Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'małżeństwo' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Lektura Obowiązkowa - nie tylko dla nowego użytkownika
    • Regulamin Forum
    • Jak kupić książki, nagrania i złożyć dotację
    • FAQ - poradniki, pytania i odpowiedzi
    • Przedstaw się
  • Rozwój - przejmujemy władzę nad światem :>
    • Co zmienić na Forum - Dział Techniczny
    • Rozwój idei Forum
    • Radio Samiec!
    • Czasopismo
    • Dotacje
    • Ważne!
  • Klub Weterana
    • Zasłużona Starszyzna
  • Relacje męsko-damskie i nie tylko
    • [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
    • Na linii frontu - podrywanie.
    • Seks
    • Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
    • Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
    • Sprawy rodzinne i dzieciaki
    • Rozstania, zdrady, prawo rozwodowe.
    • Mądry Mężczyzna po szkodzie.
    • Ściana hańby
  • Zaburzenia emocjonalne, psychiczne Pań i Panów
    • Borderline
    • Narcyzm
    • Depresja
    • Pozostałe zaburzenia
  • Męskie i niegrzeczne sprawy
    • Samodoskonalenie i samowychowanie
    • Bad Boy
    • Hajs i inne dobra materialne
    • Wtopy i upokorzenia
  • Youtube - ciekawostki, dramy, informacje, nowinki
    • Niekonwencjonalni youtuberzy
    • Zagraniczni youtuberzy
    • Kanały sportowe
    • Konwencjonalni youtuberzy
  • Sport i zdrowie
    • Sport
    • Zdrowie fizyczne i psychiczne
  • Polska i świat
    • Co w zagrodzie i za miedzą
  • Przetrwanie, apokalipsa, preppersi
    • Survival w mieście
    • Survival w terenie
    • Przydatne umiejętności
    • Zestawy ewakuacyjne
    • Ogień, woda, żywność, ubrania, energia
    • Broń i narzędzia
    • Apteczki, zestawy medyczne, pierwsza pomoc, higiena
    • Schronienie, domy, bunkry, ziemianki
    • Urządzenia, pojazdy, gadżety
    • Książki, opracowania, podręczniki, artykuły, wiedza - związane z survivalem
    • DIY, "patenty", life hacki
  • Motoryzacja i Technologie
    • Wszystko co jeździ, pływa i lata.
    • Komputery
    • Technika i sprzęt
  • Hobby
    • Zainteresowania
    • Hobby i twórczość
  • Duchowość
    • Nie samym ciałem człowiek żyje
  • Rozmowy przy wódce
    • Flakon, kielon i zagrycha
  • Rezerwat dla Kobiet
    • Dlaczego tak?
    • Bara-bara
    • Wokół domowej 'grzędy'
    • Bóg stworzył kobietę brzydką, więc musi się ona malować.
    • Niedojrzali emocjonalnie faceci - ploty - dupoobrabialnia ;)
    • Kobiecy kącik 'kulturalny'
  • Domowa grzęda
  • Samczy Mobil Klub HydePark- zbiór tematów niepasujących do pozostałych kategorii
  • Samczy Mobil Klub Rowery
  • Samczy Mobil Klub Powitalnia
  • Samczy Mobil Klub Zabezpieczenia przed miłośnikami cudzej własności.
  • Samczy Mobil Klub Samochody
  • Samczy Mobil Klub Latadła:szybowce, śmigłowce, rakiety, balony :)
  • Samczy Mobil Klub Motocykle
  • MacGyver a GADGETY MĘSKIE : ......?
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • IT Linux
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • Klub poligloty Jaki język
  • NAUKA - SCIENCE Wprowadzenie do Metodologii Naukowej
  • Klub Pasjonatów Futbolu Reprezentacja Polski
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ekstraklasa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka klubowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka międzynarodowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ogólne
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji s
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Pornografia - ubojnia pomysłowości, kreatywności i działania
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji 50 powodów aby porzucić pornografię
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Odwyk Piotra i nowe lepsze życie
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji NOFAP - Odwyk od A do Z
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Co robić by Nofap się udał?
  • Klub Wschodnioazjatycki Ogólne
  • Klub Wschodnioazjatycki Korea
  • Klub Wschodnioazjatycki Chiny
  • Klub Wschodnioazjatycki Japonia
  • Klub Wschodnioazjatycki Mongolia
  • In web development Przydatne linki
  • In web development Mam problem

Blogi

  • Blog Ruchacza
  • Critical Thinking
  • Pan Kabat Blog
  • Bacy
  • Paweł z N.
  • Silvia
  • Blogosfera Vincenta
  • 105 kg skurwysyna
  • Droga do męskości
  • „Sukces jest czymś, co przyciągasz poprzez to, kim się stajesz.”
  • RysiekBlog
  • PZK
  • Aroxblog
  • Zasady Drugiej Strony Lustra
  • Prywatne zapiski Leona
  • Self Blog
  • friendship
  • redBlog
  • OpenYourMind
  • kootasBlog
  • Blog
  • The Samiec Post
  • TradeMe
  • Zapiski Eldritcha
  • Blog Chłopaka na Testosteronie
  • nowhereman80
  • ALPHA HUMAN
  • Myśli bieżące - filozoficznie ...
  • Samczym okiem
  • Za twórczością podążający, pragnący swego zaniku.
  • Ryśkowe szaleństwa.
  • Spira - żeby wygrać, trzeba przegrać
  • Scarcity of Knowledge
  • Throat full of glass
  • .
  • listy do dusz
  • Cytaty ważne i więcej ważne
  • Różne wypociny EjczFajfa
  • Moje przemyślenia
  • Blog Duńczyka
  • Podkręcili mi śrubkę!
  • Pułapki i kruczki
  • Jak działa rzeczywistość i kim jesteśmy - rozważania
  • TOALSWAHCADTLKCAFG
  • Arasowy blog postrzegania subiektywnego
  • Otwórz Oczy
  • Bez litosci
  • Przelewanie mysli.
  • Blog Metodego !
  • Boks - kompletnego laika trening
  • New Day at oldschool
  • Moim okiem
  • Czerwony Notatnik
  • Świadomość,Świadomość,Świadmość
  • Human Design: self-study
  • TOP seriali telewizyjnych
  • Szkaradny's
  • Coś tu może kiedyś będzie.
  • Przebudzenie z Marixa
  • Cortazarski Blog
  • .
  • Indigo puff obraża nasze forum na streamie!!!!!!!!!
  • Blogowo
  • Analconda
  • danielmagical ...fenomen patostreemow
  • W poszukiwaniu prawdziwych emocji
  • "Rz"ycie
  • Always look on the bright side of life...
  • Za horyzontem zdarzeń
  • Kubeł zimnej wody
  • Just Easy
  • .
  • Rody Krwi
  • sumer
  • Filmoteka Białego Rycerza
  • Życie W Kuchni
  • Człowiek Renesansu
  • BS lepsze niż Vitalia!
  • Okiem borderki, czyli świat z innej perspektywy
  • Blog Dzika
  • Podglądam siebie.
  • Światłopułapka
  • Wzloty i upadki ducha
  • Złote myśli Sary.
  • ezo
  • La chica loca
  • nowy rok numerologiczny rozpoczety
  • 30 dniowe wyzwanie.
  • 1
  • "Jak się przewróce to ja się za swoje przewrócę"
  • Coś Więcej...
  • Kobieta to rarytas dla bogaczy.
  • Narkonauta
  • Casual Gentleman
  • Luźne przemyślenia Ksantiego
  • .
  • Dziennik rozwojowy
  • Studęt tłumaczy
  • antymatrixman
  • Rapke
  • Między ziemią a piekłem czyli ile kosztuje spełnianie marzeń.
  • Archiwa Miraculo
  • IBS/SIBO - moje zmagania z chorobą
  • Wielka ucieczka z więzienia "Przeciętność"
  • Chore akcje z mojego poje*anego życia
  • Czas zapłaty
  • Jan Niecki - manosfera
  • Miejsce ulotnienia dla zbyt dużego ścisku pod kopułą
  • Z Przegrywu do Wygrywu
  • Droga do Zwycięstwa
  • Nerwica, lęki, pogadajmy.
  • Wewnętrzna stabilizacja świadomego mężczyzny
  • Baldwin Monroe...na płótnie
  • moj pulpit
  • Dobry, zły i brzydki
  • Różności
  • Uśmiechnięta (p)ironia
  • Instrukcja życia w systemie...
  • Orszak Trzech Króli
  • Human LATA - Od zera do ATPL'a.
  • Niezapominajka
  • Niezapominajka
  • Ozór na szaro
  • PsYCH14trYK
  • (...)
  • boczkiem przez życie
  • Ze szczura w Kruka (PuA, rozwój osobisty i duchowy)
  • Ozór na szaro.
  • Strumień świadomości
  • Przygody faceta w prawie średnim wieku
  • :-)
  • Esej - jaki jest i powinien być cel życia ludzkiego?
  • Eksponowanie kreatywności.
  • W samo okienko
  • Saturn i co dalej?
  • Zapiski
  • Jakie są korzyści z skontaktowania się z profesjonalną firmą w celu dochodzenia odszkodowania za poniesione straty?
  • Bruxawirus
  • Redpill
  • Naukowy blackpill
  • Czy to friendzone?
  • Jak żyć ?
  • Jak żyć, Panie Premierze?
  • Żywot wieśniaka poczciwego
  • Jack Hollywood
  • Analconda
  • smerfiBlog
  • Dzień, w którym przestałem być nieśmiały.
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • O podróżach
  • Młodzi samcy w równowadze Blog
  • Klub muzyków i kompozytorów (muzyczny) Blog muzyczny
  • Red Pill Blog Redpill

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Miejscowość:


Interests

  1. http://www.rp.pl/Rodzina/304059994-Zmiana-zasad-opieki-nad-dzieckiem-po-rozwodzie.html Sądy mają dbać o prawa obojga rodziców. Senacka Komisja Praw Człowieka, Praworządności i Petycji chce zmienić zasady opieki nad dziećmi po rozwodzie rodziców. Przygotowała projekt nowelizacji kodeksu rodzinnego i opiekuńczego. Proponuje, by sądy orzekały w pierwszej kolejności o opiece naprzemiennej. Jednocześnie proponuje, by rodzice, którzy wspólnie wykonują władzę rodzicielską, wzajemnie informowali się o bieżących sprawach dziecka oraz przekazywali jego dokumenty, np. dowód osobisty czy dokumentację medyczną. Projekt realizuje petycję, pod którą podpisało się przeszło tysiąc osób.
  2. https://businessinsider.com.pl/twoje-pieniadze/emerytury/ustawa-o-ppk-podzial-majatku-w-przypadku-rozwodu/7e6l390 Po rozwodzie część pieniędzy zgromadzonych w Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK) przejmie skarb państwa – zwraca uwagę Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. I podkreśla, że jest to pewnego rodzaju „kara za rozwód”, której być nie powinno. Trwają konsultacje społeczne projektu ustawy o Pracowniczych Planach Kapitałowych.Krytyczne uwagi i sugestie zgłosiły już najważniejsze instytucje publiczne, związki zawodowe, organizacje branżowe i ministerstwa. Swoje „pięć groszy” dołożyło też Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które zwraca uwagę na kwestię podziału środków z PPK w przypadku rozwodu lub unieważnienia małżeństwa. Czekam na obowiązkowe małżeństwa, albo powrót bykowego.
  3. https://dorzeczy.pl/swiat/59145/USA-Rozwod-w-rodzinie-Trumpow.html Rozwód w rodzinie Trumpów. Ciekawe o co poszło. Zwłaszcza, że jak to zwykle bywa to żona złożyła wniosek o rozwód. Syn Donalda Trumpa i była modelka Vanessa Kay Haydon wzięli ślub w 2005 roku. Doczekali się aż pięciorga dzieci – dwóch córek i trzech synów. Vanessa Haydon Trump wniosek o bezsporny rozwód złożyła w czwartek do sądu na Manhattanu. Para wydała oświadczenie, w którym czytamy: "Po 12 latach małżeństwa zdecydowaliśmy się pójść oddzielnymi drogami. Zawsze będziemy mieć ogromny szacunek dla siebie i naszych rodzin. Mamy razem piątkę pięknych dzieci i one pozostają naszym najważniejszym priorytetem. Prosimy o uszanowanie prywatności".
  4. Witajcie bracia, jest to mój pierwszy temat na tym forum, w zasadzie nie przypuszczałem, że będę prosił o poradę ale jestem pierwszy raz w sytuacji w której nie wiem co robić. Mam 27 lat, za sobą około 6 nieudanych związków, jestem DDA, cierpię na okresową depresję, ale generalnie jest stabilnie. Wszystkie moje związki rozpadały się z powodu... mojej nienawiści do tych kobiet, głównie zaczynało się to po tym jak nakrywałem je na kłamstwach (nawet małych, ale kłamstwach) wtedy powstawała rysa w moim umyśle i zaczynałem gardzić tymi kobietami, z czasem dochodziło do ostrych wyzwisk z mojej strony a nawet rękoczynów (plaskacze, nie żadne bicie itp) Co kończyło się wiadomo jak, choć niektóre dziewczyny przez to się jeszcze bardziej zakochiwały i powstawała spirala toksycznego związku (łobuz kocha najmocniej ) Ale przejdźmy do tematu. Poznałem przez Tinder dziewczynę, jest w moim wieku, zajmuje się tym samym co ja, z tym, że ja introwertyk a ona ekstrawertyk przez co swoją dynamicznością/wciskaniem się klientom, łapaniem kontaktów sprawia, że zarabia dużo więcej ode mnie mimo tej samej branży. Napisałem do niej pierwszy (co robię rzadko) śmieszkowaliśmy sobie ale jakoś nie brałem tego na poważnie, zauważyłem też, że ma wybujałe ego, przez co dochodziło do różnych "sprzeczek" na FB ale i tak postanowiliśmy się spotkać, nie chciałem iść na spotkanie bo laska mnie irytowała ale pomyślałem, że spróbuję. Jak się później okazało ona myślała tak samo. Po spotkaniu pisaliśmy trochę na FB ale kontakt się jakoś przerwał, ona nie pisała, ja nie pisałem... aż pewnego dnia odezwała się do mnie pod wpływem %, że czemu do niej nie pisałem itd, że jest niedaleko mnie w jakimś klubie na imprezie firmowej i bym wpadł, jechałem po drodze więc wpadłem, parkuję a tu nagle jakiś gość wsiada mi do auta, prawie go wyjebałem ale patrzę na niego i zobaczyłem, że to jakiś jej wspólnik bo mają sporo zdjęć w pracy. Gość zaczął mi gadać, że mam jej nie zrobić krzywdy bo mnie znajdzie a ogólnie jest nerwowy, po czym dodałem, że jest jeszcze bardziej Wysiadł, wsiadła ona, zaczeliśmy gadać, mówię, że odjebała manianę z tym jej kumplem, po czym dodała, że to jej przyjaciel który się o nią martwi i był z nią wcześniej 5 lat... Za 10 minut przyszedł ten przyjaciel i kazał jej wracać, parsknąłem śmiechem i pojechałem do domu skreślając z miejsca tą dziewczynę. Za jakiś czas znowu zaczęliśmy pisać na FB, przepraszała mnie za sytuacje, usprawiedliwiała siebie i jego alkoholem, polecała mnie na jakieś zlecenia i tak jakoś doszło do tego, że zaczęliśmy znowu więcej pisać aż pewnego dnia wysłałem jej zdjęcie mojego penisa Ona się podjarała i odwzajemniła to zdjęciami piersi, widać było, że jest totalnie napalona. Za kilka tygodni się umówiliśmy na wino, ona parę godzin przed spotkaniem nagle odwołuje, że to nie jest to, że nie pasujemy do siebie itd itd, zapytałem więc czego się boi i zaczałem z nią pisać, potem zadzwoniła, więc śmieszkowałem, że faktycznie powinna się bać jak przyjedzie bo miałem ochotę z nią uprawiać seks do białego rana, że trzymam w szafie strzelbę i chciałem ją odstrzelić Laska zaczęła się śmiać i przyjechała, mówiła mi oczywiście, że do niczego nie dojdzie... rano bzykaliśmy się jak pojebani Teraz zaczyna być coraz lepiej Za parę dni poleciała SAMOTNIE na wycieczke na koniec świata, podejrzewałem, że pewnie będzie tam ruchać jakiś ciapaków bo daleko od domu i nikt nie widzi, ale o dziwo wysyłała mi fotki, pisała ze mną i w większości spacerowała i zwiedzała okolice samotnie. Chciałem to olać bo nie wyobrażam sobie by mi kobita samotnie latała na koniec świata, ale ona powiedziała, że sama już wiecej latać nie będzie a to było już wcześniej zarezerwowane więc nie mogła odwołać. Po jej przylocie spotkałem się z nią, znowu maraton seksu, ciągle patrzyła mi w oczy i mówiła, że mnie uwielbia W między czasie wypytywała mnie mocno ile miałem partnerek seksualnych, ciągle na to naciskała bo ponoć dla niej to ważne i nie chce być tą dziesiątą, zaczęło mi to śmierdzieć bo skoro tak pyta to może sama miała dużo. Przyznała się do 3 w tym, że kiedyś z jednym spotykała się przez 2 miesiące głównie do seksu i dzięki niemu spróbowała kokainy... Jak się o tym dowiedziałem to nie wytrzymałem, jestem cholerykiem więc wyzwałem ją od szmat i nie chciałbym by taka kobita była matką moich dzieci. Gdy emocje zeszły na drugi dzień dzwonię do niej, ona mówi, że jej przykro bo się we mnie zakochała... że było jej bardzo dobrze ze mną, ale nie chce mnie już widzieć. Wsiadłem w auto i za godzinę byłem u niej, na początku pokazywała jak to mnie "nienawidzi" za to co jej zrobiłem jak ja wyzwałem, zacząłem z nią gadać, trochę manipulować na zasadzie, że faktycznie zachowała się wtedy jak szmata, ale różne rzeczy ludzie popełniają Za chwilkę zaczęło się przytulanie, całowanie, po czym idę do niej do kuchni a tam na lodówce... zdjęcie z jej przyjaciółmi i tym gościem z którym się umawiała tylko na seks (zdjęcie razem w czwórkę) Zapytałem co to robi i czemu wcześniej jak byłem u niej tego nie było, ona zaczęła się tłumaczyć, że schowała przede mną by mnie nie denerwować, chciała je wyrzucić ale w nocy jak szukała aloesu to zdjęcie wypadło i znowu powiesiła... wstałem wyszedłem i powiedziałem "dzięki za mile spędzony czas, powodzenia w życiu" Po wyjściu zaczęły mi się ręce trząść jakbym miał parkinsona... stałem na klatce... i nie potrafiłem iść do samochodu, nagle patrzę drzwi się otwierają, ona w butach zimowych i chciała lecieć za mną, wszedłem do mieszkania, zaczęliśmy gadać, tłumaczyła się czemu tak zrobiła, powiedziałem, że teraz przez to nie będę je ufał, że mocno zjebała i ogólnie kaszana. Nagle oznajmia mi, że bardzo chciała by ze mną mieszkać (spotkaliśmy się dopiero raptem 6 razy) Chce mnie zameldować w swoim domu, że jej zdaniem jestem tym jedynym, że jej rodzice się zaręczyli po pół roku i dla niej to nie problem, że tak szybko podejmuje decyzje bo widzi, że jestem idealny dla niej. - Kwestie ważne poruszenia, dziewczyna jest BI, ma ogromne libido, uprawiała kiedyś seks z koleżankami, namawia mnie na trójkąt z jedną z nich. - po rozstaniu z tym przyjacielem z którym była 5 lat, czasem sie bzykali na zasadach FWB (później stwierdziła, że to nie dla niej) - Ma własny dom, wybudowany przez siebie - jest mega inteligentna, zaradna i przedsiębiorcza - jest wyższa ode mnie o jakieś 5-10 cm, ale z urody jestem od niej "ładniejszy" myślę, że spokojnie o 2-3 punkty w skali o 1 do 10 - Po bliższym poznaniu widze, że ściąga maskę i pokazuje się z lepszych stron, wydaje się ciepłą i opiekuńczą kobietą - chce założyć rodzinę - jest religijna - ma dobre wzorce rodzinne, jej rodzice się ponoć prawie nie kłócą i żyją w harmonii - ma szacunek do ojca który ponoć w domu dominował, obydwoje rodzice wykształceni. - twierdzi, że dałem jaj najlepszy seks czego się po mnie nie spodziewała bo wydaję się "grzeczny" - ten jej przyjaciel ponoć uznał, że ja fajny gość jestem i powinna ze mną spróbować - dziewczyna mówiła mi, że wszyscy się jej do tej pory bali, a ja jako jedyny nie daję sobie wejść na głowę i to się jej podoba - nie chce już sama jeździć na wycieczki, oraz idzie na moje "zasady" ucinając kontakt z byłymi oraz nie pijąc % beze mnie, generalnie idzie mi na rękę z tym czego nie akceptuję bez żadnego gadania i walki, akceptuje to od razu. Generalnie bym to już dawno olał, ale... poczułem coś do niej i dochodzą kwestie logiczne. Z dziewczyną widać, że można się dogadać, na co dzień wydaje się wrażliwa (ma skorupę suki), chce założyć rodzinę i bym u niej mieszkał, twierdzi tez, że mam spory potencjał biznesowy i ogólnie uważa, że w przyszłości będę zarabiał więcej od niej (co akurat jest możliwe bo jestem dosyć ogarnięty mimo moich różnych stanów) Do tego wyrwałbym się z domu a na dodatek współpracował z nią, już teraz załatwiła mi kilka zleceń, razem moglibyśmy zawojować rynek bo ona jest odważna i dociera do klientów a ja robię genialną mechaniczną robotę, czuję, że pod względem logiki ten związek by dobrze działał na lata i nie piszę to teraz pod wpływem haju hormonalnego (bo nie jest jakiś wysoki, sporo zaniknął po tym jak się więcej o niej dowiedziałem) ale zwyczajnie analitycznie mogłoby się to udać, bo mimo dużych różnic pasujemy do siebie w wielu kwestiach, choć i tak oczywiście biorę pod uwagę, że to się rozpadnie. Chcę spróbować i z nią zamieszkać, bonigdy nie mieszkałem sam z dziewczyną więc chciałbym tego spróbować, jeśli nie wyjdzie to będę miał doświadczenie do tego nauczyłbym się przy niej lepszego prowadzenia biznesu i załapałbym dodatkowe kontakty która ona już sobie wyrobiła. Także nawet jak do padnie, to zdobędę bardzo cenne doświadczenie dodatkowo zarobię trochę $ Tak... bardzo egoistyczne myślenie, no ale ona przecież wprost też przyznała, że poza tym, że ją dobrze rucham, zakochała się to podchodzi głownie do związku biznesowo by sobie fajnie i komfortowo żyć na poziomie latami, bez kłótni, jak jej rodzice. Jestem w stanie tez przymknąć oko na pewne jej wyskoki na poczatku, w końcu byłem dla niej tylko znajomym a do tej pory spotkaliśmy się raptem 7 razy, więc wszystko dopiero się rodzi. Generalnie nie jestem idealny, mam multum poważnych wad i problemów sam z sobą, ona tez nie jest idealna, ale wydaję się naprawdę odpowiednią kandydatką dla mnie. Dziękuję Ci, że dotarłeś do tego miejsca, może mogłem to bardziej skrócić ale nie chciałem pominąć rzeczy które myślę, że są istotne. Co o tym myślicie?
  5. http://wolnosc24.pl/2017/12/09/osobisty-dramat-cezarego-pazury-jego-zona-zgotowala-mu-pieklo-nerwy-bojki-nieprzespane-noce-lek-i-strach/ Popularny aktor i komik, Cezary Pazura, w swojej biografii pt. „Byłbym zapomniał” porusza bolesne dla niego tematy, związane z pierwszym małżeństwem. Jego pierwsza żona, Żaneta ( @Stulejman Wspaniały chyba znalazłem dla Ciebie dobry temat na audycję i to z 2 powodów ) , miała problemy z alkoholem, narkotykami i innymi używkami. W swojej książce Pazura pisze, że czasami wyczuwał alkohol już o 9 rano, a w domu znajdował ukryte, puste, butelki po wódce. Początkowo żona broniła się, że ma prawo do drinka, jednak po jakimś czasie, pod wpływem terapeuty poznanego na planie jednego z filmów, Pazura postanowił wysłać żonę na odwyk. To nie pomogło, żona zaczęła sięgać nie tylko po alkohol, ale także po narkotyki. Zawsze do nich wracała. „Co ty robisz?!” — krzyczy na nią. „No, chciałam się pożegnać. Bo zaczynamy od nowa. On mówi, że mnie ciągle kocha”. I wtedy ten koleś się na niego rzuca. Dwa razy większy od niego. Szarpią się, wszyscy sąsiedzi w oknach, a oni tłuką się po gębach, nie pierwszy już zresztą raz. „Rozbijasz rodzinę, bydlaku!” – wrzeszczy. Wreszcie ona wraca z nim do mieszkania. On zmienia skarpetki, które podarł na chodniku, bierze z lodówki lód na spuchniętą twarz. Wszystko ponownie wraca na chwilę do normy… A potem kolejny raz. I tak w kółko… Nerwy, bójki, nieprzespane noce, lęk i strach” – możemy przeczytać w biografii. Musisz zacząć nowe życie – miał powiedzieć do Pazury Bogusław Linda na planie filmu „Psy”. Jego żona pewnego dnia wyszła z domu i już nie wróciła. Jakiś czas później, mający nadzieję na rozwód aktor, postanowił ją odnaleźć. Żaneta znajdowała się wówczas na odwyku pod Łodzią. Później ich drogi rozeszły się na zawsze. W biografii Pazury znajdują się też wspomnienia o momencie, w którym dowiedział się o śmierci byłej już żony. Gdy dowiedział się, że Ż. nie żyje, zupełnie nieoficjalnie, myślał, że to może plotka. Może prasowa prowokacja? Córka była akurat za granicą z przyjaciółmi na wakacjach. Zadzwonił do niej. Do dorosłej już wtedy kobiety. Najpierw cisza w słuchawce, a potem: „To znaczy, że ja jej już nigdy nie zobaczę? I z nią nie porozmawiam…”. Zawsze czuł, że to planowała. Chciała poznać swoją matkę, spojrzeć jej w oczy, zapytać, dlaczego nie widziały się dwadzieścia lat – czytamy w biografii.
  6. Panowie, Rok temu byłem załamany po odkryciu (kolejnej) zdrady żony. Byłem totalnie zdruzgotany i nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem. Dzisiaj po 30 minutach rozprawy sądowej orzeczono mi rozwód i odetchnąłem znów pełną piersią. Możecie mi pogratulować Dzięki Markowi, Jego książkom, temu forum i wiernym przyjaciołom odzyskałem moje życie i pozytywnie patrzę w przyszłość. W ciągu tego roku osiągnąłem wiele - były wzloty i upadki ale przede wszystkim nauka i ciężka praca nad sobą. Dziękuję Marek @Stulejman Wspaniały oraz Wam wszystkim, którzy pomogliście mi (dzięki temu, co tutaj piszecie) spojrzeć na życie z innej perspektywy! PS. W najbliższych dniach umieszczę na forum "instrukcję" wraz z dokumentacją opisującą jak doprowadzić do szybkiego i bezbolesnego rozwodu. Pozdrawiam!
  7. Źródło: http://www.mobilesoftwarecreate.com/2017/04/11/dlaczego-programista-to-dobry-kandydat-na-meza/ Właściwie krok po kroku opisane jak złapać frajera, którego da się omotać dupą i wycyckać finansowo. W pakiecie nie swoje dzieci oraz zdradzanie z Bad Boyami i wyśmiewanie za plecami.
  8. Bracia, szybka ankietka - czy w przypadku spotkania kobiety, która odpowiadałaby Ci w 99% (nie deliberujemy czy takie istnieją) wszedłbyś z nią w związek formalny / nieformalny / w ogóle nie chcesz związków. Proszę o odpowiedzi Braci, którzy byli / (ewentualnie są ) w związku / małżeństwie minimum 1,5 letnim ). Każdy głos jest mile widziany poza jojczeniem "kobiety to k....y" itp. Moje zdanie cześć z Was zna, to nie tajemnica, jestem ciekaw jak WY to widzicie. Zapraszam do odpowiadania i dyskusji Wyzwiska kobiet, trolling i spamowanie - polecą warny i bany.
  9. Niedawno internet, obiegła pewna fotografia ze ślubu pewnej pary. Ona, dumnie klęcząca przed swoim wybrankiem, On - dumnie przed nią stojący, w spodniach opuszczony. Co o tym sądzić? 1) Pamiątka ostatniego lodzika w życiu? 2) Pomnik zwycięstwa mężczyzny, który uchował sobie Panią? 3) Marna prowokacja? 4) Duży dystans świeżo poślubionej pary? 5) Tani chwyt reklamowy? Przecież autor się podpisał na zdjęciu. 6) Przekroczenie granic dobrego smaku, nawet jak na taką uroczystość? Jakie jest Wasze zdanie? Zapraszam do dyskusji!
  10. Drodzy Bracia Samcy, Jestem w stałym związku od 10 lat. 6 lat po ślubie po słowach mojej Pani: „Może byś się na coś zdecydował?!” Sytuacja standardowa. Biały rycerz w zawsze nienagannie lśniącej zbroi niezależnie czy świeci słońce, czy grad gówien sypie się z nieba. Praca po 70-80 godzin tygodniowo, dom, samochód, bajery, szmery i zainwestowany czas na realizację zachcianek... a wszystko to mające rezultaty w seksie z kłodą raz na miesiąc i braku szacunku. Pani też pracuje, więc sami wiecie... mogła sobie pozwolić na dojebanie po intelektualnym ryju. 2 lata temu pojawiła się u mnie nieuleczalna choroba. Wyrok bardziej przesrany niż IBS naszego guru. W kilka godzin po wstępnej diagnozie Pani bez wzruszenia kazała się odwieźć na imprezę, na którą nie byłem zaproszony pod mieszkanie chłopaka swojej koleżanki (no comments!). Białorycerskie rozterki chorego pizduś-plastusia doprowadziły do tego, że zrezygnowałem z dobrze płatnej pracy, otworzyłem własną działalność chcąc zabezpieczyć niepewną przyszłość, a białogłowa zadeklarowała miłość, wierność, i uczciwość małżeńską póki nas cegła spadająca na głowę w drewnianym kościele nie rozłączy. Rok temu życie skierowało mnie na drogę rozwoju duchowego, a pół roku temu miałem tak silne duchowe przeżycia, że coś na zawsze pękło. Jak za odjęciem ręki zniknęły u mnie bóle dupy, frustracje powodowane polityką, tym co ktoś o kimś pierdoli i zostały zastąpione uczuciem pewności siebie i szczęścia. Zrozumiałem, że sam jestem kowalem własnego losu. Business w ciągu kilku miesięcy zaczął przynosić większe dochody, choroba jakby zniknęła; 100% remisja i żadnych spodziewanych nawrotów. W życiu małżeńskim pojawił się częstszy seks, ochłapy szacunku, wspólnie spędzany czas i moje mocne postanowienie, że postawię ten związek na nogi. Nacisk jaki kładę na rozwój duchowy jest obecnie moim najważniejszym priorytetem. Bardzo niedawno „przerobiłem/rozkminiłem” (przynajmniej częściowo) mój największy życiowy ogranicznik: uczucie poczucia winy. Po krótkiej analizie ostatnich 30+ lat w ręką w nocniku bez wahania w działaniu powiedziałem Pani, że odchodzę i jeśli będzie mądra, to będzie miała w życiu dobrze, a jeśli nie, to ja się nie będę patyczkował. Innymi słowy: bez wyroku sądu z orzekaniem będę hojny, a jak fikniesz to wyjmę moje asy z rękawa. Cofnę się teraz 5-6 miesięcy wstecz. Wraz z moim rozwojem duchowym zaplątałem się w bliższą relację z dziewczyną, która dotąd była mi obojętna jak wczorajsza gazeta. Mnogość wspólnych tematów: ezoteryka, rozwój duchowy, audycje Mareczka ("YouTube’owa" fanka) etc. Sęk w tym, że za pomocą shit testów, manipulacji, i kręcenia pupą przerodziło się to w flirt. Dziewczyna ma chłopaka i historię przeskakiwania prosto z gałęzi na gałąź bez schodzenia z drzewa. Skończyło się na tym, że wylądowaliśmy w jednym łóżku (bez seksu). Za pierwszym razem po długim dniu we dwoje ładnie poszliśmy spać. Za drugim razem gdy przytuleni kładliśmy się spać zażartowałem: „Ale się dałem wpędzić w Twój friend zone.” Odburknęła coś jakby to nie była prawda i poszły ostre iskry. Skończyło się na „buzi buzi – wow, fajny tyłek – buzi, buzi” ale minutę potem oboje stwierdziliśmy, że nie możemy. No dobra, ona stwierdziła to pierwsza (Spierdalać!) Do niedawna traktowałem ją jak kumpelę, a więc nie odpierdalałem „stajla” „popatrz jaki jestem silny macho.” Gdy już się dałem wciągnąć w jej grę, to się nie popisałem. Średniowieczne dworskie wzorce obudziły się we mnie na nowo i dawały o sobie znać w najbardziej nietrafionych momentach. Zamiast dodawać pewności siebie, to ją zaczęły grzebać. Teraz myślę, że gdy ona chciała, to ja na to „lałem,” gdy mi zaczęło zależeć, przejebałem cały kapitał w kilku partiach życiowego pokera. Zresztą to nie ma teraz większego znaczenia. Nauczyłem się raz na zawsze. Dziewczynki nie są po to, żeby się z nimi przyjaźnić, tylko... no właśnie! A gdyby ta konkretna dziewczyna była materiałem na fajną przygodę, już dawno olałaby tamtego misia. Jest nie tylko kobietą, czyli niezdolną do kochania w taki sam sposób jak my istotą, ale jeszcze taką co się w tańcu nie pierdoli. Spoko! Ale ta karma to nie dla mnie! Nie mam do niej żalu. Za to wszystko czego mnie nauczyła i pomogła w rozwoju, będę jej wdzięczny do końca życia (tzn. do końca roku... może?!) haha. Na dzień dzisiejszy utknąłem w jakimś niebycie. W domu cały czas mieszkam z żoną wobec której jestem skurwielem. Efekt: Pani jest potulna jak baranek i ciągle prosi o seks a ja popijam drina, idę do osobnej sypialni i olewam. Okazjonalnie ostre rżnięcie w stylu „ja tu rządze szmato!” Temat rozwodu od kilku dni nie był poruszany. W życiu zawodowym, chociaż nie pracujemy razem, to ze względu na układ, niemalże codziennie spotykam tę przyjaciółkę. Gadka szmatka i te sprawy, czyli generalnie warunki utrudniające szybsze pójście naprzód. Kiedy tylko mogę zakładam słuchawki i słucham modlitwy Mareczka, anglojęzycznych podcastów MGTOW i innych interesujących mnie zagłuszaczy myśli. Pomaga wygasić emocje i skupić się na pracy. Mozolnie wracam do mojej dawnej wydajności i efektywności. Wiosek? Bracia, dbajcie o czystość myśli i nie przestawajcie się uczyć! Miejcie hobby, znajomych i plany na każdy weekend wypełniony męskimi rozrywkami. Jeśli tego w Waszych życiach zabraknie, zachmurzy się, zacznie padać deszcz i być zimno. Wtedy obecna lub nowa samica okaże się wybawieniem by zaraz potem pchnąć Was w szambo! I wiecie co jest najśmieszniejsze? TO NIE BĘDZIE JEJ WINA. Ona jest pięknym Bożym stworzeniem ukształtowanym przez matkę naturę. TO WY SAMI BĘDZIECIE SOBIE WINNI! Pozdrawiam Was Bracia, dbajcie o siebie!
  11. Wiele na tym forum przeczytałem deklaracji niczym z „Misia”, o tym, że w życiu się nie ożenię! Ale wszystko ma swoje zady i walety! W każdej sytuacji można zachować kontrolę nad swoim życiem, o ile wie się co należy, jak i kiedy robić oraz gdy ma się taką możliwość. Do młodzieży, nie myślcie, że pozostając singlem rozwiązaliście już swój główny problem. Mnie też, nigdy specjalnie nie ciągnęło do małżeństwa, ani nawet dzieci, nie za bardzo chciałem brać je nawet na ręce. We wczesnej młodości po dość jednoznacznych doświadczeniach z kobietami, głównie w związkach, stwierdziłem, że jak już, to nie wcześniej jak między 30 a 40 rokiem życia pomyślę nad tą sprawą. Gdy żeniłem się z moją kobietą, miałem jakieś 35 lat i „chodziliśmy” ze sobą już od około 8 lat. Co mnie przekonało? Miałem kiedyś okazję być zaproszonym na obchody bodaj 50 rocznicy ślubu pewnej nobliwej pary. Okazało się, że para owa miała chyba 8 dzieci. Każde z tych, miało też od ok 5 do 7 dzieci (wnuki). Niektóre wnuki miały już po 2 do 3 dzieci, razem ze swoimi kobietami/ mężczyznami, rodzeństwem solenizantów (czyli tylko najbliższa rodzina) było ok 120 osób. Uderzające było to, że utrzymywali dość bliskie prawie codzienne stosunki (mieszkali w obrębie 100 km od siebie). Co mnie tak ruszyło? Ludzie normalni, zwykli, ale ich siłą była rodzina (jak w mafii), w ramach której można było znaleźć bezinteresowną pomoc prawie w każdej dziedzinie życia. Byli lekarze (kilku specjalności), prawnicy, ekonomiści, cyrkowcy, kucharki, nauczycielki, żołnierz, policjanci, robotnicy budowlani, rolnicy, polityk, przedsiębiorcy, artyści. Naprawdę było czuć od tych ludzi siłę i odpowiedzialność za siebie, wszyscy dobrze się znali, widywali się, w większym składzie, co najmniej kilka razy w roku. Każde z dzieci solenizantów w zasadzie przejęło taki model rodziny i tworzyło swój odpowiednik. Co do kobiet, duża ich grupa, córki ze swoimi córkami, przygotowywały jedzenie przez jakieś dwa dni inne sprzątały, dekorowały, organizowały całe przedsięwzięcie. Wiedziały czego się od nich oczekuje i nie wyglądało na to, aby im to przeszkadzało lub się do tego zmuszały. Może poza kilkoma wyjątkami (żony synów). I jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, solenizanci, ludzie pod 80-tkę, ich rodzeństwo starsze i młodsze, w zasadzie bez objawów demencji (wszyscy byli ze partnerami/partnerkami!), prawie nikt nie nosił okularów, choć już nie tak żwawo, ale tańcowali w miarę możliwości i ochoty, większość jarała skręty i piła wódkę (w granicach rozsądku). A i sama impra nie była jakaś sztywniacka, raczej jak w piosence Kayah – Prawy do lewego http://www.tekstowo.pl/piosenka,kayah_i_bregovic,prawy_do_lewego.html I tu pytanie do tych co już po zawarciu związku są. Co was skłoniło do założenia rodziny?
  12. Szanowni Bracia, ostatnio uświadomiłem sobie kolejny mechanizm, może nie działający zawsze i wszędzie, ale na pewno w poważnym związku jakim jest małżeństwo. Zasada, którą chcę tu zdefiniować brzmi tak: "kobieta nie przeprasza za swoje błędy werbalnie, ale robi to czynem." Dosyć często zdarza się, że żona tocząc swoją zwyczajową walkę z mężem by sprawdzić czy jest mocny, przekracza dopuszczalne granice. Miałem taką sytuację ostatnio. Poprosiła żebym pomógł jej coś zrobić na komputerze. Co ja pieprzę. Nie padło tam żadne słowo proszę. Ok. Poszedłem, prosta rzecz. Ona: - co tu kliknąć? Ja: to. Ale zaraz trzeba będzie takie coś zrobić. Ona: - dobra, wiem, idź stąd. Po chwili: - Co tu mam zrobić? Ja: - mówiłem ci, że zaraz będziesz musiała to i to. Ona: - ale po co się wydzierasz? (ja mówię normalnie). Ja: - daj, zaraz to zrobię, ale jak ci mówię, że nie będziesz wiedziała co potem zrobić to było słuchać. Ona: - zaraz sobie zadzwonię po informatyka (nie ma do kogo zadzwonić, a musi to zrobić na już...). Ja: - to sobie dzwoń, jak robisz łaskę, że ci jeszcze pomagam, to rób sobie wszystko sama - i wychodzę lekko podkurwiony zamykając drzwi o 40% mocniej niż zwykle. Po tym zdarzeniu wydawałoby się jasne, że normalny człowiek ochłonie, zda sobie sprawę z błędu i przeprosi. Ale nie kobieta. Ta na początku udaje, że nic się nie stało, a jak już, to ty byłeś napastliwy (przez bezinteresowną chęć pomocy...). Ważne, aby w tym momencie nie popaść w odruchy białorycerskie i nie serwować tekstów typu: "kochanie, choć już, wszystko dobrze, pogódźmy się" itp. Nie. Masz być nieco oschły, i masz pełne prawo do czucia się obrażonym (nie mylić z fochem). Gdy się zapyta "co ty jesteś jakiś dziwny" (a faktycznie nie czujesz się w porządku z tą sytuacją) odpowiadasz grzecznie, że wczorajsze zachowanie nie było na miejscu. Nie proś o przeprosiny. To nie przystoi. Ciekawe rzeczy dzieją się potem. Jeśli dochowasz męskiej postawy, kobieta zaczyna przepraszać i pokazywać, że zrozumiała swój błąd, ale nie słownie, a poprzez czyny. Jakie to mogą być czyny zostawiam wam do domysłu, bo uważam, że pewne sprawy są tabu nawet w naszym gronie, ale nie jest to tylko to o czym myślicie, ale także wszelkie inne formy okazywania uczucia jakie decydują o tym czy czujemy się kochani. I teraz puenta. Na początku oczekiwałem od kobiety słowa "przepraszam, że...". Tak, jak oczekiwałbym tego od mężczyzny. Teraz zrozumiałem, że kobiety nie tylko są do tego niezdolne (przynajmniej zazwyczaj), ale że ich naturalna, niewerbalna forma przeprosin jest dużo bardziej miła dla mężczyzny (przy czym mam na myśli nie tylko to co niektórzy teraz...), ale i bardziej właściwa do ich płci. Zastanówcie się, czy kiedykolwiek słyszeliście od kobiety SZCZERE słowo przepraszam za krzywdę wam wyrządzoną?
  13. Wczoraj oglądałem kilka filmów na youtube nagranych przez ekspatów z UK/USA żyjących na stałe na Filipinach i w Tajlandii. Trochę pomieszało mi się po tym w głowie. Jeden facet na przykład mówił, że był kilkukrotnie żonaty w UK i chuja to wszystko warte, bo zachodnie kobiety patrzą tylko na pieniądze i wygląd, są niewierne, niewdzięczne, manipulują, traktują faceta jak dojną krowę - itd. Czyli generalnie potwierdzenie tego, o czym dyskutujemy na forum. Mówił, że na Filipinach poznał sobie żonę, założył rodzinę i wszystko wygląda tu inaczej, po raz pierwszy jest naprawdę szczęśliwy z kobietą. Wszystko wygląda u niego tak, jak wyglądało w Europie przed westernizacją, ruchem feministycznym, lewactwem itd. kiedy wszystko było "Po Bożemu". Czyli: małżeństwo to układ na całe życie i takie sformułowania jak rozwód nie wchodzą w grę. Jak się coś spierdoli, to się to naprawia. Nie ma kłótni o pieniądze, bo bieda w większości krajów Azjatyckich i ich podejście do życia (np. filozofia Buddyzmu, Szintoizmu, Taoizmu itd), spowodowała, że ludzie nauczyli się cieszyć prostym, skromnym życiem. Większość kobiet (na Filipinach) to podobno "dobre katoliczki" i nie marzą raczej o butach, torebkach i srajfonach, tylko o rodzinie, dzieciach i domu. Dzięki temu nie występuje pojebana hipergamia, kobiety trzymają się swoich facetów i dbają o nich. Ludzie nie kłócą się o pieniądze, bo układ jest taki, że to facet zarabia pieniądze i utrzymuje rodzinę, a kobieta jest wierna, czuła, dba o faceta i dzieci, gotuje, sprząta, pierze, prasuje, krochmali, daje dupci, robi masaż i jeszcze do tego głaszcze po jajkach. Czyli tradycyjny układ ról kobieta-mężczyzna. Dzięki temu mężczyzna może skupic się na byciu mężczyzną, zarabianiu, dbaniu o rodzinę, zapewnianiu jej zasobów, a kobieta nie musi udawać wyzwolonej kobiety sukcesu, nie musi zapierdzielać 6 dni w tygodniu w ryjącym psychikę korpo, skąd później wraca znerwicowana i często nie ma już ochoty na seks, może zająć się domem (ale NAPRAWDĘ zająć domem, nie w chuja lecieć), dziećmi, itd, dzieci mają zawsze opiekę i kontrolę. Facet poruszał też temat tego, że w Azji podstawową komórką społeczną jest dalej rodzina i jedność, dlatego Azja rośnie coraz bardziej w siłę, a na Zachodzie podstawą społęczną stałą się jednostka (jednostka dba tylko o siebie i ma wszystko w dupie), dlatego Europa stoi w miejscu ekonomicznie, ludzie dostają depresji, popełniają samobójstwa albo ćpają psychotropy, faceci rezygnują z kobiet, kobiety stają się niekobiece, faceci zniewieściali, a nawet w "wolnym" USA przez ostatnie lata rządziło agresywne lewactwo. I zaczałem się zastanawiać: O co nam, jako grupie facetów tak naprawdę chodzi? Mamy jakiś "idealny cel" jako ogół jeśli chodzi o życie damsko-męskie? Jakąś szerszą wizję społeczną, coś więcej niż "ja, moje, zasoby, zasoby, SMV, ruchanie, piniondz, moje, moje, wincyj, zasoby, mięśnie, ubrania, zegarki, SMV w górę, czubek mojego nosa"? Ogólnie można uznać, że jako grupa potępiamy kobiety za kurestwo, puszczanie się, zdradzanie, manipulowanie facetami, księżniczkowatość i ogólny burdel w głowach. Wielu z Was również odnosi się do tego, że "kiedyś było lepiej", bo kobiety były bardziej represjonowane społecznie i nie było przyzwolenia na kurewstwo, ale były też dużo bardziej kobiece, wiedziały czego chcą, znały swoje miejsce. Czyli tak jak ma to w dalszym ciągu miejsce w wielu krajach w Azji. A zatem - czy to jest właśnie to, czego chcemy? Tradycyjnego modelu rodziny, gdzie kobieta jest kobietą, facet jest facetem każdy zna swoje miejsce i wszystko jest poukładane? Dzieci mających tatę i mamę, gdzie tata uczy męskości a mama kobiecości, normalną kochającą się rodzinę będącą ze sobą blisko? Znam niewiele takich rodzin i powiem wam że dziewczyny z takich rodzin prawie zawsze są świetnymi osobami. Faceci także. Poukładanie, porządek, brak problemów emocjonalnych. Ale nie jest tak, że często je odrzucamy, bo "chcą nas wciągnąć w matriksa"? (rodzinę, dzieci, wspólne mieszkanie?). Jeśli tego chcemy, takie są nasze postulaty, to czemu krytykujemy tak często taki model życia i mówimy o nim, że jest to matrix, dlaczego jedziemy na kobiety, że tego chcą i na to cisną? Przecież to ich naturalna rola biologiczna. Odrzucając ją, sami tak naprawdę w dużej mierze generujemy to kurestwo i robienie z cipy bramy przelotowej. Czy mamy na myśli to, że matriksem ten model owszem jest, ale tylko w zachodnim społeczeństwie, gdzie kobiety w małżeństwie doją facetów (tak jak system prawny) i chcą uzyskać jak najwięcej za jak najmniej wkładu ze swojej strony? Czyli że model dobry, ale wprowadzenie go w życie prawie niemożliwe w obecnych czasach? Czy też może WSZYSTKIE KOBIETY na CAŁYM ŚWIECIE są zjebane i chuj, koniec, kaplica, zostaje tylko walenie konia, chodzenie na kurwy, zaliczanie karynek, przelotne związki i rozbite rodziny? Piszemy o tym jak często w widoczny sposób pojebane są kobiety i faceci z niepełnych rodzin, a z drugiej strony piszemy o tym, że "nie jest potrzebna rodzina, żeby mieć dziecko", że można mieszkać osobno, spotykać się z matką tylko na dymańsko, widzieć dziecko raz na jakiś czas, albo przywłaszczyć je sobie i widywać się z matką raz na jakiś czas...? Gdzie tu sens i spójność? Piszemy o tym, że muzułmanie rozmnażają się króliki i przejmują świat, a sami skupiamy się raczej na samotnym życiu, byciu wiecznym singlem albo używaniem kobiety tylko jako inkubatora, który ma urodzic syna/córkę i później wypierdalać z naszego życia. Czy to nie jest puste życie? W wieku 50 lat dalej uganiać się za "dupeczkami", nabijać sobie licznik, imprezować, skupiać się na sobie, na swoich mięśniach, swoich zasobach, swoich pieniądzach, moje, moje, moje, wartość, wartość, pieniądze, mięśnie, zaliczanie, seks, imprezy, rozwiązłość, wiency, wiency, wiency, wincyj? Czy to ma jakiś głębszy sens na dłuższą metę? Czy taka pogoń za hajsem, dupami i tym całym dziadostwem to nie jest właśnie matriks w całej okazałości, bycie pierdolonym wiecznym konsumentem, życie tylko dla siebie, trzymanie swojej mordy wiecznie lepionej w lustro? Pytam, bo autentycznie nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Zagubiony jestem. Mam 26 lat i zgubiłem wiarę w większość ważniejszych rzeczy w życiu - straciłęm wiarę w miłość, ale nie wierzę w życie bez miłości. Straciłem wiarę w rodzinę, ale nie widzę za bardzo sensu bycia wiecznym singlem. Straciłem wiarę w religię, ale życia z przekonaniami w 100% ateisycznymi jest dosyć jałowe i raczej, kurwa, smutne, nawet gdyby żyć jak Dan Blizerian. Albo może nawet szczególnie wtedy. Kolejna sprawa: jedziemy laski za rozwiązłość, rodeo na kutasach itd, a sami chcemy przeważnie jak najwięcej/najlepiej zaliczać, raczej z tego co czytam, to większości z nas nie interesuje nas rodzina. Więc o co tak naprawdę chodzi? Wybawić się ile można, a później w starszym wieku zakładać rodzinę z młodszą kobietą? Nie ulegać jej manipulacjom i wszystko będzie dobrze? Wierzymy w to, że Ukrainki, Azjatki albo jakieś tam inne Marsjanki są lepsze, mniej zepsute, bardziej wierne, kochające, że można z nimi coś stworzyć? Jest sens coś z nimi tworzyć? Dokąd chcemy, zeby zmierzał ten świat? Rozmawiałem dzisiaj o kobietach w UK z kumplem Anglikiem (chłopak mojej kumpeli, też pojebana laska, ale chyba jeszcze o tym nie wie) - mówił, że tam jest totalna kaplica i jemu ani jemu kolegom też nie chce się tam obcować z kobietami. Powód: patrzą tylko na pieniądze i mimo że on je ma (ma spory biznes i jest z dobrego domu), to są puste, puszczalskie i po prostu chamskie ("rude beyond description for no reason"). Mówi, że w Polsce jest o wiele lepiej i to już jego druga Polka. A tutaj filmik o którym mówiłem: W innych filmikach też porusza te tematy. Ogólnie na youtube jest od groma gości którzy po kilku nieudanych związkach z zachodnimi kobietami spierdolili do Azji i mówią, że to była najlepsza decyzja w ich życiu. Ja osobiście chciałbym wierzyć, że w innych krajach jest lepiej i że można założyć z kochającą kobietą normalną, zdrową rodzinę. Jak "kiedyś".
  14. Dzisiaj przeglądając swojego Facebook'a, zauważyłem, że niektóre z moich znajomych, zamieszczają na swoich tablicach posty z linkami do różnych for, tematów, blogów poświęconych relacji damsko-męskich. Zazwyczaj tematy te dotyczą relacji w małżeństwie i jeden z takich tematów biorę właśnie na tapetę i poddam własnej analizie. Zaznaczam, że temat małżeństwa jest mi bardzo obcy, mogę polegać jedynie na własnym doświadczeniu, w relacjach męsko-damskich oraz na obserwacji związków oraz małżeństw moich własnych znajomych. Link: http://www.calareszta.pl/mezowi-trzeba-dac-zupy-i-dupy/ ,,Wyczytałam ostatnio, że stara babcina prawda głosi, że „mężowi trzeba dać zupy i dupy”. To już było kilka tygodni temu, a do teraz śmieję się pod nosem na wspomnienie tych słów. Bo wiecie co? A gówno prawda. Możliwe, że ja nie jestem całkowicie przystosowana do życia. Przyznaję. Wychowałam się w rodzinie, w której kobiety miały swoje zdanie, umiały tupnąć nogą, a w moim domu rodzinnym to w ogóle gotował tata, a mama od święta coś słodkiego. Kiedy miałam niewiele ponad dwadzieścia lat wyjechałam na tak zwany zachód i moje podejście do równouprawnienia na dobre się ukształtowało. " No więc na dzień dobry, autorka tematu przyznaje się, że nie jest przystosowana do życia w relacjach społecznych na równych i uczciwych warunkach a swoje niedostosowanie wyniosła z domu rządzącym przez matriarchat. Gdzie roszczeniowa kobieta, z mężczyzny robi niewolnika i pozbawia go prawa i możliwości do tworzenia faktycznego związku rodzinnego oraz prawa głosu i stanowienia o sobie. Z takimi wzorcami zderzyła się z inną rzeczywistością na zachodzie, gdzie egzotyczni mężczyźni niwelują wszelkie względem równouprawnienia. ,,I mam do powiedzenia tyle – możliwe, że coś w tym jest, że facet z pełnym brzuchem i zaspokojony seksualnie jest zadowolony z życia. Możliwe. Jednak dla mnie mężczyzna, partner, ojciec moich dzieci to nie jest ktoś przypominający intelektem jamniczka, który ma mieć w jednym miejscu pełno, a w drugim pusto, bo inaczej świat mu się zawali, albo, o zgrozo, poleci na kiełbasę do suczki sąsiadów. I takie stwierdzenie, nawet w żartach, jest lekko dla facetów obraźliwe." Nie znam mężczyzn, których takie określenie obraża - wręcz przeciwnie - znam mężczyzn, którzy właśnie chcą mieć to wszystko a więc pełny brzuch i zaspokojenie seksualne. Niestety nie mają tego ponieważ w związkach - czy to nieformalnych czy małżeńskich - na wszystko ten mężczyzna musi zapracować, poświęcić resztki wolnego czasu jaki ma dla siebie oraz oszczędności życia. Jednoznacznie dostajemy do zrozumienia, że według autorki seks w związku nie jest ważną kwestią a jeśli mężczyzna poleci na inną - to tylko dlatego, że ,,głupim psem" ,,Nie mówiąc już o tym, że sprowadza związek do zaspokajania potrzeb, a kobiety zniża do poziomu niewolnicy, bo jaśnie pan mąż, pan i władca ma mieć podane a sex w małżeństwie nudny i z obowiązku, więc gdzie tu mowa o romansie, grze wstępnej, czy w ogóle podnieceniu. Szybko, szybko Halina, ogarnij się jak już dzieciaka położysz, bo mecz będzie i browara po drodze podaj. Możliwe, że tak to wyglądało gdzieś kiedyś w średniowiecznych wioskach zabitych dechami, ale Proszę Państwa, to już nie te czasy. " Autorka tematu nie ma zielonego pojęcia o tym jak faktycznie było w średniowieczu, gdzie zdecydowana większość małżeństw była aranżowana i zazwyczaj potencjalna wybranka rodziny aranżującego nie miała w ogóle nic do powiedzenia. W średniowieczu kobieta była kobietą a mężczyzna mężczyzną i każde zajmowało się tym do czego zostali powołani. Ogólnie w średniowieczu społeczeństwa były zdecydowanie lepiej zorganizowane i ogarnięte jak dzisiaj - oczywiście zdarzały się wyjątki od reguły, ale bardzo szybko usuwano takie jednostki. Bywało nawet - zwłaszcza w niższych warstwach społecznych - że faktycznie zdarzała się miłość i uczucie jak z bajki ale bardzo rzadko i nie wszędzie. Ogólnie na co dzień społeczeństwo miało bardzo dużo do czynienia ze śmiercią, z bólem, z twardą walką o przetrwanie i nikt nie miał czasu myśleć o czymś takim jak równouprawnienie. Funkcjonowały bardzo dobrze prosperujące zamtuzy - burdele - na które, łożyli nawet królowie. Kobieta znała swoje miejsce - wiedziała, że jak jej mężczyzna idzie na wojnę, to na pewno pokradnie, na pewno pogwałci po drodze ale w gruncie rzeczy zawsze do niej wróci. Była świadomość tego, że dzisiaj jesteśmy i żyjemy a jutro mogą wszystkich w wiosce zarąbać i nikt z pomocą nam nie przyjdzie. Druga sprawa jest taka, że w małżeństwie wszystko przemija - młodość, piękność, szczęście, pieniądze, zdrowie - wszystko schodzi na dalszy plan, ponieważ życie upływa oklepanym schematem. Kobieta staje się panem mężczyzny, wylicza mu czas co do sekundy, wyznacza codzienne zadania jak w jakiejś grze, karze i nagradza takiego rycerzyka, który dla niej, z miłości zrobi wszystko. Nie są istotne potrzeby mężczyzny - trzeba realizować potrzeby kobiety, tylko potocznie zwane potrzebami małżeńskim oraz rodzinnymi. ,,Jak to mówią: nie dla psa kiełbasa. I jeśli ten mąż jest z tych, co to tylko czeka na tę zupę, mrucząc przy tym z niezadowoleniem, że bałagan jakby wkoło, a potem uważa, że jak psu buda mu się ta zupa na czas należy, to mam dla niego nowinę – raczej się nie doczeka. Kobiety pozostawione same sobie z dziećmi, domem i ogarnianiem rodziny są tak wykończone, że musisz się chłopie postarać, żeby coś jeszcze wykrzesać, a dostać to możesz ewentualnie mopa do ręki. Dwie rączki Bozia dała? Ano dała. Żelazko w męskiej ręce dość ergonomicznie wygląda. Instrukcja obsługi pralki napisana jest przystępnym dla obu płci językiem. Kupa dzieciaka to problem i matki i ojca. Jeśli chcesz być kolego męski, to Ci podpowiem, że nic tak kobiety nie kręci, jak widok faceta, który sprząta, opiekuje się dziećmi i naprawia sprzęty domowe sam z siebie, bez przypominania co dwa tygodnie przez rok. " Dla autorki tematu nie ma problemu - tak samo jak dla zdecydowanej większości kobiet - aby w małżeństwie kupczyć wszystkim a nawet wykorzystywać własne dzieci celem manipulacji i osiągania z tego własnych korzyści. Starający się facet jest w oczach kobiety nikim, niewolnikiem i nawet niech nie liczy na jakieś specjalne względy. Ona zajmuje się dzieckiem, jednocześnie pokazuje, że kręci ją władza w małżeństwie. Władza absolutna nad facetem sprowadzonym do parteru, którym wystarczy pomachać dzieckiem przed oczami aby ten tańczył jak ona zagra. Seks w małżeństwie zanika albo jest nudny i z obowiązku, ponieważ kobieta nie czuje podniecenia względem takiego faceta; brzydzi się takim facetem, poniża go w oczach własnych, rodziny i znajomych. Ale przynajmniej będzie zajmować się dziećmi, naprawiać sprzęty domowe i myśleć, że wszystko jest dobrze. ,,Panuje takie dziwne przekonanie, że kiedy w naszym kiedyś namiętnym związku nagle włączy się faza „rodzina”, to kobieta będzie lizała podłogi od rana do nocy, ślęczała przy garach z potomkiem luźno zwisającym z biodra, będzie te kupy przebierała, brudne skarpetki prała, śpiki z nosa wyciągała, usługiwała komu akurat najbardziej trzeba, a potem hop siup wskoczy z czarującym uśmiechem i figurą supermodelki w ponętne ciuszki i zamieni się w ognistą kochankę. Bo przecież to jej małżeński obowiązek. Tymczasem obowiązki małżeńskie faceta można skrócić do prostej zasady: ma być. Jeśli nie puści nas kantem, znudzony małżeńską rutyną książę, zdegustowany ciałem, które rozorała ciąża, a do tego nie bije i za dużo nie pije, wtedy to już naprawdę jest rewelacyjny mąż. A jak jeszcze czasami w domu pomoże, dziecko przez te trzy minuty, kiedy matka w toalecie, doglądnie, takiego to na rękach nosić, dbać o wątłe męskie ego, głaskać często, zupę i dupę bez mrugnięcia okiem podawać! Szlag mnie trafia, kiedy słyszę, że taki facet co w domu pomaga, to skarb. Dom przecież też jest jego! Dzieci też nie zrobiłyśmy sobie same! Braw za ogarnianie wspólnego życia niestety nie będzie. ,,Tak więc, moje drogie Panie i jakże drodzy Panowie. Jeśli chcesz zjeść zupę, to sam sobie ugotuj. Byle nie tylko dla siebie, bo dzieci też głodne. A jak chce Ci się dupy, to zacznij od dzielenia obowiązków domowych ze swoją kobietą. Możliwe, że starczy jej jeszcze siły na nocne rozrywki. I od czasu do czasu się zastanów, że skoro mężowi trzeba dać zupy i dupy, czego trzeba dać żonie, co dla niej jest tą „zupą i dupą”. Możliwe, że to, co Was kręci, to dwie różne rzeczy i dlatego tak często boli ją głowa. " Nie znalazłem choćby jednego akapitu mówiącego o obowiązkach kobiety w trakcie małżeństwa - są jedynie roszczenia i zrzucanie całej odpowiedzialności za rodzinę na faceta. Nawet jeśli facet znajdzie poza rodziną, inną kobietę to właśnie dlatego, że własna żona sprowadziła go do roli służącego, zniszczonego małżeńską rutyną z kobietą, która ani myśli zadbać o siebie, ponieważ jest leniwą krową. Zdaniem autorki, w małżeństwie czy w życiu rodzinnym kobieta nie ma żadnych obowiązków, przecież ona rodzi dzieci, to jej się należy - wbrew pozorom to właśnie wg kobiety - ma być! Mało tego - nawet jeśli facet jest dobrze ogarnięty, to i jak nic z tego nie będzie mieć. Bo w jej oczach będzie samcem beta - dlatego są bóle głowy, dlatego są testy na posiadanie nabiału, niewybredne komentarze, pojawienie się kochanka, którego czeka taki sam los jak biednego męża, który przecież z uwagi na dzieci, swoją złą, żonę jednak kocha i poświęci dla niej wszystko. Resztę i ocenę pozostawiam Wam - miłego komentowania.
  15. Po wysłuchaniu ostatnich audycji Radio Samiec oraz własnych doświadczeniach postanowiłem wstukać parę słów na temat jak wyżej. Po tych wszystkich informacjach dotyczących niszczenia mężów przez żony - zabieranie mieszkań, domów, działek, oszczędności a co najważniejsze (!) dzieci, nagrywanie, pomawianie ... i skonfrontowaniu ich z własnym doświadczeniem dochodzę do wniosku, że gdy jest ci źle w małżeństwie/związku, czujesz że to nie to, męczysz się i dusisz tą relacją, męczą się dzieci kłótniami bądź cichymi dniami lub tygodniami pomiędzy rodzicami, chcesz coś zmienić bo to co robisz już nie zadowala kobiety, bo co byś nie zrobił to dla niej zrobisz źle, gdy już nie widzisz żadnych perspektyw na zmianę tej sytuacji to ... zrób tak aby to ona odeszła od ciebie. I co najważniejsze myślała, że to ona odchodzi. Że to ona ciebie zostawia a nie ty ją. Tak - niech gada te wszystkie tekściki, że zostaniecie przyjaciółmi, że chce z tobą poprawnych relacji po. Tak, tak - i ja to słyszałem. Niech ona złoży pozew - duża szansa, że będzie chciała zakończyć to na pierwszej rozprawie i pokojowo. Jest duża szansa, że nie będzie utrudniała wychowania i kontaktów z dzieciakami - one za parę lat same zdecydują jak ocenić rodziców i w którą stronę pójdą. Jest szansa, że dogadacie się w kwestiach majątkowych. Nie wyzwolisz w niej wtedy tego całego jadu który może się wylać na ciebie. Walki o każdą złotówkę. Może będziesz musiał dużo jej oddać - ale pal licho. Nie sprowokujesz pozwów z orzekaniem o winie, miesięcy w sądzie, kasy na adwokatów, nerwów, stresu, czasu ... Niech myśli, ze to ona odchodzi od ciebie, niech sobie "triumfuje" ... A ty? Po cichu siedzisz, poddajesz się temu, jednocześnie w tle kontrolując sytuacje - trzymasz rękę na pulsie i masz w zanadrzu asa w rękawie, coś na jej temat - coś czego nie wykorzystasz, ale niech ona wie, że ty wiesz. I niech wie, że możesz wykorzystać. Pokazujesz opuszczanego, który to tak naprawdę opuszcza ... ale jej rękoma. Zdobędziesz wszystko - wolność, zdrowie psychiczne i fizyczne, bezpieczeństwo finansowe, dostęp do dzieci - wpływ na ich wychowanie ... - czego chcieć więcej? Czy dobrze myślę? Nie wiem. Tak mnie naszło na weekendzie. Może macie inne zdanie.
  16. W okresie erotycznych szaleństw, kiedy niewiele wiedziałem o naturze Pań, zaliczyłem niejedną mężatkę - NIEŚWIADOMIE. Otóż pytane o status Panie, odpowiadały zdaniem które dziś mnie jednocześnie śmieszy i wkurwia zarazem, natomiast wcześniej cieszyło, a brzmi ono "separacja". Skoro separacja - to można "legalnie" poruchać. W końcu mąż - potwór, świnia, kanalia i potwór, a biedna niewiasta uciekła od niego, i pragnie poczuć moralnego, prawdziwego mężczyznę głęboko (tak do 15cm) w sobie. I ruchałem. Najczęściej bez gumy, do końca, tak jak lubiłem. W cipkę, w tyłek, do buzi - po kilku razach skojarzyłem, że słowo "separacja" zawsze wiąże się z brakiem zahamowań, co troszkę mnie zastanawiało - ale ponieważ tak bardzo mnie to cieszyło, nie wnikałem w istotę rzeczy. Otrzeźwienie przyszło wtedy, gdy do jednej (już zalanej pod korek) atrakcyjnej 30-tki zadzwonił telefonik. Zbladła, poprosiła by milczeć i zaczęła kłamać małżonkowi gdzie jest (nie pamiętam co skłamała) i że niebawem wróci. Gdy ją zdenerwowany spytałem dlaczego mnie okłamała, powiedziała że nie rozumiem jej i jestem płytki. Więcej nie mieliśmy kontaktu. Później drążyłem temat "separacji", co w znacznej większości przypadków kończyło rozmowę - a gdy jej nie kończyło, czytałem że jestem popierdolony i nienormalny.
  17. Cześć Bracia. Ogladając filmy na Youtube znalazłem jeden który mnie zaciekawił. Jakiś młody chłopak opowiada o tym jakie cechy powinna mieć jego żona. Przypomina mi to trochę film Olfaktorii "8 cech idealnego faceta". Co sądzicie na ten temat?
  18. Witajcie bracia! Mam żonę Turczynkę, jesteśmy 6 lat po ślubie, razem od 11 lat, w których od samego początku byłem mile widzianym członkiem jej rodziny. Mam super relacje z jej starszym bratem i na moje szczęście super szwagra, który jest rodowitym Niemcem. Jak zapowiadałem - chciałbym podzielić się moimi spostrzerzeniami na tematy jak małrzeństwo, rola kobiety vs. rola mężczyzny, jak to wszystko funkcjonuje (lub nie) i co się dzieje, gdy zachodzą zmiany (społeczne, ekonomiczne itd.), które dotyczą tureckich rodzin w podobny sposób. Zdecydowałem, że najlepiej będę opisywał tematyczne "wycinki" zamiast pracować nad ogólnym obrazem... Disclaimer: jestem niezadowolony stanem mojego małrzeństwa, nie wykluczam rozwodu- ale dzięki Waszego forum zacząłem dostrzegać pewne wzory, które można spotkać u róźnych samic i (o zgrozo w różnych kulturach...). Czy tureckim mężczyznom jest lepiej czy gorzej, jest dla mnie drugorzędne- uczę się tam, gdzie widzę "sukcesy" .... Na pierwszy ogień : rozdzielność świata mężczyzn i kobiet w tureckich rodzinach Pierwszą zauważalną róźnicą jest zachowanie par (także małrzeństw) w sytuacjach jak urodziny, rodzinne spotkanie etc. Bardzo często kobiety i mężczyźni siedzą w różnych pomieszczeniach - nie z powodów religijnych, ale praktycznych. Kobiety siedzą n.p. w kuchni, tam piją kawę, jedzą - a mężczyźni w gośćinnym przed TV. Brzmi fajnie... ale to tylko pozory. Chodzi przedewszystkim o to, żeby w spokoju móc pogadać o swoich tematach. Wracając z takiej imprezy wymieniam się informacjami z żoną- co było gadane u kobiet, opowiadam wybrane fragmenty naszej męskiej rozmowy... Podział pokojów dowolny- nie chodzi o degradacje kobiet. Często siedzimy z jej bratem w jego biurze i omawiamy interesy, gdy samice oglądają seriale w TV. Niby nic... ale: po pewnym czasie zauważyłem, że taki stan rzeczy daje relaks- przykładowo: idę na urodziny z żoną, ta ma humory... prezent nie pasuje, sukienka nie ta ... albo nawet: ostra kłótnia w drodze. Obojętnie co, ja wiem jedno, zaraz spędzę super czas, pośmieję się, coś załatwię, będę miał dobre żarcie i picie- a co ona robi mnie nie obchodzi. Na początku nie umiałem się w tym odnaleźć, no bo przecież idziemy tam razem jako para etc. Nauczyło mnie to czegoś, czego nigdy nie potrafiłem, szczególnie w fazie ciężkiej choroby umysłowej, błędnie nazywanej "miłością"- być szczęśliwym nie z powodu księżniczki, tylko po prostu tak sobie.... Dawniej, jeszcze ok. 50 lat temu, taki podział obejmował spore zakresy życia / dnia codziennego - mąż i żona spotykali się w łóżku, dzień spędzjąc osobno. W bardziej "zacofanych" regionach świata istnieją domy mężczyzn i domy kobiet- co w moim pojęciu jest mocnym przegięciem... Opisane zachowanie w towarzystwie to resztki takiego podziału. Podział ten ma swoje zalety i wady. Więzi między kobietami w rodzinie są cholernie silne, w swoim gronie planują, knują i podejmują ważne decyzje - bez konsultacji z mężem. Tak samo postępują mężczyźni- robią swoje, omawiają ważne rzeczy o których istnieniu samiczki nie mają pojęcia... Nasze zachodnie spostrzeganie małżeństwa jako partnerstwa nie istnieje....Małrzeństwo to według tureckich wyobrażeń przedewszystkim połączenie dwóch rodzin. Do zalet takiego podziału liczę spokój, który jest odczuwalny, gdy wszystkie kobiety znajdują się w innym pomieszczeniu....i fakt, że im mniej kobieta i mężczyzna się widzą, tym mniej okazji do kłótni .... Czy to wydłuża staż małrzeństwa? Nie wiem, ale zauważyłem jedno: jest bardzo mało rozwodów, chociaż z strony religi brakuje potępienia rozwodników jak n.p. w KK. Jest to jeden, ale nie jedyny punkt w którym turecki mężczyzna nie przywiązuje do osoby żony takich oczekiwań, jakie ja wyniosłem z mojej kultury. Spędzania fajnego czasu - do tego jest szwagier a nie żona .... Żona jest do seksu, a nie do oglądania wspólnie filmów- chociaż i to może się zdażyć. Nie wiem czy potrafiłem oddać sedno tematu... W razie zainteresowania chętnie rozwinę / dopiszę to i owo. Zgóry przepraszam za ewentualne błędy w ortografii - żyję od wielu lat w Niemczech. Pozdrowienia i wyrazy respektu wobec tej roboty, jaką odwalacie na tym forum! Dzięki! Sile
  19. Witam Braci. Moja historia niewiele odbiega od schematu z którego w pełni zdałem sobie sprawę po przeczytaniu innych wątków na forum. Szkoda tylko, że tak późno. Kilkanaście lat temu jak przystało na dobrego białego rycerza zawarłem związek małżeński. Było pięknie, rok później zostałem ojcem. Teraz widzę, że od początku moja żonka realizowała program. Systematycznie i powoli odsuwała mnie od wszystkich znajomych i przyjaciół. Po kilku latach nie było już nikogo obok mnie. Nie będę opisywał szczegółowo wszystkiego, ale przeszedłem standardowe etapy (coraz mniej sexu, wkręcanie poczucia winy itp.) Jakiś czas temu zachorowała moja matka (nowotwór). Musiałem jej poświęcić trochę więcej czasu na wyjazdy po lekarzach i leczenie. W domu zaczęły się awantury, że za dużo przebywam z matką. Właśnie w tym momencie przejrzałem jak wiele "pola" oddałem żonie. Zrobiłem sobie krótki bilans z mojego życia. Wyszło mi, że zrezygnowałem ze wszystkich moich marzeń, hobby z młodych lat też porzuciłem. Najlepsze jest to, że mimo tego wszystkiego co odpuściłem to w oczach żony jestem niedobrym mężem. Za mało czasu dla niej, dla dziecka, mało romantyzmu, przytulania i cała gama znanych wyrzutów jakie mają księżniczki. Resztki mojego ego podpowiadały mi, że przecież nie mogę być aż tak zły. Nie piję, nie biję, zarabiam i dbam o dom. Postanowiłem odzyskać trochę przestrzeni życiowej. No i zaczęła się "jazda". Wywaliłem jej wszystkie żale i zapowiedziałem gruntowne zmiany mojej postawy. Oczywiście festiwal fochów i awantur. Z każdym kolejnym dniem jest coraz gorzej. Zapowiedziałem, że się nie cofnę nawet jeśli ma skończyć się rozwodem. Zastanawiam się nawet czy nie mam za żonę kobiety typu "borderline". Widzę jak próbuje złamać moje postanowienie. I tak krótko to przerobiłem już: - super sex jak z czasów początku małżeństwa (włącznie z lodzikiem którego już prawie nie pamiętałem). - następnie wyrzuty tego sexu, (że ona tak się stara a ja nie chcę odpuścić i się porozumieć). - wkręcanie poczucia winy (jak mogę się kłócić, przecież mamy dziecko któremu robię wielka krzywdę) - szantaże różnego typu (włącznie z samobójstwem) - kilka prób startowania z "łapami" (zakończone adekwatną obroną konieczną) Najgorsze jest to, że za każdym razem posuwa się coraz dalej. Potrafiła mi już zapierdolić i schować różne dokumenty albo klucze od samochodu. Nie wiem czy myślała, że posunę się do rękoczynów? Prowadzę małą działalność, więc wyobraźcie sobie jak mi to rujnuje życie. Nie raz musiałem przekładać robotę i się tłumaczyć z opóźnień. Na dłuższą metę tak nie dam rady. I tu mam kilka poważnych dylematów do rozwiązania. Na poprawę żony już raczej nie liczę, więc kierunek rozwód. Chciałem teraz u notariusza zrobić rozdzielność ale nic z tego. Pani używa wspólnoty majątkowej do swoich gierek. Mieszkamy w domu który zacząłem budować sam przed ślubem, tak że zaproponowałem uczciwą spłatę połowy nakładów które ponieśliśmy po ślubie. Żona nie chce się wyprowadzić, nie chce też rozwodu więc sytuacja patowa. Mogę ją wywalić za drzwi i zmienić zamki, ale wtedy do gry wciągnie dziecko. Że niby chcę ich oboje pozbawić dachu nad głową. Nie wiem co dalej robić. Jak ja się wyprowadzę to mnie oskarży o porzucenie rodziny, już to wyczytała w necie. Może doświadczeni bracia coś podpowiedzą. Dla wszystkich młodych potwierdzam jeden przekaz - jeżeli już idziecie do ołtarza to tylko z intercyzą i rozdzielnością majątkową.
  20. Witam Braci, Zaczne moze od siebie, mam 30 lat, od malego faszerowany szacunkiem do Kobiet, przez to troche niesmialy do nich (choc sporo sie zmienilo przez ostatnie kilka lat..), w LO jakies bzykanka niewinne, ogolnie bez parcia na zwiazek, bo powodzenie zawsze mialem, i moge zaryzykowac stwierdzenie ze mam. Dbam o siebie, jakies sporty uprawiam, nie jestem zapuszczonym gamoniem. potem zakochalem sie na studiach na 1 roku w... kolezance z LO i sie z nią ożeniłem 6 lat pożniej czyli w wieku 26 lat. moja Żona - byłem dla niej pierwszym facetem jesli chodzi o calowanie, ruchanie, ogolnie wszytsko, nie miala nikogo nawet na 1 noc przede mna (przynajmniej tak mowi... ;)) ogolnie osoba cicha, ale bawic sie lubi jak jest dobra okazja. w moim wieku. byla ladna, caly okres lovciowania super, slub po 6 latach chodzenia z jednym dwoma powazniejszymi kryzysami, nie mieszkalismy razem wczesniej. docieralismy sie z pol roku po slubie, wiadomo, jak to z nowym lokatorem, a to skarpetki a to to, a to sramto, ale bylo OK. seks, wypady itp. po 3 latach od slubu urodzila nam sie pierwsza Córka, i po porodzie to byl najlepszy okres w naszym zwiazku, nawet te kilka miechow bez seksu. ja zakochalem sie z podwojna sila, ona chyba tez widziala ze sie staram itp, no miód. po 5 miesiacach znowu zaszla w ciaze, a po nastepnych 6 miesiacach jej ODJEBALO. i tu sie zaczyna moj problem. zaczelo sie niewinnie, chcialem isc na piwo - foch, seks raz na dwa tygodnie to maks totalny. spotkania ze znajomymi - chuja, sam idz a potem tydzien focha jesli poszedlem. Z jej strony zero inicjatywy w jakimkolwiek temacie a moje inicjatywy najlepiej zniszczone w zarodku. tylko sprzatanie, i raz na tydzien do mamusi czyli mojej tesciowej (ktora wtedy uwielbialem, naprawde kochalem ja bardziej niz wlasna Matke, dlatego zabardzo nieoponowalem). Ogolnie jak bylem w domu to bylem zadreczony totalna pretensja o chuj wie co, a raczej o wszystko. W koncu dostalem takiego cisnienia ze prawie wpadlem w alkoholizm, przed wejsciem do domu walilem 200g jakiegos trunku zeby byl amortyzator. Szale przelala darowizna ktora dostalem od ojca - dom w budowie, w stanie surowym ale nie moglismy dogadac sie o drzwi wejsciowe z moją szanowną i oddalem darowizne bratu/. ja dawalem jej np 20 projektow do wyboru a ona miala 2 chujowe jak z przed wojny, no nie szlo. Fundusze na to byly bo ogolnie na brak kasy nie narzekamy (nie dzieki mojej żonie ktora zarabia 2600 na reke tylko dzieki mojej firmie). W pore przyszlo opamietanie, przestalem chlac, zaczalem cwiczyc i rozmawiac z ludzmi na tego typu problemy. zaczalem czytac, szukac problemu. w miesiac bylem innym czlowiekiem, moje postrzeganie kobiet zmienilo sie o 180 stopni. Od tamtego czasu (jakies 2 lata) jestesmy po 3 prawie wyprowadzkach z domu, tysiacu klotni itp. Probowalem ja sprostowac na kilka sposobow, chuja wszystko daje. Nawet rozmawialem z jej matka na ten temat, szczerze bez zadnej sciemy, nawet powiedzialem ze nie daje dupy mowila zebym wytrzymal, zebym byl bardziej wyrozumialy itp. Jakiez bylo moje zdziwienie jak przejebalem telefon mojej lubej i sie okazalo ze w oczach mojej tesciowej 'odebralo mi rozum od pieniedzy, albo to wszystko mnie przerasta' i dlatego jej sie czepiam no nic... juz jej nie kocham haha. W kazdym razie, postawilem sprawe jasno, albo bedzie dobrze albo za rok sie rozstajemy. pierwsze miesiace - tragedia, jakby chciala mi zrobic na zlosc. Robila wszystko przeciwko mnie. Nawet jej trener (zaczela chodzic na te same zajecia co ja) - facet ktory jej nie zna, po paru treningach z nia powiedzial ze powinienem dostac jebany medal za to ze z nia jestem. zaciagnalem ja do psychologa, bo mowie sobie ze moze dpresja baby blues etc, W SYLWESTRA o 10 rano rok temu. rozbeczala sie, ogolnie stanelo na tym ze dzieci najwaniejsze, ze ona wie ze mnie krzywdzi i ze juz nie bedzie tak robila. wychodzimy od psychologa a ona wypala mi prostoi w oczy ze mi nie zapomni ze ja tam zaciagnalem..... wrocilismy do domu, spakowalem plecak i wyjebalem z chalupy, ale potem sie pogodzilismy... po kilku telefonach i od mojej matki i od jej (kurwa głupek) ogolnie nie ma miesiaca zeby nie bylo mega awantury. Ostatnia 2 miesiace temu. ostatnio jakies 5 miesiecy temu jak mnie spoliczkowala wzialem ja za reke mocno, przyciagnalem do siebie i powiedzialem ze jej tak jebne jak facetowi nastepnym razem. 2 miesiace temu obrazila mnie przy moim najlepszym kumplu, strasznie ja zjebalem w domu, lecialy ostre epitety, a ona mnie spoliczkowala, a ja jej oddalem, niestety tez tylko policzkiem, na wiecej nie bylo mnie stac (pierwszy raz w zyciu uderzylem kobiete) - byla uprzedzona. zaczela kręcić temat jaki ja jestem cham i prostak i zebym spierdalal z domu - na szczescie juz bylem po lekturze paru pozycji i powiedzialem zeby sama wypierdalala, bo to moje mieszkanie. Zdziwicie sie jak powiem, ze sie nie wyprowadzila ? Ogolnie traktuje ja ostatnio bez ochow achow, kwiaty wstrzymane, i jest jakby lepiej. Seks zawsze z nia byl fajny jak juz byl, nie ma ze w dupe nie, jest wszystko, anal, lodzik, jak powinno byc, w chwili obecnej 2-4 razy w tygodniu. Jestesmy na szczycie sinusoidy i zastanawiam sie czy to ma sens. czy jej przejdzie. Sinusiuda ma cykl ok miesieczny - poltoramiesieczny, na jednym koncu jest zajebisty seks i rob co chcesz, a na drugim foch o byle gowno, dodam ze nie jest to uwarunkowane ciotą. Nawet zaszalalem w zeszlym tygodniu i kupilem niemaly mebel ktory za chuja jej sie nie podobal - skwitowala tylko pod nosem ze bedzie musiala sie na to patrzec tyle czasu, ale nie bylo nawet awantury. Moze idzie to w dobrym kierunku? moze potrzebuje czasu na nowego, oschlego mezusia ktory ma wyjebane (a przynajmniej takie robi wrazenie) na to co ona mysli ? bo ogolnie dalem nam czas do konca tego roku. i nie wiem co robic... fuckboya nie ma albo bardzo dobrze sie ukrywa bo przejebalem telefony, maila, fb i nic, ani sladu. Sory za chaotyczny post, pierwszy tutaj. Dzieki za kazdego posta ps. jesli mam poprawic forme lub jezyk to przepraszam, obiecuje poprawe pozdro
  21. Witam Braci A oto artykuł z dzisiaj z portalu ONET.PL Czytajcie komentarze pod artykułem i dorzućcie swoje 3 grosze aby spacyfikować szalejące białorycerstwo. Komenty pod artem - to jest cała śmietanka głupoty. http://kobieta.onet.pl/dziecko/wychowanie/dziecko-bez-slubu/2xvvh5 "Żeby mieć dziecko nie trzeba mieć ślubu" Europa późno się żeni. Coraz więcej młodych całkowicie rezygnuje z formalizowania związku. Nawet w tradycyjnej Polsce zmieniają się obyczaje, a dziecko przed ślubem coraz mniej oburza. Foto: Dmytro Zinkevych / Shutterstock Dlaczego młodzi Polacy odchodzą od tradycyjnego scenariusza? Kaśka mieszka w Paryżu ze swoim partnerem André. Ślubu nie planowali i nie planują. Żyją razem, wspólnie wychowują Frania, ale od razu ślub? Zresztą we Francji nikt krzywo nie patrzy na takie pary jak oni. W małej miejscowości na Podlasiu, z której Kaśka pochodzi pewnie ludzie by gadali. A tu – luz. Anka przeprasza, bo spóźnia się na spotkanie. Trochę posapuje, ale to przecież ósmy miesiąc, a ona szybko szła. Z Markiem poznali się kilka lat temu. Są parą, ale żyją bez ślubu. To świadomy wybór Anki. Najpierw były studia, potem korporacja, nie było czasu myśleć o tej całej szopce. Teraz już się przyzwyczaili. Może nawet Marek bardziej chciałby coś zmienić, ale Ance wolność pasuje. Tak jest dobrze - mówi. A jak pojawi się dziecko? Będą wychowywać je razem, ale żadnej legalizacji związku. Agnieszka ma trójkę dzieci. Wszystkie z tym samym mężczyzną. Żyją "na kocią łapę" bo to pozwala korzystać z wszystkich przywilejów bycia "samotną matką". Socjal jest dla ludzi. Tak można dołożyć do pensji księgowej. A że to nieuczciwe. Oj tam, oj tam. Suknia, welon, kwiaty, goście, wymarzony dzień, sakramentalne "tak". Małym dziewczynkom w przeróżnej formie serwowane są bajki, w których księżniczka czeka z utęsknieniem na swojego księcia, a kiedy go wreszcie spotka, młodzi lądują przed ołtarzem, a potem żyją długo i szczęśliwie otoczeni gromadą ślicznych i radosnych dzieciaków. Nastolatki z wypiekami na twarzach śledzą portale plotkarskie, gdzie piękne celebrytki, w zawrotnie drogich sukniach, składają przysięgę szalenie eleganckim ważniakom, a potem popychają markowe wózki choćby i na molo w Sopocie. Tak wygląda świat bajek, marzeń i snów, a rzeczywistość? W rzeczywistości, jak podaje GUS, od kilkunastu lat systematycznie rośnie liczba urodzeń pozamałżeńskich. Na początku lat 90-tych takich przypadków było zaledwie 6 proc., w 2000 roku około 12 proc. zaś w 2013 ponad 23 proc. Mimo to Polska nadal utrzymuje się w czołówce krajów podchodzących do posiadania potomstwa w sposób tradycyjny – najpierw ślub potem dziecko. W krajach skandynawskich, we Francji, Estonii, Słowenii, Belgii, a nawet Bułgarii wskaźnik urodzeń pozamałżeńskich przekracza 50 proc., a w Islandii nawet 60 proc. Wyjątek stanowi Grecja gdzie na dziecko bez ślubu decyduje się zaledwie 7 proc. mieszkańców.
  22. Witam Mam trochę czasu więc chciałem przedstawić wam moją historię. Mam 28 lat jestem 7 lat po ślubie, mamy 6-letnią córkę i jestem w trakcie rozwodu - po pierwsze rozprawie. Na początku( po ślubie) było fajnie, było to coś , była iskra. Dobrze się układało. Ożeniłem się wcześnie ponieważ nigdy nie szukałem za dużo wrażeń, raczej byłem spokojny (cicha woda). Chciałem mieć kochającą rodzinę, trochę lepszą niż ta w której się wychowałem.Moja(jeszcze żona) też nie pochodzi z idealnej rodziny, prawie patologia. Pomogłem jej wybyć z domu w którym toaleta była za szopą. Doprowadzona tylko woda. Dom w stanie z lat 60. od tego czasu farby raczej nie widział. Urodziła się córka i powoli zaczynały się problemy, kłótnie. Główne tematy kłótni to pieniądze, a raczej ich brak i rodzina( głownie chodziło o moją stronę). Jeżeli chodzi o finanse to zawsze było na mojej głowie, to ja pracowałem zawsze, skończyłem studia inżynierskie z myślą o rodzinie, to wszystko robiłem dla niej. Ona przez ten cały czas nie garnęła się do pracy argumentując to opieką dziecka lub swoimi urojonymi chorobami. Przez 3,5 roku mieszkaliśmy na stancji, potem udało się dostać kredyt który mam do teraz. (Mieszkanie wyremontowanie i użądzone ale wszystko na kredycie) Główne problemy zaczęły się prawie rok temu. ''Ona '' zaczęła wychodzić do koleżanki, gdzie poznała jej kolegę, który pomagał tej koleżance w domu. Bo facet tej koleżanki pracuje za granicą. "ona '' wychodziła pod pretekstem że należy jej się czas dla siebie, ja miałem swój czas na studiach i się wybawiłem. Jej też coś się należy. Zaznaczam tylko że od pon do pt pracowałem a w sob i ndz studiowałem i nie zostawałem na uczelni na weekend tylko zawsze wracałem do domu. Po jakimś czasie zauważyłem że "ona" się zmienia, gada coś o tym frajerze i zaświeciła mi się lampka. Więc zaczełem drązyć temat i się dopytywać. Zainstalowałem na kompie PC Szpiega i rejestracje bilingów połączeń. I zaczęło wychodzić. Swięta, sylwester a ''ona'' pisze do kolesia że myśli o nim i tęskni. To był alarm więc jej wszystko pokazałem, poinformowałem teściową i szwagra.(Licząc na to że się poprawi.) Oczywiście wszystkiego się wyparła. Te wychodzenia do koleżanki były codzienne, nawet był miesiąc że cały spała u tej koleżanki. Potem koleżanka i inni też zauważyli że coś jest na rzeczy to ''ona'' nie spała już codziennie u niej tylko w dzień przebywała a na weekend tj. w pt wychodziła i wracała w ndz lub pon. A jeżdziła już do innej koleżanki(kuzynki frajera). Mi powiedziała że to koleżanka z pracy której dawno nie widziała. zaznaczam że ''ona'' ostatni raz pracowała 7 lat temu i to nie długo. Trwało to ok. 1,5mc. Potem było już w domu i nie wyjeżdzała, ale atmosfera kiepska. Ciągłe wypominania że ja nic nie robię i wszystko na jej głowie kłótnie awantury o nic. Powiedziałem jej że bierzemy rozwód z orzekaniem o winie. Oczywiście nie dopuszczała takiej myśli, ucinała szybko rozmowy i mówiła że mnie kocha i inne pierdoły. Pewnego razu ok. godziny 23 kłótnia o nic, wypominania że nic nie ma, żę nie sprzątam nie pomagam, że nie jeżdzimy na wakacje, że rodzina nie pomaga nie daje nic dziecku. Wkurzony bo chcem spać mówię że włącze dyktafon. Ona w tym momencie rzuciła się na mnie, odepchnełem ją i zadzwoniła na Policję. Policja przyjeżdża pyta się gdzie ślady pobicia a tam nic. Ona opowiada że to trwa 6 lat biję ją. Policjant mówi że jak to tyle trwa to dlaczego ona jeszcze jest że mną. Zapytał ją czy brała coś i piła i pouczył o bezpodstawnym wezwaniu policji. Mija kolejny mc ja prubuję zebrać dowody a w skrzynce na listy wezwanie do sądu o rozwód. Żądania rozwód - bez orzekania o winie, opieka dziecka dla niej, ograniczone prawa Powód - biję, szarpię,wyzywam żone, znecam się nad nią i nad dzieckiem, nie łoże na utrzymanie, nie zajmuję się dzieckiem, nie chodzę z dzieckiem do lekarza, nie daję żonie na jej potrzeby, żywi się u koleżanki. Sąd postanowił że mam płacić żonie postanowienie na czas trwania rozwodu w kwocie 200zł na jej potrzeby, gdzie zawyżyła moje dochody i nie uwzględniła zobowiązan i innych rzeczy. Pytając się jej co to ma być mówi mi: że po rozwodzie bedziemy żyli jak niby nic ja będe płacił 700 zł alimentów na dziecko bede z nia mieszkał i opłacał mieszkanie, opłaty i ją karmił ona dostanie 500+, dodatek do szkoły i na mieszkanie ,rodzinne na dziecko. Po co miała iść do pracy jak może wyłudzić pieniądze z opieki i nie potrzebuje pracować (500+700alimenty rodzinne i dodatki) więc po co pracować. Ja oczywiście nie zgadzałem się z jej gadaniem. W tym czasie kłotnie, chcąc wyjść z domu i się nie kłócić przy dziecku ona stoi w drzwiach i mnie trzyma, wręcz szarpie, porwała kilka koszulek pyta się dla czego wychodze ja do nie że mnie wku..., gada bez sensu. Mówię jej że to koniec a ona dalej swoje i stoji i trzyma mnie w drzwiach i do tego woła dziecko żeby na to patrzyło. W kółko to samo. Doszło do rozprawy. Sąd się pyta czy się zgadzam na rozwód bez orzekania o winie i zgadzam się na jej warunki: ja na to żę: chcem rozwód z orzekaniem o winie(jej wina) chcę opiekę nad dzieckiem i oczywiście o podział majątku(wszystko na kredycie i do tego karty kredytowe) Sąd się spytał jej czy ona się z tym zgadza - ona że nie więc kazał dostarczyć dowody jakie uzbierałem. Dowody dostarczyłem a w nich: nagrania kłotni i mówienie jej jak chce wyłudzić kasę z opieki, to jak sie odzywa i wyzywa, kłotnia jak budzi dziecko 0 24 w nocy i mówi że tata chce wyjść i bije mame(a ja chciałem wyjść zeby sie nie kłócic a ona w drzwiach)nagranie jak znalazłem prezerwatywy i dostałem z liscia. Skany pokwitowań wpłat w providencie(wzieła lewy kredyt), serduszka od fagasa, zdjęcia jej ciuchów i kosmetyków pełne półki a mówiła że nic nie ma). Brudna chata którą ja sprzątałem a ona w tym czasie u koleżanki. Jeżeli chodzi o córkę to oczywiście mama buntuje, tata jest ten gorszy bo stanowczy i nic dziecku nie kupuje. Problemy dziecka (nie stabilna emocjonalnie) to też moja wina ja wszystko żle robię. Jest jeszcze wiele wątków ale co tu opisywać po prostu terror psychiczny. Ale jest postanowienie rozwód , jak najdalej od niej , walka o dziecko. Chyba sąd o biegi psychologowie uznają że matka lepiej wychowa dziecko. A w między czasie byłem że sobą u psychologa: powiedział ze mi nie pomoże bo ja wiem co mam robić. Świadomie i rozsądnie podchodzę do życia, analizuje sytuacje podejmuję racjonalne decyzję, byłem lojalny i dobry, poświęcałem się. Uświadomił mi że żyłem z nią tak naprawde dla dziecka nie dla niej, i że czas najwyższy pomyśleć o sobie. Pozdrawiam i proszę o komentarze i podpowiedzi w sprawie rozwodu, jakich argumentów używać,
  23. http://www.eastasiatribune.com/north-asia/china-bans-interracial-marriages-for-females-no-plans-to-restrict-men/ “The law was introduced in order to promote social harmony,” commented one of the People’s Courts legislators. “We need to ensure there are enough Chinese women available for marriage; otherwise there is a high probability of increased levels of rape and other violence.” One of the more controversial aspects of the new law is the fact that Chinese men are not banned from marrying women of other races. “Because we have such a shortage of women in China, we need to make sure Chinese men have as many opportunities as possible to find a bride.” Wiedziałem, że w Chinach jest zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet (w artykule piszą, że na każdą chinkę <18l przypada trzech chińczyków), ale i tak mocno mnie zdziwiła ta wiadomość. Podobno wchodzi w życie w 2018r, o ile to nie fejk. We współczesnej polit-poprawnej europie by to nie przeszło. Co myślicie, szok i niedowierzanie?
  24. Dostałem właśnie pocztą pantoflową . Kolejny który właśnie przypierdolił w ścianę: "Bardzo ważna i poważna rzecz.Moja sytuacja jest zła, ale nie piszę w celu usłyszenia (przeczytania) słów pocieszenia. Etap żalu, bólu (tego najgorszego), dezorientacji i poczucia strasznej krzywdy -już chyba mam za sobą.Obecnie jestem na etapie próby poskładania swojego życia od nowa, ale chciałbym uniknąć możliwych (czyhających na mnie) błędów, niebezpieczeństw. Na tym etapie mogłyby mnie mocno zdemolować...O czym mówię?-Otóż:Jestem już dorosłym facetem, mam ("jeszcze") swoją małą rodzinę. Małą, lecz najbliższą i najważniejszą: żonę (b. ładna, zadbana, po 30-tce) i świetną, mądrą i wrażliwą 8-letnią córeczkę. Mam też, niestety swój dramat: żona oznajmiła mi ok. 2 miesiące temu, że już mnie nie chce. Po prostu -już nie chce i już. Postanowiła (jak potem zrozumiałem, pod dużym wpływem rozmów z najbliższą jej osobą z jej rodzeństwa) to jakiś czas wcześniej, a mnie po prostu poinformowała o swojej decyzji...Pomijam teraz etap moich reakcji, rozpaczliwych prób naprawy, zrozumienia, itp.Decyzja została podjęta poza moją wiedzą. Nie zostałem zaszczycony informacją o powodzie (powodach). Na początku tylko coś na odczepnego, ale bez przekonania, często podawane różne sprzeczne wersje -aż wreszcie obecnie: całkowity brak rozmów, brak kontaktu i okazywanie nienawiści połączonej z obrzydzeniem.-I na tym etapie moja ogromna prośba do osób mających jakąś wiedzę w tego typu delikatnej materii (może doświadczenie, przeczucie, intuicja, logika???):Doradźcie.Co robić? Pomóżcie mi znaleźć (teoretyczną) przyczynę. Jak to możliwe, żeby po prostu -ni stąd, ni z owąd -kobieta (żona i matka) funkcjonująca w całkiem niezłej rodzinie, mająca dobrą pracę (działalność gosp.), czująca z mojej strony niezmiennie od lat miłość, oddanie itp. -podjęła NIEODWOŁALNĄ decyzję o rozwodzie?Od razu wyjaśniam: najprawdopodobniej nie ma nikogo na boku.Jedyne, co mi powiedziała (kiedy jeszcze ze mną rozmawiała), to że się "wypaliła", już do mnie nic nie czuje, chce jeszcze coś w życiu przeżyć, spróbować jeszcze czegoś, itp.Potem się zamknęła w szczelnej skorupie -w stosunku do mnie. Bo ze wszystkimi innymi żyje w super układach, świetnie się bawi gdy jest w dowolnym innym towarzystwie niż moje.Mnie ignoruje, jeśli już coś musi powiedzieć (mieszkamy nadal razem -zresztą nadal jesteśmy małżeństwem formalnie), to mówi z ogromnym ładunkiem negatywnych emocji, jakby specjalnie dobierała słowa mogące mnie zranić. Kolejne moje próby nawiązania z nią kontaktu słownego ucięła w sposób następujący: zadzwoniła na policję i stwierdziła, że ja się awanturuję, nie pozwalam jej spokojnie funkcjonować. Po 2 lub 3 takich zgłoszeniach założyła mi Niebieską Kartę. Nie wiem dokładnie na jakiej podstawie (trochę czytałem o jej procedurze), bo nie występowała z mojej strony żadna przemoc, tym bardziej, że podczas interwencji domowej, policjanci stwierdzili brak jakiejkolwiek przemocy, brak awanturowania się z mojej strony. Żona jednak mocno nalegała żeby sporządzili notatkę z interwencji. Jak się domyślam: notatka stała się dla niej punktem zaczepienia do uruchomienia wobec mnie procedury Niebieskiej Karty...Tylko pytanie: czy na podstawie JEDNOSTRONNEJ relacji i bez dowodów potwierdzających jakąkolwiek przemoc z mojej strony -jest legalne założenie mi tej Niebieskiej Karty?Oczywiście, wiem, że to ma być dla niej jeden z argumentów na rozprawie rozwodowej. Ale czy można na podstawie jednostronnego pomówienia założyć współmałżonkowi Niebieską Kartę? Jeśli tak, to czy ja mogę zrobić to samo wobec niej (wyrównanie szans w tym zakresie)?Jeśli nie, jak się zachować, gdzie zgłosić nadużycie, przekroczenie uprawnień przez policję?Podczas rozmowy z policjantami słyszałem od nich, że "najlepiej dla dobra dziecka, żebym się nie odzywał do żony gdy ona nie chce (a nie chce teraz wcale, ciągle)", a tak jeszcze lepiej, to "żebym się wyprowadził, żeby dziecko miało spokój"... Moje wątpliwości wzbudza fakt, czy policjanci mogą mi coś takiego radzić/polecać (w końcu byli służbowo i umundurowani, więc chyba to nie jakaś "przyjacielska" rada) abym zrobił?Czy policjanci, wobec braku jakichkolwiek znamion przestępstwa, mogą zajmować stanowisko w naszym wewnętrznym konflikcie rodzinnym i opowiadać się ewidentnie po jednej stronie?Jeśli nie, to gdzie najlepiej zgłosić ich postępowanie wobec mnie?Czy policja może (czy ma takie prawo) polecić mi, abym "nie rozmawiał z żoną, gdy ona tego nie chce"?Czy mogą mi zabronić chodzenia za nią (np. w sklepie), kiedy ona wyraxnie mnie unika i chce odejść ode mnie jak najdalej? -przy czym wyjaśniam, że nie mówiłem do żony nic wulgarnego, przykrego ani głośnego. Po prostu kilka razy zwróciłem się do niej po imieniu i spytałem, czy możemy porozmawiać, czemu ciągle się odwraca ode mnie i prosiłem, żeby zaczekała.Bardzo proszę o jakieś wskazówki -może ktoś ma wiedzę fachową w tym temacie -czy te zachowania są kolejnym zbieraniem argumentów przeciwko mnie w zaplanowanej przez żonę rozprawie rozwodowej?Dodatkowo: czy może na podstawie tych notatek policyjnych i (nieuzasadnionej) Niebieskiej Karty zażądać podczas rozwodu skutecznie wyeksmitować mnie z domu? Dom jest jej (nie mam żadnych roszczeń majątkowych wobec niej), ale ja jestem w nim zameldowany i włożyłem mnóstwo pracy w jego remont oraz rozbudowę.Ostatnio zauważyłem kolejną rzecz: żona kupiła (lub od kogoś dostała) cyfrowy dyktafon i nagrywa chyba wszystko, cokolwiek się dzieje w domu. Nie mam sobie nic do zarzucenia, ale czy to ciągłe nagrywanie może wskazywać na ewentualne jej dalsze kroki?Co może chcieć uzyskać -wiedząc, że żadnych moich ekscesów z pewnością nie będzie, żadnych wulgaryzmów itp.Czy poluje na jakieś pojedyncze zdania, rzucone w nerwach? Czy jest jakiś sens, jakieś logiczne wyjaśnienie ciągłego nagrywania (najczęściej ciszy lub kroków i odgłosów np. nalewania wody, krojenia chleba)?Jeśli są tu jacyś znawcy tej tematyki -lub może jasnowidze: POMÓŻCIE! Bo człowiek w potrzebie.To mój pierwszy dodany wykop. Pierwszy raz odważyłem się publicznie napisać o tak intymnej kwestii -ale sam już nie daję rady. Nie umiem ogarnąć tej sytuacji, czuję się z tym wszystkim dziwnie źle. Nie mam zidentyfikowanego wroga lub może nie widzę w sobie przyczyny mogącej wywołać AŻ taką dramatyczną (ewidentnie: tylko dla mnie) sytuację.P.S.chyba najważniejsze: -nie nadużywam alkoholu (obecnie nie piję wcale) i nigdy nie nadużywałem-nie zażywam narkotyków-nie palę papierosów-nie włóczę się po knajpach, po kumplach, itp.-nie mam kontaktu z hazardem ani innymi uzależnieniami-nie zdradziłem jej, nie szukam okazji do zdrady-nie biłem jej nigdy (tym bardziej teraz)-nie jestem ani zbyt towarzyski (otwarty na wszystkich), ani zbyt "bucowaty"-nie ma z pewnością powodu do wstydu za mnie ze względu na wygląd ani ze względu na inteligencję czy też poziom kultury osobistejO co więc chodzi??Pomóżcie!!!" źródło: http://www.wykop.pl/artykul/3260813/pomocy-zona-to-zimny-wyrachowany-tyran/ Ktoś ma tam konto? Dajcie mu namiar na forum, zanim narobi głupot. Po za tym uważam, że tutaj dostanie sensowniejsze i konkretne rady.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.