił się staram, za jakiś czas powinno zacząć się udawać. Mam nadzieję, bo póki co zaprząta mnie całego i to tak, jak nic nigdy dotąd. Ale z bardzo konkretnych powodów. Ale zrobić na odwrót.. Trzeciego wyjścia i tak nie ma, prawda ? Bo przecież masz rozum i widzisz, że będzie tylko gorzej, jak zrobisz tak, jak zwykle byś zrobił. Nie ma wyjścia lepszego. Na przekór swoim od wieków utartym ścieżkom trzeba zrobić inaczej. Ale wydaje się to być piekielnie trudnym zadaniem. Tylko na jak długo dasz radę ? Ile to ma trwać ? Jakim kosztem ? Co w tym czasie możesz stracić ? A nie masz pewności, czy zyskasz, to jest potworne uczucie. A puścić się nie chcesz, przecież tyle dobrego może to przynieść. Chaosss... Ale podobno o to właśnie chodzi. Masz człowieku przerobić swoje największe problemy, a będzie ci dane coś, czego sobie w tej chwili wyobrazić nawet nie umiesz. Podobno o to może chodzić. Nie spróbujesz ? Kto nie wejdzie w kolejne trudne zadanie, jeśli wygrana jest tego warta. Tylko kto rozpisał reguły i na ile rund ? Chyba nie ma sensu szukać odpowiedzi. Tylko brać udział jeśli to jedyna droga, bo zdaje się, o tą drogę samą w sobie może też chodzić. Może się okazać, że rezultaty będą ciekawe. Jest wręcz duża szansa, że będą, wynika to z kilku przyczyn nawet. Że w ogóle cokolwiek będzie, to już samo w sobie jest nie najgorszą opcją. I może się okazać, że rezultaty będą nieprzewidzianie pozytywne, tego oczekujemy. Ale może też ich nie być. Może stracisz kolejny cenny czas na strategie, które tylko wg twojego uznania miały szansę zadziałać. A może po prostu - tu nic nie ma prawa zadziałać. Gdzieś się mylisz. Kierujesz pragnieniami, wizjami, nie dostaniesz tego, na czym tak bardzo ci zależy. Ale zgadzam się i tu - wejdź w to i patrz jak się będzie rozwijało. Coś na pewno się wydarzy, na tej podstawie da się podjąć dalsze decyzje. To wydaje się być dobra strategia, nie tylko być może jedyna skuteczna, ale w ogóle dobra. Takie proste zdania "To teraz zrób odwrotnie, pozwól, żeby wszystko płynęło jak meduza w wodzie" stają się kluczem, drogowskazem, zapisują się w głowie, wracają, przypominają, ale szerzej są częścią wracającej dobrej karmy. Nie pierwszy w życiu raz, ale zawsze jest to dla mnie uderzające i o tym ja mógłbym książkę napisać. Dziękuję za to, co chciałem usłyszeć. Trzymając się metafory, Ty pozwalasz tylko wodzie kierować meduzą ? Czy wpływasz czasem na kierunek prądu ?
  7. @Bojkot Bardzo to w punkt. Piszesz o rzeczach, które tu i teraz są przedmiotem moich głębokich rozważań. Nie mam jednak problemu z określeniem czego chcę, a czego nie. Doskonale wiem, czego bardzo brakuje w życiu moim i moich dzieci. Problem polega na tym, że dostałem to, brakujący element, ale tak brakujący, że sam pojęcia nie miałem, że coś do czegoś tak może pasować. Dla dobra absolutnie wszystkich, nie tylko moich jednostronnych korzyści. Wydarzyły się niesamowite rzeczy, naprawdę niesamowite, trudno o nich opowiadać bez narażania się na śmieszność. I nagle jebs, nie ma. O tym cały ten wątek, z odpowiedziami z którymi nie sposób się nie zgodzić. Ale okazuje się, że w tym jest drugie dno. Jest, nie mogę już temu zaprzeczać, a ja naprawdę twardo chodzę po ziemi, potrzebuję twardych dowodów, zanim do czegoś się przekonam. I mam w głowie chaos totalny. Sprzeczności. A dużo dotyczy dokładnie tego o czym piszesz. Nie dalej jak wczoraj - napisałem na kartce swoje cele, priorytety. Jak to czytam, sprawa wydaje się jasna - idź człowieku drogą, z której zszedłeś na chwilę, właściwie coś cię strąciło z takim impetem, że drogi nawet nie było widać. Jasne. Proste, no powiedzmy, najpierw trzeba się zmusić, dalej pójdzie. Wracam na nią, bardzo się staram. Jest to jednak droga, którą sam wytyczyłem. Pojawiła się jednak inna droga, dotąd mi nieznana, ona jest, ale totalnie bez mapy, nic nie wiadomo oprócz tego, że w ogóle jest, będąc właściwą drogą do właściwego celu, tego jestem pewien i że własnie tą drogą chciałbym zmierzać. Ale pewna sprawa nie została rozwiązana, wyjaśniona, i nie chodzi o coś trywialnego, tylko coś bardzo skomplikowanego, popierdolonego wręcz, czego nie mogę jednak zignorować, no nie mogę. Co gorsze, cokolwiek nie zrobię, będzie ciąg dalszy. Nie sposób się dowiedzieć jaki, kiedy, nie wpłynę na to, a jeśli już, to tylko negatywnie. Ale od moich decyzji, od tego co ja zrobię wiele zależy, również to, czy tą drogą da się jeszcze kiedyś zmierzać. Żeby podjąć właściwe decyzje, właśnie takie rozpoznanie bojem jest potrzebne. Ale jest dokładnie jak piszesz - straty mogą być duże, ale zyski nieocenione. Dostanę mapę, albo droga zniknie zupełnie. I kompletnie nie mam pojęcia co robić. Tak zagubiony, to ja w życiu chyba jeszcze nie byłem. A skomplikowanie życia ? Emocjami ? Mów mi jeszcze. Mój odwieczny wróg. Bardzo się staram uprościć to wszystko. Ale póki co nie wychodzi. Twoje słowa dają dużo do myślenia. Właściwe słowa, we właściwym czasie Bracie. Dzięki.
  8. @Bojkot Czasami jednak to nie takie proste... Wiem co mówię
  9. Dlaczego myślisz, że nie ma czegoś takiego ? Bo ja zaczynam mieć inne zdanie.. chociaż wcale nie chcę takiego mieć.
  10. Słabe to chyba pocieszenie @KrólowaŁabędzi, ale nie tylko u Ciebie tak to działa. I faktycznie przeszkadza. Ale mądry partner to ogarnie, na pewno Twój ogarnia skoro jest partnerem
  11. Mam dokładnie to samo doświadczenie. Co do przyczyn - ojciec odszedł kiedy miała lat kilkanaście, co ciekawe nadal mieszka nieopodal i czasami przypadkiem się spotykają, ojciec robi tylko unik, żadnych rozmów. Ale to tak na marginesie. Dziewczyna, kobieta właściwe - oprócz tego co @mirek_handlarz_ludzmi napisał i w całości to co widnieje jako skutki, bardzo wyraźne u niej jest tzw. HSP - highly sensitive person, osoba wysoko-wrażliwa, nadwrażliwa, jak zwał tak zwał, z wszelkimi tego skutkami. Przy mnie w chwilach otwarcia, poczucia bezpieczeństwa wręcz cała drżała, wychodziły takie lęki, że mi serce mi pękało. Ogólnie ... lipton, no. Spotkałem, potwierdzam, tak to właśnie wygląda.
  12. Dziękuję @Tyson Na szczęście mam dość otwarty umysł i jestem daleki od wrzucania doświadczeń do jednego wora. Każdy człowiek jest inny, nawet kobiety postępujące wg swoich mechanizmów. Nie jest to przecież jedyna składowa ludzkiego charakteru, zasad, światopoglądu itd. Kończy się jedna historia, staje się częścią naszego życia, coś nam przyniosła, zamykamy to, zapisujemy w pamięci, czerpiemy z wniosków i żyjemy dalej, bo przyjdzie nowe, inne, nigdy takie samo. Choć pewne zależności będą i o tym tu chyba piszemy, tego niektórzy - ja na pewno - próbują się nauczyć. Dokładnie tak. Nie popełniłem tego błędu i nie zostawiłem całego świata dla niej. A również i z moich osobistych obserwacji otoczenia wynika, że jest to jeden z podstawowych problemów, błędów w podejściu mężczyzny do swojej partnerki. Mający bardzo ciężkie skutki, które dobrze znamy. Niestety jednak nie wszyscy mają tyle siły, aby zacząć coś od nowa, trwają w różnych gównach, często przegrywając życie. I nie zawsze to dotyczy jedynie skutków życia z kobietą zawłaszczającą każdy aspekt życia mężczyzny, żeby go wykorzystać, a często na końcu wyrzucić, pozostawiając wrak człowieka, który przecież wierzył, że to ta jedyna. Od różnych dziwnych sytuacji ludzie potrafią się uzależnić i nie drgną palcem w obawie przed zmianami, albo im tak dobrze, brak ambicji, chęci, motywacji żeby wyjść ze swojej strefy komfortu, która z komfortem czasami nie ma nic wspólnego. Ale to już trochę inny wątek
  13. @Komti Ja to sobie wydrukuję i w ramkę na ścianie przywieszę. Przeczytałem kilkukrotnie i jest jeden z tekstów, który naprawdę wiele mnie uczy, otwiera bardzo szeroko oczy, trafia i układa w logiczną całość strzępy moich własnych przemyśleń. Ogromne dzięki, co mogę więcej. Nawet reakcji nie mogę dodać, bo limit się skończył Pozostań jednak ze świadomością, że bardzo pomogłeś, bardzo. I nie, nie zamierzam niczego dociekać, wiem, że nie zrozumiem jej. Temat jest pozamiatany, życie płynie dalej. A lepiej się na powierzchni utrzymywać, a nie pogrążać przez kobietę i jej sposoby funkcjonowania, tak często dla nas bolesne i niezrozumiałe. Nie bez bólu, ale godzę się z tym, wnioski są bardzo konkretne, idziemy naprzód. A z wiedzą tutaj pozyskaną i pracą nad sobą jest szansa na unikanie, a co najmniej minimalizowanie kolejnych błędów, rozczarowań i przykrości.
  14. @giorgio Właśnie nie, nie zagaduję, raz konkretnie zapytałem WTF, jej odpowiedź znacie, drugi raz tak po ludzku o samopoczucie. Mam do siebie szacunek i nie zamierzam się o nic prosić, w tym o rozmowę, ani tymbardziej do niczego namawiać. Wszystkie Wasze uwagi są bardzo cenne Bracia, jak zawsze. Taka sytuacja jest niesamowicie dobrą szkołą na przyszłość, a Wasze uwagi właściwymi drogowskazami. Wątek założyłem głównie dlatego, żeby się przekonać co z Waszych doświadczeń wynika. Czy kobiety mają takie zawiechy, żeby faktycznie coś przemyśleć, czy sprawa jest dużo bardziej przyziemna. Wychodzi zdecydowanie, że to drugie i jest to tak słabe, że rzygać się chce. Tak, rozumiem to coraz bardziej i godzę się z tym, spoko, nie mam traumy, jak pisałem, nie uzależniłem swojego szczęścia od niej, choć stanowiła bardzo jego ważną część. Nie potrafię jednak zaakcpetować tak cynicznego postępowania, choć wiem, wiemy wszyscy, one takie są. To też jest dość możliwie, poprzednia gałąź zupełnie o sobie zapomnieć nie dawała. No i znowu - z opcją zapasową snuje się dalekosiężne, realne, konkretne plany, przystępując wręcz powoli do ich realizacji ? I nagle jebs, odwrót ? Ja tego właśnie nie potrafię zrozumieć..
  15. @la paloma adieu Zrozumiała jest Twoja wypowiedź, w końcu opierasz swoją opinię tylko na tym, co w tym wątku czytasz. Sprawy jednak w moim przypadku wyglądają nieco szerzej, 3 lata temu po piekle kilkunastu lat życia z alkoholiczką udało się wraz z dziećmi od niej "uciec", zabezpieczając dzieci przed dalszą traumą i szaleństwem matki choćby kosztem kilku lat nieprzespanych nocy i kilku spraw w sądzie. To jednak zupełnie inna historia. Z głównym wątkiem wiąże się jednak tak, że jestem jak ten powiedzmy 25 latek w związkach - niczego nie umiem, nic nie rozumiem, bo nie miałem jak i kiedy się tego nauczyć. Ale cały czas próbuję i po to tu przychodzę.
  16. O tak, tutaj sporo prawdy. Kolejna nauka dla mnie. Tak było, ale to akurat ona była inicjatorem "poważnego" planowania. To własnie ja przez chwilę musiałem nabrać dystansu do tego, ale ostatecznie popłynąłem, jednak ja za nią, nie ona za mną. Ja bym to zrozumiał.. Dawała nadzieje na brak manipulacji, kombinacji, na stawianie spraw wprost i otwarcie - rozmawialiśmy o tym długo, zanim w ogóle weszliśmy w związek. No i co... Wszystko okazało się bullshitem. Zamiast mi to powiedzieć, grała w jakąś grę, jeszcze kilka dni przed odcięciem dla mnie jednoznaczne dowody na jej szczere uczucia do mnie. Chciała chociaż dobrze, ale natura silniejsza ? Tak to u nich działa ? Nie tym razem. Przerabiałem to z narcyzką. Jeśli to pójdzie w tą stronę, podziękuję uprzejmie i za nic nie dam się w to wkręcić. Ale sama wizja jest straszna, ilu dało się w takie gry wciągać, wiemy to.. Na szczęście nie. I zajmuję się swoimi sprawami. Ale wiesz jak to jest, smutno, przykro i szokująco w głowie, no nie spodziewałbym się takiej akcji, że tak można w ogóle postąpić. Ale głowa do góry i do przodu.
  17. Trzymam ją wysoko, ale tego jakoś nie umiem pojąć, moja pieprzona naiwność dokucza mi całe życie. Jeśli okaże się, że jest jak piszesz, dokładnie tak to sobie wytłumaczę. Dziękuję za mądre słowa. Na tą chwilę są więc 3 możliwości - zdrada, shit test, przedmiotowe potraktowanie. Ja tu nie widzę możliwości dalszego związku. Biorę na przeczekanie, bez żadnej inicjatywy z mojej strony. Może sprawdzi się to w przypadku o jakim pisał @mercantor, w każdym innym większej inicjatywy z jej strony pewnie już się nie powinienem spodziewać. Zobaczymy, ale niestety utwierdzam się o zakończeniu tej historii. Brutalnym, dla mnie niezrozumiałym, ale zawsze kolejna lekcja za mną.
  18. @Komti W jakim sensie ? Że sprawdza właśnie, czy jej nie rzucę ? Ja mam 41, ona 37 @mac i @tytuschrypus dzięki wielkie, takich słów mi bardzo potrzeba
  19. A ja to sobie właśnie po ostatnich akcjach (i oczywiście dzięki Wam) bardzo wbiłem to do głowy. I teraz nie jestem na skraju załamania, tylko jest mi po ludzku smutno i przykro. Ale wiem co w życiu oprócz niej mam i daje mi to pewnie jeszcze więcej radości. Była bardzo ważnym dodatkiem do mojego życia, zaangażowałem się bardzo, ale na szczęście jakiś hamulec bezpieczeństwa działał. @Taboo Dużo w tym prawdy. A mój post trochę wynika własnie z tego, że mam chwile, że zamierzam jej pierwszy podziękować. A nie wiem, czy mnie emocje nie ponoszą.
  20. Aż tak to chyba nie, ale jestem czujny. Co nie znaczy, że wszystko widzę.. Byłem jednak w toksycznym związku z narcyzką jak się okazało, więc jednak na pewne czerwone flagi jestem wyczulony. @tytuschrypus trafiasz w sedno. I zawsze się na tym łapię. Ale inaczej nie umiem, zawsze ogarnę za późno, albo wcale nie ogarnę. Tak jak teraz - co będzie zobaczymy, jak mnie rzuci, trudno, nie potnę się, jednak nieco pancerza i zdrowego rozsądku już nabrałem do nowych związków. Chociaż oczywiście nie chcę rozstania, mi wszystko pasuje. Mi chodziło właśnie o wytłumaczenie jej zachowania zakładając, że zacznie mi coś tam nawijać, że to jednak nie tak, nie to, nie tamto, a nie będzie w tym drugiego dna w postaci zdrady, a właśnie jakiegoś całkowicie niezrozumiałego mechanizmu w stylu - jednego dnia jest cudownie, nie udaję, następnego już nie wiem, czy chcę się jeszcze z tobą spotkać. Było by mi łatwiej rozumiejąc to, ale też miałbym siłę i chęci to ratować, zabiegać o nią. To jest mój największy problem na ten moment - jeśli to nie zdrada (a wyjdzie to), tylko coś się zwarło w głowie, robimy 10 kroków w tył - walczyć, ratować ?
  21. Już nie taki młody Ale co do reszty, to bym się zgodził. No to poznaję... qrwa ? Trochę tak to wygląda, chyba trzeba zacząć w to wierzyć.. Też tak to widzę. I jestem w szoku póki co. Żadnych symptomów awarii. A nagle wagonik przestaje jechać.. Nie ja jeden to przerabiałem zapewne. I dziękuję.
  22. Witajcie, Próbuję znaleźć wątki, gdzie coś podobnego było poruszane. Bo z całą pewnością było. Ale nie znajduję, więc zapytam. Kilka miesięcy związku - bajka. Wszystko wyglądało tak, jakby bliźniacze dusze się spotkały. Każdy mniejszy i większy szczegół dopasowany idealnie, klimat między nami boski, sex najlepszy ever, żadnych kłótni, nieporozumień, wspólne plany. Oboje mieliśmy poczucie, że po latach koszmarów (nie tylko związkowych), wreszcie osiągamy spokój i wspólnie dajemy sobie to, czego nam w życiu tak brakowało. Związek oparty o zdrowe zasady, odpowiedzialne i mądre podejście do wszystkich aspektów, żadnego szczenięcego fiu-bździu. Ciągle nam było siebie mało, każdy wspólny weekend (bo tak to zazwyczaj wyglądało) jeszcze bardziej nas do siebie zbliżał, umacniał. Aż tu nagle... Dosłownie w ciągu kilku dni - ucieczka. Inaczej tego nazwać się nie da. Od nas, od tego zajebistego intymnego klimatu, od radości, wszystkiego. Zaczęło się od zmęczenia, fizycznego i psychicznego. Obiektywnie - miała kobieta trochę trudnych tematów na głowie, w tym powrót do pracy po ponad 3 miesiącach i grube tematy w niej. Trochę innych wymagających zajęć, niedospania itp. Faktycznie w głosie coraz słabiej, przez 2-3 dni ja bardzo zatroskany, ona opierała się o mnie na ile się dało. Obiektywnie miała cięższy czas, jednak nie czułem ani przez moment, że ma to jakiś związek ze mną, z nami. Mijały kolejne dni, rozmowy już nie te, whatsup coraz bardziej milczy, czuję, że kontakt robi się coraz bardziej wymuszony. Pytam więc - chcesz mi coś powiedzieć ? Ona na to - muszę kilka rzeczy przemyśleć, potrzebuję kilka dni. No to ok. Skamleć nie zamierzam, bolesne to dla mnie było, ale dałem jej kilka dni. 4 dokładnie. W których nie było nic. Żadnego kontaktu, zero. Zaniepokojony pytam się wreszcie - będziemy jeszcze rozmawiali, czy nie. No i wyszło, że (jeszcze) mnie nie rzuciła, że "coś poszło nie tak, nawet nie wiem kiedy" (że whaaat ?!?!), że musimy porozmawiać, że nie wiadomo co z naszą przyszłością, ale ona nie chce mnie sobie odpuścić, chce znaleźć rozwiązanie, takie tam. Ale nadal dystans, brak kontaktu z własnej inicjatywy (mojej właściwie też). Mówi tylko, że zmęczona jest nadal, jak stanie na nogi, porozmawiamy. No ok, czekam cierpliwie. Ale tak się zastanawiam... o co tu chodzi ?? Naprawdę było pięknie, obu nam było cudownie. I nagle jebs. Bo ? Jaki popierdolony mechanizm w tej kobiecej głowie zadziałał, który nagle każe to wszystko pogrzebać ? Tak mi to wygląda przynajmniej. Czytałem coś takiego ostatnio (wyrwane z jakiejś książki): " Znajdujemy to, o czym marzyłyśmy, na co czekałyśmy i co wydawało się rozwiązaniem naszych problemów, czyli mężczyznę otwartego, kochającego i okazującego miłość i wtedy pojawia się w nas panika. A my nie wiemy, skąd ta panika. Wiele kobiet wtedy ucieka, chowa się, wielu mężczyzn nie wie co się dzieje, w rezultacie tracimy tych najlepszych (...) Jest tym przejęty i nadal bardzo otwarty, ale my nie umiemy tego wytłumaczyć nawet sobie". Jeśli to jest tego typu akcja, a wiele na to wskazuje, co z tym właściwie zrobić, co o tym myśleć ? Jak nawet teraz mnie nie rzuci, zrobi to w jakiejś przyszłości wg mnie. A ja pierdolę taki układ. Angażujesz się, jesteś absolutnie pewny tego co się dzieje, co czujesz, a nagle okazuje się, że przez jakiś bullshit nic to warte jest. Ja tak nie mogę już, chcę - o tym też ze sobą rozmawialiśmy, zapewnialiśmy - stabilnego związku, obu nam było to potrzebne. Wychodzi, że mi bardziej. Nie wiem co robić, co myśleć, chętnie przeczytam Wasze uwagi. Bongo Bracia
  23. Nawet nie pytam - jesteś nadwrażliwy. Dar i przekleństwo w jednym. Wiem, bo mam to samo..
  24. Oczywiście, że tak. Ależ oczywiście również. Łapię się na niezbyt precyzyjnym wyrażaniu myśli, co wynika głównie z braku doświadczenia w rozmowach na forach. Ale tak, to oczywiste przecież. Z drugiej strony tu nie ma za bardzo nad czym myśleć. Idealizuję kobietę, podświadomość podejmuje za mnie decyzje, mam braki emocjonalne i słabą wiedzę o kobietach. To takie jakby najważniejsze. O tym bracia piszą, a ja się z tym bardzo zgadzam. Z nią to może nic szczególnego. To ja sobie w głowie zrobiłem projekcję idealnej kobiety, utożsamiłem tą wizję z nią, wybuchły we mnie wrzące emocje i pragnienia, a zamiast love story wyszła lipa, bo na spotkaniu nie "pykło". Jej nie pykło, a ja nawet się nad tym nie zdążyłem zastanowić (aż mi nie napisała swojego zdania). Nie mogę o niej też powiedzieć, żeby mnie jakoś cynicznie omotała. Nie obiecywała niczego, nie wkręcała miłości, żeby po pierwszym spotkaniu rzucić. To ja się napaliłem jak dzieciak, nie będąc świadomym, że tak się sprawy mogą potoczyć. Przez kilka tygodni mieliśmy zajebisty kontakt, ale nie polegał on na love bombingu, zupełnie nie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.