Search the Community
Showing results for tags 'samorozwój'.
-
Długo się zbierałem, żeby dodać pierwszą przysięgę. Wiem, dlaczego tak się dzieje: podświadomie czułem, że ambitne cele jakie sobie założyłem, mogą okazać się zbyt ambitne. W dużej mierze napędzane przez... "małe ja", czyli tak dobrze znane ego. Nie znaczy to, że do nich nie wrócę, ale na razie chcę się skupić na tym, czego ogarnięcie wydaje się fundamentalne: regulacja dopaminy w mózgu + poprawa social skilli Konkrety. - Przez 90 dni co dzień wyjście na krótki spacer rano lub wieczorem + złapanie kilku extra minut światła słonecznego w pogodny dzień (np. zakupy). Aktualnie pracuję na 3 zmiany, więc nie zawsze będą to te same godziny. Rozglądam się za pracą i mam kilka ofert w bardziej stałych i naturalnych godzinach (dwie zmiany lub nawet tylko na rano!) - jest więc dodatkowa motywacja do zmiany pracy, ale jeśli nie wyjdzie, to nic nie tracę. - Przez ten sam okres czasu powtarzanie co dzień wybranych afirmacji akceptujących i wzmacniających, praca z nimi tak żeby kierować podświadomość właśnie na te cele a nie na "rozczulanie". Dodatkowo częste afirmacja od @Messer z wątku @Montella26 w różnych sytuacjach społecznych: "On/Ona/Ono/Oni są w porządku. Ja też jestem w porządku." - Przez 30 dni radykalne ograniczenie czasu w internecie do średnio ok. 2h dziennie, przy czym jest to orientacyjne i mniej rygorystyczne niż powyższe punkty - wszystko zależy od sytuacji i rodzaju aktywności, poza tym można powiedzieć, że w jakimś stopniu już zacząłem, niemal do zera ograniczając fb i do minimum inne media, nawet BS (przepraszam, bracia) - Wyjście z jaskini, wzmocnienie social skilli - mówienie "Dzień dobry" obcym, rozmowy z znajomymi choćby o tej pieprzonej pogodzie; częstsze mówienie prawdy (także sobie, koniec z samooszukiwaniem), przyznawanie się do błędu choćbym miał się zaraz poryczeć, ale też stawianie granic; kiedy trzeba używanie bardziej kwiecistego stylu, kiedy indziej prosto (wyczucie); próby podrywu bez spiny, udawania; chodzenie na imprezy, wycieczki itp. - Z pozoru sprzeczny z powyższym: odcięcie od toksyków i zabieraczy/-czek energii, przy czym w dużej mierze sam często karmiłem ich dobrowolnie atencją (samoocena?) - Jeszcze ciut luźniejszy cel (też już wszedł jakiś czas temu): ograniczenie kawy, słodyczy, alko na rzecz zielonej herbaty, yerba mate, czarnego kakao, a od niedawna ashwaganda i kombucha Tyle na razie, żeby nie robić absurdalnej listy. Z góry dzięki wszystkim trzymającym kciuki, a szczególne podziękowania już teraz składam: @Lannes - za temat o "Monk mode" - ciekawy i choć u mnie nierealny na tę chwilę, jednak stanowił bardzo wrażny bodziec i inspirację @Messer - za wspomniany temat, jak i całokształt twórczości @niemlodyjoda - również za całokształt, ale i temat o 0% darmowej atencji @bassfreak @Egregor Zeta @Spokojnie@Ramaja Awantura@lync @Carl93m - za własne ciekawe postanowienia, historie, uwagi, inspiracje itp. i wszystkim innym, których nie wymieniłem, a powinienem - dobrze wiedzą za co Pozdrawiam, do usłyszenia za jakiś czas
- 16 replies
-
- 20
-
-
-
- social skill
- stoicyzm
- (and 10 more)
-
Będzie bardzo, bardzo długo. Zdecydowanie dłużej niż akceptuje to przeciętny bywalec Internetu. Każdy punkt można rozwinąć do rozmiaru książki, jednak streściłem to tak bardzo, jak mogłem – niektóre punkty i informacje się powtarzają, jednak jest to działanie celowe, żeby nowe informacje lepiej przyjąć. Tekst jest raczej kierowany dla bardziej ambitnych i rozumnych ludzi. Z racji tego, że zajmuje się rozwojem osobistym w każdym kierunku w życiu, w jakim mogłem iść, chcę się podzielić rezultatami i wnioskami z ludźmi, którzy też mogą się tym rozwojem zajmować. Ta wiedza kosztowała mnie lata dochodzenia do wniosków, mocnym kopaniem się z koniem, tony frustracji, absurdów co mnie czekało i czego nie rozumiałem, a czego doświadczałem. Z racji tego, że moja przygoda z pisaniem z ludźmi w Internecie doszła do końca i jedyne co robię, to pracuję dla siebie i nie rozmawiam już właściwie z nikim w necie, więc jest to takie podsumowanie mojej działalności i całego dotychczasowego życia, które budowałem metodą prób i błędów. Skoro zacząłem rozwój osobisty mniej więcej w tym miejscu, to chcę również w tym miejscu ten proces zwieńczyć – w sposób symboliczny, oczywiście. Ta wiedza właściwie jest bezcenna, a ja daję ją za darmo. Zastanawiałem się czy ostatni mój post zrobić z wyjaśnieniem patologii redpilla, czy ten o rozwoju – uznałem, że z rozwojem, redpill naturalnie od człowieka odpada, a zostają tylko najważniejsze z niego fakty - świadomość się rozszerza, wiedza i doświadczenia nadbudowują, a to co przekaże może okazać się bardziej sensowne w budowaniu normalnego życia, przez co dziwne, kulawe i agresywne ideologie umrą naturalnie z powodu swojej słabości. I zostanie w życiu samo „mięso”. Kolejność punktów jest losowa – jak dla mnie, każdy jest bardzo ważny. I to są wnioski, które wyciągnąłem JA (czasem z pomocą innych), na bazie swoich sukcesów i porażek, a więc mogą być odmienne od doświadczeń innych osób. Opisuje to, co jest logiczne, sensowne i ma sens dla mnie i przy czym mam nieprawdopodobnie duże rezultaty. Nie zgadzasz się w tym? W porządku – to działa dla mnie i to robi mi życie. Tobie nie musi. Może za 10 czy 20 lat odkryjesz to samo, co ja. A może w ogóle nigdy się ze mną nie zgodzisz. W każdym razie - lecimy z tematem. #1 Przestań zajmować się nawykami, jeżeli szukasz opcji, żeby pracować. Z tego, co widzę, nawykami zajmują się ludzie, którzy chcą, żeby wiele robiło się samo, bo sami wysilać się za szczególnie nie chcą. Tak samo – nie zajmuj się motywacją. Powiedzmy, że dźwigasz ciężary już kilka lat. Widzisz deszcz za oknem, jest zimno. Czujesz się lekko zamulony. W moment nawyk przestaje działać, a motywacja wyparowuje – dźwigam latami i uwierz mi, tak się zdarza. Motywacja i nawyki to gówno – nie marnuj na tę pułapkę czasu. Nawyk działa super, jak masz zgasić automatycznie w kiblu światło, umyć zęby czy zahamować swoją agresywną i wyuczoną reakcję, żeby wybrać zdrowszy sposób reagowania – w tym nawyk jest w porządku. Jednak, jak pojawią się problemy i trzeba wydatkować extra energię, to nawyk zaczyna się kruszyć. Zajmij się DYSCYPLINĄ. Dyscyplina polega na tym, że robisz coś, bo musisz i masz to zrobić, a tylko możesz coś przestać robić, jak ciało już odmawia posłuszeństwa np. z powodu ostrego wypalenia, choroby, dużych problemów etc. Nie ma magicznych pigułek „na robienie”. Albo coś idziesz zrobić, albo nie idziesz – a za to odpowiada dyscyplina. Twoi wszyscy przodkowie nie znali takiego słowa jak motywacja – po prostu musieli iść i robić to, co mieli zrobić. Potrzebujesz do tej wizji celu, jednak cel to nie motywacja. Osobiście znam ludzi, którzy stracili kilka lat na nawyki, bo liczyli na to, że wszystko będzie robić się samo, a w rzeczywistości jest skrajnie inaczej. Zasada jest prosta – rzecz wymaga Twojej energii, włożenia sporej ilości pracy, to natychmiast pojawia się opór, żeby tego nie zrobić, bo mózg chce oszczędzać (bez końca) energię. Taka jest natura mózgu – zaakceptuj ją i zrozum. Ludzie naturalnie czują awersję do wysiłku, a przyciąganie do wygody i łatwych rozwiązań. Na jeszcze wyższym poziomie, ponad dyscypliną leży skrajne poświęcenie, ale to już wytłumaczy Khabib: #2 Psychika/ charakter jest w życiu absolutnie wszystkim, a to wynika po części ze zdrowia psychicznego. To jest wszystkim. Nie masz psychiki, nie masz charakteru, nie masz jaj – nie masz nic. Jeżeli coś do Ciebie przyjdzie „samo”, a nie będziesz miał jaj, szybko to utracisz. Jeżeli jesteś w stanie utrzymać codzienną aktywność na wysokim poziomie przez 10 lat i dłużej – stajesz się jednym z najlepszych specjalistów w kraju, jednym z najsilniejszych ludzi w kraju (i może na świecie) czy prawie najlepszy w <wybierz własną działalność jaką zamierzasz podejmować>. Jeżeli poświęcasz czemuś czasu tyle, co wszyscy – będziesz „jak wszyscy” – czyli przeciętny do bólu. Odpowiednio – jeżeli czemuś nie poświęcasz w ogóle czasu, np. nauce rozmawiania i bajerowania z kobietami i liczysz, że „same przyjdą”, czy „wygląd wszystko załatwi”, to czynisz ten aspekt życia „autystyczny” i będziesz w nim kulawy. Wszystko po czasie staje się umiejętnością - jeżeli nie potrafisz, dajmy na to, sprzedawać, to nie znaczy, że nie będziesz potrafił tego robić za rok. Uświadom sobie, że obecnie ludzie są tak słabi, głupi, rozkojarzeni i emocjonalni, że utrzymanie dekady codziennej pracy czyni Cię jednym z najlepszych specjalistów w kraju, a możesz być osobą znikąd – jak utrzymasz ten czas, będzie to miało małe znaczenie. Stąd mało kto rozumie, o co chodzi Danowi Pena, który stwierdził, że obecnie ludzie są tak słabi, że można od nich wywozić pieniądze ciężarówkami. Ma rację. Badania psychologiczne pokazują, że wytrwałość nawet bardziej niż inteligencja czy wrodzony talent stanowi kluczową cechę psychologiczną, która warunkuje satysfakcję z życia. Jeżeli Twoja dysfunkcyjna i patologiczna rodzina zrobiła Ci z głowy misz-masz, to może nawet o tym nie wiesz, ale jesteś zaburzony psychicznie, a w tym stanie normalne i zdrowe funkcjonowanie jest właściwie niemożliwe. Takiej rodzinki nigdy nie interesuje w jakim stanie psychicznym jesteś – oni tylko patrzą jakie masz efekty w życiu. Właściwie, prawie nikogo nie interesuje w jakim stanie psychicznym jesteś i działa to też w drugą stronę – Ciebie też nie interesuje to, w jakim stanie psychicznym są inni, patrzysz tylko jak sobie radzą i się z nimi porównujesz. Rozwiązanie problemów z głową to praca nad sobą i/lub psychoterapia. Materiały do pracy nad sobą i swoim ego: David Hawkins, Siergiej Łazariew, terapia ACT – szczególnie Steven Hayes (książki - Umysł wyzwolony czy Zderzenie z rzeczywistością), czy cała literatura związana z pomocą psychologiczną. Mnie osobiście uratowała technika uwalniania Hawkinsa, o której sam Hawkins pisze, że jest tony silniejsza od zwykłej terapii i na pewno.. tańsza. Zauważ jak to wygląda w kwestii charakteru, kiedy jest on zdrowy i silny – jak ktoś ma problemy z kobietami, to może podchodzić na ulicy. Dostanie 99 kosztów, ale jeden to będzie sukces. Oznacza to, że problemy ciągnące się latami, osoba z twardą psychiką rozwiąże w ciągu 2-3 dni. Osoba ze słaba psychiką czy zaburzona będzie liczyć na mannę z nieba i pewnie nie rozwiąże ich może nigdy. Tą zasadę można przenieść na wręcz wszystko. Psychika. Jest. Wszystkim. Jeżeli nie wyciągniesz z tego tekstu nic wielkiego, to wyciągnij chociaż fakt, że charakter jest wszystkim. Jeżeli dołączysz do jaj, prawdziwą wiedzę – ho, ho, ho.. Jeżeli nie masz w życiu dużo, masz pozwolenie (a wg mnie nawet obowiązek) rozpychać się łokciami, wchodzić gdzie możesz, pukać do określonych drzwi, dzwonić i działać, żeby cały czas polepszać swój byt. A to zależy przede wszystkim od Twojego charakteru – nie potrzebujesz nikogo pozwolenia, żeby to robić. Im słabszy jesteś, tym bierniejszy. I pamiętaj – jak rozpoznać osobę, która ma słaby charakter? Cały czas Cię wszystkim straszy i do wszystkiego zniechęca. Taka osoba może być oczarowana strachem i problemami w życiu. Czyli taki ktoś jeszcze nic nie zrobił sensownego, a on już w swojej mentalnej symulacji zobaczył dziesiątki problemów i na pewno się z Tobą nimi podzieli. Dla przykładu, jesteś latami sam, a ktoś taki doradza Ci, żeby unikać kobiet, bo zaraz stracisz wszystko co masz. On to już widzi i wie. Unikaj tych typów jak diabeł wody święconej. Jesteśmy na tym etapie nauki, gdzie odkryto już, że DNA można programować w sposób przypominający komputer. Skoro z zewnątrz można mu wrzucić patologiczny kod, oznacza to ni mniej ni więcej, że możesz wrzucać sobie „kody”, które pokierują Twoim życiem w odpowiednim kierunku. Sam wybierasz, jak się programujesz. Tl,dr - jesteś zamknięty w klatce swojego charakteru. #3 Poza swoją branżą, czytaj jak najwięcej o psychologii. Kiedy polityk macha Ci przed oczami hasłami o równości i tolerancji, w ciszy czyta Machiavelliego, Gustava le Bona czy Roberta Greene’a, a w międzyczasie nad jego partią pracuje sztab specjalistów od wizerunku i wpływu – czyli „mówienia pięknych rzeczy”. Czytaj jak najwięcej o psychologii społecznej (wyżej wymienione, Cialdini, Bogdan Wojciszke itd.) i nie żałuj pieniędzy na konkretne książki psychologiczne. Zrozumiesz świat i to, gdzie żyjesz. Zrozumiesz, że masz bardziej najebane w głowie, niż myślisz. Zrozumiesz nawet przez to sprzedaż i marketing, nieświadomie nauczysz się copywritingu, a na tym stoi obecny świat – przestaniesz być leszczem i społecznym popychadłem. #4 Regularnie dbaj o asertywność. Wyobraź sobie, że ktoś wchodzi Ci prosto przed twarzą w kolejkę w sklepie. Uważasz, że Ty sobie poradzisz w biznesie, ogarniając piękne kobiety (gdzie do nich będziesz miał sporą konkurencję i kolejkę), jeżeli nie potrafisz zwrócić jakiemuś randomowi, że wcisnął się przed Ciebie do kolejki? Od tego możemy robić dużą siłę na siłowni i zdolności walki, a przede wszystkim – dbamy najpierw o polubowe rozwiązanie sprawy, czyli KOMUNIKACJĘ i asertywne, powolne dbanie o swoje jaja. Każda taka sytuacja pokazuje czarno na białym, w jakim stanie masz psychikę. Im bardziej jesteś uległy czy im bardziej agresywny i od razu idziesz „na noże”, w tym gorszym stanie się znajdujesz. W internecie (strona gdzie jest raczej sporo przegrywów), kilka dni temu widziałem materiał, gdzie mężczyzna obronił swoje bardzo małe dziecko przed stosunkowo żałosnym napastnikiem. Jakaś kobieta w komentarzach odezwała się, że chciałaby, żeby jej przyszły mąż był w stanie coś takiego zrobić. Okazało się, że ona została przez te słowa.. publicznie poniżana, zapewne przez dziwnych ludzi. Nie bądź taką fleją – jako mężczyzna masz milionową i ogólnoświatową tradycję wpisaną w swoje DNA dbania o to, co budujesz i co dzięki Tobie wzrasta. Jak tego nie rozumiesz i czymś takim się obrażasz, bo nie chcesz się na nic narażać, to nie zajmuj się rodziną – lepiej, żebyś się nie rozmnażał. #5 Dźwigaj ciężary. To nie są puste słowa. Kiedy zacząłem dźwigać REGULARNIE – mój poziom energii, samopoczucia i satysfakcji z życia eksplodował. Kiedy ćwiczyłem co jakiś czas, tych efektów nie było. Owszem, po przysiadach erekcja zrobiła się twardsza na 2-3 dni, ale to tyle, te benefity szybko znikały. Najlepiej – robimy ćwiczenia wielostawowe, czyli -przysiady, martwe ciągi, wyciskanie z klatki, żołnierskie, zarzuty/rwanie siłowe/ power clean etc – ma to być podstawa treningu. Na siłę i masę pracujemy w zakresie około 5-ciu powtórzeń. 1-3 powtórzenia – działają na wzrost siły, ale nie masy – nie rób tego jako początkujący, bo możesz zrobić z siebie kalekę, naucz się najpierw dźwigać poprawnie – jeżeli nie wiesz jak dźwigać, sprawdź czy Alan Thrall czy chłopaki ze Starting Strenght (YouTube) już tego nie wyjaśnili. Powyżej 8 powtórzeń, to jest cardio i trening, jeżeli nie jesteś sterydziarzem i zupełnym poczatkującym (na tych działa wszystko), jest nonsensowny. 8-10 powtórzeń można zaakceptować na małe partie, jak np. szyję, ewentualnie brzuch, czy jako osoba zaawansowana balansujesz określonym poziomem stresu, bo progresja liniowa przestała już działać. Jeżeli będziesz regularny z treningiem, podziękujesz mi później. Poświęć dziesiątki godzin na dopracowanie każdego elementu techniki i dowiedz się w perfekcyjnym stopniu, co masz robić – nie liczy się, że w ogóle dźwigasz, tylko JAK dźwigasz. Kiedyś miałem problem z wszelkim rodzajem komunikacji z nieznajomymi. Dzisiaj – mam problem się zamknąć, bo zaczynam rozmowę z ogromem obcych ludzi na pełnym luzie, czasem żałuję że do tych ludzi mówię, bo jest to aż za silne i mówię wręcz z każdym. Winię za to w ogromnej mierze swobodę emocjonalną, nadmiar energii życiowej i pozbycie się kompleksów/ problemów z głową i moje hormony, a hormony eksplodowały od treningu. #6 Wbrew temu, co jest napisane na górze, do osiągnięcia specyficznych celów, nie potrzebujesz tych wszystkich rzeczy, o których mówią kołczowie rozwoju. Nie potrzebujesz zimnej wody, nie potrzebujesz czytać X stron książkek codziennie, nie musisz wizualizować sobie sukcesu, nie musisz poświęcać 3 godziny dziennie na rożne, dziwne rytuały codziennie rano. Masz tylko zrobić robotę w DANYM kierunku – tylko to się liczy. Reszta to kosmetyka. Dentysty nikt nie pyta, czy mówi po francusku i czy pościelał rano łóżko, tylko czy ogarnie bardzo dobrze tego zęba – czy nie. Dźwiganie finalnie odstresowuje i niesie pozytywne konsekwencje w każdym aspekcie życia. Dobrze zrobione jest jednym z najmniej kontuzjogennych sportów na świecie i najkorzystniejszym. Jak nie wiesz co robić w sporcie – dźwigaj. Nie chcesz dźwigać – uderzaj czy tarzaj się po macie (MMA). #7 Jak najszybciej znajdź wiarę w coś wyższego niż Ty sam. Jeżeli nie będziesz żył jakimiś aspektami religijnymi/wiary, to masz trzy opcje – rzucenie się i uwielbienie/obrażanie się na: materialność (pieniądze, kobiety), czy drugi aspekt: posiadania racji, pychy, zdolności, intelektu. Ewentualnie trzecia opcja (najgorsza): miks tych dwóch. Oznacza to, że zaczynasz jako człowiek się uwsteczniać i zamieniać w coraz bardziej agresywne, pretensjonalne, narzekające i coraz bardziej wyczerpane tą planetą, zwierzę. Wiara powinna być jednym z najważniejszych filarów życia – to nie przypadek, że najlepsi sportowcy świata, gdzie liczy się skrajne poświęcenie i wytrwałość, są prawie zawsze wierzący. To nie przypadek, że największe religie kładły taki nacisk najpierw na wiarę, a dopiero potem na świat. Od siebie polecam najlepszy materiał na ten temat, jaki chyba widziałem w całym swoim życiu Jeżeli masz problem z wiarą i nie chcesz przyjąć tak ogromnych korzyści w życiu jakie ona ze sobą niesie, i nie możesz pogodzić się z wiarą w coś wyższego, to najprawdopodobniej masz problem z tym, co Ci się w życiu stało – mianowicie, jeżeli nie jesteś pogodzony na poziomie psychiki ze swoimi rodzicami, to nie jesteś w stanie pogodzić się z Bogiem. I problem jest w rzeczywistości psychologiczny. Pamiętam jedno zdanie, które znalazłem u Petersona i wywarło na mnie duży wpływ – jesteś tak naprawdę dopiero dojrzały emocjonalnie wtedy, kiedy w tym świecie istnieje coś ważniejszego i istotniejszego niż ty sam. Przez tysiące lat zajmowanie się duchowością było wymagającą, trudną i niebezpieczną sprawą. Czy to w wersji szamańskiej będącej balansowaniem na granicy życia i śmierci, zdrowia i szaleństwa. Czy w wersji zakonnej, z ogromnie wymagającą regułą, wieloletnim wszechstronnym wykształceniem. Czy w relacji guru-uczeń gdzie adept żegnał się z rodziną, majątkiem i wszystkim, czym znał – nie za bardzo kusząca zabawa. Dziś praktykowanie duchowości to w 99% danie lajka pod postem w którym uśmiechnięta instagramerka obwieszcza fanom, że są starymi duszami, i pewnie są dziecmi indygo. Praktyka to wykupienie webinaru uczącego jak 5 minutową medytacją wyleczyć raka a krótkim rytuałem wyprostować zmarszczki, wygrać milion i przyciągnąć księcia. Dziś duchowość to festiwal narcyzmu, magicznego myślenia i ucieczki od życia. Unikaj tego rodzaju duchowości wszelkim kosztem. Dzisiaj, żeby dostać prawdziwą duchowość wystarczy kupić dobrą książkę o mało interesującej okładce i można dostać wiedzę, którą adept dawniej dostawał za 10 lat katorżnicej pracy na mistrza. Ludzie jednak wolą być „starą duszą” i przyciągać hajs fantazjując o nim. #8 Jeżeli sprawiasz sobie przyjemność, na którą nie zapracowałeś, to masz blisko 99.99% pewności, że robisz sobie krzywdę i niszczysz swoją przyszłość. Jeżeli na tą przyjemność sobie zapracowałeś (seks? gra video? wyjście na piwo ze znajomymi?) to wszystko jest w porządku i to pomoże Ci zachować zdrowie psychiczne. #9 Sensowne i wspomagające życie działania są nudne, żmudne i wymagające. Sukces jest tak porywający jak oglądanie rdzewiącego metalu – ni mniej, ni więcej. Nie ma tam żadnych fajerwerków. Działania niszczące Twoje życie polegają na tym, że masz im się tylko oddać i im nie oponować, są łatwo dostępne – to na przykład negatywne emocje, zachowania autodestrukcyjne, opierdalanie się etc. Działania, dzięki którym wzrastasz są często trudne i nudne, wymagają energii i poświęcenia. Zrozum – im bardziej zakompleksiony, negatywny i gorszym stanie masz psychikę, tym bardziej zachwycasz się złym, podłym, strasznym i negatywnym światem i tym bardziej nie chcesz zmienić swojego sposobu patrzenia na świat, przez co automatycznie nie będziesz chciał się rozwijać, ale chętnie będziesz zazdrościł innym tego, czego Ci brakuje. Taka mentalność potrzebuje takiej wizji świata – innymi słowy, stajnia w głowie musi widzieć stajnie w świecie. W życiu masz być przydatny innym (i sobie) i tą przydatność sobie tworzysz. Czy to w związkach, czy też na rynku pracy. Im mniej przydatny jesteś, w tym większych problemach jesteś i nikt Ciebie może nie potrzebować (samotność, bieda). Tak samo z pracą – emerytura może nie być wybawieniem tylko karą, bo gdy przestaniesz być potrzebny, będziesz bezużyteczny, a to jest psychicznie traumatyzujące i jest biernym samobójstwem. Bądź potrzebny i zaakceptuj nudę. #10 Nigdy nie myśl jak komunista i nie przypisuj sobie osiągnięć innych. „My, mężczyźni, zbudowaliśmy całą cywiliz...” – nie. Rozliczasz się tylko ze swoich osiągnięć przed sobą, nie z osiągnięć ludzi, z którymi nie masz nic wspólnego. Nic Ci się nie należy za osiągnięcia obcych ludzi – dostałeś już i tak za dużo, że partycypujesz z ich osiągnięciami technologicznymi, które są łatwo dostępne. Chyba znasz dokonania Stalina, Hitlera czy Bandery. Dlaczego nie utożsamiasz się z ich osiągnięciami, a tylko z najlepszymi specjalistami i budowniczymi na planecie? #11 Staraj się rozmawiać z ludźmi w necie tak rzadko, jak to jest możliwe. Szacuje się, że 50% ruchu w internecie – to boty. Wyobraź sobie komentarz cisnący po Polakach od najgorszych. Rozmawiasz z taką osobą i przerzucacie się na argumenty. W rzeczywistości może tam nikogo nie być po drugiej stronie – to może być bot z kraju wrogiego Polsce, czyli białoruski, ruski, niemiecki czy koreański. W większości przypadków rozmawiając w necie z ludźmi, tracisz czas. Na jednej ze stron, gdzie bywam, jest specjalny dział, gdzie pojawiają się wrzutki materiałów z wojny Rosja-Ukraina. Zasada była następująca – ruscy dostawali wpierdol, natychmiast pojawiał się szturm świeżych kont trolli na dziale i atakujących ukrów czy Polaków. Czas trwania przybycia trolli od spuszczenia ruskim wpierdolu trwał do około jednego dnia, czasem nawet kilka godzin. Po czasie chłopaki z działu rozpoznali wzorzec – ruscy dostają ostry wpierdol, to na dziale za niedługo będzie rzeź. Trolle działały jak w zegarku i ten mechanizm działał z niesamowitą precyzją. Po czasie chłopaki zaczęli trolli już witać, co było bardzo zabawne. Wyobraź sobie, powiedzmy, tiktok – napiszesz coś sensownego, a nagle dostajesz strzała z bluzgami od jakiegoś randoma. Problem w tym, że to może być 10cio letnie dziecko. I będziesz wykłócał się z dzieckiem. Ewentualnie – jakimś dorosłym debilem. Stąd – nie marnuj na to czasu. Im mniej gadania w necie na nonsensowne tematy – tym lepiej dla Ciebie. #12 Badania mówią prosto – najszczęśliwsi ludzie to nie ci najbogatsi, ale ci mający najbardziej rozwiniętą duchowość i mający najlepsze relacje z innymi ludźmi. Więcej na ten temat, wpisz w google: eksperyment harvardzki. Jeżeli masz fajną rodzinę, kochającego partnera/kę, wszyscy się u Ciebie szanują, masz dach nad głową, pełną lodówkę to jesteś jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Przyszłość zachodu to alienujący się i wojujący „indywidualiści”, najpewniej bezdzietni albo z maksymalnie jednym dzieckiem, i mnożący się jak króliki, kolektywni islamiści przejmujący powolnie ale wytrwale, kraje tych ludzi, pod siebie. Zrób wiele, żeby w to nie wdepnąć – jeżeli tylko masz na to ochotę. Nauczyłem się w życiu, że ludzie najbardziej samotni tylko deklarują jacy są szczęśliwi, jak rzeczywistość u nich nie jest tak kolorowa, jak oni ją podkreślają. Samotność, jeżeli nie jesteś skrajnym pustelnikiem, zabija. #13 Naucz się jak najczęściej mówić „nie”. Na głupie propozycje, podszepty Twojego mózgu żeby się opierdalać czy dawać się prowokować. W obecnych czasach przesytu musisz naczyć się cały czas mówić „nie”, zamiast wszystkiemu mówić „tak”. Droga do sukcesu w obecnych czasach polega na tym, że dwadzieścia razy mówisz nie, a raz mówisz tak. Mamy tyle rozpraszaczy i są one wszędzie. Na jednym to nawet czytasz – możesz stracić na niego dziesiątki lat albo dzięki niemu się zbudować na nowo. #14 Zrozum, że sukces lubi być binarny. Albo coś osiągnąłeś, albo nie. Jeżeli czegoś nie osiągnąłeś jak zamierzałeś, a w zamian za to poszerzyłeś swoją wiedzę na jakiś temat (np. przeczytałeś książkę zamiast coś osiągnąć) to po prostu się oszukujesz i próbujesz minimalizować swój lęk. W przypadku mężczyzny chcącego kobiet, może to wyglądać jak pochłananie kolejnej redpillowej teorii zamiast poznanie kobiety. Ta teoria ma mu w jego głowie tylko „pomóc” – a kiedy ta doraźna pomoc się skończy, zacznie się poszukiwanie następnej teorii i kolejnego filmiku w Internecie. I tak bez końca - koło się zamyka. Rozpoznaj ten wzorzec, który będzie się powtarzał przed wszelkimi wyzwaniami i nie oszukuj się. #15 Jeżeli nie ponosisz (regularnie?) porażki i nie doznajesz (regularnie?) upokorzenia, to robisz coś bardzo złego i robisz sobie sporą krzywdę. Jeżeli nie doznajesz porażki, to znaczy, że udajesz rozwój osobisty i się ukrywasz - może czytasz książki, oglądasz podcasty, ale boisz się działania i schowałeś się w swojej piwnicy, żeby oszukać siebie, że „robisz coś z życiem”. W rzeczywistości uprawiasz mentalną masturbację i zaawansowane oszukiwanie siebie, żeby unikać lęku (jak wyżej). Zaakceptuj, że jesteś czasami nawet bardziej emocjonalny niż kobieta i emocje razem z uczuciami, rządzą Twoim życiem. Nigdy nie mów, że kobiety są tak nieprzyjemnie emocjonalne - ludzie tak mówiący, sami są na jeszcze gorszym poziomie emocjonalności niż kobiety. Im bardziej przewrażliwiony na porażkę jesteś i im bardziej jej unikasz, tym ukrycie jesteś bardziej wyniosły, agresywny i próżny. #16 Nikt Ci nic nie gwarantuje, jednak jeżeli nic nie masz, to właściwie i tak nic wielkiego nie tracisz bo wychodzisz i tak z zera, albo nawet ujemnego poziomu – możesz tylko zyskać. To, że się rozwijasz nie znaczy, że osiągniesz to, co chcesz. Historie o poświęceniu i braku sukcesu to codzienność. Zaakceptuj to. Jak mawiał klasyk – życie to nie jest koncert życzeń. Poświecasz się bez gwarancji wygranej, jednak jak pracujesz dekadę to szansę na brak sukcesu masz bardzo małą. Alex Hormozi, dopóki nie zarabiał dziesiątek/setek milionów dolarów rocznie, spał na podłodze na siłowni i upadły mu wszystkie jego poprzednie biznesy. Kiedy będziesz podchodził do obcych kobiet, jak będziesz miał 20% sukcesów (1 podejście na 5 z sukcesem), to jesteś naprawdę bardzo dobry. I to jest w porządku, taka jest kolej rzeczy, że częściej pojawi się poniżenie niż sukces. Im szybciej to zaakceptujesz, tym więcej możesz osiągnąć. #17 Jak najszbyciej rzuć użalanie się nad sobą i narzekanie. Narzekając, w ten sposób przywiązujesz się na poziomie nieświadomości do tego, z czego powodu cierpisz i narzekasz. Coraz większe przywiązanie sprawia, że coraz więcej cierpisz – wszystkie nasze cierpienia, dramaty i rozpacze są tylko odrywaniem człowieka od przywiązania. Wszystkie nasze psychologiczne tragedie i dramaty, to tylko przywiązanie – ludzie nie cierpią emocjonalnie bo się starzeją, tylko są przymusowo odrywani od swojego przywiązania do młodości i wszystkiego co z młodością jest związane. Oznacza to, że narzekając i użalając się nad sobą, powiększasz ból psychiczny w przyszłości, zaczynają chorować Twoje emocje. Za chorymi emocjami za kilka lat podąży ciało – przykładowo, choroby autoimmunologiczne atakują własne ciało, a człowiek przecież tylko atakował sam siebie i cały świat we własnej głowie. Oskarżając i narzekając na innych/świat, czujesz przez chwile się lepiej, bo wydaje Ci się, że samemu jesteś lepszy i bardziej szlachetny – nie jesteś, po prostu nie zostałeś sprawdzony w boju. Oskarżając siebie i jednocześnie pracując nad sobą, będziesz lepszy i Twoje życie po czasie również. Rzucenie narzekania nie poleca na jego tłumieniu, tylko pracowaniem z nim jak zawodowiec, czyli technikami terapeutycznymi - jak ACT, technika uwalniania etc. #18 Jeżeli możesz, rzuć social media. Instagram, tik tok. Wchodząc tam, natychmiast widzisz, że jesteś gorszy, biedniejszy i żałośniejszy. W Polsce, żeby być w 1% najbogatszych ludzi, należy zarabiać 40k miesięcznie. Wchodzac tam, widać że proporcje są odwrócone, a 99% żyje życiem amerykańskich milionerów – niesamowicie atrakcyjni ludzie żyją jak królowie, a w rzeczywistości to może być zupełnie przeciętna Karina podrasowana filtrami, która leci na psychotropach, zdradza swojego „ukochanego”, a jej profil jest wyłącznie kłamstwem. Facet, któremu najpierw widać zakola w jego sylwetce, wrzuca zdjęcia gdzie „przypadkowo” widać ucięte (ubrane, na szczęście) ciała kobiet, co ma znaczyć jakim jest obleganym kobiecarzem – w rzeczywistości kobiety nie mogą z nim wytrzymać i rzucają go regularnie. Uwierz mi, ja takie coś widziałem na własne oczy. Człowiek nie wierzy, że można aż tak kłamać. Na TikToku dostajesz dawkę dopaminy tak dużą, która sprawia, że nie chce Ci się nawet po czasie wstać z fotela zrobić coś sensownego. Jak możesz – usuń to, ewentualnie nie przeglądaj tych materiałów jak masz gorsze życie. Ja ponad dekadę nie byłem na wakacjach, a ciągle pracuję – oglądanie ciągłych wycieczek, a kobiety uwielbiają podróżować, bardzo by mnie dołowało, rozpraszało i frustrowało, stąd wolę po prostu na to nie patrzeć, a robić swoje. Tutaj uwaga – kiedy poznawałem kobiety, to one chciały mi dawać np. kontakt do siebie przez Instagram. Problem w tym – ja tego nie mam. Wydaje mi się, że na instagramie stałbym się kolejnym „petentem”, a dzięki telefonowi – tak nie było, mam bezpośredni kontakt. Przez brak IG możesz w pewien sposób być społecznie „dziwnym’. Ludzie nie lubią odszczepieńców, a tak samo jak będziesz miał konto i nie serduszkował ich fałszywych zdjęć, też mogą być obrażeni. Dla mojego zdrowia, zrezygnowałem z tego, pomimo tego, że dziewczyny wielokrotnie aż naciskały mnie siłowo, żebym to założył. Ja natomiast, nie przypominam creepa i odszczepieńca, przez co u mnie jest to akceptowalne – zastanów się czy to samo może tyczyć się Ciebie. Zrozum – instagram i lans jest czymś realnym, ciężka praca i poświęcenie dla wielu ludzi jest dziwne i nienaturalne. Problemy w obecnym świecie wynikają w ogromnej mierze z tego, że ludzie nie mają żadnych zasad. Nie ma żadnej wiary, żadne religii i „kary” za patologiczne zachowani – taka osoba natychmiast skłania się do tego co patologiczne, czyli musi wyrazić tylko zgodę na zło. Za udawanie najlepszego życia w necie jest lans, wyższy status we własnej głowie etc. Jeżeli odrzucisz taki styl życia, to dla wielu osób może to być jak policzek w ich próżność. Oni naprawdę mogą to wziąć do siebie, bo będą urażeni, że ktoś nie żyje takim kłamstwem, jak oni. Co z tym zrobić, zależy od Ciebie #19 Dowiedz się wszystkiego, czego możesz o dopaminie - ponieważ dopamina jest źródłem wszelkiego zła. Jeden z moich „mentorów” doradzał mi technikę radzenia sobie z obecnym zalewem atrakcyjnymi i śmieciowymi materiałami. Mianowicie, wchodząc na social media, jesteś profilowany przez AI pod kątem Twoich zainteresowań. Automat natychmiast podrzuca Ci to, co chcesz zobaczyć, ale nawet o tym nie wiesz. W ten sposób jesteś wciągany w wir dopaminy, klikasz w materiały i tracisz w ten sposób nawet kilka godzin z dnia. Kiedyś trzeba było zastanowić się i wpisać to, czego szukasz, bo Cię to interesuje. Dzisiaj wszystko podstawia pod nos algorytm, który lepiej rozumie Twoją psychologię, niż Ty sam. To, co ten facet sugerował, to mocne zmrużenie oczu, jak chcesz przez social media, gdzie się dostać czy komuś odpisać. Czyli przymykasz oczy, żeby nie widzieć co algorytm proponuje, wchodzisz tam, gdzie chcesz, po czym wychodzisz i zamykasz stronę. Uwierz mi – nic z tego powodu nie stracisz, a wyłącznie zyskasz. Większość rzeczy jakie scrollujesz, to bezwartościowe śmieci, w których grzebiesz swoim bezcennym czasem. Jeżeli mówisz, że nie możesz osiągnąć „X”, bo nie masz czasu, to coś czuję, że na pewno masz czas na rozrywkę, którą pochłaniasz wtedy, kiedy już oficjalnie nie pracujesz, a robisz to „bo musisz mieć coś z życia”. #20 Odrzuć wszelkie dyskusje i zajmowanie się bzdurami „kto, co może”. Ludzie tak dyskutujący mają emocjonalne zadanie chronić swoją emocjonalność przed strachem przed obiektem sukcesu i wymagań jakie on przed człowiekiem stawia. Zauważ, że faceci gadający cały czas kto co może, właściwie cały czas są sami i cały czas coś im się nie udaje. Ci ludzie nie zrobili nawet pierwszego kroku w kierunku do celu, stąd cały czas rozmyślają o przedbiegach. Ty zajmij się konkretną robotą i myśleniem o biegach, a oni niech tracą czas na te puste intelektualnie dysputy i zostaw ich, niech sobie z kimś pogadają. Tyle im w życiu zostało, stąd nie ma sensu im tego zabierać. W podobny sposób, nie rozmawiasz z lewactwem o takich rzeczach jak to, czy kobieta jest silniejsza naturalnie od mężczyzny. Nie rozmawiasz z takimi ludźmi, olewasz, nie dajesz się prowokować i idziesz dalej. Zostaw to tym, którzy są mniej ambitni niż Ty. Nie dyskutuj z ludźmi, którzy nic o Tobie nie wiedzą i przekonują Cię, że np. nie dasz rady zrobić 300kg w martwym ciągu – po prostu znajdź ludzi i wiedzę, którzy Ci to umożliwią i idź w tym kierunku, jeżeli bardzo chcesz. Może Ci się nie uda, może zrobisz tylko 270 czy 290kg, jednak to i tak jest super. Po prostu idź i pracuj, nie proś nikogo o pozwolenie czy analizę statystyczną, co możesz a czego nie. #21 Ekstremalnie ważne – jak najszybciej rzuć pornografię i bardzo mocno ogranicz masturbację (przy czym też inne nałogi). Te nieprawdopodobnie duże pokłady energii życiowej mają Ci służyć – jak je będziesz regularnie wyczerpywał, to narażasz się nawet w wieku 20+ na bycie impotentem (impotencja – im – potent; potent (ang.) – potężny, mocny. Impotencja – osoba bez mocy, bez siły, która straciła źródło „życia”). Impotencja przez nadmierną seksualność i niedojrzałe i obsesyjne skupienie na seksie (nawet wśród prawiczków) staje się coraz większą normą, kiedy wcześniej ten problem dotykał głównie starców. Blokowana seksualność to blokowana patologia – bezpłodność kobiet i impotencja mężczyzn jest naturalnym mechanizmem obronnym „natury”, żeby ludzie z tak patologiczną emocjonalnością nie przekazywali tej emocjonalności dalej – na dzieci. To udowodnione, że kobiety zmniejszające pychę, zaczynające żyć zdrową emocjonalnością „nagle” zaczynają być płodne i ich bezpłodność może zniknąć. Jak powiedział Donald Trump – jeżeli nie masz energii, nie masz w życiu nic. Seksualność to energia. Poprzez nią dostajesz tony energii, żeby zrobić coś z życiem. Jak mówisz mi w wieku 15-40 lat, że nie masz na nic energii, to pozwól, że zgadnę gdzie u Ciebie ta energia idzie. Regularnie w chusteczkę, prawda? #22 Staraj się otaczać specjalistami. Opinie większości ludzi są bezużyteczne i są zwykłym wymądrzaniem się czy zgadywaniem. Jeżeli podejrzewasz, że masz do czynienia z oszustem, który nie ma sukcesów albo te sukcesy „ukrywa”, to ten ktoś robi na 99.99% skok na kasę. Najprawdopodobniej będzie Ci natrętnie wpychał jakiś kurs, szkolenie czy ebook. Dla przykładu, jedne z moich bezcennych odkryć biznesowych ostatnich czasów to Alex Hormozi (tego Pana polecam z całego serca) czy Tom Bilyeu. Jeden taki człowiek potrafi zwiększyć Twój sukces do rozmiarów jakich byś się w życiu nie spodziewał. Hormozi potrafi wrzucić na YT wielogodzinny materiał o sprzedaży, kompletnie za darmo, gdzie przekazuje samo mięso. Nauczyłem się w bólach, że oszust da Ci gorszą jakość (skopiowaną od kogoś, bo własnych doświadczeń nie ma), za pieniądze. W przypadku „czystych” ludzi, tak nie jest. Zdarza się, że dostaniesz bezcenną wiedzę od miliardera, bo on ma tyle pieniędzy, że ich od Ciebie nie chce, a tragiczną od „trenera”, który jest spłukany i zarabia tylko na uczeniu biznesu wannabe biznesmenów. Historia, która nauczyła mnie, żeby z ludźmi nie rozmawiać, którzy bredzą. Pisałem komuś publicznie, że przy wyciskaniu na klatkę (na ławce) nie możesz pozwolić na opieranie ciężaru na klatce jak stracisz siłę i nie dasz rady tego wypchnąć i nie powinieneś staczać ciężaru przez brzuch, bo w ten sposób miażdżysz organy i możesz doprowadzić do krwotoku wewnętrznego – takie sytuacje się zdarzały, co skutkuje śmiercią. Nagle wyskoczył facet, który mówi, że całe życie dźwigał i on nie widzi w tym problemu. Zapytałem go czy ma chociaż trochę rozumu i wie co to znaczy, że chłop ponad 100kg stanie mu nogami na mostku czy brzuchu i czy on ma świadomość, że jego rada może kogoś zabić. Powiedział, że nigdy tyle dźwigał nie będzie, bo waży w okolicach 60kg i on nie ma z tym problemu. No i niebezpieczny debil wyjaśnił temat, co nie? Ręce opadają – więc zabierz je do roboty i otaczaj się specjalistami, żeby z takimi kretynami nie musiały Ci te ręce opadać. I pomyśl też o tym, że ten człowiek (jak i miliony innych w Internecie) nie ma nic sensownego do powiedzenia, ale gada – bo on przychodzi do tego Internetu sobie pogadać, a jakie to ma konsekwencje, to jego to nie interesuje. On gada, klika sobie, popija piwko pewnie i jest zadowolony, a Ty takiego gościa bierzesz na poważnie, co on bełkocze. Jeżeli będziesz działał i prężnie pracował w świecie naucz się tej niesamowicie ważnej umiejętności akceptowania i ignorowania debilizmu. Ja, osobiście, przestałem czytać komentarze na FB, bo to co się porobiło od jakiegoś czasu, to wydaje się, że głównie ludzie z IQ 80 to piszą i poziomem nienawiści do wszystkiego w kosmosie. #23 Wizualizacje, „prawa przyciągania” i uznawanie, że coś „samo przyjdzie” to kolejny sposób na radzenie sobie z lękiem i niepewnością. Prawo przyciągania działa w kierunku magnesu, który zbliża się do swojego przeciwnego bieguna. Wizualizacje powinny stanowić mniej niż 2-5% pracy nad sobą. Rusz dupę, nie wyobraźnię z nadzieją, że coś „samo przyjdzie”. Więcej nauczysz się od Boba Budowniczego czy nawet głupiego GTA 4 (gdzie mozolnie wspinasz się na szczyt jako zwykły „nikt”) niż z kolejnej książki o przyciąganiu pieniędzy. Innymi słowy – zamień prawo przyciągania na Boba Budowniczego. #24 Naucz się angielskiego na poziomie osoby rodzimej tego języka. Kiedy znasz angielski otwiera się przed Tobą prawie cały świat, najlepsi specjaliści z każdego zakątka ziemi, wszelka najlepsza literatura na świecie i możesz dogadać się z prawie każdym na świecie. Angielski to jedna z najważniejszych umiejętności w życiu. Jak chcesz być uznawany za kumatego, to masz instynktownie znać różnicę w wymowie: sheep a ship, off course a of course, winner a weiner, with a whiff – i tak dalej. W obecnych czasach, a bez tego języka – to jak bez ręki. Naucz się różnicy między brytyjskim a amerykańskim angielskim (jak wymówi słowo „past” brytol a jak amerykanin?). Naucz się jak najszybciej zapisu fonetycznego (IPA) – żebyś nie mówił z akcentem jak pewien popularny w Polsce zawodnik MMA - https://www.youtube.com/watch?v=Uq5JmdMyfuQ. Postaraj się, żeby Twój angielski był na poziomie osoby natywnej. Reszta języków do życia i rozwoju nie ma większego znaczenia, jest kompletnie opcjonalna, dobierz je sobie do celów czy zabawy. Nie słuchaj ludzi mówiących, że „angole używają trzech czasów”, czy „wystarczy, że to po prostu powiesz, oni i tak to zrozumieją” – może, ale jak chcesz się zadawać z ludźmi pracującymi po fabrykach, to faktycznie takie rady mają sens. I tak – angielski ma chyba 60 dialektów, stąd można zauważyc, że oni inaczej mówią w różnych zakątkach. Mimo wszystko, naucz się wymowy słownikowej np. od Cambridge Dictionary, resztę sobie poprawisz z czasem i dostosujesz do warunków. Podobnej wymowy słownikowej naucz się z każdym innym językiem – przykładowo do nauki francuskiego zapis fonetyczny (IPA) jest nieodzwony. Osobiście zrobiłem to tak, że kupiłem pełen pakiet fiszek (fiszki.pl), na poziomie A1-C2. Na tych karteczkach jest już napisana wymowa brytyjska, a ja tylko żmudnie dopisywałem (jak była) różnicę w wymowie amerykańskiej – w standardzie IPA, nie tak „jak słyszę”, bo mogę słyszeć coś zupełnie innego, np. brzmienie ə, czy zbitkę æ - ze strony Cambridge. Voilà – za kilka miesięcy będziesz osobą z jednym z najlepszym angielskim w kraju. #25 Twoim problemem jest to, że uważasz się za zbyt cwanego niż w rzeczywistości jesteś, a z tą elitarną wiedzą nic nie robisz i nie sprawdzasz jej w boju, a wybierasz przypadki w świecie, żeby ta teoria jakimś cudem się trzymała ze sobą (cherry picking). Słowo „sprawdzam!” to podstawa wszelkiego rozwoju i osiągania i najgorsze wyrażenia dla każdego agitatora i propagandysty – a najgorsze dla napuszonego ego. Nigdy nie bądź napuszony i zawsze zakładaj, że czegoś nie wiesz. Takie coś może uratować czy zmienić na plus Twoje życie. Rozwój kończy się wtedy, kiedy uznajesz, że wiesz wszystko lepiej – wtedy stajesz się fanatykiem i dla wielu – oszołomem. #26 Adaptacja na świecie zachodzi ciągle i do każdych warunków. Jeżeli regularnie biegasz, ciało ze wszystkimi organami, adaptuje się do biegania. Jeżeli regularnie robisz martwe ciągi, ciało adaptuje się do tego rodzaju wysiłku. Jeżeli regularnie się opalasz, ciało się rumieni (melanina) i przystosowuje się do Słońca. Do czego adaptujesz się regularnie i codziennie – do jakiego trybu życia? Pamiętaj, że adaptacja zachodzi stale i do wszystkich możliwych warunków. Co znaczy, że nawet jak masz gówniane, pełne stresu i nerwów życie, to paradoksalnie.. możesz się od niego uzależnić i w głębi siebie nie chcieć tego zmienić – bo może i jest do dupy, ale za to ta dupa jest znana – i podświadomie możesz dążyć i wracać do tego syfu. Poważna zmiana wymaga nauczenia się „życia” na nowo i wydatku sporej energii – stąd wracamy do punktu o dyscyplinie. Cały czas zadawaj sobie pytanie do czego się adaptujesz, bo tworzy się to bez Twojej woli. #27 Najgorsza pułapka jaka Cię w życiu czeka, to styl życia tak bardzo żałosny i nędzny, że zabija Twojego ducha i duszę, jednak ciału jest wygodnie, jest mu ciepło i jest pojedzone, a jajka są regularnie opróżnione.. przez co nigdy nie ruszysz się, żeby coś z tym zmienić. Jeżeli Twoje życie jest nieznośne, nie wpadaj w przygnębienie - w rzeczywistości to najlepsza trampolina jaką mogłeś dostać. Większość ludzi nie ma jaj zrobić sobie warunków, które są trudne i wymagają zmiany. #28 Nie zajmuj się teoriami spiskowymi. Czas przeminie, a po czasie i tak się nie dowiesz czy w mgle były chipy. Teorie spiskowe mają za zadanie załatać psychiczny brak pewności, strach i ogólny brak zaufania do rządzących – takie rzeczy załatwia się skupiając się na tym, co istotne w życiu i pracą nad sobą. Być może żyjemy w kondominium masońsko-illuminackim pod reptiliańskim zarządem powierniczym. No i co z tym zrobisz? #29 Nie zajmuj się polityką, pomimo tego, że ona zajmuje się Tobą. Na 100% masz pewność, że wały, łamanie prawa i kłamstwa są popularne wśród każdej władzy na całej tej planecie. Zrozum, że i tak się humanizujemy – kiedyś obcinano nogę na żywca i wypalano (kauteryzacja), dzisiaj amputacja jest bezbolesna. Dzisiaj śmierć na zachodzie jest o wiele trudniejsza niż jeszcze 200 lat temu. Humanizowanie się i zwalczanie zła przychodzi stopniowo, dlatego odpuść śledzenie tego zła. Jak będziesz kiedyś umierał to masz 100% pewności, że władza nadal będzie robić wały – śledzenie tego nie ma większego sensu. Obecna polityka to emocjonalna telenowela dla ubogich – jesteś tak uzależniony od jej śledzenia, bo się nią emocjonujesz. Jeżeli spędzasz przy polityce więcej niż 5-10 minut dziennie, a nie jest to Twoja praca, to robisz sobie krzywdę i obrzydzasz smak życia. Życie zaczynie Ci smakować tak, jak smakuje polityka – czyli jak gówno. Twój wpływ na wydarzenia w świecie i tak jest zerowy, więc zajmij się sobą. Większość polityki to bezsensowne dramaty, o których zapomnisz za kilka dni. Pamiętasz jak około jesieni 2024 w mediach straszono powrotem do covidowych obostrzeń, a niektórzy ludzie znowu zaczeli wariować z emocji? A co się stało? #30 Nigdy nie nakłaniaj siłowo kogokolwiek, żeby szedł Twoją drogą, robił i wierzył w rzeczy takie, jak Ty (cokolwiek robisz). Możesz mu zasugerować pomoc, jednak nigdy nikogo nie powinieneś siłowo namawiać. Aby iść ciężką drogą, potrzeba wewnętrznej dojrzałości i pewnego głębokiego stanu emocjonalnego, którego najczęściej nie mają osoby bardzo negatywne. Istnieją ludzie emocjonalnie nie gotowi na ciężkie wyzwania – i to jest w porządku. Droga życia poprzez pracę na magazynie też jest potrzebna temu światu. Jak poczytasz literaturę, to milionerzy i miliarderzy czasem są młodziutcy i nie mają nic, a oni wewnętrznie już czują, że sukces dla nich jest normalny i naturalny. Na poziomie głębokim, emocjonalnym - oni już sukces osiągneli, po prostu fizycznie jeszcze go nie ma, a mówiąc o swoich marzeniach ludziom, wszyscy pukają się w głowę. Nie namawiaj nikogo do osiągania tego, czego ich psychika nie jest w stanie zrobić i zaakceptować, bez skrajnej i radykalnej pracy nad sobą. Przeciętny człowiek sam w sobie tego stanu u siebie nie wytworzy, jeżeli naturalnie go nie ma, stąd zareaguje na Ciebie nawet agresją i poniżaniem. #31 Uważaj na wszelkie sekty. Sekty to redpill, blackpill, feminazizm, lbgt, świadkowie Jehowi czy fanatyczni wyborcy PO – tzw. silniczki. Sektę poznajesz w sposób następujący – daje Ci rzekomą prawdę objawioną, bardzo wymaga Twojego aktywnego udziału, tępi Cię jak z niej odejdziesz (odrzucisz ją intelektualnie) i z reguły jest bardzo agresywna względem ruchów, które ją kwestionują. Weź z każdego nurtu to, co najlepsze (jeżeli chcesz), resztę wyrzuć. Na przykładzie – bierzesz najlepsze rzeczy z bluepilla (romantyzm, szacunek dla drugiej osoby), potem najsensowniejsze rzeczy z redpilla (świat jest raczej brutalnym i agresywnym miejscem, potrzeba ostrzejszej psychiki, dobrze ogarnąć ogarnąć pieniądze), blackpilla (dobrze, żebym o siebie zadbał jak mogę, w końcu oczy wpływają bardzo na pożądanie), po czym łączysz to psychicznie tak, żeby miało ręce i nogi. Jeżeli nie potrafisz łączyć przeciwieństw w zdrowy sposób i tego nie rozumiesz, masz niezdrowe problemy z emocjonalnością. Jeżeli Twoja filozofia nie będzie łączyła przeciwieństw (romantyzm vs bycie ostrym; konkretność i zasuwanie vs relaks), to będziesz utrapieniem dla innych i potem - dla siebie. Jak w tym powiedzeniu – „kiedy umierasz nie wiesz o tym. Tylko inni cierpią. Tak samo jest jak jesteś debilem”. Nie bądź debilem i nigdy nie wchodź w skrajny fanatyzm – każda ideologia ma ze sobą jakieś ograniczenia i prawdopodobnie tworzy ją ktoś, kto może żerować na Twoim cierpieniu i nieszczęściu (np. nie patrz jaka nacja finansowała feminizm czy komunizm i co oni uważają o ludziach z nie swojej „wybranej” rasy). Kombinuj, patrz co działa i buduj własną ideologię. Jeżeli wybuchasz w tym momencie skrajnie negatywnymi emocjami, najpewniej sekta przeprała Ci głowę. Każda ideologia i sekta jest zbudowana przez kogoś, który ma w tym prawdopodobnie własne interesy i własne ograniczenia, a jak zaczniesz je ślepo konsumować, to przestajesz być graczem, a stajesz się pionkiem i ofiarą czyichś emocji – ponieważ ludzie tworzą przekonania nie na bazie tego co myślą, tylko tego, co czują – myślenie ma zadanie usprawiedliwić czucie – dlatego ludzie tak niechętnie rzucają swoje systemy przekonań, które zostały im wgrane przez cwaniaków, bo nie mają jak usprawiedliwić czucia. Pod termin sekty można podpiąć niesamowicie dużą ilość ruchów w świecie, więc bądź niesamowicie uważny co wpuszczasz do swojej głowy i jakie hipnotyczne wyrażenia powtarzasz, aż staną się Twoją drugą naturą (patrz – najgłupsze stwierdzenie jakie propaguje lewica na świecie, a miliony to powtarzają bez żadnej świadomej obróbki – „bronimy demokracji” – czyli dokładnie czego? I w jaki sposób głównie możecie tą „demokrację” stracić? – o wiele lepiej by brzmiało, gdyby Komitet Obrony Demokracji nazywał się Komitetem Obrony Skrajnego Lewactwa przy Korycie, ale nie ma sensu aż tak zdradzać swoich intencji, chociaż ludzie są obecnie tak nierozumni, że nadal by nie zajarzyli o co chodzi). Piszę o tym, bo wydaje mi się, że w obecnych czasach sekty są ogromnym niebezpieczeństwem, a ludzie nawet nie wiedzą, że w jednej albo kilku, tkwią. #32 Męskość jest hartowana w boju, natomiast kobiecość jest zachowana i utrzymana. Jeżeli mężczyzna nie hartuje się w boju, z czasem staje się coraz bardziej żałosną i autodestrukcyjną cipą, natomiast jeśli kobieta żyje życiem pogardzanym od stuleci w większości kultur, staje się agresywnym, zagubionym, żałosnym, pretensjonalnym i autodestrukcyjnym tworem, który jak nie zniszczy życia Tobie, to zniszczy je sobie. Uważaj na wszelkich mężczyzn, którzy nie wyznają zasady „stal ostrzy stal” i kobiety, których styl życia pozostawia wiele do życzenia. Nie chcesz ich wpuszczać do swojego życia – jeżeli pracujesz nad sobą i życiem, Twoje życie będzie wystarczająco ciężkie. Tacy kolesie uczynią je jeszcze bardziej ciężkim i wbiją Ci nóż w plecy w najmniej spodziewanym momencie (tchórz zawsze jest ukrytym zdrajcą), a kobiety tego typu - przemielą i wyplują. #33 Zwracaj uwagę z jakiego poziomu inteligencji i emocjonalności pochłaniasz dane materiały. Kiedy oglądasz materiał w necie – zadaj sobie pytanie: na jakim poziomie inteligencji powinien być odbiorca, żeby w pełni przyjął i cieszył się tym materiałem? Ogólna zasada jest następująca. Materiały z niskiego poziomu inteligencji są zdebilone, lubią pchać Cię się w skrajności, są przedstawione prosto i operują nieskomplikowanymi hasłami w taki sposób, żeby głupi człowiek szybko się za to chwycił. Są bardzo emocjonalne (ekspresywne minki, muzyka, głupi humor etc.), lubią mieć tonę edycji i cięć, żeby głupi ludzie to oglądali. Dla przykładu – ostatnio na forum latał temat, gdzie rzekomo kobiety narzekają, że mężczyźni do nich nie podbijają i mają przez to jakąś zbiorową depresję czy inną histerię. W rzeczywistości – jest to clickbajt, nic takiego nie ma miejsca. Kobiety nie mają żadnej zbiorowej histerii. Ludzie, którzy łapią się na takie bajty biorą to, co jest w internecie za pewnik, co czyni ich idealnym konsumentem takich treści, a potem mogą kupić produkt, którego.. i tak nie potrzebują, od osoby.. która chce im przeprać głowę i jest w rzeczywistości ich wrogiem. Pamiętaj – jako ludzie zakładamy zawsze, że coś jest prawdą i ocenienie czy to jest kłamstwem, wymaga myślenia. Stąd tak łatwo przeprać ludziom mózgi nawet najbardziej debilnymi i sprzecznymi hasłami. Materiały z wyższego poziomu rozwoju, to np. podcasty Andrewa Hubermana o zdrowiu, wydajności etc, są inne. Używane są tam złożone podjęcia, wyjaśniane procesy, wszystko oparte jest na faktach i doświadczeniach, emocjonalność jest minimalna, nie ma napędzania jednej grupy na drugą, a przez to wartość jest szczytowa. Pamiętaj – emocjonalność jest subsytutem wglądu. Albo masz rozum i wgląd, albo emocjonalność. Wybieraj według uznania – „z jakiego poziomu IQ jest ten materiał?”. Niskie IQ w odbiorze treści może Cię zniszczyć, a wyższe – lubi pomagać. Cały czas również zwracaj uwagę, ile w materiałach jakie piorą Ci głowę, jest emocji i przez to oddziaływania na Ciebie, żeby przekabacić Cię w „określonym” kierunku. Pamiętaj – modny youtuber często nie chce Twojego dobra, tylko Twoich pieniędzy i robienia mu zasięgów, żeby miał coraz więcej władzy i mógł się rozkoszować w tym, co Tobie np. obrzydza. #34 Strach i lęk są największymi hamulcami sukcesu, a jednocześnie są mechanizmem obronnym związanym z pychą. Rozważmy to na przykładzie. Mężczyzna nieprawdopodobnie na poziomie nieświadomości zależy od kobiet (np. miał zbyt silny wzorzec matki w dzieciństwie, przy braku normalnego wzorca ojca). Na myśl o nich odczuwa szereg emocji, od nienawiści, do oburzenia, od domagania się ich zniszczenia. Gdy stara się do jakiejś podejść, odczuwa niesamowicie wielki strach, przez co nigdy tego nie zrobi. Czyli podświadomość nie chce dopuścić, żeby tak agresywny w kierunku kobiet mężczyzna, miał normalny związek, ponieważ jego nieświadoma agresja jest aż mordercza – a wygląda to jak zwykłe pretensje (pretensje są domaganiem się eliminacji problemu). Wniosek – strach jest mechanizmem ochronnym. To od czego zależysz emocjonalnie, od tego buzujesz emocjonalnie, a w przypadku starania się o dostanie tego, najczęściej będziesz szarpany bardzo negatywnymi emocjami – jak ten wyżej wymieniony strach. Usuń zależność od obiektu (np. od awansu w pracy), a do wszystkiego będziesz podchodził z większym luzem. Popatrz - w tym za długim tekście jest to fragment związany z wiarą i zamienianiem się w zwierzę. Zwierzę nie jest w stanie pozbyć się zależności od świata materialnego. Zwierze boi się prawie cały czas, zwierze cały czas jest zależne od świata. Człowiek – może to zrobić. Im bardziej od czegoś zależysz, tym bardziej jesteś względem tego agresywny i tym bardziej się boisz. Jeżeli od czegoś nie zależysz, idziesz po to jak po swoje, stąd np. obsesyjnie myślący o seksie faceci, mają z kobietami niekończące się problemy. Jak rozpoznać czy jesteś zależny, np. od kobiet? Jeżeli na myśl o nich pojawia się duża negatywna emocjonalność (pretensje, sarkazm, poniżanie, poczucie wyższości, nienawiść, obnoszenie się emocjonalne jak to ich nie potrzebujesz), to jesteś od nich nieświadomie zależny i szczególnie na nie wyczulony, co obowiązkowo rodzi problemy w tym kierunku. Tak jest ze wszystkim, takie są prawa nieświadomości. Pamiętaj, ze podświadomość kieruje nawet 98% Twojego życia, a to, do czego masz pretensje i wewnętrzną agresję, zawsze odbije w Twoim kierunku, a potem zostanie Ci powiedzieć, że „to zła kobieta była”. #35 Jeżeli nie wiesz co ze sobą zrobić, dbaj o poczucie humoru. Ludzie uwielbiają humor i nie znoszą ludzi bez humoru. Jak znajdziesz dobry żart czy dobrą ripostę – zapisz ją sobie w dzienniczku i naucz. Zdrowy humor świadczy o zdrowiu psychicznym, małym ego i nadmiarze siły życiowej (energii), czyli wszystkim tym, co tworzy Twoje życie świetnym. Jak tylko możesz, staraj się unikać wszelkich organizacji i ludzi nie mających poczucia humoru – są oni groźni i nieobliczalni. To nie przypadek, że systemy totalitarne podchodziły wrogo pod przejawy radości i humoru. Jak mawiał Lincoln – jeżeli chcesz poznać charakter człowieka, daj mu władzę. #36 Jeżeli szukasz drogi na skróty, trafisz na setki oszustów i przejdziesz przez piekło. Chyba każda droga na skróty prowadzi lubi odgałęzia się w kierunku piekła. Zrób najmniej seksowną rzecz – pełną robotę – to nie będziesz musiał płacić oszustom. Którzy może nauczą Cię sprowadzać kontenerem śmieci z Chin, zrobić rebranding i sprzedawać to jako swoje, czy może przez „jedną technikę” rozwiążą wszystkie Twoje problemy – jak im zapłacisz. Nie, nie rozwiążą. #37 Osoby z dużymi sukcesami są często „szorstkie”. Nie zawsze, ale często. Chodzi o to, że taki człowiek bardzo mocno naciska samego siebie, przez co może sprawiać wrażenie mało wrażliwego i bardzo bezpośredniego. Jeżeli będziesz miał takiego nauczyciela, to nie obrażaj się, tylko zrozum, że to nie jest leżący przed kanapą nieudacznik, tylko zahartowany w boju człowiek czynu, który nie trawi głupoty. Bądź uważny na nauczycieli, którzy głaskają Cię i wmawiają cudowność, wyjątkowość, obiecują łatwy sukces czy mówią o rzeczach rozmytych do osiągnięcia (np. musisz jeszcze więcej oddychać, żeby uwolnić się od problemów, „zawsze” spotka cię zło) - bo za chwilę ktoś zrobi Ci skok na portfel i zgwałci Cię duchowo. Równocześnie – wraz z rozwojem możesz samemu stać się bardziej szorstki. #38 Jeżeli będziesz pracował nadmiernie, staniesz się nudny jak flaki z olejem – bardzo ciężko, a czasem nie da się mieć normalnego życia społecznego i zasuwać po coś większego. Zwróć na to uwagę i domyśl się co zrobić, żeby takiej sytuacji jak najbardziej uniknąć i żebyś miał o czym z ludźmi rozmawiać. Czasem raz na tydzień wyjście z kimś będzie miało lepszy wynik na poprawę wydajności niż ciągłe forsowanie się do niekończącej się pracy. Jeżeli będziesz ciężko pracował i nie wychodził z piwnicy, może okazać się, że utracisz zdolność zabawy i cieszenia się życiem, tą radość i afirmację samego życia – możesz zwyczajnie zgorzknieć i zdziczeć. #39 Wpuszczając kogoś bardzo blisko do Twojego życia, dbaj o wykształcenie i wychowanie takiej osoby. Przykładowo, zadbaj o to, żeby potencjalna kobieta była chętna nauczyć się jak najwięcej o dopaminie (korzeniu wszelkiego zła), a potem jak ta dopamina będzie się realizować przez jej najgorsze instynkty. Jeżeli kobieta nie chce się tego uczyć i uważa np. że „jej to nie dotyczy”, oznacza to właściwie pewne problemy z taką osobą. Co z nią zrobić dalej, zrób co uważasz za słuszne. Mądra kobieta daje się lekko i przyjemnie prowadzić, głupia kobieta jest jak ciężki worek z piaskiem, który ciągniesz na plecach i ten worek jest jeszcze bardzo arogancki i agresywny. Zwróć uwagę czy przypadkiem Ty takim workiem z piaskiem nie jesteś dla kogoś bliskiego. #40 Najlepsza rada jaką dałbym sobie od lat – staraj się, żebyś zawsze budził się naturalnie, a nie budzikiem. W razie czegoś nastaw budzik, jednak dopilnuj tak bardzo jak możesz, żebyś wstawał w pełni wypoczęty i wyspany, naturalnie. Sen to najlepszy suplement i jedno z najlepszych lekarstw jakie istnieje. Brak snu niszczy wszystko, z motywacją/samokontrolą do czegokolwiek włącznie. Nie śpisz, nie kontrolujesz siebie. Nie kontrolujesz siebie, to prosisz się o to, żebyś był kontrolowany przez kogoś, kto ma wobec Ciebie osobiste zamierzenia – np. żebyś na niego długo i mozolnie pracował. #41 Dowiedz się o zdrowiu tyle, ile możesz. Ucz się o oczyszczaniu ciała, suplementach – to NIE jest scam wbrew temu co mówią ludzie, powinieneś jednak nie kupować podrobionych supli (znaleźć takie firmy nie jest tak trudno). Staraj się nie zarywać nocek i chodzić spać (prawie idealny wariant) około 23. Jedna z najlepszych rzeczy jakie możesz zrobić dla siebie. Polecam specjalistów od zdrowia: Dave Asprey, blog Pepsi Eliot (trochę jest babeczka odklejona, ale ogólnie w kwestii wiedzy o zdrowiu – jest bardzo w porządku), dr Joseph Mercola – Mercola to kot, bardzo polecam. Oczyszczanie ciała i zdrowie – Małachow czy Michał Tombak. Jeżeli ciało Ci wysiądzie od pracy, to sukces wydaje się bezcelowy. Pro tip na spanie. Jeżeli usypiasz późno, a chciałbyś wcześniej wstawać, rób poranne treningi z ciężarami przed 8-9 rano. Po kilku treningach wykonywanych codziennie (około 3 treningów), zaczniesz naturalnie wstawać wcześniej i twój rytm okołodobowy szybko się przesunie. #42 Codziennie, jak tylko możesz, praktykuj wdzięczność – poczuj to uczucie w sobie, masz naprawdę czuć przyjemne ciarki w ciele – jeżeli tego nie czujesz, ćwiczenie nie jest wykonane. Możesz być wdzięczny nawet za to, że masz zdrowy nadgarstek i jesteś teraz w cieple – miliony ludzi nie mają tego przywileju na świecie. Wdzięczność jest przeciwieństwem wiecznie niezadowolonego narcyzmu i natychmiast usuwa rozwrzeszczane, nadęte i upoważnione do wszystkiego, ego. Narcyzm nie potrafi być wdzięczny i jest ze swojej natury agresywny, a sukces lubi sprawiać, że pycha rośnie do kosmosu. Powinieneś pozostać z techniką wdzięczności do końca swoich dni. #43 Nigdy nie trać czasu – czas to wszystko co masz. Ja zrozumiałem, że moim największym wrogiem jest elektronika – i staram się ją włączać wtedy, kiedy zrobię już wszystko to, co ważne. Jeżeli nie zrobię swojej pracy, to nie włączam elektroniki. Najważniejsza cecha w pracy, to KONCENTRACJA. Jeżeli jesteś w stanie skoncentrować się na czymś bez ciągłego sięgania do telefonu, komputera czy rozpraszania się czymś innym, gratulacje i trzymaj tak dalej. Na ten temat polecam książkę: Praca głęboka. Koncentracja i zarządzanie czasem są ekstremalnie ważne, cokolwiek nie robisz. Jeżeli nie szanujesz swojego czasu, to będziesz go przepalał na największe głupoty. Będziesz romantycznie śledził politykę, wypowiedzi (nie)ważnych osób i co kto powiedział, będziesz namiętnie oglądał głupie filmiki, dbał o osiągnięcie "platyny" w grach i uznasz to za normę. Jeżeli nie szanujesz bezcennego zasobu jakim jest czas, to mówi o Tobie i kim jesteś więcej, niż sobie wyobrażasz. Dopiero po sporym czasie dorosłego życia zrozumiałem, że ciężko szanować człowieka, który nie szanuje godziny swojego czasu. #44 Znajdź mentora. Dzięki PRAWDZIWEMU mentorowi w dowolnej dziedzinie jesteś w stanie zrobić taki progress, który sam metodą prób i błędów opanowałbyś w ciągu kilku lat nauki. Mentor da Ci wiedzę za kilka stówek, dzięki której zaoszczędzisz setki, a może nawet tysiące godzin własnych, czyli dziesiątki tysięcy złotych. Dobry il Mentore, to jest najważniejsze co miałem w życiu i to tylko dzięki nim chyba się nie powiesiłem : ). I tutaj ważne – to nie musi być człowiek, z którym pracujesz osobiście, po prostu to musi być osoba doświadczona i przeprowadzi Cię przez proces, który chcesz przejść. To nie przypadek, że jednym z najważniejszych celów wojny jest zabicie jak najszybciej jak najwyżej stojącego przywódcy. Wzrastasz albo opadasz na poziom swojego nauczyciela – jak zadajesz się z oszustem, to mam złą wiadomość dla Twojego czasu i do tego, co on z Tobą zrobi. Prawdziwy nauczyciel nauczy Cię tego, co ma sam – dlatego nie idziemy do rady po bezdomnych i nie prosimy socjologa o pomalowanie domu (tego ostatniego możesz zapytać jednak o podanie w końcu tego hamburgera). Obecnie poziom rynku jest wystarczająco napakowany, żeby nie marnować czasopieniędzy na teoretyków bez praktyki albo praktyków bez teorii. Szukaj specjalistów wykształconych w obu tych formach. Specjaliści, typu: „facet, no mówię ci” – odpadają. #45 Rozpoznaj wzorce najlepszych w swojej branży. Dajmy na to – jeżeli na siłowni masz 10% najsilniejszych ludzi, postaraj się odkryć co robią, że tacy są. Następnie oceń, czy ich poziom jest dla Ciebie. Rób tak ze wszystkim i nigdy nie naśladuj najsłabszego 80-95%. Oni mają być dla Ciebie przykładem tego, czego NIE robić. Ci ludzie często doradzają w internecie (jak własnie ja teraz, heheh ^-^) i rzadko się zdarza, że mówią naprawdę profesjonalnie. Profesjonaliści są cisi, nie wykłócają się w Internecie, po czym najczęściej na spokojnie wystawiają Ci paragon za swoje usługi. Zrozum – ludzie najczęściej nie pracują latami po to, żeby oddać Ci najlepszą wiedzę za darmo. Popularna wiedza jest najczęściej najsłabszą i najbardziej wadliwą. #46 Konkurencja na poziomie psychicznym ma nie istnieć. Konkurencja istnieje fizycznie, owszem, ale pożytku z jej śledzenia i przejmowania się nią ciągle, nie ma najczęściej żadnego. Jeżeli Twoja konkurencja jest rozmyta i nieokreślona i jest to jakaś duża grupa społeczna/ludzi i jesteś nią przejęty, to właściwie jest pewne, że przechodzisz z tego powodu psychiczne katusze. Skupianie się na konkurencji ma za zadanie redukować strach i podświadomie dążyć do zrezygnowania z procesu, jakim podążasz. Czyli podchodząc do kobiety nie zastanawiasz się kim ona jest – nie masz ŻADNEGO pojęcia kim ona jest, a może być właściwie każdym kogo sobie wyobrazisz – w graniach rozsądku. Myśli o niej, tworzą czasem absurdalną historyjkę i mają za zadanie zrobić wszystko, żebyś do niej nie podszedł. Innymi słowy, te myśli mają chronić Cię przed lękiem. Chcesz sukces – zaakceptuj, że z nim zawsze związane jest ryzyko, a ryzyko z ośmieszeniem i wysiłkiem. #47 Nie potrzebujesz specjalnej samooceny, poczucia własnej wartości ani niczego innego, żeby robić rzeczy, które są wybitne. Nikt nie udowodnił, że taki poziom samooceny istnieje, istnieją tylko związki (korelacje) z tym, co nie oznacza związku przyczynowo-skutkowego. Jedyne co musisz zrobić, to toczyć kulkę z gównem przed siebie, regularnie, codziennie, przez lata, pomimo wszystkiego – psychologie mówią, że jest nawet inaczej, ludzie mają obecnie ZA DUŻĄ samoocenę niż przystaje do tego, kim w rzeczywistości są. Gdyby nagle brakło elekryczności i dostaw jedzenia do sklepów to odkryłbyś, że możesz bardzo dużo i nie potrzebowałbyś do tego „specjalnych stanów” ani mówcy motywacyjnego. O tym poziomie zawzięcia pisał David Goggins czy Tim Grover. Polecam obu tych kocurów. Jednym z najlepszych sposobów budowania ZDROWEJ samooceny i szacunku do siebie, to zbudowanie sobie uniwersalnego kodeksu etycznego i trzymanie się go przy jednoczesnej metodzie osiągania codziennie małych (i potem coraz większych), celów. To jest KOMPLETNIE NORMALNE, że zaczynasz od żałosnego punktu w życiu. I to jest jak z grą video – najpierw nic nie masz, jesteś gołodupcem, robisz najbardziej głupie i żałosne rzeczy, potem coraz bardziej się „hartujesz”, coraz bardziej „ubierasz” swoją postać i w ten sposób idziesz do przodu - zauważ, że w grze są to najbardziej atrakcyjne momenty, gra zakończona i postać "ubrana" to moment, kiedy tą grę wyłączasz. Ty nie jesteś przegrywem, jesteś na początku jakiegokolwiek rozwoju. Jeżeli jesteś wyjątkowo nieatrakcyjny, nikt Ci nie broni zostać nieatrakcyjnym multimilionerem. Jeżeli tworzysz sobie warunki życia, które dają Ci jak największy komfort, to tworzysz sobie najgorsze życie w przyszlości, jakie możesz sobie zapewnić. Najlepszym motywatorem w życiu jest desperacja. Jeżeli nie jesteś zdesperowany (patrz wyżej na punkty o ciele utrzymywanym w wygodzie), a nie podoba Ci się Twoje życie, masz przejebane. #48 Wszystkie Twoje „nie mogę” to tak naprawdę „nie chcę/ nie chce mi się”. Zrozum, że Twoje ego/mózg wymyśli każdą wymówkę, żeby usprawiedliwić strach i dążyć do opierdalania się. Złu wystarczy się poddać i iść z jego nurtem, a to, co dobre i konstruktywne buduje się w wysiłkach i trudach. #49 Zaakceptuj to, że charakter (mindset) jest wszystkim, a taki mindset będzie obrażał prawie wszystkich i prawie wszyscy poczują się nim dotknięci i urażeni, dlatego nie okazuj go tak bardzo, jak możesz. Wmawianie komuś urażenia i okazywanie swojej dezaprobaty to technika manipulacji – jeżeli faktycznie nie zrobiłeś nic złego i nikogo nie skrzywdziłeś, nie złamałeś danego słowa, to po prostu to zignoruj. Nie czytaj takich ludzi, nie wyświetlaj wiadomości, nie reaguj na zaczepki – zignoruj jak kundla, który szczeka za bramą na przechodnia na wsi. Ci ludzie nienawidzą jaki jesteś i jak żyjesz - zazdrość i zawiść pochodzi z dołu, a nie z góry. Oskarżanie o „dorabianie się” i „dorobkiewiczostwo” czeka od biedniejszych ludzi, nie milionerów. To „baby face’y” atakują ludzi z brodami. To słabeusze atakują wszystkich od „sterydziarzy” i dla niego nie istnieje sukces na siłowni bez sterydów – czy ewentualnie kompensacji małego siurka J. Milioner nie będzie Tobą pogardzał za pracę – chamski Janusz, już z dużą chęcią to zrobi. Milioner może nawet być zawiedziony, ze Ci się nie udało w biznesie, Janusz poczuje nieludzką ulgę i radość. Wręcz nigdy się nie zdarza, żeby hejter był lepszy niż Ty, bo on tylko chce Cię ściągnąć na swój poziom i żebyś żył w takim gównie, jak on. W ten sposób Janusz czuje, że to świat jest zły i niesprawiedliwy, a nie on słaby i żałosny. #50 Wytrenuj w sobie, żeby nie napinać się przed pracą. Napięcie ma Cię przygotować „na uderzenie”, a w rzeczywistości wysysa z Ciebie wszelkie siły, że opadniesz z nich przed samą główną częścią zadania. Nauczyłem się tego przy martwych ciągach. Zdarzało mi się, że dźwigając cięższe ciężary przygotowałem się do tego dobre kilka sekund i ze sporym napięciem ciała wisiałem się nad tą sztangą i nic z tym nie robiłem – myślałem tylko czy wszystko zrobiłem dobrze technicznie. To napięcie tak bardzo mnie wyczerpywało, że nawet nic nie robiąc, nie miałem czasem siły na więcej niż jedno powtórzenie, kiedy normalnie zrobiłbym takich 5-6. Rezultat można ekstrapolować na całe życie – zawodowcy najczęściej robią robotę tak, że nie mitrężą i nie napinają się przed wyzwaniem, tylko rzucają się w bój natychmiast jak będą wiedzieli co mają zrobić. Innymi słowymi, im dłużej o czymś będziesz myślał, im bardziej będziesz napinał się psychicznie przed czymś ważnym, tym szansa rośnie, że ABSOLUTNIE NIC z tym nie zrobisz (np. nie podejdziesz do nieznanej kobiety). Jeżeli masz ważny telefon do wykonania, to możesz się przygotować na rozmowę wcześniej, JEDNAK jak już rozpiszesz co masz zrobić, natychmiast bierzesz telefon i dzwonisz. Co się stanie dalej, jakoś to ogarniesz i najczęściej – samo wyjdzie w praniu. Stosuję tę zasadę, gdzie wcześniej byłem raczej „myślicielem” i za dużo analizowałem co może się złego stać. Jest to jedną z najważniejszych rzeczy na jakie wpadłem w całym swoim pracującym życiu – a pomogła mi to zrozumieć sztanga pełna obciążeń. #51 punkt bonusowy. Rzeczy są w rzeczywistości bardziej proste, niż Ci się to wydaje. Zauważ jakie bardzo to jest wszystko proste. Dajmy na to, że chcesz nauczyć się marketingu/reklamować/copywritingu. Możesz zrobić bardzo prostą rzecz – ustawiasz stoper na 3-4 godziny i w tym czasie cały czas się tego uczysz. Gdy minie określony czas, jesteś gotowy do pracy. Czyli robisz następnie 4 godziny dziennie marketingu sobie, reklamujesz siebie w jakimś wybranym sposobem (tik toki? Filmy na yt? Facebook?). Robisz to tak często jak możesz, najlepiej codziennie. Po czasie możesz być jednym z najbardziej rozpoznawanych ludzi w branży. To jest tak bardzo proste. Myślę, że zamęt pochodzi od „kołczów rozwoju”, którzy rozpaczliwie szukają zassania pieniędzy z rynku i mówią o wszystkim, tylko nie o „mięsie”. Po czasie ja w 100% utożsamiam się z tym materiałem: Wdrożenie w życie nawet kilku takich punktów i pracowanie nad nimi, może bardzo szybko zmienić Twoje położenie w życiu na bardziej sensowne i przynieść nawet nieoczekiwane rezultaty. Nie spodziewaj się, że będziesz za swój rozwój wychwalany i wynoszony pod niebiosa. Rozwijając się, nie spodziewaj się poklasku. Poklask jest przyjemny, ale częściej spotkasz się z niechęcią niż podziwem. Nie domagaj się takich emocji, bo prędzej spotkasz się z oburzeniem niż uznaniem. A najgłupsze co możesz robić, to podkreślać, że masz dużo pieniędzy i/lub udane relacje z innymi. Dlatego chciałem poświęcić szczególny kawałek dotyczący ludzkiej zazdrości. Gdy się rozwijasz i jesteś lepszy od innych, masz blisko 100% pewności, że natychmiast z tego powodu zostaniesz zaatakowany. To jest pewne. Dlaczego? Jeżeli osiągniesz coś fajnego dla siebie, co chciałeś, to przypadkiem w emocjach o tym komuś wykłapiesz. Jeżeli będziesz miał więcej i fajniejsze życie, ludzie to zauważą. Będą wiedzieć, że masz dobrą pracę czy firmę. I musisz być na to gotowy, co się wtedy stanie. A w przypadku wieluuuuuu ludzi, nie stanie się nic dobrego. Na bazie swojego sporego doświadczenia wyróżniłem kilka poziomów (4), na jakim osoby zazdrosne i zawistne, atakują. Mianowicie: - na początek jest delikatne podszczypywanie, lekkie prowokacje, związane z trzymaniem zazdrości w miarę na wodzy, z którą sobie bardzo średnio radzą, ale nie jest jeszcze super źle. Ci ludzie udają, że będą „pomagać” i wyrażają fałszywą troskę o kogoś, „diagnozują psychologiczne” i wymyślają komuś problemy natury fizycznej i psychicznej (psychoanaliza). Pojawia się sugerowanie wad osobowościowo-światopoglądowo-fizycznych, przepowiadanie złej przyszłości, odnoszenie się do moralności i etyki (której i tak oni nie przestrzegają), czyli zwykłe moralizowanie. Na przykład – pieniądze szczęścia nie dają, nie zabierzesz pieniędzy do grobu etc. Nie uwierzyłbym, gdybym tego nie zobaczył, ale istnieją ludzie, którzy piszą do ludzi zarabiających milion+/miesiąc, i PROPONUJĄ IM, że kompletnie przestawią im biznes i ustawią po swojemu, żeby byli jeszcze „lepsi” i zarabiali jeszcze więcej! Ciężko uwierzyć w taki poziom bezczelności i zawiści z dążeniem do zniszczenia komuś biznesu, ale naprawdę takie sytuacje się zdarzają. - pojawia się mocniejsze podszczypywanie, wulgarniejsze pociski, wykorzystywanie wcześniejszych diagnoz w celu coraz mocniejszego poniżenia obiektu zazdrości, powolne puszczenie hamulców, - bezpośrednie bluzgi, ostre wyzwiska, utrata „pretekstów” albo bardzo słabe trzymanie się ich, taki poziom „opadnięcia maski”, gdy podręcznikowo widać, że zazdrość to naprawdę jest ukryta nienawiść, prawie w ogóle brak trzymania się wcześniejszego poziomu „pomagania” i „bycia chodzącą matką Teresą”, dalsze oczernianie w swoim otoczeniu, gdy osoby już w pobliżu nie ma, - bezpośrednia, bardzo mocna konfrontacja, najczęściej jak się da – to fizyczna. W przypadku Internetu – banowanie, naginanie regulaminów i własnych zasad do swoich zawistnych potrzeb etc. Na tym poziomie czasem dochodzi do zniszczenia mienia czy nawet zabójstwa. Z butów osoby zazdrosnej wygląda to tak: 1. Zakompleksiona osoba słyszy, że ktoś ma coś czego on nie ma, a bardzo by chciał. Czyli np. ktoś podnosi dużo kilogramów, ma atrakcyjnego partnera/kę, ma po prostu pieniądze czy zwyczajne fajne życie. 2. Zakompleksioną osobę to automatycznie BOLI. Czuje się źle z tym, że ktoś inny ma coś czego on nie ma. Pamiętaj – im większe kompleksy, tym większa pycha. Im mniejsze kompleksy, tym pycha jest coraz mniejsza. Kompleksy to znak rozpoznawczy pychy. Im większe kompleksy, tym reakcja na czyiś sukces będzie większa. 3. Umysł zakompleksionego człowieka szuka czegoś, co pogorszy wizerunek osoby, której zazdrości - a przez to zmniejszy ból, który odczuwa. 4. Umysł zakompleksionego wymyśla, zmyśla coś na temat osoby, której zazdrości. Tutaj lecą cuda – bieda-ezoterycy powiedza Ci, że masz kontakt z ciemną stroną, diabłami, krokodylami, diabelskimi i ciemnymi siłami. Nie uda Ci się osiągnąć sukcesu, no to wiadomo, że ciemnej strony nie masz ze sobą – to, czy ona jest z Tobą świadczy tylko czy osiągniesz jakiś sukces i jak bardzo złym, brudnym i wstrętnym człowiekiem jesteś, że korzystasz z „ciemnych sił”. Dalej idą najczęściej diagnozy psychologiczne o chorobach i zaburzeniach psychicznych – najczęściej narcyzmie, mitomanii, złodziejstwie czy dziedziczonych pieniądzach (chyba każdy słyszał, że przedsiębiorcy to złodzieje (pomimo tego, że na nich zbudowała się Ameryka – najsilniejsze państwo na świecie) i chyba każdy widział jak zazdrośni robią chorobliwy research, żeby udowodnić sobie, że ktoś wszystkie pieniądze odziedziczył)), jakiejś złowrogiej manupulacji, życie prymitywnym życiem, usilne nawracanie i umoralnianie tej osoby i przekonywanie, że pieniądze szczęścia nie dają – czyli ta osoba cierpi. A to oznacza, że można się przerzucić z bolesnego zazdroszczenia Tobie na bardziej przyjemne POGARDZANIE i POTĘPIANIE, a nawet żałowanie, że ktoś jest tak próżny i prymitywny, że np. ma pieniądze. Ta osoba podświadomie chce Cię sprowadzić do swojego poziomu – żebyś był tak słaby i tak żałosny jak on, żeby cierpiący mógł w końcu na chwilę uśpić wewnętrzne poczucie zazdrości, które odbiera jak biegający człowiek kamyczek w bucie. I nie ma większej straty czasu niż rozmawianie z taką osobą - jej podświadomym celem jest zawiść – a pamiętaj, że zazdrość i zawiść to ukryta nienawiść. Celem nienawiści jest sama nienawiść i destrukcja, a nie logika. Osoba, która Cię głęboko nienawidzi, CHCE CIĘ na poziomie przedświadomym WYELIMINOWAĆ. Jeżeli rozmawiasz z zazdrośnikiem to złapałeś jego przynęte i za chwilę będziesz niszczony. Jeżeli chcesz wygrać w tej grze z zazdrośnikiem, to w nią.. po prostu nie grasz. Zostawiasz tego kundla, a kundel jak to kundel, lubi się rzucić potem na następną ofiarę, jak tylko ją zobaczy i wyniucha. Kundlowi nie można pomóc, taka jest jego natura – niestety. To jest przykre, ale ci ludzie pomocy w 99.99% nie chcą. Proszę o wybaczenie, że ludzi porównuję do psów, ale nie znalazłem lepszego rodzaju metafory jak to wygląda. Gdy to się zbierze do kupy, to wychodzi z tego niezły nonsens na poziomie logicznym – na poziomie emocjonalnym wszystko jest oczywiste. Dlatego nie rozmawiaj z taką osobą „o faktach”, bo ona ma chorą emocjonalność. Te „fakty” to tylko preteksty, żeby Ci dojebać. 5. Zakompleksiony ma desperacką potrzebę przekonania siebie i całego świata do tego, że jego propaganda pogarszająca wizerunek osoby której zazdrości jest prawdziwa. Bo jeżeli jest prawdziwa, to może dalej unikać bólu i zamiast tego POGARDZAĆ, POTĘPIAĆ osobę której zazdrości. A jeżeli jego koncepcja jest fałszywa, to musi wrócić do odczuwania bólu płynącego z zazdrości i z palącego poczucia, że to on jest gorszy (nienawiść do samego siebie za bycie tym gorszym, zamiast nienawiść do kogoś w świecie – Rosjanie mają na to przyjemne słowo, mianowicie: biezdar – osoba „bez daru”). Czyli w gruncie rzeczy sprowadza się to do niedojrzałej ucieczki od bólu i konfrontacji z rzeczywistością, z byciem od kogoś gorszym. Dodatkowo – brakiem zdolności regulacji i zarządzania swoimi emocjami (przypominam teksty mężczyzn o emocjonalnych kobietach). Dobra wiadomość jest następująca – (biali) ludzie w obecnym świecie są tak słabi, że ich zdolności konfrontacji gwałtownie spadły i większość będzie nienawidziła w ciszy, ewentualnie obgadywała. Jednak trzeba mieć na względzie chociażby badania amerykańskie – w nich wykazuje się, że milionerzy mają o około 50% większe szanse (!!!) na zostanie celowo zamordowanym, niż osoby mniej zamożne. Bez problemu można to przełożyć i zrozumieć, że sukcesy w innych branżach również pociągają za sobą większe niebezpieczeństwo, również fizyczne. Innymi słowy, za swój wysiłek i zarzynanie się możesz zostać zabity, możesz mieć podpalony samochód czy zniszczoną opinię w okolicy, przez ludzi, którzy nie włożyli w pracy nawet 5% tego, co Ty. Trzeba to z pokorą zaakceptować, że tak to wygląda i unikać takich obrotów wydarzeń jak tylko możesz. Innymi słowy, jak masz pieniądze to nie pokazujesz światu, że masz w ładnych kolorach kartę kredytową, tylko ma być ona tak pospolita dla świata, jak to możliwe. Co z tego wynika? Rozwój osobisty, taki poważny, to droga, które może Cię mocno unieszczęśliwić (albo nie). Uświadomiłem to sobie, jak na forum wspomniałem przypadkiem, że więcej dźwigam niż normalny człowiek. Jeden user nagle w jakimś temacie, po miesiącach, zaczął mnie subtelnie cisnąć i podkreślać, że rzekomo się tym wszędzie obnoszę – biorąc pod uwagę, że moja aktywność w Internecie w procesie gadania z losowymi ludźmi, prawie całkowicie spadła do zera. Nie miałem pojęcia kim on jest, a facet zaczął mi wręcz ubliżać z powodu moich sukcesów i celowo napisał PO MIESIĄCACH, odkąd pisałem o dźwiganiu, o co mu chodzi. O co chodziło – gość napisał bezpośrednio co go boli i w czym ma kompleks, gdzie jego psychika kuleje. Sprawiło mu to taki ból, że on może tygodniami/miesiącami chodził z tym bólem, że LOSOWY TYP Z INTERNETU dźwiga więcej kilogramów. Gdy nadarzyła się okazja, natychmiast zaatakował (przypominam jaki cel ma zazdrość). Internet to nic, to tylko pole, na którym możesz coś takiego obserwować, a teraz wyobraź sobie, że masz problem z taką osobą W RZECZYWISTOŚCI – i pomyśl, że ja dla niego jestem po prostu nickiem na forum, nikim ważnym. A czegoś takiego, jako kumaty człowiek, za wszelką cenę masz uniknąć. Ten problem popełniła również @ViolentDesires, gdy napisała więcej o swoim życiu (mam bezpośrednie potwierdzenie, że ona nie kłamała i faktycznie jest kobietą z najwyższej ligi) czy @SanktiMagistri, który ponoć został zlokalizowany w rzeczywistości i uszkodzono mu mienie na dużą kwotę. Zrozum – pomyśl o sterydziarzach, ludziach którzy w sporcie osiągają wszystko, co mogą. Czy osoba zazdrosna powie – „wow! Ten facet zasuwał całe życie, żeby coś takiego osiągnąć. On naprawdę podporządkował temu całe swoje życie! Ba, nawet sterydy brał i ryzykował zdrowiem i całym życiem, przecież mógł od tego umrzeć, żeby to osiągnąć! Sterydy skracają w ogóle życie, ten gość tyle poświęcił! Szacunek!”. Powie – czy nie? Oczywiście, że nie. „Pencil-neck” powie coś takiego, że jebany sterydziarz napchał się sterydów i to tyle. Co ma oznaczać domyślnie, że taki ktoś jest tak żałosny, że brał sterydy, a CAŁA JEGO PRACA JEST DOMYŚLNIE BEZWARTOŚCIOWA z tego właśnie powodu. Tak niszczą osoby zazdrosne i te, czujące się przy czyichś sukcesach, jak gówno. Jak będą zazdrośnicy niszczyć inaczej, napisałem u góry. Uprzedzając głupie pytania – osobiście sterydów nie biorę. Stąd anegdotka: Rosyjska armia ma długą historię przechwalania się techniką której jeszcze nie pozyskali lub która dopiero raczkuje (T-14 czy "niewidzialne" Su-57), a znowu u Amerykanów widać odwrotną tendencję - do samego dnia wprowadzenia do produkcji seryjnej zaprzeczają, że coś mają albo mówią, że mieli ale testy zakończyły się niepowodzeniem i anulowano projekt (np. railgun czy rakiety hipersoniczne). Dość wspomnieć o niesławnym F-117 o którym cały czas mówiono, że to samolot MYŚLIWSKI (nawet powstała o nim w latach 90-tych gra komputerowa w 100% skupiająca się na zadaniach myśliwskich) o słabym zasięgu, ograniczonych możliwościach stealth, braku możliwości tankowania w powietrzu – można powiedzieć, że to totalny fail, ślepy zaułek w rozwoju i zaraz bedzie anulowany. Mówiono tak aż do dnia, gdy "myśliwce" F-117 zostały nagrane podczas bombardowania Podobnie z B-2 mówiono cały czas, że ma ograniczony udźwig i bardzo małe zbiorniki paliwa, więc nie może być użyty do bombardowania np. Moskwy, a tu nagle cud - ma możliwość tankowania w powietrzu (co oznacza zasięg praktycznie nieograniczony) a luki bombowe pomieszczą tyle nuklearnych prezentów, że mogą zaorać wszystkie duże miasta Rosji jednym przelotem. Po prostu ze swoimi sukcesami bądź jak Amerykanie – opowiadaj o nich WYŁĄCZNIE najbliższym sobie ludziom i nie obnoś się nimi przed obcymi, albo nawet przed „bliższymi obcymi”. Nie chodzi tutaj o przechwalanie się (pod którym zawsze leży ból), tylko nawet o zwyczajne pochwalenie się z radości, z emocji zadowolenia i satysfakcji – przeciętni do bólu, zakompleksieni ludzie NIGDY NIE WYBACZĄ CI SUKCESU, pomimo tego, że między przechwalaniem a pochwaleniem się jest ogromna różnica. A jak się życiowo potkniesz, to zrobisz im jeden z najlepszych dni w roku, a zjedzie z nich całe powietrze. Mów o zwykłych rzeczach, przed nimi – Twój sukces ma nie istnieć, jeżeli możesz im go nie zdradzać. Po prostu zamknij dziób – zaoszczędzisz sobie tony problemów. Uwierz mi – zamknij tą mordę i nic o tym nie mów osobom, które nie są Ci bliskie. Zresztą, z bliskimi tez uważaj. To dlatego bogaci odgradzają się od biedniejszych – nie z powodu, że są biedniejsi, tylko dlatego, że biedniejsi nie dają sobie rady z zazdrością i problemami jakie ta zazdrość rodzi. Nie mówi się o tym też, że bogatsi tworzą również pewne zamknięte kręgi, w których trzymają się razem i robią nawet tak zwyczajne rzeczy, jak wspólny grill i napicie się alkoholu. Po prostu ze „zwykłymi” januszami tego zrobić się nie da, bo oni psychicznie tego nie uniosą. Jak chcesz mieć „normalnych” znajomych, to oni nie powinni wiedzieć nic o Twoich większych osiągnięciach. Zrozumienie tego przychodzi z dojrzałością życiową i im szybciej ją zdobędziesz, tym lepiej. W skrócie - najlepiej nie dyskutuj z osobami, która mają ewidentny problem. Ich celem jest Ci „dojebać”, zniszczyć Cię, a nie dążyć do prawdy i pomocy Tobie, jaką lubią deklarować. Ludzie wybaczą Ci wszystko, tylko nie sukces. Ostatnio znalazłem w necie cytat, który tutaj wrzucę. Ego przez całe życie stara się bronić przed bólem związanym z zawiścią i nie dopuszczać jej do świadomości. Jednym z powszechnych sposobów zaprzeczania uczuciu zawiści jest dewaluacja osoby, która inaczej stałaby się obiektem podziwu, a następnie zawiści. Czasami ta dewaluacja nie jest łatwa do zauważenia. Innym sposobem zaprzeczania zawiści jest idealizowanie osoby, która ją wzbudza. Jest ona wówczas wynoszona na takie wyżyny, że podmiot nie może nawet się z nią porównywać. W ten właśnie sposób udaje się nam wielbić rozmaite gwiazdy lub celebrytów, nie nienawidząc ich równocześnie za ich sukcesy. Pamiętaj, że większość ludzi jest tak emocjonalnie biedna, że oni są „emocjonalnie bezdomni”. Dosłownie. Poziom zdrowia psychicznego w Polsce i na zachodzie jest w bardzo kiepskiej kondycji, dlatego nie opowiadaj losowym ludziom o swoich sukcesach, bo za coś takiego możesz być ukarany, a nawet nie wiesz od kogo. Naprawdę możesz nie zdawać sobie sprawy jak bardzo kogoś zaboli nawet najgłupsza rzecz jaką osiągnąłeś i ta osoba zaatakuje „znikąd” i rzekomo „bez powodu” w najmniej spodziewanym momencie. Potrzebowałem lat, żeby ten fakt przyswoić i zrozumieć co się właśnie stało i dlaczego ktoś atakuje mnie jak wściekły pies o jakąś po prostu głupotę i rzecz tak mało istotną, a ten wzorzec powtarzał się nieustannie. Ostatnia rzecz – uświadom sobie, że sukces jest jako tako rozczarowujący. Ludzie biedni duchem (czyli większość), wierzą, że będą mieli określone rzeczy i dostatek, to w końcu będą szczęśliwi. W rzeczywistości będzie im.. wygodniej, ale nie będą szczególniej szczęśliwi. Pomyśl o tym ewolucyjnie – jaskiniowiec musiał mieć spory ból dupy, że ktoś miał lepszą jaskinię i krowę – dla niego to było szczytem spełnienia. Ilu znasz obecnych ludzi, których ucieszyłoby nędzne lokum i butelka mleka? Na poziomie mózgu ten rodzaj zazdrości nie różni się niczym od Twojego zazdrosnego o krowę i jaskinię przodka, kiedy Ty chcesz np. super samochodów i willi. Jesteśmy istotami społecznymi – więc z reguły chcemy to, czego chcą inni. To są „wirusy” naszego społeczeństwa. Stąd tacy ludzie mogą być nawet rozgoryczeni sukcesem. Wiele osób jak osiąga to, co chce, zadaje sobie pytania czy to wszystko było tego warte. Rzucanie absolutnie wszystkiego, żeby osiągnąć coś, co nawet teraz nie jest określane jako fajne. Często odpowiedź brzmi, że: nie. To są w stanie zrozumieć chyba tylko ludzie, którzy coś osiągnęli. Polecam o tym posłuchać. Psycholog Rutkowski specjalizuje się w pracy z bardzo bogatymi ludźmi i tutaj o tym opowiada. To jest ekstremalnie mocny odcinek, który serio polecam odsłuchać. Rozwój osobisty nie jest za darmo, bo żeby dojść do tego swojego nieba, czasem trzeba spacerować latami przez piekło. A potem może okazać się, że do nieba właściwie się nie dotarło, bo to nie ta droga. Do nieba na ziemi idzie się poprzez pracę nad swoją emocjonalnością/ duchowością, mniej przez finanse. Elon Musk, oficjalnie najbogatszy człowiek na Ziemi, powiedział, że to może śmierć będzie w końcu wybawieniem i dopiero po śmierci odczujemy coś w rodzaju spokoju. To tyle w tym baaaardzo długim tekście. Piona dla każdego, kto doczytał i podwójna piona jak coś z tego wyciągniesz dla siebie. Nie miej problemów z tym, żeby do tego tekstu regularnie wracać, jeżeli coś jest dla Ciebie odkrywcze i jeżeli nie traktujesz swojego życia jak zawartość klopa, po którym tylko spuścisz wodę. Żałuję, że ja tego wszystkiego nie znałem dekadę temu, bo właściwie wszystko co napisałem odkryłem sam albo z małą pomocą, a to zajęło mi zdecydowanie zbyt długo i traciłem na nonsensy tony energii. Teraz te wszystkie pułapki są oczywiste, ale straciłem na nie zbyt dużo czasu i pieniędzy (oszustów). Może Ty unikniesz moich błędów, dzięki temu tekstowi? Możesz zadać sobie na koniec pytanie – ale po co ten cały rozwój, skoro on tyle wymaga? Na to pytanie przychodzi mi jedna odpowiedź. Na początku – uświadomienie sobie, że ogrom ludzi na zachodzie czeka ten los, co Pana na załączonym materiale. Kiedy jesteś ogarnięty, wykształcony i zdrowy psychicznie i spełniony, szansa na uniknięcie tego gwałtownie wzrasta. Ta korelacja dotyczy mężczyzn – u kobiet obserwuje się.. rzecz odwrotną, czyli im bardziej wykształcona kobieta, tym bardziej samotna, jednak na tym forum jakieś >95% to mężczyźni. Ten filmik mówi po prostu wszystko. A następne powody przyjdą same, w czasie trwania drogi. Osobiście nie wierzę, że roboty zastąpią ludzi w relacjach – wydaje mi się, że ktoś i tak na koniec powie, że jesteś tylko zaprogramowaną, zimną, pierdoloną maszyną. Humanoidalną, ale tylko maszyną. No to jak mawia klasyk – Szczęść Boże i ratuj się kto może. Powodzenia! 💪
- 184 replies
-
- 61
-
-
-
- pigułka
- podsumowanie
-
(and 5 more)
Tagged with:
-
TL;DR: krótkie przemyślenia na temat jednego z rodzajów mindset'u mogącego przynieść wymierne korzyści w życiu oraz próba wyjaśnienia w jaki sposób wykorzystać swoje porażki życiowe jako dźwignię do lewarowania przyszłych sukcesów. Dlaczego? Wczoraj, 14 sierpnia, upłynęło dokładnie 6 miesięcy odkąd jestem na forum Braciasamcy.pl oraz (lekko ponad) rok czasu odkąd zakończyłem swój 5.5 letni LTR. Z pierwszym wydarzeniem wiązała się dość ciekawa historia - w Walentynki byłem umówiony z pewną młodą damą, która tegoż to dnia zadzwoniła do mnie (kilka godzin przed terminem spotkania), iż nie umówimy się dziś ponieważ przyjeżdża do niej długo niewidziany kolega. Pamiętam, iż zacząłem się naprawdę mocno śmiać z i życząc jej miłej zabawy pomyślałem - "dziękuję Ci za ten kop w dupę". Swoją drogę, gdybym był jej równolatkiem (20 lat), taki strzał 14 lutego skończyłby się niezłym knockdown'em ale (o czym ona nie widziała) "w odwodzie" miałem dwie FF (i 12 lat różnych doświadczeń z babami) więc po prostu zadzwoniłem do jednej z nich i umówiłem się na walentynkowe bzykanie. Zaraz po nim poszedłem do kolejnej dziewczyny, z którą powtórzyłem ten numer (ach, jak słodko, że Twoim rodzice wyjeżdżają na weekendy - to był mój ulubiony tekst do niej ), a wieczorową porą, dołączyłem do szacownego grona miejscowych looserów i stulejarzy Byłem wtedy właśnie w środku okresu, kiedy w wódzie i kolejnych nowo-poznanych cipkach topiłem swoje problemy emocjonalne i nieumiejętność poradzenia sobie z samotnością po bardzo udanym związku. Zapytacie teraz - jak to udanym, skoro zakończonym? O kobiecie z którą spędziłem ten kawał czasu nie mogę powiedzieć złego słowa - mój ulubiony typ urody, semicki (wielokrotnie pytano mnie czy nie jest z południa europy / żydówką), skromna, pracowita oraz przede wszystkim dbającą o swojego faceta i o to, żeby były mu dobrze. Te 5.5 roku nauczyło mnie, że LTR z dobrze dobraną kobietą jest czymś naprawdę fajnym. Kłótni między nami nie było prawie w ogóle, kwestie łóżkowe to miód i malina (ogólnie stąd właśnie wyniosłem przekonanie, że najlepszy seks jest tylko między ludźmi, którzy są w związku i trochę się znają). Co nie zatrybiło? Jakoś od około 3 lat trwania związku zacząłem mieć cykliczne sny, które łączyły, po przebudzeniu, dwa odczucia - "jest za łatwo" oraz "nie robisz kolejnego kroku". Stąd, z dnia na dzień, postanowiłem to skończyć - był to bardzo ciężki czas, płaczu i szlochania (z jej strony) i bardzo dużej presji (ze strony całego naszego otoczenia) abym do niej wrócił. Czekała pół roku, obecnie układa sobie życie z innym facetem - szczerze, życzę jej żeby wyszło jej tak jak zawsze marzyła - dom, dzieci i fajny mężczyzna obok. Trzymam kciuki Podsumowując - na książki Marka oraz forum trafiłem w momencie nieprzyjemnego rozbicia emocjonalnego zaprawionego dużą ilością seksu i substancji powodujących utratę kontaktu z "realem" i "bezmyślnik". Można więc powiedzieć, że uciekałem przed realnym życiem, po to, żeby zgubić demony własnej nieporadności i nieumiejętności poradzenia sobie z zastaną rzeczywistością. Nie dasz rady. Na bank się do tego nie nadajesz. Te słowa usłyszałem w sobotni wieczór, kiedy próbowałem rozpalić ogień za pomocą, polanych chwilę wcześniej wodą, gałęzi, krzesiwa oraz niewielkiej ilości suchej trawy i patyczków. Prawa dłoń krwawiła (zdarte kilka godzin wcześniej kostki), a w lewym kciuku uwierały, zatopione w moim mięchu, resztki spalonego tamponu (znacie smród mięsa na którym topi się plastik? ). Tu, gwoli wyjaśnienia - ten środek higieny intymnej, jak i chusteczka higieniczna czy kawałek koszulki, to najprostsze źródła do rozpalenia ognia. Instruktor doskonale wiedział co robi, to dobry psycholog, wiedzący, iż nic nie kręci mnie tak, jak pewne formy negatywnej motywacji oraz dociśnięcie dupy i twarzy bardzo blisko ziemi. Sytuacja powtórzyła się również w niedziele, kiedy podczas wielokilometrowego marszu byłem już bliski upadku z braku cukru i zmęczenia, gdy usłyszałem te słowa, od razu, jakaś część mnie odpowiedziała -"pozwolisz, żeby jakikolwiek skurwysyn mówił Ci, że nie dasz rady"? Ten typ myślenia i sposoby w jaki można go wykorzystać, chciałbym Ci przedstawić poniżej. Zastrzegam jednak z góry - jako, że życie jest implementacją w swój własny mózg tego, co działa najlepiej z naszą własną głową - nie jest on dla każdego i nie każdemu przyniesie sukcesy. Sól w ranę w pracy Twoja praca musi dawać Ci: a) satysfakcję b ) energię c) rozwój d) pieniądze. Dokładnie w takiej kolejności i takim ułożeniu. Musem jest bowiem to, żebyś przychodząc do niej szedł jak na odkrycie nowego lądu albo randkę z naprawdę seksowną kobietą. Poszukiwanie zawodu dającego mi takie odczucia zajęło mi wiele lat. Właściwie, swoje życie "w branży" zacząłem dość późno, bo w 29 roku życia - bez studiów kierunkowych, doświadczenia itp. Ale odkąd zetknąłem się z tym co robię wiedziałem, że to jest to. Pracowałem często za grosze albo za "miskę ryżu" byleby tylko mieć możliwość podpatrzenia mistrzów w swoim fachu. Od znajomych i rodziny słyszałem - "nie nadajesz się do tego", "nie skończyłeś kierunku ścisłego", "jesteś słaby z matematyki". Moim ekspracodawcy powtarzali mi to bardzo często, że nie jestem typem człowieka, który się sprawdzi w tego typu zadaniach. I wiecie co? Naprawdę dziękuję im teraz wszystkim, właśnie im, a nie tym, którzy mówili "uda się". Uwielbiam ten moment, gdy wchodzę rano do roboty ( a przychodzę zawsze jako ostatni, bo lubię się spóźniać ostentacyjnie) widzę te znudzone i zdołowane twarze, które dostają szału na widok mojego banana na pysku. "Jesteś w pracy, przecież tu trzeba narzekać, a nie się cieszyć" - usłyszałem niedawno. Moja odpowiedź - "nie moja wina, że masz ch.jowe życie i pracę" Co musisz zrobić, żeby Twoja robota była dla Ciebie seksi? a) Pracować z lepszymi - praca z ludźmi, którzy wiedzą mniej od Ciebie jest kusząca, bo oznacza przywództwo ale daje stagnację, natomiast praca z lepszymi daje Ci ich wiedzę i możliwość przechwycenia umiejętności plus walkę o przywództwo - a to rozwija b ) Rób to co Cię interesuje - wtedy Twoja praca stanie się przyjemnością, a Ty będziesz się dokształcał po godzinach nie z bólem dupy ale bananem na twarzy c ) Mieć ambicje zawodowe i wytyczać sobie cele - gdzie chcę być za rok? Za pół roku? Kiedy otwieram własną firmę żeby nie tyrać na kogoś całe życie? d) Przestać się bać zmieniać pracodawców - nie siedź w jednej firmie latami. To zabija kreatywność i stajesz się leniwy. Rok-półtora i idź się sprawdzać gdzie indziej. Zamiast wygodnej kawki rano ze znajomymi ziomkami kolejne rozpychanie się łokciami w nowym towarzystwie. e) Kiedy praca w danej firmie / przy projekcie przestaje być wyzwaniem - odejdź f) Do minimum ogranicz kontakty z narzekającymi g) bierz się za zadania, przy których padają inni, a łatwe zostaw leszczom. Sól w ranę w szkole "Na pewno się tego nie nauczysz", "Dam Ci 3 i masz spokój", "Zostaw, po co Ci to potrzebne", "Nigdy nie złapiesz tego akcentu" - dzięki takim stwierdzeniom, przez wiele lat moimi słabymi stronami były matematyka oraz języki obce. Dzisiejszy system edukacji promuje bycie miernym, pasywnym oraz minimalistycznym. Zakuj, Zdaj, Zapomnij. Pamiętając o tym, że Twoja praca ma być dla Ciebie "seksi" nie rezygnuj z rzeczy (przedmiotów), których nie rozumiesz / masz z nimi problemy. Czellendżuj je tak długo, aż nie rozgryziesz tego co jest ich treścią. Jeśli już studiujesz, przejrzyj cały program uczelni na która uczęszczasz (ale też i innych co Cię interesują) i chodź na wykłady z innych kierunków, które dadzą Ci więcej mocy (praktycznej wiedzy). Pamiętaj, że każdy wykład na każdej uczelni,ma formę otwartą i z założenia może na niego uczęszczać każdy. Bądź aktywny i wchodź w interakcję z wykładowcami, cześć z nich będzie zachwycona, bo 99% studentów ma w doooopie co oni mówią, a często zdarza się, że opowiadają oni o swojej pasji. Czerp z ich wiedzy pełnymi garściami, to kapitał, który nigdy Cię nie zawiedzie. Nie możesz zrozumieć - nie łam się - pytaj i drąż do skutku. Nauka języka. Nie bądź pizdeuszem i zarób kasę na prywatne lekcje 1 na 1 z osobą, która nie zna języka polskiego. Angielski - tylko z nativem, który nie kuma co to "barszcz". Hiszpański - jasne ale Rodrigo czy Juanita nie może wymówić "brzęczyszczykiewicz". Tylko wtedy będziesz w stanie spiąć się w 100% żeby móc się z nimi komunikować. To nie ma znaczenia, że się wstydzisz, że myślisz, że nie dasz rady - po prostu musisz to zrobić żeby Cię zrozumiano. Przełamiesz lęk i barierę, gramatyka i poprawność to później pikuś. Sól w poczucie własnej atrakcyjności "Jestem gruby i się wstydzę", "Jestem chudy i się wstydzę", "jestem słaby i nie podołam wysiłkowi fizycznemu", "wyglądasz jak gówno, jak mogłabym się z Tobą umówić", "nie masz szans w konkurencji z tym przystojnym kolesiem" - codzienność? I bardzo dobrze. Stań przed lustrem i odpowiedz sobie na jedno pytanie - czy podobasz się sobie taki jaki jesteś? Jestem pewien, że większość z nas odpowie "NIE", a potem dopowie "ale nie mogę z tym nic zrobić". Wymówki i wstyd związany ze swoimi ułomnościami blokują pracę nad ciałem bardzo wielu samców. Do tego ciągłe porównywanie się "ideałami" z okładek i teledysków.... Chłopie - "każdy z nas ma swój Mount Everest" na który musi wejść. Jesteś niski - musisz na siebie narzucić mniej kg mięsa, żeby wyglądać fajnie i jesteś bardziej zwinny (sporty walki?) - otoczenie będzie Cię postrzegać jako atrakcyjnego. Jesteś wysoki - jeśli fajnie dopakujesz, będziesz miał naturalny respekt u innych. Jesteś chudy - łatwiej będzie Ci zrobić fajną rzeźbę. Jesteś gruby - łatwiej będzie z siebie zrobić szafkę trzydrzwiową. Dążę do tego, że żadna sytuacja bazowa nie przekreśla tego, iż możesz się stać naprawdę atrakcyjną najlepszą wersją swojego ciała. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w przypadku pracy nad nim nie jesteś w stanie oszukiwać. Żresz po nocach - zamiast kraty - bęben. Opierdalasz się na treningach - nadal 50 kilogramowy charłak. Jeśli usłyszysz jakikolwiek krzywy tekst co do swojego ciała - podziękuj za niego (chyba, że chodzi o jakąś formę inwalidztwa - wtedy wal chama w pysk ). Niech będzie to paliwo do przyszłej zmiany. "Ty maluchu jesteś gówno wart", "grubasie, co Ty tam możesz" - podziękuj, a w myślach powiedz - "ja Wam skurwysyny pokażę" i działaj Sól w poczucie własnej wartości Chyba zgodzicie się ze mną, że nic nie robi lepszego kuku w głowie niż zgnojenie przez kobietę. Chcecie posłuchać czegoś dobrego? No to lecimy z koksem: "chyba żartujesz, z Tobą?" "nie pasujesz do mojego stylu ubierania się" "z taką biedą jak Ty?" "co Ty sobie wyobrażasz, myślisz że z kimś takim jak Ty?" "jesteś zupełnie nieatrakcyjny" "jesteś nikim" To tylko niektóre teksty jakie udało mi się usłyszeć od nowo-poznanych kobiet. Za każdy z nich jestem ogromnie wdzięczny, ponieważ, pomimo robienia mi często mind fucka w głowie, po jakimś czasie dawał mi paliwo do dalszej pracy. Ale to w sumie drobnostki, ot laski zaczepiane na ulicach, w sklepach czy gdziekolwiek - "siema, co u Ciebie", chwila rozmowy i albo się zapoznajecie albo zapominasz bo to kolejna z setek twarzy. Umawianie się z zupełnie nieznanymi kobietami (i otrzymywanie od nich zlewek) ma też ten plus, iż zwalczasz swoją nieśmiałość. Dlatego też, zawsze pisałem Wam, aby na portalach randkowych od razu dążyć do umówienia się, bez zbędnego poznawania. Ale do rzeczy - dziękuj każdej kobiecie, która Cię olała i stawiajcie poprzeczkę coraz wyżej. W pewnym momencie, kiedy już zaczniesz się umawiać z naprawdę ładnymi dziewczynami, kolejne kosze nie będą miały znaczenia, ponieważ zawsze włączy Ci się mechanizm "dociśnij pracę nad sobą" oraz "he he he przecież już pukałem dużo lepszą od niej". Zrozum - odrzucenia od kobiet mają Cię motywować nie dołować. Żeby jeszcze podnieść poprzeczkę, kiedy nie mam motywacji do pracy nad sobą wychodzę wieczorem na rynek mojego miasta i siadam w jakiejś knajpie / ławce, tak aby widzieć przechadzający się tłum. O tej porze bujają się tam najbardziej wylaszczone panny ze swoimi facetami - bogaczami, playboyami, modelami, kolesiami których znam z TV. Siedzę i patrzę myśląc - kurwa, dociskam za słabo, jestem gówno wart w stosunku do nich ale jeśli docisnę mocniej, będę o dwa stopnie wyżej, bo oni są już w swoim maksie, a ja wchodzę na swój Mount Everest. Tylko ode mnie zależy, czy tam wejdę czy odpadnę. Kto ma bliżej do Berlina / bywa niech idzie na Kreuzberg. Koło bud z żarciem i sokami (stacja metra) siedzą Turasy i Arabusy zaczepiające białe laski. Patrzcie. Uczcie się. adaptujcie. To samo z Włochami i Latynosami. Nie wkurwiajcie się - uczcie i myślcie - oni są w swoim maksie, ja do tego co robią oni dołożę siebie i będę jeszcze lepszy. Sól w ranę na długi dystans 14 lat temu zakochałem się, jak typowy szczyl, w pewnej dziewczynie. Dostałem kosza. Dość ciężkiego. Składałem się po tym długi czas. Ta kobieta to w 3/4 mój ideał jeśli chodzi o urodę, natomiast jeśli brać pod uwagę lifestyle i podejście do życia to... 99%. Skąd o tym wiem? Kilka lat temu minęliśmy się dość przypadkowo na ulicy. Oczywiście nawet mnie nie poznała ja rzuciłem na nią tylko kątem oka i pomyślałem - mało się zmieniłaś. Jednak prawdziwe wyzwanie pojawiło się po tym, gdy znalazłem ją na fejsie. Okazało się, że wiedzie ona dokładnie takie życie, jakie zawsze marzyło mi się co do wspólnego spędzania czasu z partnerką, co więcej jest matką i teraz najlepsze - z kolesiem, który jest totalnym zaprzeczeniem mojego wyglądu i charakteru. To drugie wiem stąd, że całkowitym przypadkiem, poznałem go niedługo później i zapytałem jak się z nią żyje. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych, oni potwierdzali jego wersję. Mind fuck jaki miałem w związku z tym trwał dobre kilka tygodni. Domyślacie się jednak co z niego wyniosłem? Tak - jeszcze większą chęć do pracy nad sobą i walki. O co? O to, żeby mieć jeszcze lepiej i w kwestii związków akceptować tylko bardzo duże zbliżenie do ideału jaki mam w głowie. Udowodniło mi to po prostu jedno - to, czego szukam", istnieje. A że tego nie dostałem? "Cóż, za słabo docisnąłem". Jej fejsa przeglądam zawsze, kiedy zaczynam wątpić w siebie - "patrz na to, chcesz mieć coś takiego, dociskaj życie mocniej". Podsumowanie Doskonale zdaję sobie sprawę, iż zaproponowany przeze mnie mindset nie jest dla wszystkich. On boli, uwiera jak kamień w bucie, powoduje częste mind fuck'i, zwątpienia ale... daje też kosmiczne efekty. Po prostu jest to benzyna, którą możesz się oblać i podpalić albo zatankować rakietę i polecieć nią na swój księżyc. Twój wybór Czy jest to dla Ciebie dowiesz się po pierwszej załamce - w tym systemie myślenia nie ma miejsce na tłumaczenie porażek osobami trzecimi - za nie winny jesteś Ty. Ok więc jak - dasz radę tak postrzegać rzeczywistość czy wymiękasz? Bo słyszałem, że miękka fajeczka z Ciebie A jeśli się jednak zdecydujesz 1. Dużo medytuj i czytaj o rozwoju duchowym - w chwilach dołka to Cię uratuje 2. Pracuj z ludźmi lepszymi od siebie 3. Przebywaj w towarzystwie które Cię motywuje 4. Bierz się za rzeczy, przy których inni wymiękają - to Twój drogowskaz 5. Pokonaj swoje demony - rób to w czym jesteś słaby 6. Nie łam się i nie odpuszczaj 7. Pamiętaj - czy wygrasz czy przegrasz, zależy od Ciebie Trzymaj głowę w górze i do zobaczenia na szlaku
- 22 replies
-
- 79
-
-
-
Polecam serdecznie kanał amerykańskiego neuronaukowca Andrew Hubermana - w swoich materiałach skupia się na tematy typu jak poprawić działanie swojego mózgu, zwiększyć produktywność oraz wyjaśnia podstawowe terminy z jego dziedziny naukowej. O dopaminie (z dedykacją dla nofaperów): Jak zwiększyć motywację: Maksymalizacja produktywności: Zrozumienie i pokonanie depresji: Budowa silnych i mocnych mięśni: O kontrolowaniu emocji: Zwiększenie koncentracji: O testosteronie:
- 7 replies
-
- 7
-
-
-
- neuronauka
- dopamina
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Siema, Od dłuższego czasu mam problem ze zdrową samooceną. W ostatnim moim temacie pisałem, że przez 2 lata miałem trądzik, po którym zostały lekkie blizny/przebarwienia (z bliska są widoczne, z dalszej odległości już nie, dobre i to). To jest główna przyczyna moich kompleksów. Jest to swego rodzaju trauma, która siedzi w głowie. W tamtym okresie wstydziłem się rozmawiać z dziewczynami i czułem się gorszy od innych. Mimo, że teraz jest o niebo lepiej z cerą to czuję w sobie taką sztuczną pewność siebie, rozdmuchane ego. Nie wiem jak z tym walczyć. Chciałbym być pewny siebie w dobrym tego słowa znaczeniu. Najgorsze jest to, że wiem, że z twarzy jestem bardzo atrakcyjny, widzę, że sporo dziewczyn się za mną ogląda, ale mimo to cały czas się porównuję z innymi i mam poczucie niższości 😕. Jak według was mogę poprawić własną samoocenę i pewność siebie? Macie jakieś sposoby na pozbycie się kompleksów? Pozdrawiam.
- 5 replies
-
- egoizm
- samorozwój
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Siemano, Ostatnio zainteresowałem się tematem "monk mode", czyli tzw. tryb mnicha. Podobno jest to sposób na zwiększenie własnej produktywności, skupienia, mentalności oraz szeroko pojętego rozwoju. Być może po moich wpisach tego nie widać, ale momentami brakuje mi dojrzałości, jestem dosyć porywczy i mam problemy z zazdrością. Bardzo chciałbym to zmienić, a monk mode wydaje się idealnym rozwiązaniem. Przede wszystkim chcę to robić dla siebie, żeby zmienić pewne zachowania i mieć inne podejście do życia. https://www.weforum.org/agenda/2023/02/monk-mode-boost-productivity/ https://nielsbohrmann.com/monk-mode/ Social media — posting to increase self-esteem The news — feasting on human tragedy Netflix — mindlessly binge-watching TV shows Video games — escaping to virtual worlds Dating apps — randomly hooking up via Tinder No junk food No alcohol No smoking No drugs No porn Regular exercise *(dodałbym do tego codzienną medytację) ----------------------------------------------------------------------------- Czy według was taki styl życia może przynieść efekty ? Z chęcią poczytam wasze opinie, przemyślenia i komentarze. Z góry dzięki za odpowiedzi. Pozdro👊
- 44 replies
-
- 10
-
-
-
Większość z was za 5,10 lat będzie mieszkała w tym samym miejscu, chodziła do tej samej pracy, jadła to samo jedzenie, jeździła tym samym samochodem, spoglądała w lustro na tę samą tłustą, niewyćwiczoną sylwetkę. Większość z was za 5,10 lat dalej będzie bełkotała, próbując przypomnieć sobie słówko, gdy czarny turysta zapyta o drogę na Krakowskim rynku, większość z was dalej będzie chodziła w sandałach, większość z was dalej będzie bzykała, niestającym już z przejedzenia i przepicia miękkim kutasem tą samą brzydką małżonkę... Albo.... Coś się zmieni. Nie przeraża was ta wizja? Nie czujecie frustracji, że jesteście nieudacznikami? Że ciągle tyle samo zarabiacie, że stoicie w miejscu, że boicie się zagadać do obcej baby, że nigdy nie wsiądziecie do żółtego lambo, z cycatą blondi na sąsiednim siedzeniu? Że nigdy nie spróbujecie naprawdę dobrego alkoholu i dobrej, czystej kokainy? Że nigdy nie posmakujecie prawdziwej władzy i prawdziwych pieniędzy, nieudolnie tłumacząc wszystko wyimaginowaną duchowością? UUU będę grzeczny, to może w przyszłym wcieleniu będę miał lepsze życie!? UUU będę pokorny, to może w przyszłym wcieleniu wsadzę kutasa w coś innego, aniżeli moją brzydką i grubą żonę, do jej szerokiej niczym galaktyka pochwy?! Zastanówmy się nad naszym życiem. Módlmy się o lepszy los! Działajmy, nie w przyszłości. TERAZ.
- 54 replies
-
- 28
-
-
-
-
- samorozwój
- mężczyzna
-
(and 8 more)
Tagged with:
-
Witajcie Jestem tu kompletnie nowy, założyłem konto w celu... no właśnie, właściwie sam zadaję sobie to pytanie. Wytrzymajcie proszę do końca, tekst jest naprawdę długi. Może zacznę od samego początku, by w miarę jasno nakreślić moje położenie. Mam 29 lat, i kompletnie nie wiem jak mam pokierować swoim życiem. Pod koniec 2018 roku wszedłem w związek, który trwał do lipca ubiegłego roku. A właściwie do października, bo wtedy moja dziewczyna ostatecznie go zakończyła. Od początku 2021 roku mieszkaliśmy razem, co wiąże się z tym, że w mieszkaniu w którym mieszkaliśmy wspólnie (i w którym ja mieszkam nadal) wciąż są jej rzeczy (wyprowadziła się w sierpniu zeszłego roku), i fakt, że te rzeczy nadal tu są powoduje, że "ostateczność" rozstania wciąż wisi w powietrzu, mimo że jak wspomniałem, nie jesteśmy razem już od dłuższego czasu. Nadal miewamy ze sobą kontakt, a ja czuję, że ona przez cały ten czas czekała na moją zmianę, na nabranie przeze mnie przysłowiowych "jaj". Problem w tym, że przez to ze się nie widujemy prawie w ogóle, moje uczucia niemal zupełnie osłabły. Ale to jest jedna część/strona medalu. Druga jest taka, że mam kompletny mętlik w głowie. Mam niezła pracę z którą wiążę przyszłość, ale nie potrafię nic zrobić ze swoim życiem. Nie potrafię podejmować decyzji, nie potrafię się ogarnąć, nie potrafię stawiać granic w relacjach. Nie wiem co mam dalej zrobić ze swoim życiem, jak wspomniałem: nie wiem jak nim pokierować, ustalam sobie cele ale najczęściej mgliste i krótkoterminowe. Wracając do samego związku - rozpadł się w dużej mierze z powodu mojej izolacji i pogrążaniu się w myślach zamiast w działaniu. Nie potrafiłem rozmawiać ze swoją dziewczyną, byłem sztywny, napięty, w przypadku jakiejś spornej kwestii uciekałem, rezygnowałem, nie wdawałem się w jakąkolwiek konfrontację. Do tego stopnia że po prostu zamknąłem się w sobie totalnie. Prawie codziennie po pracy wieczorami chodziłem do rodziców (mieszkają w tym samym budynku, piętro wyżej) i przesiadywałem tam po kilka godzin, nie potrafiąc rozmawiać i być z dziewczyną w jednym mieszkaniu. Aż w końcu pękło. Seks prawie u nas nie istniał - na początku związku było okej, choć de facto w zasadzie ani razu nie odbyliśmy pełnego stosunku (byłem jej "pierwszym" i strasznie się tym faktem stresowałem, chciałem żeby było idealnie, poza tym miałem duże i irracjonalne obawy przed ciążą + gigantyczna przerwa w seksie po poprzednim związku, co reasumując dało efekt totalnej klapy). Zacząłem więc uciekać w porno - nawet bez masturbacji, raczej po to by uspokoić emocje i dać sobie jakąś przyjemność (jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, zwłaszcza gdy ma się kobietę obok). Ostatecznie wyprowadziła się, tak jak wspomniałem, pod koniec sierpnia zeszłego roku, i przez ponad półtora miesiąca liczyła na to, że przejmę inicjatywę i podejmę walkę o związek, czasem wpadając do mnie do mieszkania pytała mimochodem kiedy zaproszę ją na randkę. Nic takiego nie nastąpiło, bo ja wciąż miałem głowę nabitą myślami (które dotyczyły np. jej domniemanego biseksualizmu, czego nie potrafiłem przyjąć do wiadomości), i innymi rozkminami, albo różnymi negatywnymi myślami na jej temat, co blokowało mnie w podjęciu tej inicjatywy. Swoistym gwoździem do trumny naszego związku był list który zostawiłem w mieszkaniu pod jej nieobecność, w którym opisałem czego mi w niej brakuje. Wyobrażam sobie że musiało być jej przykro, bo list był owocem różnych rzeczy które przez długi czas trzymałem w sobie. Zwróciłem w nim uwagę na to, że brakuje mi jej jako kobiety, że w pewnym momencie przestała się dla mnie starać (w sensie np. ciało itd.), że dla mnie było w niej zbyt mało kobiety i kobiecości i cóż... żałuję że nie umiałem jej tego w jakiś sposób zasugerować, tak jak chyba powinno się to wobec kobiet robić. Ona sama powiedziała mi w odpowiedzi że bardzo ją to wszystko zabolało i poczuła się jakby była moim wrogiem. Niemniej chciała nadal walczyć o związek, mimo wyprowadzki. Oczywiście, sam list nie był jedynym powodem rozpadu związku, być może była też w tym wszystkim moja trudność w jasnym artykułowaniu własnego zdania - a nawet jakiegokolwiek zdania, bo zwyczajnie w pewnym momencie przestałem z nią w ogóle rozmawiać... Co istotne, to nie jest tak że ona jest jedną z tych suk które często są opisywane w różnych Waszych wątkach. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak kolejny tekst w stylu "moja Myszka jest inna...", ale ona... serio jest inna. Zawsze dbała o mieszkanie, czystość i sam związek - naprawdę jej zależało, i było to czuć. Były momenty że sama zachęcała mnie np. do zawierania nowych znajomości, podsyłała np. grupki do grania w nogę na FB, chcąc żebym się trochę towarzysko wyizolował. W momencie gdy nie miałem pracy wspierała mnie i dopingowała w jej szukaniu, gdy było krucho z kasą nigdy nie miała problemu by mnie wspomóc, mimo że sama zarabiała bardzo niewiele. Tym bardziej żałuję że tak się to wszystko potoczyło, a jeszcze bardziej gniecie mnie myśl, że być może gdybym potrafił być bardziej stanowczy, bezpośredni, gdybym nie "czaił się" tak bardzo jak miało to miejsce, to związek mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. Cholernie to wszystko trudne, tym bardziej ze to był pierwszy fajny związek na poważnie (kiedyś byłem w równie długim, kilkuletnim, ale to była porażka a nie związek - byłem wykorzystywany na każdym polu i w żaden sposób nie potrafiłem z tym skończyć, dopiero gdy stałem się bezużyteczny moja ówczesna dziewczyna postanowiła ze mną zerwać), obecny związek był znacznie lepszy i co więcej, tak jak wspomniałem wcześniej, mimo problemów ona przy mnie była. Poza tym miałem, i chciałem być jej "pierwszym", plany, dzieci, sami wiecie... może dla Was to wszystko to pierdoły ale ja nie potrafię przestać o tym wszystkim myśleć. Poza tym miewam poczucie bezsensu i upływającego czasu w życiu. Rodzice niby nic nie sugerują, ale wiem że gdzieś po cichu liczą na wnuki, zwłaszcza ojciec. Ja sam mam poczucie że zegar tyka. Ale poza wszystkim jestem dość mocno skołowany. W ostatnim tygodniu zapisałem się na basen i boks, ale mimo wszystko wciąż mam zajętą głowę wszystkim tym co wam powyżej opisałem. Wkurzam się na siebie, że nie potrafiłem być w związku sobą - bałem się że ją stracę, że nie mogę pokazywać swojej "gorszej strony" itp., bo mam poczucie, że gdybym był sobą, to nawet gdyby związek się rozpadł, nie miałbym do siebie aż tak wielkich pretensji. A teraz je mam, bo mam poczucie straconej szansy. Walki przegranej nie na boisku, nie w walce, ale przez walkower.
- 4 replies
-
- zwiazek rozstanie
- zwiazek problemy
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Witam, Ostatnio wyskoczył mi w YT gość mówiący o relacjach z kobietami itp. Od razu można było przejść do darmowego treningu. Przesłuchałem i nawet ciekawie prawi. Oczywiście jak to bywa w tego typu "biznesie" ciągłe sugestie że to tylko łyżeczka wiedzy że musisz się jeszcze sporo dowiedzieć itp. Tutaj moje pytanie czy ktoś kupił szklenie i przerobił ? Koszt w okolicy 500zł więc nie biedronka ale z drugiej strony sukcesów na horyzoncie brak a szkolenia kosztują...
- 11 replies
-
- samorozwój
- tinder
-
(and 1 more)
Tagged with:
-
W poniedziałeczek odkurzam ten cudny dział Braciszkowie Panowie – na forum dużo płaczu, że coraz trudniej o Pannę, że p0lki takie czy siakie. Proponuję małe wyzwanie dla „oczyszczenia” głowy i próbę wyjścia z impasu relacji damsko-męskich. Może być ono ciekawe dla każdego – i dla osób obytych z kobietami i całkowitych nowicjuszy. Robocza nazwa – 0% darmowej atencji. Mężczyzna to płeć aktywna, kobieta-pasywna. To mężczyzna budował, szedł na polowanie, zdobywał i gromadził zasoby, a kobieta z nich czerpała. Nie chodzi tu tylko o dobra materialne ale również i energię życiową – facet, ten prawdziwy, w obliczu problemu weźmie się w garść i będzie starał się go przezwyciężyć, kobieta zazwyczaj się rozpłacze i będzie szukać ratunku u innych ludzi. Oznacza to, że mężczyzna jest dysponentem energii, którą może wydatkować na różne rzecz – zasilać nią innych ludzi (słuchać kobiecych wysrywów, pomagać kolegom-wiecznym płaczkom etc.). Problem polega na tym, że ilość tej energii jest ograniczona – załóżmy, że mamy jej 100% - 25% pochłania nam praca, 25% nasz organizm, a resztę, w Blue Pillowym ujęciu, rodzina / kobieta. Jeśli jesteście w trybie single player duża część energii uchodzi w gwizdek na dawanie atencji paniom. O ile jeszcze w związku ma to jakiś sens (kobieta sama z siebie nie ma pewności siebie, nie jest przekonana co do swojej urody i ogólnej wartości) o tyle jeśli singlujecie, dawanie darmowej atencji kobietom jest stratą energetyczną. Proponuję więc każdemu chętnemu wyzwanie – 90 dni bez dawania darmowej atencji żadnej kobiecie / komukolwiek, kto nie jest tego warty. Czas na rozpoczęcie jest doskonały – kiedy ukończysz program będą okolice kwietnia, a więc witaminki zrzucają warstwy wierzchnie odzienia, a większość facetów, dostaje wtedy małpiego rozumu - Ty podejdziesz do tego na chłodno. Czym jest darmowa atencja? Jest to dawanie energii / czasu komuś, kto nigdy Wam tej energii ani czasu nie odda w żaden sposób. Chodzi tu zarówno o kobiety jak i mężczyzn. Oznacza to, iż nie dając nikomu darmowej atencji nastawiacie się na transakcje – brzmi znajomo nieprawdaż? Ile razy widzieliście kobiety, które właśnie po to podtrzymują relację z beciakami, orbiterami czy brzydkimi koleżankami? Do rzeczy. Jeśli chcesz brać udział w tym wyzwaniu musisz działać na kilku polach – a) social media b) realne życie c) Twój Social Circle. Social media. Od tej chwili: - nie followujesz na Instagramie żadnych kont (nieznanych Ci osobiście) kobiet, których jedyną wartością jest świecenie gołą dupą - nie lajkujesz na insta i fejsie żadnych zdjęć swoich koleżanek / obcych dup poza zdjęciami z dziećmi czy jak coś konkretnego robią (laska coś gotuje, śpiewa, cokolwiek konstruktywnego) - kasujesz badoo / tinder bądź w przypadku chęci dania w prawo na tym drugim, po pojawieniu się info „wyślij super lajka bo chcesz zmatchować bardzo popul;arny profil” przesuwasz w lewo - to drugie to opcja minimum - nie pieprzenie głupot pod zdjęciami aktorek / piosenkarek etc. Czyli kobiet, które na 99% nigdy nawet nie dowiedzą się, że istniejesz - youtube – subskrybujesz tylko konta kobiet, które wnoszą jakąś realną wartość, a nie jedynie świecą gołą dupą - porno/kamerki/onlyfans etc. – nie oglądasz, nie płacisz, nie subskrybujesz – nie nabijasz atencji temu przemysłowi - 0 atencji dla kobiet 30+ / samotnych matek etc. Chyba, że chodzi o ONS / FwB Realne życie / nieznajome kobiety / dalsze koleżanki: - żadnego gapienia się na kobiety niezależnie od tego jak dobrze wyglądają – jedyny wyjątek – gapisz się – podchodzisz i zagadujesz - żadnego podwożenia za darmo / robienia kawy w pracy / przysług i innego gówna jeśli Pani nie odpłaci tym samym - w sklepach i budynkach użyteczności publicznej – pomaganie emerytkom / kobietom z dziećmi / kontuzjowanym Paniom (o kulach etc.) ale olewka tych zdrowych chyba że ma to prowadzić do interakcji Twój social circle: - ochłodzenie relacji z kobietami / mężczyznami udającymi Waszych przyjaciół i znajomych – zerwanie kontaktu i przeczekanie po jakiej ilości dni / tygodni zapyta (jeśli w ogóle) co u Was (zawsze możecie się wykpić dużą ilością pracy / nauki) - zakończenie bycia emocjonalnym nocnikiem na wysrywy koleżanek jak im źle w związkach / w pracy etc. - żadnych darmowych przysług dla ludzi, którzy wcześniej nie zrobili Wam przysługi, a wiecie, że w przyszłości szansa jest na to mizerna. Te 90 dni pozwoli Ci oczyścić głowę od ciągłych bodźców dotyczących seksualności kobiet (z których nic, poza frustracją, nie masz) + pokaże gdzie są realni przyjaciele. Energię jaką zaoszczędzisz spożytkuj na: 1. Pracę nad własną głową – mocno rekomenduję książkę „Żyjąc wśród himalajskich mistrzów” – koszt 30złotych nie zrujnuje nikogo. 2. Przeczytanie 2-3 „męskich” książek – od siebie polecam „Śmierć frajerom”, „Wyspy bezludne” bądź „Kobiety” 3. Obejrzenie 2-3 „męskich” filmów – od siebie polecam wszystkie części Rockyego – alegoria życia mężczyzny od wspinania się na szczyt, upadku, po odbudowę, 4. Medytacja – nagrania – „wodospad” oraz „wewnętrzny uzdrowiciel” – znajdziesz je tutaj. 5. Praca nad ciałem – założenie mikrocelu – np. codzienny spacer 4-5km. Pomocne będzie MapMyRun. dojście do 100 pompek. Cokolwiek. 6. Praca nad dietą – jakąkolwiek ją chcesz mieć – pomocne – Fitatu. 7. Znalezienie 1 rzeczy, która mega Cię relaksuje i daje przyjemność – hobby – modelarstwo, kopanie ogródka, gra na akordeonie, spekulacje finansowe – cokolwiek 8. Nauczenie się 1 dodatkowej umiejętności – gry w pokera, na gitarze, pływania, stania na głowie, 1000 słówek z danego języka - cokolwiek 9. Codzienne zadbanie o siebie - mycie zębów, pielęgnacja dłoni, czyste ciuchy, barber / fryzjer 10. Jeśli dotrwasz do 90tego dnia - zrób sobie mini-prezent - cokolwiek - nagródź się Jeśli jesteś chętny daj znać – może będę mógł w czymś Ci pomóc / wyjaśnić. Ja takie mode zapuściłem w swoim życiu około 5 lat temu i kiedykolwiek w nim byłem, szło świetnie, kiedy opuszczałem gardę… nie musze tłumaczyć co się działo Przy starcie – zapisz datę w kalendarzu. Po 90 dniach zdecydujesz czy zostajesz w programie dalej czy wracasz do trybu „normal” Nie ryzykujesz niczego poza odcięciem energetycznych "chwastów" Powodzenia PS Self Control - dobre jako podkład do czytania tego posta, Szczególnie jeśli znasz angielski
- 63 replies
-
- 66
-
-
-
- wyzwanie
- pokonaj słabości
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
U Panów jest już lista zadań na 2020 rok. A w czym My, Kobitki ruszymy pupkę?
- 45 replies
-
- samorozwój
- 2020
-
(and 1 more)
Tagged with:
-
Aloha ! Zapraszam do obejrzenia bardzo ciekawego podcastu, rozmowa z Miłoszem Brzezińskim (co starsi gracze mogą kojarzyć go z duetu z Tadeuszem Zielińskim w Enemy Territory na Hyperze). Sam początek lekko nudnawy, natomiast później bardzo ciekawie. Polecam całość.
- 4 replies
-
- 8
-
-
-
- samorozwój
- mała wielka firma
- (and 4 more)
-
Stwierdziłem że przyda się taki temat w którym każdy będzie mógł napisać o swoich wysiłkach. Z racji że wyznaje Kaizen to z góry napiszę, że nie muszą to być jakieś przełomy. Wystarczą małe rzeczy, kroczki. Zagadnięcie do koleżanki w pracy/uczelni, ogarnięcie wiecznego bałaganu, jakeś drobne prace nad kondycją. Ja dzisiaj rano zrobiłem 10 pompek. I pracowałem nad zdolnościami pamięciowymi z pomocą aplikacji PEAK.
- 57 replies
-
- 4
-
-
- przegryw
- samorozwój
-
(and 1 more)
Tagged with:
-
No siema ekipo! Mamy na forum różne osoby, z różnymi upodobaniami. Ludzie, którzy lubią stoopki, dziewczyny, które lubią dawać łomot chłopakom, chłopaki, które mają kolegów (xd), którzy lubią się przebierać w damskie ciuszki. Różne historie. Nie raz widziałem w tematach, gdzie się o tym wspomina, pewnego rodzaju negatywność. Nie tylko negatywność, bo jest też w naszej zagrodzie bardzo powszechna postawa "to jego/jej sprawa". Ale jednak no jest czasem takie wylewanie z siebie zniesmaczenia i lekkiego hejtu. Porozmawiajmy więc o pozytywnej seksualności. Zacytuję z pewnego bloga: "Jeśli myślicie, że człowiek określający siebie mianem sex positive, to osoba, która spróbowała w łóżku wszystkiego – jesteście w błędzie. W pozytywnej seksualności nie chodzi bowiem o doświadczenie, a o nasz stosunek do różnych form ekspresji seksualnej i świadome, pełne otwartości podejście." Dobra definicja wg mnie. W seksie raczej nie chodzi o to, żeby wyrobić jakąś normę ilości partnerów czy odhaczać kolejne perwersje. Dwa kluczowe aspekty, o których wspomniano w cytacie, to świadomość i otwartość. Świadomość to podstawa. Z jednej strony świadomość tego, co nas kręci, co lubimy, a czego nie. Z drugiej - świadomość tego, że możemy i powinniśmy stawiać granice. Że nasze zdrowie fizyczne i psychiczne oraz odczuwanie zadowolenia z kontaktów seksualnych to rzeczy, których nigdy nie możemy zaniedbywać. Otwartość jest trochę trudniejsza, bo ciężko jest czasem postawić granicę między tym, co zaledwie tolerujemy, a tym, czego ewentualnie moglibyśmy spróbować. Co więcej, ta granica przesuwa się w czasie. Zmieniają się nasze upodobania, rośnie nasze doświadczenie, chcemy czasem próbować nowych rzeczy. Albo przestać robić jakieś rzeczy, jeśli dojdziemy do wniosku, że są bez sensu i nie dają nam frajdy. Pozytywna seksualność to w sumie, najprościej ujmując, zaakceptowanie tego, że każdy człowiek ma tą granicę gdzie indziej oraz uświadomienie sobie tego, że nasza granica może (ale nie musi!) się kiedyś zmienić. Pozytywna seksualność to otwarcie na drugiego człowieka i jego potrzeby - nawet, jeśli nie wszystkie chcemy spełnić. Tutaj wjeżdża temat komunikacji - próba zrozumienia bez zakładania niczego z góry, bez oceniania. No bo wiecie, o seksie można rozmawiać. Nie tylko o seksie, ale też o całej otoczce - intymności itd. Ale to nie tylko otwartość na potrzeby drugiego człowieka, to również to, że mamy prawo komunikować jemu swoje potrzeby. Komunikować, zachęcać - tak. Wymagać - nie koniecznie. Na świecie jest dużo ludzi, można się rozstać i znaleźć kogoś, kto nam lepiej pasuje. Pozytywna seksualność to również pewność siebie. Pod takim względem, że wiesz, że to co lubisz i do czego dążysz, jest normalne (zakładamy cały czas, że poruszamy się w granicach prawa i zdrowego rozsądku!). Że jeśli jesteś 60-latkiem, który lubi zakładać babskie stringi, to nic nikomu do tego. Że jeśli jesteś 17-latką, która chce jeszcze poczekać z seksem, ale uwielbia się przytulać do swojego chłopaka, to też jest to normalne. Że jesteś młodym chłopakiem na forum, który napisze "ja tam lubię jak mi czasem kobieta przyłoży" i ch*j komu do tego. Pozytywna seksualność to też to, że niezależnie od tego, jak wyglądasz, ile ważysz, ile masz lat* - masz prawo do próbowania różnych rzeczy z innymi ludźmi; że nie musisz się z tego tłumaczyć i czuć się ze sobą samym/samą źle. Nie, nie mam tutaj na myśli, że oznacza to, że powinniśmy pochwalać postawy typu "ważę 200 kilo i to jest spoko", bo nie jest spoko, jeśli zagraża to poważnie zdrowiu i życiu takiej osoby. Ale czy ma ona prawo do seksualności? Ano ma! Pozytywna seksualność to również akceptacja tego, że czasem chłopaki lubią dawać lub brać od chłopaków, a dziewczyny od dziewczyn. A nawet tego, że niektórzy ludzie chcą być w jeszcze dziwniejszych układach - na poziomie romantycznym czy seksualnym być regularnie np we trójkę. Poliamoria - ja nie ogarniam, ale jeśli ktoś uważa, że to jest dla niego - czemu nie? W pozytywnej seksualności nie chodzi o radosne przyklaskiwanie ("afirmację") wszelkim łóżkowym fanaberiom, które ludzie wymyślają. Tak, masz prawo być zniesmaczony/zniesmaczona niektórymi parafiliami (mnie zniesmacza całkiem sporo). Masz też prawo do bycia zniesmaczonym/zniesmaczoną seksem w ogólności (już Wy wiecie, do kogo tutaj piję xd). Ale może pomyśl sobie, że pewne rzeczy sprawiają pewnym ludziom straszną frajdę, nawet jeśli dla Ciebie są dziwne. Tak długo, jak ci ludzie nie robią sobie krzywdy, nie zmuszają się do niczego, nie wciągają w to dzieci itd - to jest to fajne, ponieważ daje im to radość. A radości w tym szarym świecie nigdy za dużo! No więc taka moja propozycja: nie krytykuj, nie atakuj, zachowaj swoje zdanie dla siebie. Czy można się nauczyć pozytywnej seksualności, bardziej otworzyć na różne rzeczy? Pewnie, że tak! Są w Polsce organizacje, które prowadzą warsztaty w takich tematach. Nie będę linkował, żeby się nie narazić na posądzenie o reklamę. Poguglajcie, poszukajcie na fejsbuku. Jeśli ktoś ma jakąś głęboką awersję do spraw seksualnych wynikającą np z wychowania, ideologii, czy też wydarzeń z dzieciństwa, to fajną sprawą może być spróbować popracować nad tym z psychoterapeutą. Podobno potrafią pomóc, i nie ma w tym nic złego, że idziemy do profesjonalisty, żeby pomógł nam pracować nad samym sobą. Co jak co, ale chyba samodoskonalenie jest taką rzeczą, w którą wierzą wszyscy bracia i siostry na naszym forum. No to z fartem ekipo, idźcie i róbcie sobie i innym dobrze. A jeszcze lepiej - napiszcie w komentarzach co o tym wszystkim sądzicie, czym jest dla Was pozytywna seksualność, czy w ogóle takie coś uznajecie itd. * tak, @arch, ty kurwiu, wiem że to czytasz, już odliczam czas do założenia przez ciebie kolejnego konta, gdzie napiszesz, że dziwka za dwie stówy** jest lepsza niż namiętna trzydziestoparolatka i że w ogóle gówno o kobietach wszyscy wiemy, bo nie mamy trzech mieszkań na wynajem ** nie mam nic do sexworkerek/sexworkerów i ich klientów jbc
- 30 replies
-
- 8
-
-
-
-
- pozytywna seksualność
- samorozwój
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Witam, jestem już na forum sporo czasu, ale do tej pory jakiegoś poważnego tematu odnośnie tego jak tu trafiłem i co skłoniło mnie, by zostać jeszcze nie napisałem. Zbliża się koniec roku i chciałbym się Wam drodzy bracia wygadać, wyżalić, zapytać o zdanie, o radę. Na początek opiszę trochę siebie, później przejdę do części właściwej tematu. Lat 26, wykształcenie średnie, praca ~3,5k pln, na miejscu (mieszkam na małej wiosce). Doświadczenie z kobietami? Słabo, w wieku 14-18 lat było bardzo dobrze, należałem do "ekipy", kręciło się sporo dziewczyn, spanie po namiotach i całonocne wizyty u nich, ale wtedy wmawiałem sobie, że jestem za młody na coś więcej niż jakieś macanie, czy o zgrozo, związek. Po pójściu do szkoły średniej powoli stare znajomości się urywały, klasa męska, kobiet brak. Po skończeniu technikum poszedłem na studia, na które nie chciałem tak naprawdę iść, ale "wszyscy" szli na studia, więc ja też poszedłem... Kierunek - informatyka z wydziale matematyki. Było mi ciężko, bo zawsze z przedmiotami ścisłymi miałem problem. Po 3 semestrze odpuściłem i poszedłem do pracy za minimalną krajową z dojazdem który zajmował mi ponad godzinę w jedną stronę (autobusem firmowym). Przepracowałem tam 3 lata, oczywiście po paru miesiącach moja stawka szła dosyć szybko do góry, ale przez dojazd z pracy zrezygnowałem, bo wstawanie o 4 i wracanie o 16 mnie dobijało. Teraz, od 1,5 roku mam pracę na miejscu za te same pieniądze. Jak spędzałem czas w tych latach? 22-24 spędziłem na graniu w gry, sporadyczne wyjścia z paroma kumplami których miałem. Szczerze? Byłem szczęśliwy mając tak chujowe życie. Dodam, że z wieku 18 lat pojawił się na mojej mordzie trądzik, z którym nie mogłem wygrać aż do 23 roku życia. To bardzo obniżyło moją samoocenę. Do tego doszło jakieś 20kg nadwagi. Aż pewnego dnia poznałem JĄ w jednej z gier mmo w które grałem. Dziewczyna w moim wieku, taka 5/10, inteligenta, nawet bardzo, po studiach drugiego stopnia. Szybko zaczęliśmy ze sobą pisać, rozmawiać na discordzie. Pierwsze spotkanie było w gronie 4 osób u niej w mieście, 2 tygodnie później pojechałem już spotkać się we 2, kino, kawa. Dzieliło nas jakieś 90km. Trzecie spotkanie było już u mnie, przyjechała na noc. Jako że byłem białym rycerzem, porządnym facetem, a ona dosyć szybko po poznaniu mnie oznajmiła, że nie lubi seksu to do niczego nie doszło Wcześniej była tylko w jednym dwuletnim związku z jakimś kolesiem zza granicy, również poznanym w grze. Nigdy wcześniej nie miała orgazmu, po kilku spotkaniach udało mi się ją doprowadzić do szczytowania, tydzień później był nasz pierwszy raz (jej ze mną a mój w ogóle w życiu). Chyba nie muszę mówić, że było słabo a później nie doprowadziłem jej do orgazmu nawet manualnie i była obraza. I UWAGA, było to jakieś 1,5 miesiąca odkąd "oficjalnie" byliśmy razem i to był jedyny raz kiedy uprawialiśmy seks ? Tak, teraz jest czas na pośmianie się ze mnie, sam się z tego śmieję, także śmiało Później tylko usta i ręce (z mojej strony) i tylko rączki z jej Czasami dawałem jej kilka orgazmów jednego dnia a ona z łaski swojej zwaliła mi konia pod prysznicem i tyle^^ Przez cały okres tego "związku" byłem na każde jej zawołanie, dziś wiem, że oblałem MASĘ, chyba wszystkie shit testy jakie mi robiła. Najlepszy? Mówi, że jej znajomy zaprosił ją na wesele jako osobę towarzyszącą, ale raczej odmówi. Ja na to "dlaczego? biedak nie będzie miał z kim iść" ? 3 tygodnie później mówi mi, że jednak z nim pójdzie, bo się jej żalił, że faktycznie nie ma z kim iść a do wesela tydzień, chyba, że będę miał coś przeciwko. No i oczywiście miałem, choć ten tekst wyżej odebrała jako przyzwolenie i wcale się jej nie dziwię. Musiała wszystko odkręcić. Później sama mówiła mi, że od razu powinienem po prostu powiedzieć, że jej nie puszczę i byłby koniec tematu... No i tak trwaliśmy aż do września, wtedy to napisała mi, że powinniśmy się rozstać, że nie ma "tego czegoś". Ja oczywiście płacz, błaganie o powrót, rozmowa, zgodziła się. Było jeszcze gorzej, w okresie od września do końca listopada widzieliśmy się 2 razy. No i pod koniec listopada w wyniku małej sprzeczki znów napisała mi, że to nie ma sensu i to koniec. Jak zareagowałem to się pewnie domyślacie. Była to sobota rano, od razu chciałem do niej jechać, ale mi zabroniła bo jej nie będzie. Pojechałem w niedziele, 90km oddać jej dwie rzeczy i się pożegnać. Nawet mnie nie wpuściła do domu, tylko weszła mi do auta i dała mi jakieś 5min, bo spieszyła się na zakupy do biedronki Byłem totalnie rozbity, zapłakany, upokorzony. Chciała dalej się ze mną "przyjaźnić" i "grać razem w gry" (tak to ujęła). Oczywiście się zgodziłem. Wszystko to miało miejsce na początku grudnia 2018 i trwało do wczoraj. Wczoraj wieczorem chwilę z nią pogadałem na discordzie o pierdołach. Ale coś mnie tknęło i późnym wieczorem poblokowałem ją wszędzie. Tylko nasz wspólny znajomy napisał mi, że chciałaby wiedzieć dlaczego. Napisałem tylko, że tak będzie dla mnie lepiej. Pierwszy miesiąc po rozstaniu to była katorga. Wszędzie wysyłała zdjęcia jak to wychodzi na lody, na łyżwy, wiedziała, że to widzę i że to mnie kurewsko boli, bo właśnie w te miejsca chciałem ją wyciągnąć przez ostatnie tygodnie, ale jej się nie chciało Na początku 2019 napisałem jej elaborat jak ja to jej dziękuję za wszystko, że ją przepraszam i masę innych upokarzających mnie bzdetów. Pod koniec stycznia trafiłem na kanał Demasty na youtube, chwilę później na to forum, za co jestem cholernie wdzięczny. Jak wyglądał rok 2019? Od lutego poszedłem na siłownię, czerpałem wiedzę z forum, przeczytałem kilka książek (wcześniej praktycznie nic nie czytałem), zrobiłem formę życia (krata na brzuchu, odkryłem, że mam całkiem dobrą genetykę do sylwetki), ogarnąłem zarost, ubranie. Myślę, że z otyłego gościa 4/10 zrobił się ze mnie 7/10. Kupiłem na wiosnę całkiem niezły samochód z segmentu D w najnowszej budzie... To był dobry rok, czuję, że posunąłem się do przodu. Jednak mam ogromny problem. Nie potrafię się z niczego tak szczerze cieszyć. Odkąd się z nią rozstałem, przykładowo oglądanie seriali czy granie w gry mnie nie wciąga, nie potrafię się z tego cieszyć, bo wcześniej zawsze robiłem to z nią, dzieliłem się wrażeniami, cieszyliśmy się wspólnie. Od rozstanie to wszystko jest takie... nijakie. Tak samo z tym ogarnianiem siebie. Chyba sam siebie oszukuję, że robiłem to dla siebie a nie dlatego, żeby zwrócić na siebie jej uwagę. Chyba nie muszę mówić, że przez ten cały okres ją "stalkowałem". Sprawdzanie z kim grała, co robi, jakieś wchodzenie na jej fb... Od wczoraj koniec z tym, jest wszędzie zablokowana. I wróciły ten wszystkie beznadziejne uczucia. Największym problemem jest chyba to, że czuję się cholernie samotny. Nie mam z kim pogadać. Z rodzicami od zawsze miałem słaby kontakt (mimo tego, że wychowali mnie dobrze, normalna rodzina), nawet internetowi znajomi mają dziewczyny, znajomych i w dni takie jak np. okres świąteczny przeważnie zostaje sam. I tu pojawia się moja ogromna chęć wejścia w związek, mimo wiedzy zaczerpniętej z forum jestem cholernie zdesperowany, a to z kolei prowadzi do stresu i traktowania każdej kobiety z którą się umówię jak bóstwo... Parę tygodni temu założyłem konta na tinderze, badoo... Nie powiem, odzew całkiem spory, przeważnie laski odpisywały, ale albo traciły zainteresowanie po kilku wiadomościach (bo jestem nudziarzem i nie potrafię flirtować), albo dochodziło do jednego spotkania na którym byłem cholernie spięty i na jednym spotkaniu się kończyło. Bardzo chaotyczny post, jeśli ktoś przebrnął przez ten bełkot to dziękuję. Bracia, co robić? Chciałbym odzyskać życie towarzyskie przede wszystkim. Mieć się do kogo odezwać. Cieszyć się z życia, być wyluzowanym. W kontaktach z kobietami, atrakcyjny wygląd mi kompletnie nic nie daję, bo tracę dobre wrażenie po wymianie kilku zdań. Wiem, że kobiety czują ode mnie słabość charakteru, brak pewności siebie, ale nie wiem jak się w końcu kurwa ogarnąć. Jeśli ktoś chciałby o coś dopytać to śmiało.
- 18 replies
-
- 9
-
-
-
-
Witam. Jak niektórzy wiedzą, pod koniec wakacji wróciłem z UK do ojczyzny. Fajnie było, poopierdzielałem się trochę, ale czas się wziąć do roboty. Plany na własną działalność z rękodzieła były, ale uznałem, że teraz mi się tego nie chce robić i pragnę mieć coś stabilnego. Mam wciąż parę pomysłów na biznes, ale muszę wrócić na tor etatowy bo wtedy mam motywację do zrobienia czegoś po godzinach. Zawodowo osiągnąłem całkiem dobry poziom w inżynierce budowlanej, co jest dla mnie zawsze pewnym wentylem bezpieczeństwa (ale nie zamierzam wracać do UK) i stąd zastanawiam się co robić dalej. Chciałbym wejść do jakiegoś korpo i mimo iż praca w biurze mnie irytuje, to zauważyłem, że całkiem sprawnie potrafię się w nim odnaleźć. Dość mam zapieprzania po budowie w błocie, użerania się z debilami gdzie każdy Zdzisek wie lepiej od inżyniera co zrobić i fajnie by było zdobyć jakieś biurowe doświadczenie oraz odpocząć trochę, pochodzić do pracy w koszuli i marynarce, nauczyć się czegoś nowego, pochodzić na siłkę, zakosztować "wielkomiejskiego korpo-życia" zamiast jebać od świtu do wieczora w błocie i na mrozie. Jeśli chodzi o IT to mam zerowe pojęcie o tym więc to dla mnie byłby start, ale niekoniecznie chcę z nim wiązać przyszłość. Dlatego zwracam się do was ogarniętych z zapytaniem - co dzisiaj jest rozwojową gałęzią, w czym mógłbym się rozwijać, co warto się nauczyć, jakie języki. Celem jest dochód pasywny w przyszłości - chciałbym zmniejszać ilość godzin przesiedzianych w biurze na rzecz pracy zdalnej - to jest dla mnie priorytet. Miejsce pracy - Kraków. Mam do niego najbliżej i jest to miasto z dużym potencjałem i rynkiem pracy. Jeśli nie korpo to może coś związanego z nieruchomościami? Ponoć mam dobrą gadkę i bardzo dobrze potrafię się odnaleźć w pracy z klientem. Zawsze się potrafiłem dogadać na budowach z manadżerami. Bardzo chętnie wysłucham opinii ogarniętych, ich własnych doświadczeń. Teoretykom, filozofom i malkontentom dziękuję. Pozdro!
-
W jaki sposób przekształcić energię, popęd sexsualny w chęć do działania? Obecnie nie mam żadnej kobiety w moim życiu. Mój czas zajmuje: praca, siłownia, uczenie się: książki, programowanie, nauka zdrowego odżywiania. Wszytko ładnie pięknie ale: często mam wzwód, ciągnie mnie do oglądania porno. Jeśli kobieta jest fajnie ubrana, albo mniej ubrana pojawia się zdrowy odruch. Nie chcę się masturbować. Chciałbym wykorzystać to energię dla rozwoju swoich umiejętności psychofizycznych. Czyli ruch tak jak do tej pory, oraz programowanie. Przyznam, że czasami bardzo ciężko jest wysiedzieć przy komputerze, może to kwestia kawy której nadużywam. Jak to zmienić? Co zastosować? Co możecie mi poradzić?
-
bądź silna Femi... Manipulacja na temat wyglądu
Ksanti posted a blog entry in Luźne przemyślenia Ksantiego
Najpierw zobaczmy o co to chodzi. Co widzimy? Oczywiście feministyczne pierdololo. Przemówienie jest w bardzo wzniosłym tonie i kipi w pewnym sensie "samorozwojem". Szkoda tylko, że kobiety rozwijają się jedynie w kierunku egocentryzmu i w kontekście, jeśli chodzi o naruszenie ich strefy komfortu. Zamieniają się wtedy wręcz w wulgarne i agresywne kiedy świat nie chce się do nich dostosować. Jakby to mężczyzna nagrał taki film lub cechował się podobną postawą to zapewne uznano by go za jakiegoś szaleńca, popaprańca czy incela. Przez kilka pierwszych sekund oglądania seryjnie myślałem, że ona chce mi "wpierdolić". Kobiety takie jak ona mają zamiar na siłę wymusić to, żeby się podobały mężczyznom mimo nadwagi i niedbania o siebie. Prelegentka wyraźnie mówi, żeby patrzeć na wnętrze człowieka a nie jego wygląd... Jak wiemy to czysta hipokryzja bo panie jednak bardzo często patrzą przede wszystkim na wygląd samca a nie jego wnętrze. Niestety tak to natura stworzyła i nie każdy może być przystojny, ładna czy się ogólnie podobać. Feminizm wspiera tutaj bardzo chorą dysproporcje w zaangażowaniu poszczególnych płci odnośnie dbania o siebie. A wszystko to pod ładnymi i "zgrabnymi" hasełkami, pardon wróć... Mówi, że kobieta powinna czuć się "zajebista" taką jaka jest i z pewnością, większości kobiet spodoba się taki "gówno coachowski" przekaz. Stety lub nie ale brak dbania o siebie u kobiety to matrymonialne samobójstwo. Patrzyć, aż frustracja wśród nich będzie coraz bardziej narastać, aż w końcu ekstremistki same złapią za nóż. Jest to jak najbardziej możliwe w dobie coraz bardziej zwulgaryzowanych, głośnych i roszczeniowych kobiet. Coś co było kiedyś patologią wchodzi dzisiaj w zupełny mainstream. Znowusz w przypadku mężczyzn tłumi się ich agresje i popędy jak w jakimś więzieniu. Ekstremalna hipergamia kobiet i dysproporcja na rynku matrymonialno-seksualny doprowadziła do sytuacji gdzie mężczyźni ostro rywalizują o każdą kobietę. Idąc dalej tym tropem to dodatkowy sygnał dla leniwych kobiet, że wystarczy, iż księżniczka żyje i oddycha a za to jej się należy dosłownie wszystko. Mężczyźni niech wypruwają sobie fraki na siłowniach, robieniu sałaty czy rozmyślaniu dniami i nocami nad tym jak poderwać jedyną laskę w ich zasięgu. Po co kobieta ma się męczyć i cokolwiek robić, jeszcze od tych nerwów jej się zmarszczki pojawią... Dziwić się potem, że byle Karyna współcześnie dostaje tyle atencji, że aż woda sodowa uderza do głowy. W Ameryce już jest bardzo sporo kobiet typu "PLUS SIZE" a na kanwie powyższych przekazów tendencja będzie wzrostowa. Część mężczyzn jeśli jeszcze nie, to pójdą w MGTOW albo w kierunku wschodu a raczej Dalekiego Wschodu, "if you know what I mean". Zamiast ruszyć dupę na siłownię to wymyśliły sobie, że przekonają kogoś do tego, ze są piękne... Swoją drogą zastanawiam się czy te idiotki świadomie skreślają się z rynku matrymonialnego? A może prawnie na nas coś wymuszą? Jak myślicie?- 4 comments
-
- 5
-
-
- płaczący w poduszkę kot
- feminizm
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Mam następujące pytanie. Jak budujecie lub jak zbudować pewność siebie?
-
Mniej więcej trzy tygodnie temu zacząłem intensywnie medytować. Doszły do tego darmowe nagrania Adama Bytofa związane z autohipnozą. Moc przemian, wodospad i te sprawy. Pewnie niektórzy z was już mieli z tymi nagraniami do czynienia. Słuchałem nagrań i medytowałem codziennie, aby oczyścić się z negatywnych emocji. Miałem straszny natłok negatywnych myśli, w tym myśli skrajne. Wybrałem medytację, aby "przezwyciężyć siebie". Do czego zmierzam. Słuchałem nagrań kilkadziesiąt dni, codziennie, w tym stosowałem podstawowe techniki oddechowe. Wprowadzałem się w bardzo głęboki stan relaksu, który faktycznie pomagał (mniej więcej po dwóch tygodniach zauważyłem dobre rezultaty - 1-2 godziny dziennie czystego relaksu, często z udziałem bieżni). Idealny sen, energia z rana, większa motywacja do pracy, wewnętrzna czystość myśli. W tym czasie zaproszono mnie na mało znaczącą imprezę. Po prostu posiedzieć, pogadać i iść do domu. Poszedłem, i co się dzieje? Czułem się przed imprezą bardzo dobrze emocjonalnie, myśli ok. Miałem pozytywne, wręcz bardzo pozytywnie odczucia. Wynik? Praktycznie wszyscy ludzie na wydarzeniu "coś do mnie mieli". Straszny kwas, zachowania agresywne, w tym posądzenie mnie o kradzież. Do tego bardzo krzywe jazdy od dwóch kobiet, gospodarza i innych ludzi. Chyba pierwszy raz w życiu musiałem się ewakuować. Nigdy coś takiego, w tak ekstremalnej formie mnie nie spotkało. Praktycznie wszyscy uczepili się mojego stylu życia, filozofii, charakteru. Nie mogli mnie znieść. Zaburzyłem się emocjonalnie po tej imprezie i co najdziwniejsze wróciłem następnego dnia do negatywnych nawyków. Kupiłem kilka bronków, zamówiłem pizzę, nawpierdalałem się jakiegoś syfu, zamiast pracować przesiedziałem przed grą, ogólnie masakra i zaprzeczenie dotychczasowym celom. Jakbym zrobił to na nieświadomym pilocie. Zacząłem niedawno o tym myśleć. Czy jest możliwe, że ten "sabotaż osobisty" wynika z rozpoczęcia długoterminowej medytacji? Czy waszym zdaniem "prawo wahadła" działa? Miałem bardzo pozytywne emocje i te emocje musiały się zrównoważyć ze złymi? Co waszym zdaniem zrobić, aby utrzymać równowagę między pozytywnym/negatywnym oddziaływaniem? Wierzę, że właściwie wyjaśniłem zagadnienie. Coś takiego spotkało mnie pierwszy raz. Z bardzo dobrego humoru medytacyjnego wszedłem na ścieżkę nienawiści ludzkiej. Czy ktoś z was borykał się może z podobnym problemem i potrafi mnie naprowadzić na właściwe rozwiązania? Z medytacji nie zamierzam rezygnować, ale być może robię coś źle. Na razie unikam kontaktów międzyludzkich.
-
Pomyślałam w nawiązaniu do jakie macie zaplecze duchowe , ja ostatnio odkrywam różne na youtubie i gdy sluchałam wskoczył mi taki człowiek , ksiądz który prowadzi takie internetowe filmiki. Krótkie i ciekawe o samorozwoju .Langusta na palmiei szusta rano. Sama od tematów kościelnych jestem daleka ale spodobały mi sie jego audycje postów . Nie chcę mi się wkleić filmik min. @deomi
-
Wiadomo, że baba to jest baba i babą pozostanie, ale pomimo tego warto by podjąć głębszą pracę nad sobą i swoim zachowaniem. Podobno każdy powinien posiadać cele, wyzwania i pasje, jednak jak to zrobić, aby nie zostać karierowiczką, dziwaczą bądź inną "silną i niezależną" kobietą? Na forum dużo jest tematów dotyczących samorozwoju mężczyzn, jednak rozwój w stronę uniezależnienia się od partnera i bycia ogólnie silniejszym nie pasuje do roli kobiety. W których kierunkach powinna rozwijać się samica, aby nadal samicą pozostać? Proszę o wypowiedzi w szczególności panów. Bonusowe pytanie: Czy warto kobiecie próbować sił w typowo męskich dziedzinach, takich jak nauki ścisłe, kariera, biznes?
- 94 replies
-
- sens życia
- kariera
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Odwaga to jedna z tych cech które w dzisiejszym świecie decydują o tym czy nasze życie będzie udane.Czy wyciśniemy z niego każdą krople czy tylko liźniemy po jego powierzchni.W czasach gdy nasi przodkowie uganiali się za dziką zwierzyną na słonecznej sawannie nie mieli wielkiego wyboru.By przeżyć musieli pokonywać swój strach.W dzisiejszych czasach gdy maszyny wykonują większość pracy za nas -do przeżycia nie potrzeba już odwagi.Praca w fabryce w której przez osiem godzin wykonujemy te same czynności nie wymaga odwagi .Zapewnia natomiast bezpieczeństwo.Ciągłe bezpieczeństwo i brak jakichkolwiek wyzwań doprowadza człowieka do stagnacji-człowiek umiera za życia.Stąd w dzisiejszym świecie mamy taki problem z depresją i innymi chorobami psychicznymi.Ludzie są zanudzeni przebywaniem w swojej strefie komfortu.Nie mają jednak odwagi żeby z niej wyjść. Czym jest odwaga? Odwaga to dążenie do swoich celów mimo lęku.Człowiek odważny różni się od tchórza tym ,że gdy odczuwa lęk to jest w stanie go przekroczyć.Myślicie ,że ludzie których społeczeństwo uznaje za wielkich nie znali strachu?Gdy Juliusz Cezar miał stoczyć sławną bitwę pod Farsalos nie spał całą noc.Zdając sobie sprawę z przeważającej liczebności Pompejusza czuł strach.Wierzył jednak w wyszkolenie swoich jednostek i swoją taktykę.Droga odwagi jest tak na prawdę drogą duchową.Na jej końcu znajdziemy rozpłynięcie się ego.Łatwo jednak zdarza się nam pomylić odwagę z strachem.Często odpowiedzią na strach jest atak-dlatego często wydaje nam się ,że ludzie agresywni są odważni.Dla przykładu osobami zamożnymi są często osoby bojące się biedy.Takie osoby nie potrafią cieszyć się swoim bogactwem .Jest w nich strach ,który nie pozwala ani na chwile rozluźnienia. Po co odwaga? -Im więcej masz w sobie odwagi tym pełniej żyjesz.Szczerość,miłość,mądrość nie jest możliwa bez odwagi.Jak możesz kogoś kochać jeśli nie zaryzykujesz i nie odsłonisz przed nim głębi swojej istoty?Jak możesz stać się mądry jeśli nie zaryzykujesz całej poznanej do tej pory wiedzy -która może okazać się nieprawdziwa?Odwaga wiąże się z życiem,z jego dynamiką.Strach jest jej przeciwieństwem -jest to obroną,chęcią zamknięcia się w znanym . -Dzięki odwadze możesz być sobą.W dzisiejszym świecie sztuczność przekroczyła granice dobrego smaku.Media kreują wzorce do których ludzie mają się wpasować.Takie wzorce to np.:biznesmen,lekkoduch,dobry mąż ,żona,singiel.Każdy taki wzorzec ma swój ideał do którego ludzie mają dążyć.Ideał ten jest jednak niemożliwy do osiągnięcia w prawdziwym świecie.Ten brak autentyczności i pogoń za ideałem powoduje ogromne zapotrzebowanie na wypełnienie tej pustki :drogim zegarkiem,samochodem czy piękna kobieta z którą można się pokazać.Ta fałszywa tożsamość często nazywane jest ego.To ego odpowiedzialne jest za cierpienie psychiczne w naszym życiu.Tylko dzięki odwadze możemy rozpuścić nasze ego i cieszyć się nasza prawdziwą istotą .Naszą "prawdziwą" naturą jak określa to Buddyzm Zen.Prawdziwa natura nie wymaga akceptacji społeczeństwa,samo wyrażanie się jest dla niej szczęściem.Osoba taka jeśli jest np.artystą cieszy się z samego stwarzania.Nie patrzy w pierwszej kolejności na zyski,choć zyski przychodzą same bo ludzie wczuwają w dziełach takiej osoby autentyczność. Jak żyć odważnie: Życie odważne to przyjmowanie życia przez serce.Życie przez serce jest zawsze niebezpieczne.Przyjaciel może nas zdradzić,dziewczyna oszukać , możemy zostać wyśmiani.Ale jedynie przez taki sposób życia możemy odczuć jego pełnie.Gdy idziemy drogą serca nasza czujność i intelekt rozwija się.Nie mamy łatek przyklejonych z góry dla każdego człowieka,sytuacji.Poruszamy się zawsze w tym co nieznane.Takie warunki sprzyjają rozwojowi.Dziecko szybko się uczy,jest tak dlatego ,że podchodzi do świata z wielką otwartością.Nieraz się sparzy,nieraz będzie miało obdrapane kolana ,ale jeśli będzie wyciągać wnioski to będzie wzrastać.Na tej drodze można upaść ale trzeba starać się nie popełniać dwa razy tego samego błędu. Pomocna może być medytacja,gdy medytujemy zaczynamy mieć bliższy kontakt z naszymi lękami.Medytacja powoduje uświadomienie tych lęków i stopniowe ich rozpłyniecie.
-
- 7
-
-
- odwaga
- samorozwój
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Moi drodzy, Niestety albo i stety chciałbym się z Wami pożegnać. Dlaczego? Forum stało się swego rodzaju ostoją dla skrzywdzonych panów niepotrafiących poradzić sobie w relacjach z kobietami oraz takimi, którzy mają problemy z własną samooceną i perspektywami na życie. Nie chcę brać dłużej w tym udziału. Audycje Marka oraz wiele Waszych postów wniosły wiele dobrego do mojego życia. Jednak teraz zaczynam dostrzegać to, że skupiacie się jedynie na negatywach, na złych aspektach dnia codziennego. Chciałbym się od tego odciąć ponieważ moja samoocena, mój rozwój duchowy, mój światopogląd wzniósł się na wyżyny o jakich wcześniej mogłem pomarzyć. Czytanie tego forum jedynie przyczynia się do zaniżania moich wibracji oraz pogarszania samopoczucia. Codzienna dawka żalów wylewanych przez nowych użytkowników traktująca o tej samej tematyce jedynie pogarsza moje samopoczucie aniżeli je polepsza. Ileż można pisać o tym samym? Ileż można pisać te same rzeczy? Jednemu czy drugiemu chętnie pomogę, ale całej masie pokrzywdzonych, którzy nawet nie mają ochoty zaznajomić się z wcześniejszymi tematami już nie. Macie ambicje do bycia elitarną grupą, na chwilę obecną jest to grupa podstarzałych panów z podupadłą samooceną, przewodzoną przez Wielkiego Guru oraz jego pobocznych przydupasów. Markowi zawdzięczam wiele, gdyby nie on, dalej bym tkwił w gównie, jednak większość z Was, drodzy uprzywilejowani pierdoli od rzeczy te same farmazony nie przyczyniające się do polepszenia stanu świadomości nowemu forumowiczowi. Gdyby było inaczej, nie dostawałbym wiadomości od użytkowników liczących na prywatną poradę. Uważacie się za oświeconych, jednak rozprawiacie jedynie o czystych oczywistościach. Chcecie doraźnie pomóc nowym? Stwórzcie poradnik, który byłby skierowany do większego grona odbiorców, poradnik, który byłby w stanie zapobiegać powielaniu błędów przez mniej doświadczonych samców. Póki co pierdolicie dzień w dzień na ten sam temat. Staje się to już zwyczajnie nudne. Marek ma moją dozgonną wdzięczność, wsparcie w rozwoju działalności również. Jednak wielu użytkowników starających się promować jako wielce oświeconych uważam z śmiesznych. W spotkaniu face to face uważam, że nie zrobiliby na mnie żadnego wrażenia. Żegnam Was serdecznie, jednocześnie chyląc czoła przed Wodzem. Tyler
- 48 replies
-
- frustracja
- forum
-
(and 1 more)
Tagged with: