Search the Community
Showing results for tags 'związek na odległość'.
-
W dobie internetu każdy chociaż raz przerabiał związek na odległość, a przynajmniej wiele osób miało z takowym styczność.Ale nie chodzi o przyszłość, a RETROSPEKCJĘ a bardziej, luźne wspomnienia.Pytania: -To do Was przyjeżdżały, czy Wy do nich? -jak było kiepsko, fajnie, a może jeszcze lepiej? -w jakich okolicznościach się poznaliście?Internet,aplikacje, czy zupełny przypadek? -najmniejsza i największa odległość jaka Was dzieliła? -hipoteycznie, czy jest odległość ,końcowa ,macie granice,że dalej nie ,choćby nie wiem co? -sprawdzaliście czy kogoś ma? -miała innego bolca? -mieliście pomysł,żeby go wygonić czy po prostu machnęliście ręką. I lecimy...nie jedziemy
-
Cześć Bracia. Postanowiłem podzielić się tematem, który wszedł mi ostatnio do głowy. Chciałbym się wygadać i dowiedzieć się co wy o tym myślicie, obiektywnie walcie śmiało. Może ktoś bardziej doświadczony sprowadzi mnie na ziemię. Mieszkam za granicą, od około 11 lat, a moja partnerka od 2,5 roku, którą też tutaj poznałem. Mieszkamy w kraju gdzie pogoda nie rozpieszcza i jest mocno depresyjna. Oboje jesteśmy ciepło lubni, więc jest trochę narzekania na miejsce zamieszkania. Jesteśmy ze sobą 1,5 roku. W styczniu tego roku dziewczyna wprowadziła się do mnie. Cała otoczka z pandemią doprowadziła do tego, że spedzaliśmy sporo czasu razem. Pracujemy oboje w dwóch innych gałęziach gospodarki. Ona pracuje w korpo, więc praca z domu stała się codziennością, a ja takiej możliwości nie miałem i nie mam. W połowie czerwca moja dziewczyna dostała możliwość pracy z polski na tych samych zasadach co praca w kraju w którym mieszkamy. Szybka decyja i lot do polski,ale taka możliwość była ograniczona czasowo czyli do września tego roku, po tym czasie trzeba było wracać. Rozmawialiśmy na ten temat i moja opinia była ok, jedź naładuj baterie i wracaj. Obecnie ta możliwość stacjonarki z polski została przedłużona do końca roku i tutaj pojawia się czerwone światło. Dziewczynie mega się podoba w ojczystym kraju. Jest och i ach. Lato w pełni, morze, plaża, znajomi, rodzina. Kilka dni temu zapytałem kiedy zamierza wrócić i jaki jest jej plan na to. Jej odpowiedź była taka, że czeka na update z pracy. Generalnie to nie wie kiedy, może październik, a może początek listopada. Nie ukrywam, że ździwenie moje było spore. Brak konkretów z jej strony wszedł mi do głowy. Nie jestem za relacją na odległość. Widzę po sobie, że nie daje mi to spokoju. Miesiąc bez siebie jest do przyjęcia, ale dłużej to już nie koniecznie. Bracia co o tym myślicie? Przesadzam czy raczej dobrze kminie? Z góry dzięki.
-
Mój wqrw wobec obecnego stanowiska pracy sięga zenitu. Potępiajcie mnie, ale trudno - nie zostanę w Wlkp.ze względu na Mojego (a dokładniej w moim mieście). Znowu oferty pracy w mojej branży w dużych/większych miastach. Pamiętacie, że ostatnio dla Mojego zrezygnowałam ze Śląska. Dzisiaj robię porządek na skrzynce email, a tam email od potencjalnego pracodawcy ze Śląska (email z kwietnia) o zapytanie, czy nadal jestem zainteresowana pracą u niego. SZOK! Boże... I postanowiłam, że jeśli odezwie się ktokolwiek z firm w: Żywcu, Białymstoku, Wrocławiu, Poznaniu, to biorę dosłownie plecak i jadę. Jest problem. Jak Mój zniesie to? W naszym mieście ma dobrą pracę (choć w Poznaniu, czy we Wrocławiu miałby lepszą). Na razie nie chce się wyprowadzać z naszego miasta. Nie miałabym problemu przez jakiś czas żyć na odległość. Już sprawdzałam połączenia i trasy. Na weekend zjeżdżałabym do Niego. Lata mi uciekają, nie chcę pracować w branżach, które w ogóle nie są dla mnie. Nawet pół roku,czy rok mogę popracować w danym mieście, a później wrócić. Wiem, takie pierdololo, ale muszę spróbować. Czy ktoś pozostaje w relacji na odległość? Jak to naprawdę wygląda, gdy ma się dłuższy staż związkowy? Dodam, że z Moim na początku związku żyliśmy (przez pół roku) na odległość, dokładniej 700 km od siebie.