Skocz do zawartości

kreoon

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia kreoon

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. Cześć. Ok zrobione i przeczytałem regulamin - oczywiście go akceptuję.
  2. kreoon

    Dzień dobry.

    Cześć Wam Bracia. Mam problemy w swoim związku, i dlatego tutaj jestem.
  3. Cześć. Jestem nowym, świeżym użytkownikiem forum. Postanowiłem założyć nowy temat, bo już nie wiem jak dalej działać. Mam nadzieję, że coś pomożecie. Jestem z żoną 5 lat po ślubie i mamy 3 letniego synka. Wprowadziłem się do jej mieszkania, które przed ślubem po prostu miała. Od razu po ślubie wszystko było w miarę ok, lecz mocno zaczęło się psuć po urodzenia dziecka. Wieczne roszczenia, czepianie się o wszystko (niezmyty talerz, rzucona skarpetka), narzucanie swojej woli. Byłem uległy, nie rozmawiałem z nią na temat ważnych tematów życiowych ze względu na obawę, że znowu będzie jakaś kłótnia albo podniesiony ton - być może to był mój błąd. Pozwoliłem, aby żona weszła mi na głowę, nie ripostowałem jej wybuchów, nie egzekwowałem swoich praw, nie odzywałem się, gdy czułem się niekomfortowo i źle - ignorowałem jej irytujące zachowania. Nie odzywałem się wcale, kiedy coś mi nie pasowało w obawie o kłótnie. Ja z kolei byłem cichy i skromny (taki po części mam charakter), który jej nie przeszkadzał przed ślubem, a widocznie zaczął przeszkadzać po. Dla "świętego spokoju" wolałem wiele spraw przemilczeć, niż się z nimi zmierzyć, choć jeśli przychodziło co do czego to potrafię oczywiście coś pozałatwiać, naprawić, czy zaopiekować się dzieckiem razem spędzając czas, by odciążyć żonę. Muszę napisać również to, że mam dość stresującą pracę i wolę unikać kłótni czy nieporozumień w domu, więc może i tutaj popełniłem błąd? Zdarzały się niestety sytuacje, że żona dostawała wielkiego ataku furii i ja widząc co się dzieje musiałem wyjść czym prędzej z domu, ponieważ agresja słowna i fizyczna była przy dziecku. Tak jak napisałem wcześniej, jestem raczej spokojnym człowiekiem i nie zdarzyło się, abym to ja podniósł ton głosu nawet podczas takiej kłótni. Nie robiłem tego również w obawie o synka, który przecież to wszystko widzi i wyciąga wnioski. Podczas takiego ataku furii, który nie powinien się wcale wydarzyć (bo często było tak, że atak niewspółmierny do winy), ja nie chcąc już dłużej tego słuchać, chciałem wyjść z domu, lecz zaczęło się blokowanie drzwi z tekstem "nigdzie nie wyjdziesz" i jeszcze większy krzyk na cały blok. I tak znosiłem jej wielkie krzyki przy dziecku, które widać było, że było przestraszone i płakało. Podkreślam, że ja cały czas byłem spokojny i nie prowokowałem wrzaskiem eskalacji konfliktu, bo wiem, że gdybym uniósł ton głosu to byłoby jeszcze gorzej. Pod koniec kłótni, jednak postanowiła wyrzucić mnie z domu, otwierając drzwi (aby wszyscy sąsiedzi usłyszeli) i krzycząc na cały regulator, abym "wypier*alał", wyrzucając kurtkę, buty i moje rzeczy na dół klatki schodowej. Wtedy oczywiście wychodziłem i odjeżdżałem do mojej rodziny (na szczęście mam gdzie przenocować). Takich sytuacji, które opisałem powyżej z wyrzucaniem z mieszkania były już 3, a dziś jest czwarta. Wcześniej za każdym razem wracałem po paru dniach i prosiłem o wybaczenie, tłumaczyłem, że takie sytuacje nie mogą się powtarzać. Żona pretensje do mnie, że jej nie pomagam i w ogóle, płacze. Ustępuję i wracam z powrotem do mieszkania. Widzę, też że moje tłumaczenie nie przynosi żadnego efektu, bo sytuacja powtarza się co jakiś czas. Muszę napisać, że powodem tej ostatniej kłótni było, to, że nie powiedziałem jej o moim problemie ze zdrowiem. Postanowiłem, że zrobię sobie we własnym zakresie na spokojnie badania, aby zdiagnozować problem. Musiałem o tym w końcu powiedzieć żonie i gdy się o tym dowiedziała, zaczęła się awantura, o to, że nie powiedziałem jej wcześniej i wszystko trzymam w tajemnicy. Moja odpowiedź była taka, że nie mówiłem, bo jeszcze nic nie wiadomo, a po co się martwić za zapas. Od tego zaczął się konflikt, w którym starałem się tonować napięcie, ale skończyło się wyrzuceniem po za drzwi. Na razie mieszkam z moimi rodzicami, minęło kilka dni od tej ostatniej sytuacji, żona się nie odezwała i milczy, ja też już nie zamierzam, bo wiem, że powtórzy się to za jakiś czas. Doradźcie Bracia, co mogę w tej sytuacji zrobić? Jak dalej postępować? Dzięki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.