Skocz do zawartości

osa

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia osa

Kot

Kot (1/23)

11

Reputacja

  1. Matka to jest kobiecina ze wsi zresztą, więc może myślała, że robi nam przyjemność. No nie do końca z tymi pieniędzmi, dlatego że chciała 1000 alimentów, ja zaproponowałem więcej sam. Bo nie dostała dofinansowania do żłobka i mamy prywatny. Syn lat 7 więc też różne potrzeby większe są, rower ostatnio kupiła mu. Była żona pracuje, 500+ nie wiem, czy bierze, matka nie pomaga finansowo, z ojcem nie ma kontaktu. Była żona dobrze zarabia i szczerze mówiąc też by się wszystko jej dopinało bez alimentów. Ale ona nie wydaje na głupoty, wydaje na dzieci albo synowi opłaca zajęcia, wiem, bo zawsze mi mówi, co im większego kupiła czy że syn na kurs komputerowy jest zapisany. Wcześniej też tak było cały czas, że po połowie raczej, ona jest samodzielna finansowo.
  2. No dla mnie to skandal, że ktoś chce przyżydzić na gumach za dwanaście złotych i jeszcze o tym się rozwodzi. Jakbym powiedział pannie "kup gumy, bo ja kupowałem ostatnio" to bym się ze wstydu pod ziemię zapadł. Ja nie mówię, większe wydatki na pół, jasna sprawa. Ale takie detale niewarte uwagi i kalkulacji są.
  3. Z tą walizką to było tak że jej matka przyjechała w piątek a ja akurat wychodziłem bo koledzy czekali i już byłem spóźniony grubo, a ona że mam wnieść na górę i rozpakować, bo tam są prezenty dla dziecka, jakaś wyprawka, przetwory i jakieś jedzenie domowe przywiozła dla nas, mam rozpakować i powkładać do lodówki i zamrażarki wcześniej, bo ona nie chce dzwigać, bo w 9 miesiącu jest. Że mi to krótko zajmie. Ja mówię, umawialiśmy się, że wyjeżdżam, co za problem żeby otworzyć sobie walizkę na dole i wszystko powykładać i ponosić po trochu, żaden. Zwłaszcza że nie musiała jedzenia przywozić, bo żonie niczego nie brakowało i to mnie ubodło. Wyprawkę tez mieliśmy kupioną, więc takie prezenty nie wiem po co, żeby coś udowodnić, że jestem złym ojcem chyba. Zaznaczę, że rzadko nas odwiedzała, bo daleko mieszka, więc tym bardziej nie musiała tego tachać z drugiego końca Polski żeby coś udowadniać.
  4. Przepraszałem już i mówiłem, że mi przykro, że tak się stało. Nie chodzę do kościoła. Nie do końca, nie pisałem tak, ona się wychowywała bez ojca, ale opiekować się nie musiała nikim. Z matką ma relacje dobre, poprawne. Nie widywaliśmy się często, ale tam nie mówiła o żadnych problemach, tylko żę ojciec odszedł od rodziny, jak ona miała 18 lat. Z przyczyn materialnych chyba, nie wnikałem. Ma starszego brata, w moim wielu. Opinia otoczenia raczej nie jest dla niej ważna, raczej chodziło o to, że była zła na mnie i wspólnych znajomych, którzy wiedzieli o zdradzie, a nikt jej nic nie powiedział przez dość długi czas, ale ja ich o to prosiłem. Że się wszyscy wspólnie bawiliśmy jak ona siedziała w domu. Ale jej proponowałem, czy chce gdzieś wyjść odpocząć, to nie. Myślisz, że to co się stało to jej wina dlatego, że nie potrafiła kochać?
  5. Tak prawie codziennie, a ona jak mantrę, że ma trójkę dzieci a nie dwójkę, że nie nadąża, że przy małej nie pomagam, że nie ma siły po porodzie się wszystkim zajmować, a ja sobie wyjeżdżam. Że nie może, bo ją coś ciągle boli, niewiem czy po czterech miesiącach jeszcze może boleć, się nie spotkałem z czymś takim. To było na krótko przed rozstaniem. Dwa razy wyjechałem na parę dni, no nie mówię, były tam też koleżanki (ale tylko koleżanki, nic tam się nie działo, moja obecna pani też, ale byliśmy wtedy na stopie koleżeńskiej) i ona wiedziała, że były, dlatego się tak denerwowała jak wyjeżdżałem, ale nic tam nie zaszło. Ale zapewniłem wszystko żeby nie musiała do sklepu chodzić. W domu i tak nadążyla wszystko robić, bo jak przychodziłem to było wszystko zrobione, więc to trochę przesada.
  6. Panowie z całym szacunkiem ale nawet tu na forum czytałem kilka histori, że brat się zastanawiał nad wyborem kobiety, bo miał dwie opcje, albo inny pisał, że mieszka z jedną, a kocha drugą, albo niektórzy Panowie też przyznawali że zdradzili i są po rozstaniu i nawet alimenty na dzieci nie chcą płacić albo nie chcą kontaktu z dziećmi. Albo obrażają byłą żonę, czego ja nie robię. Także ja nie jestem wyjątkiem. Przy pierwszym dziecku nie było problemów z seksem po porodzie dlatego że żona nie miała komplikacji, a przy drugim twierdziła, że wystąpiły. Dziękuję za mądre i wyważone słowa, za wsparcie.
  7. Panowie. Ja poczytałem wcześniej w internecie podobne historie, tyle że od strony kobiety, bo chciałęm wiedzieć, czego się spodziewać po rozmowie. I jak wpiszesz zdanie "zostawił mnie z małym dzieckiem" to wyskakują setki historii. Więc nie dam sobie wmówić, że jestem jakiś najgorszy, bo to jest na porządku dziennym. Takie rzeczy się zdarzają i wiadomo, że rozstanie nie przebiega miło. Takich mężczyzn jak ja jest wiele i chyba nie uciekają bez powodu. Wiem, że źle się stało, ale takie jest życie. Każdy ma prawo spróbować od początku. Wiem, że nie mogę do żony teraz wrócić, ale może kiedyś.
  8. Panowie. Jestem po rozmowie. Zacznę może od tego, że na początku powiedziałem, żebyśmy wyszli porozmawiać, zwłaszcza że była okazja, bo była u niej koleżanka z dzieckiem swoim i mogła przypilnować dzieci. Powiedziałem lekkim tonem, żeby założyła coś ładnego, bo dawno nie wychodziliśmy, ale ona ubrała na to co miała na sobie (czyli domowe ubranie) kurtkę i buty i czeka. To ja tez się ubrałem i wyszliśmy, po drodze nic nie mówiliśmy oprócz jakichś bzdur dotyczących wyglądu okolicy. W kawiarni była dość zestresowana na początku i unikała wzroku. Więc zacząłem pytać, jak sobie radzi, jak się czuje etc., czy mam bardziej pomagać, ale na wszystko odpowiadała, że bardzo dobrze u niej i pomocy nie potrzebuje. Pytałem, jak się jej układa w życiu osobistym, czy kogoś ma, ale od razu odpowiedziała, że nikogo nie chce i to ostatnie o czym myśli. Trochę zgubiłem wątek i nie do końca wiedziałem, jak zapytać wprost, ale ona zapytała pierwsza o to, po co tu jesteśmy. Powiedziałem, że chciałbym spróbować jeszcze raz ze względu na dzieci i że za nią tęsknię. I po chwili ciszy mówi, ze się tego spodziewała i usłyszałem chyba najdłuższy monolog w życiu. Żeby nie było, grzeczna była, żadnych ataków, to było powiedziane dość zimno. Powiedziała, że mój powrót jest niemożliwy, bo jej zdaniem zostawiłem ją w najtrudniejszym momencie życia po wielu latach, gdy ona mnie wspierała zawsze. No to jest niestety prawda, że zawsze była wsparciem i nie mogę się nie zgodzić. Wypomniała mi, że nie miała nikogo do pomocy i sama była chora i przemęczona. Że straciła do mnie serce, bo nikt nigdy jej tak nie potraktował. Że mogę dla niej nie istnieć, znosi mnie tylko ze względu na dzieci, ale i o nie się boi, bo jestem narcyz i socjopata. To nie wytrzymałem i wszedłem jej w słowo, że mogła mi mówić takie rzeczy wcześniej, że potrzebowałem też bliskości i czułości, że czułem się odrzucony, a przecież gdybym był skrzywiony psychicznie jak mówi, to bym nie potrzebował od niej takich rzeczy, jak bliskość.. To ona mi zaczęła wypominać jakieś stare dzieje, że jak dziecko miało dwa miesiące, to chlałem z kumplami. wyjechałem na dwa weekendy, fakt, ale po wcześniejszych ustaleniach z nią, pytałem kilka razy, czy sobie poradzi. Obkupiłem i pytałem czy czegoś jeszcze potrzeba na ten czas. Powiedziała też, co mną zatrzęsło, że wolałaby umrzeć, niż być z powrotem ze mną, bo jej nie powiedziałem o nowej pani, gdy się rozstawaliśmy i wystawiłem ją na pośmiewisko. No nie powiedziałem, głupi by powiedział, raz, że mogłem się spodziewać, jak zareaguje, dwa, nie chciałem jej denerwować, bo i tak już była nerwowa i szczerze mówiąc bałem się, że zacznie pogrywać dziećmi. Wypomniała mi wyjścia wieczorne z domu i rozmowy przez internet, tylko mówiła, że wtedy nie rozumiała, co się dzieje, a potem dopiero dodała dwa do dwóch. Złośliwie zapytała, czy nowa pani sie zgodzi, żebym ją z dnia na dzień zostawił i żebym się zastanowił, jak traktuję ludzi. I w ogóle masę jakichś drobnostek powyciągała nie wiadomo po co, że nic o niej nie wiem, o jej charakterze ani rodzinie nawet, bo mnie ludzie nie interesują oprócz mnie samego, jakieś takie bzdury, gdyby mnie nie interesowali, to bym wyjechał i w ogóle się nie interesował nią ani dziećmi i nie byłoby tego spaceru. Że rozpowiadałem obcym ludziom o jej problemach po porodzie. Że jak przyjechała jej matka, to się nie zachowywałem jak trzeba, bo nie wniosłem jakiejś walizki na piętro i byłem opryskliwy. Że się wtedy przed rozstaniem w ogóle nie interesowałem dziećmi, a to jest ochydne kłamstwo, bo zawsze się interesowałem i interesuję, dzieci są dla mnie najważniejsze. Powiedziała, że to podłość, że śmiem pytać o takie rzeczy, że to jej wyłącznie dobra wola, że mi tłumaczy jak dziecku, co się stało i wtedy miałem dość już tego wylewu i po prostu wyszedłem z lokalu. Ja rozumiem, że nie byłem święty, ale po takim czasie taka pamiętliwość to mnie zmroziła. Żeby nie było, ja ją rozumiem, że może być o coś zła, ale żeby rozkładać to na takie czynniki pierwsze po takim czasie, to dobrze się stało, że nie przy dzieciach rozmowa się odbyła i za podpowiedź Wam dziękuję, Panowie. Trochę ochłonąłem, bo w pierwszej chwili chciałem jechać do domu, ale poczekałem aż wyjdzie z lokalu i chciałem ją odprowadzić do domu, bo ciemno. Powiedziała, że nie ma ochoty, żebym dał jej spokój i poszła. Nie odzywała się jednak przez ten cały czas z nienawiścią, raz może z ironią, a przez cały czas jak robot, zupełnie bez emocji, co mnie bardzo zdziwiło, być może udaje jednak, bo normalnie wcześniej była zupełnie inna, roześmiana, wszędzie jej było pełno, energiczna, więc zachowywala się jak ktoś obcy, nie znam jej takiej. Widzę więc, że ona zadawnione jakieś urazy ma do mnie skoro tak szczegółowe wyrzuty padły, tylko je ukrywała. Nie wiem, czy dobrze się stało. Wiem już jednak, na czym stoję. Niewiem dlaczego tak jest, ale do obecnej pani czuję coraz większe obrzydzenie i nie chce mi się nawet na nią patrzeć. Bo trochę też wykorzystała wtedy chwilę mojej słabości, i jak sobie prześledziłem pocżątek znajomości, to próbowała coś tam materialnie ugrywać, ale zdusiłem w zarodku i nie było już póżniej tematu. Na razie tu nie podejmę żadnych kroków, bo jako taka stabilność i porozumienie jest. Ogólnie czuję się zdołowany bardzo, że tak mnie potraktowała. Nie wiem, co dalej robić. Z dziećmi się będę oczywiście widywał tak jak do tej pory. Ale wszystkiego dziś mi się odechciało. Dziękuję Braciom za wszystkie rady i wskazówki, mimo że czasem dosadne, dużo mi dały do myślenia.
  9. Powiem tak, surowo mnie oceniacie w porównaniu do innych wątków tutaj i wypowiedzi. Jestem oczywiście wdzięczny za wszystkie komentarze i porady. Od wczoraj właściwie dużo rzeczy sobie uświadomiłem. Z terapeutą - nie mówię nie, ale jestem dość mocno zdziwiony. Nie jest przecież tak, że wina za rozpad związku leży tylko po jednej stronie. Jeśli o odpowiedzialność chodzi, to wcześniej przez osiem lat w związku byłem odpowiedzialny. Nie wiem, czy można oceniać i skreślać człowieka po jednym czynie. Zdecydowałem jutro porozmawiać z byłą żoną, nie będę tkwił w niepewności, zwłaszcza że im szybciej sobie wyjaśnimy te sprawy o których nigdy nie mówiliśmy między sobą (bo po rozstaniu tylko o sprawach prozaicznych, codziennych, dotyczących dzieci) tym lepiej. Niewiem tylko, czy w domu, czy jednak próbować ja na ten spacer wyciągnąć.
  10. "Jestem chętna" "Ale nie aż taka łatwa" Drugi czytelny sygnał. Musisz wyjść z inicjatywą, przecież ona Cię do łóżka nie zaniesie.
  11. Tak, bezwzględnie. Na moje to shit test.
  12. Nie przebieracie w słowach. Przyznam, że dużo w tym było mojej winy. Ale z drugiej strony czułem się jak żywy trup po prostu. Odrzucony zupełnie. Obecna pani mnie w tym czasie bardzo wspierała, zawsze znalazła czas na pogadanie. I nie jest tak, że spałem z dwoma czy zdradzałem żonę przed rozwodem. Z obecną panią zacząłem współżyć dopiero po rozwodzie, wcześniej jak mówię, rozmowy, spacery, też mi doradzała w sprawach kobiecych, tzn. mówiłem jej o oziębłości żony i co z tym zrobić. Sama mówiła, że jest jej przykro z tego powodu, że tak się stało. Rozmawiałem z byłą żoną wielokrotnie o tym i tak właśnie robimy, żeby jedno na drugie nie mówiło przy dziecku złych rzeczy, to najważniejsza zasada i się tego trzymamy. Czytałem forum długo przed zarejestrowaniem i u kobiet to jest normalne, jak często piszecie, że chwytają się nowej gałęzi. A mężczyzna zdradzający jest zaraz spalony? A może to leży w naszej naturze? Tak, jestem zdumiony że to wywnioskowałeś. Bez ojca wychowywała się, pozatym rodzina w miarę normalna, na święta mieliśmy kontakt parę razy do roku, zwyczajni ludzie. To nie tak, że zaraz myślałem o ruchaniu. Najpierw były spotkania, rozmowy aż zrozumiałem że obecna pani mnie o wiele lepiej rozumie, docenia, interesuje się, po prostu odżyłem wtedy. Niestety pomyliłem się. Z jej strony to też mogła być jakaś gra. W mojej własnej ocenie nie jestem typem przystojnym, takie 5/10 w mojej kategorii wiekowej, ćwiczę, jestem dosć wysportowany, ale przeciętniak. Zastanawiam się właśnie, czy nie chodziło o pieniądze, miesięcznie mam 11k (to jeszcze zależy od miesiąca, ale generalnie nie muszę niczego sobie odmawiać). Trzymam się jednak tej mysli, że skoro do tej pory sobie nikogo nie znalazła, to może by była chętna wrócić. Tak jak Panowie wcześniej napisali chyba spróbuję wybadać grunt a nowej pani nic nie będę mówił. Coraz bardziej mnie dobija, jak sobie porównam poprzednie życie z tym, co jest teraz. Widzę, że dużo spieprzyłem i słusznie piszecie. Ale są przypadki gdzie żony wybaczają. Nowa pani ma 25 lat i naprawdę czasem się czuję jak ojciec opiekun.
  13. @RealLife, bardzo mi otworzyłeś oczy tym co napisałeś teraz i poprzednio. Żona nie wiedziała o kochance, ale chyba coś przeczuwała, bo mnie prosiła, żebym nie wychodził a wcześniej nie było z tym problemów. Później po jakimś czasie dowiedziała się od wspólnych znajomych, ale nie zareagowała na to, to znaczy nie było żadnych wyrzutów, złości, zero tematu. Rozstaliśmy się bez awantur na spokojnie, ona była trochę nerwowa i małomówna, ale żadnych jadów nie było, z majątkiem też się nie szarpaliśmy, podział sprawiedliwy i alimenty sam zaproponowałem takie bo chciała mniejsze, ale kim bym był, gdybym oszczędzał na dzieciach, ostatnim ch*jem chyba, nigdy bym tego nie zrobił, zresztą wiem, że ona nie roztrwoni tych pieniędzy, bo nawet mi mówi, co kupuje dizieciom albo jakie zajęcia ma syn i to się zgadza finansowo.
  14. Właśnie tego się obawiam, dlatego napisałem na forum. Po waszych komentarzach też to do mnie dotarło. Ale z drugiej strony zastanawiam się czy nie ma trzeciej opcji, bo gdyby mnie nienawidziła naprawdę albo by jej w ogóle nie zależało, to by się starała w jakikolwiek sposób usunąć mnie ze swojego życia, tymczasem dostępu do dzieciaków mi nie broni, rozmawia ze mną na tematy neutralne, dlatego nie wydaje mi się to spalone zupełnie. Żona mówi że jestem dobrym ojcem i nigdy nie było tak, że się zabroniła widzieć. Troszczę sie o syna jak tylko umiem najlepiej. Dlaczego? Możesz to rozwinąć? Nie myślałem w ten sposób, ona nie wygląda jakby miała uraz. Panowie, jestem na naprawdę dużym zakręcie i pytam o radę, nie mam żadnego interesu, żeby kręcić, w pierwszym poście napisałem przecież, żę się rozstaliśmy jak dziecko miało cztery miesiące, bo się pojawiła inna pani. O co Ci chodzi bracie? Może i to tak wygląda z czyjegoś punktu widzenia, że zapachniało nową panią, ale w tamtym czasie naprawdę nie dało się wytrzymać w domu, możę żonaci mnie zrozumieją, wracałem pracy i ani chwili spokoju, wciąż jakieś wymagania że mam chwilę przy dziecku posiedzieć, że nie mam wychodzić z kolegami, bo ona potrzebuje pomocy w domu, czułem się jak na łańcuchu, zero radości, uśmiechu od niej. A młodsza pani potrafiła o drugiej w nocy odebrać telefon i wysłuchać do skutku. Człowiek po prostu pewnych rzeczy nie jest w stanie udźwignąć, może Ci z Was, którzy mają dzieci mnie zrozumieją, bo to przeżyli. Dlaczego tak uważasz? Jutro akurat się widzę z dzieciakami, a mi tak Panowie namieszaliście, to znaczy pokazaliście dużo nowych rzeczy, że ją chyba zapytam wprost. Tak jak mówicie, raz się żyje.
  15. Hm, czyli ma jakiegoś kolegę - któż ich nie ma - i nic więcej jej nie udowodniono. Ja tu się zgadzam z przedmówcami, że ten związek zupełnie nie jest dla Ciebie. Najdłużej jednak się wychodzi z koszmaru urażonej miłości własnej, kiedy ktoś nas oszukuje. Można komuś przypisać zdrady, bo tak jest łatwiej się obudzić - ale chyba z większą korzyścią dla Ciebie jest zimna kalkulacja, dlaczego związek z taką panią jest dla Ciebie niekorzystny, niż przypisywanie jej domniemanych niepotwierdzonych zachowań. Starsza, z bagażem i mężem - to są argumenty na nie, nie jakieś tam jej relacje. Wtedy będzie Ci łatwiej oceniać obiektywnie kolejne kobiety.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.