Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'kurs' .
-
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie myśl, żeby zrobić jakiś kurs, no tylko taki żeby potem dało się na tym zarobić, ale problem jest taki że, nie wiem jaki warto zrobić. Więc może wy tak z doświadczenia, będziecie coś w stanie doradzić?
-
Witam Bracia, Jako że wczoraj był mój ostatni dzień na ciężarówkach, i wybieram się teraz na kurs który troche kosztuje (to że na niego idę nie podlega jakimkolwiek negocjacojom bo idę tak czy siak więc o tym nei chce gadać) chciałem się Was zapytać czy szukaliscie kiedyś pracodawcy który dałby Wam gwarancję pracy - jest to konieczne do tego żeby wniosek o dofinansowanie kursu został przyjęty w UP. Jak to wtedy rozwiązaliście? Nie ukrywam że chętnie przyjme wszelkie porady i opisy doświadczenia w tym zakresie bo nie wiem jak się za to zabrać. Mam mniej więcej 2 tygodnie na ogarnięcie spraw papierkowych i ogólnie wszystkiego dookoła mnie zeby się przygotowac do kursu łącznie z dieta ćwiczeniami zagospodarowaniem wolnego czasu i czasu przeznaczonego na naukę. 8.5k piechotą nie chodzi więc jesli jest szansa na ogarnięcie tematu w ten sposób i zaoszczędzenie sporej ilości hajsu to błoby to mega spoko. Chętnie przyjmę wszelkie rady.
-
- 1
-
- kurs
- zarabianie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak jak w tytule. Czy Waszym zdaniem warto korzystać z kursów, czy też wszelkiego rodzaju z szkoleń z uwodzenia, tj. podchodzenia na ulicy do kobiet? Czy takie rozwiązanie jest raczej słabym rozwiązaniem?
-
Panowie. Postanowiłem sie poradzić. Jestem po 6 godzinach jazdy z czego 3 na placyku. Kurs prawa jazdy kategorii C - MAN 12240. W teorii wszystko łądnie pięknie ale chodze na ten kurs coraz bardziej nerwowy a to sie przekłada na małe postępy. Generalnie jestem tam żeby sie uczyć a każdy najdrobniejszy błąd to opieprz i mam wrażenie że zamiast się uczyć jestem takim chłopcem do bicia dla panów instruktorów. Skąd te wnioski: Pierwszy raz w życiu jeżdżę ciężarówką. Pierwsze 2 godziny instruktor pokazał mi elementy samochodu. Jeżdze po rękawie 2 godziny - instruktor sobie poszedł pogadać obok - godzine jeździłem sam. Starałem sie robić to dobrze i nie wychodziło źle ale chyba były to godziny stracone. Drugie 2 godziny na miasto. Już wyjeżdżając z placyku dał po hamulcach (słusznie - bo nie potrafiłem skręcić takim samochodem z bramy - ale dopitalał sie o tą sytuację do ostatniej minuty jazd). Skrzynia biegów z dolnym i górnym zakresem jest dla mnie nowością i trochę czasu minie zanim się do niej przyzwyczaję. Przy dłuższej jeździe albo chwili w korku jest przez dłuższą chwilę ok a potem coś nie gra. Przy wrzucaniu biegów wiem że nie można wrzucić jedynki z marszu (kiedy stoję) bo najpierw trzeba wrzucić dwójkę (jeżdżę na niesprawnym samochodzie? biegi charczą jak cholera czasem mam problem na siłe wrzucić bieg i bywa problem z wrzucaniem piątki na górnym zakresie z czwórki na dolnym), lusterka lewego nie mogę ruszyć. Dzisiaj na jazdach instruktor wysiadając z samochodu rozwalił jakiegoś robaka na desce rozdzielczej i wzrok na mnie (wyglądało to z mojej perspektywy źle - usmiechnąłem sie tylko i dalej skupiony na sprzęcie ale męczy mnie ta zabawa). Do tego zarzucają mi brak wyobraźni - nie potrafiłem skręcać tak dużym autem - do tej pory tylko na osobówkach a tam promień skrętu jest mały. Jestem zniesmaczony i zastanawiam się czy to dalej ciągnąć czy się przepisać lepiej gdzieś poza tą szkołą. Generalnie te uwagi instruktorów sa tak troche na granicy przy zwracaniu uwagi. Nie jest to jeszcze krzyk - na ten reagowałbym spokojnie ale do czasu - ale jest mało przyjemnie (bluzgów nie ma chyba bo staram sie analizować sytuacje a nie to jak mnie opieprzają) - nie oczekuje głaskania, ale nie odpowiada mi to - zamiast mnie mobilizować robi raczej odwrotną robotę - przez co zaczynam sie zniechecać do tego kursu - nie do jazdy bo ta jest fajna (i jestem dumny z tego że manewruje takim pokaźnym samochodem) mimo tych wszystkich trudności. Staram się poprawiać niedociągnięcia, generalnie podejść do tego z jajami, i być skupionym (przez co w samochodzie cisza - bo cały czas skupiony na drodze a wiem że jak zazne gadać to moment i sie zdekoncentruję i bład a potem kolejny - a ciagle mam wrażenie jakby na to tylko czekali). Nie uważam że jeżdżę jakoś mega tragicznie jak na osobę która dopiero zaczyna i 2 tygodnie temu pierwszy raz w życiu prowadziła 12 tonowy samochód. Generalnie jestem w kropce. Jesli zostanę nauka bedzie mnie kosztować sporo nerwów. Mam następne jazdy w czwartek i generalnie nie bardzo wiem czego sie spodziewać. Myślałem że nauka będzie sie odbywać według jakiegoś planu a mam już 3 instruktorów na 3 jazdach i mam wrazenie że robie bardzo niewielkie postępy (zawsze to coś). Generalnie zastanawiam się czy ścisnąć sie za jaja i przeboleć, a jestem w stanie to zrobić mimo huśtawki nastroju jaką to u mnie powoduje po jazdach (ale jeśli kurs jest słabo prowadzony to i za 20 godzin sie nie naucze) czy zmieniać szkołe. Problem w tym że nie mam porównania. Kat B robiłem jakieś 12 lat temu. Moge jeszcze spróbować pojechać do szkoły i poprosić o przydzielenie mi kogoś bardziej cierpliwego, bo jak ktoś mi warczy to cieżko mi jest sie skupić na nauce. Tak wiem w wojsku byłem a nadal słabo to znoszę. Wytrzymać to potrafię bardzo długo (mam w tym duże doświadczenie), i potrafie sie czasem tak wić słownie że uchyle sie od ataku, albo przetrzymam, ale ma to na mnie zły wpływ a w ciagłym napięciu tam jeździć to troche pomyłka. Generalnie teraz jak sie troche ogarnąłem to dzisiaj jest pierwszy dzien od wielu miesięcy kiedy czuję się naprawde psychicznie wycieńczony. Pytanie jak wygladały wasze kursy jeśli są wśród Braci kierowcy lub instruktorzy. Prosze Braci o porady. Jak to u Was wyglądało?
-
Cześć, chciałbym zainwestować w kurs średniozaawansowany (B1+B2) z angielskiego, mają teraz niezłą promocję na 30lecie. Kupiłbym od razu cały kurs. Organizowanie sobie samemu nauki, wypisywanie słówek do anki zajmuje mi zbyt dużo czasu, a tu w pakiecie miałbym i gotowe słownictwo w programie do nauki, opiekę nauczyciela, audiobooki, gramatykę, ćwiczenia. Ogólnie teraz czytam sobie ebooki ze słownikiem ang oraz słucham audioboków i podcastów czy to na siłowni, czy to podczas jazdy. Miał ktoś styczność z kursami od nich? Za 20 pakietów, czyli 40 lekcji koszt ponad 700 gdzie bez promki po 2500 latają. Ogólnie dużo materiału, czytałem, że mało osób wyrabia 2 lekcje na miesiąc.
-
Stoję na rozdrożu. W teorii nic pilnego się nie dzieje. W praktyce czuję dziwną presję. Byłem ostatnio dowiedzieć się czy będę mógł robić kurs kwalifikacji przyspieszonej ucząc się teorii w domu. Nie ma takiej możliwości. Policzyłem ile zajmie mi ukończenie tego kursu chodząc na 140 godzin wykładów. Wyszedł miesiąc. Pracuję obecnie jako kurier w Poczcie Polskiej. Po odliczeniu czynszu, żarcia, paliwa na dojazdy jestem w stanie zaoszczędzić miesięcznie ok 500 zł. Kurs kosztuje 3000 zł. Mam te pieniądze, ale na życie zostanie mi tyle że dosłownie nie będzie to więcej niż max 2 miesiące, więc miesiąc po ukończeniu kursu powinienem mieć pracę. Pal sześć czy to będzie praca jako kierowca. Pracę żeby przeżyć. Dosłownie. C zrobiłem w lutym i od tej pory nic się w tej kwestii nie działo. Jeśli nie pocisnę tematu to mogę tego już nie zrobić bo przerwa była zbyt długa - covid całkiem nowa praca w której musiałem się wdrożyć. Dlatego czuję że powinienem to teraz zrobić. Dlaczego się zastanawiam czy tego nie zrobić. Rozum mówi - nie idź poczekaj odłóż więcej kasy i wtedy. Problem w tym że żeby odłożyć tyle kasy żeby bezpiecznie to zrobić to musiałbym oszczędzać kilka miesięcy. Prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku mógłbym coś działać dopiero. Serducho mówi że to jedyna męska decyzja którą mogę podjąć. Rzucić się w to i cisnąc póki tego nie zrobię. Jak źle nie będzie to przecież przeżyję. Skąd ciśnienie w tej kwestii... W pracy goście z którymi pracuję zasiedzieli się tam mówią mi "zostaniesz rok to zostaniesz już na zawsze" i trochę mnie to przeraża. klienci ostatnio zdarza się że mówią do mnie o pan uśmiechnięty - jeszcze trochę i pan przestanie być. Generalnie nie mam w pracy żadnych gwarancji, a zaoferowali mi umowę na kolejne 2 miesiące zlecenie. Pracę lubię. Mam spokój nikt nade mną nie jest robię co mam zrobić słucham muzyki, jeżdżę z przesyłkami. W czym rzecz. Potrzebuję tego miesiąca czasu na zrobienie kursu. Nie obejdę tego (chyba że znacie sposób). Umowa na okres próbny kończy mi się z końcem tego miesiąca i dostałem ofertę umowy do końca października (dopiero od lipca pracuję jako kurier). Byłem pogadać - jeśli we wrześniu zrobię ten kurs (nie podpiszą ze mną umowy) to może się okazać że jestem bez pracy. Nie wiem jak na rynku kurierów jest z pracą. Piszcie co sądzicie. Ja i tak muszę sam zdecydować ale chętnie posłucham rad. I nie piszcie proszę o zarobkach bo w Łodzi generalnie takie są, a ja zaczynam wszystko od początku. To dobra droga, i to czuję ale bardzo dzisiaj posmutniałem jak się dowiedziałem że będą problemy. W sumie się spodziewałem trochę. Boję się że jak się tam zasiedzę to stracę werwę i nadzieję na zmiany, i za 20 lat się obudzę jak reszta tych gości z którymi pracuję z całym szacunkiem dla nich bo wiem że niektórzy jeździli wszystkim co się da.
- 17 odpowiedzi
-
- prawo jazdy
- kurs
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: