Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'a' .
-
Ciekawe filmy Uncle Tim'a. Filmy o Polskiej patologii w szkołach.Uwaga na ostre słowa 1) 2) 3)
- 22 odpowiedzi
-
- 5
-
- uncle timo
- szk
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na zlecenie brytyjskiej sieci hoteli spa przeprowadzono ankietę w śrut pań . 3/4 ankietowanych pań twierdzi , że tego typu oszustwa pomagają w budowaniu zdrowego i trwałego związku . Ament Oto co ukrywają kobiety przed nami i koleżankami : 1. Ile naprawdę wydaje na ubrania 17 procent badanych nie przyznaje się do tego typu wydatków. Mają skłonność do zaniżania cen, aby nie denerwować partnera, lub kupione na wyprzedaży. 2. Prawdziwa waga Podobnie jak w przypadku cen - kilogramy też sobie odejmują. 14 proc. ankietowanych przyznaje, że partner nie wie, ile dokładnie ważą. 3. Ilu miała kochanków Taka rozmowa musi się odbyć w każdym związku, ale 13 proc. z nas mija się wtedy z prawdą. Zazwyczaj zaniżają ich liczbę. 4. Ile wydaje na kosmetyki Dbanie o siebie to worek bez dna. Dobrze wie o tym 12 proc. respondentek, które nie przyznają się do większości tego typu zakupów. 5. Usuwa włosy z brody Co dziesiąta kobieta wstydzi się dodatkowego owłosienia na twarzy. O depilacji boimy się rozmawiać z płcią przeciwną. 6. Sprawdzanie jego eks na Facebooku Kolejne 10 proc. badanych nie może się powstrzymać i regularnie sprawdza w mediach społecznościowych, co słychać u byłej partnerki ukochanego. 7. Regularnie używa jego maszynki do golenia 8 procent facetów w związkach nie zdaje sobie sprawy, że ich partnerki depilują sobie nogi czy pachy maszynką, którą kupili sobie do golenia twarzy. 8. Wysokość zadłużenia W kwestiach finansowych zdarza się kłamać nie tylko ukrywając swoje wydatki. 8 proc. kobiet nie przyznaje się do debetu na swoim koncie. 9. Goli palce u stóp Może faktycznie nie ma się czym chwalić? Kolejne 8 proc. badanych pań robi z tego wielką tajemnicę. 10. Nienawidzą jego matki Faceci są zazwyczaj bardzo przywiązani do swoich rodzicielek. Dla świętego spokoju 6 proc. z nas ukrywa prawdziwe uczucia względem teściowych. 11. Kocha się w kimś potajemnie To akurat nie powinno nikogo dziwić. 5 procent kobiet w związkach ma inny obiekt westchnień i oczywiście się do tego nie przyznaje. 12. Nie lubi jego znajomych Trudno oczekiwać, by dla mnie zerwał kontakt z przyjaciółmi, których zna od lat. Na wszelki wypadek 5 proc. pań ukrywa to, że ich nie znosi. 13. Wciąż ma kontakt z byłym Nawet jeśli jest to przyjacielska relacja bez podtekstów - 4 proc. woli ukrywać to w tajemnicy. Partner raczej tego nie zrozumie. 14. Zarabia więcej, niż on myśli Z dwóch powodów - mogę odłożyć większą kwotę w tajemnicy przed nim albo nie chcę urazić jego męskiej dumy. Zarobki ukrywa 4 proc. pań. 15. Depiluje wąsik Zaledwie 2 procent kobiet nie przyznaje się do tego. Reszta nie ma problemu z dodatkowym owłosieniem na twarzy lub ich to nie krępuje. Może któryś z Braci dopisze coś ciekawego. PS. Na podstawie portalu MSN.
-
Witam szanownych Braci Mam problemo. Sam doprowadziłem do sytuacji/atmosfery w firmie, w której nie mogę wytrzymać nerwowo i zaczynam już jawnie gardzić moimi przełożonymi i współpracownikiem - o tym dalej. BTW z resztą zespołu kontakt jest świetny. Otóż od początku: Pracuję jako inżynier w zakładzie produkcyjnym. Bardzo lubię swoją pracę, jest to moje powołanie i już od początku studiów dążyłem do tego żeby pracować na takim stanowisku jak teraz (moja pierwsza praca w zawodzie). Z racji tego, że firma się szybko rozwija i jest nawał pracy potrzebny był jeszcze jeden człowiek do pomocy w biurze. I tu dałem kurwa dupy, oj dałem niemiłosiernie, ludzie mi mówili żebym tego nie robił, znałem już treść forum a i tak to zrobiłem. Wciągnąłem do firmy mojego najlepszego przyjaciela. Uważałem go za człowieka inteligentnego i pracowitego. No nie wyczymie... Nie jest już moim friendem, czuję do niego nienawiść. Okazało się jednak, że jest bajkopisarzem, idealnie gra ofiarę, wzbudza litość i potrafi się przymilać. Przez kilka miesięcy pracowaliśmy przy całkowicie innych projektach, on oczywiście robił rzeczy banalne a ja załatwiałem najgorsze bagno. Nie przeszkadzało mi to specjalnie, bo o naiwny widziałem w tym szanse na wykazanie się. No i się wykazywałem, robota szła jak szalona, ochy i achy, no i chuj z tego. Po ponad roku zaczęliśmy się zajmować tym samym zakresem pracy no i zasłona mi spadła z oczu. Gościu w ogóle nie ogarnia tematu, nie wiem gdzie podziać oczy jak on otwiera usta - takie pierdoli głupoty. Uproszczając on się w ogóle nie nadaje do tej pracy. Grzebie się z robotą tygodniami a ja przewijam codziennie nowe tematy. Mam dwójkę przełożonych, wiedzą jaka jest sytuacja, wiedzą o tym że ja wykonuję jakieś 70% naszej wspólnej pracy i nic z tym nie robią. Udają, że wszystko jest w porządku bo mogą przerzucić robotę na mnie i będzie zrobiona szybko i dobrze. Koło chuja im wisi to kto robi robotę - ważne, że jest robiona. Z resztą zarząd też nie ma pojęcia o robocie, sami amatorzy i niedzielni znawcy. Kilka razy rozmawiałem na ten temat z przełożonym samcem, a raczej opierdalałem go za to, że tamten gamoń nie radzi sobie z robotą i muszę za wszystkich ogarniać. Tak, opierdalałem mojego przełożonego prosto w oczy. Prezesa firmy zresztą też się zdarzyło... Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale ja taki w tej firmie jestem. W tej chwili zwolnienie mnie jest odstrzeleniem sobie przez firmę nogi. Kilka tygodni temu gdy kazali mi poprawiać robotę nad którą gościu siedział MIESIĄC stwierdziłem, że to pierdolę i cały dzień przesiedziałem na internecie. Wzbudziło to szok i niedowierzanie. Zostałem wezwany na rozmowę w "cztery oczy" z zarządem. Pech chciał, że byłem wtedy chory, taki ze mnie pojeb, że zamiast iść na 2 tygodnie na zwolnienie to siedziałem w robocie. Podczas rozmowy wygarnąłem im jak wygląda sytuacja i że nie zamierzam pracować w takim układzie. Dali mi trochę podwyżki, obiecali pilnować tamtego gamonia. Myślę sobie spoko, sytuacja się poprawiła. Niestety po miesiącu wszystko wróciło na stare tory. No ale myślę sobie dalej: Mocny Wilku, masz zapowiedziane jeszcze 2 podwyżki w roku pańskim 2018, co Ci szkodzi, wszyscy już wiedzą jaka jest prawda bo im wygarnąłeś - pracuj i rób hajs, wyluzuj się. Atmosfera w robocie oczywiście się pogorszyła, no bo jak śmiałem upomnieć się o sprawiedliwość, ale z czasem się uspokoiło i było OK. Do dzisiaj... gościu przywłaszczył sobie kurewską trudną robotę nad którą siedziałem 3 dni, w jej czasie wysłuchiwałem narzekań zarządu, że to i to poszło nie tak - spawacz dał dupy i źle przeczytał rysunek, ale wszystko naprostowałem swoimi pomysłami. Powiecie no i co z tego? Czym się spinasz? No właśnie... po to się staram żeby zostać docenionym i zarabiać większy sos, a nie po to żeby wysłuchiwać na forum firmy że gość ABC ogarnął ten projekt a ja zrobiłem TYLKO coś tam. No kurwa zagotowałem się. Powiedziałem, że to nieprawda i żeby sobie kurwa nie przypisywał cudzych zasług. Dziecinada? Być może. Ogólnie sytuacja jest taka, że nadrabiam za wszystkich robotę a nikt tego nie docenia, jest to na rękę wszystkim tylko nie Mnie. Co mogę zrobić żeby unormować sytuację? Atmosfera w robocie jest coraz gorsza i wiem, że z mojego powodu. Jestem buntowniczy, niepokorny i upominam się o swoje - najgorsze cechy pracownika hehe. Odchodzić nie chcę bo lubię tę robotę, lubię tych ludzi a tylko ten pajac jest mi solą w oku. Dzisiaj dosłownie rzuciłem prezesowi papiery (kartki a nie papier z wypowiedzeniem), tak z pogardą, wrogością. Coś tam zażartował, że "zaszalałem" w sensie tak szybko ogarnąłem temat (dwuznaczność sytuacji). Odszedłem milcząc... Zastanawiam się jaką przyjąć strategię. Do czasu napisania tego posta, planowałem powiedzieć zarządowi, że nie widzę przyszłości we współpracy z tamtym gościem i żeby go WYJEBALI a ściągnęli świeżego absolwenta (teraz jest czas obron), którego będę mógł nauczyć roboty. Co myślicie? To "konfesjonał". Możecie mi wygarnąć jakim jestem kretynem, dobrze mi to zrobi. Sam sobie ukręciłem bat na dupę...
- 35 odpowiedzi
-
- przejebane
- chciałem
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam Jesteśmy ponad 20 lat po ślubie. Dwójka dzieci, jedno dorosłe drugie 12 lat. Małżeństwo z rozsądku i konieczności, co było robić. Pochodzimy z dwóch różnych rodzin, w obu nie było szczęśliwych małżeństw, więc nie mieliśmy dobrych wzorców. Na początku nie było zle, przejąłem obowiązki głowy rodziny i studiując i pracując zaspokajałem potrzeby rodziny. Z biegiem lat zaczeliśmy się oddalać zaczęły wychodzić różnice. Irytowałem się, że żona pomimo kilkuletniego dziecka chodzącego do przedszkola nie chce iść do pracy. Cały ciężar obowiązków spoczywał na mnie. Nie pomagały żadne rozmowy. Przyjęła model przedstawiony przez teściową, że to facet jest odpowiedzialny za utrzymanie rodziny. Nie miałem siły przebicia więc pracowałem i utrzymywałem jak mogłem. Wcale nie jestem za tym aby kobieta pracowała jeśli dobrze zajmie się domem, ale tu tez pojawiał się problem. Wracam z pracy i nigdy nie słyszę jak się czujesz, co słychać, czy jesteś zmęczony. Jakaś totalna olewka. Dziecko nie było na spacerze, bo robiła obiad. Nie ma obiadu bo była na spacerze. Itd. Nie mieliśmy wspólnych zainteresowań. co bym nie zaproponował to wszystko nie. Kupiłem rowery ale nigdy nie usłyszałem idziemy na przejażdzkę, zabrałem na wczasy i nigdy dziękuję, proponuje to czy tamto i wszystko nie. Dwa różne światy. Ja w pracy z ludzmi nazwę normalnymi, żona w domku z teściową czy koleżankami na kawie. Nie wytrzymywałem w domu i zacząłem wychodzić na piwo. Po ok 10 latach małżeństwa żona zrobiła kurs niech będzie kosmetyczny i zaczął się okres 10 lat pracy przeplatanej bezrobociem. W przeciagu dziesięciu lat ok 10 razy zmieniała miejsce pracy. Wszystko prawie na umowy śmieciowe. Moje prośby aby poszła do normalnej pracy na umowę, miała urlop, zwolnienie, w przyszłości emeryturę nic nie dają. Ona to lubi i tyle a gdzie indziej się nie widzi. Nie zarabiam tyle co kiedyś i potrzebuję jakiejś pomocy aby zapłaciła chociaż czynsz. I chociaż tak ustalamy to raz się jej uda a kilka razy nie. Nie powie, że nie płaciła kilka miesięcy i otrzymuję pismo o zaległościach. Znowu muszę stawać na głowie aby uregulować pomimo ustaleń.Tak jest cyklicznie. ja mam wszystko utrzymać ( co twoje to i moje, co moje to nie ruszaj ) Zmęczony tym jestem. Oddalanie się latami doprowadził Nas do zdrad. Żona dowiedziała się o mojej zdradzie i zaczął się niezły czas. postanowiłem się zmienić i to zrobiłem. wszędzie chodziła i opowiadała o mnie jaki jestem. Wypytała co chciała wiedzieć i po kilku miesiącach oznajmiła mi, że też zdradziła. Zapytałem dlaczego jak dowiedziałaś się o mnie to tez się nie przyznałaś tylko biegasz po wszystkich i opowiadasz. usłyszałem niech myślą, że Ty zdradziłeś a ja Ci wybaczyłam. Od przyznania się minęło kilka lat. mnie męczy, że nigdy nie mogłem wyjaśnić tego co było. Po ok roku okazało się, że to osoba tak blisko, że nigdy bym się nie domyślił. Dlaczego nie można zapytać kobiety ile to trwało, co było, zaczęła coś wyjaśniać a po jakimś czasie mówic inaczej, skołowała mnie. Naliczyłem kilkanaście kłamstw ( raz mówi tak a za jakiś czas inaczej )mówię nie kłam i słyszę ja nie kłamie tylko Ty. Ja Jej juz nie kłamię to nie ma sensu, nie zbuduję zaufania na kłamstwach. Nie wiem jak z nią rozmawiać. Wybaczam żonie tylko ciężko żyć z kimś kogo się nie zna nic nie można ustalić, zaplanować jakiś chaos. W tej chwili ok 2 miesięcy nie mieszkamy razem. ja to przeżywam, a Ona jest szczęśliwa. Nie patrzy na dzieci, mówi o rozwodzie. Proponuję terapię, spotkania z doradcamia i wszystko nie. Zapraszam to tu to tam, usługuję, chce dobrze. Ale wszystko nie. Ją nie interesuje moje życie, otacza się facebookiem i koleżankami i jej dobrze. Myślę, że tak bylo zawsze. Poświęciłem życie na utrzymywanie domu, troskę ale to bez znaczenia. Usłyszałem bo Ty nigdy nic nie kupiłeś jakbym dostał w głowę młotkiem. Wszystko miała zapłacone rachunki, jedzenie, wczasy. I odpowiedz, że nigdy nie wziąłem 1000zł i nie zabrałem jej na zakupy. Pisze trochę chaotycznie ale takie jest teraz moje życie. Czuję się troche wykorzystany, tak jakbym juz nie był partnerem, nie zarabiam tyle co kiedyś więc cześć. Nie wiem czy ma kogoś na oku, nie rozmawia ze mna wcale, zero kontaktów, seksu, siedzę sam. Dochodzą mnie słuch jak opowiada jaki to ja jestem zły wszystkim ludziom. Sam nie wiem o co Jej chodzi, myślę, że jest dorosłym dzieckiem, bo nigdy nie można z Nią usiąśc i cos ustalić, zaplanować. Chcę małżeństwa ale takie mnie wykańcza czy może rzeczywiście się rozejść i zacząć od nowa z kimś normalnym. Czy ktoś miał podobne schematy i jaki jest finał. Dziękuję za odpowiedzi.