Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'tresura' .
-
Był sobie człowiek, mieszkał w domu wielorodzinnym jak wielu z nas, normalny facet. Od dzieciństwa nie unikał pracy, dbał o siebie w miarę możliwości, trenował. Jedną z jego wad, było patologiczne przekonanie o tym, że tylko druga połówka da mu szczęście. Żył tą wizją chciwie i łapczywie szukał możliwości by ją urealnić. Poznał kobietę, lat kilka młodszą od niego, gość był typem romantyka a jego zakorzeniona postawa uległości wobec kobiet i obsypywania kwiatem za obelgi - nie działała. Wielokrotnie odrzucany, dorastając w rodzinie katolickiej święcie wierzył, że Pan, dobry Bóg, pomoże mu a on w końcu porwie tą kobietę z jej miejscowości do siebie. Czas mijał powoli, w końcu po latach upartości, starań, koczowania w aucie pod domem dziewczyny, gdy ona spędzała czas z innym chłopakiem dopiął swego. W głowie pani przeskoczył pewien trybik, była jeszcze młoda ale w jej rodzinie nie działo się dobrze, chciała się wyrwać a nasz główny bohater stał się narzędziem. Ślub, seks, dziecko. Nie muszę wspominać o tym, że seksu przed ślubem nie było, to jest grzech a za grzechy Bóg się gniewa a Maryja płacze krwawymi łzami. Wszyscy krzyżujemy Jezusa naszymi myślami, zachowaniem, czynami, pamiętajcie. No i stało się, dziewczyna się wyrwała z rodziny, w której panował alkohol, bluzgi, awantury. On zdobył swą księżniczkę, dla której zrobiłby wszystko łącznie z oddaniem serca i swoich rodowych klejnotów na tacy. Pierwsze dziecko - wizja radości, szczęścia, spełnienia i dobrostanu duchowego uległa zburzeniu spektakularnie niczym World Trade Center we wrześniowym ataku. Praca, dom, zajmowanie się dzieckiem, bieganie po lekarzach, kłótnie z rodziną. W myśl zasady, do tej samej rzeki dwa razy nie wchodzić - mężczyzna z przekorą spłodził kolejnego potomka. Całe szczęście, że nie próbował w myśl zasady, do 3 razy sztuka albowiem to mógłby być ciężar już znacznie przekraczający jego siły. Drugi potomek, znów szpitale, karetki, kłótnie, a przecież wszystko miało być tak cukierkowe i idylliczne. Coś jest nie tak - ta myśl nigdy nie zakwitła. Dzieci dojrzewają, żona staje się coraz bardziej roszczeniowa, kłótnie między małżonkami coraz ostrzejsze, dzieci wszystko widzą. Pojawia się alkohol a zaczyna się od kilku browarów, co 2-3 dni. Nic wielkiego, w Polsce pije każdy, alkohol to duma i tradycja a jak się nie napijesz - kurła Ty Polak jesteś? Dzieci chodzą do szkół, jeden do gimnazjum, drugi do podstawówki. Pojawia się gnojenie pociech, przy czym ten o większym potencjale - gnojony częściej. Pracowitość ojca przeradza się w obsesję, skrajny perfekcjonizm, co powoduje, że nigdy nie jest zadowolony z tego co dzieci osiągną czy zrobią. Zawsze coś źle, a to o pół milimetra przesunięty pręcik a to ocena z minusem a nie z plusem, a to znowu musi za naukę dzieci płacić czy wozić do szkoły. Kłótnie eskalują, żona już nie boi się przyjebać swojemu wybrankowi serca, czy podrapać mu twarzy paznokciami, sycząc jadowicie epitety w jego kierunku. Romeo czuje miłość małży i odwzajemnia się setkami wulgaryzmów w jej stronę po czym najczęściej trzaska drzwiami i opuszcza swój dom. Etap picia kilku piwek co 2-3 dni zamienia się w picie ciągami - jeszcze piwa ale coraz częściej na stole gości inny trunek - ukochana czysta. Następuje kolejna zmiana, pożyczki, które kiedyś zaciągnął zamieniają się w długi, co obydwoje solidarnie zapijają kieliszkami. Rzecz niesłychana ale od picia wódki długi nie zmniejszają się a małżeństwo popada w coraz to większe kłopoty, z których czasem ktoś ich tymczasowo ratuje. Frustracje, stres, ciężka fizyczna praca, przemoc psychiczna powodują, że obrywa się dzieciom poprzez gnojenie ich i upewnianie w tym, że niczego nie osiagną A poza tym, powinny się cieszyć, bo mają dom i dobrych rodziców, którzy o nich dbają i je kochają. Piękna rodzina i piękna miłość. Zaczyna się tankowanie od jednej do w porywach dwóch flaszek dziennie w ciągach trwających ponad miesiąc. Praca jest, miłość jest, dom jest, dzieci są. Życiowy sukces, patrzcie i uczcie się, jak można coś osiągnąć i jak po 20 latach małżeństwa być w tym miejscu, w którym oni są. Na zewnątrz wszyscy uśmiechnięci, radośni, jeżdzą wspólnie na wakacje, spędzają czas, ciesząc się każdą chwilą czasu razem. Iluzja pęka. Teraz widzisz prawdę. On - obolały kręgosłup, problemy z emocjami, porywczość, zawiść, chęć dopierdalania i podcinania skrzydeł wszystkim wokół. Ona - przemoc psychiczna to jej drugie imię, wbijanie w poczucie winy, płacze, histerie, obwinianie o wszystko męża, dzieci, bo mogła mieć szejka. Obydwoje usilnie programują potomków na modłę katolicką - zapierdalaj, zarabiaj mało, bo dużo to grzech a wtedy Maryja płacze a Jezusa krzyżują. Dzieci - niszczone psychicznie, zaczynają powielać wzorce rodziców, komunia, bierzmowanie, białorycerstwo w stosunku do kobiet, brak poszanowania pieniądza. Nikłe umiejętności co do możliwości zarabiania, karane za nie zrobienie czegoś w ten sposób, w jaki życzyli sobie rodziciele, wyrastaja na nieszczęśliwych ludzi. Brak pewności siebie, brak wiary we własne możliwości, mindset niewolnika i chłopa pańszczyźnianego całującego pracodawców po stopach. Szczęśliwa rodzina w pigułce. Do tego dążą ludzie i w wielu przypadkach wygląda to tak albo gorzej. Matrix, ułuda, gonienie za czymś nierealnym. Ból, kiedy widzisz, że wszystko jest inaczej, niż mówia w mediach, prasie czy inne od tego co mówią pozostali członkowie rodziny. Miało być pięknie a nie jest, dlaczego? * Wpis inspirowany artykułem znalezionym w dniu wczorajszym w internecie. ** Wpis nie zachęca do nie wchodzenia w związki, małżeństwa czy zakładanie rodziny. Pokazuje, większość możliwych błędów i zachęca do odpowiedzialności w tych ważnych kwestiach.
- 3 komentarze
-
- 3
-
Hej, Po dłuższej przerwie wracam do życia towarzyskiego...Mam problem z paniami,nie mam problemów z podrywaniem,bardziej kłopotliwym aspektem jest dla mnie sprawa dalszych relacji...Przez ostatnie 2 lata miałem 2 dziewczyny,kilka imprezowiczek,ale nigdy nie miałem poczucia przynależności do partnerki...Przeraża mnie ostatnio zestawienie problemów mężczyzny Vs. problemy kobiety...Jakiś czas temu poznałem całkiem niezłą nastkę 9/10 (poważnie)...problem pojawiał się u mnie,podczas relacji z nią w postaci tego,że zaspokajać potrafiła nieziemsko,była nawet zbyt perwersyjna jak na 19 lat...,ale gdy rozmawialiśmy na luźne tematy...miałem wrażenie,że rozmawiam z dzieckiem,a nie z kobietą...Wydaje mi się,że byłem bardziej dojrzały w szkole podstawowej niż ona na studiach,jest to dla mnie chore tu podam taki zabawny przykład Rozmawiamy o zwierzakach domowych mówię,że chciałbym kota,a ta w płacz,że miała kotka 3 lata temu i zdechł...Zrozumiałbym takie zachowanie u dziecka lub u osoby chorej(może jest nie moja już sprawa),ale nie u kobiety,która dla orbiterów,białych rycerzy jest złą suką-olewa i wyzyskuje ich jak chce,a z drugiej strony,potrafi zaspokajać jak mało która ...Ten przypadek nie jest u mnie pierwszy,już wielokrotnie spotykałem się z rozchwianymi kobietami-dziewczętami...z cyklu tu jesteś taki mądry,a z drugiej strony biegam za Sebkiem który mnie bije i obraża...To były przykład jednostkowe akurat,ale dają mi bardzo do myślenia... Wiem,że są te truizmy kobiety lubią drani,sam często taki jestem,ale to nie w tym rzecz,nie mogę pojąć jak bardzo one są nie przystosowane do normalnych relacji opartych,na partnerstwie,a nie na chorej grze...Wiem,że będąc odpowiednio dominującym można wiele wskórać,sam często taki bywam,ale gdy tylko spuszczę z tonu ta przyjmuje ofensywną postawę...Kojarzy mi się to trochę z Brajankiem :P... PS.Wiem,że moje doświadczenie i wiek nie pozwala na zbyt duże doświadczenie,ale chcę uniknąć błędów starszych i na ich podstawie "wytresować" sobie kobietkę.Bo panie są bardzo dobre gdy są od nas zależne,a gdy nie jesteśmy już potrzebni,popuścimy wentyl emocji,stajemy się dla nich wolontariatem,a nie samcem...Przez pewnien okres czasu nie miałem w ogóle panien,gdy ci bad mieli ich na kopy. PS2. Czy dobrym posunięciem jest szukanie młode dziewczyny z zamiarem jej utemperowania i ukształtowania przez lata,czy to walka z wiatrakami ? Na końcu jeszcze taka rada od niedoświadczonego samca (uważam,że bardzo dobra) :Gdy poznacie blisko kilka na prawdę dobrych dziewczyn 9/10 to te poprzednie robiące wam fochy 7/10 itd,wydadzą wam się po prostu śmieszne w swoim zachowaniu.Jak się bawić to z pompą,a jak włącza się desperacja to nawet taka 4/10 wydaje się interesująca na dany moment lub zostaje komputer,chusteczki,ręka... Proszę wybaczyć jeśli umieściłem post w złym dziale lub mój temat wydaje się wam (moderatorom i użytkownikom) niedojrzały.
-
Jestem Lebowska, czasem lubię się mądrzyć, uwielbiam okazywać pogardę ... Różne historie ( histerie) w moim życiu się odbywały. W sumie to myślałam, że jestem mądrzejsza od większości kobiet: nie tupię nóżką z byle powodu, nie wydymam usteczek. Seks jest dla mnie argumentem, ale nie używam go dla osiągnięcia celu innego niż przyjemność. Ogarnęłam całą teorie ewolucji, relacje pomiędzy ludźmi miały dla mnie odzwierciedlenie w biologii, kierowałam się w miarę czystym rozumem. Z obrzydzeniem patrzyłam na większość samic ( w kontekście płytkości ich działań), które nic tylko samca uwiązać, dziecko urodzić, potem jakaś tam kariera, może romans, ale najważniejsze, że jakiś tam mąż istnieje. Takie kwoki zaskoczone, że życie się im nie układa. Bez szacunku do mężczyzn i do siebie przede wszystkim. Najgorsze te po 30-ce co już na gwałt męża muszą mieć. Wymagania spadają, ważne by ktoś jak gołębia pocztowego zaobrączkował. W sumie to mi się wydaje, że kobiety dziecinnieją z wiekiem- nagle zaczynają wierzyć w bajkę o Kopciuchu lub w serialowe love. I wtedy nie liczy się, że kandydat nie przyjechał na białym koniu, a najzwyklejszym golfem bez tuningu- o nie to się nie liczy już! Obrączka, ślub- jestem żoną, mam męża! To jest kurwa zadziwiająco najważniejsze, resztę się dorobi, Ona go zmieni ( zniszczy jak się jej uda) i będzie git. I potem nagle się okaże, że Ona go nie zmieni, Ona jest nieszczęśliwa, rozgoryczona, odwraca się od niego- On ma dość i rzuca to w cholerę ( w najlepszym przypadku), Ona szuka samca zastępczego zapylacza, On ma kochankę, Ona koleżankę i zaczyna się piekło na Ziemi. I tak w kółko. A powód jest jeden; Ona chcę meża! Faceci niestety w większości są naiwni i wierzą w to wszystko, za późno przejrzą na oczy. Miałam napisać o czym innym, a wyszło jak zwykle. Nie chce mi się już przerabiać posta. Miałoby coś o tym, że zdarza mi się tupać nóżką, choć to śmieszne. Kiedyś to rozwinę. Leb.
- 30 odpowiedzi
-
- 3
-
- pantoflarz
- manipulacja
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Witam braci otóż przypomniał mi się odcinek gdzie Cartman strasznie nie sforna bestia przechodziła tresurę u "coacha" od psów Odcinek South Park tresura Cartmana W odcinku: -Karanie -Nagradzanie -Świetnie pokazuję ile się osiągnie u samiczki jak będzie się tylko mówiło i nic więcej!!!!!!!! (przykład Niań na początku) -Efekt coacha zdumiewający Co o tym sądzicie bracia? ----------------------------------------- Cesar Milan prawdziwy samiec alfa Mistrzostwo świata jak Cartman ucieka z domu (samiczka odchodzi gdzieś tam) co robi treser nic i mówi to dobry czas aby pani zajęła się swoim hobby i życiem sam wróci (samiczka też wróci) Jak wraca to na początku ma postawę pretensjonalną i chcę dalej pokazać że to nie jego wina (widziałem w rzeczywistości samiczki to samo na początku mają) I końcówka pokazującą że jeśli nie robi się tego cały czas to może wrócić do stanu pierwotnego (nie można popuścić )