Skocz do zawartości

zbyszek.cybulski1

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez zbyszek.cybulski1

  1. Bracia, Chciałbym zapytać o Wasze podejście do tematu zazdrości. Temat jest bardzo ogólny, ale w tym przypadku chciałbym ograniczyć się do tematu zazdrości w związku. Nie mam tu na myśli naturalnej, zdrowej zazdrości a zazdrość bezzasadną, irracjonalną a wręcz patologiczną, która pojawia się nawet przy błahych aspektach życia. Przykład. Macie ładną partnerkę. Dużo facetów zerka na nią na ulicy, wielu zagaduję na mediach społecznościowych. Każde jej wyjście powoduję stres i niepewność. Widzicie, że Pani zlewa te próby nawiązania kontaktów, śmieje się z nich i rozmawia z Wami na ten temat - czyli dajmy warunek, że jest fair (wiem, że różnie bywa). Jesteście zazdrośni o członków rodziny, byłych chłopaków, kolegów z pracy, słowem każdego faceta na tej ziemi itd. Wybór garderoby, odcień szminki oraz jej uśmiech numer 5 - postrzegacie już tylko jako jej zaproszenie do kuszenie i otwartość na adorację męskiej części społeczności. Narasta poczucie, że Pani ciągle oszukuję, kręci i zataja część informacji taki stan rzeczy nabiera na sile przy byle okazji. Co powoduję u Was silne i negatywne uczucia. Jako warunek przyjmijmy, że jesteśmy w czepku urodzeni i naprawdę kobieta jest w porządku. Moja ocena. Do niedawna uznałbym, ze problem jest jedynie po jej stronie. Jednak teraz mam wrażenie, że duża część zazdrości wypływa z SAMCA. Poczucie niskiej wartości, lęk przed startą - powodują paranoiczne wizje które rodzą się i kiełkują w głownie. Działa to trochę jak samospełniająca się przepowiednia. KOBIETA>ZAZDROŚĆ>KŁÓTNIA>POGORSZENIE RELACJI>PRAWDZIWY POWÓD DO ZAZDROŚCI. Prośba o Wasz komentarz. Moje pytanie do szanownych Państwa brzmi, jak Państwo radzą sobie z tematem zazdrości o kobietę? Jak budować wewnętrzne poczucie siły, poczuć się duchowo mocniejszy - żeby niwelować poczucie nadchodzącej, ale niedoszłej zdrady, rozstania czy po prostu uczucia zazdrości? Albo przewrotnie... Jak sprawić by to kobieta była stroną, która jest zazdrosna - w umiarkowany sposób, oczywiście 😉 Drugie pytanie (tylko dla odważnych). Jakie były Wasze najbardziej irracjonalne powody do zazdrości? Czy okazały się naprawdę bezpodstawne? Jak poradziliście sobie z tym uczuciem? Bardzo dziękuję, za wszystkie odpowiedzi, Miłego wieczoru, Zbyszek C. P.S Mam nadzieje, że tematu nie dubluję - jeżeli ktoś może podzielić się istniejąc już dyskusją, z góry dziękuję 😉
  2. Zgadzam się z @Ursus po jakimś czasie wypiera się złe rzeczy i w głowie pozostają dobre momenty z byłą partnerką. Jednak po zrobieniu listy tego co było złe (@spitfire), człowiek bardziej racjonalnie podchodzi do sprawy. Myślę, że nie ma nic złego w samej tęsknocie czy powracających myślach, pokazuję to raczej wrażliwość i empatię. Pytanie za 10 pkt wygląda natomiast tak: "Do jakich rzeczy doszłoby gdybyś nie podjął tej decyzji i kontynuował związek?". Dlatego zgadzam się z przedmówcami, że racjonalizacja decyzji to skuteczny sposób 😉 Miłego dnia!
  3. Bracia, Dziękuje wszystkim, za wpisy. Potrzebuję teraz chwilę, żeby się z nimi zapoznać, ustosunkować czy po prostu przemyśleć inny punkt widzenia. Nie spodziewałem się takiego odzewu, dlatego szczerze dziękuję za każdy komentarz. ZC
  4. Witaj! To pewnie słyszałeś o "12 życiowych zasadach" J. Petersona
  5. Witajcie Bracia, Długo zabierałem się do napisania tego tekstu. Z góry dziękuję, za poświęcenie kilku minut Waszego czasu na przeczytanie mojej historii. 2017 Po zakończeniu kilkuletniego związku, miałem cały rok szaleństwa (zabawa, randki, kumple). Życie jak z bajki. W pracy układało coraz lepiej, zarobki wystarczały na życie beztroskiego kawalera z wynajętą kawalerką. Podczas tego okresu poznałem kilka dziewczyn, miałem kilka drobnych romansików, raczej zero zobowiązań. Poznałem również dziewczynę z którą wyjątkowo dobrze się dogadywałem i świetnie spędzałem czas. Seks, spacery, filmy. Raj na ziemi. Bardzo szybko zakochałem się na zabój, myślę, że z wzajemnością. To wszystko zaowocowało moją decyzją o związku i zaangażowaniu się. 2018 Bardzo szybko, wybranka zaszła w ciąże (po 6 miesiącach!). Byłem w euforii. Szybko wyprowadziłem się, wynająłem dla nas większe mieszkanie (blisko jej rodziców - tak chciała, więc ok). W pracy awans i lepsze warunki. Moja samoocena rosła i czułem się wspaniale (brzmi jak haj hormonalny co, nie?). Okres ciąży przebieg bez większych problemów. ALE. Zacząłem zauważać, że partnerka zmienia się. Nie mam na myśli ciała, chodzi o nastawienie do mnie. Nieco więcej opryskliwości, nieco więcej pretensji... jednak wiadomo cała ta sytuacja mogła mieć na to wpływ. Coraz częściej zaznaczała, że jej tata jest taki zaradny, często radziła się rodziców i przesiadywała u nich kiedy bylem w pracy. Wszystko spoko. Zauważyłem również, że bardzo naciska na ślub. 2019 Narodziny mojego kochanego synka zapamiętam do końca życia. Coś wspaniałego. Okres euforii trwa dobre 2 miesiące. Oboje byliśmy skupieni na dziecku. Jednak kłótnie były coraz ostrzejsze. Czepialstwo z jej strony zaczęło mnie mocno irytować. Wracając z pracy pomagałem przy synku, pomagałem również sprzątać, tak żeby Panią odciążyć - bo przecież ona nie daje już rady SAMA. Miałem wrażenie, że daje swój palec a druga strona bierze całą rękę. Moja autonomia coraz bardziej była organiczna. Pomimo, że pracowałem, pomagałem przy dziecku, kupowałem fajne prezenty miałem wrażanie, że zamiast wdzięczności dostaję coraz wyżej podniesioną poprzeczkę i grymasy. Upominki przestały być czymś wyjątkowym. Seks się mocno zmienił. Pomimo, że kilka miesięcy upłynęło od ciąży (poród naturalny, bez powikłań) miałem wrażenie, że muszę o niego żebrać. Spontaniczne akcje tylko jak ona ma ochotę. Co najgorsze zauważyłem, że coraz częściej zaczyna jechać po mojej rodzinie, bez konkretnego powodu (że mało nas odwiedzają, że nie interesują się wnukiem itp). Co straszne nie mogłem nawet zabrać dziecka bez jej zgody do swoich rodziców, bez argumentów.Po prostu takie widzi-mi-się. Doszło do tego, że spędzaliśmy 80% czasu jej rodzicami. Na początku mi to nie przeszkadzało, to fajni i luźni ludzie. Myślę, że przypadliśmy sobie do gustu. Ale ta dysproporcja zaczęła mnie wkurzać. Do tego ciągłe gadki o ślubie z jej strony. Dużo poświęcałem się w pracy, chcąc zapewnić wszystko tyrałem na czynsz, na życie, na przyszłość, samochód czy ciuszki itd. Wdzięczności było coraz mniej (kompletny brak docenienia). Coraz więcej pretensji, że późno wracam, że ona ma dużą ciężej, że mam robić jeszcze więcej. I wiecie co. Nieraz się o to kłóciliśmy. Ale w końcu zaczynałem robić więcej i więcej. Oczywiście non-stop spełniałem zachcianki (zakupki, duperelki, przynieś podaj pozamiataj itd). Wielkim problemem natomiast były moje wyjścia na piwo (z kumplami lub po pracy). Zawsze musiałem co do minuty mówić kiedy wrócę. Spóźnienie kończyło się nieraz cichym weekendem. Mimo, że wychodziłem 1, 2 razy w miesiącu (w zależności od okresu), miałem poczucia bycia na tak króciutkiej smyczy, że z wrzutami sumienia pytałem czy mogę wyjść i czy łaskawie się zgadza na to. Ona mogła wychodzić (nawet ją namawiałem na to). Chciałem, żeby wychodziła dla relaksu - mówiłem w prost idź zabaw się. Jednak to o moje wyjścia głównie się kłóciliśmy. Pretensje dotyczył również, gdy spotykałem się na piwo z bratem (raz kilka miesięcy). W kolejnych miesiącach, atmosfera była coraz gorsza, zauważyłem, że szacunek do mnie przestał istnieć. Czepialstwo i fochy zaczęły bić kolejne rekordy. Kłótnie nabrały na sile (teksty które padały były bez ogródek). Zdarzyły się również rękoczyny z jej strony. Zacząłem zastanawiać się gdzie podziała się ta cudowna kobieta. Czemu zastąpił ją wiecznie głodny potwór emocjonalny, który dojeżdża mnie dzień w dzień psychicznie (wysysając ze mnie ochotę do życia). Byłem kłębkiem nerwów. Miałem serdecznie dość. Nie wiedziałem co robić. Rozmowy tylko przynosiły, krótkotrwały rezultat. Nie dość stresu w pracy, miałem codzienny dojazd w domu. EPILOG Bałem się (serio) mówić, że mam piwo po pracy czy że chce gdzieś wyjść. Przynosiło to opłakany skutek. Bo jak się dałem namówić i ona to wyczuła, to miała pożywkę na następne dni, tygodnie. Po akcji tego typu, pokłóciliśmy się tak ostro, że powiedziałem: "Jak Ci się ni podoba idź do rodziców!" i poszła. Ja również wkurzony, zabrałem rzeczy i pojechałem do kumpla. I wtedy "szambo wylało": - sms do rodziny, że wyrzuciłem ją z dzieckiem z domu - Wiadomości do rodziców, że biorę narkotyki i nie zajmuję się rodziną - wyzywanie i ograniczania kontaktu z dzieckiem - żądania alimentów 2000 zł (bo nie zobaczysz dziecka) - fizyczne ataki, rękoczyny podczas spotkań. - Wjazd z na bani, że wyrzuciłem ją pod most - Co ze mnie za ojciec... i tak przez kila miesięcy Po tej kłótni (w sumie błahy powód) wyszedł z niej taki jad i toksyka, że serio zacząłem myśleć, że jest chora psychicznie. Były rozmowy i próby podejścia (kilka razy) na żywo. Ale za każdym razem gdy kończyły się nie po jej myśli - były wyzwiska, agresja, rękoczyny itd. Cofała przeprosiny, szybciej niż przepraszała. Umiejętnie mnie podchodziła. Jednak tu byłem twardy. Wiedziałem, że to gra. Postanowiłem to zakończyć. Definitywnie. Ona z dumą powiedziała, że wróci do byłego. Że znajdzie nowego, lepszego tatusia. Że kto inny będzie wychowywać moje dziecko. Taki stan rzeczy trwał kilka miesięcy, więc po prostu chciałem wrócić do życia do jakiejkolwiek normalności. Wiem, że powrót do niej do zła decyzja, dlatego nie chcę wracać... Płace alimenty, kupuje ubranka, zabawki widzę się 1 razy w tygodniu z synkiem. Jednak nawet to MUSI być z jej obecnością (powiedziała, że boi się że porwę syna). Nie pozwala mi np. zabrać go do babci i dziadka. Ale jest jedno, przez co pęka mi serce Bracia. TĘSKNIE za dzieckiem. Na początku płakałem (serio). Miałem nerwobóle, krok od depresji. Na prawdę ból-duszy był nie do zniesienia. Jestem silny, ale brak dziecka powoduję, że trudno mi odnaleźć radość życiu. Najgorsze, jest to że z czasem zapomina się te złe rzeczy. A jej kłamstwa, że wyrzuciłem ją z domu tysiąc ryją mi głowę do bólu. To moja historia, przynajmniej moja wersja. Dziękuję czytelniku, jeżeli dotarłeś do tych napisów końcowych. Miłego dnia! Zbyszek C. PS.: Po wszystkim schudłem (lepsza dieta), kupiłem sobie kilka fajnych gadżetów (bo czemu nie), wróciłem do boksu (moja pierwsza miłość), CHCE ŻYĆ - JEST PO CO! Z FARTEM BRACIA!!!
  6. Dzień dobry, @mikser85!
  7. zbyszek.cybulski1

    Witajcie

    Dzień dobry! Koniecznie napisz co i jak! ?
  8. Dzień dobry! Piątka za umiłowanie do boksu ??
  9. Jestem Zbyszek, - 30 lat - 2 związki po 2 lata - kilka przygód pomiędzy związkami - ojciec rocznej córki Trafiłem do Was, podczas rozstania i wyprowadzki z domu. Szukając po YT trafiłam na podcasty Marka, które pomogły mi inaczej spojrzeć na moje rozstanie. Dziwię się jak wiele historii facetów jest do siebie podobnych, cieszę się że tu trafiłam. Witajcie wyszyscy!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.