Skocz do zawartości

MagMu

Samice
  • Postów

    37
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez MagMu

  1. U mnie problemem jest to, że wychowałam się w rodzinie w której nie było szacunku, ciągłe kłótnie, ogólnie mała patologia. W szkole nienawidzili mnie nauczyciele i rówieśnicy. Często byłam kozłem ofiarnym na którym wszyscy się wyżywali. Bicie, opluwanie było na porządku dziennym. Wtedy poprzysięgłam sobie, że to zmienię, że ludzie w końcu będą musieli mnie szanować. Szybko zaczęłam pracować i część tej przysięgi zrealizowałam, choć nie do końca. Pracuję nad samooceną, ale wiem, że nierozwiązany problem wciąż we mnie tkwi. Często widzę to w sytuacjach, kiedy ktoś obcy powie mi coś niemiłego. Potrafię nie spać przez to w nocy i analizuję, jak powinnam się była zachować. Chciałabym u siebie tak wyszkolić charakter, żeby nie brać słów obcych mi ludzi do siebie, być jak politycy, którzy zupełnie nie przejmują się krytyką. Jak to w sobie wyrobić? Może są na to skuteczne ćwiczenia, jakieś afirmacje. Wszelkie porady mile widziane; nie muszą one dotyczyć jedynie mojego przypadku. Niech to będzie kącik z którego czerpać będą mogli wszyscy z zaburzoną samooceną.
  2. Czy znacie skuteczne sposoby na zwiększenie samoakceptacji? Chodzi mi o to, by nabrać pewności siebie, nie czuć się gorszym od innych, nawet w trudnych sytuacjach konfrontacyjnych. Jak nie tracić wiary we własne możliwości w środowisku tzw. VIPów? Może macie doświadczenia w podbudowywaniu obrazu swojego wewnętrznego JA?
  3. Polecam książkę Allena Carra "Łatwy sposób na rzucenie palenia" (Easy way to stop smoking). Mnie pomogła wyrwać się z tego paskudnego nałogu z dnia na dzień. Nie palę już 2,5 roku.
  4. Lewatywa z uryny ponadto co Marek napisał ponoć leczy również hemoroidy i ma szereg innych zalet. Ja jednak strasznie brzydzę się szczochów, nie umiem tego przełamać, choć lewatywy robię regularnie (z organicznej kawy wg. Gersona, albo z przegotowanej wody, soku z cytryny i soli). Po lewatywie ma się niesamowity przypływ energii. Robienie lewatywy może budzić jakieś lęki, np. odnośnie bólu, ale tak naprawdę dobrze zrobiona lewatywa nie boli, ani nie jest nieprzyjemna. Polecam spróbować, samopoczucie poprawia się niesamowicie.
  5. Jeden z moich ulubionych filmików przedstawiających urok polskich i słowackich Tatr znad szczytów Rysów. Widok z kamerki GoPro przymocowanej do drona. Dla mnie jest to film bardzo sentymentalny, bowiem ze sflaczałej osoby, która sapiąc i dysząc, ledwo dochodziła do Morskiego Oka, w pół roku zrobiłam kondycję, która pozwoliła mi na przejście trasy od Palenicy na szczyt Rysów i zejście na parking za Strabskim Plesem. Echhh
  6. Gdybym mogła się cofnąć i znów mieć 18 lat, to poszłabym na AWF, albo jakieś studia związane z tańcem. Obowiązkowe ćwiczenia i ruch to jest to. Na każdych innych studiach i w robocie siedzącej człowiek kapcanieje. A po AWFie można być np. trenerem na siłce, albo animatorem w jakimś fajnym hotelu np. na Kanarach. Całkiem spoko praca. No ale, to trzeba lubić, tzn. lubić ruch i być przyjaźnie nastawionym do ludzi. Pomyśl też może nad jakimiś studiami językowymi - znając bardzo dobrze dwa języki obce, można znaleźć naprawdę fajną robotę. Tutaj możliwości jest naprawdę sporo: od pilota wycieczek, tłumacza, po marketingowca. U mnie była taka historia, że mając 15 lat już wiedziałam co chcę w życiu robić. Skończyłam studia z tym związane. Pracuję w zawodzie, ale co z tego, jeśli ta praca dzisiaj jedynie daje mi trochę kasy (nie za wiele) a tak to przytłacza. Żałuję również, że nie nauczyłam się perfect angielskiego + hiszpańskiego, co utrudnia mi spakowanie manatek i szybki wyjazd gdziekolwiek. Niestety nie odkryłam w sobie wcześniej pasji do zdrowego stylu życia i sportu. Zamuliło mnie zamiłowanie do grafiki. Dziś bolą mnie plecy, a oczy mam jak kret. Cóż, widocznie tak musiało być. Dziś powoli się przebranżawiam, ale to jest trudne i mozolne.
  7. Rysy były raz i styka mi na razie. Choć marzy mi się nocka w Chacie pod Rysami Jak już iść na Mieguszowiecką przeł., to warto wziąć ze sobą jakiegoś znawcę topografii i wdrapać się na Czarny Mieguszowiecki Szczyt. Może się w przyszłym roku uda, choć nastawiona jestem głównie na słowackie szczyty, a najbardziej na Gerlach. Marzy mi się jeszcze jesień w Tatrach i właśnie planuje co by tu zrobić żeby się na 4 dni w październiku wybrać... Praca niestety bardzo mnie absorbuje.
  8. Dla mnie to obrzydliwe. Później spotka się dwójka ludzi, zakochają się w sobie, a może się okazać (może to mało prawdopodobne, ale jednak możliwe), że są rodzeństwem przyrodnim. Podobny problem w przypadku zapłodnienia materiałem z banku nasienia. Nikt o tym nie myśli?? A te baby to też "niezłe", zero wyrzutów sumienia? Jest dzidzia, jest git?! Ja na ich miejscu umarłabym ze zgryzoty, jak można tak kogoś oszukiwać... Nie rozumiem tego! A co sądzicie o telegonii?
  9. Szczerze mówiąc to żałuję, że zaczęłam farbować. Grzechy młodości. Gdybym wiedziała jak to się skończy (dużo włosów mi powypadało :/) i była kiedyś świadoma tejże chemii to na pewno bym tego nie robiła. Ale niestety zachciało mi się "upiększania". Do tego miałam na łbie chyba wszystkie kolory :/ Od czarnego, poprzez rudy do blondu. Obecnie Wróciłam do swojego naturalnego ciemnego blondu, ale niestety musiałam sobie zrobić "ombre" żeby jakoś te odrosty wyglądały, że to niby tak specjalnie, a nie, że się zapuściłam czy coś. Farbować już dalej nie zamierzam, teraz moja pielęgnacja polega na nakładaniu olejku arganowego z kokosowym i mycie szamponem eko (niestety jest dość lipny, bo się nie pieni, ale chociaż nie ma parabenów i innych gówien). No i włosy mi powoli wracają do swojej dawnej świetności. A podcinanie od czasu do czasu jest potrzebne, nie chcę wyglądać jak wujek "coś".
  10. MagMu

    Modlicie sie?

    Każda religia to narzędzie manipulacji. Prawda i sens jest w każdym czlowieku, ale nie każdy chce to odkrywać czy w ogóle się tym interesować i woli wierzyć w to w co wierzy większość wokół niego.
  11. Dzięki za info. Chodzę do fryzjerki, która jest w KRUSie i dzięki temu za strzyżenie i farbowanie płacę u niej 40zł, a nie jak w innych salonach - 200zł. Co do przyszłych świadczeń to ja na nie nie liczę, składki do ZUSu traktuję jako grabież, przymusowy kolejny podatek. Dlatego jeśli byłaby możliwość, wolę być mniej okradana. A poza tym tak czy siak chcę w coś inwestować. Dlatego myślę, że pomysł z ziemią jest dobry, nawet jeśli wyjadę za granicę i zarobię jakąś dodatkową kasę to będę za nią kupować ziemię.
  12. MagMu

    Modlicie sie?

    Energia jest płynna i jeśli mnie zabraknie, powstanie coś innego, może kwiat, może inny człowiek, może zwierzę. Poza tym moja firma na pewno by nie istniała, bo jest jednoosobowa Każdy jest tak samo ważny. Nie mniej, nie więcej. Jestem tak samo ważna jak każdy inny człowiek, niezależnie od tego czy ma on władzę czy jest kompletnie bez pieniędzy. To, że ktoś sobie uzurpuje prawo do czucia się ważniejszym, wcale nie znaczy, że tak jest. A jeśli tylko w poczuciu wyższości upatruje swój sens istnienia czy szczęście to kompletne dno, i prędzej czy później może się o tym przekona. Tak samo jeśli ktoś żyje tylko po to, by gromadzić gadżety, czy dla szpanu, dla podziwu innych to faktycznie dość smutne życie i jak domniemam bardzo chwiejne pod względem emocjonalnym. Dla mnie pieniądze to nie cel sam w sobie tylko środki do realizacji celów. Dzięki pieniądzom mogę realizować swoje pasje, podróżować, doświadczać. A chcę doświadczać i poznawać, uczyć się, bo sprawia mi to radość. Skoro żyję, chcę się tym życiem cieszyć i jestem Bogu wdzięczna za to, że jestem, a mało brakowało, bo prawie umarłam przy swoich narodzinach. To jest moja wiara, moje osobiste doświadczenia i jest mi z tym dobrze. Innym nie musi. Każdy ma inną, jedyną i niepowtarzalną drogę do przejścia. Po co robić sobie ćwiczenia na uświadomienie, że jesteśmy zbędni wg ogółu tego świata czy malusieńcy względem wszechświata? Tak samo wszechświat może być malutki względem jeszcze jakiegoś innego absolutu, po co robić w sobie takie uczucie pustki i poczucie bycia nieważnym? Ja kiedyś miałam wrażenie, że jestem zbędna i tak przewartościowałam swoje życie, że chciałam nie istnieć. Dziękuję bardzo za takie ćwiczenia. Ważne jest tu i teraz, teraźniejszość, doświadczanie samego siebie. Moje życie i ja sama są dla mnie najważniejszym i to się dla mnie liczy. I cieszę się, że mam tu swoje miejsce, na tym świecie. Mam to gdzieś, że przy porównaniu do wszechświata jestem pyłem. Ja sama jestem swoim wszechświatem. I jest mi w porządku z tym, że dla innych ich życia są najważniejsze i są ich wszechświatami. Tak właśnie powinno być. Życie ma być spełnieniem dla każdego z osobna, a nie dla innych czy na pokaz. I nie ważne czy ktoś to poważa czy nie poważa. W ramach podsumowania dołączam video z wystąpienia Kaśki Miller, która wg mnie trafia w sedno sprawy.
  13. MagMu

    Modlicie sie?

    Kiedyś byłam bardzo zaangażowaną i mocno wierzącą katoliczką. To się potężnie zmieniło. Dziś jestem na etapie, że wiem, że tak naprawdę nie wiem nic. Nie wiem kim jest Bóg, skąd wziął się świat (opowieści naukowców wcale mnie nie przekonują, skoro jest tysiące wersji i niezbadanych insynuacji co do niedawnej historii, to skąd pewność ile lat ma świat, jak powstał i tak dalej; kreacjoniści również mnie nie przekonują). Taka wiedza jednak nie jest mi potrzebna do szczęścia. Dla mnie ważne jest to co czuję, moja intuicja. Czuję, że Bóg istnieje. Bóg w moim odczuciu jest energią, tchnieniem życia, pierwotną siłą.
  14. Ja mam w zanadrzu jeszcze kilka takich historii :/ Ekshibicjonistów spotkałam w sumie 4, froterystę jednego i macacza jednego (na nieszczęście trafiałam na niego jeszcze parę razy w pociągu realcji wawa- łódź). Przykra sytuacja spotkała mnie też ze strony dziewuch: kiedyś trójka lafirynd okradła mnie w tramwaju, zauważyłam to, wybiegłam za nimi, z jedną się biłam na przystanku, tamte dwie mnie odciągały, a ludzie stali i się gapili, mieli to w dupie. Portfela nie odzyskałam, ale mam satysfakcję, że podarłam tej jednej suce kurtkę i dałam niezłego ciosa w bebech. Wredne ku*wy. Od tamtej pory zawsze mam przy sobie gaz, jakbym wtedy miała to pewnie odzyskałabym co moje.
  15. Nie mam pociągu do zjebów!!! Nigdy nie miałam, przynajmniej świadomie na pewno nie. Maminsynek mi się trafił w czasach szczeniackich, później było już lepiej. Teraz jest całkiem dobrze. Ale fakt faktem, że zjebów przyciągałam. I nie mam tu na myśli swoich byłych partnerów. O zjebach mogłabym książkę napisać.
  16. Zima. Mróz, porywisty wiatr i Dworzec Wschodni w remoncie. Biegnę co sił. Cel to wskoczyć do Łodzianina, by za dwie godziny doznać krótkiej radości paru godzin spędzonych we własnym domu. Zajmuję sobie miejsce przy oknie, w wagonie bez przedziałów. Lekko kimam. Na Centralnym budzi mnie wrzask szarańczy szturmującej z dzikim podnieceniem miejsca siedzące. Miejsce koło mnie zajmuje wysoki blondyn. Wyciąga laptopa. Odjazd. Kimam. Czuję dotyk. Czuję dotyk? Jaki dotyk? Śpię przecież... śni mi się... O kurwa, wyciągnął mi już bluzkę ze spodni! Otwieram oczy, serce kołacze, koleś jakby trochę się obruszył. Ale nadal jak gdyby nigdy nic, maca touchpada swojego lapa. Śniło mi się. Koszmary mam ciągle, urojenia jakieś. Dzwoni jego telefon. - W pociągu. Tak kochanie, może być odgrzany obiad na kolację. Powinienem być za godzinę. Tak myszo, kocham Cię. Za oknem dopiero Skierniewice. Kimam więc spokojnie dalej. O ŻESZ KURRRRWA! Gały prawie wyskakują mi z orbit. Serce mam w gardle. Jego oślizgła, ciepława dłoń właśnie spenetrowała mój pępek. -Co ty kurwa odpierdalasz? Cisza. Szok. Łapię kurtkę i torebkę. Przeciskam się między nim i jego lapem. Jego ryj wykrzywia się. Jakby w ekscytacji. Rzygać mi się chce. Reszta podróży w relaksującym otoczeniu szumu z klopa. ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Impreza u kumpla. Ballantines i te sprawy. Rower. Biorę rower. Idę. Trzymam rower. Rower mnie prowadzi. Do domu zostało mi jakieś 700m. Idzie. Widzę, że idzie. A może idą? Jeden on, czy dwóch ich? Może trzech jednak... Trzeba im z drogi zejść. Ok, przechodzę. Przeszłam. -EEEEEJ! Krzyknął. Spojrzałam tam. O kurwa... Trzeźwość. Nagła. Okrutna. Tak, jest jeden. Tak, nie ma spodni. Tak, wali gruchę. Mimowolnie wybucham śmiechem. Nie mogę tego opanować. Paraliż strachu. Jedna myśl: wsiąść na rower. Wsiadłam. Jadę. JADĘ. Dom, łóżko i wir w głowie. Okrutny wir. Wir i niemoc. Poranek nie lżejszy. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
  17. No właśnie słyszałam o tym okresie przejściowym... Mogłabym ewentualnie robić projekty na umowę o dzieło przez te trzy lata. Wolę spłacać pożyczkę na ziemię, i w ten sposób mieć jakieś zabezpieczenie na przyszłość, niż wyrzucać kasę w otchłań ZUSu. Muszę się dowiedzieć jeszcze jak wygląda sprawa z pożyczkami na ziemię. Podobno są jakieś nisko oprocentowane dla młodych rolników. Kwestia jakie są kryteria, by być tym młodym rolnikiem... Wiekowo na pewno się łapię W tym tygodniu czeka mnie wizyta w Agencji Rolnej i mam nadzieję, że dowiem się tam wszystkich potrzebnych rzeczy. A tak, btw: co to jest ten cały ha przeliczeniowy? Bo ja zrozumiałam, że ma to być po prostu 2,5 ha. Dlatego nie bardzo kumam jak 1ha = 2,5ha? Kto to przelicza? Hektar to nie jest po prostu kwadrat o boku 100m? A tak w ogóle to dziękuję leviatan za odpowiedź
  18. MagMu

    Chodzenie do wróżki

    Matka mojego kumpla jest dość znaną wróżką. Dobry psycholog, inteligentna obserwatorka, wie jak powiedzieć, żeby nie powiedzieć tak naprawdę nic, i żeby dany klient odniósł wrażenie po czasie, że niby coś tam się spełniło :]
  19. MagMu

    Modlicie sie?

    Ja się modlę, dość często nawet, wyrażając Bogu wdzięczność za to co mam, za każdą chwilę oraz w różnych intencjach głównie oczyszczenia, odnowienia i znajdywania Lubię też medytować przy mojej ulubionej, chilloutowej muzie
  20. Miło. Scotta Jurka nie trzeba mi przedstawiać, mam nawet w swoim zbiorze tę jego książkę "Jedz i biegaj", ale bez ogródek powiem, że większą inspirację czerpię z życiorysu Rich Rolla. Ze strasznego alkoholizmu stał się jednym z 25 najsprawniejszych ludzi świata (wg jakiegoś tam magazynu sportowego). Zapisał się w księdze rekordów guinessa: wraz z kumplem w ciągu siedmiu dni zaliczyli 5, słownie: pięć triathlonów Ultraman. Kolo bije rekordy sprawności i wydolności - jak sam twierdzi - dzięki wege diecie. Poza tym zgłębiając jego książkę ("Finding ultra", pol.: "Ukryta siła"), miejscami miałam wrażenie, że czytam o sobie. Potężne nałogi, zaniedbanie, zła dieta, załamki i w końcu gigantyczny strach i nagłe olśnienie by wstać i zrobić pierwszy krok. Co do bycia wege to ja mięsa nie jem już 16 lat. Ale moja dieta nie zawsze była zdrowa. Był okres, że żywiłam się kawą, szlugami i snickersami. Wpędziłam się w anemię, nadwagę i deprechę - było ze mną naprawdę słabo. Od jakiegoś czasu odkrywam wegetarianizm (a szczególnie jego najwspanialszą odmianę - witarianizm) na nowo. Kiedyś to była dla mnie głównie ideologia, dziś - przywracanie i utrzymywanie zdrowia. Jedyne czego jeszcze brakuje mi do szczęścia to CZAS, który tak często bezpowrotnie przecieka mi przez palce... Cierpię na permanentny niedoczas z powodów zawodowych i nie mogę poświęcić swoim pasjom tyle chwil ile bym chciała.
  21. MagMu

    Ave

    Ahoj miłych chwil na forum życzę
  22. Nie do końca wiem jak to się stało, ale mój topic się potroił Proszę admina o usunięcie dwóch kopii.
  23. Od jakiegoś czasu uwielbiam aktywnie spędzać czas, a cierpię, gdy muszę długo zalegać przed kompem. Od marca biegam parę razy w tygodniu (obecnie przebiegam mniej więcej dychę w nieco ponad godzinę). Właśnie przygotowuję się do I Biegu Wegańskiego (na 10km). Do tego lubię robić dobrą wege szamkę, bo jedzenie ma znaczenie Uwielbiam góry... To one i wspomnienie o nich daje mi kopa i strzał energii. Największą miłością pałam do Tatr - gdy przemierzam tamtejsze szlaki, czuję, że jestem na swoim miejscu. Za każdym razem zostawiam tam kawałek siebie, by znów wracać... W tym roku udało mi się zrealizować moje marzenie i wdrapałam się na Rysy (przeszłam jednego dnia całą trasę od Palenicy przez Morskie Oko, Czarny Staw, Szczyt Rysów ten polski i ten słowacki, zeszłam przez chatę pod Rysami, Żabie Stawy, aż na parking za Popradzkim Stawem i tam miałam już transport na kwaterę). Teraz marzę by w przyszłym roku wdrapać się na Gerlach, a przy okazji zaliczyć kilka mniejszych szczytów i parę dolin. Bardzo lubię pływać, i fascynuje mnie podwodny świat. Dlatego od jakiegoś czasu robię kurs OWD i mam nadzieję na nurkowy tydzień w Egipcie To chyba tyle o moim hobby P.S. Założyłam nawet bloga o tematyce jak powyżej, ale na razie muszę jeszcze nad nim popracować; jak uznam, że jest już gotowy, by ujrzeć światło dzienne, być może zapodam tu linka
  24. Możliwe też, że te opinie piszą sami producenci Z opiniami na necie różnie bywa. Co do legalnych środków, to marzy mi się taki gadżecik: http://www.bron.pl/bron-bez-zezwolenia/pistolety-gazowe-rmg/pistolet-gazowy-kolter-rmg-19-set albo jakiś hukowy na kulki. Moja koleżanka biega z kolei z paralizatorem. Dała mi go kiedyś do oględzin i to co jest niefajne to jego gabaryty i dość spora waga. No i trzeba wejść w bardzo bliski kontakt z napastnikiem. Dlatego ja jednak wybieram gaz. Swego czasu miałam też zawsze przy sobie automatyczny scyzoryk, ale niestety gdzieś mi się zapodział...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.