Skocz do zawartości

ninja09

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez ninja09

  1. to zależy, czy te 5 robiłeś na maxa (do porzygania), mocnym tempem (takim że mogłeś z siebie wydusić pojedyncze wyrazy), czy tempem konwersacyjnym (możliwość swobodnej rozmowy) rozgrzewkę ogólnie polecam, przed właściwym wybieganiem trochę wolniutkiego truchtu i dogrzewanie (skipy, skłony, wymachy ramion, wykroki), 5-7 minut i dzięki temu twoje mięśnie nie dostaną ostrego uderzenia na dzień dobry, mniejsze ryzyko urazu, dodatkowo po biegu rozciąganie statyczne (łydki, przywodziciele, dwugłowe, czworogłowe) co do przyczyn bólu - to poza tym o czym pisał kolega wyżej (gwałtowne zwiększenie dystansu), jakie masz obuwie (czy wystarczająca amortyzacja) i jakie było nachylenie trasy, czy przypadkiem nie poniosła Cię fantazja na dłuższym zbiegu i kolana nie dostały mocniej ? zacząłeś mocno i finisz na oparach czy na odwrót - wolny początek i stopniowe przyspieszenie ? jak dla mnie obojętnie, ja osobiście nie różnicuję rozgrzewki, zawsze ten sam zestaw, ale zmieniam obuwie, na asfalt daję większą amortyzację, do tego miksuję nawierzchnie, staram się nie robić zbyt dużej liczby treningów pod rząd na asfalcie Pozdro!
  2. Ja pociągnę wątek który poruszył @RENGERS bo myślę, że tutaj jest sedno sprawy. Tak długo jak będziesz podbijał sobie śmiałość alko i dragami, tak długo będziesz sfrustrowany, że pod wpływem używek jesteś królem życia, a bez nich - nieśmiałym gościem. Ten kontrast w głowie będzie Cię gnębił - pod wpływem alko - król życia, na trzeźwo - nieśmiały gość. I być może to właśnie ten kontrast powoduje jakąś blokadę w Tobie, gdy nie jesteś pod wpływem. Do tego zachodzi niebezpieczeństwo, że ta wizja "lepszej wersji Ciebie" na cito jak sobie łykniesz / wciągniesz może Cię skłaniać do zwiększania dawek tych używek. Taki stan rzeczy powoduje tzw. rozdwojone JA, osoba która ma taką "podwójną tożsamość" sama do końca nie wie kim jest. I nie mi oceniać, które z tych "JA" jest Twoim prawdziwym, to się IMO okaże dopiero jak używki zejdą na dalszy plan. Nie używanie alko i dragów jako podbijacza nastroju i formy rozładowania emocji, a najlepiej odstawienie jednego i drugiego pozwoli Ci dojśc do ładu z tym ,kim tak naprawdę jesteś. No i jak koledzy wyżej pisali, praktyka i praca nad sobą (na trzeźwo!) z nastawieniem na to, że efekty nie przyjdą instant, tak jak po alko Inaczej frustracja murowana. Trzymaj się!
  3. 1) Sport, nie będę oryginalny, ja wybrałem bieganie, uczy SYSTEMATYKI, konsekwencji, wytrwałości i wytrzymałości plus akceptowania odroczonej gratyfikacji, do tego relatywnie tani - można to robić niemal zawsze i wszędzie; połączyłem to z kalisteniką co by trochę rzeźby mieć i ładnie współgra 2) Zdrowe odżywianie - mogę śmiało powiedzieć, że wiem, co jem, a jednocześnie nie biegam codziennie z miarką i nie liczę kalorii jak pojebany, nabycie wiedzy z dietetyki sprawiło że o wiele lepiej się czuję i funkcjonuję, nie tylko pod względem gastrycznym, zawrę też w tym odstawienie używek takich jak alkohol czy narkotyki 3) Medytacja - podpisuję się pod postem kolegi @mac - na razie poziom rookie u mnie, ale będę to rozwijał 4) Zimno / chłód / ekspozycja na niskie temperatury - morsowanie, zimne prysznice, treningi w niskich temperaturach, w zimie zdarza mi się cienko ubierać, bez kurtki, czapki czy szalika, niektórzy patrzą się co prawda jak na pojeba, mnie to hartuje i podbija odporność, nie pamiętam kiedy ostatni byłem przeziębiony czy chory (co pewnie jest też efektem punktu 2) ) 5) Wiedza - czyli książki, podcasty, ciekawe kanały na YT, aktualnie króluje rozwój osobisty, finanse i inwestycje i branżowa wiedza czyli doskonalenie się w swojej profesji 6) Może nie inwestycja, ale nie oglądam telewizji od ładnych paru lat, TV odmóżdża i odwodzi od myślenia
  4. Po dwóch miesiącach od wrzucenia tutaj pierwszego postu małe podsumowanie co przez ten czas zrobiłem. 1. PORTAL RANDKOWY - kilkadziesiąt matchy, 30-40 dłuższych gadek z kobietami - zorientowanie się ocb w rynku matrymonialnym, realna ocena własnych możliwości (nie jest źle, ale i nie jest cudownie) - poznanie własnych oczekiwań wobiec kobiet - jaki typ mi by odpowiadał, z kim mi po drodze, z kim mi nie po drodze, generalnie ciche i spokojne nerdówy to mój wstępny target - porozmawianie z taką liczbą kobiet spowodowało, że zeszlo mi ciśnienie i presja "żeby mieć, żeby poznawać, żeby być z kimś za wszelką cenę", przekonałem się, że oczekiwania generują rozczarowania, a zwycięża podejście na wyjebaniu, uczę się cierpliwości i niezbędnego dystansu, paradoks "tej jedynej" jest złudny, bo jak poznasz kolejne dziesięć, to zmienisz zdanie ;] - drobny advantage w postaci przełamania lęku przed oceną i wystawieniu się na tą ocenę - zobaczyłem jakie moje cechy (również fizyczne) i zainteresowania dobrze klikają u lasek, a które niekoniecznie, co warto eksponować, a co warto schować - wbrew pozorom, da się (choć jest to trudne) znaleźć dziewczyny z którymi można porozmawiać na głębsze tematy i co najlepsze, nie odstraszają wyglądem :] - troszkę mi usechł palec od przewijania samotnych matek, unikam też dziewczyn które w opisie mają listę wymagań, z jednej strony za roszczeniowość, z drugiej strony za głupotę, bo ujawniają w ten sposób na tacy swoje życiowe traumy i przejścia - zauważalna trudność, która będzie lekką przeszkodą dla mnie jako osoby uzależnionej od alko -> mało abstynentek - tu mnie bracia być może zjebią, ale brak efektu w postaci randki 1on1, to nie było celem, celem był research, rozmowa, oswajanie się - na razie usunąłem konto, niedługo zmieniam miejscówkę, więc do tematu wrócę niebawem, jak się ostatecznie przeprowadzę 2. PRZYGODA - jedna z poznanych na portalu dziewczyn wkręciła mnie na trening na którym poznałem człowieka organizującego wyprawę-przygodę sportową w nieznane, obejmującą ciężki, wręcz ekstremalny wysiłek fizyczny - postanowiłem spontanicznie, bez kalkulacji w to wejść z dnia na dzień, wyruszyliśmy w Polskę i przez kilka dni w kilka osób, w wojskowych warunkach realizowaliśmy pewien sportowy challenge, który zakończył się sukcesem, z ludźmi których nigdy wcześniej nie widziałem na oczy, nie znałem, nie ogarniałem, nie wiedziałem czego się spodziewać, po drodze pełno zwrotów akcji, niespodziewanych sytuacji, kryzysów, trudności - efekty: przełamany lęk przed nieznanym, puszczone tendencje do nadkontroli, wyjście ze swojej strefy komfortu, mega podbicie samooceny sportowej, wiara we własne możliwości, świadomość mojego potencjału (fizycznego i psychicznego) trochę fejmu też spłynęło, choć nie jestem przyzwyczajony do tego - przygoda ta otworzyła w mojej głowie sporo pozamykanych drzwi i mam wrażenie będzie przełomem dla dalszych działań - wpisuje się to w ten balans porządek-chaos, o którym mówił kolega @salt0 (mega dzięki!) - zaryzykowałem wypłynięcie na wody chaosu i bardzo się opłaciło 3. SAMOROZWÓJ - WIEDZA - redukcja marnowanego jak do tej pory czasu i przekierowanie go w części na zdobywanie wiedzy - najciekawsza z książek jaką przeczytałem - No More Mr. Nice Guy, bardzo otworzyła mi oczy - regularna lektura forum, Waszych historii, czerpanie z Waszego doświadczenia - trooszkę tematu PuA też liznąłem bo będzie to niezbędne w przyszłości - redpillowe materiały z YT - złote myśli spisuję sobie w osobnym arkuszu, co by nie uciekły - podoba mi się we mnie to, że tą wiedzę sobie dozuję, nie przesiąkam nią, przechodzi przez mój krytyczny filtr, przez co nie reprezentuję podejścia "eureka, mam receptę na wszystko", tylko bardziej "miej to na uwadze, to może się przydać w przyszłości" - nie zamierzam korzystać z żadnych szkoleń, ani żadnego coachingu, uważam że byłaby to kasa wyrzucona w błoto 4. O SAMOTNOŚCI Ciekawa myśl dla introwertyka, który ma raczej wąski social circle i jest przyzwyczajony do bycia samemu ze sobą. Otóż mocna strona takiego stylu życia polega na tym, że nigdy lęk przed samotnością nie będzie mnie pchał w relacje dla samych relacji. Mam ogromne szanse na to, żeby unikać toksycznych związków, a przynajmniej szybko to wykrywać i uciekać z takich relacji, bo wiem, że samotność też jest zajebista. Jest to dobra pozycja wyjściowa do wchodzenia w relacje i jednocześnie coś, co wywala z tyłu głowy parcie na relację i stanie się łatwym obiektem szantażu. Jak z kimś będę, będzie fajnie, jak nie - też będzie fajnie. Mam wrażenie że sporo ludzi ma kogoś lub uczepia się kogoś, bo zwyczajnie panicznie boi się samotności / nie potrafi być sama ze sobą. 5. WNIOSKI / MINDSET NA DZIŚ - z dziewczynami powolutku, nic na siłę, małymi krokami, dać sobie czas - złota myśl z forum: kobiety nie są sensem życia - z tym sensem życia wgl jest tak, jak z racją - każdy ma własną więc sens życia definiuję sobie sam, płynnie, jedyne dwa ograniczenia to nie krzywdzić siebie ani drugiego człowieka - główny nacisk na rozwój osobisty, doskonalenie się, nowe relacje, nowe wrażenia i doświadczenia, większa ekspozycja na sytuacje społeczne - stopniowo rozszerzać sobie krąg społeczny, zadbać szczególnie i w pierwszej kolejności o relacje z facetami, o męskie zajawki i wspólne hobby, które uwolni jeszcze bardziej moją męską energię - odejście od porównywania się do innych - najlepszą miarą jest porównywanie siebie do siebie na osi czasu i swoich postępów - w kontekście nie-porównywania się do innych: jebać społeczny matrix, iść swoją ścieżką - ten kto idzie za tłumem, nie zajdzie dalej niż tłum, można sobie coś tam z tłumu zaczerpnąć, ale płynięcie z prądem, mimo że bezpieczniejsze, zabija kreatywność i zmniejsza szanse na doświadczenie w życiu czegoś wyjątkowego, nieznanego - z konkretów a propos planów na najbliższą przyszłość: przeprowadzka; nowa sportowa zajawka - myślę o sztukach walki, co mi załatwi od razu kop do pewności siebie + męskie towarzystwo + rywalizację; "druga noga" czyli alternatywna droga zawodowa - myślałem o branży IT: programowanie / grafika / strony WWW (coś w kierunku szukania połączenia pasja+pieniądze, bo niestety moja praca mimo że w miarę dochodowa, nie sprawia mi satysfakcji) To tyle w sumie, jak ktoś przebrnął do końca to dzięki serdeczne. Komentarze mile widziane Pozdrawiam!
  5. @Turop co prawda nie znam historii Twojej, radzilem to komus innemu w podobnym wątku, jeśli możesz to pozbądź się z domu alkoholu w ogóle, zwłaszcza jeśli cię tak nosi jak to opisałeś Szkoda takiego bagażu abstynencji zmarnować. Trzymanie alko w domu na ciśnieniu porównam do chodzenia obok jaskinii z lwem, pare razy sie może i uda, ale za ktoryms razem lew sie wqrwi i Cie wpier*oli
  6. Hm, chyba zależy od punktu widzenia, ja tam lubię jesień: - spada temperatura, nie znoszę długotrwałych upałów (chyba że w wariancie opalanko, jeziorko, plaża, te klimaty), super się czuję w temp. tak -5 do 15 stopni - lepsze warunki do biegania = lepsze czasy, życiówki + sezon zawodów biegowych (pokiereszowany COVIDem w tym roku) - zmiany w przyrodzie, klimat z kolorami liści, szczególnie w lasach - koniec października = początek sezonu na morsowanie - większa dynamika wydarzeń na świecie po letnim sezonie ogórkowym (polityka, ekonomia, rynki finansowe) Rzeczywiście brakuje słońca, szczególnie od listopada, ale we wrześniu i październiku jeszcze można skorzystać.
  7. Temat-rzeka U mnie w domu toksyna ze strony rodziców rozlewała się w pełni. Wychodząc z uzależnienia, z którym sam się mierzyłem obrałem sobie za cel patrzenie na siebie i pójście do przodu. Moja przemiana spowodowała dwie rzeczy: stałem się inspiracją dla matki, która podążyła moimi śladami i dzisiaj jest zupełnie inną osobą, walczy. Ojciec, który aktywnie pije, okopał się w swoim spierdoleniu. Jest osobą, która nie nadaje się do towarzystwa i przenosi swoje negatywne emocje na innych. Po kilku bezskutecznych próbach naprawy relacji (stwierdziłem, że trzeba dać szansę) ja ograniczyłem kontakty z ojcem do niezbędnego minimum, nie odwiedzam domu rodzinnego, nie uczestniczę w rodzinnych uroczystościach, a z matką spotykam się na neutralnym gruncie. Dało mi to niezbędny spokój i przestrzeń do rozwoju i extra zasoby energii życiowej. I taką postawę polecam - odsunąć się, robić swoje, ale być czujnym na sygnały. Warunkiem tego jest oczywiście niezależność i względna samodzielność. Racją jest, że pokolenie wyżej od nas wychowywało się w innych czasach, z tym, że to tylko TŁUMACZY przyczyny ich zachowania, ale za nic go nie usprawiedliwia. Nie ma nigdy złego momentu żeby się za siebie wziąć i nad sobą pracować. Tylko nie każdy ma jaja przyznać, że potrzebuje pomocy. A szkopuł tkwi w tym, że pracować nad sobą można tylko, kiedy jest w nas wewnętrzna chęć. Nic nie pomoże zmuszanie przez otoczenie i presja. Pozdro!
  8. @maroon na razie finanse w zbyt kiepskim stanie na takie aktywności, ale generalnie czaję koncepcję Tak zbierając to do kupy po tygodniu, to widzę to tak: - finanse i majątek na razie leżą, ale mam dobry zawód+wykształcenie i fajne zarobki, więc odskoczę no-time - wygląd akceptowalny, nie ma tragedii, rzeźba zrobiona, wysportowany - social skille słabiutkie do podciągnięcia na cito (koniecznie jakieś męskie grono znajomych + poznawanie, oswajanie się z kobietami). Skorzystałem z rad i ogarnąłem już portal randkowy, na razie chatuję, poznaję, ale miałem już i rozmowę telefoniczną bo panna chciała pogadać wypadło całkiem si. Jak zjadę do miasta to przyjdzie czas na działania w terenie, bo na razie z racji miejsca zamieszkania odpadają spotkania. Przyda się nowe hobby i odkopanie kontaktów z kumplami, jakieś męskie aktywności. To co mi się podoba to to, że mimo lęku działam, że mnie nie paraliżuje i że gotów jestem na nowe zamiast okopać się w bezpiecznym azylu. Dobija mnie strasznie że zmarnowałem lata 20.-30. przez uzależnienia, bo teraz jestem mega w tyle. Ale wygrywa nastawienie na to co mogę jeszcze zrobić, a mogę mega dużo. Idea przewodnia to inwestować w siebie dla siebie i rozwijać się stopniowo, a kobiety gdzieś tam przy okazji. Także podejmuję walkę, z tyłu głowy mając oczywiście content z forum. Może będę pisał od czasu do czasu jak idzie. Dzięki serdeczne za wszystkie odpowiedzi, dobrze że tu trafiłem
  9. Tym co popycha do ostateczności jest zawężone, "tunelowe" myślenie takiej osoby, że jedyną słuszną ścieżką jest tylko ulga. Zalew emocji, smutku, bezsilności, bezradności, często i złości powoduje odcięcie racjonalnego myślenia i taka osoba nie widzi żadnej innej drogi wyjścia z problemów. Jedną z przyczyn może być np. wyniesiony z domu rodzinnego lęk przed porażką i brak umiejętności proszenia o pomoc. To dlatego po takich ludziach nic nie widać i post factum jest szok i niedowierzanie.
  10. Graty, świetnie się czyta ale... Zachęcam do odstawienia alko kompletnie. Rachunek korzyści/koszty zdecydowanie in plus. Zwróć też uwagę w jaki sposób radzisz sobie z trudnymi emocjami, bo w życiu będzie jeszcze wiele sytuacji w których może cię skłaniać do powrotu do picia. Zauważ, że postanowiłeś się napić po mieszance silnych emocji (jak to opisałeś wkurw, a potem euforia z powodu konkretnej decyzji o odejściu z pracy). Ten schemat może się powtarzać w przyszłości. Polecam jakiś sport/ćwiczenia. Co do sytuacji towarzyskich - z biegiem czasu na to zobojętniejesz, polecam ćwiczenie asertywności. Na Twoim miejscu pozbyłbym się tej resztki whisky z domu. Just in case Pozdro i powodzenia!
  11. Jestem nieaktywny na 'rynku' wiec fapuję z 4-5 razy w miesiącu (ostatnio np. tydzień temu w poniedziałek). Traktuję to jako realizację potrzeby, a nie rozładowanie napięcia (bo np. jestem wk**wiony), najczęściej wykorzystuję poranne drewno po pobudce po prostu i tyle. Pornhubik rzadziej, ale zdarza się, dla urozmaicenia. Nic zbereźnego, klasyka, ale też nie jest to niezbędne do tego żeby fapnąć, mam bujną wyobraźnię Czytałem o NOFAP i w sumie nie miałbym żadnego problemu żeby zupełnie odstawić, tylko że to chyba dla uzależnionych co walą po 4-5 razy dziennie i przez to kompletnie tłumią popęd, a u mnie jest i umiar, i odstęp.
  12. Bingo. To jest dokładnie to co odczuwam i co powoli się wkrada. Monotonia. Kawałek z Petersona o optymalnej strategii balansu między chaosem a porządkiem brzmi zachęcająco. Dzięki ziomek! Zresztą, myślę że wizyta tutaj na forum i ten mój post to już krok w jakimś kierunku. Innymi słowy sprowadza się do tego, że albo albo cierpliwie ustawiam bierki na szachownicy i uczę się grać w tą grę zgodnie z zasadami (które mi się nie podobają, ale których nie zmienię), albo strzelam focha, wywalam bierki i odchodzę od szachownicy. Wybór jest więc oczywisty, a jako dobrą analogię mogę sobie zarzucić własną drogę od sportowego zera do przebiegnięcia maratonu
  13. @bargian wg mnie seks jest zawsze płatny, w jakiejkolwiek postaci, zmienia się tylko waluta, u divy są to peeleny, w związku czas, fochy i emocjonalne dramy panci i ich znoszenie, które drenuje z Ciebie energię (lub też wariant tak jak u divy ale zamiast pieniędzy ruchomości i inne dobra); próbować próbowałem, ja lubię inteligentną rozmowę na jakieś poważniejsze tematy, niestety pisanie i podrywanie w większosci opiera się na small-talku, prostych skojarzeniach i duperelach, a tego nie lubię, tu wszystko się rozbija o to że nie mam motywacji pozytywnej do poznawania, bo nie chcę, nie jest to dla mnie coś pociągającego, za to są same motywacje negatywne (bo większość tak robi, bo presja społeczna, bo popkultura, bo jak ktoś sam w tym wieku to pewnie coś ma z głową etc.) @donatello kompletnie wywalone to nie mam, lubię się na ulicy obejrzeć za tym i owym, albo jak widzę przed sobą co zgrabniejszą biegaczkę to trochę zwolnić tempo to jednak wszystko, nie chce mi się podbijać, gadać o duperelach, bawić się w triki z PUA, nie jest to dla mnie atrakcyjne, wręcz jest to sztuczne i żałosne
  14. Witajcie Bracia, niedawno się zarejestrowałem, odczekałem troszeczkę z pisaniem o sobie, aż zawartość forum mi się ułoży i trochę "ubije", ale muszę powiedzieć że cieszę się że tutaj trafiłem zanim... no właśnie, zanim... Jestem singlem, czwarta dekada, ale już bliżej 40. niż dalej. Introwertyk, 5 w enneagramie, INTJ w Myers-Briggs. Outsider i aspołeczniak. Logiczny i chłodny emocjonalnie. 178/72, z wygladu jestem zadowolony, raczej powyzej niz ponizej przecietnej, chociaz troche lysieje , od 2 lat uprawiam regularnie biegi (maratończyk) i kalistenikę, 5 treningów w tygodniu. Po długiej i ciężkiej pracy wyszedłem z krzyżowego uzależnienia od narko, alko i hazardu, przez które zmarnowałem kilkanaście lat swojego życia, w których mógłbym się bawić i nabywać społeczne skille, zamiast tego siedząc w domu przed ekranem kompa, pijąc, ćpając i przewalajac hajsy na hazardzie. Przez to kompletny brak miękkich umiejetnosci spolecznych. Do tego pochodzę z alkoholowego domu, na 100% jestem DDA. Z kobietami doświadczenia nikłe - "szczeniacka miłość" w szkole średniej, jedyny dłuższy związek 4 miesiące na studiach, gdzie kompletnie odjechałem tonąc w zakochaniu i dostałem blachę kiedy luba wyjechała za granicę, a ja żyłem nadzieją że może jednak coś. Seksu w moim życiu niezmiernie mało, późny start, bo dopiero z moją pierwszą + divy kilka razy, obecnie 8 lat bez żadnego ciupciania. Nie umiem / nie lubię flirtować, small-talk mnie dobija, spotkania towarzyskie są nudne, wolę poczytać coś mądrego/obejrzec film/pocwiczyc/pograc w cos. Nie fapuję za często, nie jestem uzależniony od porno (wiedza z terapii uzależnień bezcenna w tym względzie ). Pracuję na styku prawa i biznesu i co ciekawe mimo introwersji zupełnie nie mam problemu w nawiązywaniu relacji z klientami (obu płci), jestem wówczas wyluzowany, przekonywujący, pewny. Nie wqrwia mnie to co robię i przynosi to stopniowo coraz większy profit. Tak długo jak relacja jest formalna/biznesowa to pływam jak ryba, więc nie można powiedzieć że mam fobię społeczną. Niestety przez hazard zaczynam od zera jeśli chodzi o majątek i zasoby, jestem na etapie odrabiania długów, korzystam z pomocy starych (mieszkanie bez czynszu najmu / tylko opłaty, żadnych transferów $ od nich a długi spłacam sam, bez ich pomocy). I piszę to wszystko nie dlatego że jestem w czarnej dupie, tylko czuję jakbym zaczynał życie od nowa. Z jednej strony dobija świadomość, że przekichałem sobie kilkanaście lat życia i wskakiwanie na jego normalne tory już nie ma sensu, bo nie dogonię, nie dorównam reszcie, a presja czasu może mnie wpędzić w *ujowe wybory, z drugiej strony, najlepsze lata przede mną, bez zobowiązań, alimentów i bombelków, mogę robić co chcę i jak chcę nie oglądając się na nikogo. Szukam jakiegoś punktu zaczepienia, sporo dylematów przede mną - czy olać społeczny matrix i wieść radosne kawalerskie życie, czy zawalczyć, podoświadczać, bo jednak kobiet w moim życiu było mało. Odpycha mnie od tego sporo negatywnych wzorców relacji naokoło mnie, generalnie w mojej rodzinie pełno beta-providerów i pantoflarzy. Niby chciałbym jakiejś relacji i bliskości, ale z drugiej strony mam ogromną potrzebę samotności i wiem, jakie koszty się wiążą z relacjami. No i przez dłuższy okres samotności i abstynencje od seksu troche mi sie wkrecil lek przed kobietami. Czy z introwertyka można się stać królem życia, czy też robienie czegoś wbrew sobie jest niszczeniem siebie i lepiej odpuścić. Dodatkowo mierzi mnie społeczna niekiedy głupota i kult stadności, kręci mnie iść pod prąd i własną ścieżką, co jest trudniejsze, ale ciekawsze, niż płynąć z prądem i jechać wg oklepanego schematu wykształcenie - kariera / korpo - kredyt hipoteczny - mieszkanie - myszka - bombelki - bombelki bombelków - emerytura - piach. Nie waham się walić pod prąd i głośno wyrażać swoje zdanie jeśli tylko jest to zgodne z moimi emocjami/potrzebami i nie powoduje krzywdy drugiego człowieka, co często spotyka się z ostracyzmem albo zepchnięciem do szufladki dziwak / debil (wliczone w koszta). Ostatnie 2 lata mojego życia poza wychodzeniem z uzależnienia to taki rozbudowany tryb mnicha, mieszkam sobie sam, wszystko ogarniam wokół siebie, potrafię 2-3 dni z rzędu nie odezwać się do nikogo, sporo medytuję, kontempluję. W tym czasie co oczywiste nie pojawili się w moim otoczeniu żadni ludzie z którymi nawiązałbym długotrwałą znajomość, nie jara mnie jakoś poznawanie nowych ludzi ot tak, w celach towarzyskich, chociaż sporo ich się przewija w moim życiu zawodowym. Jednak z drugiej strony takie życie do końca wydaje mi się zbyt nudne i uporządkowane, choć jest przewidywalne i bezpieczne. Po lekturze forum a propos kobiet jestem gdzieś na granicy albo mieć kompletnie wywalone z poczuciem, że coś w życiu mnie omija, i zostawić status quo, albo próbować się zmieniać, bawić, podrywać, ale to już wali trochę robieniem czegoś pod kobiety, a nie pod siebie... Nie oczekuję od Was jakichś złotych rad typu co mam robić etc., ale miło będzie jak napiszecie jak Wam się to czyta, może ktoś miał podobne doświadczenia i jest w życiu gdzieś dalej niż ja, może stał kiedyś przed podobnym dylematem i jakoś to rozwiązał, a może po prostu p****olę kocopoły i powinienem się ogarnąć. Anything would be helpful Przy okazji muszę powiedzieć że bardzo dobrze że trafiłem na to forum, bo co prawda pracowałem niegdyś trochę przy rozwodach, jednak kilka razy japę rozdziawiłem jak poczytałem co niektóre historie braci. Pozdrawiam i liczę na feedback!
  15. ninja09

    Siemanko

    Czołem bracia, na forum trafiłem już kiedyś tam w odmętach internetu, ale teraz troszeczkę mocniej wgłębiłem się w content. Na opis mojej historii przyjdzie czas, powiem tylko że lektura forum nie była dla mnie jakąś życiową rewolucją czy oświeceniem, raczej potwierdzeniem i ugruntowaniem przekonań na bazie jakichś tam moich doświadczeń. Prawdopodobnie tym razem zabawię tutaj dłużej. Pozdrowienia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.