Samotna matka samotnej matce nierówna. Właściwie i ja zaliczałabym się do tej kategorii, gdyby mój mąż okazał się finalnie sukinsynem i odszedł ode mnie np. rok temu, gdy nasze dziecko było jeszcze niepełnoletnie. Na szczęście zrobił to w "odpowiednim momencie", więc nie muszę się przynajmniej ciągać po sądach w celu ustalania opieki.
Samotną matką była też moja siostra - wdowa, ale ona akurat w żadnej "karuzeli kutangów" nie brała udziału, wręcz przeciwnie, przez ponad 8 lat od śmierci męża z nikim się nie związała.
Nie mam natomiast tolerancji ani litości dla takich "pań" jak obecna kochanka mojego jeszcze formalnie małżonka - kobiecina po 2 rozwodach, z dwójką dzieci z dwoma mężczyznami, obecnie w trzeciej ciąży - tak, z moim byłym. Żyje z prac dorywczych (sprzątanie) i z MOPS-u. Myślę, że będzie się starała na koniec swojego okresu rozrodczego jeszcze raz zaciążyć, żeby do sześćdziesiątki dociągnąć na socjalu, a potem załapać się na "matczyną emeryturę".