Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'bezkompromisowość' .
-
Czy warto być tak bezkompromisowym jak brać radzi?
arch opublikował(a) temat w Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
Witam, Forum już trochę czytam, od jakiegoś czasu się też udzielam, przeczytałem bardzo wiele tematów i wiele możliwych koncepcji forum rozumiem, jednak dręczy mnie ciągle pewna myśl co do ogólnej wizji podejścia jakie promuje forum. Chciałbym tylko, żeby nikt mnie nie posądził o jakąś chęć podkopywania forumowych teorii i całych ich fundamentów (czyli ewentualnie podszywanie się feministki, itd. :D), bo nic takiego nie ma miejsca. Przechodząc jednak do meritum. Czy bezkompromisowe podejście co do kobiet faktycznie popłaca? Czy bycie całkowicie antyrycerzem na dłuższą metę popłaca? Umówmy się, szczęścia trzeba szukać oczywiście w sobie, opieranie go na kobiecie Ci go nie da, ale mówi się też 'happiness real when shared' - szczęście jest prawdziwe tylko wtedy, jeśli mamy jakąś osobę z którą je dzielimy. Chodzi o koncept taki, że ja jestem szczęśliwy ze sobą, ale jednak potrzebuję jak każdy człowiek BLISKOŚCI i oto właśnie, jeśli satysfakcja z życia człowieka szczęśliwego wewnątrz wynosi X, o tyle satysfakcja z życia takiego człowieka gdy jeszcze dodatkowo ma dobrą, wartościową partnerkę może już wynosić X+Y, gdzie Y>0. Dużo w tym prawdy jest moim zdaniem. Nikt tu nie mówi, że należy być z kobietą gdy ta daje dupy po kątach i robi laskę innemu, ale przecież nie zawsze dochodzi do rozstania w takich sytuacjach. Czasem np kobieta 'zbłądziła', z kimś sobie popisywała, z kimś może nawet lekko flirtowała. Czy kategoryczne wyrzucenie jej ze swojego życia po czymś takim gdy ma się te powiedzmy 30 lat, a kobieta poza takim zdarzeniem była do rany przyłóż jest na pewno dobrym podejściem? Panowie, umówmy się, nie młodniejemy, 30-paroletni facet z powodzeniem może znajdywać kolejne kobiety, ale ciężko mu już stworzyć tak naturalną i 'energetyczną' znajomość i związek z powiedzmy 23-letnią dziewczyną. 35 lat a 23 lata robi swoje. Czasem może być tak, że w wieku 40 lat obudzimy się, że jednak choć tamta gąska miała pewne wady, to lepszej w swoim życiu nie napotkaliśmy. Dla takiej 20-parolatki też nie będzie on spełnieniem marzeń, wbrew temu co sobie mówimy. 23-letnia dziewczyna potrzebuje jak każda kobieta mężczyzny silnego, jednak 35-letni mężczyzna nie zapewni jej tego samego wigoru, świeżości emocji, spojrzenia co np 25-28 letni facet. Takie są prawa biologii, każdy wiek ma swoje chwile jak mawiał Einstein. Czy nie jest tak, że powiedzmy facet pół na pół- silny, ale trochę jednak czasem rycerz, na dłuższą metę jest szczęśliwszy od faceta całkowicie bezkompromisowego? Dajmy nawet na to, że rozwiedzie się w wieku 40-paru lat. Ok, ale do tego wieku mógł mieć całkiem szczęśliwą rodzinę, mógł realnie czuć rodzinną idyllę. Facet samotny do tego wieku będzie czuł pustkę, niczemu się nie poświęcił, tylko czysty konsumpcjonizm, hedonizm - to nie daje szczęścia na dłuższą metę. Jeśli dodamy do tego taki koncept, że ten rozwodnik nie stracił domu ani mieszkania po rozwodzie, to w ogólnym rozrachunku, zakładając, że nagle obaj faceci umierają, rozwodnik mógł prowadzić znacznie szczęśliwsze życie. Śmiejecie się często z białych rycerzy, potem z 40-letnich facetów zapijających smutki w barze. Mówią oni jak to zmarnowała im życie ta i ta kobieta. W takim razie czemu się nie rozwiodą? Często dzieci już ich tak nie trzymają, a mimo to jakoś wolą ten 'impas' z kimś niż rozwieść się i żyć tylko dla siebie - czysty hedonizm który szczęścia nie daje. Czy byliby oni szczęśliwsi gdyby do powiedzmy 45 lat nie mieli żony, rodziny i żyli tylko swoim ja, kolejne partnerki odrzucali po każdym okazaniu braku szacunku, czyli generalnie w zgodzie z tezami forum? Podaje się też czasem statystyki, że single - faceci żyją krócej, ba, wśród samotnych 50-letnich mężczyzn z tego co pamiętam notuje się najwięcej samobójstw. Zastanawiam się nad argumentacją wielu zatwardziałych bezkompromisowych braci, jak to widzą. Jeśli chodzi o mnie, nie mam do końca jasnego zdania, sam się nad tym zastanawiam, gdyż mam 28 lat i poniekąd stoję na rozdrożu. Ja wiem, że dzisiejsze kobiety też nie są tak wierne i czyste jak dawniej, ale czy nie lepiej wybrać takową o ile zgodzi się na intercyzę (tutaj jestem bezkompromisowy) nawet narażając się na rozwód powiedzmy w wieku 40 lat, niż przeżyć całe życie jako wolny strzelec. W pewnym wieku, gdy dochodzi się do 40-tki wygląda to już trochę karykaturalnie jak taki facet próbuje mieć 20-latki. Nie przeczę, że się to nierzadko udaje, ale przecież wiemy z jakich powodów one z nami są. Nie ma nawet co liczyć na haj hormonalny z ich stron, na cokolwiek takiego - kalkulacja level hard, a gdy się jest powiedzmy 26-27 latkiem kobieta nie ma przecież pełnej kalkulacji - sama też miewa haje hormonalne, sama też na swój sposób kocha i na pewno lubi z nami seks. 20-parolatka natomiast z 40-parolatkiem z reguły nie lubi seksu i nie oszukujmy się nawet, że jest inaczej bo to brednie. Taki filozoficzny temat wypłodziłem, ciekawią mnie Wasze analizy - także tych starszych użytkowników którzy mają większe doświadczenie. Jeśli temat jest w nieodpowiednim dziale, prośba o przeniesienie.- 220 odpowiedzi
-
- 4