Skocz do zawartości

Mr. Pacjent

Użytkownik
  • Postów

    105
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

1 obserwujący

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Mr. Pacjent

Szeregowiec

Szeregowiec (2/23)

69

Reputacja

  1. Myślę, że sama znajdziesz mnóstwo odpowiedzi na swoje głębokie przemyślenia jak tylko przyjdą gorsze czasy. Czego jednak ani sobie ani Tobie nie życzę, żyj sobie dalej w tej słodkiej nieświadomości.
  2. Jak postrzegacie tę sytuację z perspektywy rynków finansowych? Krótko mówiąc czy to już czas, że "tylko gotówa" czy jeszcze obracacie akcjami chociażby na naszym bananie?
  3. Nie myśl w tych kategoriach, nawet jeśli nie to Ty zawsze możesz być tym pierwszym. Studiowanie w tym czy w każdym innym wieku ma sens pod warunkiem, że wiesz po co na nich jesteś. Czytaj widzisz w tym sens, interesuje Cię to i masz jakiś bardzo ogólny zarys tego jak to czego się tam nauczysz możesz wykorzystać w przyszłości. I nie mam tu na myśli tylko aspektu finansowego. Interesujesz się Azją, może to jest ten trop? Studia w tym kierunku, jakieś kulturoznawstwo czy może nawet i językowe? Gwarancji na pracę nikt Ci nie da, ale nie o to w tym chodzi. Realizuj się w tym co Cię pochłania i w to inwestuj, to dużo cenniejsze niż papierek. A jak będziesz w tym autentyczny to i coś Ci może nawet i z tego skapnie.
  4. Jak dla mnie to ci ludzie z "ośrodków mądrości" już są o krok od tego by Matiego i jemu podobnych na całym świecie rzucić na pożarcie. Oglądając wystąpienie pana premiera, odnoszę wrażenie, że jest bardzo zdenderwowany choć próbuję zachować spokój. Myślę, że on już wie. Przecież od samego początku cała ta historia z pandemią kupy się nie trzyma, o "logicznych" działaniach rządzących na całym świecie nie ma co wspominać. Afery chociażby jak u nas z maseczkami, zakłamywanie danych, żonglerka statystykami, tajne umowy koncernów farmaceutycznych z rządami, ekstra kasa dla służby zdrowia można by długo wymieniać. Sytuacja dotyczy w zasadzie całego świata, nie tylko tych naszych biednych głuptasów. Oni są w tym umoczeni po czubek głowy i wiedzą, że jak te informacje wyjdą na światło dzienne to po nich. Myślę, że kwestią czasu jest gdy te same ośrodki mądrości, które rękoma rządzących zafundowali nam pandemię, zdecydują się w końcu rzucić ludziom swoich oprawców na pożarcie. Otwartą kwestią jest co nam przyszykowali w zamian, chociaż patrząc na to jaki jest trend to pewnie nic z miodem.
  5. Z tematem uwalniania zaznajamiam się od jakiegoś czasu i rzeczywiście jest to dla mnie jedno z lepszych i przynoszących wymierne korzyści narzędzi. Jednak ciekawy jestem rozwinięcia tego o czym wspominasz powyżej. Wspominałeś też, że często nie mamy świadomości tego co odpuszczamy. Z moich doświadczeń wynika, że pojawia się coś, to coś jest odczuwane w ciele jako jakaś "kulka" czy obszar, znajdujący się pod skórą, którego odczuwanie jest wyraźnie inne aniżeli pozostałych miejsc w ciele. Wtedy koncentruję się na tym obszarze i po prostu z nim jestem. W moim przypadku bywa różnie. Raz to coś pojawia się w odpowiedzi na konkretne myśli czy zdarzenia, innym razem jest, ale nie jestem w stanie określić przyczyny. Pochodzę z niepełnej, lecz kochającej rodziny. Jestem wychowany przez matkę, która starała się mnie wychować jak tylko najlepiej potrafi. Jednak wydaję mi się, że pomimo tego, że miałem udane dzieciństwo, wciąż mam w sobie jakieś deficyty, nabyte właśnie w tamtym okresie. Zakładam też, że może są i wydarzenia, które najzwyczajniej w świecie wyprałem i nie są one aktualnie w zasięgu mojej świadomości. I tutaj mam pytanie do Ciebie @Messer jak w takim razie przepracować dzieciństwo, gdy tak jak w moim przypadku nie wiem z czym dokładnie muszę się zmierzyć. Na szczęście nie doświadczyłem jakichś poważnych urazów czy nawet traum, niemniej na podstawie obserwacji między innymi własnych zachowań czy reakcji, mam prawo przypuszczać, że mój rozwój w okresie dzieciństwa, nie przebiegł w pełni pomyślnie. Stąd też moje pytanie, jaki model do pracy nad własnym dzieciństwem przyjąć? Jak zagłębić się w ten obszar, który na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie poukładanego, jednak mam wrażenie, że to fasada, albo jakiś mechanizm obronny, który ma tylko odwrócić uwagę od źródła problemów.
  6. Jestem dokładnie w tym punkcie. Na podstawie samoobserwacji dochodzę do bardzo podobnych spostrzeżeń co Ty. Na pewno praca jaką wykonuję przynosi efekt. Z zachowań typowo o charakterze kompulsywnym, doszedłem do momentu, w którym mógłbym je określić jako incydentalne i typowo reaktywne. Nie chcę na tym poprzestawać bo tak jak zauważasz każde takie zdarzenie wiąże się z jakimiś konsekwencjami. Zauważyłem też, że nawet w momencie gdy ID weźmie górę to nie towarzyszą temu późniejsze wyrzuty sumienia czy poczucie żalu. Owszem mam zjazd energetyczny i generalnie zwiększa się moja podatność na negatywność, ale daleko mi w tym do postawy obwiniania siebie czy trzymania się w poczuciu winy. Wiąże to też z tematem perfekcjonizmu, który mam wrażenie, że jest już u mnie przepracowany. Stąd też pozwalam sobie na więcej luzu w kwestii "upadków". Staram się być bardzo uważny względem siebie, obserwuję swoje myśli, zachowania i to co robią mi w środku. Mam świadomość jak złożone i poplątane często są te mechanizmy, które nami powodują, dlatego jestem daleki od stwierdzenia, że nie mam już przed sobą żadnych tajemnic. Niemniej na chwilę obecną mogę powiedzieć, że z grubsza orientuję się w tym co się u mnie dzieję. Zaakceptowałem fakt, że jest to proces, któremu się poddaję bez wyraźnych oczekiwań. W tym kontekście wyraźnie widzę, że obszar seksualności stanowi dla mnie w tym momencie duże pole do pracy nad sobą, głównie z powodu tych uśpionych reakcji, które w specyficznych warunkach dają o sobie spektakularnie znać. Nie jest też tak, że swoją seksualność zagłuszam czy ją wypieram. Akceptuję ją, cieszę się z tego, że jest i ma się dobrze. Jestem świadomy swoich potrzeb, jak również i tego, że nie mam w tym momencie warunków, w których mógłbym je realizować. Może to mój błąd, ale zakładam, że da się wieść życie pełne harmonii, niezależnie od warunków otoczenia. Mówiąc wprost uważam, że istnieje możliwość osiągnięcia takiego stanu integracji, w którym przy pełnej świadomości i akceptacji swoich potrzeb, bez względu na aktualne możliwości ich realizacji, człowiek pozostaje wewnętrznie spójny i wolny od konfliktów. W świetle aktualnych rozważań, intryguje mnie Jungowska koncepcja Jaźni, a ściślej rzecz ujmując nieświadomości indywidualnej. Charakter tych "ataków" jak i siła, z którą się objawiają, każe mi przypuszczać, że temat mieści się w zakresie nieświadomości indywidualnej. Jednak czy w momencie gdy zdaję sobie z tego sprawę czy możemy mówić jeszcze o nieświadomości? Chyba, że mowa o mechanizmach, ale czy sama świadomość ich istnienia (bez dokładnej znajomości ich struktury) stanowi już punkt zwrotny w procesie ich integracji? Jak w ogóle przebiega ten proces i jaki jest w nim zakres naszych możliwości?
  7. Skoro jesteś tego świadomy to już cześć pracy jest za Tobą. Brnąc w ten mechanizm sytuacja raczej nie ulegnie poprawie, jedynie co to może przynieść doraźną poprawę, ale nie na tym Ci zależy. Jak na moje to pora pomału rozbrajać w sobie ten mechanizm. Jak? Myślę, że dobry psycholog nie zaszkodzi. Ucz się też to odpuszczać, daj sobie na luz. Pozwól sobie czuć co czujesz i nie zagłuszaj tego. Pracuj też nad własną samooceną. Stara się budować relacje z samym sobą opartą raczej na miłości niż na osiągnięciach. Wtedy to co osiągnąłeś i wypracowałeś w sobie zacznie inaczej wyglądać i dużo lepiej smakować.
  8. Może to nie wynika z tego co robisz, a z tego co sam o sobie myślisz? Może nieświadomie gonisz za tym by swoją ciężką pracą i zaangażowaniem na wielu płaszczyznach, kompensować sobie jakieś deficyty emocjonalne? Jednak cokolwiek byś nie zrobił to wciąż mało. Z czasem narasta w Tobie frustracja i wynikającą z niej złość. To żadna diagnoza, ale jak dla mnie spróbuj może rozpatrzyć temat na innej płaszczyźnie, tej bardziej wewnętrznej. Szukaj pod kątem samooceny, poczucia własnej wartości i przekonań na swój temat.
  9. Dokładnie tak. Seksualność i nagość jest obecna wszędzie, gdzie się nie obrócić jesteśmy warunkowani na seks. Na pewno ma to ogromny wpływ na nieświadomym poziomie. Wczoraj przypomniałem sobie jakąś piosenkę, którą często słuchałem jakieś 10 lat wstecz. Włączyłem teledysk, w pewnym momencie na tym teledysku ludzie wychodzili z autobusu i wiecie na czym się złapałem? Na tym, że ci ludzie nie mieli założonych masek. To doświadczenie pokazuje mi jak silne są te procesy i jak nieświadomie chłoniemy rzeczywistość. A teraz biorąc pod uwagę to jak na każdym kroku jesteśmy warunkowani na wszystko co jest związane ze seksualnością, nie dziwię się, że tak trudno jest ogarnąć ten temat. Jakby tego było mało dochodzi do tego jeszcze bezpośredni kontakt z kobietami, które tak jak piszesz często same inicjują kontakt i robią to bardzo bezpośrednio na wielu poziomach, eksponując swoją nagość, werbalnie, albo wprost przekraczając granicę fizyczności. Przyznam, że na swój sposób jest to nawet przyjemne, schlebia mi, ale w ostatecznym rozrachunku, każde takie pobudzenie gdzieś się odkłada, aż w końcu dochodzi do punktu krytycznego. Bardzo, chętnie. Zaciekawiło mnie to. Możesz podać jakieś wartościowy tytuł? Możesz opisać szerzej co masz na myśli pisząc o trybie pustelnika i tym, że potrafi się to zemścić? @mac ale wysmażyłeś posta, jestem pod niemałym wrażeniem. To niesamowite jak zupełnie obcy sobie ludzie, nie znający swoich historii podzielają podobne doświadczenia i przemyślenia. Nie wspominałem o tym na początku, ale od dłuższego czasu pracuję nad sobą i nad swoimi emocjami. Punktem zwrotnym była dla mnie lektura Techniki Uwalniania, której metoda stanowi dla mnie podstawowe narzędzie do codziennej pracy. Bezpośrednią inspiracją do napisania tego postu był właśnie stan, który zaliczam po tym jak rozwaliłem się psychicznie. Stan, który tak trafnie opisujesz. Stan pewnie na pierwszy rzut oka, w ogóle nie do zauważenia, mimo to tak wyraźny i dosadny na poziomie ducha. Napisałem bo mam wrażenie, że kręcę się w kółko. Zaliczyłem spory progres na innych płaszczyznach, wyszedłem z nałogów, osiągnąłem stan, w którym autentycznie na trzeźwo czuję się lepiej niż po jakichkolwiek używkach. Doświadczyłem też stanów psychicznych tak pięknych, że przy nich orgazm wydaje się być tylko miłym dodatkiem, a mimo to wciąż nie potrafię dojść do ładu ze swoją seksualnością. Nie gnębię się za to i nie czuję się z tego powodu w żaden sposób winny, ale czuję, że ten obszar stanowi u mnie główny problem i jest prawdopodobnie kluczowy w dalszym procesie. Stąd też szukam inspiracji bo moje metody póki co zawodzą. Niemniej mam świadomość, że to bardzo złożony i czasochłonny proces. Twój post mnie w tym utwierdził. Dziękuję. W domu, nikt na temat seksu nie rozmawiał. Nie było to tabu, jednak temat ten jakoś się nie przewijał. Podejrzewam, że moja rodzina nie różniła się w znacznym stopni od innych rodzin. Na pewno nie pochodzę z ortodoksyjnego domu, a aktywność religijna ograniczała się do niedzielnej mszy i modlitwy. Może źle się wyraziłem. Miałem na myśli seks dla samego seksu, a nie wynikający z uczuć czy silnej potrzeby bycia z drugą osobą. Sparafrazowałem tu słowa mojej koleżanki, która jest pedagogiem w gimnazjum. Słowa te wypowiedziała na podstawie własnych doświadczeń z gabinetu. Z tym, że ja wcale nie szukam takiej osoby. Znajdzie się to miło, nie znajdzie się też dobrze. Przynajmniej na razie jestem w takiej opcji. Problemu nie stanowi ta popędliwa, biologiczna część mnie. Naprawdę cieszę się, że ze mną jest, że jest zdrowa i silna. Rzecz w tym, że czasem wymyka mi się spod kontroli i dezorganizuje mi na moment życie. Akceptuje i to, ale chciałbym wypracować tu jakiś złoty środek, tak by uniknąć sytuacji skrajnych. Dokładnie tak. Nigdzie tak nie napisałem, bo wcale tak nie twierdzę. Napisałem jedynie, że za coś wyjątkowego uważam, seks między dwojgiem ludzi, których łączy jakieś wyższe uczucie, a seks stanowi dopełnienie tej relacji. Niemniej daleko mi w tym do jakiegokolwiek wartościowania.
  10. Pochodzę z katolickiej rodziny, gdzie wiara była ważnym elementem życia, jednak zdecydowanie daleko było nam do ultra katolików. W zasadzie od 18 roku życia mieszkam sam na własny rachunek, a wieku 19 lat opuściłem struktury kościelne na rzecz poszukiwania Boga na własną rękę. Z pewnością jednak religia miała jakiś wpływ na kształtowanie się moich poglądów. Niemniej sporo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że taka wstrzemięźliwość, rozumiana jako nie uprawianie seksu z kim popadnie, może mieć swoje uzasadnienie i po prostu być społecznie użyteczna @icman. Dziś seks stał się tak tani, że dzieciaki w szkole przypuszczam są w stanie go uzyskać za odrobienie komuś zadania. Natomiast nawet pobieżna analiza rzeczywistości w relacjach d-m, sytuacja rodzin czy realia panujące na rynku matrymonialnym, zdają się świadczyć o tym, że coś po drodze poszło nie tak, a za jedną z przyczyn tych zjawisk upatruję właśnie zbytnie poluzowanie w sprawach seksu. Dla jasności nie uskarżam się na to, nie narzekam, ani się nie żale. Realia są jakie są i przyjmuję to mimo wszystko. Staram się jedynie uzasadnić swój punkt widzenia, bez zaglądania komukolwiek do majtek. Osobiście dostrzegam w tym coś wyjątkowego i wartego trudu. Wiem, że z perspektywy dzisiejszych realiów brzmi to jak jakiś kabaret. Mimo to uważam, że są jakieś nadrzędne zasady, które nie podlegają zmianom, nawet w obliczu skrajnie odmiennych warunków zewnętrznych. Doprecyzuję, nie szukam himalajki, nie wyobrażam sobie, że spotkam tę jedną i będą żyli długo i szczęśliwie. Szczerze to w chwili obecnej jestem w takiej opcji, że żadne związki nie chodzą mi po głowie. Niemniej jakaś część mnie upatruję wartość w tym, że dwoje ludzi może być tylko dla siebie (z nikim wcześniej, z nikim później). Na marginesie, całkiem możliwe, że jest to już nieosiągalne w tych czasach. Trzecia rzecz wynika z poszanowania dla drugiego człowieka i liczenie się z jego uczuciami. Uważam, że fakt że mam ciśnienie to jeszcze nie powód do tego by drugiej osobie mieszać w głowie, mówię tu o potencjalnych konsekwencjach (np. pani się zakocha). Tu podobnie jak @Yolo nie angażuję się w relację o charakterze wiadomym, co do których wiem, że nic z mojej strony z tego nie będzie. Podłożem wszystkich sytuacji łóżkowych jakie miałem w życiu była chęć nawiązania jakiejś głębszej relacji. Jeżeli czułem, że nic z tego, od razu się wycofywałem. Staram się to jak wspomina @Sky zintegrować. Nie zaprzeczam, że mam konflikt, jestem go świadomy i staram się to zaakceptować. Problem w tym, że mi nie wychodzi. Nawet jeśli uda mi się opanować, to za jakiś czas uderza to ze zdwojoną siłą. A wtedy jest źle, robię rzeczy, których nie chcę, a wszystko to okupione jest dużym wysiłkiem. Ostatnio dobrze mi szło miałem dużo energii sprawy szły w dobrym kierunku, czułem się wyśmienicie, do momentu gdy naszła mnie myśl, żeby zainstalować apkę portalu randkowego. Wtedy na tydzień zaniedbałem wszystko i skupiłem się na poznawaniu nowych koleżanek. Tak je podkręcałem, że zaczęły mi wysyłać swoje nagie fotki, często też proponowały seks. Byłem jak w jakiejś manii, nic poza tym się nie liczyło. Wiedziałem, że na seks się nie umówię, ale chociaż w ten pokrętny sposób mogłem w jakimś stopniu zaspokoić swoje potrzeby. Chociażby powyższa sytuacja dobitnie uzmysławia mi, że jest problem. Wiem też, że rozwiązanie tego problemu jest we mnie. Chciałbym osiągnąć stan, w którym nie będę tracił nad tym kontroli, nauczę się z tym żyć nie robiąc szkody sobie i innym. Żeby to osiągnąć wiem, że muszę sięgnąć źródła problemu, a nie skupiać się na skutkach. Stąd też radzę się bo chwilowo znalazłem się w martwym punkcie.
  11. Zwracam się do braci osadzonych mocno w psychologii jak również i tych, którzy posiadają podobne doświadczenia. Sprawa dotyczy konfliktu pomiędzy własnymi potrzebami, a standardami moralnymi w zakresie seksu i cielesności. Nie potrafię znaleźć tu złotego środka. Jestem aktywnym człowiekiem. Na co dzień pochłania mnie praca, własne zainteresowania i ogólnie pojęty rozwój indywidualny. Mam dość przyjemną aparycję stąd też bardziej z własnego wyboru aniżeli z braku możliwości, zrezygnowałem z kontaktów z kobietami o charakterze relacyjnym. Mam koleżanki i znajome, ale na chwilę obecną nie odczuwam potrzeby angażowania się w żadne związki. Dobrze mi tak jak jest. Swoje potrzeby seksualne określiłbym jako dość normatywne. Dostrzegam korzyści jakie daje mi nofap, więc staram się go praktykować w zasadzie już od lat. Porno praktycznie wyeliminowałem do zera. Mimo to wciąż zdarza mi się przyłapać mózg na desperackich próbach znalezienia jakiegoś jakiegoś zamiennika (czasem mu się to udaje). Bywają też momenty krytyczne. Szczególnie w okresie gdy mam dużo na głowie i odczuwam silny stres. Zdarza się to też w chwilach gdy osiągam coś co jest dla mnie ważne. W zależności od kontekstu, odczuwam wówczas bardzo silną potrzebę samo nagrodzenia lub pocieszenia się, której sposobem na zaspokojenie staje się orgazm. Doświadczam wtedy silnego konfliktu wewnętrznego, któremu czasem ulegam i masturbuję się. Jednak zanim do tego często towarzyszy temu czasem nawet i kilkudniowa walka wewnętrzna. Generalnie rzecz biorąc, przyznaję że w kwestii seksualności w moim życiu panuje chaos. Zdarzają się okresy spokoju, podczas których czuję się całkowicie wolny od konfliktów. Jednak mam świadomość, że jest to bardzo powierzchowne. Nie rozmyślam o tym, ale wiem że te instynkty gdzieś we mnie drzemią i prędzej czy później dadzą o sobie znać ze zdwojoną siłą. Mam dość spore doświadczenie więc często te momenty udaje mi się przetrwać, jednak jest w tym sporo neurotyzmu. Podsumowując masturbować się nie chcę, realizować seksualnie nie mogę. Pierwsze wynika z tego, że na gruncie samoobserwacji widzę, że mi to nie służy, drugie natomiast wynika z bardzo radykalnego superego, które za niezwykle wartościowe uznaje czystość seksualną. Dodam, że w życiu byłem z kilkoma kobietami w łóżku, jednak z uwagi na powyższe, kończyło się to co najwyżej masturbacją (bez pełnego stosunku). Temat w zasadzie mógłby dla mnie nie istnieć, gdyby nie fakt, że popęd ten wciąż gdzieś we mnie drzemie. Tłumienie go często skutkuje utratą kontroli, nerwowością i kompulsywnymi zachowaniami, które poprzedzone są często kilkudniowymi okresami bardzo kosztownej emocjonalnej walki. Stąd też ciężko tu mówić o jakiejkolwiek integracji. Mam świadomość, że mój problem jest typowo psychiczny, dlatego zwracam się do was z prośbą o pomoc. Wiem, że @Messer i @lync są mocni z psychologii, ale nie brakuje tu też innych osób zaznajomionych z tematem. Piszę, bo chcę sobie pomóc. I tak zbyt długo z tym zwlekałem, ale nie winię się za to, bo nie byłem świadomy swojego problemu. Nie boję się pracy wewnętrznej, ani prawdy o sobie samym. Wiem, że muszę to rozwiązać i przepracować, ale nie wiem jak.
  12. Nie dalej jak tydzień temu wszedłem na jeden z największych blogów o wychowaniu dzieci. Zamurowało mnie po lekturze komentarzy pod postem na temat szczepień. To z jaką dumą kobity pisały o tym, że zaszczepiły swoje dzieci porażało, ale najgorsze było to ich przeświadczenie o tym, że są lepsze bo przecież spełniają swój obowiązek. Jedna nawet się zwierzyła, że jej dziecko niedawno przeszło covid i żałuję, że musi czekać pół roku żeby móc go zaszczepić. Zidiocenie na maksa.
  13. Myślę, że to jeszcze nie to. Póki co wygląda na to, że sługusy przygotowują grunt dla swojego pana pod wielki ucisk.
  14. Co konkretnego masz na myśli?
  15. Dość powierzchowna i bardzo ogólna ocena. Widzisz przestrzeń pomiędzy postawą "no future", a kupowanie działki i budowaniem prywatnego bunkru? Nie widzę nic złego w tym żeby na miarę możliwości i w granicach zdrowego rozsądku zabezpieczyć się tak na wszelki wypadek. Można to robić nie nastawiając ani nie oczekując najgorszego. Zwykły pragmatyzm i tyle. Lekkim nieporozumieniem jest porównywanie zwykłej przezorności do poziomu poznania ludzi z foliowymi czapeczkami na głowach.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.