Witam, mam 20 lat w marcu strzeli 21... pisze tu tylko po to zeby się wygadac, na cuda nie licze, jestem totalnie pokłócony z rodziną do tego stopnia ze chcą mnie wyrzucic z mieszkania, ( od zawsze ciągła rywalizacja z ojcem na kazdym kroku, sam nic nie osiągnął i teraz na kazdym kroku przekonuje mi ze ja nic nie osiągne i ze w kazdej chwili moze mnie wy**lic z mieszkania, dochodzi to do tego stopnia ze rodzice obwiniają mnie za brak pieniędzy w domu i prosto w oczy mowią ze załują ze się pojawiłem i jestem wszystkiemu winny, po chorobie mama bardzo się zmieniła... wczesniej był normalny kontakt teraz traktuje mnie jak powietrze, próby rozmowy z mojej strony konczą się kłótnią bo sam tez jestem wybuchowym człowiekiem, najlepiej jakbym wgl nie pokazywał się na oczy )pracy tez nie mam bo przez covid poszły zwolnienia, zresztą nie ma i tak czego załowac bo zarabiałem lekko ponad najnizszą krajową ... chce się rozwijac w kierunku budowlanki czy remontów... problem w tym ze nie zatrudniają ludzi bez doświadczenia, szukałem jakiejs opcji zatrudnienia się do ekipy remontowej aby nauczyc się fachu ale wszedzie oferują prace na czarno za DOSŁOWNIE 7 zł na godzine, przeraza mnie brak pomocy ze strony rodziny... czuje ze oni wręcz cieszą się jak widzą ze nie wiem co robic i wpędzają w coraz większy brak pewności siebie, totalnie nie wiem co ze sobą zrobic... dodam ze problemów z alkoholem czy innym gównem nie mam ... nie pale nawet papierosów totalne zero, czuje ze wszystko się zapadło bez odwrotu i czym bardziej chce to naprawic to w tym większą panike wpadam i nawet juz nie chce stawiac temu czoła