Search the Community
Showing results for tags 'brat'.
-
Kogo witam, kogo goszczę ? 😉 Jestem świeżakiem na forum i z ciekawością wkraczam w Wasze grono. Przez jakiś czas przeglądałem wątki i widzę, że jest tu mnóstwo wiedzy i konkretnej wymiany zdań – idealne miejsce, żeby się czegoś nauczyć i podyskutować z ciekawymi ludźmi. Liczę, że znajdę tu zarówno inspirację, jak i wsparcie. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia w dyskusjach!
-
Hej Panowie! Od jakiegoś czasu jest problem z moim młodszym bratem - mianowicie trzeba go przywołać do porządku ale w jego przypadku nic nie działa i skończyły mi się pomysły. Jest najmłodszym z naszej trójki (10 lat młodszy od siostry i 16 lat ode mnie) i od zawsze był wychowywany pod kloszem przez rodziców. Taki typ dzieciaka, który wszystkich wkurwia a jak mu się nazbiera to ucieka i chowa się za spódnicą matki. Tak było cały czas i jak mówiliśmy z siostrą żeby coś z nim zrobili bo jest nie do wytrzymania to słyszeliśmy, że mamy się nie wtrącać i wychowywać będziemy swoje własne dzieci. Uczyć się nie chciał - skończył tylko szkołę podstawową i to z przygodami (dwa razy nie przeszedł do następnej klasy). Matka załatwiała mu papiery na wszelkiego rodzaju dysfunkcje, żeby nauczyciele nie mieli wobec niego wymagań a on i tak do szkoły nie chodził. Każdy jej mówił, że to błąd ale ona wiedziała lepiej natomiast wszyscy w koło byli zaangażowani w wyciąganie gnojka z ocen na koniec roku co póżniej okazało się tylko stratą czasu i pieniędzy. Ja w tym czasie byłem już dorosły i samodzielny. Rodzice nigdy nie mieli żadnych ambicji i kasy w domu często nie starczało do pierwszego - więc co robili jak młodego trzeba było wyciągnąć z ocen albo kupić mu coś lub zabrać na wakacje? Wysyłali do starszego brata. Zawsze mu pomagałem ale jak tylko wracał do domu to zachowywał się znowu tak samo. Dom też mieliśmy dysfunkcyjny - ojciec przemocowiec, matka bierna itd… Kiedy miał 17 lat zadzwonił do mnie z płaczem, że ojciec robi awanturę w domu i rzuca się na niego z rękami. Co zrobiłem? Wsiadłem w samochód i pojechałem go bronić. Ojciec dostał w mordę, on i matka spakowani i przeniesieni do mnie. Matka potem zamieszkała z babcią, rodzina się rozdarła i nigdy już potem nie zeszła. Młody mieszkał potem z matką i babcią. I co się stało po 2 mc od zdarzenia? Młody wrócił do ojca jakby nigdy nic i od tego czasu w zależności z kim się nie kłóci to z nim mieszka - raz z matką raz z ojcem. Dla mnie to jest nie do zaakceptowania jak ktoś nie ma podstawowych zasad w życiu i jakiegokolwiek kręgosłupa moralnego ale stwierdziłem, że to nie mój problem już i nie wtrącam się w to. Ja oczywiście z ojcem kontaktu od lat nie mam i tego nie potrzebuję. Ale do rzeczy. Młody zachowuje się paskudnie wobec wszystkich w około a szczególnie wobec matki. Jest bezczelny, roszczeniowy i wpada w histerię. Tylko kiedy ja się pojawiałem na miejscu to zachowywał się normalnie ale też oczywiście do czasu. Poszedł do pracy ale w domu nie dokłada się do niczego i pomimo tego, że drwi, że bez szkoły zarabia więcej od matki to wiecznie siedzi na jej garnuszku i pożycza pieniądze. Swoje przepierdala w całości na kolegów, kebaby, gadżety, jaranie itd… Ogólnie pomimo tego, że zarabia całkiem dobrze to nie ma zamiaru się wyprowadzić bo jak twierdzi nie będzie biedował bo po opłatach mu mało zostanie na zabawę… No kurwa… Rozmawiałem o tym z nim i matką ale to jak kulą w płot. Ona tylko dzwoni na zmianę do mnie albo do siostry i narzeka jak to gnojek się źle zachowuje albo jak to ją wyzwał. Sama sobie go tak wychowała. Młody nie potrafi się zachować w żadnej stacji - jak się spotykamy u matki to wszystkim jest za niego wstyd. Zachowuje się bezczelnie, przeklina jak szewc, opowiada cały czas jakieś swoje głupie historie o swoich koleżkach a wszyscy siedzą zażenowani przy stole. Do matki potrafi się tak odezwać, że szok. W jedne święta jak przyjechałem to po akcji przy stole przy gościach wziąłem go do kuchni na rozmowę i zaczął się rzucać to wstrząsnąłem nim kilka razy i skończyło się na tym, że wybiegł z domu z histerycznym płaczem i poszedł do kolegów obrażony na cały świat (facet 22 lata). A ja słyszałem potem od matki, że niepotrzebnie tak ostro zareagowałem i, że on jest dobrym chłopcem tylko nie kontroluje emocji - normalnie ręce opadają. Potem zachowywał się względnie normalnie przez miesiąc ale po tym czasie wrócił do starych zwyczajów. Próbowałem rozmów z nim to oczywiście wszystko wie lepiej i w ogóle. Dopóki jestem na miejscu to stara się w miarę kontrolować bo wie, że dostanie w pysk ale jak tylko wyjdę to jedzie po matce jak po starej kobyle… Wiem, że to brat ale nikt nie ma z nim żadnego wspólnego języka. Jest głupi jak but i bezczelny do granic możliwości. Najważniejsi są dla niego koledzy i dobra zabawa. Przykro to mówić ale wyrósł z niego patus, za którego jest mi wstyd. Próbowałem różnych sposobów, żeby wyprowadzić go na ludzi - od rozmów i pokazywania dobrego przykładu, udzielanie wsparcia i pomocy kiedy potrzebuje po ostatni wstrząs przy świętach - nic nie działa. Ostatnio się z nim starłem przez telefon bo zaczął te swoje histeryczne krzyki do matki i do mnie i obiecałem, że jak przyjadę to strzelę go w pysk bo matka może udawać, że nie słyszy ale ja nie i nie pozwolę mu na takie zachowanie. Oczywiście matka go wiecznie usprawiedliwia jaki to dobry i uczuciowy chłopiec tylko ma problemy z kontrolowaniem emocji - trzeba mu pomóc… W dzieciństwie załatwiała mu papiery na głupotę a teraz wymyśliła chorobę psychiczną jako usprawiedliwienie… Ręce mi opadają jak słyszę te bzdury. Ja uważam, że to jest wynik złego wychowania i braku zasad. On nigdy nie poniósł w życiu żadnych konsekwencji swoich czynów ale z drugiej strony to nie ja jestem rodzicem i nie powinienem się w to wtrącać. Przemoc też nie jest żadnym rozwiązaniem - raz, że jej nie lubię a dwa, że nie daje żadnych efektów. Chociaż ręce mnie swędzą i wpierdoliłbym mu z przyjemnością to wiem, że to nie ma sensu. W tygodniu jadę do miasta, w którym mieszka. Mieliśmy zjeść razem obiad u matki ale nie odwiedzę jej bo jak wejdę do domu to pierwsze co zrobię to rozerwę gówniarza na strzępy a nie mogę potem podrapany w biurze siedzieć bo jadę służbowo. Poza tym będzie tylko z tego wielka awantura a jak tylko wyjdę to matka będzie na niego chuchać i dmuchać i go żałować, że po ryju dostał… Nie wiem jak mam się zachować w tej sytuacji. Najlepszym rozwiązaniem będzie zdystansowanie się do tego wszystkiego. Nie jestem jego rodzicem. Nie lubię przemocy ale pokusa jest żeby mu wpieprzyć jak brat bratu czasami. Męczy mnie ta sytuacja i najchętniej to bym się od nich wszystkich odciął bo są tylko balastem i problemem. Moim zdaniem chłopak jest stracony i każdy zainwestowany w niego wysiłek to marnowanie energii. W końcu nikt za niego życia nie przeżyje. Ale szkoda bo to brat. Jakieś pomysły? Rady? Ktoś był w podobnej sytuacji i z niej wybrnął?
- 11 replies
-
- 2
-
- brat
- rozpieszczony
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Witajcie bracia! Jestem tutaj nowy Miło mi Was poznać! P.S. Z tym rozmiarem zdjęcia to lekka przesada panowie moderatorzy! Powinniście ustawić możliwość dodawania zdjęć o większych rozmiarach! Pozdrawiam!
-
Witam Z moim bratem dogadywałem się normalnie, nie było żadnych problemów dopóki nie poznał swojej myszki. Pisanie na necie, spotkania a po 1,5 roku ślub. teraz ona jest w ciąży, niedługo urodzi. Mieszkają oni w innej części Polski, ja jestem zagranicą i przez to się nie widujemy. Zresztą kiedy myszka się pojawiła to on całkowicie przepadł. Mieszka on z nią w jej mieszkaniu, teściowie niedaleko w innej części Polski - nawet tam nigdy nie byłem. Problem polega na tym że on jest całkowicie zdominowany przez nią, wesele ogarniała ona, mieszkanie ogarniała ona. Bardzo dużo radzi się swoich rodziców, w moim rodzinnym domy zawsze jest: Bo mama to, mama tamto itd. Ja mu odradzałem szybki ślub, kazałem przemyśleć dać sobie czas, natomiast on w tej miłości wszystko jej powtórzył i natychmiast stałem się wrogiem stojącym im na drodze do szczęścia. Nie lubię mojej szwagierki, jej zdania na wszystko, tego że przekręciła moich rodziców na swoją stronę którzy widząc to wszystko jej bronią. Pewnie to dlatego że pochodzi z nieźle sytuowanej rodziny, ale co z tego jak nigdy nie pracowała, nie zna wartości pieniądza, bardzo łatwo wyciąga ręce po darmowe i darowane. Niedługo będą chrzciny ich dziecka, na pewno będziemy z żoną zaproszeni (nie bo tego oni chcą tylko żeby to wyglądało przed rodzicami). I teraz stawia mnie w takiej sytuacji że jak odmówimy to ja będę tym złym co się nie chce z rodziną widywać i mam jakieś pretensje, a jak się zgodzę to też niedobrze bo żona powiedziała że kategorycznie nie pojedzie bo nie będzie się tam czuła komfortowo, zresztą ja też nie mam żadnej ochoty na to. Najzabawniejsze jest to, że miesiąc temu napisałem mu żeby przyjechał do mnie, żebyśmy się napili i pogadali o wszystkim sam na sam, nawet nie wrócił z tym do mnie, podczas gdy 2x zapraszałem - może mu zabroniła, kto wie. Piszę tutaj o tym ponieważ mnie to gryzie od pewnego czasu, nie wiem jak to rozwiązać skoro z nim nie idzie się dogadać, widać że myszka zawsze ma ostatnie słowo. Jak podeszlibyście do tematu? Przeżyliście coś podobnego? Nie chcę mieć skłóconej rodziny, wystarczy że dużo się naoglądam poza granicami kraju.
-
Bracia, zwracam się do was o pomoc, poradę, cokolwiek bo szkoda mi patrzeć jak porządny koleś się marnuje. Problem dotyczy mojego brata, który od paru lat stoi w miejscu i robi się z niego zrzędliwy stary kawaler. Brat lat 35, mieszka z mamą, ma firmę zajmującą się marketingiem internetowym (jest to dość ogólne stwierdzenie, ale żeby opisać co robi zajęło by mi to z kilka akapitów a ta historia i tak będzie długa). Ma dwóch wspólników, a owa firma zaczyna ładnie prosperować. Mają klientów, klienci są zadowoleni, wszystko działa, pieniądze się zarabiają. Jak z nim rozmawiałem zarabia na rękę 6k zł. Sam twierdzi, że nie jest to dużo i mógłby dużo więcej, ale cały czas inwestuje, zatrudnia nowych specjalistów bo ma w planach dojść do zarobków ponad 10k na rękę w ciągu roku. Poza firmą od kilku lat handluje na rynku FOREX przy czym idzie mu to naprawdę dobrze. Traktuje to jako hobby, które zawsze przyniesie jakiś grosz. Żeby nie być gołosłownym w przeszłości planował karierę jako broker giełdowy i w tym celu zdał egzamin na maklera papierów wartościowych po czym pracował w stolicy pół roku. Jednak jak się przekonał, tak stresująca praca nie jest dla niego. Rzucił to i przeprowadził się do innego miasta wojewódzkiego gdzie pracował 3 lata stwierdzając, że chce założyć własną firmę, jednak, z braku funduszy na start wrócił do rodziców, do prowincjonalnego miasteczka. Był to moment kiedy nasz ojciec był na chemioterapii bo walczył z nowotworem szpiku kostnego. Ojciec był surowy i konkretny, jednak zgodził się na powrót brata, mimo że wcześniej zarzekał się, że jak będzie chciał znowu wrócić i obrócić swoje życie do góry nogami to się za nic nie zgodzi. Brat wrócił, a wszystko wyglądało naprawdę dobrze. Rozwijał firmę, jeździł po Polsce do klientów, wspólnicy przyjeżdżali czasem do niego, sam nawet widziałem, jak to wszystko zaczyna łączy się w całość. Niestety ojciec zmarł. Wszyscy to przeżyliśmy. Generalnie nie chciałem pisać tutaj o ojcu, ale jest on ważny dla tej historii, o tym jednak za chwilę. Problem polega na tym, że brat nie ma żadnej dziewczyny, nie spotyka się nawet z żadną. Generalnie jeżeli chodzi o tą sferę życia to przestał być w niej aktywny i widzę jak to wpływa na niego bo robi się z niego książkowy przykład starego kawalera. Nic mu nie pasuje, co chwilę marudzi. Po śmierci ojca wylałem na niego wiadro zimnej wody i opier***łem go z góry na dół, że ma nadwagę, siedzący tryb życia, pije piwo wieczorami i w taki sposób będzie miał zaraz nadciśnienie, miażdżycę a stąd do zawału prosta droga. Poskutkowało bo ograniczył piwko, codziennie biega, zmienił dietę, zaczął dbać o siebie. Brat mieszka z mamą. Gdy wszyscy mówią "że dobrze jest mu na garnuszku mamusi" prawda wygląda tak, że to on opłaca całe rachunki za dom, opłaca zakup opału na zimę. Mamie psuło się auto co chwilę to on płacił za naprawy. Mama sama marudziła na niego przez dwa lata, a teraz doszło do tego, że martwi się, jak poradzi sobie jeżeli on będzie chciał się wyprowadzić. Mój problem polega na tym, że ten chłop ma łeb jak sklep. Skończył informatykę, zajmuję się handlem na forexie, prowadzi własną firmę tylko ma tak trudny charakter, że już nie mogę z nim wytrzymać. Wspomniałem o ojcu, ponieważ to była jedyna osoba, której on słuchał. Przykład: ja mogę mu powiedzieć, żeby coś zrobił, zmienił swoje życie, ale muszę mu to mówić przez tydzień, przy czym jest to tydzień kłótni, krzyków, trzaskania drzwiami. Ojciec gdy chciał zrobić to samo, wchodził do jego pokoju, rzucał prosto w twarz co mu się nie podoba, a mój brat bez słowa przytakiwał i zmieniał to. Po śmierci ojca brat ani razu nie był na jego grobie. Nie powie mi tego w twarz, ale widzę, że nie pogodził się ze śmiercią taty. Siostra i moja mama co chwilę mi sugerują, żebym z nim porozmawiał, zabrał go ze sobą, rozkręcił go. I tu tkwi problem. Lubię mojego brata bo mamy wiele wspólnych tematów jednak gdy coś mu proponuje to on zawsze jest na nie. Mam wrażenie jak by zdziadział całkowicie. Przykład ostatnio był ładny i upalny weekend to mu mówię chodź wsiadamy w auto i jedziemy nad jezioro, ja mogę prowadzić, a ty sobie jakieś zimne piwko wypijesz. Zjemy coś na jeziorem, może kogoś się pozna. On jest na nie. Innym razem chciałem wyciągnąć go na burgera i piwko. Też nie ja ze wszystkim. Gdyby brat był brzydki, gruby czy nieatrakcyjny to inna sprawa, ale każda moja koleżanka pyta się mnie czy ma dziewczynę bo jest taki przystojny. Po czym każda jest tak samo zdziwiona, że jak to możliwe, aby nie miał dziewczyny. Rozpisałem się, ale to jest mój brat, który ma potencjał, jednak go nie wykorzystuje i widzę, jak się marnuje. Lubię skurczybyka bo też mi wielokrotnie pomógł. Z drugiej strony mam swoje życie, którym muszę się zająć, a wiem, że nie mogę być matką teresą wszystkich potrzebujących. Mnie to zaczyna powoli boleć bo wracam do rodzinnego domu na weekend i widzę po bracie, że nie ma w nim energii życiowej. Wstaje rano, żeby siedzieć przy komputerze, rozmawiać z klientami tylko po to, aby wieczorem się położyć i pójść spać. I tu moje pytanie czy ktoś z was przerabiał podobną historię? Wiem, że nie mam co pomagać na siłę, przekonałem się o tym. Jeżeli ludzie mają się zmienić to najpierw muszą sami zauważyć w sobie problem. Zastanawiałem się czy on może chce przeżyć życie w taki sposób, ale nie wydaje mi się. Gdy mieszkał w dużym mieście inaczej się zachowywał. Ubierał się lepiej, dbał o siebie, spotykał się z jakimiś dziewczynami, chodził uśmiechnięty, żartował, śmiał się. Stoję przed wyborem czy próbować jakoś mu jeszcze pomóc, skierować go na inną drogę, czy rzucić to w cholerę i zająć się swoim życiem? Trochę się rozpisałem, ale martwi mnie to bo gdyby to był kumpel, przyjaciel to nie przeżywał bym tak tego. Jednak to jest mój brat, a twierdzę, że rodzina jest ważna. Z góry dzięki za pomoc.
-
Witam, na wstępie chciałbym od razu zaznaczyć, iż to nie jest jakiś troll. Przed założeniem konta i tematu, przeglądnąłem z grubsza forum i zauważyłem panujących tutaj samozwańczych "pragmatyków", którzy zdawkowo odpowiadają na pytania, aby tylko coś napisać, a tego chciałbym uniknąć. Dziękuje za wyrozumiałość. Sprawa wygląda tak, że znamy się z moją dziewczyna 2 lata jesteśmy razem od 11 miesięcy. Ja mam 23lata, ona 21, pochodzi z katolickiej rodziny, ale nie róbmy z nie dziewicy Orleańskiej, sex jest, wszystko na miejscu. Ma nadopiekuńcza matkę, może nie tyle nadopiekuńcza, co bojącą się, że córusia zajdzie w ciąże jako panna ( jaka była by to hańba dla niej), nawet poruszając ten temat, że nie ma takiej możliwości, bo robimy to wszystko z głową i się zabezpieczamy jest równoznaczne z wpier*oleniem kija w mrowisko. Myślę, iż ta informacja przyda się do głównego wątku. Otóż od lutego planowaliśmy wspólne wakacje, padło na góry, ja w kwietniu wszystko pozałatwiałem, zająłem się lokacją, domkiem (5 osobowy), zapłaciłem zaliczkę mamy termin zaklepany w połowie lipca (7dni), jedziemy z druga para, z moim kuzynem i jego dziewczyną (są ze sobą 2 lata). I wczoraj leżymy sobie wieczorem, atmosfera wspaniała, po udanym seksie, rozmawiamy, weszliśmy na temat wakacji a ta mi wyskakuje "co by było, jak by dostała ultimatum, ze jej brat musi z nami jechać?" Znam ją już na tyle, że wiem, że taka rozmowa musiała gdzieś mimochodem przeprowadzona przez jej mamusi, inaczej by nie zapytała. I to był dla mnie jak taki strzał z partyzanta w potylice, cały humor opadł (sama zauważyła, mój niesmak) i pytam się, jak sobie to wyobraża, planowaliśmy te wakacje wspólnie na dwie pary, żeby spędzić fajnie razem czas, jeszcze mowie, ze nie będzie miał gdzie się wcisnąć/spać (Ona nie wie ze domek jest 5 osobowy, myśli ze 4), no ogólnie ze mi to nie pasuje, nie tak miało być. I co mnie najbardziej zaskoczyło, dostałem odpowiedz której się całkowicie nie spodziewałem, opowiedziała coś w stylu " A co Ci on tak przeszkadza, znajdzie sobie gdzieś miejsce i nie będzie nam przeszkadzał " tak jak by nie wiem, próbowała mnie urobić na ten pomysł... Już szło do bardzo poważnej kłótni, ale szczęście w nieszczęściu przerwał nam telefon od mojego ojca ze akumulator mu padł i mam podjechać mu pomóc. To i dobrze, bo mam okazje zasięgnąć jakiejś porady od was doświadczonych braci. Dzisiaj będę na ten temat z nią jeszcze rozmawiał i proszę was o jakieś sensowna podpowiedź jak ja postawić dobitnie przed faktem dokonanym ze ja tego nie widzie, takiego wyjazdu ( oczywiście dla niej taka forma wyjazdu to nie problem). Powiem wam, że taki wyjazd byłby dla mnie całkowitą klapą, nie trawie tego gościa, jest w moim wieku, nie pracuje, nie studiuje, siedzi na garnuszku u rodziców, jest strasznie ciekawski, musi wszystko wiedzieć, zawsze ma racje,nawet na początku naszej znajomości z Moją pisał do mnie na WhatsApp, podając się za jakaś laskę, tak jak by chciał sprawdzić moja "wierność" no jakiś poje*any typ, na dokładkę ma jeszcze jakieś tiki nerwowe ze cały czas mruga i delikatnie szarpie łbem. Ta całość razem połączona wprawia mnie w irytacje na sam jego widok. Proszę was bracia doradźcie, co mam w tej sytuacji zrobić jak to dobrze rozegrać. Dziękuje za wszystkie rady i na prawdę prosił bym bez śmieszków i uszczypliwości.
-
-
- danielmagical
- łukasz
- (and 10 more)
-
-
- danielmagical
- brat
- (and 9 more)
-
Cześć, Tworzę ten temat ponieważ ciekawi mnie, jakie macie relacje z rodzeństwem? Cóż, moje relację z moją jedyną (młodszą o 13miesięcy/ siostrą) są delikatnie mówiąc oschłe. Nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać, generalnie jest milczenie. Jak coś chce moja siostra to dzwoni lub pisze. Wczoraj np. wysłała mi do przeczytania ostatni rozdział z pracy mgr i chce mieć korektę na dziś. Już jej wczoraj powiedziałam, że jest takim małym niemiluchem. Tylko jak coś chce to się kontaktuje. Aby nakreślić w skrócie moje relacje, to dopowiem, że po nagłej śmierci mojej starszej siostry (to było z 15 lat temu), bardzo martwiłam się o moją młodszą siostrę i zawsze spełniałam jej prośby, chciałam jej pomóc itp. Nasze relacje wtedy były bardzo dobre. Od ok. 7-6 lat przestałam z prawie wszystkim zgadzać się z moją siostrą i nasze relacje się bardzo popsuły. Również nasze rozliczenia finansowe się nie zgadzają, ponieważ moja siostra nie oddaje(prawie zawsze) kasy, a idąc na zakupy, ona tak potrafi mnie zakręcić(jest tak milutka), że ja płacę za jej ciuchy no bo ona nie ma kasy i mało zarabia. Kurcze, niby znam się na manipulacji, znam zasady, ale nie radzę sobie z własną siostrą Niestety moja siostra była powodem kłótni z moim partnerem, a ostatnio on nawet nie chce o niej nic słyszeć. Usłyszałam, że jestem głupia, a o siostrę mam się nie martwić, ponieważ ona sobie poradzi w życiu lepiej niż ja.
- 11 replies
-
- brat
- rodzeństwo
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Potrzebuję porady. Mój brat 29 lat, ma ciężką nerwicę. Objawia się to tak, że nie jest właściwie w stanie wyjść gdzieś do ludzi, bo robi mu się słabo. Jakie są skuteczne formy terapii, na tą przypadłość? Chciał się zapisać na behawioralną, ale psychiatra powiedział na spotkaniu, że nie będzie słuchał jego jąkania i żeby się streszczał (brat wkurwił się i wyszedł). Przykro mi patrzeć jak siedzi w domu, zwłaszcza, że ma wiele ciekawych umiejętności i talentów, które mógł by wykorzystać, ale nerwica niestety skutecznie go blokuje.