Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'rodzina' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Lektura Obowiązkowa - nie tylko dla nowego użytkownika
    • Regulamin Forum
    • Jak kupić książki, nagrania i złożyć dotację
    • FAQ - poradniki, pytania i odpowiedzi
    • Przedstaw się
  • Rozwój - przejmujemy władzę nad światem :>
    • Co zmienić na Forum - Dział Techniczny
    • Rozwój idei Forum
    • Radio Samiec!
    • Czasopismo
    • Dotacje
    • Ważne!
  • Klub Weterana
    • Zasłużona Starszyzna
  • Relacje męsko-damskie i nie tylko
    • [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
    • Na linii frontu - podrywanie.
    • Seks
    • Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
    • Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
    • Sprawy rodzinne i dzieciaki
    • Rozstania, zdrady, prawo rozwodowe.
    • Mądry Mężczyzna po szkodzie.
    • Ściana hańby
  • Zaburzenia emocjonalne, psychiczne Pań i Panów
    • Borderline
    • Narcyzm
    • Depresja
    • Pozostałe zaburzenia
  • Męskie i niegrzeczne sprawy
    • Samodoskonalenie i samowychowanie
    • Bad Boy
    • Hajs i inne dobra materialne
    • Wtopy i upokorzenia
  • Youtube - ciekawostki, dramy, informacje, nowinki
    • Niekonwencjonalni youtuberzy
    • Zagraniczni youtuberzy
    • Kanały sportowe
    • Konwencjonalni youtuberzy
  • Sport i zdrowie
    • Sport
    • Zdrowie fizyczne i psychiczne
  • Polska i świat
    • Co w zagrodzie i za miedzą
  • Przetrwanie, apokalipsa, preppersi
    • Survival w mieście
    • Survival w terenie
    • Przydatne umiejętności
    • Zestawy ewakuacyjne
    • Ogień, woda, żywność, ubrania, energia
    • Broń i narzędzia
    • Apteczki, zestawy medyczne, pierwsza pomoc, higiena
    • Schronienie, domy, bunkry, ziemianki
    • Urządzenia, pojazdy, gadżety
    • Książki, opracowania, podręczniki, artykuły, wiedza - związane z survivalem
    • DIY, "patenty", life hacki
  • Motoryzacja i Technologie
    • Wszystko co jeździ, pływa i lata.
    • Komputery
    • Technika i sprzęt
  • Hobby
    • Zainteresowania
    • Hobby i twórczość
  • Duchowość
    • Nie samym ciałem człowiek żyje
  • Rozmowy przy wódce
    • Flakon, kielon i zagrycha
  • Rezerwat dla Kobiet
    • Dlaczego tak?
    • Bara-bara
    • Wokół domowej 'grzędy'
    • Bóg stworzył kobietę brzydką, więc musi się ona malować.
    • Niedojrzali emocjonalnie faceci - ploty - dupoobrabialnia ;)
    • Kobiecy kącik 'kulturalny'
  • Domowa grzęda
  • Samczy Mobil Klub HydePark- zbiór tematów niepasujących do pozostałych kategorii
  • Samczy Mobil Klub Rowery
  • Samczy Mobil Klub Powitalnia
  • Samczy Mobil Klub Zabezpieczenia przed miłośnikami cudzej własności.
  • Samczy Mobil Klub Samochody
  • Samczy Mobil Klub Latadła:szybowce, śmigłowce, rakiety, balony :)
  • Samczy Mobil Klub Motocykle
  • MacGyver a GADGETY MĘSKIE : ......?
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • IT Linux
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • Klub poligloty Jaki język
  • NAUKA - SCIENCE Wprowadzenie do Metodologii Naukowej
  • Klub Pasjonatów Futbolu Reprezentacja Polski
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ekstraklasa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka klubowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka międzynarodowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ogólne
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji s
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Pornografia - ubojnia pomysłowości, kreatywności i działania
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji 50 powodów aby porzucić pornografię
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Odwyk Piotra i nowe lepsze życie
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji NOFAP - Odwyk od A do Z
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Co robić by Nofap się udał?
  • Klub Wschodnioazjatycki Ogólne
  • Klub Wschodnioazjatycki Korea
  • Klub Wschodnioazjatycki Chiny
  • Klub Wschodnioazjatycki Japonia
  • Klub Wschodnioazjatycki Mongolia
  • In web development Przydatne linki
  • In web development Mam problem

Blogi

  • Blog Ruchacza
  • Critical Thinking
  • Pan Kabat Blog
  • Bacy
  • Paweł z N.
  • Silvia
  • Blogosfera Vincenta
  • 105 kg skurwysyna
  • Droga do męskości
  • „Sukces jest czymś, co przyciągasz poprzez to, kim się stajesz.”
  • RysiekBlog
  • PZK
  • Aroxblog
  • Zasady Drugiej Strony Lustra
  • Prywatne zapiski Leona
  • Self Blog
  • friendship
  • redBlog
  • OpenYourMind
  • kootasBlog
  • Blog
  • The Samiec Post
  • TradeMe
  • Zapiski Eldritcha
  • Blog Chłopaka na Testosteronie
  • nowhereman80
  • ALPHA HUMAN
  • Myśli bieżące - filozoficznie ...
  • Samczym okiem
  • Za twórczością podążający, pragnący swego zaniku.
  • Ryśkowe szaleństwa.
  • Spira - żeby wygrać, trzeba przegrać
  • Scarcity of Knowledge
  • Throat full of glass
  • .
  • listy do dusz
  • Cytaty ważne i więcej ważne
  • Różne wypociny EjczFajfa
  • Moje przemyślenia
  • Blog Duńczyka
  • Podkręcili mi śrubkę!
  • Pułapki i kruczki
  • Jak działa rzeczywistość i kim jesteśmy - rozważania
  • TOALSWAHCADTLKCAFG
  • Arasowy blog postrzegania subiektywnego
  • Otwórz Oczy
  • Bez litosci
  • Przelewanie mysli.
  • Blog Metodego !
  • Boks - kompletnego laika trening
  • New Day at oldschool
  • Moim okiem
  • Czerwony Notatnik
  • Świadomość,Świadomość,Świadmość
  • Human Design: self-study
  • TOP seriali telewizyjnych
  • Szkaradny's
  • Coś tu może kiedyś będzie.
  • Przebudzenie z Marixa
  • Cortazarski Blog
  • .
  • Indigo puff obraża nasze forum na streamie!!!!!!!!!
  • Blogowo
  • Analconda
  • danielmagical ...fenomen patostreemow
  • W poszukiwaniu prawdziwych emocji
  • "Rz"ycie
  • Always look on the bright side of life...
  • Za horyzontem zdarzeń
  • Kubeł zimnej wody
  • Just Easy
  • .
  • Rody Krwi
  • sumer
  • Filmoteka Białego Rycerza
  • Życie W Kuchni
  • Człowiek Renesansu
  • BS lepsze niż Vitalia!
  • Okiem borderki, czyli świat z innej perspektywy
  • Blog Dzika
  • Podglądam siebie.
  • Światłopułapka
  • Wzloty i upadki ducha
  • Złote myśli Sary.
  • ezo
  • La chica loca
  • nowy rok numerologiczny rozpoczety
  • 30 dniowe wyzwanie.
  • 1
  • "Jak się przewróce to ja się za swoje przewrócę"
  • Coś Więcej...
  • Kobieta to rarytas dla bogaczy.
  • Narkonauta
  • Casual Gentleman
  • Luźne przemyślenia Ksantiego
  • .
  • Dziennik rozwojowy
  • Studęt tłumaczy
  • antymatrixman
  • Rapke
  • Między ziemią a piekłem czyli ile kosztuje spełnianie marzeń.
  • Archiwa Miraculo
  • IBS/SIBO - moje zmagania z chorobą
  • Wielka ucieczka z więzienia "Przeciętność"
  • Chore akcje z mojego poje*anego życia
  • Czas zapłaty
  • Jan Niecki - manosfera
  • Miejsce ulotnienia dla zbyt dużego ścisku pod kopułą
  • Z Przegrywu do Wygrywu
  • Droga do Zwycięstwa
  • Nerwica, lęki, pogadajmy.
  • Wewnętrzna stabilizacja świadomego mężczyzny
  • Baldwin Monroe...na płótnie
  • moj pulpit
  • Dobry, zły i brzydki
  • Różności
  • Uśmiechnięta (p)ironia
  • Instrukcja życia w systemie...
  • Orszak Trzech Króli
  • Human LATA - Od zera do ATPL'a.
  • Niezapominajka
  • Niezapominajka
  • Ozór na szaro
  • PsYCH14trYK
  • (...)
  • boczkiem przez życie
  • Ze szczura w Kruka (PuA, rozwój osobisty i duchowy)
  • Ozór na szaro.
  • Strumień świadomości
  • Przygody faceta w prawie średnim wieku
  • :-)
  • Esej - jaki jest i powinien być cel życia ludzkiego?
  • Eksponowanie kreatywności.
  • W samo okienko
  • Saturn i co dalej?
  • Zapiski
  • Jakie są korzyści z skontaktowania się z profesjonalną firmą w celu dochodzenia odszkodowania za poniesione straty?
  • Bruxawirus
  • Redpill
  • Naukowy blackpill
  • Czy to friendzone?
  • Jak żyć ?
  • Jak żyć, Panie Premierze?
  • Żywot wieśniaka poczciwego
  • Jack Hollywood
  • Analconda
  • smerfiBlog
  • Dzień, w którym przestałem być nieśmiały.
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • O podróżach
  • Młodzi samcy w równowadze Blog
  • Klub muzyków i kompozytorów (muzyczny) Blog muzyczny
  • Red Pill Blog Redpill

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Miejscowość:


Interests

  1. Witam serdecznie! Nie znalazłem podobnego tematu, dlatego podejmuję rękawice w tej kwestii. W trakcie lektury pewnej książki, został poruszony temat o autorytecie własnego Ojca, czyli najważniejszego mężczyzny w życiu syna. Ukłuło mnie strasznie, gdyż prawda o tym jak siebie postrzegam, zabolała. Chodzi o to bracia samcy, iż nie czuje się pewnie w roli faceta. Pomimo "rozwoju osobistego", w którym tkwię parę lat, gdzieś podświadomie nadal tkwią we mnie przekonania samca beta. Moj tata jest facetem, który dał sobie wejść na głowę i teraz za to niestety bardzo mocno pokutuje. W książce pana Elridge, " Tęsknoty męskiej duszy" był ciekawy fragment, traktujący o roli ojca, gdy kształtują się wzorce młodego mężczyzny. Odczuwam pewnego rodzaju dysonans pomiędzy przekonaniami które zdobyłem, a tym co faktycznie czuje. Bardziej wygląda to tak, że szukam potwierdzenia bycia facetem, wśród otoczenia i rodziny. Odczuwam pewna pustkę, że ojciec nigdy nie zasugerował mi do podświadomości, ze jestem facetem i powinienem dominować. Macie może podobne odczucia? też brakuje takiego potwierdzenia wypływającego tylko od was, że nic wam nie brakuje? pozdrawiam i zapraszam do dyskusji
  2. Witam was Bracia Bardzo krótko moje zapytanie do Was . Właśnie zmarł mój życiowy mentor mój Tata . Wielka postać w moim życiu I mój najwierniejszy Przyjaciel . Nie znam się na prawie ale mam ograniczone zaufanie niestety do partnera moje Siostry który ma na nią niepozytywny wpływ który mógłby nastawić Siostrę przeciwko swojemu Bratu . Chodzi o sprawy spadkowe (dom Rodzinny) - po pół roku zostanie otwarty testament z wolą mojego Taty , - raczej wola Taty będzie taka że dom zostanie przepisany na moją Mamę w całości za jej życia (osoba nie zdolna do samodzielnej egzystencji psychicznie i fizycznie) nie posiada chyba odpowiedzialności prawnej jest po operacji - po śmierci Mamy dom przechodzi raczej na dzieci w równej połowie jeśli nie zostało to inaczej określone w woli zmarłego chyba Siostra i Ja . - obecnie Siostra samozwańczo wzięła Mamę do siebie pod opiekę po śmierci Taty Moje pytania do osób z podobnymi doświadczeniami : 1) Czy powinienem być osobiście na odczytaniu testamentu mojego Taty ? 2) Czy brak obecności wpłynie prawnie na dalsze losy zarządzania majątkiem ? 3) Jeśli Tata zadecydował że dom przejdzie na moją siostrę za "dożywotnią opiekę" nad Mamą czy i jak mogłbym tą ewentualną wolę zakwestionować ? 4) Jeśli siostra dostała by dom za opiekę nad Mamą czy nadal według prawa należy mi się jakaś część majątku (domu) ? Moje słowne ustalenia z Siostrą w przyszłośći , nie chcę domu bo jej zależy żeby go zatrzymać z tytułu sentymentu zależy mi tylko na spłacie części która mi się należy . Mam Syna i też chcę się jakoś zabezpieczyć . Dziękuję za ewentualne rady Masterblaster
  3. Rodzina Jacy go wydziedziczyła o czym wspomina Daniel na swoim streamie.
  4. Wiele na tym forum przeczytałem deklaracji niczym z „Misia”, o tym, że w życiu się nie ożenię! Ale wszystko ma swoje zady i walety! W każdej sytuacji można zachować kontrolę nad swoim życiem, o ile wie się co należy, jak i kiedy robić oraz gdy ma się taką możliwość. Do młodzieży, nie myślcie, że pozostając singlem rozwiązaliście już swój główny problem. Mnie też, nigdy specjalnie nie ciągnęło do małżeństwa, ani nawet dzieci, nie za bardzo chciałem brać je nawet na ręce. We wczesnej młodości po dość jednoznacznych doświadczeniach z kobietami, głównie w związkach, stwierdziłem, że jak już, to nie wcześniej jak między 30 a 40 rokiem życia pomyślę nad tą sprawą. Gdy żeniłem się z moją kobietą, miałem jakieś 35 lat i „chodziliśmy” ze sobą już od około 8 lat. Co mnie przekonało? Miałem kiedyś okazję być zaproszonym na obchody bodaj 50 rocznicy ślubu pewnej nobliwej pary. Okazało się, że para owa miała chyba 8 dzieci. Każde z tych, miało też od ok 5 do 7 dzieci (wnuki). Niektóre wnuki miały już po 2 do 3 dzieci, razem ze swoimi kobietami/ mężczyznami, rodzeństwem solenizantów (czyli tylko najbliższa rodzina) było ok 120 osób. Uderzające było to, że utrzymywali dość bliskie prawie codzienne stosunki (mieszkali w obrębie 100 km od siebie). Co mnie tak ruszyło? Ludzie normalni, zwykli, ale ich siłą była rodzina (jak w mafii), w ramach której można było znaleźć bezinteresowną pomoc prawie w każdej dziedzinie życia. Byli lekarze (kilku specjalności), prawnicy, ekonomiści, cyrkowcy, kucharki, nauczycielki, żołnierz, policjanci, robotnicy budowlani, rolnicy, polityk, przedsiębiorcy, artyści. Naprawdę było czuć od tych ludzi siłę i odpowiedzialność za siebie, wszyscy dobrze się znali, widywali się, w większym składzie, co najmniej kilka razy w roku. Każde z dzieci solenizantów w zasadzie przejęło taki model rodziny i tworzyło swój odpowiednik. Co do kobiet, duża ich grupa, córki ze swoimi córkami, przygotowywały jedzenie przez jakieś dwa dni inne sprzątały, dekorowały, organizowały całe przedsięwzięcie. Wiedziały czego się od nich oczekuje i nie wyglądało na to, aby im to przeszkadzało lub się do tego zmuszały. Może poza kilkoma wyjątkami (żony synów). I jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oczy, solenizanci, ludzie pod 80-tkę, ich rodzeństwo starsze i młodsze, w zasadzie bez objawów demencji (wszyscy byli ze partnerami/partnerkami!), prawie nikt nie nosił okularów, choć już nie tak żwawo, ale tańcowali w miarę możliwości i ochoty, większość jarała skręty i piła wódkę (w granicach rozsądku). A i sama impra nie była jakaś sztywniacka, raczej jak w piosence Kayah – Prawy do lewego http://www.tekstowo.pl/piosenka,kayah_i_bregovic,prawy_do_lewego.html I tu pytanie do tych co już po zawarciu związku są. Co was skłoniło do założenia rodziny?
  5. Bracia, Witajcie! Znalazlem sie bo szukalem odpowiedzi na nurtujace mnie pytania i watpliwosci. Otoz jestem w zwiazku z dziwczyna od 5lat ja 35 ona 30 wiec juz pierwsza mlodosc mamy za soba. Mieszkamy za Odra ale dosc blisko polskiej granicy w duzym miescie. Wiec emigracja ale dosyc lajtowa mozna jezdzic i bywac czesto w kraju rowniez na weekend. Nie jest zle oboje pracujemy IT i zarobki nie sa moze kosmiczne ale pozwalaja zupelnie spokojne zycie a w razie zwolnienia kazdy moze liczyc na roczna opieke ze strony panstwa. W sumie ja jestem facetem troche nietypowy. Zawsze mialem mnostwo roznych pasji czasem dosc dziwnych i glowe pelna jakis kreatywnych pomyslow. Dlatego opcja ze dosc stabilna praca + troche czasu wolnego na wlasne kreatywne poczynania zawsze byla jakims moim celem. No ale jak juz zamieszkalismy razem to moja partnerka niewiele mi daje takich mozliwosci na rozwijanie wlasnych pasji i projektow. Zazwaczaj cos mi sie udalo czasem porobic w nocy jak juz spala, ale tak to zarzuca mi ze to skupianie sie na sobie i egoizm. No ale poza tym pewnie wynika to z tego ze nie do konca podziela moje zainteresowania.. Rodzinka. Wiem ze wykladnia wasza jest moze inna, ze rodziny nie nalezy mieszac ze zwiazkiem. Ale moja partnerka ostatnio ma ich w d**. Jak tu ktos przyjedzie nas odwiedzic raz na ruski rok to tylko sie mnie pytala po pierwszej nocy mnie kiedy juz wyjadzie. Tymczasem jej rodzinka i znajomi sa tu duzo czesciej i zostaja spokojnie na kilka nocy. Nawet na weselu w rodzinie mi nie towrzyszyla. Niby fajnie jak rodzina i rodzice znaja swoje miejsce ale z drugiej strony wiem, moi starzy to troche katole choc moj ojciec potrafi byc bardzo easy-going i lubiany w towrzystwie gosc. Poza tym ona jest z takiej rodziny rozbitej i ma przede wszystkim kontakt z mama, z ktorej nie jest zbyt dumna bo troche sie zapuscila po rozwodzie (spora otylosc i brak znajomych). A ja jestem z rodziny o korzeniami katolskimi, ale moi starzy nauczyli sie byc dosc tolerancyjni bo w sumie nie maja innego wyjscia. Ale przynajmniej bylo tak u nas ze sie debatowalo i kazdy pomagal jak mogl, a u mojej partnerki to czesto jakies krzyki i dziwne akcje, i czeste kwasy. A wiem to bo z reguly razem jezdzimy do jej domu w polsce. W moim rodzinnym przez 5 lat byla na razie raz. Oboje wiemy ze jestesmy z tym naszym zwiazkiem na zakrecie. Ja bo czuje sie w nim zduszony regularnym sabotazem. Jej wlaczyl sie wyrazny instynkt rodzicielstwa. Wiadomo paru znajomych tez od niedawna w pieluchach wiec „czas na Nas“. Ale sam nie wiem czy to bedzie dobre rozwiazanie, moge miec dzieci pozniej, jesli faktycznie sa one pisane w moim scenariuszu. Z drugiej strony mega mi sie wlacza potrzeba posiadania po pracy wlasnego azylu, jakis 2 godzin w ktorych moge sam po prostu pobyc ze soba, popracowac nad czyms lub czegos sie nauczyc. Od dawna wiem ze to uczucie ze cos tworze i sie rozwijam daje mi najwieksza satysfakcje. Poza tym moze jestem idealista ale wyobrazam sobie ze moja idealna partnerka powinna byc w jakims sensie Kreatywna, tak zeby nasze pasje sie wspolnie nakrecaly i nawet scieraly ALBO w jakims sensie otwarta na lekka partyzantke w zyciu (camping, sporty mniej lub bardziej ekstremalne).. bo nie znosze jednak takich typowych ksiezniczek. Pozy tym zaluje ze przez ten zwiazek tyle miejsc nie pojade, bo lubie takie wyprawy w stylu wedrowki po gorach i spartanskie warunki w schronisku. Prawie codziennie wyobrazam sobie co bym robil gdybym byl sam i gdzie bym wyjechal bez niej na wakacje i ajkich zanjomych bym odwiedzil. Jak to czujecie co tu przedstawilem ?
  6. Wczoraj oglądałem kilka filmów na youtube nagranych przez ekspatów z UK/USA żyjących na stałe na Filipinach i w Tajlandii. Trochę pomieszało mi się po tym w głowie. Jeden facet na przykład mówił, że był kilkukrotnie żonaty w UK i chuja to wszystko warte, bo zachodnie kobiety patrzą tylko na pieniądze i wygląd, są niewierne, niewdzięczne, manipulują, traktują faceta jak dojną krowę - itd. Czyli generalnie potwierdzenie tego, o czym dyskutujemy na forum. Mówił, że na Filipinach poznał sobie żonę, założył rodzinę i wszystko wygląda tu inaczej, po raz pierwszy jest naprawdę szczęśliwy z kobietą. Wszystko wygląda u niego tak, jak wyglądało w Europie przed westernizacją, ruchem feministycznym, lewactwem itd. kiedy wszystko było "Po Bożemu". Czyli: małżeństwo to układ na całe życie i takie sformułowania jak rozwód nie wchodzą w grę. Jak się coś spierdoli, to się to naprawia. Nie ma kłótni o pieniądze, bo bieda w większości krajów Azjatyckich i ich podejście do życia (np. filozofia Buddyzmu, Szintoizmu, Taoizmu itd), spowodowała, że ludzie nauczyli się cieszyć prostym, skromnym życiem. Większość kobiet (na Filipinach) to podobno "dobre katoliczki" i nie marzą raczej o butach, torebkach i srajfonach, tylko o rodzinie, dzieciach i domu. Dzięki temu nie występuje pojebana hipergamia, kobiety trzymają się swoich facetów i dbają o nich. Ludzie nie kłócą się o pieniądze, bo układ jest taki, że to facet zarabia pieniądze i utrzymuje rodzinę, a kobieta jest wierna, czuła, dba o faceta i dzieci, gotuje, sprząta, pierze, prasuje, krochmali, daje dupci, robi masaż i jeszcze do tego głaszcze po jajkach. Czyli tradycyjny układ ról kobieta-mężczyzna. Dzięki temu mężczyzna może skupic się na byciu mężczyzną, zarabianiu, dbaniu o rodzinę, zapewnianiu jej zasobów, a kobieta nie musi udawać wyzwolonej kobiety sukcesu, nie musi zapierdzielać 6 dni w tygodniu w ryjącym psychikę korpo, skąd później wraca znerwicowana i często nie ma już ochoty na seks, może zająć się domem (ale NAPRAWDĘ zająć domem, nie w chuja lecieć), dziećmi, itd, dzieci mają zawsze opiekę i kontrolę. Facet poruszał też temat tego, że w Azji podstawową komórką społeczną jest dalej rodzina i jedność, dlatego Azja rośnie coraz bardziej w siłę, a na Zachodzie podstawą społęczną stałą się jednostka (jednostka dba tylko o siebie i ma wszystko w dupie), dlatego Europa stoi w miejscu ekonomicznie, ludzie dostają depresji, popełniają samobójstwa albo ćpają psychotropy, faceci rezygnują z kobiet, kobiety stają się niekobiece, faceci zniewieściali, a nawet w "wolnym" USA przez ostatnie lata rządziło agresywne lewactwo. I zaczałem się zastanawiać: O co nam, jako grupie facetów tak naprawdę chodzi? Mamy jakiś "idealny cel" jako ogół jeśli chodzi o życie damsko-męskie? Jakąś szerszą wizję społeczną, coś więcej niż "ja, moje, zasoby, zasoby, SMV, ruchanie, piniondz, moje, moje, wincyj, zasoby, mięśnie, ubrania, zegarki, SMV w górę, czubek mojego nosa"? Ogólnie można uznać, że jako grupa potępiamy kobiety za kurestwo, puszczanie się, zdradzanie, manipulowanie facetami, księżniczkowatość i ogólny burdel w głowach. Wielu z Was również odnosi się do tego, że "kiedyś było lepiej", bo kobiety były bardziej represjonowane społecznie i nie było przyzwolenia na kurewstwo, ale były też dużo bardziej kobiece, wiedziały czego chcą, znały swoje miejsce. Czyli tak jak ma to w dalszym ciągu miejsce w wielu krajach w Azji. A zatem - czy to jest właśnie to, czego chcemy? Tradycyjnego modelu rodziny, gdzie kobieta jest kobietą, facet jest facetem każdy zna swoje miejsce i wszystko jest poukładane? Dzieci mających tatę i mamę, gdzie tata uczy męskości a mama kobiecości, normalną kochającą się rodzinę będącą ze sobą blisko? Znam niewiele takich rodzin i powiem wam że dziewczyny z takich rodzin prawie zawsze są świetnymi osobami. Faceci także. Poukładanie, porządek, brak problemów emocjonalnych. Ale nie jest tak, że często je odrzucamy, bo "chcą nas wciągnąć w matriksa"? (rodzinę, dzieci, wspólne mieszkanie?). Jeśli tego chcemy, takie są nasze postulaty, to czemu krytykujemy tak często taki model życia i mówimy o nim, że jest to matrix, dlaczego jedziemy na kobiety, że tego chcą i na to cisną? Przecież to ich naturalna rola biologiczna. Odrzucając ją, sami tak naprawdę w dużej mierze generujemy to kurestwo i robienie z cipy bramy przelotowej. Czy mamy na myśli to, że matriksem ten model owszem jest, ale tylko w zachodnim społeczeństwie, gdzie kobiety w małżeństwie doją facetów (tak jak system prawny) i chcą uzyskać jak najwięcej za jak najmniej wkładu ze swojej strony? Czyli że model dobry, ale wprowadzenie go w życie prawie niemożliwe w obecnych czasach? Czy też może WSZYSTKIE KOBIETY na CAŁYM ŚWIECIE są zjebane i chuj, koniec, kaplica, zostaje tylko walenie konia, chodzenie na kurwy, zaliczanie karynek, przelotne związki i rozbite rodziny? Piszemy o tym jak często w widoczny sposób pojebane są kobiety i faceci z niepełnych rodzin, a z drugiej strony piszemy o tym, że "nie jest potrzebna rodzina, żeby mieć dziecko", że można mieszkać osobno, spotykać się z matką tylko na dymańsko, widzieć dziecko raz na jakiś czas, albo przywłaszczyć je sobie i widywać się z matką raz na jakiś czas...? Gdzie tu sens i spójność? Piszemy o tym, że muzułmanie rozmnażają się króliki i przejmują świat, a sami skupiamy się raczej na samotnym życiu, byciu wiecznym singlem albo używaniem kobiety tylko jako inkubatora, który ma urodzic syna/córkę i później wypierdalać z naszego życia. Czy to nie jest puste życie? W wieku 50 lat dalej uganiać się za "dupeczkami", nabijać sobie licznik, imprezować, skupiać się na sobie, na swoich mięśniach, swoich zasobach, swoich pieniądzach, moje, moje, moje, wartość, wartość, pieniądze, mięśnie, zaliczanie, seks, imprezy, rozwiązłość, wiency, wiency, wiency, wincyj? Czy to ma jakiś głębszy sens na dłuższą metę? Czy taka pogoń za hajsem, dupami i tym całym dziadostwem to nie jest właśnie matriks w całej okazałości, bycie pierdolonym wiecznym konsumentem, życie tylko dla siebie, trzymanie swojej mordy wiecznie lepionej w lustro? Pytam, bo autentycznie nie wiem już co o tym wszystkim myśleć. Zagubiony jestem. Mam 26 lat i zgubiłem wiarę w większość ważniejszych rzeczy w życiu - straciłęm wiarę w miłość, ale nie wierzę w życie bez miłości. Straciłem wiarę w rodzinę, ale nie widzę za bardzo sensu bycia wiecznym singlem. Straciłem wiarę w religię, ale życia z przekonaniami w 100% ateisycznymi jest dosyć jałowe i raczej, kurwa, smutne, nawet gdyby żyć jak Dan Blizerian. Albo może nawet szczególnie wtedy. Kolejna sprawa: jedziemy laski za rozwiązłość, rodeo na kutasach itd, a sami chcemy przeważnie jak najwięcej/najlepiej zaliczać, raczej z tego co czytam, to większości z nas nie interesuje nas rodzina. Więc o co tak naprawdę chodzi? Wybawić się ile można, a później w starszym wieku zakładać rodzinę z młodszą kobietą? Nie ulegać jej manipulacjom i wszystko będzie dobrze? Wierzymy w to, że Ukrainki, Azjatki albo jakieś tam inne Marsjanki są lepsze, mniej zepsute, bardziej wierne, kochające, że można z nimi coś stworzyć? Jest sens coś z nimi tworzyć? Dokąd chcemy, zeby zmierzał ten świat? Rozmawiałem dzisiaj o kobietach w UK z kumplem Anglikiem (chłopak mojej kumpeli, też pojebana laska, ale chyba jeszcze o tym nie wie) - mówił, że tam jest totalna kaplica i jemu ani jemu kolegom też nie chce się tam obcować z kobietami. Powód: patrzą tylko na pieniądze i mimo że on je ma (ma spory biznes i jest z dobrego domu), to są puste, puszczalskie i po prostu chamskie ("rude beyond description for no reason"). Mówi, że w Polsce jest o wiele lepiej i to już jego druga Polka. A tutaj filmik o którym mówiłem: W innych filmikach też porusza te tematy. Ogólnie na youtube jest od groma gości którzy po kilku nieudanych związkach z zachodnimi kobietami spierdolili do Azji i mówią, że to była najlepsza decyzja w ich życiu. Ja osobiście chciałbym wierzyć, że w innych krajach jest lepiej i że można założyć z kochającą kobietą normalną, zdrową rodzinę. Jak "kiedyś".
  7. Dzisiaj przeglądając swojego Facebook'a, zauważyłem, że niektóre z moich znajomych, zamieszczają na swoich tablicach posty z linkami do różnych for, tematów, blogów poświęconych relacji damsko-męskich. Zazwyczaj tematy te dotyczą relacji w małżeństwie i jeden z takich tematów biorę właśnie na tapetę i poddam własnej analizie. Zaznaczam, że temat małżeństwa jest mi bardzo obcy, mogę polegać jedynie na własnym doświadczeniu, w relacjach męsko-damskich oraz na obserwacji związków oraz małżeństw moich własnych znajomych. Link: http://www.calareszta.pl/mezowi-trzeba-dac-zupy-i-dupy/ ,,Wyczytałam ostatnio, że stara babcina prawda głosi, że „mężowi trzeba dać zupy i dupy”. To już było kilka tygodni temu, a do teraz śmieję się pod nosem na wspomnienie tych słów. Bo wiecie co? A gówno prawda. Możliwe, że ja nie jestem całkowicie przystosowana do życia. Przyznaję. Wychowałam się w rodzinie, w której kobiety miały swoje zdanie, umiały tupnąć nogą, a w moim domu rodzinnym to w ogóle gotował tata, a mama od święta coś słodkiego. Kiedy miałam niewiele ponad dwadzieścia lat wyjechałam na tak zwany zachód i moje podejście do równouprawnienia na dobre się ukształtowało. " No więc na dzień dobry, autorka tematu przyznaje się, że nie jest przystosowana do życia w relacjach społecznych na równych i uczciwych warunkach a swoje niedostosowanie wyniosła z domu rządzącym przez matriarchat. Gdzie roszczeniowa kobieta, z mężczyzny robi niewolnika i pozbawia go prawa i możliwości do tworzenia faktycznego związku rodzinnego oraz prawa głosu i stanowienia o sobie. Z takimi wzorcami zderzyła się z inną rzeczywistością na zachodzie, gdzie egzotyczni mężczyźni niwelują wszelkie względem równouprawnienia. ,,I mam do powiedzenia tyle – możliwe, że coś w tym jest, że facet z pełnym brzuchem i zaspokojony seksualnie jest zadowolony z życia. Możliwe. Jednak dla mnie mężczyzna, partner, ojciec moich dzieci to nie jest ktoś przypominający intelektem jamniczka, który ma mieć w jednym miejscu pełno, a w drugim pusto, bo inaczej świat mu się zawali, albo, o zgrozo, poleci na kiełbasę do suczki sąsiadów. I takie stwierdzenie, nawet w żartach, jest lekko dla facetów obraźliwe." Nie znam mężczyzn, których takie określenie obraża - wręcz przeciwnie - znam mężczyzn, którzy właśnie chcą mieć to wszystko a więc pełny brzuch i zaspokojenie seksualne. Niestety nie mają tego ponieważ w związkach - czy to nieformalnych czy małżeńskich - na wszystko ten mężczyzna musi zapracować, poświęcić resztki wolnego czasu jaki ma dla siebie oraz oszczędności życia. Jednoznacznie dostajemy do zrozumienia, że według autorki seks w związku nie jest ważną kwestią a jeśli mężczyzna poleci na inną - to tylko dlatego, że ,,głupim psem" ,,Nie mówiąc już o tym, że sprowadza związek do zaspokajania potrzeb, a kobiety zniża do poziomu niewolnicy, bo jaśnie pan mąż, pan i władca ma mieć podane a sex w małżeństwie nudny i z obowiązku, więc gdzie tu mowa o romansie, grze wstępnej, czy w ogóle podnieceniu. Szybko, szybko Halina, ogarnij się jak już dzieciaka położysz, bo mecz będzie i browara po drodze podaj. Możliwe, że tak to wyglądało gdzieś kiedyś w średniowiecznych wioskach zabitych dechami, ale Proszę Państwa, to już nie te czasy. " Autorka tematu nie ma zielonego pojęcia o tym jak faktycznie było w średniowieczu, gdzie zdecydowana większość małżeństw była aranżowana i zazwyczaj potencjalna wybranka rodziny aranżującego nie miała w ogóle nic do powiedzenia. W średniowieczu kobieta była kobietą a mężczyzna mężczyzną i każde zajmowało się tym do czego zostali powołani. Ogólnie w średniowieczu społeczeństwa były zdecydowanie lepiej zorganizowane i ogarnięte jak dzisiaj - oczywiście zdarzały się wyjątki od reguły, ale bardzo szybko usuwano takie jednostki. Bywało nawet - zwłaszcza w niższych warstwach społecznych - że faktycznie zdarzała się miłość i uczucie jak z bajki ale bardzo rzadko i nie wszędzie. Ogólnie na co dzień społeczeństwo miało bardzo dużo do czynienia ze śmiercią, z bólem, z twardą walką o przetrwanie i nikt nie miał czasu myśleć o czymś takim jak równouprawnienie. Funkcjonowały bardzo dobrze prosperujące zamtuzy - burdele - na które, łożyli nawet królowie. Kobieta znała swoje miejsce - wiedziała, że jak jej mężczyzna idzie na wojnę, to na pewno pokradnie, na pewno pogwałci po drodze ale w gruncie rzeczy zawsze do niej wróci. Była świadomość tego, że dzisiaj jesteśmy i żyjemy a jutro mogą wszystkich w wiosce zarąbać i nikt z pomocą nam nie przyjdzie. Druga sprawa jest taka, że w małżeństwie wszystko przemija - młodość, piękność, szczęście, pieniądze, zdrowie - wszystko schodzi na dalszy plan, ponieważ życie upływa oklepanym schematem. Kobieta staje się panem mężczyzny, wylicza mu czas co do sekundy, wyznacza codzienne zadania jak w jakiejś grze, karze i nagradza takiego rycerzyka, który dla niej, z miłości zrobi wszystko. Nie są istotne potrzeby mężczyzny - trzeba realizować potrzeby kobiety, tylko potocznie zwane potrzebami małżeńskim oraz rodzinnymi. ,,Jak to mówią: nie dla psa kiełbasa. I jeśli ten mąż jest z tych, co to tylko czeka na tę zupę, mrucząc przy tym z niezadowoleniem, że bałagan jakby wkoło, a potem uważa, że jak psu buda mu się ta zupa na czas należy, to mam dla niego nowinę – raczej się nie doczeka. Kobiety pozostawione same sobie z dziećmi, domem i ogarnianiem rodziny są tak wykończone, że musisz się chłopie postarać, żeby coś jeszcze wykrzesać, a dostać to możesz ewentualnie mopa do ręki. Dwie rączki Bozia dała? Ano dała. Żelazko w męskiej ręce dość ergonomicznie wygląda. Instrukcja obsługi pralki napisana jest przystępnym dla obu płci językiem. Kupa dzieciaka to problem i matki i ojca. Jeśli chcesz być kolego męski, to Ci podpowiem, że nic tak kobiety nie kręci, jak widok faceta, który sprząta, opiekuje się dziećmi i naprawia sprzęty domowe sam z siebie, bez przypominania co dwa tygodnie przez rok. " Dla autorki tematu nie ma problemu - tak samo jak dla zdecydowanej większości kobiet - aby w małżeństwie kupczyć wszystkim a nawet wykorzystywać własne dzieci celem manipulacji i osiągania z tego własnych korzyści. Starający się facet jest w oczach kobiety nikim, niewolnikiem i nawet niech nie liczy na jakieś specjalne względy. Ona zajmuje się dzieckiem, jednocześnie pokazuje, że kręci ją władza w małżeństwie. Władza absolutna nad facetem sprowadzonym do parteru, którym wystarczy pomachać dzieckiem przed oczami aby ten tańczył jak ona zagra. Seks w małżeństwie zanika albo jest nudny i z obowiązku, ponieważ kobieta nie czuje podniecenia względem takiego faceta; brzydzi się takim facetem, poniża go w oczach własnych, rodziny i znajomych. Ale przynajmniej będzie zajmować się dziećmi, naprawiać sprzęty domowe i myśleć, że wszystko jest dobrze. ,,Panuje takie dziwne przekonanie, że kiedy w naszym kiedyś namiętnym związku nagle włączy się faza „rodzina”, to kobieta będzie lizała podłogi od rana do nocy, ślęczała przy garach z potomkiem luźno zwisającym z biodra, będzie te kupy przebierała, brudne skarpetki prała, śpiki z nosa wyciągała, usługiwała komu akurat najbardziej trzeba, a potem hop siup wskoczy z czarującym uśmiechem i figurą supermodelki w ponętne ciuszki i zamieni się w ognistą kochankę. Bo przecież to jej małżeński obowiązek. Tymczasem obowiązki małżeńskie faceta można skrócić do prostej zasady: ma być. Jeśli nie puści nas kantem, znudzony małżeńską rutyną książę, zdegustowany ciałem, które rozorała ciąża, a do tego nie bije i za dużo nie pije, wtedy to już naprawdę jest rewelacyjny mąż. A jak jeszcze czasami w domu pomoże, dziecko przez te trzy minuty, kiedy matka w toalecie, doglądnie, takiego to na rękach nosić, dbać o wątłe męskie ego, głaskać często, zupę i dupę bez mrugnięcia okiem podawać! Szlag mnie trafia, kiedy słyszę, że taki facet co w domu pomaga, to skarb. Dom przecież też jest jego! Dzieci też nie zrobiłyśmy sobie same! Braw za ogarnianie wspólnego życia niestety nie będzie. ,,Tak więc, moje drogie Panie i jakże drodzy Panowie. Jeśli chcesz zjeść zupę, to sam sobie ugotuj. Byle nie tylko dla siebie, bo dzieci też głodne. A jak chce Ci się dupy, to zacznij od dzielenia obowiązków domowych ze swoją kobietą. Możliwe, że starczy jej jeszcze siły na nocne rozrywki. I od czasu do czasu się zastanów, że skoro mężowi trzeba dać zupy i dupy, czego trzeba dać żonie, co dla niej jest tą „zupą i dupą”. Możliwe, że to, co Was kręci, to dwie różne rzeczy i dlatego tak często boli ją głowa. " Nie znalazłem choćby jednego akapitu mówiącego o obowiązkach kobiety w trakcie małżeństwa - są jedynie roszczenia i zrzucanie całej odpowiedzialności za rodzinę na faceta. Nawet jeśli facet znajdzie poza rodziną, inną kobietę to właśnie dlatego, że własna żona sprowadziła go do roli służącego, zniszczonego małżeńską rutyną z kobietą, która ani myśli zadbać o siebie, ponieważ jest leniwą krową. Zdaniem autorki, w małżeństwie czy w życiu rodzinnym kobieta nie ma żadnych obowiązków, przecież ona rodzi dzieci, to jej się należy - wbrew pozorom to właśnie wg kobiety - ma być! Mało tego - nawet jeśli facet jest dobrze ogarnięty, to i jak nic z tego nie będzie mieć. Bo w jej oczach będzie samcem beta - dlatego są bóle głowy, dlatego są testy na posiadanie nabiału, niewybredne komentarze, pojawienie się kochanka, którego czeka taki sam los jak biednego męża, który przecież z uwagi na dzieci, swoją złą, żonę jednak kocha i poświęci dla niej wszystko. Resztę i ocenę pozostawiam Wam - miłego komentowania.
  8. Cześć. Mam 22 lata, mieszkam we Wrocławiu, wynajmuję pokój. Uczyłem się pilnie, ale nie w szkole. Całe życie pracuję w sprzedaży. Potrafię tworzyć systemy marketingowo-sprzedażowe (sklepy internetowe, grafikę, organizuję reklamę). Biznesowych książek mam sporą kolekcję, przeczytałem z 50. W skrócie - mam teorię. Nie miałem nigdy swojej firmy, nie wiem jak to jest w praktyce. Moi rodzice prowadzą od kilkunastu lat firmę produkującą meble, mają pracę, ale brakuje tam dobrze zorganizowanych systemów i marketingu. Nisko cenią swoje usługi chodź są jednymi z lepszych w branży. (wspominam o tym bo sprawa tego dotyczy) Ostatnio wymyśliłem i sprawdziłem kilka pomysłów - przekalkulowałem wszystko i wyszło mi, że opłaca się robić dla mnie 2 rzeczy. 1. Mogę zacząć tworzyć kontent w internecie (kursy, blogi, wideo, podcastu). Myślę, że mógłbym pomóc ludziom, którzy chętnie mi za to zapłacą. Wiem i już. Biznes bym rozwijał po godzinach w międzyczasie jebał bym na etacie na niezbyt wymagającym stanowisku, po to by zapewnić sobie przepływ pieniężny. 2. Mogę wejść do rodzinnego biznesu, gdzie teren jest już rozeznany, firma i magazyn stoi, a pracownicy pracują. Działał bym tam w kontekście marketingu i sprzedaży, oraz obsługi klienta. Żeby być cenny w firmie zaplanowałem to tak, że zajmę się tym na co mam największy wpływ i da największe rezultaty tzn. sprzedaż. A kiedy zdobędę, dzięki sprzedaży wpływ na firmę to będę mógł wprowadzić zmiany, które ułożą biznes i zapewnią większy zwrot z biznesu dla mnie i rodziców. Do tej pory wszystko wygląda super tylko. Mam problem z ojcem. Nigdy nie traktował, poważnie moich pomysłów. Niszczył poczucie mojej własnej wartości. Wiem, że może to brzmieć jak lament, ale często wyśmiewa moje propozycje. Nie ukrywam takie zachowanie podcina mi skrzydła. Wiem, że muszę ojcu udowodnić, że jestem warty tego, by być traktowany poważnie w ich firmie, ale boję się, że to może skończyć się jak walka z wiatrakami. Zawsze moje działania będą uzależnione od tego co on o tym myśli, a na to nie mam wpływu. A nie chcę, by moja przyszłość zależała od kogoś innego. Mając te 2 możliwości. 1. Jestem zależny tylko od siebie i tego co robię. Nie mam nikogo kto podcinał by mi skrzydła co jest oczywiście plusem. Jednak zwrot z tej opcji pojawi się dopiero po dłuższym czasie (1-2 lata). Nie mam tu pewności czy to będzie dobry biznes, co wiąże się z ryzykiem. 2. Mam dobry, sprawdzony interes rodzinny. Gotową infrastrukturę i now how w branży. Ale mam też człowieka, który nademną stoi i może w prosty sposób zniszczyć efekty mojej pracy. Robiąc z rodzina biznes narażam swoje z nimi relacje. Czy ktoś z Was też miał taki dylemat? Jak kończy się współpraca z rodziną? Może jakieś przykłady? Czy warto ryzykować i tracić czas? Może lepiej zająć się swoimi sprawami i szukać swojej drogi? Jak przeobrazić się w oczach ojca z dziecka na mężczyzną, z którego zdaniem trzeba się liczyć?
  9. Witam wszystkich braci samców, Zanim opiszę mój problem, chciałbym się ze wszystkimi przywitać. Nazywam się Adam i jestem tu nowy, mam lat 19. Jestem obecnie na studiach i ogólnie wszystko u mnie w porządku oprócz jednej rzeczy.. Rodzice chcą abym koniecznie zdał sesję. Niby w tym nic złego, przecież martwią się o swojego jedynego syna, ale nie chcą zaakceptować, że chcę się przenieść na inny kierunek, że ten na którym jestem mi nie odpowiada. Mówią, że przestaną mnie utrzymywać, że lekceważę wszystko. Mało tego tego tata co tydzień do mnie przyjeżdża żeby mnie sprawdzać z lekcji i tak dalej. Jak im wytłumaczyć że coś takiego mi się nie podoba ? Pozdrawiam
  10. Cześć Bracia. Właśnie natrafiłem na pewną stronę na Fb o nazwie "Kapitalizm Zabija" której autor, a raczej autorka pisze (w odniesieniu do tego artykułu ---> http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/ojcostwo-nie-konczy-sie-z-rozwodem/0h9x55y ) takie rzeczy: " WRACAMY DO IDEOLOGII... DZIECI. nie ustaje temat praw ojców, a raczej skowyt ojców którzy niczym Romea walczą o swoje dzieci niczym o pieski czy samochody, coś co najlepiej dowodzi jak fatalnymi są oni ojcami. zrozumcie więc jasno: 1. DLA DZIECKA LEPSZA JEST NAJGORSZA MATKA NIŻ NAWET NAJLEPSZY TATUŚ 2. MATKA DECYDUJE O TYM CZY OJCIEC MA WIDZENIA, CZY NIE, I ROLĄ SĄDU JEST TYLKO (A) PRZEKAZYWANIE WIADOMOŚCI, ORAZ (B) DECYDOWANIE O ALIMENTACH. W KWESTIACH WIDZENIA, MIEJSCA ZAMIESZKANIA, WYCHOWYWANIA, ROLI OJCA, CODZIENNOŚCI DZIECKA MATKA JEST SĘDZIĄ OSTATECZNYM. JEŚLI WIĘC OJCOWIE CHCĄ WYCHOWYWAĆ DZIECI TO POWINNI WYSYŁAĆ WNIOSKI DO MATKI A NIE DO SĄDÓW. MATKA JEST SĘDZIĄ. takie są prawa natury. " Nie ukrywam, że ten post tej durnej lewackiej stronki Mnie wkurzył. A co Wy sądzicie na ten temat?
  11. Uważam że dla młodego chłopaka czy później faceta bardzo ważne są korzenie rodzinne, chodzi mi o wzorce facetów czy kobiet we własnej rodzinie . Jako mały dzieciak mało mnie to interesowało a nawet jak się pytałem to rodzina ,bliska mówiła mi zdawkowe informacje o osobach , utrzymywała nie w matrixie i taki właśnie obraz zbudowałem sobie o nich w głowie czyli ludzie „nijacy”, „ szarzy” , tych co poznałem jako starych ludzi byli zniszczeni życiem,alkoholem, i doświadczeniami ,czasem zdziwaczali . Dla młodego chłopaka to smutne „doświadczenie” ... Jakiś czas temu znajomy zrobił projekt fotograficzny na temat naszego miasta szukamy starych zdjęć czy zapisków co się działo X lat temu . I chcąc nie chcąc wkręciłem się w to mocno zacząłem szukać fotografii po ludziach, i trafiłem też na wujka w mojej rodzinie. Wujek opisywane przez moją rodzinę był jako „taki tam inżynier” ,”gdzieś tam za młodu jeździł” …. niczym przybrana rodzina Luka mówiła o Ben’ie Kenobie a później okazał się Obi-Wanem ! Facet w zaawansowanym wieku z iskrą w oku i zawadiackim spojrzeniem niczym Indiana Jones, pracował jako inżynier w Iraku,Libanie ,ogólnie nazwał bym go człowiekiem renesansu ,pisze książki,wiersze,koresponduje z USA ze szlachcianką ,która pochodzi z Polski ,umie obsługiwać laptopa ,zrobił drzewo genealogiczne , matematyk i duża wiedza ! Dla mnie to ogniwo którego mi brakowało ! Moja śp. babcia na odkrytych prze zemnie zdjęciach czarno białych od młodych lat jeździła po świecie. Kiedy jeszcze żyła w ostatnich latach wypytywałem ją o rodzinę , okazało się że miała brata który został wywieziony z „łapanki” jako młody chłopak 14 lat na roboty do Niemiec .Po powrocie był innym człowiekiem i poszedł w alko ,młodo zmarł . Pradziadek motocyklista! Zawadiacki uśmiech ,w helowce buta widać długi nóż ,podobno jeździł do warszawy podrywać prababcie i nosił ostrze dla ochrony , zafascynowany motoryzacją , na każdym zdjęciu albo motor albo ciężarówka Dziwi mnie to że gdzieś do swojej 40-50stki na zdjęciach był tez jak Indiana czy zawadiaka a później „podupadł” widać to na ubiorze (może bieda?) i braku tego błysku w oku w późniejszych latach . Dziadek kolegi , budowniczy inżynier,budował np. zakopiankę czy drogi w górach ,walczył z "niemcem" Od jakiegoś czasu mam zajawkę czy hobby na szukanie starych zdjęć i szukanie do nich odpowiedzi od starszych ludzi . Polecam wam to jako swojego rodzaju terapie albo poznanie swojej rodziny , inaczej się czujesz mając takie”zaplecze” we własnej rodzinie. Albo wiesz np. dlaczego osoba ,którą znałeś była alkoholikiem, okazuje się że wpływ na to miały zdarzenia i nie był „złym” człowiekiem jak go ci bliska rodzina opisywała ! tutaj wklejam ciekawa zajawkę co robi dobre zaplecze w rodzinie
  12. Dziś mając chwilę refleksji zacząłem zastanawiać się nad powyższym tematem. W moim ostatnim przypadku było typowe pasożytnictwo nastawione na żerowanie, tzw nie dawanie dupy bo dziś rodzice jej nie przyjdą, zaprosiłem znajomych, foch, wychodzenie, zostawałem sam, a ona szla do swojej rodzinki (ciotki, babki, matki, brata ciotecznego, whatever..) i zostawałem z nimi sam (gośćmi), a niekiedy spotkanie odwoływałem ze znajomymi bo wiedziałem, ze tak będzie drugi raz... swoja droga był to jeden z powodów dla którego bylem dla niej ten ZŁY, zadałem pytanie a czy jakbym zapraszał Twoje ciocie do domu (340m2, nowy standard itp itd) to byłbym dobry, odpowiedziała TAK, wtedy byłbym dobry.... wygląd mój oceniam 6/10 sml (czy jakoś tak) (SMV - Sexual Market Value - może warto byłoby rozumieć na co się powołujesz w poście?! - Długowłosy) 7/10 (było 9/10) ale z związku z nią spadło, dużo alkoholu, nie przyjemny dla otoczenia, z czym walczę, podnosi się. Ale do tematu. Są faceci, kobiety, zżyci z rodzina ja to wiem, co drugi dzień babcia, ciocia, ploteczki, siedzenie, pierdzenie w fotelik, ludzie z dziećmi i non stop przesiadywanie z siostrami rodzicami, babciami, czego JA nie trawie, ktoś może się nie zgodzić, bo dziecko, bo pomoc kobiecie, (strasznie nadwyrężała moje ego kiedy mówiła, że gdy będzie dziecko będzie przy nim robić wszystko, a ja pieluchy nie zmienię, to strasznie mnie denerwowało bo ok, dziecka nie miałem, ale wiem, że bym podołał takie rzeczy robić, ale nie dało się jej tego przetłumaczyć) ale ja wole z kumplem przy aucie pogrzebać, pojechać na strzelnice (rzadko ale jednak) pojechać na pojeżdżawkę na tor, spoko następny weekend dla nas i rodziny, ale niekiedy spotkałem się z naciskami, ze gdy jestem w pracy od 7 do 17 to oni mogą sobie tu przychodzić (mój dom, w którym mieszkała ze mną jako DZIEWCZYNA) jej rodzice, ciocie i "ja nie muszę o tym wiedzieć" - twierdziła. Postawisz sprawę jasno, ze nie będzie tak, ze wszystko jest dla ludzi, są weekendy wódeczka proszę bardzo, ale to nie, to za mało... Pomijam to, ze moje rodzicie w ... mieli ja życie z kimś układam i mi do szczęścia w tym domu nie potrzebni byli, raz na miesiąc wpadli przy niedzieli na 2 h i tyle... Pomijając to ze moja ex babka (rozwódka) miała 30 lat (za miesiąc kończy 31). Nie było jej rodziców co drugi dzień, straszyła ze się wyprowadza i to zrobiła itp itd... Pomijam fakt, że gdy mieszkałem u niej wcześniej, takiego nastawienia nie zauważyłem, ok może była bardziej rodzinna niż moja rodzina (byle okazja i biba, oczywiście nie u siebie - u kogoś). Ale nie aż tak gdy zamieszkała, wtedy jej naciski były większe. I takie patologiczna "zżycie" matki i córki gdzie matka pytała córki jak jej dobrze ze mną w łóżku.... nie wiem, może dla kogoś to normalne, nie dla mnie (ona kawalerka swoja 46m2, rodziców jej mieszkanie 36m2). Do tego gdy zamieszkaliśmy u mnie nigdy ale to nigdy, już już JEJ rodzice nie zaprosili nas na obiad do nich, NIGDY. Moi a to na grilla, a to gdzieś ,a to coś, tamci NIGDY. My jej rodziców zaprosiliśmy dwa razy, w tym jeden raz wpadli niby "przypadkiem" po zakupach w przeciągu 3-4 miesięcy. Oczywiście ona non stop się z nimi widziała co drugi dzień po pracy do nich szła i nie interesowało ją czy idę na rehabilitację (przepuklina kręgosłupa), czy co. Wcześniejszy związek, nie zaznałem czegoś takiego wszystko "normalne" żadnego nachodzenia, latania do mamusi, wszystko na spokojnie. Chce teraz powiedzieć miliony słów, ale nie mam ich w zanadrzu, bo nie było się o co tam przyczepić jeśli chodzi o te sprawy. Jak to wygląda/wyglądała sprawa na etapie dziewczyny/narzeczonej/zony u Was ? Czy ktoś z Was miał podobnie ? Jak rozwiązywać takie sprawy z rodzinnymi kobietami ?
  13. Potrzebuję porady. Mój brat 29 lat, ma ciężką nerwicę. Objawia się to tak, że nie jest właściwie w stanie wyjść gdzieś do ludzi, bo robi mu się słabo. Jakie są skuteczne formy terapii, na tą przypadłość? Chciał się zapisać na behawioralną, ale psychiatra powiedział na spotkaniu, że nie będzie słuchał jego jąkania i żeby się streszczał (brat wkurwił się i wyszedł). Przykro mi patrzeć jak siedzi w domu, zwłaszcza, że ma wiele ciekawych umiejętności i talentów, które mógł by wykorzystać, ale nerwica niestety skutecznie go blokuje.
  14. Niezwykłe jest to jak dziecko dosłownie chłonie w podświadomość wszystkie wzorce rodziny. Czy to złe, czy to dobre. Ma przyswajane w główce pewne wartości, normy i zasady. Zostaje zaprogramowane i według tego programu układa swoje życie. Z pokolenia na pokolenie program w główce tego dziecka się powiela, a dana linia pokoleniowa zachowuje wszystkie stare i niesprawdzone schematy, które uniemożliwiają dostosowanie się do teraźniejszości przez co rodzi się cierpienie. Ale nie o tym dziś mowa, to jedynie wstęp do problemu, który chciałbym poruszyć. W wielu rodzinach także i mojej występują pewnie odchyły od normy. Często są one spowodowane odwartościowaniem i przekręceniem pewnych zależności i porządku natury wystawiając na sam szczyt piedestału kobietę jako niezależną, silną przywódczynię, biorącą wszystko w swoje ręce i zbawiającą świat. I co się wtedy dzieje? Co jeśli to właśnie kobieta staję się tą silną, a mężczyzną słabym i nie nadającym się do niczego frajerem, który rycerzykuje. A no moi drodzy panowie zaczyna się dosłowny chaos,a stały porządek kosmosu zostaje zachwiany. Kobieta, która ma władzę pozwala sobie na wszystko i to nie zwykłe bajdurzenie, ale najzwyklejsza prawda. W momencie kiedy widzi, że samiec jest słaby zaczyna się proces niszczenia, a na czym ten owy proces niszczenia polega? Otóż zaczynają się niewinne gierki i manipulacje, aby obadać sprawę na co sobie może pozwolić. Gdy wyczuje słabe punkty od razu przechodzi do ataku. Kobieta nie będzie Ci nigdy współczuć ona będzie udawać, a tak naprawdę wewnątrz samej siebie będzie odczuwać silną pogardę. Czy można za to nienawidzić kobiet? Ależ nie, bo to mijałoby się z celem i nam samym zatruwało życie. Trzeba po prostu umieć się nimi obchodzić. Problem jest wtedy gdy ktoś w ogóle nie zna ich natury i to często doprowadza do tragedii. Przytoczmy przykład na mojej podstawie. W mojej rodzinie przedstawiciele płci męskiej są zepchnięci na sam margines. Samice nie szanują ich zdania i po prostu robią co chcą, a panowie tylko im przytakują, a jeśli coś się zrobi wbrew ich myśli zaczyna się jazda psychiczna i atakowanie najmniejszych słabości. Tylko po to, by pod siebie kogoś podporządkować. Osobiście kiedy pragnę wyrazić swoje zdanie, albo też sprzeciw lub poglądy na jakąś sprawę dotyczącą naszej rodziny, ewentualnie przyszłości albo gdy zamierzam podjąć jakiekolwiek działanijestem wściekle atakowany. Samiczki ujadają, bo czuję zagrożenie i w swojej gierce wykorzystują swoje męskie pionki, które nie mają nawet rozróżnienia w relacji na przykład ojciec-syn. Nie wezmę strony swojego własnego syna, tylko wściekle będą go atakować. A co jeśli na danego członka rodziny przemoc psychiczna nie działa. A no drodzy panowie wtedy zaczyna się jatka. Bo samce oddane i to wiernie swoim samiczkom są w stanie użyć przemocy fizycznej na własnym synu, za to, że nie posłuchał swojej matki i postawił na swoim. I takie oto dziecko z takiego domu jakże może sobie poradzić w życiu? Podświadomość jest tak bardzo napchana złymi wzorcami, a szczególnie lęki zakorzenione w niej umożliwiają komuś prawidłowe funkcjonowanie w danej społeczności czy systemie. Pomimo tego, że mężczyzna w końcu dojrzewa, rośną mu włosy na klacie to wewnątrz dalej pozostaje emocjonalnym dzieckiem, które zatrzymało się na poziomie mentalnym w wieku 8 mak 13 lat. Słaba pozycja samca w rodzinie przekłada się na relacje takiego młodego mężczyzny na relacje z kobietami. W jednym z najlepszych przypadków ktoś taki po prostu powieli schemat w rodzinie, a w najgorszym po prostu się zabije. Nie ma co się oszukiwać, psychicznie był krzywdzony od małego, a dorosły świat po prostu go przerasta. Jest słabą jednostką, która koniec końców kończy bardzo źle. Dlatego tak większość naszych przedstawicieli płci męskich jest spychanych na poziom delta. Jest uwarunkowywane od momentu narodzin przez samice systemem kar i nagród. Jak się dostosujesz to będzie wszystko dobrze, a jak nie to będziemy Cię niszczyć, aż Twoja psychika nie wytrzyma i sam w końcu zwariujesz i się oddasz władzy pod butem samicy. Dlaczego? Tylko dla świętego spokoju, żeby wreszcie się to skończyło, bo już nerwowo zaczynasz nie wyrabiać. Do następnego postu Alfa.
  15. Panowie, także i na mnie przyszedł czas, nie spodziewałem się że i ja będę musiał opisać swoje doświadczenia ze związku, niemal 4 letniego, już zakończonego... Opiszę wam wszystko chronologicznie, tak żebyście mogli prześledzić w pełni jak to co na początku wydawać się mogło miłością życia stało się z czasem tylko źródłem bólu :/ Związek skończył się tydzień temu wieć wybaczcie jeśli piszę chaotycznie, ale tylko wy zrozumiecie i dacie sensowny komentarz... - znaliśmy się już dwa lata wcześniej, wtedy nie zaiskrzyło z mojej strony, z jej chyba tak, czuję że już od początku jej się podobałem - wtedy było to szczere a jej rodzina nie miała (chyba) tych problemów które miała mieć potem -dodam że w międzyczasie próbowałem stworzyć związek z osobą która tak naprawdę tego nie chciała i kiedy ów związek się skończył, zainteresowałem się właśnie nią -kiedy już okazało się że jesteśmy razem, wszystko potoczyło się bardzo szybko: natychmiast poczuliśmy wspólnotę dusz, wielką miłość (?) - bardzo intensywne emocje po obu stronach - tak jakbyśmy oboje znaleźli wybawienie od poprzednich nieudanych relacji - przez trzy miesiące wszystko było cudownie - poznawaliśmy się (od każdej strony ) ona szukała pracy w Wielkim Mieście w którym mieszkałem, co nie było łatwe ze względu na to że była psychologiem (zero doświadczenia, prosto po szkole) - tak więc szukała tej pracy a ja jej pomagałem pisać pracę mgr (napisałem jeden rozdział, motywowałem ją itp.) - po około trzech miesiącach ona stwierdziłą że pracy w Wielkim Mieście nie znajdzie i że rodzina pomogła jej znaleźć pracę w zawodzie psychologa w jej małym miasteczku. I że skoro ja się jednoznacznie nie zdeklarowałem że może u mnie mieszkać to ona tam jedzie bo tu i tak nie ma pracy. Poza tym wyszło na to że jej ojciec ma raka i to dodatkowy powód bo ona będzie im tam pomagać - uznałem że może ma rację i niech jedzie skoro to ma jej pomóc znaleźć pracę potem w wielki mieście i że będziemy się widywać w weekendy Tyle tła, teraz jej zachowania: - mimo że nie chciała (?) tam być to co rusz słyszałem jacy to jej rodzice biedni i że nikt im nie pomaga - ciągle twierdziłą że musi tam być bo przecież coś się stanie tacie, albo babci (mieszkała 200 m dalej, miała niemal sto lat) - mówiła że tylko ona im pomaga, choć jeszcze wtedy w ich dużym mieszkaniu żył z kobietą jeszcze brat (hulaka i utracjusz, generator długów) a nieco dalej te 200m siostra, która tylko brała kasę od rodziców) - oboje rodzeństwa nie robiło dla rodziców nic i szybko się okazało że zawsze gdy przyjeżdżałem to było dla mnie coś do zrobienia; a to porąbać drewka, a to gdzieś zawieźć (nawet gdy był brat!!!). Gdy się o to wkurzyłem ona stanęła po stronie rodziców i dopiero mój upór nieco zmniejszył ilość zadań dla mnie - ciągle słyszałem jak ona jest tam nieszcześliwa, ciągle do siebie dzwoniliśmy. Po pewnym czasie czułem że zaraz jak wrócę z pracy mam "obowiązek" zadzwonić bo ona już czeka - przeglądała mój telefon, najpierw założyłem kod a potem się wściekłem i wtedy przestała - po może dwóch miesiącach zaczął się temat mojego wyjazdu z Wielkiego Miasta do niej na dwa lata (zapamiętajcie te dwa lata), czego nie chciałem bo to by było życie w mieszkaniu jej rodziców, niby dwa piętra wyżej ale jednak czułem że na ich warunkach. Poza tym mam taką pracę że tak naprawdę to mam szansę na dobre zarobki tylko w dużym lub wielkim mieście - pracuję jako informatyk - wtedy zaczęły się kłótnie o to żebym tam był: okropne, strasznie długie, jechanie sobie tak głęboko jak tylko się dało. Nigdy nie ustępowała, zawsze to ja musiałem się przyznawać do błędów - ona nigdy. Zawsze "miała rację", choć tłumaczyłem jej że to przecież niemożliwe żeby rację miała zawsze tylko jedna strona Trwało to tak trzy lata, aż do początku tego roku, kiedy powstał plan żeby kupić mieszkanie, tylko za moje pieniądze bo "mi rodzice nie dadzą" - choć reszta dostała ziemię, pieniądze itp - ona wyszkoczyła z pomysłem że chce żeby to było WSPÓLNE mieszkania choć ona nie da ani grosza -po długiej batalii odmówiłem - potem ona wyskoczyła z pomysłem żeby jej matka też w nim mieszkała jak umrze jej ojciec. I to pomimo tego że w tym wielkim miescie mieszkala wtedy jeszcze jedna siostra z mieszkaniem ponad 100 metrowym, co prawda na zadupiu ale jednak. "Bo mama miala by wszedzie daleko" Pomyslalem sobie ze jakim prawem jej matka ma z nami mieszkac skoro nie chce dac ani grosza -i po dlugiej batalii postawilem na swoim. Ale robila wszystko zeby pokazac ze ona tego nie rozumie - kiedy juz zaczelismy szukac tego mieszkania zaczalem czuc ze tak naprawde zadne jej sie nie podoba, w kazdym znalazla jakas wade: musialo byc duze, miec ogrodek i koniecznie nowe - w koncu znalazlem takie mieszkanie, choc powyzej mozliwosci finansowych moich rodzicow, no ale zgodzili sie - to bylo mieszkanie w miejscu ktore ona wybrala (choc nic nie placila) ale nie dokladnie to ktore ona wybrala - uznalem ze trzeba je jednak kupic bo bylo 20 minut od centrum wielkiego miasta (dojazdy sa wazne, a ona szukala czegos pod miastem co oznaczalo by dojazdy godzinne do pracy dla mnie) - podjalem decyzje ze rodzice maja przyjechac i kupic mieszkanie na osiedlu ktore ona wybrala, z ogrodkiem i nowe - tak jak chciala - mieszkanie mialo byc za dwa lata, wiec taka jak chciala mogl bym z nia byc w jej malym miasteczku te dwa lata - musial bym juz placic 1000 raty kredytu - jesli bym znalazl u niej prace to bysmy mieszkali razem (choc probowalem i pracy tam nie bylo, najblizsza byla godzine pociagiem - i lna chciala zebym tyle dojezdzal) I wtedy ona wpadla w furie - powiedziala ze robie to bez niej i obrzucila mnie wyzwiskami... Oburzyla sie ze decyduje bez niej a z rodzicami. ... Cos we mnei peklo - nie kupilem mieszkania, powiedzialem rodzicom ze z nia to juz koniec i ze wracam do miasta w ktorym sie urodzilem. Kiedy ona sie zorientowala, nagle zaczela mnie za wszystko przepraszac, mowic ze sie zmieni i ze teraz dopiero zrozumiala. Ale mogla to zrobic przeciez juz kilka lat temu... Teraz cala jej rodzina i wszyscy znajomi do mnie dzwonia i wypisuja - co uwazam za chore i dziwne. Ona wystawala pod moja praca, pod moim domem, pisze bez przerwy, wydzwania - czuje sie osaczony. Dobrze ze nie wie gdzie mieszkam w moim miescie. Dodajmy ze od poczatku nie lubila mojej rodziny a matki w szczegolnosci. Wybaczcie straszny chaos ale pisze to jescze w emocjach - z jednej strony mam poczucie winy, z drugiej czuje ze ona byla nie w porzadku, stawiala rodzine przede mna i chciala zebym tam z nimi wszystkimi mieszkal. Mogla mieszkac ze mna w odleglosci 2h pociagiem od swojej rodziny ale nie chciala Dzieki za komentarze - ciezko mi teraz ale czuje ze to wy wlasnie mnie zrozumiecie i spojrzycie na ten chaos madrym okiem
  16. Warto to przeczytać, z moich obserwacji otoczenia uważam że 100% prawda http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,201,niepelna-rodzina-to-niepelne-wychowanie.html
  17. Ufacie swojej rodzinie? Tzn. ojcu, matce, rodzeństwu. Czy rodzinie biologicznej powinno się ufać berwarunkowo? Jak to jest
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.