Skocz do zawartości

MostHated

Użytkownik
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

800 wyświetleń profilu

Osiągnięcia MostHated

Kot

Kot (1/23)

6

Reputacja

  1. Miłego czytania Panowie, wybaczcie, że nie odpowiadałem ale nie bardzo wiedziałem co napisać. Straszny mętlik w głowę, coraz przychodzą różne wnioski, a potem przychodzi jakaś retrospekcja z przeszłości i wnioski się zmieniają. Powoli z oporem od 3 tygodni zaczynam kumać o co z tym wszystkim chodzi. Żyjąc pewnymi przekonaniami od X lat potrzeba czasu aby to wszystko sobie w głowie ułożyć, zrozumieć. Generalnie już jest lepiej, dużo lepiej. Codziennie siedzę na forum i czytam, nawet przez kilka godzin wieczorami, różne topiki, bardzo pomaga w zrozumieniu tego wszystkiego. Co kilka dni będę aktualizował i opisywał swoją obecną sytuację, co się zmieniło, jakie działania podjąłem, jakie były tego skutki, jakie wnioski plus przemyślenia pewnych zdarzeń z przeszłości, które mniemam miały znaczenie. Powoli zaczyna mi się to układać w jedną wielką sensowną całość, ale tak jak wspomniałem potrzebuję czasu aby niektóre rzeczy przetrawić dlatego będę to aktualizował co pewien czas. Opinie z waszej strony są wskazane ale nie miejcie do mnie za złe, że niektóre opisane działania przez ze mnie zostały podjęte bo wy macie wiedzę, którą ja dopiero teraz zaczynam przyswajać. Facet musi przejść sam przez „piekło” aby to go wzmocniło i tak jest też u mnie. Zacznijmy od XYZ – nr 4 – NIE MA ! Wniosku o rozwód jeszcze nie złożyłem, zastanawiam się czy będzie on z orzeczeniem o winie czy za porozumieniem stron. Wyczytałem konsekwencje jednego i drugiego, do decyzji jeszcze nie dojrzałem. Na chwilę obecną czekam na rozwój wydarzeń. Intuicja mi szwankuje, lata temu tylko jej słuchałem i mega na tym wychodziłem teraz chyba wiem co powinienem zrobić, ale jaja dopiero zaczynają mi wyrastać. Inaczej tego nie potrafię nazwać. XYZ czemu nie ma nr 4 ? Bo jak samica się przyznała to ryczałem i się obwiniałem prawie przez 2 dni jak głupia pała i ona to widziała ! Zadawała pytania czy kogoś nie mam jak wychodziłem na fajke i pogadać ze znajomymi o całej sprawie. Nie wykorzystałem swojej szansy. Generalnie już mi to zwisa. Analizując cały związek wychodzę z założenia, że to była zjebana relacja. 2 osób z problemami stworzyło kokon. Ja po stracie mamy jako 11 letni dzieciak z domu gdzie ojciec był alkoholikiem potem pozbawionym praw rodzicielskich i adoptowany wraz z młodszym bratem przez siostrę mamy i jej męża (chodziło im tylko o kasę z ubezpieczenia na życie) potem wychowywany w miłości warunkowej za to ona z kompleksem niższości (ciągły konflikt z ojcem) zawsze w gronie facetów, żadnych koleżanek nie miała. Nie ukrywam, że pomogła mi się wyrwać z domu gdzie byłem popychadłem, przyszywanym rodzicom po kilku latach udało się mnie skutecznie złamać ale wychodzi na to, że wpadłem z jednego gnoju w drugi, albo też nie miałem jeszcze wtedy wystarczająco siły aby to pociągnąć. Nie mam zamiaru się w żaden sposób usprawiedliwiać, wyciągam tylko wnioski i staram się to wszystko ułożyć w jedną całość. Generalnie zawsze byłem zamkniętym w sobie dzieciakiem, ona za to miała kupę znajomych, wszędzie jej było pełno. Imponowała mi w jakiś sposób zapragnąłem z nią być bo chciałem mieć choć trochę jej cech. Na samym początku relacji przejedliśmy wspólnie kilkanaście tyś. Moich oszczędności. Wyjazdy, wspólne mieszkanie po 1,5 miesiąca bycia razem i w tym momencie zaczęła stosować manipulację. Dałem się podporządkować. Potem to głownie ona kontrolowała finanse, można powiedzieć, że założyła spodnie żebym mógł iść dalej do przodu. Trochę może byłem utrzymankiem i w tym właśnie momencie ja zacząłem się oddalać. Jeszcze jednoznacznej odpowiedzi na to nie mam ale podejrzewam, że jest to związane z głębokim uczuciem straty mamy w dzieciństwie i to jakoś się przełożyło na relację, że ją zacząłem winić za wszystkie problemy, albo jednocześnie manipulacja samicy, żeby mnie utrzymywać w niskim poczuciu wartości i korzystać, że ma się misia na wyłączność co wszystko zrobi. Zacząłem ją obwiniać, buntować się, zaczął się brutalny sex, zacząłem nią gardzić. Czemu ? Jeszcze do końca nie wiem. Tyle o przeszłości. Już powoli przestaję z nią gadać. Starałem się do niej zbliżyć ale za każdym razem jak chciałem to zrobić to potem byłem bardzo wkurwiony i rozładowywałem emocje na niej (coś mnie bolało i podpowiadało, że nie tędy droga – intuicja ?). Potem starałem się z nią rozmawiać wieczorami, po ludzku ale to też nie przyniosło efektu bo mówiła, że jak przychodzę to potem jak się otworzy to wykorzystuję zdobyte informacje przeciwko niej. Teraz jestem obojętny, Generalnie mówię co myślę, nie oceniam jej a jej zachowanie. Reakcja jest taka, że dziś usłyszałem, że nie jestem osobą w której się zakochała bo zachowuję się jak despotka ! Pytam się to w kim się zakochałaś ? Odpowiada, że nie wie i najprawdopodobniej zrobiła to z litości J Inny przykład. Samica mi mówi: Żebym się tak nie zachowywał bo wtedy nie będzie się do mnie odzywać, żebym był kulturalny to wtedy możemy coś budować nowego bo jest zdecydowana. Pytam się czyli jak mam się zachowywać to mi odpowiada, żebym sobie sprawdził to słowo w słowniku. Jeśli dobrze rozumiem to postawiła mi warunek, albo będę robił to co ona chce albo koniec ? Samica zaczyna mówić o tym, że chce dziecka, pomimo tego, że wcześniej deklarowała, że nie chce bo sytuacja materialna na to nie pozwala. Od razu mi się lampka zapaliła. Dziś wyszła ze swoim kolegą „tym” z którym miała zerwać kontakt, nie zerwała bo jestem nie miły. Najlepsze były jej 2 smsy po 30 min spacerze z nim: Sms 1: Mam dość domowej atmosfery. Potrzebuję oddechu……… Proszę przemyśl to w jaki sposób się do mnie odnosisz. Chcę to budować na nowo ale nie sądziłam, że będziesz to tak utrudniał. Sms 2: Nie rób nic na siłę i wbrew sobie. Te jej 2 smsy świadczą, że ma gotowy plan działania. Moja odpowiedź: Chcesz takie rzeczy mówić to powiedz mi to wprost a nie przez smsa i po konsultacji ze swoim tamponikiem – z dzieckiem postępującym w ten sposób ja nie chcę być ! Ty nie sądziłaś, że będę to tak utrudniał – dzieciaku, jak się myśli dupą to takie są efekty. Jej odp: Smutne jest to co napisałeś. Piszesz to chyba w emocjach, których nie kontrolujesz. Przemyśl to na spokojnie. Nie wiedziała co odpowiedzieć. WNIOSKI: Samica postawiła warunek, albo będę robił tak jak chce albo koniec. Testuje mnie jak daleko się może posunąć. Boi się podjąć jednoznaczną decyzję o zakończeniu relacji – czemu ? na co liczy ? Jestem lepszą alokacją zasobów ? Poproszę o odpowiedź ! Stworzyła sobie poduszkę w postaci „kolegi”, że jak ze mną nie wyjdzie to ma chętnego już urobionego. Jak dalej będę trzymał się wytyczonych przez siebie granic to możliwe, że spróbuje mnie złapać na dzieciaka. Jak mnie nie złapie to złapie jego. Czasami, mam uczucie żalu dla tego chłopa w jaką chorą gierkę dał się złapać. Na chwilę obecną relacja przestała istnieć dla mnie. Jest tylko przepychanka kto jest górą. Czasami za dużo mówię bo myślę, że rozmawiam z rozumną istotą – muszę to sobie wybić z głowy. Dochodzę do wniosku, że trzeba się ewakuować, bo wygranych nie będzie. Ona nie ustąpi, relacja jest już raczej przekreślona. Czasami liczę, że pójdzie po rozum do głowy i przemyśli co się dzieję ale to chyba marzenia głupiego. Wiem, że powinienem szybko uciekać, ale coś mi dalej nie pozwala. Muszę to chyba przejść po najgorszym scenariuszu. Pozdro
  2. Panowie, postępuję wg powyższego planu. Wydaje mi się najlepszy i o dziwo działa. Całe szczęście, że nie dotyczy mnie nr 2 Z ciekawych informacji wszystko jest prawdą to co piszecie. Liczy się tylko dostarczanie emocji, czy to pozytywne czy to negatywne. Najlepiej jakby się przeplatały, mój błąd polegał na tym, ze nie dostarczałem pozytywnych i ktoś inny się znalazł co mnie wyręczył. Najtrudniejsze jest uświadomienie sobie, że kobieta z którą było się tyle lat w rzeczywistości jest inną osobą. Nie myśli logicznie - to chyba mnie zaślepiło plus opuściłem gardę, a może raczej wycofałem się bo mnie to strasznie przytłaczało. Teraz pytanie: czemu punktu nr 5 nie należy realizować ? Jeszcze jedno. Dopisałbym jeden punkt: Cały czas samice utrzymywać w przekonaniu, że jej nie wybaczysz, że to co zrobiła to kurestwo. Samica musie ponieść karę, jak kary nie poniesie to uzna Ciebie za mięczaka.
  3. Panowie, nic nie mam zamiaru ratować, ani wybaczać, ani dawać drugiej szansy ! Koniec i kropka. Ten związek się dla mnie już zakończył. Ta kobieta, którą znałem okazała się być kimś zupełnie innym. Już jej nie chce. Jak wrócę z psem od veta to rozwinę o to co mi chodziło.
  4. Pikaczu, to co piszesz jest w dużej mierze prawdą. Dałem dupy wielokrotnie w trakcie trwania tego związku ! Mam tego pełną świadomość i się w pierwszym poście do tego przyznałem i w całej sytuacji nie boli mnie to co się stało, że się puściła (bo to jest konsekwencja) tylko to, że się nie zaangażowałem na 100%. Świadomość tego boli mnie Przyjacielu piekielnie. To jest jedyna rzecz, która mnie przy niej teraz trzyma. Baba to baba, pojebana jest i tyle. Ja straciłem gardę, ubrałem różowe okulary i strój pluszowego misia więc mam co mam - niby proste, ALE Teraz dla mnie problem to czy się rozejść i zacząć nowe życie bo przez ostatni rok zachowała się jak rasowa pizda i tutaj wszyscy są zgodni. Ja też swoje przez długi okres czasu dołożyłem. Wina nigdy nie leży po jednej stronie, z tym, że ja tej granicy bym nie przekroczył ! Teraz meritum. Albo mam się zachować jak rasowy samiec i powiedzieć spierdalaj ! Sajonara i zacząć nowe życie, albo Stanąć ponad tym i iść drogą, którą wybrałem aby się rozwijać, tylko teraz zacząć więcej robić. Może jestem miekki ale dla wartościowego człowieka jestem w stanie dać szansę, nawet jeśli miałbym potem dostać kopa ! Pytanie czy ktoś ma na tyle odwagi aby przyznać się do błędu, schować ego aby sprawdzić w ten sposób czyjąś wartość i iść tam dla tylko dla siebie ale na nowych zasadach ? Warto ? Coś co napisał XYZ jak to fajnie można rozwiązać, taki ala test. Wszechobecna manipulacja, wy też macie swoje schematy, a co jeśli wyjdziemy ze schematu ? Czasem warto pomyśleć w szerszej perspektywie. Dużo, rzeczy się wtedy wyjaśnia. Kurwa Bracie zamotałeś mi teraz pod czerpem tym postem, dzięki ci za to bo naświetliłeś inne rejony problemu. Zaraz będą gromy, ale macie szczerze co teraz myślę. Marek sam pisałeś o wszechobecnej manipulacji, co o tym myślisz ?
  5. Dużo ostatnio mi przychodzi wniosków tak patrząc z dystansem na to wszystko, a tu mi punktujesz cos na co nie wpadłem. Dzięki. Pełnowymiarowa transmisja zaangażowania emocjonalnego - to wszystko tłumaczy czemu w którymś momencie zacząłem podświadomie uciekać. Nie wziąłem za pysk i na klatę tylko uciekłem. O związek ja już nie walczę bo jak o tym myślę to mam piekielne opory, aż mnie wewnętrznie wkurw łapie jakbym wziął na plecy 100kg kamień. Natomiast jak sobie to wszystko zacząłem analizować na spokojnie i postanowiłem wszystko zakończyć poczułem się jakby ktoś mi zdjął ten właśnie kamień z pleców. Nie mam zamiaru wracać do tego co było, może w przyszłości nasze drogi się skrzyżują ale to już nie moja sprawa. Tak, postanowiłem pracować nad sobą, skupić się tylko na swoim rozwoju, wejść na falę. Zacząłem ćwiczyć, bardziej się zaangażowałem w pracę i wcielam w życie kilka zasad o których chyba pisał XYZ. Powiem wam, że to robię od 3 dni a już zauważyłem, że moją jeszcze aktualną żonę zaczyna to boleć. Chciałem to wykorzystać, w jakiś sposób się odegrać, ala zeszmacić ją w oczach jej emocjonalnej poduszki ale z tego co widzę chyba trzeba przyśpieszyć akcję pod tytułem: ewakuacja bo jakiekolwiek gierki mogą się bardzo źle skończyć.
  6. Więc macie: Ze swoją kobietą jestem od 8 lat. Byliśmy młodzi, pierwsza wielka miłość i tego typu bzdety. Przedstawię to chronologicznie, bo teraz tyle nowych faktów mi się łączy, że inaczej nie potrafię. 0-1,5 lat: Zamieszkaliśmy po 2-3 miesiącach bycia razem. Wszystko idealnie, nie robiliśmy nic dla siebie z osobna tylko każde myślało o drugiej połówce. Zerwaliśmy w 100% kontakt ze znajomymi. Byliśmy jak króliki. Miałem zawsze kiedy chciałem. Raz byłem stanowczy, a raz romantyczny. Kasa nie miała znaczenia. Utrzymanie było w 100% po mojej stronie. Jej rodzice mnie zaakceptowali od razu (super ludzie, zawsze będę ich cenił), moi ją nie. Moi rodzice jeśli mogę ich tak nazwać bo na razie od kilku lat jest zawieszenie broni generalnie moimi prawdziwymi nie byli. Po latach zrozumiałem, że byłem wychowywany w miłości warunkowej i tak naprawdę chyba tylko dzięki mojej kobiecie udało mi się wyrwać z tego piekła. 1,5-2,5 lat: Zaczął się tworzyć trochę bardziej dorosły związek, ale dalej stawialiśmy potrzeby drugiej połówki nad swoimi. Tu się zaczął pierwszy poważny kryzys. Winny byłem ja, że pod wpływem impulsu rzuciłem robotę i przez ok 3 miesiące było bardzo cienko z kasą, a potem moja kobieta miała Sajgon w pracy przez 0,5 roku po którym przez 0,5 roku leżała w łóżku tępo patrząc w sufit. Bądź co bądź bardzo zawsze mnie we wszystkim wspierała, tak jak ja zawsze ją we wszystkim wspierałem jak mogłem. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że właśnie w tym okresie nasz związek dobiegł końca. Ona zawsze była taka, że potrzebowała olbrzymiego wsparcia, ciągłego przypominania, że jest taka czy siaka. Tu zaczęło mi przeszkadzać, że potrzebuję tego ciągłego podbudowywania się – była we mnie zapatrzona jak w obrazek, wytresowałem ją ale zacząłem czuć się tym przytłoczony. Sam powoli przestałem czasami dawać sobie radę. Zaczęły się drobne kłamstewka z mojej strony oraz oznaki oddalania się. Na kryzys złożyły się 3 rzeczy: brak kasy, zjebana robota mojej kobiety i wojna z moimi starymi. W tym okresie były zaręczyny – wymuszone przez nią. 2,5-7 lat: Na początku tego okresu udało się rozwiązać sprawę z moimi rodzicami. Dalej wpatrzona we mnie – miałem obiadki, śniadania i inne na zawołanie. Nie żyła swoim życiem tylko moim, robiła wszystko dla mnie, miałem wszystko ! Zaczęło mnie to poważnie wkurwiać, zacząłem się dalej od niej oddalać mając nadzieję, że jakoś jej się to trochę wyprostuje, że znormalnieje. Miałem dość uzależnienia, tylko, że ja tutaj też dołożyłem swoje 3 grosze. Pod koniec okresu większość kasy przynosiła ona, ja się oddalałem, zaczęły się poważne kłamstwa z mojej strony. Wiele razy bardzo przeze mnie płakała, czasami byłem obojętny na jej łzy, pomimo tego, że widziałem, że faktycznie cierpi. Nie potrafię sam ocenić co się do końca stało. Z jej strony miałem wszystko, żyła moim życiem, a z drugiej strony czułem, że jestem przytłoczony i tak jakby przestało mi zależeć. Związek trwał chyba tylko siłą rozpędu. Ja tak jakby podświadomie, zacząłem dążyć aby to zakończyć, bo byłem ale jednakowo chyba do końca nie dawałem tyle wsparcia co jej potrzeba. Pod koniec tego okresu jej najlepszy kolega z pracy z którym razem pracowała przyznał się jej, że się w niej zadurzył (zawsze moja kobieta miała więcej kolegów niż koleżanek, tak naprawdę zawsze się obracała w męskim gronie). Podobno wszyscy w pracy o tym wiedzieli, a moja nie zauważyła bo była tak we mnie zapatrzona. Moja kobieta dostała propozycję przeniesienia się w pracy z oddziału w którym pracowała do centrali. Przystała na to, razem na to przystaliśmy, ustaliliśmy, że on się pierwsza przeprowadzi, a po 3 miesiącach ja dołączę. Miałem sprawy do pozamykania. Wydawała się to dobra opcja bo mogła mieszkać za free w mieszkaniu służbowym, więc to gwarantowało około 6k oszczędności. W tym okresie był ślub. 7-8 lat lat: Jak już była w innym mieście kilka razy mnie błagała abym do niej przyjechał, bo są oszczędności, że ona mnie potrzebuje. Zignorowałem to mając nadzieję, że uda mi się w ten sposób trochę rozluźnić to jej uzależnienie, ale nie jestem pewien czy przypadkiem już w tym okresie nie miałem jej w dupie ! Jej kolega też się przeprowadził. Zacząłem zauważać zmiany w jej zachowaniu już po pierwszym tygodniu jej pobytu. Była w stosunku do mnie inna, tłumaczyłem to sobie, że dorośleje, że wreszcie będzie można zbudować coś normalnego – jak mogłem tak się mylić ? Przyjechałem, już znów razem mieszkaliśmy, coś się zmieniło. Jeszcze bardziej się oddaliła, nie było tego uzależnienia do mnie, ale dalej pragnęła nadmiernej uwagi. Na początku mi nie szło z pracą, wiele lat pracy na wdg i problem z przestawieniem się na etat, ale dalej mnie wspierała, miałem wszystko ! WSZYSTKO ! Zacząłem coś podejrzewać już na samym początku, tak jak napisałem czym to tłumaczyłem. Potem było tego więcej, tym razem było tłumaczenie typu – no jak ? Moja Żona ? Nie możliwe ! Wyrzucałem sobie to z głowy. Jeśli ktoś miałby kłamać w tym związku to ja nie ona ! Nigdy mnie nie okłamywała. Kilka razy była sytuacja, że płakała i mnie obwiniała czemu do niej nie przyjechałem od razu tylko po 3 miesiącach – nie wiedziałem o co chodzi. W tym okresie raz chciała mnie na poważnie zostawić. Którego razu podejrzewając już na poważnie. Mianowicie 2 tygodnie temu w historię jej smsów. Przyznała się po mocniejszym naciśnięciu, że trawo to rok. Do pierwszej zdrady doszło jak już byliśmy razem, ale na 100% jestem pewien, że jakieś zabawy zaczęły się już w pierwszym tygodniu jej pobytu. Przez ponad tydzień byłem targany przez wszystkie emocje. Złość, rozpacz. Teraz już na spokojnie sobie to wszystko analizuję. Zasięgając rady kilku osób do których mam zaufanie podpowiedzieli mi aby walczyć o ten związek i taką też decyzję podjąłem. Po tym jak moja, żona się przyznała przestała mieć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, wg niej to moja wina, że oddałem ją innemu i teraz powinienem o nią walczyć, że nie czuła, że jesteśmy razem, że ją wspierał aby mieć siłę o mnie walczyć. Na chwilę obecną, ja śpię w jednym pokoju, ona w drugi. Traktuję ją bardziej jak powietrze, coraz bardziej mam w dupie pomimo tego, że uzgodniliśmy, że damy sobie szansę – ona nadal gada, ze swoim kolegą, niby mu powiedziała, że nigdy razem nie będą ale raz się przyznała, że płacze za tym, że nigdy już od niego smsów nie dostanie na dobranoc plus widziałem jej smsa, że ciężko jej być z kimś kogo nie Kocha (mnie) zostawiając kogoś kogo Kocha (jego). Co do tego, że nie będą razem to wiem, jest tylko bolcem i poduszką do wypłakania. Wiecie co jest najciekawsze, sam ją do niego woziłem na wino i wieczorami odbierałem, ciesząc się, że ma kogoś z kim może sobie pogadać. Gdzieś tam głęboko wierzę, że jak się do siebie zbliżymy to ona się otworzy – tylko za każdym razem jak to chciałem zrobić to mnie kurwica łapała. Skupiłem się tylko na sobie i w przeciągu pewnie 1,5 miesiąca dostanie kopa, tylko jeszcze chwilę czasu na to potrzebuję. Nie wiem czy dałem się zmanierować ale najbardziej jest mi żal tego, że mógł być to super związek, że to właśnie ta kobieta, a ja nie byłem wystarczająco dorosły aby to dostrzec. Może to być spowodowane tym, że nie mam poczucia abym dał z siebie 100% aby o niego walczyć no i to, że żona jednak wiele lat robiła wszystko. Dla osób które wierzą w ezoterykę. Ja jestem numerologiczną 11, a żona 3. Kolej z którym moja żona się puściła przeszedł dokładnie to samo co ja teraz. Jego była panna mu to samo zrobiła co moja żona mnie. On jest numerologiczną 11 a jego była to liczba 3. Może nie jest to super spójne ale obiecałem dziś, że napiszę swoją historię. Wiec bracia poproszę o feedback.
  7. Najgorsze jest dla mnie to, że wiele Kobiet przestało być Kobietami, wielu Facetów przestało być Facetami. Kobieta przez wiele wieków została upodlona, facet natomiast jest systematycznie pozbawiany męskości. Wszystko jest do góry nogami tak zaprojektowane abyśmy dla siebie nawzajem do gardeł skakali.
  8. Witam, Na Lożę trafiłem jakiś czas temu poprzez blog i natrafieniu na jeden z artykułów Marka na Eiobie który mnie bardzo zainteresował. Przyznam się wam szczerze - bez bicia ze było to 3 miesiące temu i jak zacząłem przeglądać Lożę to sobie myślę "NO POJEBY" (bez obrazy), co wy do cholery wiecie, jestem w kilkuletnim letnim związku mega szczęśliwy z kochającą Żoną. Stado frustratów i przestałem tu zaglądać. Powiem wam, że to że tu wtedy trafiłem to był chyba jakiś znak ponieważ ostatnie dni zweryfikowały wszystko co do tej pory myślałem, a samo czytanie bardzo mi ostatnio pomogło, więc Panowie w ciągu najbliższych dni jak będę na to gotowy poznacie moją historię. Historię, która jeszcze się nie zakończyła. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.