Skocz do zawartości

LittleDiana

Użytkownik
  • Postów

    14
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

1 obserwujący

Profile Information

  • Płeć
    Kobieta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia LittleDiana

Kot

Kot (1/23)

6

Reputacja

  1. https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=1275623 Poczytajcie sobie i sami oceńcie
  2. Btw dostałam tu więcej zrozumienia niż na żeńskim forum, tam zostałam zjechana od góry do dołu.
  3. Moja droga, ja uwielbiam teraz ćwiczyć, więc nie przestanę jest szansa, że będę chodziła powoli bez kul PS: Jak edytować pierwszy post? bo chciałabym mienić rozmiar tekstu na mniejszy
  4. Hej. Zastanawiam się czy to moje otoczenie jest względem mnie niesprawiedliwe, czy też to ja jestem jakąś pokręconą dziwaczką? Nie wiem czy powinnam pisać ten post, ale chcę normalnej obiektywnej oceny, opiszę wpierw swoje relacje ze środowiskiem poza rodzinnym i charakter a następnie z rodziną. Krótkie przedstawienie rodziny: Ja, lat 25 Mama, która trzyma aby cała rodzina trzymała się razem. Ojciec, od zawsze bezrobotny, obecny ciałem, ale nie duchem, starszy o osiem lat brat i młodszy o siedem lat również brat. Otóż jak wiecie z innym postów to jestem niepełnosprawna od urodzenia. Kiedyś w wieku zanim jeszcze poszłam do szkoły to miałam koleżanki z sąsiedztwa, co prawda około o trzy lata młodsze ode mnie i płacono im cukierkami by się z mną bawiły, nie miałam innego wyboru – jestem z małej wsi i populacja nie jest tu oszałamiająca. Pomimo, że bawiłam się z dziećmi to czułam, że bawię się sama, w sensie dużo w tym było mojej winy, bo nie dość, że to ja decydowałam w co mamy się bawić , to mówiłam im co mają mi mówić, nie widziałam w tym nic złego, nie chciałam nimi rządzić ani nic, dopiero gdy jedno z dzieci zwróciło mi uwagę zaczynało mi być głupio. W tym czasie chodziłam sobie przy balkoniku. Pamiętam, że w tym czasie starszy brat zwracał mi dość władczo uwagę, że powinnam się rehabilitować a nie bawić. Na obozach rehabilitacyjnych ( w inne miejsce niż jeżdżę teraz) dzieci też nie chciały się zbytnio bawić co mnie bolało Gdy poszłam do podstawówki w sąsiedniej wsi miałam lekcje indywidualne na terenie szkoły, co prawda nauczycielka wysyłała do mnie dziewczyny z mojej klasy, ale chętniej gadałam z dziewczynami z młodszych klas, gdyż jedna dziewczynka mej klasy była dla mnie bardzo niemiła, oczywiście tedy strasznie to przeżywałam, pod koniec podstawówki moim „konikiem” było opowiadanie kiepskich żartów nie wulgarnych ale sucharów , ale przestałam gdy mama zwróciła mi uwagę, że zaczepka „Przyjdź do mnie! Opowiem ci kawał!” jest dziecinna. Pod koniec podstawówki chodziłam przy kulach, głównie po podwórku, szczególnie gdy ktoś na tym podwórku był w tym samym czasie. W gimnazjum już załapałam chęci na bycie outsiderką i moją małomówność podpięłam pod bycie dojrzalszą niż inni, dużo czytałam też blogów takich dziewczyn, czułam się wyjątkowa. W klasie grupa chłopaków śmiała się z mojego chodzenia, i wykorzystali to w swoich tekstach rapowych, nawet nasłałam na jednego z nich kuzynkę, byłam na językach całej klasy przez dwa dni, ale się potem pogodziliśmy, raz czy dwa nawet pomagałam im z tekstami, ale wielkiej przyjaźni z tego nie było. Jedna dziewczyna w trzeciej klasie regularnie rzucała we mnie długopisami oraz parodiowała moje miny. Raz pani od angielskiego zdenerwowana zapytała czemu się nie bronię tylko gapię tępo w ławkę. Myślę, że ta dziewczyna była po prostu zazdrosna bo raz jej chłopak z tej samej klasy pomógł mi wstać gdy upadłam. Wróciłam do chodzenia przy balkoniku bo mama bała się, że przy kulach się potknę. Nadal nie chciało mi się ćwiczyć. W tym czasie była faza na konta na nk, poznałam tam paru ludzi, ale z żadnym nie miałam głębszego kontaktu, tylko z jedną z nich kumplowałam się do neta aż do końca liceum Liceum to był dziwny czas, na początku chciałam się zaprzyjaźnić z każdym, ale po paru dniach odpuściłam i żyłam dalej w samotni – no i miałam przecież Alicję ( imię zmienione) chociaż ta przyjaźń to była bardziej bym wyżalaniem się i jej słuchaniem tego. Z klasą ograniczyłam kontakt do wzajemnego pożyczania sobie kartek, przerwy i Wfy spędzałam w bibliotece. W drugiej klasie LO zauroczyłam się w nauczycielu, bez wzajemności oczywiście, ale panie bibliotekarki świergoliły „Jak Ty bardzo lubisz pana Ksawerego (znowu imię zmienione) !” i czułam się wtedy jak ktoś najgorszy, no ale chyba aż tak bardzo go nie kochałam skoro już dzień po zakończeniu szkoły za nim nie tęskniłam. W liceum poznałam też Renatę (znowu imię zmienione) tzn przez internet, raz mi mówiła, że wszystko we mnie lubi a raz, że jestem nikim, nic nie warta, zakończyłam z nią znajomość po liceum, bo już miałam dość. Wiem, że niedawno zaczęła się leczyć na borderline Po liceum chodziłam trochę przy balkoniku, trochę prowadzona za rękę. Po liceum zostałam w domu na rencie, do matury podchodziłam trzy razy. Kupiłam sobie pierwszy wózek inwalidzki, byłam nawet na specjalnym obozie poświęconym jeździe, ale współlokatorki z pokoju nie przepadały za mną, mówiły, że mówię podniesionym tonem, wręcz agresywnym, że myślę tylko o sobie i winiły mnie o wszystko, nawet o zgubienie kluczu do pokoju, nawet to nie ja miałam go pilnować tylko jedna z nich, do tej pory jak widzą mnie w jakiejś grupce dla niepełnosprawnych to nie szczędzą uszczypliwych komentarzy. Po liceum przyjaźń z Alicją zaczęła się trochę psuć, ona poszła na ambitne studia, zainteresowania się zaczęły nam rozjeżdżać, na spokojnie wyjaśniłyśmy sobie, że to koniec, nie ma czego ratować, chociaż trochę mnie zabolało gdy o tym, że ma narzeczonego dowiedziałam się z fejsa a nie od niej. Jakieś trzy lata temu zaczęłam jeździć do obecnego ośrodka, wróciłam do chodzenia przy kulach, chociaż na początku trzeba było iść tuż obok teraz gdy nabrałam większej pewności siebie wystarczy, że wiem że ktoś jest, chociaż po drugiej strony ulicy czy placu, zaczęłam też chodzić przy kijkach oraz przy jednej kuli a i moja rehabilitantka miejscowa zaczęła się uaktywniać po moich postępach bo wcześniej to tylko delikatne zabiegi a teraz kontynuuje to co ja robię na obozach i przed pandemią i jej ciążą chodziłyśmy w terenie np. po parku. Teraz po prostu w życiu głównie się rehabilituje, dwa razy w tygodniu u tej miejscowej dwie godziny każda wizyta(kiedyś trzy) , resztę dni roboczych (włącznie z co drugą sobotą) ćwiczę sama po półtorej godziny i staram się by były te obozy cztery razy do roku. A co do kumpli na obozach to miałam Arka, teraz mi został ten rehabilitant Po ćwiczeniach zazwyczaj siedzę w internecie, spaceruję, czytam, siedzę na czatach. Charakter mam taki, że jestem strasznie emocjonalna (ale nie umiem tego pokazać), mam częste , codzienne zmiany nastroju (czasami nawet wyżywam się na ludziach z czata) Na czacie poznałam też dalszą znajomą, piszemy raz na parę dni. Co do rodziny, to ojca nawet nie będę opisywać, bo z nim żadnych relacji nie mam. Jeśli chodzi o mamę to z jednej strony to zabiera mnie na spacery i kupuje wszystko co chce ( chociaż rzadko z tego korzystam) ale też lubi mnie krytykować, że jeszcze tego i tego nie umiem a inne niepełnosprawne dzieci potrafią, że powinnam już dawno umieć chodzić bez kul ( taki jest cel) , że kiedyś chodziłam lepiej że czemu mam taką naburmuszoną minę, i że aspołecznością przynoszę jej wstyd, ale ogólnie o mnie bardzo dba. Starszy brat natomiast nie chce ze mną gadać, bo jak to kiedyś powiedział młodszemu” nie ma z kim” uważa, że to że mało się odzywam to oznaka zadzierania nosa, że męczę mamę celowo tymi obozami, rehabilitacją, że w moim wieku to powinnam już pracować i mieć własne mieszkanie, że żyję niczym ojciec z dnia na dzień i bez roboty. Oraz to, że jakbym chciała to już bym dawno sama chodziła, ewentualnie że powinnam przestawić się na wózek, że chodzenie z asekuracją to nie chodzenie Sam mi tego nigdy wprost nie powiedział, faktycznie rozmawia ze mną kiedy musi a wszystko wiem od młodego bo oni tak o mnie gadają , który momentami jest okej, chociaż dokuczliwy, jak to młodszy brat, a czasami gada to co starszy, plus śmieje się, że jestem gruba, chociaż tłumaczy, że to żarty. No i kto tu ma racje?
  5. Kurde, mam kolejny problem, nie związany z Arkiem tylko bardziej z moją rodziną mogę opisać to tutaj czy "marnować" kolejny temat?
  6. Pragnę się z Tobą nie zgodzić mój drogi. Po pierwsze ta przyjaźń trwała od 2017 roku do praktycznie ostatniego piątku, znałam go jeszcze wcześniej. Jakby coś miało być, to by dawno by było, bo uwierz mi to desperat - był z paroma dziewczynami z turnusów, pomimo że kochał i nadal kocha tą rehabilitantkę to był z tymi dziewczynami po jednym dniu znajomości, związki trwały po tydzień, ale były, bo zawsze odkrywał, że to nie ta I mam w sobie coś dziwnego, że nie potrafię chcieć ani związku ( nawet nie pragnęłam być z tym nauczycielem w którym byłam zauroczona) , ani seksu, ciała ludzkie czy to kobiece czy męskie są dla mnie tylko zbiorem kości, mięśni i skóry i zastanawiam się czemu ludzie latają za tym całym seksem, ja spokojnie mogę umrzeć jako dziewica Plus na przestrzeni lat wiele razy chciałam zakończyć znajomość z Arkiem, ale albo straszył samobójstwem, rozpadem emocjonalnym,. czy że będę mieć przewalone w ośrodku bo na mnie nagada. Jednak chyba ostatecznie się wkurzyłam. Drugi już dzień nie mam z nim kontaktu już mnie nawet nie korci
  7. Poza tym Arek to bardzo praktykujący katolik - on nie chce dziewczyny, on od razu szuka żony :) A raz chyba byłam zauroczona w liceum w nauczycielu, ale to czysta platoniczna fascynacja, bez podłoża seksualnego. I żeby nie było niedomówień - całkowicie bez wzajemności :)
  8. Panie kochany, ja się jeszcze nigdy w nikim nie zauroczyłam, lecz to dyskusja na inny temat, a na pewno nie w Arku, ja po prostu jak się kumpluję to z facetami, nie wiem czemu ale z dziewczynami mi nie wychodzi, tak samo Arka traktowałam jak kumpla bez podtekstów tak samo traktuję tego drugiego kumpla który mi został. Arek nie widział we mnie materiału na ukochaną - Według niego jestem wyglądowo w jego typie, ale charakter mam za trudny. No i Arek jest zakochany w jego rehabilitantce i biedny myśli, że ona go kocha bo się do niego uśmiechnęła raz czy dwa mówiąc o jej narzeczonym, a ta terapeutka Arka nawet do znajomych nie przyjęła bo wie, że on nie rozróżnia prywaty od jego rehabilitacji, wiem o tym bo też z nią ćwiczyłam.
  9. Nie wiem czy to ważne, ale dodam, że jestem świadoma, że jego terapia to nie była terapią, tylko gadaniem o moich problemach, z elementami jego wiedzy zdobytej na studiach, bo jestem świadoma, że studenci psychologii terapii prowadzić nie mogą lecz on nazywał to "terapią" co mnie nieco żenowało w duchu, ale bałam się powiedzieć o tym głośno - nie chciałam kolejnej awantury. Ba! On był tak pewny swej diagnozy, że wysyłał mnie do psychoterapeuty po diagnozę i cel jego wysyłania mnie tam zmieniał się zależnie od jego nastroju: Opcja Pierwsza: Wysyłał mnie do psychoterapeuty na terapię, przy okazji złoszcząc się na mnie że ma ze mną źle, że tego nie wytrzyma kiedyś psychicznie (raz w nerwach mówił, że się powiesi jak nie pójdę na terapię) i że niby ja wierzę w mit, że psycholog nie może mieć własnych problemów emocjonalnych, i że powinnam go zrozumieć. Opcja druga: Gdy miał dobry humor to wysyłał mnie do tego psychoterapeuty tylko po diagnozę, ale "terapią" miał się zająć on sam.
  10. Myślę, że nie, bo jestem dość aspołeczna i egocentryczna. Poza tym dzieci to cholernie duża odpowiedzialność.
  11. Jak myślicie dlaczego brak chęci bycia rodzicem ( a szczególnie matką) jest odbierany jako egoizm, chłód emocjonalny? Jasne, faceci którzy nie chcą się rozmnażać też są oceniani, ale wydaje mi się, że w nieco późniejszym wieku niż dziewczyny. A przecież nie każdy nadaje się i nie każdy powinien być rodzicem! Przecież tyle jest dzieci zostawionych na śmietnikach, w domach dziecka, porzuconych, w rodzinach patologicznych czy po prostu niekochanych. Wydaję mi się, że dużo osób ma dzieci "bo tak trzeba" a często rodzicielstwo nie jest spełnieniem marzeń tych osób. Dodam trochę prywaty. Ja pomimo mojego wieku (25 lat) jakoś nie garnę się do dzieci, nawet jeśli mam kuzynki, bratową i inne wody po kisielu które są lub były w moim wieku matkami kilkuletnich pociech, ja nawet nie garnę się do zabaw z moją bratanicą, w sensie jak sama poprosi albo ktoś poprosi to się chwilkę pobawię, ale gdy jest wybór to niech ktoś inny bawi się z dzieckiem a ja będę robić swoje, z każdym innym dzieckiem mam tak samo. No i drugą sprawą jest to, że w moim przypadku decydowanie się na dziecko byłoby egoizmem, gdyż od urodzenia mam problemy zdrowotne no i w sumie to ja potrzebuję na co dzień opieki, nie dałabym radę nawet wziąć dziecka na ręce Ale w tym wszystkim daleko mi do nazywania dziećmi bachorami, nie uważam też, że niszczą życie (przynajmniej póki ktoś się świadomie na nie decyduje) ot zwykli mali ludzie, którzy po prostu nie leżą w kręgu moich zainteresowań. A jakie jest wasze zdanie?
  12. Nawet tak do końca to nie mam jak zaglądać bo zablokował mnie na FB, Whatssapie, numer telefonu też pewnie zablokował :) od wczoraj już nie ciągnie mnie do kontaktu z nim, chociaż być może odezwie się, bo miałam dla niego robić zadanie z anglika na studia, ale odmówię. No i jeszcze czasami popłakuję przez tą sytuację wieczorami, ale wiem, że dobrze zrobiłam.
  13. Chyba muszę się wygadać. Historia o przyjaźni damsko-męskiej, lecz bez wątku miłosnego czy też friendzone. Jestem samotniczką. Jestem też niepełnosprawna fizycznie, obie rzeczy w tym wyznaniu chyba mają znaczenie. Cztery razy do roku jeżdżę sobie na obozy rehabilitacyjne gdzie postawiono mnie na nogi i mam tam dwój kumpli. Jeden jest tam rehabilitantem i jest super, gadamy głównie na obozach, bo pomiędzy to za duża różnica kilometrów no i ma robotę od rana do wieczora. Drugi gościu jest pacjentem , nazwijmy go Arkiem, cztery lata starszy ode mnie, student psychologii, ale poznaliśmy się zanim zaczął studia na tych obozach. Kumpel jest bardzo autorytatywny. Sam siebie mianował do pilnowania w czasie ćwiczeń, pomimo że jest tam tak samo pacjentem jak ja mówił, że pilnował moich ćwiczeń w domu, mówił mi co mam robić, ile razy w tygodniu mam jeździć do mojej rehabilitantki miejscowej ( szczególnie w czasie pandemii.) Niby to co mi zalecał do robienia w domu to konsultował z moimi rehabilitantami z ośrodka, ale jakiś czas temu odkryłam, że daje mi ćwiczenia które on sam dostawał od kadry, od tamtej pory ćwiczę tylko to co mi kadra z owego ośrodka każe osobiście, a jemu wysyłałam takie raporty które mu pasowały, tak samo jeździłam i jeżdżę do rehabilitantki do rehabilitantki miejscowej kiedy mi się tylko podoba i i kiedy mogę o niczym mu nie mówiąc . Dlaczego jednak mu o tym nie mówiłam? Bo kiedy wszystko gra to jestem a raczej byłam dla niego najlepszą przyjaciółką, księżniczką, a kiedy coś nie robiłam po jego myśli, czy nie wysłuchałam jego miłosnych problemów bo kocha jedną rehabilitantkę a ona go nie, to jestem głupią idiotką bez rozumu, wczoraj mi nawet groził, że mnie uderzy gdy zobaczymy się na obozie we Wrześniu( chociaż ma za słabe łapy na to) Arek od dwóch lat studiuje psychologię i sam zdiagnozował u mnie Schizoidalne Zaburzenie Osobowości, sam też prowadził moją terapię ( przez fejsa) a według niego robiłam duże postępy w owej terapii, wszystkie też moje zmiany nastrojów też podpinał pod zjazdy emocjonalne towarzyszące temu zaburzeniu, a z drugiej strony wysłuchiwał moich problemów, wie wszystko o tym jakie mam relacje z innymi, albo ich brak, że mam problemy z relacjami w rodzinie, myślałam, że od tych czasu pójścia na studia nie będzie reagował na odmowę furią, fakt ma już tego mniej, ale wciąż ma i wciąż chce rządzić, chociaż to mnie on zarzuca. Co do „terapii psychologicznej” to bardzo mnie chwalił za postępy Jeśli chodzi o te moje obozy to są już otwarte od tego miesiąca (maj), właśnie jest pierwszy turnus, oczywiście zajęcia są okrojone, nie ma basenu i są zachowane wszystkie te zakazy i nakazy od sanepidu, na obozach też może być maksymalnie czwórka pacjentów (chyba). Arek kazał mi jechać we wrześniu, bo i on wtedy jedzie i możliwe jest to że większość obostrzeń zostanie zdjęta, chociaż pewności nie ma nikt. Jednak po telefonicznej rozmowie z ośrodkiem zapisałam się też na czerwiec, okazało się, że pomimo obostrzeń warto tam pojechać, a brak rehabilitacji przez marzec i kwiecień dał się we znaki a dwa razy w tygodniu u miejscowej rehabilitantki nie wystarczają aby te braki nadrobić, szczególnie, że jest w ciąży i już niedługo idzie na urlop, więc wydawało mi się, że turnus teraz to dobre wyjście. Jednak bałam się o tym wszystkim powiedzieć Arkowi, bo wiem, że by była furia, jasne mogłabym tu ukryć, ale prędzej czy później by to wyszło, postanowiłam też, że mam dość udawania. I wczoraj spokojnie chociaż bez podania powodów zakończyłam znajomość, ja go wyrzuciłam ze znajomych a on mnie zablokował i co dziwne na przemian czuję ulgę z tęsknotą, bo wszak to była jedyna osoba której mogłam się wygadać tak codziennie, poza obozami. Postanowiłam wypytać go przez SMSy, okazało się, że on już mnie nie chce w swoim życiu, że muszę ponieść konsekwencje mych zachowań, że nie ma sobie nic do zarzucenia i chciał mi pomóc Na koniec coś mnie ruszyło i wypisałam wszystkie powody dla których zakończyłam znajomość, napisałam to około dwie godziny temu. Walczyć o tą znajomość? Czemu czuję tęsknotę? No i jeszcze się boję, że we wrześniu nagada o mnie w ośrodku, co prawda nic na mnie nie ma, ale potrafi wiarygodnie kłamać no i dużo o mnie wie. Co prawda w ośrodku go lubią, ale pomimo że nikt tego nie mówi wprost to każdy ma chyba dość jego awantur o błahe powody, raz zrobił awanturę w biurze , bo jeden rehabilitant nie przyszedł do niego po godzinach pracy ośrodka do pokoju Arka o czymś pogadać, co wcale nie dotyczyło stanu zdrowia Arka i owy rehabilitant się z nim na nic nie umawiał. Co robić? Nie chcę zmieniać ośrodka bo robię tam mega postępy, no i mam tam tego drugiego kumpla. Warto naprawiać relacje z Arkiem? Kto tu jest toksyczny, ja czy on? Mam 25 lat.
  14. LittleDiana

    Ohayo!

    Oto ja, Diana. Samotniczka, z lekka dziwaczka, niepełnosprawna sobie jestem i dreptam przy kulach. Moje pasje to Japonia, lubię też wschodnie klimaty lat 80tych,90tych. (Muzyka, budynki)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.