Skocz do zawartości

orbital

Użytkownik
  • Postów

    93
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez orbital

  1. Ooo, a tak się dziwnie składa że mam tę książkę Dostałem ją kiedyś, ale tylko przekartkowałem i odłożyłem, bo uznałem że jakieś gupoty bez treści, No to zajrzę do niej jeszcze raz : )
  2. Miałem ostatnio dłuuuugą posuchę z pannami, więc wróciło fapanie no i stała się lipa - odwiedziła mnie niespodziewanie koleżanka która została na noc, niestety sprzęt nie funkcjonował jak trzeba, tak więc koleżanka mimo iż bardzo zaangażowana i skora do zabaw, wyjechała niezadowolona a ja postanowiłem KONIEC! Dziś mija 20 dzień nofapu i moje obserwacje: - do pornoli nie ciągnie mnie wcale, częściowo dlatego że jestem bardzo zmotywowany, a częściowo dlatego, że ... - ... flatline jak chuj (choć to chyba nie najszczęśliwsze porównanie), jedynie okazjonalne poranne bonery - chyba nabrałem trochę grubszego głosu (a może tylko tak mi się wydaje, bo naczytałem się nofapowych opowieści) - jakiś czas temu poznałem pewną sympatyczną 21-latkę, nie sądziłem że "do czegoś dojdzie" bo sam mam lat 38, a jednak wczoraj po imprezie wylądowaliśmy w łóżku, oczywiście flatline + alkohol spowodował że znowu sprawa spełzła na niczym, tym niemniej od rana chodzę z bananem na twarzy, bo raczej jest szansa na replay, No i cóż - będę kontynuował zbożne dzieło nofapowe, powiedzcie mi tylko proszę Panowie, jak długo ten flatline będzie trwać i kiedy sprzęt zacznie się uaktywniać przy np. co bardziej namiętnych tańcach? Z trochę innej beczki, co sądzicie o wdrożeniu np. jakichś medytacji? bo przyznam że łażę prawie cały czas w stanie pewnego niepokoju/zestresowania, chciałbym to jakoś zrzucić z siebie i się uspokoić.
  3. To ja może ku rozrywce i nauce Braci, ale również pozostając w temacie, wrzucę fragment rozdziału „Dlaczego piłkarze wcale nie są bogaci?” książki Krzysztofa Stanowskiego „Stan Futbolu”. Oczywiście znaczną część tego rozdziału Stanowski poświęcił kobietom piłkarzy, miłej lektury: „Pijawki otaczające piłkarzy, te wszystkie dziunie ze sztucznymi cyckami i napompowanymi ustami, to temat na zupełnie inną książkę. Swego czasu mówiło się wręcz o zorganizowanej grupie (w domyśle -przestępczej) dziewczyn ze Szczecina, które okręcały zawodników wokół palca, a potem ich po prostu bezwzględnie doiły lub nawet okradały. Znani zawodnicy, reprezentanci Polski – tacy jak Maciej Żurawski, Damian Gorawski czy Tomasz Kłos — tracili głowy i nie tylko. Myślę, że dziś żaden ze wspomnianych tu byłych kadrowiczów nie może o sobie powiedzieć, że stać go na to, by następnego dnia wsiąść w samolot i polecieć na dwa tygodnie na Bora-Bora. A kiedyś nie sprawiało to problemów. Szczecińska zaraza stanowiła tajemnicę poliszynela, ale chociaż od plotek i ostrzeżeń huczało - sami piłkarze nie myśleli wówczas organami, które do myślenia faktycznie służą. Z jakichś dziwnych przyczyn nawet gdy ich partnerki pojawiały się na przykład na okładkach pisma „CKM", uznawali ten fakt za nobilitację, a nie dzwonek ostrzegawczy. Dzisiaj piłkarze są zwierzyną. Nie oni polują na dziewczyny, ale dziewczyny polują na nich — na ich wysportowane ciała, sportowe samochody, pękate konta bankowe oraz na ich rozpoznawalność, możliwość autopromocji. Rzadko który młody mężczyzna, w którego krwi buzuje testosteron, jest w stanie obronić się przed taką zasadzką o wymiarach 90-60-90. Zazwyczaj wszyscy wokół widzą, że koleś wpadł jak śliwka w kompot, ale nie on sam – on nie dopuszcza do siebie tej myśli, wręcz się oburza, reaguje agresją. Aż przypomina się słynny „Baranek” Kazika Staszewskiego: Znów widzieli ją z jakimś chłopem, Znów wyjechała do Saint-Tropez, Znów męczyła się, Boże drogi, Znów na jachtach myła podłogi. Tylko czemu ręce ma białe? Chciałem zapytać - zapomniałem, Ciało kłoniąc, skinęła dłonią, wsparła skroń o skroń, Znów zapadłem w nią jak w toń... Jest niemal regułą, że dobrze grają ci piłkarze, którzy mają uporządkowane życie rodzinne i normalną partnerkę (dlatego dobrze gra niewielu). Pozostali prędzej czy później zaczynają się frustrować, złościć, stają się kłębkiem nerwów, co w oczywisty sposób odbija się na ich formie boiskowej. Kiedy widziałem piłkarzy, którzy nagle przestawali grać na miarę talentu albo wręcz stawali się karykaturami samych siebie, to albo nikt na nich w domu nie czekał (to jeszcze nie taka zła sytuacja, chociaż do głowy przychodzą głupoty), albo czekała zołza sprowadzająca ich na złą drogę, sprawiająca, że zawodnikowi zmieniały się priorytety — kiedyś chciał świetnie grać w piłkę, a teraz tak jak ona chce po prostu świetnie wyglądać i miło spędzać czas. Zaraźliwe próżniactwo, także zaraźliwe lenistwo — bo te lale nie są przecież przyzwyczajone do sumiennej pracy. - Najważniejsza jest baba – powiedział mi Sebastian Mila, gdy siedzieliśmy sobie w jednej z knajpek w Barcelonie i gawędziliśmy o różnych piłkarskich upadkach. To jest sama prawda. Jeśli piłkarz obroni się przed atakiem pijawek i zwiąże się z rozsądną dziewczyną, to ona pierwsza zareaguje w momencie kryzysowym - takim, gdy zawodnikowi zaczyna uciekać z pola widzenia cel sportowy, gdy otoczy się niewłaściwymi kolegami, zacznie zarywać noce. To także ona powstrzyma go przed przesadną rozrzutnością, przed hulaszczym trybem życia. Wystarczy popatrzeć na partnerki najlepszych polskich piłkarzy ostatnich lat - Lewandowskiego, Glika, Piszczka i Błaszczykowskiego. Z wyjątkiem Anny Lewandowskiej pozostałe trzy trzymają się w cieniu i ewidentnie są po prostu bardzo normalnymi dziewczynami, żonami, matkami. Z kolei Lewandowska może i nastawiona jest na lans, ale na szczęście jest to lans niegroźny, a nawet wręcz przeciwnie - bo skoro dziewczyna ma fioła na punkcie bycia fit, to bardzo dobrze, że zaraziła tym także Roberta. Na pewno nie przeszkodziła mu w prowadzeniu sportowego trybu życia i zbudowaniu sylwetki gladiatora, a pewnie nawet pomogła. Niemniej - jakkolwiek to zabrzmi, ale to szczera prawda - dla piłkarza partnerka to zawsze koszt. Tak po prostu - koszt. Wydatek. Bycie żoną czy dziewczyną piłkarza to bowiem niełatwa sprawa. Można nawet tym kobietom współczuć, ponieważ ciągła zmiana miejsca zamieszkania zazwyczaj wyklucza podjęcie pracy zawodowej, a we wcześniejszych latach znacznie utrudnia edukację. Nawet jeśli wybranka jest naprawdę ambitną osobą, to w pewnym momencie musi zdecydować, że po prostu będzie tułać się za piłkarzem z miejsca na miejsce, aż w końcu inni będą o niej mówić: utrzymanka. Tak, bo to jest utrzymanka, ale też jaki miała wybór? O ile więc w klasycznych rodzinach zazwyczaj pracuje i mężczyzna, i kobieta, tak w rodzinach sportowych nie. I to jeszcze jeden powód, dlaczego pieniądze tak szybko znikają. Bardzo często piłkarze po karierze się rozwodzą, co tylko pogłębia ich problemy finansowe. Rozwodom nie można się dziwić. Oni sami leżą w domach na kanapie i szukają pomysłu na życie, ale żadnego nie potrafią znaleźć. Żony denerwują się: - Zrób coś wreszcie, zajmij się czymś, idź zarabiać. Przyzwyczaiły się, że to mężczyzna zarabia, i do głowy nie przychodzi im sytuacja, w której role miałyby się odwrócić. W domu zaczyna panować toksyczna atmosfera- ona chce, żeby ruszył dupę, a on uważa, że już się naharował przez poprzednie dwadzieścia lat i teraz należy mu się chwila wytchnienia. Dodatkowo nie ma co ukrywać - jeśli już taki były piłkarz leży na kanapie, to zazwyczaj popija piwko, pierwsze jeszcze przed południem, bo „teraz już nie muszę sobie odmawiać”. I to jeszcze bardziej doprowadza żonę do wściekłości. Standard życia szybko się obniża, pojawiają się coraz większe zgrzyty, zwłaszcza że perspektyw na dobrą robotę brak. Najbogatszym byłym piłkarzem w Polsce jest prawdopodobnie Marek Koźmiński. Nie chwali się zacumowanym na Morzu Śródziemnym jachtem, który kupił za 8 milionów złotych, nie chwali się apartamentem z widokiem na Sukiennice, nie szpanuje zegarkami, zdjęciami w mediach społecznościowych. Jest spokojnym, rozsądnym mężczyzną z klasą. Od początku kariery – jak twierdzi - inwestował nawet 80 procent zarabianych pieniędzy, a że trafił na dobry okres (występował w lidze włoskiej, a w Polsce tak naprawdę rodził się kapitalizm), to szybko mnożył majątek. Przede wszystkim kupował grunty w centrach miast czy w innych atrakcyjnych lokalizacjach. Później wielu zawodników próbowało go naśladować, ale z mizernym skutkiem – nie mieli tej smykałki, instynktu, a i czasy były inne. Niech nikt się nie zdziwi, jeśli lada moment Koźmiński będzie jednym z największych deweloperów w kraju. Czasami trudno nie odnieść wrażenia, że Marek nie jest szczególnie lubiany przez byłych kolegów z boiska, zwłaszcza tych z kadry Jerzego Engela, która w 2002 roku występowała w finałach mistrzostw świata. To dlatego, iż niemal wszyscy pozostali piłkarze nie poradzili sobie w życiu i z zazdrością spoglądają w stronę „Kozy", często nawet są oburzeni, że im finansowo nie pomaga. Nie dajcie się zwieść tym wszystkim znanym twarzom z tamtych lat, które opowiadają w telewizji, że „mają biznesy, ale nie powiedzą jakie”. Nie mają nic. Ale że nikt nie wierzy w to, że nie mają nic (przecież tyle lat grał, taki znany), to czasami jeszcze kogoś zbajerują. Szukają gotówki w show-biznesie, w programach telewizyjnych, a generalnie — pożyczają. Po prostu. Koźmiński problemy wielu swoich byłych kolegów diagnozuje następująco: kiedyś cieszyli się, że „mogli się skupić tylko na futbolu" i że w klubie „nie brakuje niczego”. Przywykli do życia, w którym wszystko robi się za nich, co oduczyło ich normalnego funkcjonowania (to bardzo trafne stwierdzenie) i zabiło jakąkolwiek przedsiębiorczość. Dodatkowo żyli ponad stan, wydawali zbyt dużo. A teraz? – Jeśli wydawałeś na życie dziesięć tysięcy złotych miesięcznie, to jak się bardzo zmusisz, zejdziesz do pięciu. Ale do dwóch nie zejdziesz. Nie potrafisz – mówi. A to przecież problem podwójny, bo jeszcze należałoby namówić małżonkę do drastycznego zaciśnięcia pasa i liczyć, że ona to zniesie. Zazwyczaj nie daje rady. Wtedy rozwód, podział resztek majątku, alimenty… Nie, nie ma czego zazdrościć.”
  4. Ja zacząłem hiszpański serial "Dom z papieru", jest na Netfliksie, to taki heist movie - grupka przestępców o pseudonimach jak nazwy miast próbują przeprowadzić napad tysiąclecia pod dowództwem "Profesora". Dopiero jestem na drugim odcinku, ale trafiłem w nim na dobry dialog : ) W dialogu występują pan Rio (ok. 20-letni) i pan Berlin (ok. 40-letni). Rio zarywa do panny o ksywce Tokio, bo jak twierdzi, "myśli o niej poważnie": R: Ja myślę o niej poważnie. B: Poważnie? W sensie pielęgnowania ogródka i remontowania wspólnego domu? R: Właśnie, i zapełnienia go dziećmi. B: Usiądź. Posłuchaj. Kobiety oferują ci seks, bo ich celem jest zmanipulowanie cię i zajście w ciążę. Potem przestajesz istnieć. Zrozumiesz to podczas porodu. R: Poród to najwspanialszy moment dla ojca. B: Podczas porodu... między jej nogami ujrzysz niszczycielską głowicę jądrową. Grota, do której kiedyś wsadzałeś fujarę, nie będzie taka sama. A ona, przeklinając twoje imię i błagając o znieczulenie, się posra. Wiesz, co ci tym przekaże? Że już nigdy nie będzie seksowną kobietą. Od tamtej chwili ten mały tłuścioch stanie się dla niej pępkiem świata. Wszystkie takie są. Uwierz mi. Przeżyłem pięć rozwodów. Wiesz, co to znaczy? R: <potrząsa głową> B: Pięć razy uwierzyłem w miłość. R: Co ty masz w głowie? Czemu Profesor wyznaczył cię na szefa? B: Bo jestem wrażliwy na innych.
  5. Kiedy 4 lata temu się oświadczałem, nie uklęknąłem - potem wielokrotnie miałem o to łeb suszony i to nie tylko od niej, ale również od jej starszej siostry. Nie rozumiałem o co tyle hałasu. Po niecałym roku od tamtego dnia, z dnia na dzień wyprowadziła się - podała wiele powodów, które bardziej nadałyby się do działu "moja historia" - ale podczas tego strumienia wylewanych żali ulało się jej oczywiście znowu "nie uklęknąłeś jak mi się oświadczałeś!!!" Ciężko to wtedy przeżyłem, teraz jestem bardzo zadowolony że się wyniosła, i do tego jeszcze przed ślubem. Jak teraz myślę zarówno o tym, jak i o pozostałych powodach które podała, to wydaje mi się, że stało się tak dlatego, że pomimo iż byłem wtedy oczywiście w dużym stopniu białorycerski (nadal pewnie jestem), to jednak nie pozwoliłem sobie całkiem wejść na głowę i ona wyczuła, że całkiem do końca mnie nie urobi.
  6. Straszny bałagan w głowie mi zrobił ten Bluetech, świetne numery robi
  7. Zrobiłem sobie badania - podstawową morfologię, testosteron i wit.D, morfologia - wszystko bez zarzutu i w normie testosteron: 542.7 ng/dl (norma 249-836, mam 37 lat) 25-hydroksywitamina D: <8 ng/ml czyli dramatycznie mało Kupiłem dwa opakowania ADEK complex no i poobserwuję zmiany, tylko nie jestem pewien od jakiej dawki zaczynać i w jaki sposób (w połączeniu z tłuszczami?), @bezprym czy mógłbyś coś doradzić? W sumie jest to ciekawe - bo nie czuję się jakiś mocno zmęczony, a nawet ostatnio w pracy (programista) zasuwam ponad 200h/mies. Tyle, że jak wracam z roboty, to z reguły potrzebuję ok. 20-30 min. drzemeczki, czego kiedyś nie było. A no i z 2-3 razy w ciągu nocy budzę się, ale w miarę od razu zasypiam.
  8. U mnie na Chrome działa, a na Firefoksie rzeczywiście nie, nie wiem czy to kwestia przeglądarki czy faktu że podlinkowałem do googlephotos Komuś jeszcze wyjebało? Wieczorem postaram się zrobić z tym porządek
  9. @bezprym dzięki, muszę zainteresować się tematem. Porobię badania i zobaczymy co dalej. Czy dla witamin A,E,K też są jakieś toksyczne limity podobnie jak 150 dla D? Na marginesie dodam, że mój ojciec po zawale również bardzo się zainteresował "ukrytymi terapiami", obłożył się przeróżną literaturą, "czego nie powie ci lekarz" itd., ogląda Ziębę i inne kanały na youtube, obkupił się D+K, niacyną i zażywa. Wygląda zdrowo, głos ma pewny, trzyma się prosto, ale jak dla mnie podchodzi do tematu trochę fanatycznie, o niczym innym teraz nie da się z nim porozmawiać, jak tylko o tym, że medycyna "konwencjonalna" nic nie pomaga a wręcz szkodzi ludziom, o spiskach szczepionkowych, lobby farmaceutycznych itd. Do tego strasznie się przy tym nakręca i irytuje ponad miarę, mówię mu że jeśli tak usiłuje dbać o zdrowie to może lepiej by było, gdyby się tak nie spinał, zdjął okulary czarnowidza, wrzucił na luz, uśmiechnął się trochę, niestety nie przetłumaczysz ...
  10. Wyglądało to bardzo różnie, ale tam jakoś był taki klimat, że te mile zlatywały bardzo szybko i wygodnie, aż za wygodnie, tempomacik i przysypiasz : ) zwróćcie uwagę na cytat z Biblii z naszego gopro jeszcze jedno z gopro, gdzieś w Utah to musiało być gdzieś na równinach Nebraski albo Iowy, zwróćcie uwagę jak szeroki jest środkowy pas trawy to jeden ze słynniejszych widoków to samo, tylko inne ujęcie sielankowe "przedmieścia Chicago" - nazywają to przedmieściami, ale to będzie z 70km od faktycznego downtown... a to kawałek jakiegoś okrutnego ślimaka przed San Francisco, byłem przerażony : )
  11. @bezprym To bardzo ciekawe... a możesz napisać, skąd pomysł żeby tak szaleć z 5 dziennie, a nie z 4 albo 3 albo 6? Szczególnie, że zalecana nieprzekraczalna dawka to jedna dziennie? Na jakiej podstawie uznałeś, że jedna to będzie za mało, żeby osiągnąć takie efekty o jakich piszesz? Czy każdy może tak przekraczać dawkę bez żadnych niepożądanych skutków ubocznych?
  12. Przepraszam za tak ogromny poślizg tych wszystkich, którzy tęsknie wypatrywali moich zdjęć z USA, wrzucam parę poniżej. Widok z helikoptera na Wielki Kanion Ostrzeżenie dla debila na basenie w Las Vegas Czy istnieje lepsza nazwa dla piwa niż Zabójca Pstrągów? Chicago fontanna ze Świata według Bundych w Chicago Gdzieś w Colorado gdzieś w trasie, widać cenę paliwa sympatyczne panie w Las Vegas Heart Attack Grill w Las Vegas, każdy ponad 160kg żre za darmo. Nie załapałem się : ( Grand Canyon of Yellowstone. Niesamowicie pocztówkowe
  13. Poniżej link do wywiadu z Rafałem Sonikiem, czy ktoś z "ogarniętych biznesowo" Braci mógłby skomentować poniższe wypowiedzi? Bo nijak nie spina mi się to z tym, co czytam tu na forum. A przecież można chyba nazwać go człowiekiem sukcesu, spełnionego w wielu sferach życia, również w sferze osobistej? Pogrubienia moje - czytając to brwi podnosiły mi się ponad czaszkę. http://weszlo.com/2017/01/02/dzis-nie-mam-pojecia-co-ile-kosztuje-69-fenigow-tyle-placilem-za-chleb-pracujac-na-gorze-smieci/ Wiesz dlaczego w pracy stawiam na kobiety? Bo są dużo bardziej odpowiedzialne, systematyczniejsze i wiarygodniejsze od mężczyzn. Wiem, że jak zadzwonię do pani dyrektor od spraw finansowych i zadam jej pytanie, na które nie będzie znała odpowiedzi, to poczuje się winna, a przynajmniej zakłopotana. To sprawi, że jak najszybciej ją znajdzie. A facet? W pierwszym momencie pomyśli: „Czego on, kurwa, ode mnie chce? Przecież ja zajmuję się teraz zupełnie czymś innym”. Następnie zacznie się zastanawiać, jak ta niewiedza wpłynie na ocenę jego pracy, by w końcu postanowić: „No dobra, muszę mu to, do cholery, dostarczyć”. Bo najpilniejsi mężczyźni są pilni głównie po to, żeby przełożony widział ich zaangażowanie. Kobiety są rzetelne z natury. Dlatego pracuję z nimi od dziesięcioleci. Dlatego większość stanowisk menadżerskich powierzam kobietom. Potrzebuję ludzi, którzy są odpowiedzialni sami z siebie, a nie tylko wtedy, gdy szef patrzy im na ręce. Nie mam gołych pleców i jeśli wyjeżdżam, jestem spokojny, że nic nie zostanie zaniedbane. Powiem więcej, moim pilotem jest kobieta. Nobel, który otrzymał Muhammad Yunus (za udzielanie mikropożyczek wyłącznie paniom), to najmniejsza nagroda, jaką powinien dostać. Mimo stosunkowo wysokich odsetek, spłacono 98% tych pożyczek! Kobiety zawsze oddają pożyczone pieniądze, mężczyźni tylko, jak już naprawdę muszą. Kobieta nigdy nie powie: „Dobra, zostawmy ten dom, przecież mamy na nim więcej kredytu niż jest wart”. Mężczyzna? Często.
  14. W zasadzie to można zakończyć na tym, że kobieta to pieniądze podniesione do kwadratu Ewentualnie zmodyfikować: "money is the root of all evil", z czego wychodzi, że "woman = evil"
  15. Tak, wiem o jakich polach mówisz, ale to Bingo wygląda na całkowicie losowe - niepodatne na zmiany w tych polach - pojawiają mi się tam panny z kompletnie innych województw. Poza tym mnie chodzi o odwrotny przypadek (ja nie używam tego Bingo), to ja się chcę wyświetlać pannom 23-26, a chyba nie mam na to wpływu. A może jest tak, że wyświetlam się im, ale tak się akurat składa, że lajki zbieram od równolatek albo starszych
  16. Na Sympatii irytujące dla mnie jest to, że w tym "Bingo" co prawda lajków zbieram niemało, ale w 90% od (znacznie) starszych ode mnie (mam 36 lat), więc zakładam, że algorytm jest taki, że głównie pojawiam się właśnie tym starszym. To jest denerwujące, bo wiadomo, że takie kobiety przyciągają już nie mężczyzn, ale muszki owocówki Znacie jakiś sposób, żeby pojawiać się kobietom 23-26?
  17. ooo to jest dobry temat, mam też teraz lot na takie numery, a ten poniższy jadę nieraz na repeacie:
  18. Dzięki chłopaki za wpisy w tym temacie, piszę na szybko z pracy, no co to dużo mówić - póki nie zacząłem się wkręcać, to było okej; pewnie mogłoby tak długo trwać (z moim zaangażowaniem większym, jej mniejszym), ale wystarczyło że pojawił się ktoś inny na horyzoncie, i się zesrało. Jest materiał do przemyślenia.
  19. Możliwe że jest tak jak mówisz. Gubię się w tych cholernych testach a może akurat oblałbym test, gdybym nie zareagował na misia? W każdym razie zapewne jest tak jak poniżej. https://www.youtube.com/watch?v=U1xgMEaYRjI Przynajmniej mam świadomość zagrożeń i nie odsłaniam się tak całkiem, chyba.
  20. orbital

    Męski problem

    W celu zaleczenia tytułowego "męskiego problemu" wdrożyłem 2 miesiące temu procedurę "no fap" i nic poza tym (tzn. żadnych cjalisów i innych wynalazków). Efekty zauważam takie, że: - do pornoli w ogóle mnie nie ciągnie - tego postanowienia nie złamałem w tym czasie - gdy pewnego dnia ziomek wysłał mi na whatsappie jakiegoś kilkuminutowego pornolka, to wywaliłem to w cholerę bez oglądania; - w tym czasie kilka razy zdarzyło mi się fapnąć, ale tylko pamięciówa - sprawy łóżkowe może nie wróciły do takiej normy jaka powinna być, ale jest znaczna poprawa; - wydaje mi się że dopuszczam do siebie możliwość przespania się nawet z 6/10, o czym wcześniej nawet nie myślałem. No cóż, tylko tak dalej.
  21. No to taka historia. Jakiś czas temu poznałem pannę, wpadła mi w oko więc zacząłem czynić podchody, potem wspólna imprezka, jakiś alkohol, skończyło się u mnie na chacie; wszystko fajnie, ale już na trzeźwo ona zaczęła gadać, że nie chce się angażować i nie chce też, bym ja się angażował itd., ja stwierdziłem - zgodnie ze swoim ówczesnym nastawieniem - że spoko, nic się nie angażujemy, zobaczymy co przyniesie czas itd. Też wówczas miałem w planie "tylko się pobawić". Na co dzień ona zapracowana, ja zapracowany, ale spotkania były całkiem miłe, jakieś spacery, kino, imprezki, bed'n'breakfast u mnie itd. Zauważyłem jednak po pewnym czasie, że chyba zaczynam angażować się bardziej. Mając w pamięci nauki Braci starałem się tego nie okazywać, ale zapewne nie wychodziło mi to idealnie, ona bez wątpienia zauważyła, że wkręcam się coraz bardziej, efektem tego było małe zmniejszenie częstotliwości spotkań z jej inicjatywy. Miarka się przebrała, kiedy na pewnej wspólnej imprezce ona zamiast bawić się ze mną, przez większość czasu gadała przy barze z jakimś nowo poznanym przypakowanym misiem. Ponieważ nie jestem samobójcą, więc wybrałem moment kiedy akurat misia nie było, i ochrzaniłem ją lekko, ona trochę się zdziwiła ("przecież ustaliliśmy, że możemy rozmawiać z kim chcemy") ale i trochę opamiętała. W każdym razie wyszła ze mną a nie z nim, a w nocy był bardzo dobry seks. Kolejny raz spotkaliśmy się dopiero po tygodniu (zwykle spotykaliśmy się 2-3x w tygodniu), wtedy oznajmiła mi, że mając w pamięci ten zebrany ochrzan przemyślała sobie parę rzeczy i stwierdziła, że skoro widzi jak na dłoni że "zależy mi bardziej", to nie możemy się już nadal spotykać, przy czym ma nadzieję że zostaniemy "przyjaciółmi", bo "niczego więcej z siebie nie wykrzesa". Ja zachowując na zewnątrz chłód stwierdziłem, że okej, wydaje się to właściwe. Ona się rozpłakała, a jak już jej przeszło to przyznała, że gdybym jej nie ochrzanił, to pewnie nadal byśmy ciągnęli tę dziwną relację przeplataną seksem do momentu, aż w końcu ona by mną rzuciła i zraniłaby mnie jeszcze bardziej. Co jest jednak dziwne, następnie poszliśmy na imprezę i cały czas trzymała się blisko mnie, nie unikając kontaktu fizycznego, i wbrew swojemu postanowieniu że wróci taksówką do siebie, została u mnie na noc. Następnego dnia napisałem jej, że jak to tak ma wyglądać, to zarządzam natychmiastowy koniec ze wspólnym sypianiem, bo inaczej mój bałagan w głowie będzie się pogłębiał, a tego nie chcę, szczególnie, że w tle cały czas przewijał się tamten nakoksowany miś, a ja nie zamierzałem być tylko jedną z alternatyw. Przyjęła to ze zrozumieniem, przeprosiła że "tak wyszło", no i to w zasadzie tyle historii. Konkludując - nie jestem głupi ani ślepy i widziałem, że w zasadzie przez cały czas robiłem wtedy za kogoś w rodzaju orbitera czy też tymczasowej gałęzi - co prawda seks był, ale moim zdaniem ona miała też z tego profit taki, że nocowała u mnie (centrum miasta) za friko i nie musiała płacić za taksówkę na swoją wieś, dopiero następnego dnia gdy przetrzeźwiała to wracała do siebie swoją furą. Nie mam jej niczego za złe, wydaje mi się, że stawiała przez cały czas sprawę jasno, nie mam też jej za złe poszukiwań innej gałęzi. Nie próbowałem ciągnąć tego w nieskończoność, więc nie wyjdę z tego jakoś bardzo pokiereszowany emocjonalnie. Moje pytanie jednak brzmi - czy mogłem rozegrać całą tę sprawę jakoś lepiej? Jedna opcja to zapewne : grać niezaangażowanego przez cały czas, ale to pewnie prędzej czy później rozjebałoby mi beret, choć pewnie nadal miałbym seks. Czy istniała tu opcja usadowienia się w jej oczach wyżej niż orbiter?
  22. orbital

    Męski problem

    Tak właśnie zamierzam, dzięki. btw. nie wiedziałem, że najlepszy polski artysta Cjalis wziął swą nazwę od tabletek
  23. 2 tygodnie za mną, nie ciągnie mnie do tego w ogóle, libido mam w kompletnym dołku. Podobno tak się może dziać w pierwszym okresie. No nic, trzeba to przetrwać, motywację mam wysoką.
  24. orbital

    Męski problem

    No i kurna, byłem u urologa (prywatnie), nie jestem jednak zadowolony z tej wizyty. Odniosłem wrażenie, że doktorek jako panaceum dla każdego na tę dolegliwość ma piguły. W zasadzie zero wywiadu, zero badań, próby głębszego porozmawiania spełzły na niczym. "Pan jest młody" (hehe) "na pewno pan nie ma żadnych zmian naczyniowych, przepiszę panu tabletki, to pomoże" (Lekap - syldenafil) "po pierwszej tabletce powinno się udać, psychika się zluzuje, stres zejdzie i potem będzie już git" to mu mówię, że nie podoba mi się ta metoda, jak na razie nie biorę żadnych piguł na nic, i wolałbym jakoś inaczej podejść do tematu, poza tym co będzie, jak będzie przeciwny efekt - organizm przyzwyczai się do piguł? "Nie nie, to są lekkie tabletki, mówię panu, po pierwszej będzie okej, a jak nie to po drugiej, i potem jak już stres panu zejdzie to będzie dobrze" No i mam tą pierdoloną receptę ale nie wiem czy ją wykorzystam, chyba będę kombinował jakoś inaczej ...
  25. orbital

    Męski problem

    dołożyć to dołożę, ale żeby od razu zamienić? dottore, myślisz że aż tak radykalnie? czy nie jest może tak, że w moim przypadku (zero ruchu, brak biegania wyczynowego) taki orbitrek przyniesie jednak więcej pożytku niż szkód? (poprawa krążenia, wydzielenie endorfin)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.