Skocz do zawartości

Arnold Layne

Użytkownik
  • Postów

    135
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Arnold Layne

  1. Kilka lat młodszy i ten sam problem. Moje wychodzenie "do ludzi" przyniosło takie efekty że pojawiło się kilka kobiet do potencjalnej relacji. Podobają mi się i wydaje mi się że przynajmniej dwóm z nich się podobam. Właśnie "wydaje mi się". Przez brak doświadczenia nie mogę ustalić na 100% czy lecą na mnie czy są po prostu miłe, a to tylko mój mózg nadinterpretuje. Ale na tym polegają relacje M-D, żeby nie do końca było wiadomo o co chodzi. Strach przed bliskością fizyczną ale też emocjonalną spowodował że się wycofałem. To na pewno nadaje się do leczenia, ale boję się psychoterapii. Być może nadarzy się okazja żeby pójść z tym do przodu. Normany facet zaprosiłby dziewczyny na randkę, ale ja już bym nie wytrzymał odrzuceń. Jedna z nich to jest zdecydowanie nie moja liga i trochę się dziwię że ona zwróciła na mnie uwagę.
  2. Łączę się w bólu. To coś, bo radiem tego nie nazwę, jest szczególnie popularne w różnych kołchozach, gdzie podgłaśniane na pełen regulator ma sprawiać by "lepiej i weselej się pracowało", a tak naprawdę jest to współczesna wersja poganiacza niewolników. Śmiać się chce że Polacy często pracują dla Pana Niemca, kupują u Pana Niemca(np. Lidl, Rossmann)i słuchają radia, którego właścicielem jest Pan Niemiec. Jeszce się z tego cieszą, bo "coś" gra w tle i "umila" zapierdol. Kiedy był jakiś tam protest "wolnych mediów", to oni w proteście przez kilka godzin, puszczali bodaj jedną piosenkę czy coś podobnego i informowali dlaczego protestują. Te moje głupie baby z roboty przez te kilka godzin, nie pofatygowały się żeby posłuchać czegoś innego, lub wyłączyć odbiornik. Podobno są tacy ludzie, którym musi cokolwiek grać w tle, bo chyba się boją ciszy. Zaszli mi też za skórę w 2010r., po Smoleńsku kiedy w czasie żałoby narodowej zaczęły grać stare klasyki rockowe, typu Schody do Nieba, czy Child in Time. Rozumiecie, że to niby smutasy, i pasują na na taką okoliczność... Ja się wychowałem na Trójce. Wiele mogę jej zarzucić ale to nie miejsce do tego. Ale, w tym niemieckim radiu wszystko jest złe. Ich "Fakty" to zwykłe gonienie za sensacją i informacyjny fast food, tyle przeciętnemu polakowi wystarczy. Najebane reklam o grzybicy pochwy i innych wstydliwych dolegliwościach. Reszta win została wspomniana, więc nie będę się powtarzał. Zmień pracę.
  3. Wieś za to dla (młodego) człowieka to umieralnia i pustynia kulturalna oraz społeczna. Wcale ludzie na wsi nie integrują się jak miastowi sądzą. Tu też zawitał internet... O braku młodych kobiet nie ma co wspominać. Jak ktoś sobie nie "zabukował" w czasach szkolnych to it's over. Najlepszym wyjściem jest wyprowadzka za młodu, socjalizacja w mieście, zdobycie zawodu, najlepiej właśnie z możliwością pracy zdalnej i powrót do domu rodzinnego. Ale niestety nie każdy wpadł na tak genialny pomysł... Daj spokój. To porady dla starych, którzy się urządzili zawodowo i towarzysko. Młodemu chłopakowi ze wsi który myśli tylko o znalezieniu trzipy, zalecenie: idź pobiegaj, poczytaj książkę, jest delikatnie mówiąc nie na miejscu. Od takich działań panny nie zmaterializują się nagle na prowincji...
  4. Nie spodziewaj się że po takiej pracy, będziesz miał umysł sprawny... Ja podobne prace wykonywałem, ale w czasie wolnym "ratowałem się" czytaniem książek i przez pewien czas sportem. Widocznie za mało, bo też odczuwam zamglenie umysłu, ponieważ też namiętne przeglądałem internet w związku z wydarzeniami lat 2020-22... Nie wiem jak u Ciebie, ale sobie życzę żebym przestał to robić. @Reelag świetnie opisał sprawę. Za chwilę będzie wstyd, jak już nie jest, być pracownikiem od najprostszych rzeczy. Ja 6 lat temu też wykonywałem prace około magazynowe i zwolniłem się bo(pomijam oczywistości jak kasa i trud) "ambicja" mi nie pozwalała tam pracować... Z perspektywy czasu myślę, że tam miałbym małe, ale jednak szanse na jakiś awans. Może gdym był uparty to właśnie teraz po 6 latach, zostałbym kierownikiem. Może to nie jest lekarz czy prawnik, ale i tak lepsze to niż być na samym dole drabiny społecznej... A gdzie mnie ta "ambicja" doprowadziła? Do bycia magazynierem w sklepie. Gdzie nie ma żadnych dróg awansu, poza może byciem kierownikiem. Serio? Bycie kierownikiem sklepu spożywczego i mieć pod sobą same kobiety?! Powodzenia! Doszedłem do wniosku że płacą człowiekowi nie tylko za wiedzę i doświadczenie, ale też za ODPOWIEDZIALNOŚĆ vide lekarz, prawnik. Ale też kierowca ciężarówki. W sklepie prawie nie miałem żadnej odpowiedzialności. I to mnie cieszyło. Odbębnisz 8h i do domu. U mnie z tym jest problem. Boję się być za coś odpowiedzialny. Widocznie nie dorosłem. Chyba też mam taki charakter, że potrzebuję przebywać z ludźmi, ale nie z januszami i grazynami. Ale w prostej pracy, część załogi taka będzie. Lubię książki, ogólnie kulturę, ale ze względu na wiek i brak doświadczenia, nie zatrudnią mnie w takim np. Empiku. I pewnie też po jakimś czasie znudziło by mnie to i chciałbym bardziej "ambitnego" zajęcia. Takie gonienie króliczka.
  5. Temat wypłynął w tym czasie kiedy spotkała mnie ciekawa sytuacja związana z nim... Przypadek? Prolog: Piszę z zajętą laską od prawie miesiąca. Poznana na tych spotkaniach o których wspominałem, już we wrześniu. W sumie widzieliśmy się trzy razy. Dwa razy z innymi ludźmi, raz sam na sam, ale w sytuacji neutralnej, związanej z wspólnymi zainteresowaniami. Wpadła mi w oko, bo trochę szara myszka 6/10. Hot laski mnie strasznie peszą, chodź takich na tych spotkaniach prawie nie widuję. Więc już bardziej podobają mi się te trochę brzydsze. W rozmowie wypłynęło że ma chłopaka. Z braku laku przeniosłem całą moją uwagę na nią. W końcu zadałem jej "niewinne" pytanie dlaczego sama wychodzi na miasto w weekendy, jak ma chłopaka. Odpowiedziała że jej chłopak co drugi weekend opiekuje się swoim synem. W końcu napisała to: "to jak już taki temat, ty szukasz kogoś, czy typ singla? Ps. mam często problem, że chcę mieć znajomych mężczyzn, a często myślą (obyś miał świadomość, że ciebie nie podrywam), że ich podrywam. A to po prostu mam taką swobodę do rozmów z płcią męską" Konie cytatu. Szanowni bracia, proszę o fachową analizę jej słów, he he...
  6. Widzę, że koledzy świętują Sobotni Wieczór 😉 A czegoś do picia przypadkiem nie macie? Nie smućcie się. Wszystko się ułoży po waszej myśli!
  7. Witaj bracie bliźniaku w biografii. No jakbym siebie widział... Zawalona szkoła, praca, relacje międzyludzkie etc. Powiedz jak wygląda sprawa z (nad)używaniem komputera, internetu i wchodzenia na wiadome strony? Jak wygląda sprawa z prokrastynacją? Potrafisz nadawać priorytet swoim celom/potrzebom? Czyli najpierw obowiązki a później rozrywka. Tak trzymać! Gratuluję że podjąłeś to wyzwanie. Ja zawsze wybierałem (nie licząc pracy w sadach) prace pod dachem w warunkach na pewno lepszych niż twoje. To osłabiło moja odporność. Wybierałem też,(lub praca mnie wybierała), miejsca gdzie było dużo kobiet. A w ostatnich latach pracowałem w sklepach spożywczych, gdzie praktycznie nie było mężczyzn(poza dostawcami, chociaż tyle). Wiec nie nauczyłem się konfrontować z facetami, jak wywalczyć sobie pozycję w grupie itp. Uważam pracę tam za jeden z trzech największych błędów w życiu, a konkurencję ma sporą. Nawet nauka jak funkcjonują kobiety nie była tego warta. Mieszkanie na wsi ryje banię. Zwłaszcza w dawniejszych czasach, a nawet i dwadzieścia lat temu. Środowisko jest jednolite i każde odchylenie, każde dziwactwo jest wyśmiewane, karane. Może teraz, w czasach mobilności i internetu się to zmienia i ludziom łatwiej zrozumieć że ktoś może inaczej myśleć, lubić inne rzeczy, słuchać innej muzyki(nie disco polo). Polecam się wyprowadzić, choćby na parę miesięcy, lat. Na pewno inaczej to wpłynie na psychikę choć niekoniecznie pozytywne (miasta też ryją banię), ale nabierze się doświadczenia.
  8. I dlatego podłączyłem się do ludzi z grup FB typu "Wyjścia na ...." Opisywałem to w innym temacie. Sukcesów towarzyskich nie mam. Ale samo wychodzenie do ludzi (w mojej obecnej sytuacji jest to konieczne, inaczej tylko psychiatryk...) wiele mi daje. Że mnie kiepski towarzysz, typowy introwertyk. Na ostatniej imprezie siedziałem przez 2h prawie się nie odzywając. Ale jak złapałem vibe z pewną dziewczyną to poleciało. Sama mi mówiła że jest zaskoczona moją przemianą. Ale to była właśnie tunelowość tematyczna więc było łatwiej. Trochę mnie już męczy to wychodzenie do klubów. To nie było nigdy moje miejsce. Moje miejsce to fotel, książka i muzyka. Ludzie mnie męczą. Zawsze mnie męczyli. Ale są potrzebni. Niestety do pewnych celów. Na przykład matrymonialnych tudzież erotycznych...
  9. Dawno temu, przez kilka lat prenumerowałem "Wiedzę i Życie" oraz kupowałem pojedyncze numery "Świata Nauki"(Scientific American). Na mnie robiły wrażenie profesjonalizmem w stosunku do pop-naukowych gazetek dla "normików" typu "Świat Wiedzy" czy "Focus". WiŻ i ŚN wydawał wtedy Prószyński, teraz, wydawca tygodnika Polityka, więc może być tylko gorzej... Początkowo zachwyciłem się Młodym Technikiem, ale zauważyłem że większość artykułów pisze (lub podpisuje się) jedna osoba, redaktor naczelny. Więc to nie może być dobre. Także strona edytorska (korekta) pozostawiała wiele do życzenia. To nie może być profesjonalne czasopismo naukowe, czy popularnonaukowe. W tym Batustanie widocznie nie ma zapotrzebowania na rzetelne materiały, królują krótkie pseudo artykuły i vlogi, gdzie prowadzący muszą się wygłupiać żeby gawędź ich oglądała, a nie gwiazdy memeła... Podobno za PRL było lepiej. I w prasie i w TV. "Sondę" każdy chyba kojarzy?
  10. Aktualizacja dziennika uspołeczniania tudzież imprezowania. Nadal wychodzę na różne spotkania, przynajmniej raz w tygodniu, zwykle są to wyjścia do klubów, z ludźmi z Facebooka. Mógłbym tu analizować każde takie wydarzenie, ale skupię się na ostatnim, wczorajszym, które wiele mi pokazało gdzie jestem. A jestem w D. Z plusów. Znam już kilka osób, które spotkałem już kilkakrotnie i z którymi mogę w miarę swobodnie rozmawiać. Zwłaszcza jeden gość, otwarty, ekstrawertyczny, prawie dla mnie nauczyciel, bo raz podbiliśmy do wolnych lasek. Ja się w ogóle nie odzywałem, miałem na to wywalone, bo widziałem że one mają nas gdzieś... (I tak mi się nie podobały) Podczas tych paru wizyt w klubach, widziałem że kilka dziewczyn patrzy na mnie! How dare you!!!😅 Wczorajsza impreza. Jestem świeżo po niej, wiec jest jeszcze w głowie wiele szczegółów, zwłaszcza że nie piję (jeszcze, bo chyba będę musiał). Najpierw główny wniosek: potrafię rozmawiać(bo kto nie potrafi)z ludźmi z grupy, znajomymi znajomych, przedstawionymi nam sobie. Ale żeby tak podejść do obcych, do lasek, to nie ma mowy. Już tłumaczę. Miałem wczoraj kilka interesujących sytuacji. Pierwsza to była rozmowa z dziewczyną, właśnie nam sobie przedstawionymi. Nawet ciekawa osoba, ale szybko gdzieś poszła, a później kiedy ją zobaczyłem, to już była zajęta innym gościem... Na parkiecie złapałem kontakt wzrokowy z dwoma samiczkami. Problem był taki że tańcowały z innymi gośćmi, co się później okazało, że prawdopodobnie nie z chłopakami(nie widziałem czułości między nimi, ale kto to wie). Więc to nie był problem. Problemem było to że były atrakcyjne! Laski zainteresowane mną? How dare you!!!😅 Zwłaszcza jedna z nich wykonała taniec godowy przede mną(no trochę bokiem, trochę w moją stronę, trochę w stronę towarzysza). Cholera, musiałem na to patrzeć, nie miałem gdzie się obrócić, bo za mną była tylko ściana😄 Tak, że mi nawet drgną... Co oczywiście napełniło mnie zażenowaniem. Były jeszcze dwie młode, te na pewno bez partnerów, już nie tak atrakcyjne jak te wyżej, ale żadnej tragedii nie było. A raczej była to zaleta. Ewidentnie się nudziły. Była sytuacja że siedziały tak przez 10 minut i czekały... Kurde, jak ja się gryzłem... Taka sytuacja! Tylko wyjątkowa pierdoła by tego nie wykorzystała! Wspomnę też, że jedna MILF z grupy zaprosiła mnie za tydzień do modnego klubu, gdzie jak się domyślam będzie więcej takich... No nie! Ja podziękuję! Ja sobie z młódkami nie radzę, gdzie z takimi dojrzałymi. Najśmieszniejsze jest to że metrykalnie MILFy nie są ode mnie wiele starsze, ale doświadczeniem to one mnie o lata świetlne prześcigają. Ameryki nikt tu nie okryje. Leży u mnie mindset i poczucie własnej wartości. No i co z tego że teraz jestem fizycznie atrakcyjny (jeżeli te w.w sytuacje mogą coś statystycznie znaczyć, bo na "online dating" jestem niewidoczny...). Cała reszta we mnie jest wyjątkowo nieciekawa. Poprzez pracę, kasę, auto, znajomych(brak), słabą wolę, i ogólną niezaradność życiową. Ja wiem że do "łóżka" na raz, to nie jest potrzebne, ale mindset mi mówi że nie zasługujesz nawet na to!
  11. U mnie odpada: - Przez przyjaciół Nie mam, bo mnie nikt nie lubi - Bar / restauracja - W pracy Jak niżej. - Szkoła / studia Nigdy nie studiowałem. średnia to było technikum, bez kobiet. - Przez rodzinę Mała rodzina. Bez znajomych. Ród na wymarciu... - Online Wiadomo: nie Chad! I tak: Od niedawna wychodzę do klubów i na różne spotkania. Kobiety są, tylko nie pierwszej świeżości... Także chemii nie ma i od ich strony i od mojej (z jednym wyjątkiem). Problemem jest duża rotacja, niepozwalająca nawiązywać długich relacji. Tak miałem w pracy. No i co z tego z tyle bab? Śmieszą mnie opinie niektórych, którzy uważają że pracując z samymi kobietami to one wskakują ci do łóżka. Jak nie to pewnie jesteś gej! Może w mieście tak, ale nie na wsi. Gdzie 90% jest zajętych, 9% samotne mamusie, zostaje 1% do negocjacji...
  12. Będzie fajnie. Chad+ i Psiecko+ Tyle trzeba Polsce czyli Polce. Żeby było fajnie.
  13. Wiem, to szokujące, ale młodzież inaczej traktuje pojęcie "znajomy" niż my boomersi 😄 Myślę że ona wiele z tych osób zna tylko z widzenia, nawet bez wymienienia słowa. Pewnie otrzymała też wiele zaproszeń od jej nieznanych osób, a chcąc być grzeczna(+atencja) ich dodała. Tu też działał efekt domina, bo FB pokazał że ktoś z nią(koleżanką) ma np. 100 wspólnych znajomych to się naturalnie dodawało ją do znajomych. Ja sam mam TYLKO kilkadziesiąt. Ale nie dodałem wszystkich znanych mi osób z realu. Nie dodałem tych których nie lubię, lub to są osoby z szkoły podstawowej, gimnazjum z którymi nic mnie od dawna nie łączy. Tak, Ona zdecydowanie nie jest normalna, bo z tego co wiem, jest z jednym chłopakiem od szkoły, czyli ponad 4 lata. Nawet są już zaręczeni. A jak pisałem, jest to laska za którą wielu by się uganiało. Himalajka? 😁 Wracając do pytania z tematu. Tyle lat przebywania z kobietami, a ja nadal nie potrafię odróżnić kiedy są miłe, a kiedy podrywają. Tak mam z dziewczyną poznaną niedawno w klubie. [opisywałem to w temacie "Jak poznawać ludzi? Jak się uspołecznić?"] Gryzie mnie to, bo mi się spodobała, ale być może dlatego, że była miła dla mnie...
  14. Nie pamiętam dokładnie, ale chyba nie poczułem się lepiej. Traktowałem i traktuję to bardziej jako puste gadanie bab, bo jak wiadomo plotą namiętnie. Z racji przebywania w pracy z nimi, musiałem się uodpornić i przepuszczałem ich słowa mimochodem, nie analizując wszystkiego, bo bym zwariował. A gadały zawzięcie wtedy kiedy one nie miały zajęcia, a ja miałem. Przeszkadzały mi w obowiązkach. Dlatego wiele rzeczy mi umknęło. (1)j.w (2)był drugi, na innej zmianie. Simp. Temat rzeka... Już tam nie pracuję, m.in z powodu "nadmiaru" kobiet... Na dłuższą metę jest to męczące, właśnie przez ich gadulstwo, shit testy etc. Sprawdziłem jej FB i ma blisko 3 tyś(!!!) znajomych. A jest to laska młoda(może dlatego) i z wsi, lecz nie żadna córka wójta czy kogoś ważnego. Więc atencję ma kosmiczną... A tu taki facet, który nigdy jej nie komplementował, nie robił nic za nią, a nawet czasami ją opierdalałem(grzecznie). To mogły jej się styki przepalić.
  15. Była JEDNA taka sytuacja, że koleżanka* powiedziała, że nie wyglądam źle, czy coś w tym stylu, tylko muszę popracować nad fryzurą. Inna koleżanka zapytała się czy mam dziewczynę, a ja odpowiedziałem że tak. Co oczywiście nie było prawdą, ale wtedy w pracy GRAŁEM zajętego. A prawda wyszła szybko i miałem już wyrobioną opinię kogoś, łagodnie mówiąc dziwnego... Nie wiem co mnie wtedy podkusiło(pewnie wstyd, że tak stary byk, wtedy 30lat nie ma nikogo...) Choć ta dziewczyna szukała na siłę chłopaka (a była młoda, po szkole), to co mi zaszkodziło spróbować... Jako że byłem rodzynkiem w babskim gronie, było wiele żartów podszytych erotyzmem, przez co musiałem nauczyć się grać w tą grę. A najciekawsze momenty to było wtedy kiedy mi dorzucały do moich zakupów prezerwatywy... No i jak ja mam to interpretować? A były to koleżanki zajęte, zamężne... * ta koleżanka jest dość atrakcyjna, wysoka, młoda. Taka z typu prostych laseczek. Ma powodzenie i otrzymuje sporo atencji. Ja jej nigdy nie dałem i może traktuje mnie przez to z szacunkiem(albo lampki się jej zaświeciły, dlaczego ja jej nie komplementuję). A gdy pochwaliłem się psem na FB, to jako jedyna napisała do mnie... Zerżnąłbym bez problemu, ale jako całokształt to mnie nie interesuje, wręcz odpycha.
  16. Zrobiłem 10 dni nofapu. Szło dobrze i wydaje mi się że w ostatnich dniach miałem więcej chęci do działania i siły. Ale uruchomia mi się wewnętrzny sceptyk. Po pierwsze mogą procentować działania jakie podjąłem miesiące i tygodnie temu. Praktycznie zero cukru, zero alkoholu od kilku miesięcy, o paleniu czegokolwiek to już w ogóle nie ma o czym mówić, od tego jestem wolny całe życie. Co kilka dni, lub co dzień jazdy rowerowe od 10 do 20km. Od kilku tygodni podnoszę jakieś ciężarki i poważnie myślę zapisać się na siłownię. Posiłki regularne, 3 na dzień, praktycznie zero podjadania, wykluczyłem z diety różne przekąski. Jeszcze można byłoby dużo naprawić w diecie, bo kromka z szynką i pomidorem rano i wieczorem nie jest ideałem. I zdecydowanie jest co poprawić w korzystaniu z urządzeń elektronicznych. Naprawdę nie muszę przed tym siedzieć, a i tak do kilku godzin dziennie tracę, może nie na wielkie głupoty, ale jednak mógłbym się od tego obejść. Po drugie ostatnie dni były ogólnie udane i dobre dla mojej psychiki. Jeszcze ładna, idealna pogoda podniosła człowieka na duchu(jestem wrażliwy na zmiany pogody). Stawiam więc tezę, że splot dobrych działań i przypadku spowodował zwiększoną chęć i siły. Plus, sugerowanie się niesamowitymi efektami nofapu opisanymi w poprzednich postach. Wiem że 10 dni to mało. Ale zastanawiam czy mi jest potrzebny ten 30, 60 dniowy nofap. Fakt, byłem i jestem uzależniony od porno+fap, ale nigdy nie przybierało to patologicznej formy codziennych maratonów... Myślę że było od 1 do 3 razy w tygodniu. Zwykłe rozładowanie napięcia. Problemem jest raczej długość tego uzależnienia i jednak to porno... Najbardziej boję się po długich nofapach, sytuacji - nie wiem jak to nazwać - nadrabiania zaległości? Poprzedni nofap skończył się czterema dniami podrząd... Ten dwoma, ale jeden dzień (ten bezpośrednio po nofapie) podwójnym zwaleniem... I teraz znów kiepsko się czuję, ale zbiegło się to z mocnym pogorszeniem pogody. Dlatego sądzę że badanie skutków nofapu jest obarczone wielkim błędem pomiarowym, gdyż występuje tyle zmiennych oraz nie sposób powtórzyć go w kontrolowanych warunkach. No niestety, biologia a zwłaszcza psychologia to nie nauki ścisłe.
  17. Chciałoby się wierzyć w taką bajkę że JEDEN CZYNNIK powoduje te wszystkie problemy. Tylko że często jest ich wiele, i pracując nad zlikwidowaniem jednego nie widzisz efektu, bo inne problemy przykrywają ewentualne korzyści z pokonania tego jednego. Pytanie czy Ci faceci przed fapaniem byli w miarę zdrowi i ogarnięci życiowo? W wieku dojrzewania masturbacja jest normalną rzeczą i niekoniecznie coś musi być jego przyczyną (oprócz popędu). U mnie najpierw była depresja i fobia społeczna, uzależnienie od komputera, następnie porno+fap, później inne problemy i poleciała taka kula śnieżna że mi normalne życie zabrała... I co tu najpierw leczyć? Nie wierzę w to, musieli mieć COŚ w zamian, czymś innym oszukać mózg, albo naprawdę silną wolę. To gratuluję. W tym przykładzie facet poradził sobie jeszcze jak był w miarę młody (3 lata po szkole). Gorzej wygląda sytuacja tych po trzydziestce i 15 latach porno+fap...
  18. Niestety ale siedzi mi w głowie... Tak to jest, jak nie ma się nawet koleżanek z pracy. Jedyny to był plus tej mojej zjebanej roboty. Ale też niekoniecznie. Kiedy codziennie przebywałem w ich towarzystwie, coś tam pogadałem, pożartowaliśmy, to mi wystarczało na cały dzień. Nie potrzebowałem obecności kobiety w domu, jakieś większej bliskości. Wiec się nie starałem, nie wychodziłem tam gdzie mógłbym je spotkać. A teraz mam straszny głód. Wszystkiego co kobieta potencjalnie może dać. Od jej towarzystwa do seksu. Poszedłbym dziś znów, ale choróbsko mnie rozłożyło. Więc jeszcze mi się depresja pogłębiła. Wyszedłbym i jeżeli nawet tylko bym popatrzył na laski, to przynajmniej na chwilę ta poprzednia poszła by w zapomnienie. Bo kurwa trzeba mieć wybór, by nie zwariować dla jednej...
  19. Kontynuuję mój dziennik uspołeczniania tudzież randkowania. W zastępstwie za @pytamowiec. Gdzie jesteś chłopie? Nikt ostatnio tak pięknie nie pisał o wstydliwych problemach mężczyzn. O samotności, o alienacji... Wstydliwych, bo podobno facet zawsze ma byś zwycięzcą w stadzie, dziś zwanym społeczeństwem. Byłem na drugim spotkaniu. Rotacja w grupie jest niesamowita bo tylko trzy osoby z poprzedniego spotkania były na tym drugim. I ja. Tych dwóch dziewczyn z którymi rozmawiałem poprzednio, nie było. Już na początku złapałem kontakt z nieznajomą. Po prostu siedzieliśmy obok siebie, wiec jak miałbym nie złapać??? No, tak upośledzony społecznie nie jestem xD I tak sobie gadamy o wszystkim i niczym. Ile nam to zajęło? Mogło być godzinę. Z ok 5h jakie razem spędziliśmy w klubie. Stopera nie miałem... Szczęśliwi czasu nie liczą... Między rozmową a milczeniem (też niestety było) wyszliśmy na parkiet w kilkoro, na tańce solo. Czyli żadnego przytulanka nie było xD Mogłem sobie pooglądać jej ruchy. Bardzo fajne, takie swobodne, wolne, kocie... Teraz wchodzi moje niedojebanie towarzyskie. Bo nie wiem jak mnie odebrała. Wydaje mi się że pozytywnie, że była jednak zainteresowana moją osobą. Nie przypomnę sobie całej rozmowy, ale coś mnie zaciekawiło. Mówiąc o studiach na które bym się wybrał, powiedziała że będzie trzymała kciuki za mnie. No ciekawe. Ale to nie czas i miejsce na rozkminy rodem z gimnazjum... I na tym się skończyło. Nie poprowadziłem relacji dalej. Nie wziąłem kontaktu do niej, nie ma jej też na grupie FB. Liczę że pojawi się na następnej imprezie, ALE muszę sobie do głowy wbić, że to mogła być przelotna znajomość, jedna z wielu, nie pierwsza i nie ostatnia. Po następnym spotkaniu mogę mieć w głowie już inną, a ta będzie tylko wspomnieniem. Żeby nie było że ja w temacie o poznawaniu ludzi piszę tylko o randkowaniu, odbyłem też pogawędki z dwoma facetami oraz jeszcze z jedną kobietą, już krótszą i niepodszytą z mojej strony nadziejami towarzysko-erotycznymi... Poza tym co opisałem, mogę dodać że samo wyjście do klubu, tańczenie (lub coś co to przypomina) jest dla mnie wielką rzadkością. Ostatnio tańczyłem trzy lata temu i to z koleżankami z pracy, z czym nie wiązał się żaden stres. A tu byli jacyś randomowi ludzie, Julki, Mirki, Oscarki i bóg wie kto. A choć nie byłem gwiazdą parkietu nie odczuwałem stresu, wstydu, zażenowania, czyli tych rzeczy które mogły kiedyś wystąpić w podobnej sytuacji. No właśnie. Na ile to była projekcja lęków, na ile stan faktyczny? Jeżeli chodzi o znalezienie znajomych/kolegów/przyjaciół/dziewczyny, to oczywiście po dwóch spotkaniach nic z tego nie mogło wyjść. Może z dziewczyną by się udało, w końcu miejsce i okoliczności były do tego stworzone (klub muzyczny)ale jak się nie umie odczytywać znaków lub być śmiałym na granicy natarczywości to marne szanse. Oczekując następnej imprezy, wybiorę się na inne spotkania, już nie zabawowe. Powtarzać, wbijać, wkuwać i znów i znów. Żeby pozbyć się jakikolwiek stresu, być na luzie, prowadzić łatwo konwersację, uśmiechać się, dotykać kogoś... Żyć z ludźmi. Nie obok.
  20. Lepiej w pracę niż w melanż z koleżkami przy browarze. Przynajmniej pokazuje dzieciom że praca jest ważna, że można coś dzięki niej osiągnąć i dać dobry start w życie potomkom. Ale mam na myśli porządną pracę, a nie bezmyślne jebanie w zakładzie na janusza. W latach 90 była trudna sytuacja, ale część się wzięła w garść(polski kapitalizm) i teraz są Panami. Inni, jak mój ojciec zrezygnowali. Nawet mu się prawa jazdy nie chciało zrobić, bo po co, jak "auta jeszcze będą leżeć w rowach" Wiemy że sytuacja historyczna była jaka była i stworzyła dużą grupę ludzi słabych, chorowitych, nie tyle na ciele, ale bardziej na umyśle. Jest jeszcze czynnik osobisty, niezależny od historii, już bardziej od indywidualnego wychowania, czyli ktoś już taki się urodził że nic nie może, że jest ofiarą, inni go wykorzystują, po co się starać, lepiej iść do ziomków i flachę obalić... A dzieci? Po to się ożenił, żeby kobieta się nimi zajmowała i myślała co im dać do jedzenia. Porażka.
  21. Postanowiłem w tym roku się uspołecznić, buu ha ha... Skorzystałem z najprostszego sposobu czyli grupy z facebooka. Spotkanie z pierwszą grupą było na wiosnę, ludzie jak ja geeki i myślę, że mogło coś z tego być, ale jak na złość grupa zawiesiła swoją działalność. W ten weekend spotkałem się z inną grupą, bardziej rozrywkową i przebojową, ale związaną z muzyką którą słucham. Spotkanie odbyło się w klubie, czyli w miejscu do którego nie chodzę, bo jak samotnik ma tam iść... I powiem wam, że idąc tam nie odczuwałem żadnego stresu. Kompletny luz. Sam się sobie dziwię. Więcej. Ja tam leciałem! Tak jestem spragniony kontaktów z ludźmi! Specjalnie poszedłem tam przed umówioną godziną, żeby móc z kimś face to face pogadać, bo to jest najprostsze. No i przyszła jakaś laska. Mieliśmy jakieś 10 minut rozmowy zanim inni się pojawili. Prawie jak randka xD Dziewczę nawet ładne, ale w okolicach ściany i prawdopodobnie z korpo. Czerwone lampki mi się zaświeciły. Ale nic, to tylko rozmowa, small talk, dla nauki. Gdy już grupka zrobiła się większa mogłem przeprowadzić analizę "demograficzną". Od dwudziestu paru do czterdziestu paru lat. Dwie pary, 3 samych facetów i 5 dziewczyn. Nie mówię że single, ale wielce prawdopodobne. Sytuacja jak na warunki polskie świetna. Ale wbijam sobie do głowy, że nie idę tam znaleźć kobietę, ale budować krąg znajomości. Uspołeczniać się. Za waszymi radami, nic na siłę. Miej wyjebane, a będzie Ci dane. Może, kiedyś. Nie teraz. Sytuacja jest rozwojowa, bo za dwa tygodnie będzie powtórka. Mam nadzieję że będę bardziej wyluzowany i podgadany nie tylko do jednej osoby ale do całej grupy.
  22. Nie wiem czy wszędzie tak jest, ale na moim zadupiu jest też trochę młodszych i starszych "fachowców" od brudnej roboty... Czyli szeroko pojęta budowlanka, która obsługuje pobliską aglomerację. Nie wiem jak miasto dałoby sobie bez nich radę. Teraz pracują cywilizowanie czyli 8h i wracają tak między 16-18, ale były czasy kiedy wyjeżdżali o 5 i wracali o 20 i później co przez kilka dni było i moim udziałem No nie wiem. Muszą być jacyś lekarze(prywatni), bo bez nich emeryt nie jest emerytem. I oczywiście sklepy. Żeby wydawać te trzynastki i czternastki które zond daje i które NAPĘDZAJĄ GOSPODARKĘ 🤣 Ile to się na nich napatrzyłem pracując w markecie. Mam już alergię na nich i ich narzekanie "jak im ciężko".
  23. Najkorzystniej jest zarabiać w dużym mieście i mieszkać w pipidówie. Ale tak niezbyt oddalonym. Pewnie każdy ma różną tolerancję na dojazdy, ale myślę że tak 1h w jedną stronę jest znośne. Gdy dojazdy są czasowo nieakceptowalne zostaje wyprowadzka. Tak, ale ceny wynajmu/kupna rosną szybciej niż inflacja i próbująca za nią nadążyć płaca minimalna. Nie przesadzajmy też z tymi zarobkami w aglomeracjach. Jak się jest niewykwalifikowanym pracownikiem to może trochę powyżej minimalnej się dostanie i tyle. @MaurycyA te które zostały są już zabąbelkowane, jak Pan Bóg przykazał, na 18,20 lat. Nie ma co ich żałować, wszystkie to karyny...
  24. Praca z ludźmi to świetny pomysł, pod warunkiem ze się trafi do w miarę normalnego towarzystwa, a sama praca nie będzie wyniszczająca fizycznie i psychiczne. W pierwszej poważnej pracy, sam dość szybko odnalazłem się w towarzystwie, byłem nawet po pewnym czasie duszą towarzystwa... Ku mojemu zdziwieniu. Ale to byli „młodzi, wykształceni, z dużych ośrodków” ludzie, podobni do mnie, przynajmniej w zainteteresowaniach, choć sam jestem ze wsi i bez wykształcenia... A ostatnie dwie to była praca w sklepie z, uwaga, kobietami i... simpami. Dużo mnie to nauczyło, choć ta wiedza niekoniecznie jest tylko pozytywna. Jednak przestrzegam przed zbyt długą pracą w takich miejscach, no chyba ze się to lubi. Sam przesiedziałem tam z 4 lata i uważam ten czas w kategoriach rozwoju zawodowego za stracony. I mam podobny problem jak Ty. Brak pomysłu na prace która będzie rozwijała i dawała dobrą kasę i może trochę satysfakcji. Bo dla faceta wykładanie towaru w sklepie to jest jednak poniżające... I jest to praca syzyfowa. Facet to jednak powinien zrobić coś namacalnego, trwałego, przysłowiowe wybudowanie domu, zasadzenie dębu, stworzenie bombelka...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.