Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'związek' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Lektura Obowiązkowa - nie tylko dla nowego użytkownika
    • Regulamin Forum
    • Jak kupić książki, nagrania i złożyć dotację
    • FAQ - poradniki, pytania i odpowiedzi
    • Przedstaw się
  • Rozwój - przejmujemy władzę nad światem :>
    • Co zmienić na Forum - Dział Techniczny
    • Rozwój idei Forum
    • Radio Samiec!
    • Czasopismo
    • Dotacje
    • Ważne!
  • Klub Weterana
    • Zasłużona Starszyzna
  • Relacje męsko-damskie i nie tylko
    • [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
    • Na linii frontu - podrywanie.
    • Seks
    • Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
    • Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
    • Sprawy rodzinne i dzieciaki
    • Rozstania, zdrady, prawo rozwodowe.
    • Mądry Mężczyzna po szkodzie.
    • Ściana hańby
  • Zaburzenia emocjonalne, psychiczne Pań i Panów
    • Borderline
    • Narcyzm
    • Depresja
    • Pozostałe zaburzenia
  • Męskie i niegrzeczne sprawy
    • Samodoskonalenie i samowychowanie
    • Bad Boy
    • Hajs i inne dobra materialne
    • Wtopy i upokorzenia
  • Youtube - ciekawostki, dramy, informacje, nowinki
    • Niekonwencjonalni youtuberzy
    • Zagraniczni youtuberzy
    • Kanały sportowe
    • Konwencjonalni youtuberzy
  • Sport i zdrowie
    • Sport
    • Zdrowie fizyczne i psychiczne
  • Polska i świat
    • Co w zagrodzie i za miedzą
  • Przetrwanie, apokalipsa, preppersi
    • Survival w mieście
    • Survival w terenie
    • Przydatne umiejętności
    • Zestawy ewakuacyjne
    • Ogień, woda, żywność, ubrania, energia
    • Broń i narzędzia
    • Apteczki, zestawy medyczne, pierwsza pomoc, higiena
    • Schronienie, domy, bunkry, ziemianki
    • Urządzenia, pojazdy, gadżety
    • Książki, opracowania, podręczniki, artykuły, wiedza - związane z survivalem
    • DIY, "patenty", life hacki
  • Motoryzacja i Technologie
    • Wszystko co jeździ, pływa i lata.
    • Komputery
    • Technika i sprzęt
  • Hobby
    • Zainteresowania
    • Hobby i twórczość
  • Duchowość
    • Nie samym ciałem człowiek żyje
  • Rozmowy przy wódce
    • Flakon, kielon i zagrycha
  • Rezerwat dla Kobiet
    • Dlaczego tak?
    • Bara-bara
    • Wokół domowej 'grzędy'
    • Bóg stworzył kobietę brzydką, więc musi się ona malować.
    • Niedojrzali emocjonalnie faceci - ploty - dupoobrabialnia ;)
    • Kobiecy kącik 'kulturalny'
  • Domowa grzęda
  • Samczy Mobil Klub HydePark- zbiór tematów niepasujących do pozostałych kategorii
  • Samczy Mobil Klub Rowery
  • Samczy Mobil Klub Powitalnia
  • Samczy Mobil Klub Zabezpieczenia przed miłośnikami cudzej własności.
  • Samczy Mobil Klub Samochody
  • Samczy Mobil Klub Latadła:szybowce, śmigłowce, rakiety, balony :)
  • Samczy Mobil Klub Motocykle
  • MacGyver a GADGETY MĘSKIE : ......?
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • IT Linux
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • Klub poligloty Jaki język
  • NAUKA - SCIENCE Wprowadzenie do Metodologii Naukowej
  • Klub Pasjonatów Futbolu Reprezentacja Polski
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ekstraklasa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka klubowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka międzynarodowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ogólne
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji s
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Pornografia - ubojnia pomysłowości, kreatywności i działania
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji 50 powodów aby porzucić pornografię
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Odwyk Piotra i nowe lepsze życie
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji NOFAP - Odwyk od A do Z
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Co robić by Nofap się udał?
  • Klub Wschodnioazjatycki Ogólne
  • Klub Wschodnioazjatycki Korea
  • Klub Wschodnioazjatycki Chiny
  • Klub Wschodnioazjatycki Japonia
  • Klub Wschodnioazjatycki Mongolia
  • In web development Przydatne linki
  • In web development Mam problem

Blogi

  • Blog Ruchacza
  • Critical Thinking
  • Pan Kabat Blog
  • Bacy
  • Paweł z N.
  • Silvia
  • Blogosfera Vincenta
  • 105 kg skurwysyna
  • Droga do męskości
  • „Sukces jest czymś, co przyciągasz poprzez to, kim się stajesz.”
  • RysiekBlog
  • PZK
  • Aroxblog
  • Zasady Drugiej Strony Lustra
  • Prywatne zapiski Leona
  • Self Blog
  • friendship
  • redBlog
  • OpenYourMind
  • kootasBlog
  • Blog
  • The Samiec Post
  • TradeMe
  • Zapiski Eldritcha
  • Blog Chłopaka na Testosteronie
  • nowhereman80
  • ALPHA HUMAN
  • Myśli bieżące - filozoficznie ...
  • Samczym okiem
  • Za twórczością podążający, pragnący swego zaniku.
  • Ryśkowe szaleństwa.
  • Spira - żeby wygrać, trzeba przegrać
  • Scarcity of Knowledge
  • Throat full of glass
  • .
  • listy do dusz
  • Cytaty ważne i więcej ważne
  • Różne wypociny EjczFajfa
  • Moje przemyślenia
  • Blog Duńczyka
  • Podkręcili mi śrubkę!
  • Pułapki i kruczki
  • Jak działa rzeczywistość i kim jesteśmy - rozważania
  • TOALSWAHCADTLKCAFG
  • Arasowy blog postrzegania subiektywnego
  • Otwórz Oczy
  • Bez litosci
  • Przelewanie mysli.
  • Blog Metodego !
  • Boks - kompletnego laika trening
  • New Day at oldschool
  • Moim okiem
  • Czerwony Notatnik
  • Świadomość,Świadomość,Świadmość
  • Human Design: self-study
  • TOP seriali telewizyjnych
  • Szkaradny's
  • Coś tu może kiedyś będzie.
  • Przebudzenie z Marixa
  • Cortazarski Blog
  • .
  • Indigo puff obraża nasze forum na streamie!!!!!!!!!
  • Blogowo
  • Analconda
  • danielmagical ...fenomen patostreemow
  • W poszukiwaniu prawdziwych emocji
  • "Rz"ycie
  • Always look on the bright side of life...
  • Za horyzontem zdarzeń
  • Kubeł zimnej wody
  • Just Easy
  • .
  • Rody Krwi
  • sumer
  • Filmoteka Białego Rycerza
  • Życie W Kuchni
  • Człowiek Renesansu
  • BS lepsze niż Vitalia!
  • Okiem borderki, czyli świat z innej perspektywy
  • Blog Dzika
  • Podglądam siebie.
  • Światłopułapka
  • Wzloty i upadki ducha
  • Złote myśli Sary.
  • ezo
  • La chica loca
  • nowy rok numerologiczny rozpoczety
  • 30 dniowe wyzwanie.
  • 1
  • "Jak się przewróce to ja się za swoje przewrócę"
  • Coś Więcej...
  • Kobieta to rarytas dla bogaczy.
  • Narkonauta
  • Casual Gentleman
  • Luźne przemyślenia Ksantiego
  • .
  • Dziennik rozwojowy
  • Studęt tłumaczy
  • antymatrixman
  • Rapke
  • Między ziemią a piekłem czyli ile kosztuje spełnianie marzeń.
  • Archiwa Miraculo
  • IBS/SIBO - moje zmagania z chorobą
  • Wielka ucieczka z więzienia "Przeciętność"
  • Chore akcje z mojego poje*anego życia
  • Czas zapłaty
  • Jan Niecki - manosfera
  • Miejsce ulotnienia dla zbyt dużego ścisku pod kopułą
  • Z Przegrywu do Wygrywu
  • Droga do Zwycięstwa
  • Nerwica, lęki, pogadajmy.
  • Wewnętrzna stabilizacja świadomego mężczyzny
  • Baldwin Monroe...na płótnie
  • moj pulpit
  • Dobry, zły i brzydki
  • Różności
  • Uśmiechnięta (p)ironia
  • Instrukcja życia w systemie...
  • Orszak Trzech Króli
  • Human LATA - Od zera do ATPL'a.
  • Niezapominajka
  • Niezapominajka
  • Ozór na szaro
  • PsYCH14trYK
  • (...)
  • boczkiem przez życie
  • Ze szczura w Kruka (PuA, rozwój osobisty i duchowy)
  • Ozór na szaro.
  • Strumień świadomości
  • Przygody faceta w prawie średnim wieku
  • :-)
  • Esej - jaki jest i powinien być cel życia ludzkiego?
  • Eksponowanie kreatywności.
  • W samo okienko
  • Saturn i co dalej?
  • Zapiski
  • Jakie są korzyści z skontaktowania się z profesjonalną firmą w celu dochodzenia odszkodowania za poniesione straty?
  • Bruxawirus
  • Redpill
  • Naukowy blackpill
  • Czy to friendzone?
  • Jak żyć ?
  • Jak żyć, Panie Premierze?
  • Żywot wieśniaka poczciwego
  • Jack Hollywood
  • Analconda
  • smerfiBlog
  • Dzień, w którym przestałem być nieśmiały.
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • O podróżach
  • Młodzi samcy w równowadze Blog
  • Klub muzyków i kompozytorów (muzyczny) Blog muzyczny
  • Red Pill Blog Redpill

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Miejscowość:


Interests

  1. Bracia, szybka ankietka - czy w przypadku spotkania kobiety, która odpowiadałaby Ci w 99% (nie deliberujemy czy takie istnieją) wszedłbyś z nią w związek formalny / nieformalny / w ogóle nie chcesz związków. Proszę o odpowiedzi Braci, którzy byli / (ewentualnie są ) w związku / małżeństwie minimum 1,5 letnim ). Każdy głos jest mile widziany poza jojczeniem "kobiety to k....y" itp. Moje zdanie cześć z Was zna, to nie tajemnica, jestem ciekaw jak WY to widzicie. Zapraszam do odpowiadania i dyskusji Wyzwiska kobiet, trolling i spamowanie - polecą warny i bany.
  2. 7 grzechów głównych kobiety. Czytałam tekst Marka i zainteresowała mnie tytułowa część jego felietonu. W sumie to zaczęłam się zastanawiać jak to z nami Paniami jest naprawdę. Przecież obserwacje zawarte w tekście nie wzięły się znikąd. W związku z czym na pierwszy ogień poszłam Ja, Lebowska- konfrontacja. Co z tego wyszło- nie będę Was zanudzać. Interesują mnie poglądy innych Samic. Niby taka oczywista i banalna sprawa: pasje. W tekście jako jeden z "grzechów" kobiety wymieniono iż nie posiada ona żadnych hobby i zainteresowań. Co skutkuje ogólnym kwasem w związku, gdyż kobieta jest znudzona i jedynym lekiem na jej nudę jest wyszukiwanie problemów. Ponadto codzienne życie bez jakichkolwiek zainteresowań prowadzi do degeneracji moralnej. Co o tym sądzicie? Pomijam pozostałe punkty, muszę przetrawić, przetworzyć i zobaczymy co z tego wyniknie. Niewiele jest Nas w Rezerwacie, ale wierzę, że jak będziecie się "udzielać" niedługo się to zmieni...pod warunkiem, że Panowie Nas stąd nie przegonią. Z szacunkiem, Lebowska
  3. Nie dawno, jeszcze w okresie wakacyjnym, wracałem z kumplem w nocy z okazjonalnego piwka – kumpel – jeden z lepszych, jeszcze z czasów szkoły średniej, wolny, zadowolony z siebie singiel – osobiście uważam, że kobietom się podoba. W drodze powrotnej poruszył dość istotny temat – mianowicie – tydzień wcześniej spotkał się u naszych, wspólnych znajomych. W momencie dogorywania imprezy i kiedy pan domu był już na tyle słabo kontaktujący, że stwierdził, że uda się spać i już pod jego nieobecność, jego kobieta nagle zaczęła narzekania na swojego faceta ,,jaki to on słaby w łóżku jest” a ,,w ogóle to ma małego penisa” Warto tutaj dodać, że jest to para – związek, który trwa już kilka lat, od niedawna mieszkają ,,na swoim” wynajmowanym u kogoś kwadracie. Mój kumpel – mimo, że uważam go za ogarniętego – myślał przez chwilę, aby sytuację wykorzystać – jednak na jego szczęście – nie zrobił tego, co rzecz jasna bezpośrednio w rozmowie o tej sytuacji, z nim, pochwaliłem go. Rezultat tej akcji byłby katastrofalny w skutkach – w końcu prawdziwi mężczyźni ufają i wierzą swoim kobietom na słowo, ale już nie na czyny Ogólnie sam uznał, że dziewczyna w tamtej chwili potrzebowała atencji i być może, chwilowego urozmaicenia swojego życia – gotowa była się puścić, kiedy za ścianą spał ,,facet jej życia” Znam ją na tyle, że jestem w stanie uwierzyć w jego wersję – pomimo, że wtedy nie byłem z nimi. Ta historia uświadomiła mi pewną rzecz – mianowicie – panie będące w związkach, najogólniej mają tendencję, do narzekania na swoich wybranków pod względem jakości i ,,trwałości” ich własnych, męskości – przyrodzeń. Co jest zaskakujące, ponieważ jak nadmieniłem wcześniej – ich partnerzy to ich własne decyzje i wybory. Co jest najlepsze – takie narzekania mają miejsce w związkach już kilkuletnich, dobrze przetartych – o małżeństwach nawet wspominać już nie będę. Nocne zwierzenia mojego kumpla, przypomniały mi pewną sytuację sprzed kilku lat, kiedy byłem świadkiem podobnej a może nawet, bardziej agresywnej krytyki kobiet na ich facetów. Było to przy okazji, imprezy, którą zorganizowała pewna para zaraz po swoich zaręczynach – aby swoje szczęście oznajmić i pokazać ,,ludowi pracującemu” Jakże wielkie było moje zdziwienie wtedy – dzisiaj już by mnie nie dziwiło – kiedy większość pań obecnych wtedy na tej imprezie, nagle, jak jeden mąż, zaczęły najpierw od delikatnych, krytycznych komentarzy pod adresem swoich facetów, by przejść do agresywniejszej retoryki w sytuacji kiedy widziały, że panowie zupełnie nie reagują na ich zachowanie i słowa. Ile jadu i nienawiści się tam przelewało w słowach, można by pewnie obdarować tym niejedną parę. Panowie rzecz jasna – myśląc, że dobrze robią, ja uważałem podobnie wtedy – nie reagowali, wręcz ignorowali swoje kobiety, które później jak gdyby nic się nie stało, znowu weszły na tory chełpienia swoich facetów ,,jakie to szczęście je wszystkie spotkało” Zarzuty pań dotyczyły w tamtej sytuacji dotyczyły również pewnych cech, fizycznych i mentalnych ich facetów – od kiepskiego fiuta, słabe zarobki – w sensie mogłoby być więcej – że, mogły trafić lepiej niż mają, słabość oraz uległość względem kobiet w różnych sytuacjach. Oczywiście wszystko epatowało w tamtej sytuacji na bazie zwrócenia na siebie uwagi – podniosły głos, zimny wyraz twarzy, stworzenie w 5 minut klubu wzajemnej adoracji. Kiedy z czystej ciekawości zapytałem, dlaczego to robią – usłyszałem - ,,to tylko żarty” Nie – to nie są żarty. Doskonale wszyscy wiemy, że nie należy takich sytuacji odbierać w kategoriach żartu. Odwracając sytuację – kiedy to panowie, pozwalają sobie na właśnie, takie żarty ze swoich kobiet – kończy się to awanturą, wymuszeniem przeprosin i szlabanem na wiele rzeczy na kilka tygodni lub miesięcy. Błędem takich sytuacji, jest brak reakcji ze strony facetów. Przyznam się Wam, wszystkim, szczerze, że gdybym był w takiej sytuacji, kiedy moja kobieta opowiada takie rzeczy, już nawet nie tyle co w towarzystwie wspólnych znajomych, ale w ostentacyjnej prezentacji tak aby słyszeli to obcy ludzie – byłoby mi co najmniej przykro – ale puściłbym jej szybką, krótką wiązankę nawiązującą choćby do jej niedoskonałości cielesnej – zastosowałbym zwyczajne lustro w takiej sytuacji. Niech odczuje to na własnej skórze. Brak reakcji na takie zachowania, będzie powodował kolejne podobne zachowania i reakcje, ale coraz częściej i z coraz mocniejszą siłą. Wszelka krytyka kobiet odnośnie ich facetów, jest zwyczajnie schematyczna i dotyczy zazwyczaj: 1) Słabego penisa – lub jak kto woli – małego penisa a co za tym idzie narzekania pod kątem łóżkowym 2) Zarobków – ,,zarabiasz za mało, zmień pracę albo zacznij pracować na dwóch etatach” 3) Dbałości o relacje z własną rodziną - ,,nie zamierzam spędzać niedzieli z twoją matką, dlatego na rosołek jedziemy do mojej” 4) Porównywanie do kolegów faceta oraz kolegów z otoczenia kobiety 5) Ciągłe wypominanie czegoś co miało miejsce jakiś czas wcześniej, lub czegoś co facet miał zrobić Takie i podobne żarty często są tematem rozmów kobiet w grupach – rodzinnych, zawodowych, przyjacielskich – zauważyłem dużą uległość facetów w takich sytuacjach. Nie reagują, nie pokazują kobiecie jej miejsca a zwyczajnie zwrócenie uwagi w stylu ,,nie mów takich rzeczy w towarzystwie, sprawia mi to przykrość” – jeszcze bardziej nakręca kobietę do agresywniejszej postawy. Jak odbierać takie postawy i na nie reagować? Oczywiście należy wyrazić, głośno swoją dezaprobatę w takich sytuacjach – nie po to spotykam się w większym gronie znajomych, aby wysłuchiwać babskich narzekań pod adresem ich partnerów. Kolejna rzecz – to zwrócenie uwagi facetom w takich sytuacjach aby jednak się ogarnęli – to jednak jest osłabianie własnej pozycji w grupie, w oczach całej reszty. Takie i podobne zachowania to również, nic innego jak testy – kobiety takim testom badają grunt, otoczenie, na co mogą sobie pozwolić w towarzystwie a także, walka o lepszą pozycję w gronie znajomych – przecież nikt nie podskoczy do kogoś, kto jest zwyczajnie silniejszy. To także test skierowany w stronę facetów, na to jak się zachowają, czy mają jaja i siłę odpowiedzieć swojej ,,pani” w towarzystwie na takie ,,żarty” lub zaczepki. Tutaj genialnym przykładem jest facet, który praktycznie non-stop krytykowany jest za poziom zarobków, pomimo, że jego żona nie pracuje od ładnych, kilku lat i nie wygląda na to aby coś w tej materii miało się zmienić. Osobiście odbieram takie przejawy zachowań – począwszy od sytuacji mojego kumpla, po sytuację, której świadkiem byłem w większym gronie osób – jako znak, że w danym związku coś się psuje i to od dłuższego czasu. Jak doskonale wiemy – panie wolą szukać nowej gałęzi, nowych możliwości w nowej relacji, niż pracować nad tą, w której się znajdują. Panom, którzy są w związkach i bywa, że poprzez takie zachowania swoich kobiet, znajdują się w centrum zainteresowania – agresywnego i krytycznego – proponowałbym przemyślenie tematu ewakuacji z takiej relacji zanim – zrobi to kobieta, z hukiem i pozbawieniem resztki godności i honoru danego faceta. Za poświęconą uwagę bardzo dziękuję, liczę na zabranie głosu w temacie - proszę wybaczcie mi dłuższy, niż zazwyczaj post...ale temat rzeka i tak nie poruszyłem kilku innych kwestii, związanych z tematem.
  4. Daniel pracuje na streamie, a Agnieszka się puszcza w klubie. Jakie to dobrze znane
  5. Kilka dni temu miałem przyjemność przeczytać w internecie, artykuł dotyczący aż 10 objawów dziwaczenia się singli. Problem w tym, że sam artykuł nie do końca był zaadresowany do singli, lecz bardziej do ogółu osób odwiedzających dany portal, niezależnie od stanu cywilnego. Wiadomo jak w Polsce postrzegani są single, pisząc najdelikatniej – źle. Mam wrażenie, że społeczeństwo i media, wypowiedziały takim jak ja – singlom – wojnę. Niemniej jednak można śmiało zauważyć, że wszelkie, problemy jakie niby posiadają single, można również śmiało przypisać osobom, które znajdują się w jakiś związkach – lepszych czy gorszych. Artykuł dotyczył 10 objawów dziwaczenia się singli; oto one: 1) Stronienie od pornografii – z własnego doświadczenia wiem, że wszelkie pary, również często i gęsto korzystają z tego dobrodziejstwa, jakim są stronki z takimi filmami. Szkoda tylko, że w większości robią to mężczyźni, którzy padli ofiarą, kupczenia dupy ze strony ich partnerek 2)Dotrzymują sobie towarzystwa – no jasne, przecież pary nie dotrzymują sobie towarzystwa, tylko dotrzymują sobie towarzystwa innym parom przez co, próbują wzmocnić swój status społeczny. A taki singiel…jedyną, wartościową osobę jaką widzi do dyskusji to właśnie on sam. Jest to poniekąd efekt społecznego wypierania takiej jednostki, z grupy. Szkoda tylko, że kiedy pary mają problemy – ratunku szukają w poradach singla. 3) Najczęściej roznegliżowani – nie widzę niczego złego w tym aby we własnych, czterech ścianach, chodzić w stroju Adama. Przecież ludzie w związkach, kiedy mieszkają ze sobą, również często i gęsto, w ciągu dnia albo hasają na golasa albo w byle czym na sobie. Rozumiem, że zdrowe i normalne związki to takie, które spać do łóżka chodzą ubrani jak na wyjście do Opery? 4)Nadużywanie używek – kolejny punkt, mający kompromitować biednych, niechcianych singli, którzy widzą ucieczkę od problemu w używki związane z alkoholem albo papierosami. O innych używkach nawet nie będę wspominać. Musimy w końcu zrozumieć, że w normalnych związkach nie ma miejsca na coś takiego jak alkohol. Kto to widział aby szerzyć patologie…? 5)Krążenie po ścieżce samotnika – mnie ciekawi bardziej po jakiej ścieżce chodził autor lub autorka artykułu, kiedy go tworzył lub tworzyła? Być może odleciał na drugi krąg sprawdzić czy nie ma awarii podwozia? Ja tam w sumie lubię moją ścieżkę samotnika – ale jeszcze bardziej wolę ścieżkę wojownika, podróżnika, zdobywcy i odkrywcy…przynajmniej nie mam ograniczonej drogi z pracy do domu. Co ciekawe wiele par również wybiera podobne drogi co do singli…wszakże spacery od telewizora do laptopa to oznaka ciężkiej samotności. Z pewnością autor artykułu jeszcze nie odkrył, że cierpi na ból mózgu. 6)Nie zamykają drzwi do toalety – czy to można w jakiś sensowny sposób komentować? 7) Jedzenie wprost z lodówki – single podobnie jak pary, jedzenie zwykle trzymają w lodówce. Chyba, że jesteś już tak zdziczałym singlem, że w każdy poranek, wychodzisz do pobliskiego parku i polujesz na gołębie…z łuku…niekoniecznie kupidyna. 8)Huśtawki nastrojów – tutaj bardziej jest to problem samego nastawienia u singla, mogę się zgodzić, że niektórzy mają problem aby czerpać z bycia singlem jak najwięcej się da. Jeśli nie potrafią przebywać sami ze sobą, to w żaden sposób nie uda im się dobrze czuć, będąc z jakąkolwiek kobietą. Ale jest i druga strona medalu – w związkach huśtawki nastrojów zazwyczaj występują u kobiet – Nas to raczej nie powinno dziwić. Przecież kobiety będące w związkach, mają całą masę wyuczonych i nabytych narzędzi kontroli i manipulacji mężczyzny począwszy od kupczenia ciałem, po manipulację opinii w oczach rodziny i znajomych, na huśtawce nastrojów kończąc. Jeżeli jakiemuś facetowi, w związku, zaczyna pojawiać się jakakolwiek huśtawka nastrojów – to jest ona spowodowana tylko i wyłącznie huśtawką emocjonalną wywołaną przez kobietę, w celu uzyskania przez nią, dowolnej korzyści. 9) Brak dbania o porządek – nie wiem jak Wy, ale mi nigdy nie przyszło do głowy aby spać lub żyć na śmieciach. Nawet będąc z samicą, nigdy nie pozwoliliśmy sobie na to, aby na własnym gruncie tworzyć wysypisko śmieci. Owszem brudasy zdarzają się wszędzie, ale to jest kwestia raczej już wychowania i pochodzenia społecznego. 10) Sprzątanie raz na miesiąc – odnosi się to podobnie, co do punktu 9. Moja ocena tego artykułu oraz wartości merytorycznych jest następująca: Brakuje w Polsce, porządnego dziennikarstwa społecznego. Artykuł jest słaby, tendencyjny, uderza i obraża całą masę ludzi nie będących w żadnych związkach – formalnych, nieformalnych. Ale ludzi zapewne inteligentnych, wykształconych czy realizujących swoje pasje i zainteresowania. To, że ktoś dzisiaj jest singlem, nie znaczy, że będzie nim zawsze. Nawet jeśli ktoś uzna singlowanie za swoje życiowe powołanie – to obowiązkiem jest uszanowanie takiej woli i decyzji. Cała 10 zarzutów pod adresem rzekomego dziczenia się singli na jakimś, bliżej nie określonym etapie życia, spokojnie można również wrzucić w przeciwny artykuł o dziczeniu ludzi, którzy znajdują się obecnie w związkach. Szkoda tylko, że autor tematu – kiedyś go znajdę – nie odważył się poruszyć bardzo fundamentalnej kwestii – kim jest dzisiaj singiel? Co to znaczy być singlem? Być może to oznaka jedyne głupoty i tendencyjności a może niewiedza lub brak zwyczajnej, dobrej woli ze strony autora artykułu. Mnie osobiście pozostaje na te 10 zarzutów, spuścić zasłonę milczenia…i oddać komentowanie ich w Wasze ręce.
  6. Gocha przyznaje się, że ma kochanka. Moim zdaniem tym kochankiem jest Harnaś
  7. Daniel tłumaczy dlaczego nie pojechał na stream do swojej koleżanki - Mniszki.
  8. Cześć Bracia. Pewien portal - Vice, który jest raczej kierowany do wyzwolonych, liberalnych kobiet z wielkich miast opublikował artykuł na temat tego jak kobiety radzą sobie po rozstaniu. Dobrze aby faceci go przeczytali gdyż dobrze on pokazuje zachowanie kobiet po rozstaniu i nie jest to jedzenie lodów i szlochanie do poduszki tylko totalna rozpusta. Link do artykułu - https://www.vice.com/pl/article/dpn7yz/zapytalam-dziewczyny-jak-radzily-sobie-po-rozstaniach-z-facetami Treść artykułu: Zapytałam dziewczyny, jak radziły sobie po rozstaniach z facetami Wyprowadziłam się, zablokowałam jego numer, konta na wszystkich portalach i próbowałam sobie poradzić. Założyłam Tindera i w pierwszy miesiąc przespałam się z kilkunastoma kolesiami Nie jesteście już razem, nie będzie średniej pizzy na spółę, a swojego kota musiałaś zabrać po kryjomu. Co teraz? Można słuchać rad z randkowych portali lub na własną rękę podejmować wiele nieodpowiedzialnych decyzji. W słowniku hollywoodzkiego kina klasy C, pod hasłem „rozstanie" znajdziesz: lody Ben&Jerry's, rozdzieranie wspólnych zdjęć, wino i płacz w szlafroku frotte. Z moich doświadczeń to zamiast lodów, je się zakąski w barze, rozdziera się folijki od kondomów, pije wódkę sour, a jeśli się płacze, to w klubowej toalecie, w swoich najlepszych ubraniach, marząc o szlafroku frotte. Postanowiłam zbadać sprawę i zapytałam trzy dziewczyny, które są kilka tygodni po rozstaniu. WERONIKA, 21 lat Mój związek trwał dwa lata. Kończył się stopniowo, przestaliśmy się rozumieć, każda najmniejsza rzecz była powodem do kłótni. Potrafiłam się rozpłakać, bo powiedział mi „dobranoc" w zły sposób, stałam się ekstremalnie nadwrażliwa, a on robił wszystko, żeby spędzać ze mną jak najmniej czasu. Mieliśmy też inne plany na życie, on chciał domku na przedmieściach i dzieci, a ja małego mieszkanka i kota. Wszyscy moi znajomi mówili mi, że powinnam to skończyć, a ja łudziłam się, że to tylko etap przejściowy. W końcu to on zakończył sprawę, a ja wpadłam w histerię. Zaczęłam go wyzywać, położyłam się na podłodze, pełen zestaw. Po tym wszystkim wyprowadziłam się, zablokowałam jego numer, konta na wszystkich portalach i próbowałam sobie poradzić. Założyłam Tindera i w pierwszy miesiąc przespałam się z kilkunastoma kolesiami. Udawałam, że wszystko jest w porządku, chodziłam kilka razy w tygodniu na imprezy, wypiłam pewnie z milion litrów ginu. Pewnego dnia poszłam z jakimś gościem do niego, nawet nie pamiętam, jak miał na imię, wiem, że mieszkał na Mokotowie. Wtedy wszystko puściło. Zapaliliśmy blanta, jakieś wino poszło, on zaczął się do mnie dobierać, a ja histerycznie płakać. Wszystko dlatego, że zobaczyłam, że jedyne książki na jego półkach to Stephen King. Pomyślałam, że już nigdy nie znajdę kogoś, kto ma mózg, jest przystojny i do tego rozumie moje żarty. Tej samej nocy pojechałam do mieszkania mojego byłego, a u niego była inna dziewczyna. Pamiętam tylko tyle, że krzyczałam i przewracałam rzeczy, a sytuacja skończyła się tak, że ona wyszła. Spędziłam resztkę nocy na kanapie i uciekłam rano, zanim wstał mój eks. Było mi tak wstyd. Teraz mamy przyjacielskie kontakty, a ostatnio coś pomiędzy nami iskrzyło. Nie wykluczam, że do siebie wrócimy, bo ani on, ani ja nie widywaliśmy się z nikim „na poważnie" od rozstania. Moja rada dla innych dziewczyn, które rozstaną się ze swoimi facetami? Po prostu zacznij spędzać czas sama ze sobą. ALA, 24 lata Byliśmy ze sobą sześć lat. Nie rozkręciliśmy żadnej telenoweli brazylijskiej i nie latały talerze. Wiele razy słyszałam „ale z was super para, jesteście tacy zgrani" tylko dlatego, że po prostu nie kłóciliśmy się przy innych. Umówiliśmy się, że najbliższych znajomych powiadomimy jedną wiadomością, z szacunku do siebie i tych wszystkich lat razem. Ustaliliśmy treść oświadczenia, że nie chcemy tego rozdrapywać, oboje potrzebujemy czasu i że nie będziemy robili żadnego zamieszania pt. „Kto stanie po mojej stronie" i na raz do wszystkich wysłaliśmy. Status na Facebooku, który sobie ustawiliśmy jeszcze jako nastolatkowie, po prostu ukryłam. Tak sobie poradziłam technicznie. A psychicznie? Na początku potrzebowałam tygodnia, żeby nie ryczeć na każdym kroku, potem rzuciłam się w wir pracy i było to chyba najlepsze, co mogłam zrobić. Musiałam myśleć o czymś innym. Ale żeby pochować zdjęcia i inne rzeczy z mieszkania związane z dawnym chłopakiem potrzebowałam aż 8 miesięcy. I stało się to dopiero gdy kogoś poznałam. To nie mogło być natychmiastowe, jak „zerwanie plastra". Myślę, że dodatkowo pomogło mi to, że jestem odrobinę przesądna. Moja liczba astralna to 8, poznałam kogoś równo 8 miesięcy po rozstaniu i to w dodatku w dzień, w który wypadałaby szósta rocznica dawnego związku. Uznałam to trochę za znak i skupiłam całą swoją uwagę na nowo poznanej osobie, skończyłam z rozpamiętywaniem „a co by było, gdyby". Teraz dochodzę do wniosku, że nawet jeśli sobie to wmówiłam, to dobrze się stało. Nadal czasem myślę o moim byłym, ale nie jest to już związane z miłością, bardziej w stylu „co tam u niego słychać". Nowy związek jest dla mnie ważny — stał się moim priorytetem. No i chyba dopiero teraz mogę powiedzieć, że sobie z tym poradziłam. KASIA, 22 lata Ten związek trwał 2 lata. Straciliśmy zainteresowanie sobą nawzajem, przestaliśmy rozmawiać, wspólna codzienność stała się nudna i uciążliwa. To skończyło się z mojej inicjatywy. On za dużo pił, ja zmagałam się z okropnymi wyrzutami sumienia. Było ciężko, niezręcznie i czułam się okropnie z faktem, że muszę od niego odejść, ale nie widziałam innej opcji. Po tym wszystkim nabrałam pewności siebie. Nareszcie zdobyłam się na zakończenie relacji, która przez dłuższy czas trzymała mnie w tym samym życiowym punkcie. Poczułam się silna i wolna. Gorsze było to, że uświadomiłam sobie, że w życiu mało rzeczy jest naprawdę pewnych i stabilnych. Teraz trochę mniej poważnie podchodzę do związków „na zawsze". Gdybym miała to wszystko kończyć jeszcze raz, to byłoby trochę mniej wzajemnych pretensji, a więcej szczerej rozmowy i wzajemnego zrozumienia. Nie jestem w stanie nawet pomyśleć, że moglibyśmy do siebie wrócić. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Przynajmniej tak mi się wydaję, choć jemu zdarza się jeszcze czasami zadzwonić do mnie po pijaku i mówić, że tęskni za tym, co było między nami.
  9. Bracia, Witajcie! Znalazlem sie bo szukalem odpowiedzi na nurtujace mnie pytania i watpliwosci. Otoz jestem w zwiazku z dziwczyna od 5lat ja 35 ona 30 wiec juz pierwsza mlodosc mamy za soba. Mieszkamy za Odra ale dosc blisko polskiej granicy w duzym miescie. Wiec emigracja ale dosyc lajtowa mozna jezdzic i bywac czesto w kraju rowniez na weekend. Nie jest zle oboje pracujemy IT i zarobki nie sa moze kosmiczne ale pozwalaja zupelnie spokojne zycie a w razie zwolnienia kazdy moze liczyc na roczna opieke ze strony panstwa. W sumie ja jestem facetem troche nietypowy. Zawsze mialem mnostwo roznych pasji czasem dosc dziwnych i glowe pelna jakis kreatywnych pomyslow. Dlatego opcja ze dosc stabilna praca + troche czasu wolnego na wlasne kreatywne poczynania zawsze byla jakims moim celem. No ale jak juz zamieszkalismy razem to moja partnerka niewiele mi daje takich mozliwosci na rozwijanie wlasnych pasji i projektow. Zazwaczaj cos mi sie udalo czasem porobic w nocy jak juz spala, ale tak to zarzuca mi ze to skupianie sie na sobie i egoizm. No ale poza tym pewnie wynika to z tego ze nie do konca podziela moje zainteresowania.. Rodzinka. Wiem ze wykladnia wasza jest moze inna, ze rodziny nie nalezy mieszac ze zwiazkiem. Ale moja partnerka ostatnio ma ich w d**. Jak tu ktos przyjedzie nas odwiedzic raz na ruski rok to tylko sie mnie pytala po pierwszej nocy mnie kiedy juz wyjadzie. Tymczasem jej rodzinka i znajomi sa tu duzo czesciej i zostaja spokojnie na kilka nocy. Nawet na weselu w rodzinie mi nie towrzyszyla. Niby fajnie jak rodzina i rodzice znaja swoje miejsce ale z drugiej strony wiem, moi starzy to troche katole choc moj ojciec potrafi byc bardzo easy-going i lubiany w towrzystwie gosc. Poza tym ona jest z takiej rodziny rozbitej i ma przede wszystkim kontakt z mama, z ktorej nie jest zbyt dumna bo troche sie zapuscila po rozwodzie (spora otylosc i brak znajomych). A ja jestem z rodziny o korzeniami katolskimi, ale moi starzy nauczyli sie byc dosc tolerancyjni bo w sumie nie maja innego wyjscia. Ale przynajmniej bylo tak u nas ze sie debatowalo i kazdy pomagal jak mogl, a u mojej partnerki to czesto jakies krzyki i dziwne akcje, i czeste kwasy. A wiem to bo z reguly razem jezdzimy do jej domu w polsce. W moim rodzinnym przez 5 lat byla na razie raz. Oboje wiemy ze jestesmy z tym naszym zwiazkiem na zakrecie. Ja bo czuje sie w nim zduszony regularnym sabotazem. Jej wlaczyl sie wyrazny instynkt rodzicielstwa. Wiadomo paru znajomych tez od niedawna w pieluchach wiec „czas na Nas“. Ale sam nie wiem czy to bedzie dobre rozwiazanie, moge miec dzieci pozniej, jesli faktycznie sa one pisane w moim scenariuszu. Z drugiej strony mega mi sie wlacza potrzeba posiadania po pracy wlasnego azylu, jakis 2 godzin w ktorych moge sam po prostu pobyc ze soba, popracowac nad czyms lub czegos sie nauczyc. Od dawna wiem ze to uczucie ze cos tworze i sie rozwijam daje mi najwieksza satysfakcje. Poza tym moze jestem idealista ale wyobrazam sobie ze moja idealna partnerka powinna byc w jakims sensie Kreatywna, tak zeby nasze pasje sie wspolnie nakrecaly i nawet scieraly ALBO w jakims sensie otwarta na lekka partyzantke w zyciu (camping, sporty mniej lub bardziej ekstremalne).. bo nie znosze jednak takich typowych ksiezniczek. Pozy tym zaluje ze przez ten zwiazek tyle miejsc nie pojade, bo lubie takie wyprawy w stylu wedrowki po gorach i spartanskie warunki w schronisku. Prawie codziennie wyobrazam sobie co bym robil gdybym byl sam i gdzie bym wyjechal bez niej na wakacje i ajkich zanjomych bym odwiedzil. Jak to czujecie co tu przedstawilem ?
  10. Szanowni Bracia, ostatnio uświadomiłem sobie kolejny mechanizm, może nie działający zawsze i wszędzie, ale na pewno w poważnym związku jakim jest małżeństwo. Zasada, którą chcę tu zdefiniować brzmi tak: "kobieta nie przeprasza za swoje błędy werbalnie, ale robi to czynem." Dosyć często zdarza się, że żona tocząc swoją zwyczajową walkę z mężem by sprawdzić czy jest mocny, przekracza dopuszczalne granice. Miałem taką sytuację ostatnio. Poprosiła żebym pomógł jej coś zrobić na komputerze. Co ja pieprzę. Nie padło tam żadne słowo proszę. Ok. Poszedłem, prosta rzecz. Ona: - co tu kliknąć? Ja: to. Ale zaraz trzeba będzie takie coś zrobić. Ona: - dobra, wiem, idź stąd. Po chwili: - Co tu mam zrobić? Ja: - mówiłem ci, że zaraz będziesz musiała to i to. Ona: - ale po co się wydzierasz? (ja mówię normalnie). Ja: - daj, zaraz to zrobię, ale jak ci mówię, że nie będziesz wiedziała co potem zrobić to było słuchać. Ona: - zaraz sobie zadzwonię po informatyka (nie ma do kogo zadzwonić, a musi to zrobić na już...). Ja: - to sobie dzwoń, jak robisz łaskę, że ci jeszcze pomagam, to rób sobie wszystko sama - i wychodzę lekko podkurwiony zamykając drzwi o 40% mocniej niż zwykle. Po tym zdarzeniu wydawałoby się jasne, że normalny człowiek ochłonie, zda sobie sprawę z błędu i przeprosi. Ale nie kobieta. Ta na początku udaje, że nic się nie stało, a jak już, to ty byłeś napastliwy (przez bezinteresowną chęć pomocy...). Ważne, aby w tym momencie nie popaść w odruchy białorycerskie i nie serwować tekstów typu: "kochanie, choć już, wszystko dobrze, pogódźmy się" itp. Nie. Masz być nieco oschły, i masz pełne prawo do czucia się obrażonym (nie mylić z fochem). Gdy się zapyta "co ty jesteś jakiś dziwny" (a faktycznie nie czujesz się w porządku z tą sytuacją) odpowiadasz grzecznie, że wczorajsze zachowanie nie było na miejscu. Nie proś o przeprosiny. To nie przystoi. Ciekawe rzeczy dzieją się potem. Jeśli dochowasz męskiej postawy, kobieta zaczyna przepraszać i pokazywać, że zrozumiała swój błąd, ale nie słownie, a poprzez czyny. Jakie to mogą być czyny zostawiam wam do domysłu, bo uważam, że pewne sprawy są tabu nawet w naszym gronie, ale nie jest to tylko to o czym myślicie, ale także wszelkie inne formy okazywania uczucia jakie decydują o tym czy czujemy się kochani. I teraz puenta. Na początku oczekiwałem od kobiety słowa "przepraszam, że...". Tak, jak oczekiwałbym tego od mężczyzny. Teraz zrozumiałem, że kobiety nie tylko są do tego niezdolne (przynajmniej zazwyczaj), ale że ich naturalna, niewerbalna forma przeprosin jest dużo bardziej miła dla mężczyzny (przy czym mam na myśli nie tylko to co niektórzy teraz...), ale i bardziej właściwa do ich płci. Zastanówcie się, czy kiedykolwiek słyszeliście od kobiety SZCZERE słowo przepraszam za krzywdę wam wyrządzoną?
  11. Dzisiaj przeglądając swojego Facebook'a, zauważyłem, że niektóre z moich znajomych, zamieszczają na swoich tablicach posty z linkami do różnych for, tematów, blogów poświęconych relacji damsko-męskich. Zazwyczaj tematy te dotyczą relacji w małżeństwie i jeden z takich tematów biorę właśnie na tapetę i poddam własnej analizie. Zaznaczam, że temat małżeństwa jest mi bardzo obcy, mogę polegać jedynie na własnym doświadczeniu, w relacjach męsko-damskich oraz na obserwacji związków oraz małżeństw moich własnych znajomych. Link: http://www.calareszta.pl/mezowi-trzeba-dac-zupy-i-dupy/ ,,Wyczytałam ostatnio, że stara babcina prawda głosi, że „mężowi trzeba dać zupy i dupy”. To już było kilka tygodni temu, a do teraz śmieję się pod nosem na wspomnienie tych słów. Bo wiecie co? A gówno prawda. Możliwe, że ja nie jestem całkowicie przystosowana do życia. Przyznaję. Wychowałam się w rodzinie, w której kobiety miały swoje zdanie, umiały tupnąć nogą, a w moim domu rodzinnym to w ogóle gotował tata, a mama od święta coś słodkiego. Kiedy miałam niewiele ponad dwadzieścia lat wyjechałam na tak zwany zachód i moje podejście do równouprawnienia na dobre się ukształtowało. " No więc na dzień dobry, autorka tematu przyznaje się, że nie jest przystosowana do życia w relacjach społecznych na równych i uczciwych warunkach a swoje niedostosowanie wyniosła z domu rządzącym przez matriarchat. Gdzie roszczeniowa kobieta, z mężczyzny robi niewolnika i pozbawia go prawa i możliwości do tworzenia faktycznego związku rodzinnego oraz prawa głosu i stanowienia o sobie. Z takimi wzorcami zderzyła się z inną rzeczywistością na zachodzie, gdzie egzotyczni mężczyźni niwelują wszelkie względem równouprawnienia. ,,I mam do powiedzenia tyle – możliwe, że coś w tym jest, że facet z pełnym brzuchem i zaspokojony seksualnie jest zadowolony z życia. Możliwe. Jednak dla mnie mężczyzna, partner, ojciec moich dzieci to nie jest ktoś przypominający intelektem jamniczka, który ma mieć w jednym miejscu pełno, a w drugim pusto, bo inaczej świat mu się zawali, albo, o zgrozo, poleci na kiełbasę do suczki sąsiadów. I takie stwierdzenie, nawet w żartach, jest lekko dla facetów obraźliwe." Nie znam mężczyzn, których takie określenie obraża - wręcz przeciwnie - znam mężczyzn, którzy właśnie chcą mieć to wszystko a więc pełny brzuch i zaspokojenie seksualne. Niestety nie mają tego ponieważ w związkach - czy to nieformalnych czy małżeńskich - na wszystko ten mężczyzna musi zapracować, poświęcić resztki wolnego czasu jaki ma dla siebie oraz oszczędności życia. Jednoznacznie dostajemy do zrozumienia, że według autorki seks w związku nie jest ważną kwestią a jeśli mężczyzna poleci na inną - to tylko dlatego, że ,,głupim psem" ,,Nie mówiąc już o tym, że sprowadza związek do zaspokajania potrzeb, a kobiety zniża do poziomu niewolnicy, bo jaśnie pan mąż, pan i władca ma mieć podane a sex w małżeństwie nudny i z obowiązku, więc gdzie tu mowa o romansie, grze wstępnej, czy w ogóle podnieceniu. Szybko, szybko Halina, ogarnij się jak już dzieciaka położysz, bo mecz będzie i browara po drodze podaj. Możliwe, że tak to wyglądało gdzieś kiedyś w średniowiecznych wioskach zabitych dechami, ale Proszę Państwa, to już nie te czasy. " Autorka tematu nie ma zielonego pojęcia o tym jak faktycznie było w średniowieczu, gdzie zdecydowana większość małżeństw była aranżowana i zazwyczaj potencjalna wybranka rodziny aranżującego nie miała w ogóle nic do powiedzenia. W średniowieczu kobieta była kobietą a mężczyzna mężczyzną i każde zajmowało się tym do czego zostali powołani. Ogólnie w średniowieczu społeczeństwa były zdecydowanie lepiej zorganizowane i ogarnięte jak dzisiaj - oczywiście zdarzały się wyjątki od reguły, ale bardzo szybko usuwano takie jednostki. Bywało nawet - zwłaszcza w niższych warstwach społecznych - że faktycznie zdarzała się miłość i uczucie jak z bajki ale bardzo rzadko i nie wszędzie. Ogólnie na co dzień społeczeństwo miało bardzo dużo do czynienia ze śmiercią, z bólem, z twardą walką o przetrwanie i nikt nie miał czasu myśleć o czymś takim jak równouprawnienie. Funkcjonowały bardzo dobrze prosperujące zamtuzy - burdele - na które, łożyli nawet królowie. Kobieta znała swoje miejsce - wiedziała, że jak jej mężczyzna idzie na wojnę, to na pewno pokradnie, na pewno pogwałci po drodze ale w gruncie rzeczy zawsze do niej wróci. Była świadomość tego, że dzisiaj jesteśmy i żyjemy a jutro mogą wszystkich w wiosce zarąbać i nikt z pomocą nam nie przyjdzie. Druga sprawa jest taka, że w małżeństwie wszystko przemija - młodość, piękność, szczęście, pieniądze, zdrowie - wszystko schodzi na dalszy plan, ponieważ życie upływa oklepanym schematem. Kobieta staje się panem mężczyzny, wylicza mu czas co do sekundy, wyznacza codzienne zadania jak w jakiejś grze, karze i nagradza takiego rycerzyka, który dla niej, z miłości zrobi wszystko. Nie są istotne potrzeby mężczyzny - trzeba realizować potrzeby kobiety, tylko potocznie zwane potrzebami małżeńskim oraz rodzinnymi. ,,Jak to mówią: nie dla psa kiełbasa. I jeśli ten mąż jest z tych, co to tylko czeka na tę zupę, mrucząc przy tym z niezadowoleniem, że bałagan jakby wkoło, a potem uważa, że jak psu buda mu się ta zupa na czas należy, to mam dla niego nowinę – raczej się nie doczeka. Kobiety pozostawione same sobie z dziećmi, domem i ogarnianiem rodziny są tak wykończone, że musisz się chłopie postarać, żeby coś jeszcze wykrzesać, a dostać to możesz ewentualnie mopa do ręki. Dwie rączki Bozia dała? Ano dała. Żelazko w męskiej ręce dość ergonomicznie wygląda. Instrukcja obsługi pralki napisana jest przystępnym dla obu płci językiem. Kupa dzieciaka to problem i matki i ojca. Jeśli chcesz być kolego męski, to Ci podpowiem, że nic tak kobiety nie kręci, jak widok faceta, który sprząta, opiekuje się dziećmi i naprawia sprzęty domowe sam z siebie, bez przypominania co dwa tygodnie przez rok. " Dla autorki tematu nie ma problemu - tak samo jak dla zdecydowanej większości kobiet - aby w małżeństwie kupczyć wszystkim a nawet wykorzystywać własne dzieci celem manipulacji i osiągania z tego własnych korzyści. Starający się facet jest w oczach kobiety nikim, niewolnikiem i nawet niech nie liczy na jakieś specjalne względy. Ona zajmuje się dzieckiem, jednocześnie pokazuje, że kręci ją władza w małżeństwie. Władza absolutna nad facetem sprowadzonym do parteru, którym wystarczy pomachać dzieckiem przed oczami aby ten tańczył jak ona zagra. Seks w małżeństwie zanika albo jest nudny i z obowiązku, ponieważ kobieta nie czuje podniecenia względem takiego faceta; brzydzi się takim facetem, poniża go w oczach własnych, rodziny i znajomych. Ale przynajmniej będzie zajmować się dziećmi, naprawiać sprzęty domowe i myśleć, że wszystko jest dobrze. ,,Panuje takie dziwne przekonanie, że kiedy w naszym kiedyś namiętnym związku nagle włączy się faza „rodzina”, to kobieta będzie lizała podłogi od rana do nocy, ślęczała przy garach z potomkiem luźno zwisającym z biodra, będzie te kupy przebierała, brudne skarpetki prała, śpiki z nosa wyciągała, usługiwała komu akurat najbardziej trzeba, a potem hop siup wskoczy z czarującym uśmiechem i figurą supermodelki w ponętne ciuszki i zamieni się w ognistą kochankę. Bo przecież to jej małżeński obowiązek. Tymczasem obowiązki małżeńskie faceta można skrócić do prostej zasady: ma być. Jeśli nie puści nas kantem, znudzony małżeńską rutyną książę, zdegustowany ciałem, które rozorała ciąża, a do tego nie bije i za dużo nie pije, wtedy to już naprawdę jest rewelacyjny mąż. A jak jeszcze czasami w domu pomoże, dziecko przez te trzy minuty, kiedy matka w toalecie, doglądnie, takiego to na rękach nosić, dbać o wątłe męskie ego, głaskać często, zupę i dupę bez mrugnięcia okiem podawać! Szlag mnie trafia, kiedy słyszę, że taki facet co w domu pomaga, to skarb. Dom przecież też jest jego! Dzieci też nie zrobiłyśmy sobie same! Braw za ogarnianie wspólnego życia niestety nie będzie. ,,Tak więc, moje drogie Panie i jakże drodzy Panowie. Jeśli chcesz zjeść zupę, to sam sobie ugotuj. Byle nie tylko dla siebie, bo dzieci też głodne. A jak chce Ci się dupy, to zacznij od dzielenia obowiązków domowych ze swoją kobietą. Możliwe, że starczy jej jeszcze siły na nocne rozrywki. I od czasu do czasu się zastanów, że skoro mężowi trzeba dać zupy i dupy, czego trzeba dać żonie, co dla niej jest tą „zupą i dupą”. Możliwe, że to, co Was kręci, to dwie różne rzeczy i dlatego tak często boli ją głowa. " Nie znalazłem choćby jednego akapitu mówiącego o obowiązkach kobiety w trakcie małżeństwa - są jedynie roszczenia i zrzucanie całej odpowiedzialności za rodzinę na faceta. Nawet jeśli facet znajdzie poza rodziną, inną kobietę to właśnie dlatego, że własna żona sprowadziła go do roli służącego, zniszczonego małżeńską rutyną z kobietą, która ani myśli zadbać o siebie, ponieważ jest leniwą krową. Zdaniem autorki, w małżeństwie czy w życiu rodzinnym kobieta nie ma żadnych obowiązków, przecież ona rodzi dzieci, to jej się należy - wbrew pozorom to właśnie wg kobiety - ma być! Mało tego - nawet jeśli facet jest dobrze ogarnięty, to i jak nic z tego nie będzie mieć. Bo w jej oczach będzie samcem beta - dlatego są bóle głowy, dlatego są testy na posiadanie nabiału, niewybredne komentarze, pojawienie się kochanka, którego czeka taki sam los jak biednego męża, który przecież z uwagi na dzieci, swoją złą, żonę jednak kocha i poświęci dla niej wszystko. Resztę i ocenę pozostawiam Wam - miłego komentowania.
  12. No właśnie... Postaram się w miarę krótko opisać w czym rzecz. Otóż z partnerem byłam prawie 4 lata. W marcu rozstaliśmy się. Odeszłam od niego i się wyprowadziłam. Układało nam się różnie, jak to w życiu. A co było powodem rozstania? brak szacunku z jego strony, wyzwiska, obrażanie mnie w złości, w kłótniach. Dużo tego. Szukałam pomocy sama. Poniekąd można to nazwać przemocą emocjonalną. Odeszłam, choć kochałam..heh..kocham nadal, choć minęły ponad 2 ms. Odeszłam, bo już nie widziałam innego wyjścia, rozwiązania, kiedy żadne rozmowy nic nie dawałay. Albo dawały na chwilę. Rok temu też się rozstaliśmy. ALe postanowiliśmy dać sobie drugą szansę. A raczej ja jemu ją dałam. Płakał, mówił że kocha,że żałuje, że tylko ze mną itp. Było cudownie. Zaręczyliśmy się, planowaliśmy założyć rodzinę, kupiliśmy mieszkanie. Bajka. Ale z czasem wróciły stare krzywdzące schematy. Zastał puste mieszkanie. Zabrałam wszystko. Dosłownie wszystko. Wyprowadziłam się jak tego chciał. Na początku był wściekły, miał do mnie żal i pretensje, że odeszłam. Było mi z tym "lepiej", bo utwierdzało słuszność podjętej decyzji. Z czasem pretensje mijały. Zaczął rozumieć gdzie i w czym były błędy. Że dużo po jego stronie. Zaczął mnie przepraszać, zostawiać kwiaty. Starałam się nie wdawać w dyskusje. Uciełam kontakt. Nie odpowiadałam na wiadomosci, nie odbierałam tel, kiedy przyszedł do mnie do pracy wyrzuciałam go. Non stop o tym myslalam i mysle, bo to miał byc "ten". Nawet jesli Was to bawi. Co do terapii, już na poczatku roku prawie mielismy na nią iść, bo uważam że mamy problem z komunikacją. Jednak nie doszło do tego, bo zaczęlo się układać i było ok. Zresztą wtedy On chyba nie za bardzo był do niej przekonany. Dzis jak sam powtarza jest " w czarnej d..." i wie, że jedynie pojscie na terapię może być szansą na bycie razem. Dwoi się i troi, stara się i wiem, że kocha i że mu zalezy na mnie i na nas. I właśnie to, co nas łączy to uczucie, miłość. Ale z mojej strony jest ogromny strach, lęk, brak zaufania, że za x czasu to znów się powtórzy. Że on wybuchnie pod byle pretekstem i ja usłysze epitety w swoim kierunku, bo to "w złosci" lub po alkoholu (okazyjnie). Dużo mnie kosztowało odejscie i jako takie pozbieranie się kolejny raz. Boję się. Zwyczajnie się boję. I pytam Was drodzy Panowie, co jest w męskiej głowie ;)?
  13. Bracia, W nawiązaniu do tematu "Szybkie randki - Speed Dating - Czy ktoś był? opinie" i problemów niektórych osób ze znalezieniem kobiet do krótko/długo - terminowych relacji lub po prostu jednorazowych randek, postanowiłem założyć temat, gdzie znajdowałyby się cały dostępny zbiór miejsc/sposobów/okoliczności, gdzie takie Panie można spotkać. Oczywiście odrzucam z góry wszelkie zabawy typu "speed-dating", kluby, tinder czy inne portale internetowe. Celem jest zebranie propozycji miejsc, gdzie możemy spotkać Panie "rokujące na przyszłość" . Najlepiej przedstawiać propozycję bazując na swoim doświadczeniu - tj. poznałeś w takich i takich okolicznościach, nie zawiodłeś się, to napisz, pomożesz innym. Zacznę od siebie. Moja propozycja: 1/ konferencje, spotkania branżowe/eventy zawodowe - miejsca, gdzie możesz swobodnie podejść do interesującej Cię kobiety i zacząć rozmawiać na temat, który Was obu interesuje/na którym się wspólnie znacie. Wielokrotnie udawało mi się poznawać tą drogą fajne i interesujące Panie, które mogąc pochwalić się/zaimponować swoimi zainteresowaniami dawały namówić się na dodatkowe spotkanie. Tym samym otwierały mi drogę do nawiązania dalszej znajomości. Czekam na Wasze doświadczenia i propozycje.
  14. Witajcie, Przejdę do rzeczy. Krótki zarys: Jestem od roku z dziewczyną. Uczę się/pracuję, dziewczyna z biednego domu => dużo daję od siebie finansowo i nie tylko, ona oczywiście też daje coś od siebie Dziewczyna: -Oczekuje ode mnie b. dużo uwagi, potrafi się obrazić jeśli nie pogadam z nią 1/2 razy dziennie będąc na wyjeździe -Potrafi się obrazić jeśli wyjdę do znajomych (czasem to przełyka) Wydaje mi się że wpadłem w relację typu beta-portfel ;] Ale coś do niej czuję i będąc świadomym jej sytuacji finansowej nie mam z tym problemu. Trudno mówić mi coś takiego o bliskiej osobie ale dodam że ogólną bystrością czasem nie grzeszy. Problem występuje też na lini seksu - ona nie lubi oralnego, ja go czasem potrzebuję - bywało że mnie tym zwodziła a później 'w trakcie' się wykręcała Dziś była powtórka, przerwałem akcje. Powiedziałem jej - w czym problem - że nie chcę tego cały czas - że nie toleruje zwodzenia Ona dopatrzyła się w tym zmuszania (a może słusznie?) i jestem na etapie milczenia. I mowa tu o zwykłym oralu, którego muszę wytargowywać od święta, a jeśli dostanę to przez 10s. Oczywiście inne fantazje jak spust w usta itp są nie do pomyślenia dla niej. Co mogę robić? Czy moje zachowanie jest nie w porządku? Doradź ktoś, coś
  15. Witam Braci Moja aktualna kobieta wykupiła wejściówki na - nie wiem jak to nazwać, wykład albo szoł - chyba dwa w jednym. Zgodziłem się tam pójść, nie wiedząc w ogóle na co idę. Wyszedł sapiący parowóz - tak wyglądał bardzo otyły prowadzący i poinformował, że mowa będzie o seksie. Na początek wprowadził zasady, że jak kobiety się z czymś zgadzają to klaszczą i tak samo z mężczyznami. W zasadzie cały "wykład był jak zrobić dobrze kobiecie" kwestię mężczyzn prawie całkowicie pominął. Przesłaniem wykładu było to - ze praktycznie facet ma być sługą pani i powinien dążyć do tego wszelkimi sposobami, aby panią zadowolić. Jego tezy: 1. Facet ma się starać aby kobiecie było dobrze w łóżku. 2. Kobieta ma mieć orgazm zawsze pierwsza potem ewentualnie facet może doznać zaspokojenia. 3. Szeroko prezentował na manekinie metody obserwacji reakcji kobiety na działania "łóżkowe" 4. Omawiał kwestię przyjścia kobiety do domu z pracy - jak facet w domu już jest (!) tak jakby facet był gosposią domową. Facet ma kobietę wysłuchać potakiwać mówić "eche" "tak kochanie" "czy coś jeszcze" ani słowa nie było o tym czy facet ma coś mówić i czy kobieta ma go słuchać. Tak aby kobieta była zadowolona z przyjścia do domu. 5. Jak sprawić kobiecie radość - kąpiel w wannie otoczonej płonącymi świecami w płatkach róż. 6. No i teraz kwiatek/wisienka na torcie - jak facet ma się zachowywać aby mieć wieczorem seks a) wstać wcześnie rano i przygotować pani śniadanko do łóżka, pozmywać naczynia posprzątać w domu, ugotować obiad, zająć się wszystkim aby pani była zadowolona i dopuściła wieczorem kolesia do krocza. Oczywiście wszystkie głupawe laski biły brawo jak oszalałe. 7. Opisał sytuację po seksie żeby pani była zadowolona do końca - to facetowi nie wolno zasnąć w łóżku jako pierwszemu. Bo pani w samotności będzie myślała o głupotach. 8. Zawsze przed seksem ma być gra wstępna. 9. Na koniec rzucił pytanie - kto ma ostatnie słowo w domu - i stwierdził że mężczyzna - a brzmi ono - "tak kochanie" Oczywiście napisał książki: pod tytułem wszystko mówiącym Jak WYCHOWAĆ faceta. Jak zrozumieć kobietę. Zaklinacz Kobiet Oraz kwiatek na koniec pozycja o tytule Jak rozmawiać z chłopem JEŁOPEM. Z jego "wykładu" przebija się postawa, że faceci to debile, nie wiedzą nic o związkach i kobietach, nie umieją zadowolić kobiety, faceci to JEŁOPY. Na a kobiety.....cud świata, anioły wcielone, sama dobroć, itd. Spotkał ktoś tego człowieka kiedyś - bo mi to wygląda na niezłego pajaca. Nawet moja kobieta z którą byłem nie ze wszystkim się zgadzała - i czasami wprost się śmiała z tego. A nawet podsumowała to w ten sposób, że nie chciała by w domu takiego faceta jakiego przedstawił i opisał ten koleś. W dodatku wspomniał, że jest wielkim fanem tego pisarza co napisał - Kobiety z wenus a faceci z marsa. I się ponoć spotkali i doświadczenia wymieniali. Moja ex kupiła mi kiedyś te książki z marsa i wenus - ale po kilku stronach nie mogłem czytać tych pierdół.
  16. Od czasu do czasu zdarza mi się wejść w krótszy lub dłuższy związek nieformalny z kobietą. Przyznam, że najbardziej lubię sielankowy okres zauroczenia i prawdziwą chemię. Oczywiście faktyczna chemia rzadko się zdarza, jednak warto moim zdaniem się za nią rozglądać. Po okresie idealizacji partnerki i partnera następuje stabilizacja związku, w której dochodzi naturalnie do drobnych nieporozumień światopoglądowych. Niektóre z tych nieporozumień przechodzą granicę akceptowanej przeze mnie normy. W takiej sytuacji można pogodzić się lub się rozstać. Zależnie od skali poruszanego problemu. Czasami faktycznie chcę rozmawiać z samicą, aby naświetlić jej moje spojrzenie na życie. Po kłótni mamy kilka dni przerwy, myślę w tym czasie nad argumentami, swoimi emocjami. Jestem gotowy do rozmowy. Umawiamy się ponownie. Przychodzę na spotkanie pojednawcze, a dotychczas średnio dbająca o siebie partnerka pozuje na luksusową prostytutkę. Usta pomalowane na czerwono, obcisły gorset, pięknie ułożone włosy, idealny makijaż. Zamiast rozmawiać, idziemy do łóżka (kto by nie poszedł, prawda?). Temat, który miał zostać przedyskutowany cofa się znowu do poziomu sielanki. Kolejny poziom sielanki trwa jednak krócej, bo nierozwiązana kwestia dąży naturalnie do rozwiązania. Z podobnym elementem bezpośredniej gry seksem zetknąłem się wiele razy. Standardowo nazywa się to seksem na zgodę. Ja to nazywam manipulacyjnym seksem na zgodę, aby nie zagłębiać się w poważne sprawy, odsunąć je. Kobieta odpicowana od razu chciała przechodzić do rzeczy, a nie dyskutować o światopoglądzie dotyczącym „wspólnej” relacji. Uważam, że w takiej sytuacji kobieta chce się po prostu mną jeszcze pobawić, a i tak się nie zgodzi w dyskusji. Ewentualnie chce do swoich racji przekonać seksem, abym siedział cicho. I tak na to samo wychodzi. Większość problemów w związkach u mnie kończyło się kilkukrotnym seksem na zgodę. Poziom niechęci osiągał pewną granicę i odchodziłem. Panowie, co myślicie o seksie na zgodę? Czy to manipulacja, a może jeszcze coś innego? Zachęcam do dyskusji. Chętnie poznam opinie doświadczonych braci.
  17. Witam wszystkich Braci, jestem tu nowy...i jak to bywa potrzebuję pomocy! Historia ciągnie się już od jakichś trzech miesięcy. Była to relacja koleżeńska, ale zamieniła się w związek, trochę za szybko tym bardziej, że nie padło z słów chociażby "kocham". Ja 24 lata, ona 26. Na początku było świetnie, moja silna rama, pełne zainteresowanie z jej strony, śniadanka, niespodzianki, znakomity seks - to wszystko trwało przez jakieś 1,5 miesiąca. Jednak w pewnym momencie nie zacząłem zauważać subtelnych zmian, które negatywnie rzutowały na naszą relację, mam tu na myśli, że osłabiałem swoją pozycję. Niestety od jakichś 6 tygodni było już źle. Dobre momenty przeplatały się w zdecydowanej większości z tymi złymi. Głupie złośliwości, mniejsza czułość z jej strony itd., no i brak seksu. Był to też okres gdzie długo chorowała, częste wymioty i straszne wahania nastroju. Dzisiaj jestem tutaj i mogę pochwalić się, że będę ojcem, jest to już 9 tydzień i wszelkie jej zachowania przez te ostatnie tygodnie to była po prostu ciąża (tak to sobie tłumaczę) Na samą wieść zareagowałem odpowiedzialnie z czego bardzo się ucieszyła, bo bała się mojej reakcji. Przegryźliśmy to i powiedzieliśmy sobie, że damy radę. Dlaczego o tym wszystkim tutaj piszę? Nie radzę sobie w tej sytuacji. Jej nastroje są ciężkie, raz jest kochana a zaraz mogła by Cie zabić. Ja wiem, że to wiele wynika z burzy hormonów, ale odnoszę wrażenie, że nadal pokazuje swoje słabości co tylko pogarsza sytuację. Dzisiaj się z nią trochę pożarłem. Nie miała humoru z rana, mimo tego naciskałem żeby mi powiedziała co jest nie tak. Nie wyciągnąłem z tego nic, a tylko pogłębiłem ją w tym stanie. Chwilę później wziąłem swoje rzeczy, powiedziałem jej, że jak będzie chciała porozmawiać to niech po prostu do mnie zadzwoni, pożegnałem się i wyszedłem. Czy dobrze zrobiłem? Sam nie wiem. Mam trochę tych dylematów. Chcę wychowywać to dziecko,ale chcę też by w naszej relacji było okej, bo myślę że jest to do odratowania. Chociaż nadal jestem "pizdusiem" mimo, iż czasami wiem jak powinienem się zachować. Moja sytuacja finansowa nie jest zła. Myślę, że się rozwijam. Nakreśliłem tą sytuacje, jednak nie uważam, że jest to kobieta idealnie pode mnie dopasowana. Mimo wszystko liczy się dla mnie dobro dziecka (jestem w 99% pewny, że jest moje) Jednak póki co, myślę, że coś do niej czuję i chciałbym tą relacje rozwijać. Zapewne nie widzę wszystkiego zbyt wyraźnie, tym bardziej, że nie mam takiego doświadczenia jak Wy. Nie miałem zbyt wiele męskich wzorców, byłem wychowywany przez matkę. Dzisiaj dopiero zaczynam czytać Kobietopedie... Trochę ściana tekstu, więc zakończę pytaniami...chyba, że macie własne sugestie, wskazówki czy moglibyście mnie zwyczajnie ostrzedz/nakreślićć konsekwencje. 1. Jak z nią postępować, czy mogę na nią wpłynąć? 2. Czy jeśli się to nie uda, to przeć na to, ze względu na dziecko? 3. Czy próby tworzenia takiego związku, w ogóle mają sens (tylko względem dziecka, które nie jest niczemu winne)? 4. Kiedy odpuścić? To chyba tyle, trochę kierują mną emocje. Będę wdzięczny za to co napiszecie.
  18. Witam Braci A oto artykuł z dzisiaj z portalu ONET.PL Czytajcie komentarze pod artykułem i dorzućcie swoje 3 grosze aby spacyfikować szalejące białorycerstwo. Komenty pod artem - to jest cała śmietanka głupoty. http://kobieta.onet.pl/dziecko/wychowanie/dziecko-bez-slubu/2xvvh5 "Żeby mieć dziecko nie trzeba mieć ślubu" Europa późno się żeni. Coraz więcej młodych całkowicie rezygnuje z formalizowania związku. Nawet w tradycyjnej Polsce zmieniają się obyczaje, a dziecko przed ślubem coraz mniej oburza. Foto: Dmytro Zinkevych / Shutterstock Dlaczego młodzi Polacy odchodzą od tradycyjnego scenariusza? Kaśka mieszka w Paryżu ze swoim partnerem André. Ślubu nie planowali i nie planują. Żyją razem, wspólnie wychowują Frania, ale od razu ślub? Zresztą we Francji nikt krzywo nie patrzy na takie pary jak oni. W małej miejscowości na Podlasiu, z której Kaśka pochodzi pewnie ludzie by gadali. A tu – luz. Anka przeprasza, bo spóźnia się na spotkanie. Trochę posapuje, ale to przecież ósmy miesiąc, a ona szybko szła. Z Markiem poznali się kilka lat temu. Są parą, ale żyją bez ślubu. To świadomy wybór Anki. Najpierw były studia, potem korporacja, nie było czasu myśleć o tej całej szopce. Teraz już się przyzwyczaili. Może nawet Marek bardziej chciałby coś zmienić, ale Ance wolność pasuje. Tak jest dobrze - mówi. A jak pojawi się dziecko? Będą wychowywać je razem, ale żadnej legalizacji związku. Agnieszka ma trójkę dzieci. Wszystkie z tym samym mężczyzną. Żyją "na kocią łapę" bo to pozwala korzystać z wszystkich przywilejów bycia "samotną matką". Socjal jest dla ludzi. Tak można dołożyć do pensji księgowej. A że to nieuczciwe. Oj tam, oj tam. Suknia, welon, kwiaty, goście, wymarzony dzień, sakramentalne "tak". Małym dziewczynkom w przeróżnej formie serwowane są bajki, w których księżniczka czeka z utęsknieniem na swojego księcia, a kiedy go wreszcie spotka, młodzi lądują przed ołtarzem, a potem żyją długo i szczęśliwie otoczeni gromadą ślicznych i radosnych dzieciaków. Nastolatki z wypiekami na twarzach śledzą portale plotkarskie, gdzie piękne celebrytki, w zawrotnie drogich sukniach, składają przysięgę szalenie eleganckim ważniakom, a potem popychają markowe wózki choćby i na molo w Sopocie. Tak wygląda świat bajek, marzeń i snów, a rzeczywistość? W rzeczywistości, jak podaje GUS, od kilkunastu lat systematycznie rośnie liczba urodzeń pozamałżeńskich. Na początku lat 90-tych takich przypadków było zaledwie 6 proc., w 2000 roku około 12 proc. zaś w 2013 ponad 23 proc. Mimo to Polska nadal utrzymuje się w czołówce krajów podchodzących do posiadania potomstwa w sposób tradycyjny – najpierw ślub potem dziecko. W krajach skandynawskich, we Francji, Estonii, Słowenii, Belgii, a nawet Bułgarii wskaźnik urodzeń pozamałżeńskich przekracza 50 proc., a w Islandii nawet 60 proc. Wyjątek stanowi Grecja gdzie na dziecko bez ślubu decyduje się zaledwie 7 proc. mieszkańców.
  19. Bracia. Typ kobiety księżniczka. Doświadczeni wiedzą, jak to jest być z taką kobietą. Można śmiało wyciągnąć wnioski iż łączy je wiele cech charakteru. Wątek założyłem, aby młodsze doświadczeniem samce wiedziały, że jak spotkają taki typ kobiety, to niech im nawet przez myśl nie przejdzie aby cokolwiek z nią tworzyć. Można postawić przy nich znak równości z wampir energetyczny / emocjonalna demolka partnera / walka o iluzoryczne szczęście / najwyższy stopień ryzyka wchodzenia w związek (chociaż to moja opinia). Dodam, że u mnie zamożność na podobnym poziomie co jej. Także dla pieniędzy nie wchodziła w związek. Nie chciałem wkleić tu kolejnego gotowego tekstu z jakiejś strony. Chciałem aby każdy kto spotkał i związał się z taką osobą przedstawił swoje doświadczenia z tym związane. Najlepiej poparte przykładami bo takie równoważniki zdań bez pokrycia niby coś tam mówią, ale można je nadinterpretować. Gdy wchodziłem w związek z KSIĘŻNICZKĄ, byłem dosyć zakompleksionym białym rycerzem o duszy romantyka. Wyczyniałem cuda aby zwrócić jej uwagę na siebie. W tamtym czasie biały rycerz jakich mało. Baaaa, po 3 latach związku małżeństwo i ... rozwód ... Tak sam sobie to sprowadziłem na głowę, bo olałem oznaki bycia księżniczką. Dlatego ku przestrodze: 1) Ten typ kobiet próbuje dominować. Zawsze musi być po jej mysli. Ulega tylko raz na jakiś czas w jakiejś bardzo błahej sprawie. Jeżeli widzisz, że ona zawsze na Tobie coś wymusza to strzeż się. 2) Księżniczka ma ogromne ego, z którego niby "zdaje sobie sprawę", "z którym chce walczyć ale nie umie". Jeżeli się wymądrza, nie może odpuścić, zawsze kontruje w konwersacji tak aby było po jej myśli, uważa się za mądrzejszą od towarzystwa i "chciałaby bardziej ambitne towarzystwo", jeżeli mówi do Ciebie (tak jak moja) "że jest ogólnie mądrzejsza" to strzeż się. To przerodzi się w bardzo ciężką dla mężczyzny do zniesienia relacje, w której będziesz się obawiał o to czy ona nie powie czegoś złego do Twoich rodziców, do towarzystwa, czy ludzie będą ją lubić, czy Cię nie stłamsi, czy nie zrobi Ci afery krzycząc na cały ryj w centrum handlowym, czy ostentacyjnie nie zaryzykuje wszystkiego aby tylko postawić na swoim. Żony mogą mówić: "Masz taką atrakcyjną młodą żonę i jej nie doceniasz", "Uważaj bo jak mąż nie puka swojej żony to puka ją ktoś inny", "Jak coś się nie zmieni to będę musiała odejść". Uważaj na to jej ego. To bardzo niebezpieczna sprawa. 3) Świadomość swojej wartości. Te panie uważają, że są nieomylne, atrakcyjne, o wysokim współczynniku SMV. One "wiedzą", że jak Ty nie zrobisz dla nich wszystkiego to zrobi to ktoś inny. Jak przestanie im pasować to co się dzieje w związku, czyli jak już wejdą Ci na głowę i wyżej się nie da to zaczną szukać argumentów aby spieprzyć ze związku, choćbym nie wiem jak się starał. Nie raz świadomie lub nie wbijają Ci szpilę mówiąc o tym jak inni faceci wspominają o jej atrakcyjności. Przekłada się to na co raz to więcej przytyków do Ciebie i jaki to jesteś "niezadbany", "niewarty jej", "niedoceniający" bla bla bla. 4) Wyrachowanie Te panie są niesamowicie wyrachowane pod kątem osiągania swoich celów i manipulacji. Przykładów jest tyle, że można spokojnie zajrzeć do działu "manipulacje kobiet". Dodam tylko, że są w tym często tak dobre, że nie zauważysz tego przez dłuższy czas, a po rozstaniu zaczynasz widzieć jak na tacy co się działo i jakim byłeś frajerem. 5) Typowe małpy szukające gałęzi. Nie ma co tego zbyt rozwijać. Póki nie znajdą kogoś lepszego, będą Cię wysysać jak wampir aż uschniesz albo aż dobrze złapią się drugiej gałęzi. 6) Dbają o swoją prywatność. Uważaj gdy ona dostaje szału jak dotykasz jej telefonu albo zawsze pamięta o wylogowaniu z maila lub serwisów społecznościowych. Można by jeszcze wiele dodać, ale zachęcam do dyskusji inne doświadczone osoby aby podzieliły się swoim doświadczeniem w związku z tym iście diabelskim rodzajem kobiet. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.