Skocz do zawartości

Rafał_Z_1990

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rafał_Z_1990

  1. Proste - nauka języków. Wydaje mi się że uczenie się obcych języków naprawdę całkiem fajnie mi wychodzi. Za jakiś czas (pewnie max dwa lata) jak podciągnę jeszcze się trochę z niemieckiego, to zacznę się uczyć rosyjskiego. Bo strasznie podoba mi się melodia tego języka. I kulturę mają naprawdę ciekawą. W planach mam przeczytanie zbrodni i kary w oryginale :) Na chwile obecną mam jakieś 172cm wzrostu, 63kg wagi. Czyli jestem stosunkowo niskim chudzielcem. Moim środowiskiem naturalnym jest ciepły fotel przy kaloryferze i szklanka kawy w pobliżu. Próbowałem już kilkukrotnie zmusić się do wykonywania ćwiczeń fizycznych. I za każdym razem wszechświat mówił mi, że to jednak bardzo zły pomysł ;)
  2. Cześć Wszystkim. Od pewnego czasu czytam to forum i tak teraz coś mnie tknęło, żeby podzielić się z Wami, moimi problemami. Jestem ciekawy czy będziecie w stanie cokolwiek mi poradzić, bo moje problemy są chyba lekko innej natury niż w większości tutaj zamieszczonych postach. Ale mimo wszystko, chciałbym się podzielić z wami historią mojego życia i może usłyszeć od was jakieś rady. Mam 30 lat i nigdy nie miałem problemów z kobietami (Takich, jak są tutaj na tej stronie opisywane, przez większość forumowiczów). Nigdy nie miałem takich problemów, z tej prostej przyczyny że nigdy w życiu nie miałem dziewczyny. Nigdy się nie całowałem, nigdy nie chodziłem z żadną za rękę, nigdy żadna nie powiedziała mi „Kocham Cię”. No ale zacznijmy od samego początku tej wspaniałej historii: W każdej szkole jest przynajmniej jeden uczeń który przez wszystkich jest traktowany jak ścierka do podłogi. W podstawówce, gimnazjum i przez większą część liceum, tym uczniem byłem ja. Uczyłem się beznadziejnie, praktycznie zawsze leciałem na 2. Chyba cudem jest to, że ani razu nie musiałem powtarzać klasy. Moi rówieśnicy, w każdej ze szkół zawsze traktowali mnie jak śmiecia. Opluwany, popychany, bity itd… Nigdy nie miałem kolegów / przyjaciół. Ani jednego, przez całe moje życie. Ale zawsze jakoś dawałem sobie sam radę. I starałem się nie popełnić samobójstwa. Jako że przez „kolegów” zawsze byłem traktowany jak podczłowiek, to chyba oczywistym jest fakt, że żadna koleżanka nie chciała się nawet zbliżyć do mnie, na odległość 5 metrów xD Pod koniec liceum zacząłem się trochę ogarniać. Na tyle że udało mi się zdać maturę. Z ledwością ale pchnąłem ją do przodu. Ale nie na tyle żeby na studniówkę przyjść z kimś. Jako jedyny z klasy i chyba z całej szkoły na studniówkę przyszedłem sam. Do tej pory nie mam pojęcia po co tam w ogóle poszedłem, bo cała ta zabawa, dla mnie jest jednym wielkim okropnym wspomnieniem. Patologiczne czasy szkoły się skończyły, trzeba było pójść do pracy. I tu się okazało że świat może być zupełnie inny. Lubiłem chodzić do roboty. Na początku trafiłem na linię produkcyjną części samochodowych. Szybko nauczyłem się jak działają wszystkie maszyny i procesy produkcyjne. Po krótkim czasie zostałem liderem lini. xD Uczyłem się dalej. W domu wziąłem się ostro za naukę angielskiego. Ale tak naprawdę ostro. W ciągu 2 lat, z praktycznie totalnego zera (Bo nie mogę uznać mojej nauki w szkole za wartą cokolwiek), doszedłem do poziomu gdzie mogłem spokojnie czytać angielskie książki. A obejrzenia wiadomości w Internecie, czy jakiegoś filmu w oryginale nie stanowiło żadnego problemu. Zabawne jest to, że w szkole nie potrafiłem się nauczyć kompletnie niczego, a na własną rękę doszedłem (moim zdaniem) do bardzo wysokiego poziomu. W robocie poznałem rysunek techniczny i nauczyłem się czytać i sporządzać dokumentację… I po pewnym czasie zrobili mnie technikiem jakościowym. Dostałem własną kanciapę do której nikt mi nie wchodził. Wszystkie zadania dzienne przychodziły mi po angielsku na maila, bezpośrednio od mojego niemieckiego przełożonego. Ta robota to było jak spełnienie marzeń. Nie musiałem się użerać już kompletnie z nikim. Minus był taki że była gównianie płatna. Ale twardo tam siedziałem. Nie muszę dodawać że nie miałem żadnych przyjaciół, kolegów, znajomych… Praca, dom, praca, nadgodziny, dom, nadgodziny, praca, jeszcze trochę nadgodzin i dom itd. Po pewnym czasie mój niemiecki przełożony (po moich narzekaniach na beznadziejną wypłatę), zaproponował mi wyjazd do Niemiec. Powiedział że będę zarabiał 3x tyle co w Polsce, robiąc tą samą robotę. W Polsce nic kompletnie mnie nie trzymało. Nie miałem własnej rodziny, jakichkolwiek znajomych. Mieszkałem z rodzicami, więc nawet żadnego kredytu na mieszkanie nie miałem. Trafiła się okazja, więc głupio byłoby ją stracić. Praktycznie bez chwili wahania powiedziałem że jadę. Na miejscu okazało się że będę miał innego przełożonego. I dodatkowo nauczyłem się też, że przytłaczająca większość Niemców, nie potrafi wydusić z siebie czegokolwiek po angielsku. Więc jako że w żaden sposób nie potrafiłem się dogadać z niemiaszkami, straciłem moją wspaniałą posadę technika i trafiłem na niemiecką produkcję. Zarobki tak czy inaczej miałem dużo większe niż w Polsce, więc siedziałem na tyłku przez pół roku. A później zmieniałem pracę jak rękawiczki, zwalniając się po miesiącu, czy dwóch, z co rusz to nowej polskiej agencji pracy w Niemczech. W między czasie zdążyłem się nauczyć też trochę niemieckiego. Nie opanowałem go jeszcze w stopniu, takim jak znam angielski. Ale dogadać się praktycznie na dowolny temat, jestem teraz w stanie z każdym Niemcem. Naprawdę kocham polski system nauczania. W Niemczech siedzę już 4 lata. W między czasie jak byłem w Niemczech, zmarł na raka mój Tata, w krótkim czasie (trochę ponad rok) zaraz po nim zmarła moja Mama. W tej chwili, nie licząc mojego brata, z którym się żremy jak psy, na świecie jestem zupełnie sam. Nie mam żadnych babć, cioć, kuzynów. A do tego kompletnie nie potrafię nawiązać jakiejś dłuższej znajomości z kimkolwiek. Całkowicie sam!!! I nienawidzę tego stanu. Trochę depresyjnie, co nie? Wiele razy myślałem o popełnieniu samobójstwa. Ale ile razy te myśli mi zaczęły zaprzątać głowę. Tyle razy przypominałem sobie o moich wspaniałych kolegach ze szkoły. Kilku z tych śmieci już zdechło z przedawkowania, kilku innych siedzi w więzieniu. A ja się mogę teraz tym napawać, żyjąc w obiektywnie rzecz biorąc, bardzo dobrych warunkach. Alkoholu nigdy nie piłem i nie mam najmniejszego zamiaru zacząć, więc poznanie kogoś przy „piwie” odpada. Każda moja próba zagadania do kogokolwiek, kończy się na wymienieniu kilku grzecznościowych zdań i to wszystko. Jeszcze kilka lat temu bardzo chciałem poznać fajną dziewczynę i mieć z nią trójkę dzieci. Bo będąc sam, zawsze marzyłem o stworzeniu dużej kochającej się rodziny. Ale ta mrzonka od samego początku była skazana na porażkę. Bo nie mam zamiaru utrzymywać ćpunki, alkoholiczki czy disko-dziwki (bo tylko u takich dziewczyn miałem „szansę”). A każda normalna dziewczyna omijała mnie szerokim łukiem. Pewnie dla wielu z Was drodzy forumowicze, moja obecna sytuacja jest marzeniem. Pracuje sobie w Niemczech. Moje potrzeby są bardzo niewielkie, a zarabiam stosunkowo dużo. Na koncie mam trochę odłożonych pieniążków, więc jakoś szczególnie martwić się nie muszę o to „czy będzie stać mnie na paliwo”. Mam średniawe, całkiem fajne, własnościowe mieszkanko w polszy. Żadnych kredytów, alimentów, ani nic co by na mnie czyhało za rogiem. Czyli teoretycznie pełna sielanka. A ja tego szczerzę nienawidzę. Tak bardzo, bardzo, bardzo nienawidzę. I w żaden sposób, mimo licznych prób, nie potrafię tego zmienić. Moje życie to jest jeden wielki paradoks. Nienawidzę ludzi, a bardzo chciałbym z nimi być… Taka pętla która sprawia że zawsze byłem i jestem sam jak palec. I której zerwać nie potrafię w żaden sposób. W sumie to sam nie wiem czemu to wszystko napisałem, ewidentnie dzisiaj jest gorszy dzień xD
  3. Odpuścić! I przestać próbować nawiązać z nią jakikolwiek kontakt. Po miesiącu/dwóch ona sama do Ciebie napisze. I zobaczysz jakie to fajne uczucie, gdy to dziewczyna zaczyna za tobą latać Tylko musisz całkowicie zrezygnować z prób nawiązania jakiegokolwiek kontaktu.
  4. Ja również polecam wyjazd za granicę. Z opisu twojej historii życiowej, jestem przekonany że to jest najlepsze co mógłbyś teraz zrobić. Na Facebooku jest mnóstwo grup w których poszukują do pracy w Niemczech. I prawie zawsze oferują dach nad głową. Jeśli nie znasz języka i nie posiadasz jakiegoś wielkiego doświadczenia w jakiejś konkretnej pracy, to będzie czekała cię minimalna krajowa Niemiecka. Ale taka minimalna krajowa w przeliczeniu na złotówki, to jest 5000zł na rękę. A jeśli posiedzisz tam trochę dłużej, złapiesz trochę języka to będziesz miał tylko więcej kasy. Naprawdę znalezienie jakiejś roboty w DE, przez polskiego pośrednika, używając facebuka jest bardzo proste. I to na 100% jest lepsza opcja niż pojechanie do Katowic i spanie na dworcu.
  5. A moim zdaniem przynajmniej połowa z Was (piszących w tym wątku), zachowuje się strasznie "bucowato". Weźmy np. kolegę z pierwszego postu. Jakaś dziewczyna potraktowała go jak parobka. Oczywistym jest to że powinien udać że kompletnie nie słyszał tej dziewczyny. Ale skoro on podszedł już do tego szalika, podniósł go i zawiesił go na tej barierce... To późniejsze ponowne zabranie tego szalika i rzucenie go ludziom pod nogi, było już czystym chamstwem. Najpierw przejawił w sobie ludzki odruch, a później zszedł poniżej poziomu tej dziewczyny. A cała masa z Was przyklaskuje mu w tym. To smutne.
  6. Na początek miło byłoby się przywitać. Tak więc Hej Trafiłem tutaj dzięki kanałowi na YT (chyba) właściciela tego forum. A widzę że forum jest aktywne i ma sporo użytkowników, to i postanowiłem założyć konto. Mam nadzieję że miło będzie się nam rozmawiało.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.