Skocz do zawartości

JohnDwayne

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia JohnDwayne

Kot

Kot (1/23)

6

Reputacja

  1. Panowie, żarty żartami, ale dla mnie sprawa jest naprawdę poważna. Potrzebuję klina tak bardzo, że chcę skorzystać z usług divy. Nie wiem, gdzie się tego szuka po zamknięciu roksy, Proszę uprzejmie o wszelkie możliwe namiary.
  2. Ja niestety odczułem, wynagrodzenie poleciało o ponad 1/4 w dół po zabraniu pracownikom wszystkich premii. Póki co brak perspektyw na poprawę, w związku z czym intensywnie szukam nowej pracy. Jedną z resztą mam już na oku, także trzymajcie kciuki Oprócz tego bardzo intensywnie planuję dodatkową działalność, ostatnio poznałem bardzo ogarniętego gościa i jest duża perspektywa na wejście z nim w spółkę. Generalnie jest źle, ale staram się nie załamywać.
  3. Nie wiem, może to ja jestem jakiś dziwny, ale każda moja była dziewczyna po jakimś czasie stawała mi się kompletnie obojętna, a potrafiłem zakochiwać się na zabój. Nie widzę w tym nic nadzwyczajnego wbrew niektórym poruszanym tu argumentom. Wyjątkiem jest była żona, ale to wiecie, trochę inny rodzaj nieobojętności, wie to każdy, kto przeżył lub przeżywa rozwód XD W każdym razie, wracając do meritum, nawet moja pierwsza dziewczyna, z którą byłem w czasach największych nastoletnich weltschmerzów spotkana po dwóch latach na ulicy nie wywołała we mnie żadnych większych emocji. Uśmiechnąłem się i tyle. Wydaje mi się, że to kwestia odpowiedniej higieny psychicznej, nigdy nie dawałem się naciągać na kontakt z byłymi. I Tobie też to polecam. Nie wiem co to odblokowanie miałoby realnie zmienić? Jeśli chcesz udowodnić sobie, że jest Ci już na tyle obojętna, że możesz ją odblokować, to najwyraźniej nie jest - inaczej nie musiałbyś sobie tego udowadniać.
  4. Bardzo często tak bywa. Uważam jednak, że nie zwalnia to takich ludzi z odpowiedzialności za to, kim są. Jeśli jesteś dorosłym, w miarę świadomym i ogarniętym życiowo mężczyzną, to jako dobre dziecko powinieneś uświadomić tych ludzi, jak niszczą życie sobie i Tobie. Sumienie czyste. A co oni z tym zrobią, to ich sprawa. Jeśli w dłuższej perspektywie nic do nich nie dotrze, to według mnie należy uciekać jak najdalej. Trudno. Trzeba zająć się sobą. Dostojewski pisząc Braci Karamazow zawarł jedną z najpiękniejszych myśli w literaturze, wyprzedzając rozwój psychologii o całe dekady - zbawienie, jakkolwiek pojmowane, odbywa się poprzez odkupienie grzechów rodziców Nasza przeszłość bez dwóch zdań wpływa na to, jacy jesteśmy, nie usprawiedliwiałbym jednak toksyków czasami, w których się wychowywali. Bądźcie pewni, że jest wiele normalnych, ciepłych domów prowadzonych przez ludzi po trudnych przejściach i traumach. W przypadku ludzi niszczących nas w ten czy inny sposób nie ma miejsca na filozofowanie, zjeb to zjeb i tyle Oj tak byczku, + ∞. Te wszystkie pseudopsychologiczne terapie, na których do usrania międli się swoje dzieciństwo robią tylko sieczkę w głowie i sprzyjają fatalizmowi, wyuczaniu się bezradności. Należy zdawać sobie sprawę z uwarunkowań, które nas ukształtowały, bez tego nie może być mowy o dalszym rozwoju, ale jednak działania muszą być ukierunkowane na przyszłość, a nie tylko na wieczne roztrząsanie doznanych krzywd i traum.
  5. W całym Twoim opisie tej sytuacji w ogóle nie widzę Ciebie. Nie jestem w stanie wyczytać ze wszystkich Twoich postów, czego TY chcesz w tej sytuacji, choć między wierszami czuję, że jednak panna cały czas siedzi Ci w głowie. Nie traktuj tego jako zarzut, to całkowicie ludzkie, ja sam dawałem się wkręcać dobrym zawodniczkom, a przeżyłem trochę więcej od Ciebie. Według mnie kluczowe jest, żebyś twardo i po męsku odpowiedział sobie, czego konkretnie oczekujesz po tej relacji. Dotychczas mam wrażenie, że starasz się podążać utartymi schematami trochę wbrew sobie. Z opisu sytuacji na Twoim miejscu absolutnie nie pakowałbym się w związek, ani w jakąkolwiek bliższą relację. Na pierwsze raczej nie ma co liczyć, w drugim przypadku krzywe akcje będą odjebywane Jeśli jednak bardzo chcesz spróbować (nie musi być to złe, bo jak już pierdolnie, to będziesz bogatszy o nowe doświadczenia), to najlepiej na Instagrama oprócz zdjęć z siłki i piwka z kumplem zacząć wrzucać zdjęcia z jakąś ładną koleżanką
  6. Panowie, Od dłuższego czasu męczy mnie sytuacja w związku. Pomyślałem, że warto zasięgnąć rady braci samców. Po mojej poprzedniej relacji, która trwała wiele lat i skończyła się dla mnie wyjątkowo paskudnie obiecałem sobie, że już nigdy nie pozwolę sobie na wyniszczającą i toksyczną relację. Może przez to jestem zbyt asekuracyjny i nie pozwalam rozwinąć się dobrym relacjom? A może wyczuliłem się na przejawy lecenia sobie ze mną w kulki i w dobrym momencie ucinam nierokujące relacje? Nie chcę za bardzo rozpisywać się i wchodzić w szczegóły. W wielkim skrócie poznałem bardzo fajną pannę, z którą dogaduję się jak z żadną swoją poprzednią. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to jakbym był na haju hormonalnym, ale porównuję ją z poprzednimi i serio - nigdy żadna kobieta nie zauroczyła mnie do tego stopnia swoją osobowością, z żadną wcześniej nie chciałem być ze względu na to, jak fajnym jest człowiekiem. Do tej pory miałem tendencje do wiązania się z narcystycznymi, roszczeniowymi księżniczkami. Niestety w tej relacji również pojawia się zgrzyt, mianowicie stabilność nie należy do mocnych punktów mojej lubej. Dla mnie z kolei jest podstawą w związku, nie potrafię funkcjonować w warunkach emocjonalnej huśtawki. Kiedy haj emocjonalny u niej opadł (dla mnie naturalne w momencie opadnięcia szału zakochania jest pojawienie się partnerstwa) zaczęło się robienie chorych awantur z wmawianiem mi poczucia winy, kiedy to ewidentnie nie ja nabroiłem, zmienne nastroje itp. Sytuacja nasiliła się po wspólnym zamieszkaniu. Zmalała częstotliwość pożycia, co dla mnie już było bardzo mocnym sygnałem ostrzegawczym, poza tym zacząłem być sfrustrowany. Pojawiły się również teksty o przytłoczeniu (dla jasności - nigdy w niczym jej nie ograniczałem, wręcz namawiałem do podejmowania aktywności życiowych i towarzyskich), nigdy nie powiedziała co prawda, że przestała mnie kochać (jest to więcej, niż prawdopodobne), ale pojawiło się przebąkiwanie, że może nie powinniśmy ze sobą mieszkać, dać sobie więcej przestrzeni, bla bla bla. Wziąłem pannę na poważną rozmowę i oczekiwałem konkretnego zadeklarowania się co do tego, jak chce, żeby rozwijała się nasza relacja. Stwierdziła, że ma trudny czas, że przeprasza, że będzie się mocniej starać i żebyśmy nie przerywali tego, co mamy teraz. Deklaracje deklaracjami, rzeczywistość okazała się inna. Teksty powtarzały się. W którymś momencie już tego nie wytrzymałem i postawiłem ultimatum - oczekuję konkretu, nie bawią mnie tego rodzaju gierki. Znów było dobrze przez jakiś czas i sytuacja znów się powtórzyła. Ze spokojem powiedziałem, że w takim razie się żegnamy, bo ja od swojej kobiety oczekuję jakiegoś minimum stabilności. Z jednej strony mam przeczucie, że zrobiłem dobrze, bo po takich sygnałach ostrzegawczych relacja i tak nie rokowała zbyt dobrze. Z drugiej cholernie mi szkoda takiej fajnej laski - poza wspomnianymi wyżej separacyjnymi jazdami było nam ze sobą naprawdę dobrze. Jak uważacie, dać sobie kilka tygodni na wstrzymanie i jeszcze coś tu podziałać (oczywiście inicjatywa musiałaby wyjść od niej, ja nie będę się płaszczył), czy kopa w dupę niezdecydowanej babie na wieki wieków?
  7. Cześć, Audycje Marka słucham już od około pół roku, przeczytałem również sporą część książek. Dzisiaj postanowiłem dołączyć do społeczności i zarejestrować się na forum. Bardzo się cieszę, że mogę zostać częścią tego elitarnego grona
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.