Search the Community
Showing results for tags 'związki'.
-
Przy okazji spotkań ze znajomymi skojarzyły mi się take "przypadkowe" sytuacje: - znajoma wspominała, że zaczęła spotykać się "z kolesiem, który się stara, ale jakoś tak nie wiem..." ogólnie nie wypowiadała się o nim pozytywnie, aktualnie X lat po ślubie... - jedna zatwardziała "korpo" z podejście "ona sobie poradzi, facetów jest sporo da sobie radę" po przekroczeniu 30-stki chętnych brak, złapała jakiegoś na ślub i po 2 latach aktualnie sprawa o alimenty... Tak przy okazji, nie utrzymuje kontaktu z nimi, ale się przewinęły przy okazji jakiś imprez. Przypadków podobnych znam sporo, schemat podobny. Najśmieszniejsze, że łapią się goście którzy naprawdę bywają ogarnięci zawodowo. Co tu dużo pisać, znaj zasady gry i przede wszystkim dbaj o siebie i swoją przyszłość.
- 51 replies
-
- 18
-
Ciekawy materiał na kanale moda wysoka. Kobiety narzekają na mężczyzn, którzy wybierają bezpieczniejszą formę poznania przez portale społecznościowe, oczekując od nich by do kobiet podchodzili, zagadywali w realu. Tymczasem te kobiety co rusz trąbią wszem i wobec o piekle kobiet, o molestowaniu czy creepach, którzy próbują do nich podejść, zagadać. Ba same przez takie aplikacje internetowe to robią mając przy tym kontrolę, możliwość odrzucenia danego faceta gdy im się nie spodoba. Mężczyźni nie podchodzą, bo sami nie czują się komfortowo w towarzystwie współczesnych kobiet, których zainteresowanie, reakcje, odbiór zależy od tego jak ten mężczyzna wygląda. Gdy mężczyzna nie wejdzie w ramy, wymagania kobiet narażony jest na publiczne napiętnowanie, wstyd, odrzucenie, niekiedy nawet w agresywny sposób tylko dlatego, że jest poniżej 7 SMV. Nie oszukujmy się, kobiety mają pretensje, że top 5% mężczyzn do nich nie podchodzi, a dlaczego by mieli skoro mają wybór😏? Takie jak ta z nagrania nie zadowolą się normikiem czy flepem, a ich podejście do księżniczki to pod twarz dla niej i obelga, że jak w ogóle coś takiego mogło do niej zagadać. Najlepsze, typ romantyczki z nagrania, oglądającej te filmy, czytającej te książki, tzn. jakie? 50 twarzy Greya, 365 dni, dziewczyny z Dubaju😅 Dzień jak co dzień w polskim wariatkowie🤡
- 145 replies
-
- 17
-
- psychologia
- relacje
- (and 4 more)
-
Tak przy sobocie jem śniadanko i patrzę na YT i taki filmik znalazłem. Po latach człowiek trochę odparowuje i zaciera się perspektywa i dlatego warto sobie odświeżyć rzeczywistość jak to w bidapolandii wygląda i aby nie stracić czujności. Powtórzę zasady znane na forum 1. Poznać rodzinę wybranki, i obserwować kto w domu jest głową tej rodziny i czy nie ma tam alkoholu w roli głównej. W przypadku gdy widzicie, że ojciec/mąż jest traktowany jak mebel, ponizany wyśmiewany i nieszanowany = wasza ewakuacja natychmiastowa 2. Dziewczyna uszkodzona DDA = ewakuacja 3. Gdy jesteście w związku i dziewczyna zaczyna wam się zwierzać z jakichś chorób psychicznych w rodzinie, i że ona sama na coś cierpi = ewakuacja natychmiastowa. 4. Patologia w rodzinie wszelkiego rodzaju = przemoc, jakieś ekspresyjne kłótnie. Matka drąca mordę do ojca. Wasza wybranka źle i bardzo źle wypowiada się o ojcu i nie szanuje jego = ewakuacja natychmiastowa 5. Wybranka pochodzi z prawdziwej biedoty, rodzice często bezrobotni nie poszukujący pracy, żyjący z wszelkiej maści "plusów", MOPSów, i socjali = ewakuacja natychmiastowa 6. Wybranka po 30 roku życia - wiadomo, zegar biologiczny już nie tyka ale napierdala, desperatka - z dużym prawdopodobieństwem pańcia z przeszłością i wysokimi wymaganiami, która wcześniej szukała księcia bo była "wartosciowa" - ewakuacja, zostaniecie zapchaj dziurą aby zrobić jej bobaska i potem takie związki/małżeństwa się rozpadają. Jak macie jakieś punkty do dodania to zapraszam. A z mojego doświadczenia gdy byłem młody to wdepnąłem w niezłe COMBO 1. Pańcia psychicznie chora i zdiagnozowana na CHAD typ II wraz z towarzyszącymi zaburzeniami osobowości - o czym się przypadkiem dowiedziałem już parę lat po ślubie. 2. Pańcia z domu alkoholowego - ojciec alkoholik czyli pańcia DDA jeszcze do tego, matka jej też za kołnierz nie wylewała. 3. Patologia w domu - matka przeprowadziła ojca pańci do przyziemia i tam mu zrobiła melinkę, a sama z konkubentem rozsiadła się na włościach 4. Bieda w domu pańci straszna - matka pańci od czasu gdy pańcię poznałem stale nie pracująca zawodowo, to jest od 2002 roku - stale jakieś renty, handelek na ryneczku ale nie wiadomo było na co były te renty - uważam że na głowę, ponieważ choroba pańci jest dziedziczna i genetyczna - te same geny również odpowiadają za schizofrenię - skutkiem tego było wyprowadzanie pieniędzy z domu na rzecz matki pańci aby mamusi się lepiej żyło - dlatego jak zobaczycie patologiczną biedę w domu pańci - ewakuacja z takiej relacji bo będzie was okradała. Pamiętajcie też, że motorem działania takiej pańci jest pieniądz i w razie czego bedzie starał się was kroić wydumanymi alimentami na dzieci i siebie. 5. Brak poszanowania ojca przez pańcię i przez jej matkę - ojciec był tym najgorszym po prostu piąte koło u wozu. Podsumowując, moje małżeństwo nie mogło się dobrze skończyć. Ani w bliskiej ani w dalszej perspektywie. Moje byłe małżeństwo na sam koniec jego trwania zaczynało przypominać małżeństwo rodziców pańci. Traktowała mnie jak jej matka traktowała jej ojca. Nieustanne kradzieże pieniędzy aby finansować jej matkę. Brak szacunku.
- 43 replies
-
- 21
-
Podczas świątecznego sezonu odwiedziłem rodzinne strony co mi się rzuciło w oczy to: sporo samotnych matek +30 i +40 z dziećmi w okolicach 10 lat, mieszkają u rodziców, samotne kobiety +30 zazwyczaj unikające kontaktu ze znajomymi w większości dalej mieszkają z rodzicami, zdarza się, że znajomi próbują "promować" kobiety +30 - ogarnięty jesteś, a ona szuka partnera* ogólnie obraz samotnych matek w różnych wieku, także młodych poniżej 30 roku życia - naprawdę zauważalna gołym okiem ilość. Powyższe spostrzeżenia to kilka dni świątecznych, podobnie wśród "znajomych dnia codziennego" jest od zatrzęsienia samotnych kobiet szukających mężczyzn. Nie napawa to optymizmem, teraz rozumiem dlaczego jest tak słaba dzietność w Polsce. *patrz wywiad środowiskowy, jak to mówią gość ogarnia - czyli własne mieszkanie, dobry status, zadbany, czyli mogę się z nim spotykać.
- 96 replies
-
- 2
-
Kobiety z Polski coraz częściej wiążą się z muzułmanami, nie przeszkadza im bycie kolejną w haremie. W takich związkach o dziwo wykonują role nakreślone przez naturę, obca religia, kultura nie przeszkadza, mieszkanie z rodziną mężczyzny czy noszenie burek także. Nie ma grymasów, roszczeń, chętnie pracują na swojego wybranka. Tam podły patriarchat im pasuje, nie tak jak tutaj w cywilizacji zachodniej😏 Korwin ponad 10 lat temu to już przewidział. W celach humorystycznych polecam cykl nagrań z tą feministką😅
- 95 replies
-
- 15
-
Jestem w związku z samotną matką od około 2 lat. Ja 38, ona 33. Dzieci - jej 5-letni syn (jest wdową, mąż zmarł‚ tragicznie) i mój 7-letni syn (jestem po rozwodzie, syn mieszka z matką, a ja mam z nim regularne kontakty z noclegami u mnie). Mieszkamy w jej domu, który jest jej własnością, ja mam również swój, który wynająłem, gdy zdecydowałem się do niej wprowadzić. Kilka słów na temat tego, jak jest w tym związku: 1. Seks - regularnie, zwykle co 2-3 dni, zdarzają się też okresy, że uprawiamy codziennie przez 3-4 dni, potem 2-3 dni przerwy i znowu. Więszkość zbliżeń ja inicjuję, ona jakieś 20% może, póki co nigdy mi nie odmówiła i nie grała seksem w naszej relacji. 2. Podział obowiązków domowych - nie ma zgrzytów, ona ogarnia dom, jedzenie, zakupy, ja zajmuję się tematami typu mycie aut, garaż, koszenie trawy, drzewo. 3. Finanse - nie mamy dostępu do swoich kont osobistych, od początku jest założone wspólne konto, na które co miesiąc każde z nas przelewa taką samą kwotę na życie i z tych środków je finansujemy (każde ma swoją kartę do tego konta). Większe wydatki, jak wakacje, wyjazdy, zakupy elementów wyposażenia do domu - zawsze dzielone 50/50. Różnica w zarobkach między nami - około 4 razy więcej na moją stronę, oczywiście ona nie wie dokładnie ile zarabiam. Ogolnie ona jest zaradna - własne auto, dobra praca, dostaje też 500+ i rentę na syna. 4. Jej dziecko i ja - tu mam problem, bo nie mam pomysłu jak mogłaby wyglądać moja relacja z nim. Ogólnie chłopak jest rozpuszczony, ale nie przez nią, lecz przez dziadków, którzy po śmierci ojca chcieli mu wynagrodzić ten brak i dopieszczają go z każdej strony. A ten to wykorzystuje. Moja partnerka jest jednak w stosunku do niego wymagająca i za nieposłuszeństwo go karze. On jednak potrafi jej pyskować i powiedzieć np., że poskarży się dziadkom... Na początku znajomości powiedziałem jej, że nie mam zamiaru być jego ojcem, że ma mi mówić po imieniu, ona to zaakceptowała (przynajmniej wtedy). Istotne jest też to, że pamięć o jego ojcu jest kultywowana, w domu są zdjęcia, a jej syn wie, że tata jest na cmentarzu. Od początku też praktycznie nie zajmuję się jej dzieckiem, tzn. nie zawożę/odwożę go z/do przedszkola, nie uczestniczę w kąpaniu, ubieraniu itp., mało się z nim bawię (w zasadzie tylko jeśli jest u nas mój syn i wtedy robimy wiele rzeczy wszyscy razem) - jestem bardziej obok niż nim. Zdarzają się sytuacje, że zrobi mi na złość, np. podejdzie i lekko mnie klepnie, czy kopnie w nogę albo pokaże język, gdy o coś poproszę (np. odnieś brudny talerz do kuchni) - wtedy daję mu karę, on jednak nie chce jej wykonać i wówczas wkracza jego matka, która to egzekwuje. Było też już kilka pogadanek, gdzie mówiła mu, że ma mnie słuchać. Jej syn jest także zazdrosny o mojego, tzn. gdy jest u nas moje dziecko i ja mu okazuję uczucia (np. przytulam, zdrabniam imię itd.), to wtedy jej dziecko potrafi być niemiłe do mojego dziecka i robić mu na złość (nie chce się z nim bawić, dzielić się zabawkami, podkreśla, że to jest jego dom). 5. Moje dziecko i ona - mój syn ma własny pokój w jej domu, to byłoo od początku moje oczekiwanie, a ona to zaakceptowała. Od jakiegoś czasu jednak widzę, że moja partnerka potrafi być zazdrosna o moją uwagę dla mojego syna, np. kiedyś spytała, czemu jej tak nie przytulam, jak mojego syna, czemu jej nie poświęcam tyle czasu (a dodam, że syn jest u nas około 1/3 miesiąca łącznie). Jak dotychczas, muszę przyznać, że stosuje równe zasady wobec obydwu chłopaków (gdy jesteśmy razem) i nie faworyzuje swojego syna. 6. Jej rodzina - tu mam na myśli głównie rodziców, czyli dziadków jej syna, dla którego są oni najlepsi na świecie i który uwielbia u nich przebywać. Regularnie zostaje u nich na noc, czasem nawet po kilka dni, pozwalają mu tam na wiele, np. na późne chodzenie spać, jest tam dużo zabawy i mało wymagań - a jak są, to szybko idą w odstawkę, gdy wnuczek nimi trochę pomanipuluje płaczem. Zanim się wprowadziłem, jej rodzice bardzo często wpadali do domu mojej partnerki, zostawali na noc itp. Odkąd ja mieszkam, zmieniło się to - od początku postawiłem granice i obecnie są to 2-3 spotkania w miesiącu (np. niedzielny obiadek). Mam jednak wrażenie, że partnerka chciałaby, abym zacieśnił relacje z jej rodzicami poprzez częstsze wspólne spędzanie czasu. Główne wyzwania, z którymi nie wiem czy sobie poradzę w tym związku to: a) relacja z jej synem - zuważyłem, że od jakiegoś czasu męczy mnie jego obecność, jego fochy, wymuszanie, nie mam siły na prostowanie go, w takich sytuacjach wolę się wycofać (reaguję jedynie, jak jest obecny mój syn i sytuacja też jego dotyczy) b) kwestia jej domu - mieszkam w jej domu i nie mam zamiaru w niego wkładać większych pieniędzy (chodzi o grubsze inwestycje, które pojawią się w przyszłości, na razie jest to nowy dom); kiedyś jej zapropnowałem, że kupię połowę udziału w całej nieruchomości - nie zgodziła się, mówiąc, że chce by dom był w całości dla jej syna kiedyś... c) kwestia mojego domu - wynająłem go, aby nie stał pusty, mam z tego teraz dodatkowych dochód, ale gdzieś tam mam poczucie, że oddałem kawałek siebie i na moim gruncie teraz żyje ktoś inny... to odczucie nasila mi się coraz bardziej. Proszę o Wasze opinie.
-
Spotykałam się z facetem z aplikacji 4,5 miesiąca. Często wychodziliśmy. Zawsze dużo pisał, chciał rozmawiać przez telefon, inicjował randki i spotkania. Nie wywierał bezpośrednio presji, żebym się z nim przespała, ale poruszał tematy seksualne. Mieliśmy podobne zainteresowania i pasje, jak idealne dopasowanie. Zaczęliśmy częściej się u niego spotykać, po 2 miesiącach doszło do czegoś więcej (mój pierwszy raz). Przedstawił mnie znajomym i pewnego dnia wspomniał o potencjalnym byciu w związku, cytuję "Żeby (...) musielibyśmy być w związku", a potem dodał "ale jak będziemy, to (...)". Odpwiedziałam, powiedzmy że jesteśmy (wiem, trochę niejednoznaczne.. ale nie skomentował tego). Mówił, że nigdy z nikim nie czuł się tak dobrze, usunął apkę i że nie zdradzi. Rzecz, która była dla mnie dziwna to fakt, że wspomniał wcześnie, że byłby otwarty na trójkąt, ale powiedziałam że mnie to nie interesuje, nagadałam mu, więc porzucił temat i przeprosił. Szybko zaczął robić drobne aluzje/żarciki z podtekstem seksualnym i komplementował mój wygląd. Mówił o swoich preferencjach w tych sprawach. Powiedział o swoim koledze, że jest strasznym pantoflarzem (wtedy nie pomyślałam, że to może być red flagiem..). Z biegiem czasu zaczęłam więcej się kłócić, bo często podróżował ze znajomymi/rodziną beze mnie i zawsze były wymówki dlaczego nie mogę dołączyć. Czasem szedł do domu wieczorem, zostawiając mnie na ulicy zamiast zaoferować, by mnie odprowadzić... Niektóre moje prośby jednak spełniał, zabierał mnie czasem na jakieś wyjście towarzyskie czy coś kupował. Wspomniał, że chce latem pojechać ze znajomymi nad morze na 2 tygodnie i jak co roku pójdą do klubu. Chciałam dołączyć, zwłaszcza że usłyszałam o klubie i piciu. Moim zdaniem okoliczności dobre do zdrady. Poza tym zostawić mnie na tyle czasu? Dla mnie to za długo. Sądzę też, że klub to miejsce dla singli. Poza tym plaża, laski w bikini, ciężko tu ufać.. Ostatnio znów się kłóciliśmy. Powiedziałam, że powinien iść na kompromis i zabrać mnie ze sobą na wyjazd, albo nie jechać. Nie zgodził się. Stwierdził, że nie jesteśmy razem, że nie jestem jego dziewczyną, ale że jeszcze chodzimy ze sobą i oficjalnie nie jesteśmy parą, bo nie ustalaliśmy tego i w ogóle mu nie ufam.. Przecież sam wspomniał o związku wcześniej. Myślałam, że wszystko jest oficjalne. Powiedział, że za bardzo go kontroluję i nie troszczę się. Dodał, że nie jesteśmy na tyle blisko, by był moim chłopakiem, bo nie widujemy się, nie dzwonimy i nie piszemy wystarczająco, i że czuje się nieswojo, że traktuję to jakbyśmy byli już parą (spotkania nie były rzadkie bo 2-3 razy w tygodniu w obliczu innych obowiązków..). Dodał, że dziewczyna nie robiłaby pretensji i zamiast tego pytałaby, czy wszystko w porządku. Napisałam, że kochający facet zabrałby mnie na wakacje, a on odparł, że jeszcze za wcześnie dla niego na miłość, że potrzeba czasu. Co proszę? Zachowywał się jak w poważnej relacji cały czas, dopóki nie zaczęłam tej drugiej kłótni. Byłam pewna, że jesteśmy w związku. Bardzo mnie zranił tymi wypowiedziami. Zignorowałam go na 2 tygodnie i usunęłam ze znajomych (może i przesadzone, ale się wkurzyłam i odebrałam te teksty jako brak szacunku), lecz w końcu dałam mu ultimatum - oficjalnie razem lub wcale. Odparł, że po tym wszystkim nie zanosi się na stały związek. Jest mi przykro, bo mówił wcześniej o mnie jak o potencjalnej żonie, snuł plany na przyszłość. Wisienka na torcie, twierdził, że był z wieloma kobietami, ale że ze mną to był jego pierwszy raz (wątpliwe...). Seks zdążył być 2 razy. Dodatkowo napisałam, że wygląda to jakby chciał mnie wykorzystywać, a on zwalił na mnie, że to niby ja tego chciałam, a on nie był jeszcze gotowy. Kompletna bzdura, bo ja tylko poruszyłam temat, a to on "zmaterializował" zbliżenie na kolejnym spotkaniu. Czy cały czas udawał zakochanego? Byłam kołem zapasowym?
-
Idzie długi weekend. Na forum dawno nie było jakiejś wielkiej dramy do omówienia, więc nuda. Zatem zarzucam temat do dyskusji – broda. Zanim opiszę co mnie sprowokowało do napisania posta zarys i kilka pytań. Co do zasady nie noszę zarostu na twarzy z bardzo prozaicznego powodu. Różne rzeczy dostałem w genach ale zarostu niestety nie. Nie jestem w stanie wyhodować atrakcyjnej brody bo mam rzadki zarost. Mój kilkudniowy zarost wygląda ok, a później robi się nieatrakcyjnie. Dlatego niemal zawsze jestem ogolony. Pierwsze pytanie. Czy dostrzegacie u Was różnicę w atencji od kobiet w momencie gdy macie nieogolone facjaty w stosunku gdy macie je gładziutkie? Czy znane są wam jakieś skuteczne metody zagęszczania zarostu? Czy tylko ewentualny przeszczep? Co jest raczej chorym pomysłem. I od czego moje pytania się wzięły. Kilka dni temu miałem następującą akcję w pracy. Mam nową robotę o pół roku. W biurze jest trochę lasek, większość takie 40+. Poznaliśmy się już na tyle, że nieśmiałości między nami nie ma. Większość lekko bajeruję dla sportu i one mnie też. Wszystko na lajciku i heheszkowo. Zawsze przychodziłem do pracy z ogoloną twarzą, ale ostatnio miałem kilka dni home office i zapuściłem kilkudniowy zarost. Tak się też złożyło, że dzień wcześniej byłem u fryzjera i zrobił mi ładne włoski. Czyli podbił kolor. Normanie bez tego miałbym biały łeb. Więc co trzy tygodnie poprawiamy. I przyszedłem do roboty nieogolony. I jakieś cuda zaczęły się dziać. Normalnie wszystkie foczki skomentowały jak to też cudnie wyglądam i jaka super zmiana. I W ogóle i przepięknie. Były maślane oczy, poprawianie włosów i inne cudawianki. Dostałem tyle komplementów i zachwytów nad zmianą mojego stylu, że aż zgłupiałem. Jedna koleżanka nawet wyraziła głęboką dezaprobatę i niemal focha jak się ogoliłem. Macie jakieś spostrzeżenia w tej materii, że zarost może zmieniać odbiór przez laski? Nigdy nie zwracam na to uwagi, choć sobie przypominam, że moja EX uwielbiała jak miałem taki kilkudniowy zarost.
- 29 replies
-
- 1
-
Jest coraz więcej świadomych młodych kobiet, mają pojęcie na temat red pilla. Ba nawet go rozumieją zauważając problemy jakie mężczyźni mają we współczesnym sfeminizowanym świecie. Ostatnio coraz częściej u Romana na kanale pojawiają się kobiety, które starają się docierać do innych kobiet tłumacząc oczywistości chociaż w wielu przypadkach nadal spotykają się z agresją innych kobiet, bo jak to jakaś kobieta broni mężczyzn zamiast ich atakować. Jednak panowie krecia robota jaką wykonuje Roman, Szarpanki, Marek, my na forum dociera do coraz większej liczby osób zwłaszcza kobiet, które mają oczy i widzą, że jak dalej tak będzie to one same dostaną rykoszetem feminizmu i ich życia nie będą szczęśliwe. Jak uważacie czy jest jakiś punkt zwrotny do poprawy relacji damsko-męskich czy też to odosobnione przypadki, które nie będą miały większego znaczenia na polepszenie relacji obu płci? Zainteresowane osoby zapraszam do dyskusji.
- 63 replies
-
- 18
-
Nie nie zboczeńcy, nie takie o takie kroki tu chodzi XD Tak czy siak wybaczcie, że w długi weekend linkuje GazWyb ale ciekawy wywiad: 😜 https://next.gazeta.pl/next/7,151003,30928684,do-urodzenia-dziecka-potrzebne-sa-dwa-kroki-w-polsce-mocno.html#s=BoxMMtImg1 Na początku pan ekspert mówi całkiem sensownie: pandemia, zw. dzietności z małżeństwami itp. itd. Potem pada magiczne hasło "luka edukacyjna"... Ja mam deja vu bo już kiedyś o tym słyszałem... 😅 Hmmmmm............. Słowo na hiper... sie przypomina A tu ciekawe dane z kolei Ciekawe czemu? Ogólnie wywiad koncentruje się głownie na kwestiach finansowych szeroko rozumianych. Bo mieszkaniówkę wrzucam do tego worka w tym momencie. Potem jakieś bla bla o partnerstwie i obowiązkach domowych. 😜 Tak czy inaczej interesujący wywiad o tyle, że potwierdza całe mainstreamowe podejście do relacji i związków. Ale ani słowa o hipergamii i tego typu sprawach, które powinny być dość oczywiste dla demografa i osoby wykształconej i ogarniętej, W komentarzach pod spodem albo bzdury bez związku z tematem, albo podobne podejście jak w artykule... Ale czego ja sie spodziewam po Wybiórczej 😜
-
TL;DR: krótkie przemyślenia na temat jednego z rodzajów mindset'u mogącego przynieść wymierne korzyści w życiu oraz próba wyjaśnienia w jaki sposób wykorzystać swoje porażki życiowe jako dźwignię do lewarowania przyszłych sukcesów. Dlaczego? Wczoraj, 14 sierpnia, upłynęło dokładnie 6 miesięcy odkąd jestem na forum Braciasamcy.pl oraz (lekko ponad) rok czasu odkąd zakończyłem swój 5.5 letni LTR. Z pierwszym wydarzeniem wiązała się dość ciekawa historia - w Walentynki byłem umówiony z pewną młodą damą, która tegoż to dnia zadzwoniła do mnie (kilka godzin przed terminem spotkania), iż nie umówimy się dziś ponieważ przyjeżdża do niej długo niewidziany kolega. Pamiętam, iż zacząłem się naprawdę mocno śmiać z i życząc jej miłej zabawy pomyślałem - "dziękuję Ci za ten kop w dupę". Swoją drogę, gdybym był jej równolatkiem (20 lat), taki strzał 14 lutego skończyłby się niezłym knockdown'em ale (o czym ona nie widziała) "w odwodzie" miałem dwie FF (i 12 lat różnych doświadczeń z babami) więc po prostu zadzwoniłem do jednej z nich i umówiłem się na walentynkowe bzykanie. Zaraz po nim poszedłem do kolejnej dziewczyny, z którą powtórzyłem ten numer (ach, jak słodko, że Twoim rodzice wyjeżdżają na weekendy - to był mój ulubiony tekst do niej ), a wieczorową porą, dołączyłem do szacownego grona miejscowych looserów i stulejarzy Byłem wtedy właśnie w środku okresu, kiedy w wódzie i kolejnych nowo-poznanych cipkach topiłem swoje problemy emocjonalne i nieumiejętność poradzenia sobie z samotnością po bardzo udanym związku. Zapytacie teraz - jak to udanym, skoro zakończonym? O kobiecie z którą spędziłem ten kawał czasu nie mogę powiedzieć złego słowa - mój ulubiony typ urody, semicki (wielokrotnie pytano mnie czy nie jest z południa europy / żydówką), skromna, pracowita oraz przede wszystkim dbającą o swojego faceta i o to, żeby były mu dobrze. Te 5.5 roku nauczyło mnie, że LTR z dobrze dobraną kobietą jest czymś naprawdę fajnym. Kłótni między nami nie było prawie w ogóle, kwestie łóżkowe to miód i malina (ogólnie stąd właśnie wyniosłem przekonanie, że najlepszy seks jest tylko między ludźmi, którzy są w związku i trochę się znają). Co nie zatrybiło? Jakoś od około 3 lat trwania związku zacząłem mieć cykliczne sny, które łączyły, po przebudzeniu, dwa odczucia - "jest za łatwo" oraz "nie robisz kolejnego kroku". Stąd, z dnia na dzień, postanowiłem to skończyć - był to bardzo ciężki czas, płaczu i szlochania (z jej strony) i bardzo dużej presji (ze strony całego naszego otoczenia) abym do niej wrócił. Czekała pół roku, obecnie układa sobie życie z innym facetem - szczerze, życzę jej żeby wyszło jej tak jak zawsze marzyła - dom, dzieci i fajny mężczyzna obok. Trzymam kciuki Podsumowując - na książki Marka oraz forum trafiłem w momencie nieprzyjemnego rozbicia emocjonalnego zaprawionego dużą ilością seksu i substancji powodujących utratę kontaktu z "realem" i "bezmyślnik". Można więc powiedzieć, że uciekałem przed realnym życiem, po to, żeby zgubić demony własnej nieporadności i nieumiejętności poradzenia sobie z zastaną rzeczywistością. Nie dasz rady. Na bank się do tego nie nadajesz. Te słowa usłyszałem w sobotni wieczór, kiedy próbowałem rozpalić ogień za pomocą, polanych chwilę wcześniej wodą, gałęzi, krzesiwa oraz niewielkiej ilości suchej trawy i patyczków. Prawa dłoń krwawiła (zdarte kilka godzin wcześniej kostki), a w lewym kciuku uwierały, zatopione w moim mięchu, resztki spalonego tamponu (znacie smród mięsa na którym topi się plastik? ). Tu, gwoli wyjaśnienia - ten środek higieny intymnej, jak i chusteczka higieniczna czy kawałek koszulki, to najprostsze źródła do rozpalenia ognia. Instruktor doskonale wiedział co robi, to dobry psycholog, wiedzący, iż nic nie kręci mnie tak, jak pewne formy negatywnej motywacji oraz dociśnięcie dupy i twarzy bardzo blisko ziemi. Sytuacja powtórzyła się również w niedziele, kiedy podczas wielokilometrowego marszu byłem już bliski upadku z braku cukru i zmęczenia, gdy usłyszałem te słowa, od razu, jakaś część mnie odpowiedziała -"pozwolisz, żeby jakikolwiek skurwysyn mówił Ci, że nie dasz rady"? Ten typ myślenia i sposoby w jaki można go wykorzystać, chciałbym Ci przedstawić poniżej. Zastrzegam jednak z góry - jako, że życie jest implementacją w swój własny mózg tego, co działa najlepiej z naszą własną głową - nie jest on dla każdego i nie każdemu przyniesie sukcesy. Sól w ranę w pracy Twoja praca musi dawać Ci: a) satysfakcję b ) energię c) rozwój d) pieniądze. Dokładnie w takiej kolejności i takim ułożeniu. Musem jest bowiem to, żebyś przychodząc do niej szedł jak na odkrycie nowego lądu albo randkę z naprawdę seksowną kobietą. Poszukiwanie zawodu dającego mi takie odczucia zajęło mi wiele lat. Właściwie, swoje życie "w branży" zacząłem dość późno, bo w 29 roku życia - bez studiów kierunkowych, doświadczenia itp. Ale odkąd zetknąłem się z tym co robię wiedziałem, że to jest to. Pracowałem często za grosze albo za "miskę ryżu" byleby tylko mieć możliwość podpatrzenia mistrzów w swoim fachu. Od znajomych i rodziny słyszałem - "nie nadajesz się do tego", "nie skończyłeś kierunku ścisłego", "jesteś słaby z matematyki". Moim ekspracodawcy powtarzali mi to bardzo często, że nie jestem typem człowieka, który się sprawdzi w tego typu zadaniach. I wiecie co? Naprawdę dziękuję im teraz wszystkim, właśnie im, a nie tym, którzy mówili "uda się". Uwielbiam ten moment, gdy wchodzę rano do roboty ( a przychodzę zawsze jako ostatni, bo lubię się spóźniać ostentacyjnie) widzę te znudzone i zdołowane twarze, które dostają szału na widok mojego banana na pysku. "Jesteś w pracy, przecież tu trzeba narzekać, a nie się cieszyć" - usłyszałem niedawno. Moja odpowiedź - "nie moja wina, że masz ch.jowe życie i pracę" Co musisz zrobić, żeby Twoja robota była dla Ciebie seksi? a) Pracować z lepszymi - praca z ludźmi, którzy wiedzą mniej od Ciebie jest kusząca, bo oznacza przywództwo ale daje stagnację, natomiast praca z lepszymi daje Ci ich wiedzę i możliwość przechwycenia umiejętności plus walkę o przywództwo - a to rozwija b ) Rób to co Cię interesuje - wtedy Twoja praca stanie się przyjemnością, a Ty będziesz się dokształcał po godzinach nie z bólem dupy ale bananem na twarzy c ) Mieć ambicje zawodowe i wytyczać sobie cele - gdzie chcę być za rok? Za pół roku? Kiedy otwieram własną firmę żeby nie tyrać na kogoś całe życie? d) Przestać się bać zmieniać pracodawców - nie siedź w jednej firmie latami. To zabija kreatywność i stajesz się leniwy. Rok-półtora i idź się sprawdzać gdzie indziej. Zamiast wygodnej kawki rano ze znajomymi ziomkami kolejne rozpychanie się łokciami w nowym towarzystwie. e) Kiedy praca w danej firmie / przy projekcie przestaje być wyzwaniem - odejdź f) Do minimum ogranicz kontakty z narzekającymi g) bierz się za zadania, przy których padają inni, a łatwe zostaw leszczom. Sól w ranę w szkole "Na pewno się tego nie nauczysz", "Dam Ci 3 i masz spokój", "Zostaw, po co Ci to potrzebne", "Nigdy nie złapiesz tego akcentu" - dzięki takim stwierdzeniom, przez wiele lat moimi słabymi stronami były matematyka oraz języki obce. Dzisiejszy system edukacji promuje bycie miernym, pasywnym oraz minimalistycznym. Zakuj, Zdaj, Zapomnij. Pamiętając o tym, że Twoja praca ma być dla Ciebie "seksi" nie rezygnuj z rzeczy (przedmiotów), których nie rozumiesz / masz z nimi problemy. Czellendżuj je tak długo, aż nie rozgryziesz tego co jest ich treścią. Jeśli już studiujesz, przejrzyj cały program uczelni na która uczęszczasz (ale też i innych co Cię interesują) i chodź na wykłady z innych kierunków, które dadzą Ci więcej mocy (praktycznej wiedzy). Pamiętaj, że każdy wykład na każdej uczelni,ma formę otwartą i z założenia może na niego uczęszczać każdy. Bądź aktywny i wchodź w interakcję z wykładowcami, cześć z nich będzie zachwycona, bo 99% studentów ma w doooopie co oni mówią, a często zdarza się, że opowiadają oni o swojej pasji. Czerp z ich wiedzy pełnymi garściami, to kapitał, który nigdy Cię nie zawiedzie. Nie możesz zrozumieć - nie łam się - pytaj i drąż do skutku. Nauka języka. Nie bądź pizdeuszem i zarób kasę na prywatne lekcje 1 na 1 z osobą, która nie zna języka polskiego. Angielski - tylko z nativem, który nie kuma co to "barszcz". Hiszpański - jasne ale Rodrigo czy Juanita nie może wymówić "brzęczyszczykiewicz". Tylko wtedy będziesz w stanie spiąć się w 100% żeby móc się z nimi komunikować. To nie ma znaczenia, że się wstydzisz, że myślisz, że nie dasz rady - po prostu musisz to zrobić żeby Cię zrozumiano. Przełamiesz lęk i barierę, gramatyka i poprawność to później pikuś. Sól w poczucie własnej atrakcyjności "Jestem gruby i się wstydzę", "Jestem chudy i się wstydzę", "jestem słaby i nie podołam wysiłkowi fizycznemu", "wyglądasz jak gówno, jak mogłabym się z Tobą umówić", "nie masz szans w konkurencji z tym przystojnym kolesiem" - codzienność? I bardzo dobrze. Stań przed lustrem i odpowiedz sobie na jedno pytanie - czy podobasz się sobie taki jaki jesteś? Jestem pewien, że większość z nas odpowie "NIE", a potem dopowie "ale nie mogę z tym nic zrobić". Wymówki i wstyd związany ze swoimi ułomnościami blokują pracę nad ciałem bardzo wielu samców. Do tego ciągłe porównywanie się "ideałami" z okładek i teledysków.... Chłopie - "każdy z nas ma swój Mount Everest" na który musi wejść. Jesteś niski - musisz na siebie narzucić mniej kg mięsa, żeby wyglądać fajnie i jesteś bardziej zwinny (sporty walki?) - otoczenie będzie Cię postrzegać jako atrakcyjnego. Jesteś wysoki - jeśli fajnie dopakujesz, będziesz miał naturalny respekt u innych. Jesteś chudy - łatwiej będzie Ci zrobić fajną rzeźbę. Jesteś gruby - łatwiej będzie z siebie zrobić szafkę trzydrzwiową. Dążę do tego, że żadna sytuacja bazowa nie przekreśla tego, iż możesz się stać naprawdę atrakcyjną najlepszą wersją swojego ciała. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w przypadku pracy nad nim nie jesteś w stanie oszukiwać. Żresz po nocach - zamiast kraty - bęben. Opierdalasz się na treningach - nadal 50 kilogramowy charłak. Jeśli usłyszysz jakikolwiek krzywy tekst co do swojego ciała - podziękuj za niego (chyba, że chodzi o jakąś formę inwalidztwa - wtedy wal chama w pysk ). Niech będzie to paliwo do przyszłej zmiany. "Ty maluchu jesteś gówno wart", "grubasie, co Ty tam możesz" - podziękuj, a w myślach powiedz - "ja Wam skurwysyny pokażę" i działaj Sól w poczucie własnej wartości Chyba zgodzicie się ze mną, że nic nie robi lepszego kuku w głowie niż zgnojenie przez kobietę. Chcecie posłuchać czegoś dobrego? No to lecimy z koksem: "chyba żartujesz, z Tobą?" "nie pasujesz do mojego stylu ubierania się" "z taką biedą jak Ty?" "co Ty sobie wyobrażasz, myślisz że z kimś takim jak Ty?" "jesteś zupełnie nieatrakcyjny" "jesteś nikim" To tylko niektóre teksty jakie udało mi się usłyszeć od nowo-poznanych kobiet. Za każdy z nich jestem ogromnie wdzięczny, ponieważ, pomimo robienia mi często mind fucka w głowie, po jakimś czasie dawał mi paliwo do dalszej pracy. Ale to w sumie drobnostki, ot laski zaczepiane na ulicach, w sklepach czy gdziekolwiek - "siema, co u Ciebie", chwila rozmowy i albo się zapoznajecie albo zapominasz bo to kolejna z setek twarzy. Umawianie się z zupełnie nieznanymi kobietami (i otrzymywanie od nich zlewek) ma też ten plus, iż zwalczasz swoją nieśmiałość. Dlatego też, zawsze pisałem Wam, aby na portalach randkowych od razu dążyć do umówienia się, bez zbędnego poznawania. Ale do rzeczy - dziękuj każdej kobiecie, która Cię olała i stawiajcie poprzeczkę coraz wyżej. W pewnym momencie, kiedy już zaczniesz się umawiać z naprawdę ładnymi dziewczynami, kolejne kosze nie będą miały znaczenia, ponieważ zawsze włączy Ci się mechanizm "dociśnij pracę nad sobą" oraz "he he he przecież już pukałem dużo lepszą od niej". Zrozum - odrzucenia od kobiet mają Cię motywować nie dołować. Żeby jeszcze podnieść poprzeczkę, kiedy nie mam motywacji do pracy nad sobą wychodzę wieczorem na rynek mojego miasta i siadam w jakiejś knajpie / ławce, tak aby widzieć przechadzający się tłum. O tej porze bujają się tam najbardziej wylaszczone panny ze swoimi facetami - bogaczami, playboyami, modelami, kolesiami których znam z TV. Siedzę i patrzę myśląc - kurwa, dociskam za słabo, jestem gówno wart w stosunku do nich ale jeśli docisnę mocniej, będę o dwa stopnie wyżej, bo oni są już w swoim maksie, a ja wchodzę na swój Mount Everest. Tylko ode mnie zależy, czy tam wejdę czy odpadnę. Kto ma bliżej do Berlina / bywa niech idzie na Kreuzberg. Koło bud z żarciem i sokami (stacja metra) siedzą Turasy i Arabusy zaczepiające białe laski. Patrzcie. Uczcie się. adaptujcie. To samo z Włochami i Latynosami. Nie wkurwiajcie się - uczcie i myślcie - oni są w swoim maksie, ja do tego co robią oni dołożę siebie i będę jeszcze lepszy. Sól w ranę na długi dystans 14 lat temu zakochałem się, jak typowy szczyl, w pewnej dziewczynie. Dostałem kosza. Dość ciężkiego. Składałem się po tym długi czas. Ta kobieta to w 3/4 mój ideał jeśli chodzi o urodę, natomiast jeśli brać pod uwagę lifestyle i podejście do życia to... 99%. Skąd o tym wiem? Kilka lat temu minęliśmy się dość przypadkowo na ulicy. Oczywiście nawet mnie nie poznała ja rzuciłem na nią tylko kątem oka i pomyślałem - mało się zmieniłaś. Jednak prawdziwe wyzwanie pojawiło się po tym, gdy znalazłem ją na fejsie. Okazało się, że wiedzie ona dokładnie takie życie, jakie zawsze marzyło mi się co do wspólnego spędzania czasu z partnerką, co więcej jest matką i teraz najlepsze - z kolesiem, który jest totalnym zaprzeczeniem mojego wyglądu i charakteru. To drugie wiem stąd, że całkowitym przypadkiem, poznałem go niedługo później i zapytałem jak się z nią żyje. Okazało się, że mamy wspólnych znajomych, oni potwierdzali jego wersję. Mind fuck jaki miałem w związku z tym trwał dobre kilka tygodni. Domyślacie się jednak co z niego wyniosłem? Tak - jeszcze większą chęć do pracy nad sobą i walki. O co? O to, żeby mieć jeszcze lepiej i w kwestii związków akceptować tylko bardzo duże zbliżenie do ideału jaki mam w głowie. Udowodniło mi to po prostu jedno - to, czego szukam", istnieje. A że tego nie dostałem? "Cóż, za słabo docisnąłem". Jej fejsa przeglądam zawsze, kiedy zaczynam wątpić w siebie - "patrz na to, chcesz mieć coś takiego, dociskaj życie mocniej". Podsumowanie Doskonale zdaję sobie sprawę, iż zaproponowany przeze mnie mindset nie jest dla wszystkich. On boli, uwiera jak kamień w bucie, powoduje częste mind fuck'i, zwątpienia ale... daje też kosmiczne efekty. Po prostu jest to benzyna, którą możesz się oblać i podpalić albo zatankować rakietę i polecieć nią na swój księżyc. Twój wybór Czy jest to dla Ciebie dowiesz się po pierwszej załamce - w tym systemie myślenia nie ma miejsce na tłumaczenie porażek osobami trzecimi - za nie winny jesteś Ty. Ok więc jak - dasz radę tak postrzegać rzeczywistość czy wymiękasz? Bo słyszałem, że miękka fajeczka z Ciebie A jeśli się jednak zdecydujesz 1. Dużo medytuj i czytaj o rozwoju duchowym - w chwilach dołka to Cię uratuje 2. Pracuj z ludźmi lepszymi od siebie 3. Przebywaj w towarzystwie które Cię motywuje 4. Bierz się za rzeczy, przy których inni wymiękają - to Twój drogowskaz 5. Pokonaj swoje demony - rób to w czym jesteś słaby 6. Nie łam się i nie odpuszczaj 7. Pamiętaj - czy wygrasz czy przegrasz, zależy od Ciebie Trzymaj głowę w górze i do zobaczenia na szlaku
- 22 replies
-
- 77
-
Spotykam się z pewnym chłopakiem z aplikacji 1,5 miesiąca, mieliśmy już siedem spotkań. Do tej pory wszystko szło w dobrym kierunku i wyglądało na to, że zanosi się na związek. On sam wspomniał, że szuka związku. Przywiązałam się do niego emocjonalnie, mamy wspólne zainteresowania i pasje, czuję że z nikim wcześniej tak dobrze się nie dogadywałam. Doszło między nami jedynie do pocałunku, jeszcze nie było seksu. Niestety na wczorajszej randce powiedział mi coś, co mnie bardzo zaskoczyło. Nasza rozmowa zeszła na tematy preferencji seksualnych. On spytał, jakie mam, a potem ja zapytałam. Stwierdził, że byłby otwarty na trójkąt. Dla mnie osobiście jest to nie do pomyślenia, powiedziałam mu że nie interesują mnie trójkąty. Niby mamy się jeszcze spotkać, ale ciągle się zastanawiam, dlaczego on w ogóle o tym wspomniał i jest mi przykro, zaczęłam kwestionować jego uczucia do mnie. Czy facet zainteresowany związkiem powiedziałby coś takiego potencjalnej dziewczynie? Czy to brak szacunku? Naprawdę nie wiem, czy nie urwać tej znajomości. Wiem, że ludzie mogą mieć fantazje i wiem, że zarówno mi i jemu podobają się też inni przedstawiciele płci przeciwnej, ale moim zdaniem takie fantazje należy zachować dla siebie jeśli decydujemy się na relację na wyłączność. On też nie określił się i mimo tylu randek nie wiem, do czego właściwie to zmierza. Z drugiej strony ciężko by mi było to zakończyć, bo zaczęłam się angażować i byłoby mi naprawdę szkoda.. Jednocześnie po takim tekście mam wrażenie, że mu nie wystarczam, skoro chciałby takich wrażeń, i od razu pomyślałam, że spotyka się z 50 innymi kobietami. Po prostu czuję, że gdyby myślał o mnie poważnie to nigdy nawet nie napomknąłby o czymś takim. Wygarnąć mu to i zobaczyć, co powie? Nie mam już pojęcia, co robić dalej.
-
Temat zakładam w rezerwacie bo dobrze by było poznać zdanie również kobiet zwłaszcza, które mają dzieci🙂 Ostatnimi czasy jest narracja i retoryka nastawiona na aborcję i jej legalizację gdzie to rzekomo kobieta miałaby sama decydować czy urodzić czy się "pozbyć problemu" tak uważają feministki. Mężczyzna nie miałby nic do powiedzenia bo przecież jak to po lewej stronie mówią "mój brzuch moja sprawa". Idźmy dalej niszczenie mężczyzn poprzez zabieranie praw, wolności czy swobód jak chociażby ostatnia ustawa mieszkanie za pomówienie gdzie już 9. tyś eksmisji wykonano bez wyroku sądu. Jak to działa? Ustawa pozwala policji na wydanie nakazu opuszczenia własnościowego mieszkania na 14 dni bez wyroku sądu, z opcją bezterminowego przedłużenia, także w wyniku fałszywego oskarżenia o przemoc domową. Za ustawą były partie: PiS, KO, Lewica, "Trzecia Droga". Dodatkowo jeszcze jak wejdzie w życie nowa ustawa czyli zniesienie domniemania niewinności gdzie to mężczyzna będzie musiał udowodnić, że nie jest wielbłądem a kobieta nawet nie będzie musiała przedstawić dowodów wystarczy pomówienie czy bezpodstawne oskarżenie, która jest pomysłem lewicy a także opozycji, na którą tak ochoczo zagłosowało społeczeństwo polskie w ostatnich wyborach. Tego typu i więcej smaczków w załączonym nagraniu. Zainteresowane osoby zapraszam do zapoznania się z materiałem i podzielenia własnymi spostrzeżeniami. Przypominam o zachowanie kultury i merytoryki w komentarzach bo przy tego typu tematach lubi dochodzić do spięć. Pora by kobiety i mężczyźni ze sobą zaczęli o tym rozmawiać tylko bez zbędnej emocji a raczej wyciągać wnioski i starać się zrozumieć drugą stronę w jakiej obecnie sytuacji się znajduje.
- 106 replies
-
- 23
-
Cześć Bracia Trafiłem na ten film. Jest w nim przedstawiona hipergamia kobiet i kobiecy sposób doboru partnera. Jest wyjaśnienie tego, że rewolucja seksualna prowadzi do niesformalizowanej poligamii, gdzie dostęp do kobiet ma tylko garstka najbardziej atrakcyjnych mężczyzn. W połączeniu z narzuconym obecnie modelem monogamicznym oznacza to, że istnieje zjawisko poligamii rozmieszczonej w czasie. Czyli 1 mężczyzna jest w związku z kobietą, a na jej miejsce czeka grupa innych kobiet. To powoduje, że większość mężczyzn (na filmie przedział od 1-6) może nie mieć wcale dostępu do kobiet. Kobiety w przedziale (1-2) także nie mogą znaleźć sobie partnera w czasach wolności seksualnej. Kobiety wolą być 2,3 czy 4 partnerką mężczyzny, który spełnia ich wymagania niż być pierwszą żoną mężczyzny, który ich wymagań nie spełnia. Autor filmu mówi, że kobiety oceniają przede wszystkim przez pryzmat wyglądu swojego partnera. Wspomniane jest też to, że zamożni mężczyźni z np. Austrii muszą szukać kobiet na wschodzie, ponieważ w swoich rodzimych krajach nie są atrakcyjni dla kobiet Nie trudno się domyślić, że taka sytuacja prowadzi do coraz większej ilości samotnych matek w społeczeństwie, ponieważ facet może być z tylko jedną kobietą w formalnym związku. Oczywiście Alfa zapładnia. O tym jaki jest wpływ samotnych matek na swoje dzieci oraz na budżet państwa chyba nie trzeba wspominać. W skrócie - katastrofalny Ciekawe jest to, że takie zjawisko społeczne dzieje się w czasach, kiedy w Europie i nie tylko wzrasta liczba muzułmanów, gdzie poligamia jest legalna. Piszcie co sądzicie na ten temat
-
Witam wszystkich użytkowników forum. Chciałbym podzielić się z wami moją historią i poprosić was o jakiekolwiek rady na polepszenie mojej sytuacji. Myślę, że wiedza wraz z doświadczeniem które może przekazać drugi człowiek jest bezcenna więc bardzo prosiłbym o obiektywne opinie. Na wstępie zaznaczę tylko, że jako osoba bardzo młoda (24 lata) dopiero niedawno zacząłem zgłębiać wiedzę na temat relacji damsko-męskich i tej całej w cudzysłowiu gry, w którą nieumiejętnie grałem przez co w konsekwencji spadłem.. myślę że juz prawie na samo dno jeżeli chodzi o zdrowie psychiczne. Pare słow o mnie samym, dla lepszego zrozumienia mojego punktu widzenia; • z natury jestem człowiekiem można powiedzieć wycofanym, lubiącym tylko swoją 'piaskownice', nie wtryniam się w sprawy które mnie nie dotyczą, nie szukam sensacji i problemów, • byłem wychowany na białorycerza, który nawet jeśli ma rację to musi odpuścić, jeśli kobieta mnie zaatakuję to NIE mam prawa się bronić, bla bla bla • nie mam za dużo znajomych, znam dużo ludzi, samotność to coś co jest ze mną odkąd pamiętam, nie pamiętam kiedy ostatnio z kimś szczerze rozmawiałem o tym co czuje, co mnie wkurwia i czego mi brakuje • przez duży okres swojego czasu nie byłem świadomy swoich 'braków' w relacjach interpersonalnych, uważałem większość ludzi za gorszych od siebie, nie mogłem znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami • większość swoich młodszych lat przesiedziałem w świecie internetowym na czatach, forach i grach bo tam miałem swój comfort zone • od trzech lat z przerwami jestem pod opieką psychiatry, biorę leki na depresję i benzo na lęki 1. Historia wielkiej miłości. Moje relacje z kobietami nigdy nie były jakieś spektakularne, nie miałem multum dziewczyn dookoła siebie. Fakt faktem w życiu miałem trzy związki, które zakończyły się klapą odciskając piętno na moim ego, psychice i poczuciu własnej wartości. Tym, z czym walczę od ponad 3 lat do dzisiaj jest historia mojej 'bajkowej' miłości od pierwszego wejrzenia. W roku 2020 gdy kończyłem szkołę przypadkiem przez kumpla poznałem dziewczynę. Można pokusić się o stwierdzenie, że odbiłem mu ją przez co straciłem z nim kontakt. W tym czasie nie myślałem o tym, że to co miało być czymś pięknym, cudownym i wyjątkowym pociągnie mnie w dość krótkim czasie na dno. Byłem w nią zapatrzony jak w obrazek, czasami nawet dziwiłem się co taka laska może widzieć we mnie samym (brak poczucia własnej wartości). Piękna, szczupła brunetka, z którą o dziwo mogłem porozumiewać się bez słów. Było to dla mnie coś niesamowitego, że wkońcu pojawił się ktoś kto mnie rozumie. Ktoś, z kim mogę spędzać czas i czerpać z tego radość. Myślałem wtedy, że chwyciłem Boga za nogi. Z racji swojej natury człowieka lubiącego tylko znane (miejsca,rzeczy) spotykaliśmy się w większości w domu. Nie miałem żadnych blokad by gdzieś wyjść do ludzi ponieważ ta znajomość dawała mi takiego kopa, że moje lęki odchodziły w mgnieniu oka. Musiałem się pokazać jako ten FACET, ten kozak co to wszędzie wejdzie, wszystko załatwi dla swojej panienki. Obroni kiedy będzie trzeba a nie ucieknie bo ma zaburzenia. Z jednej strony właśnie przez to uważam ten okres za jeden z lepszych gdyż wreszcie czułem, że żyłem, że MOGĘ i że mam siłę. Jeżeli chodzi o mój kontakt z jej rodzicami to bardzo zależało mi na tym by mnie polubili od mojej pierwszej wizyty u nich. Starałem się pokazać z jak najlepszej strony i chyba mi to wyszło bo nie miałem z nimi żadnych zgrzytów i czułem się 'lubiany'. Chciałem by moją relacja z gwiazdą była na dłużej, a najlepiej jak to naiwni mówią na zawsze. Niejednokrotnie odwiedzała mnie i moją rodzinę u nas, spędzaliśmy czas razem we czwórkę i wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku. Mój tata gratulował, był pod wrażeniem 'SZTUKI', brat (starszy) oblizywał usta na jej widok co też podbudowywało mnie jako faceta z fałszywym przekonaniem, że wkońcu coś mi wyszło i uwaga 'mam czym się pochwalić'. Jedyną osobą, która może nie dawała mi do zrozumienia a bardziej wysyłała czasami małe komunikaty była moja mama. Komunikaty mówiące o tym, że nie jest to dziewczyna dla mnie - ona była z bogatszej rodziny, pseudo dystyngowanej nawet gdyby postawić moich rodziców i jej to widać by było różnicę którzy uważają się za tych 'lepszych'. Oczywiście jak można się domyśleć nie robiłem sobie nic z tego, żyłem w tej swojej bajce ale chociaż byłem przez jakiś czas wkońcu zadowolony i szczęśliwy. W okresie wakacyjnym czyli wyjazdów, imprez i ogólnie sielanki zaproponowałem gwieździe wyjazd we dwójkę. Długo nie musiałem jej namawiać, przygotowałem wszystko, kasa, fura, rzeczy. Pojechaliśmy bodaj na 4 czy 5 dni. Pierwszy dzień wiadomo super, chodźmy tu tam sram. Z każdym kolejnym dniem czułem, że coś jest nie tak i tylko czekałem na hasło POBUDKA. Czułem, że tracę swoją gwiazdę a ona sama tak jakby się ode mnie separuje. Telefon na stole? oczywiście odwrócony do dołu ekranem - pewnego razu, kiedy poszła się myć stety czy niestety zostawiła go normalnie i przyszła wiadomość od jakiegoś dwumetrowca wypisującego do niej serduszka. To był moment, w którym moję lęki dawały o sobie znać, czułem się również wkurwiony z wypisanym 'co tu się odpierdala' na twarzy. Raz zdarzyło mi się ujebać na słońcu jak dzik (piwka i 40 stopniowy upał) i ta się wzburzyła no bo jak to tak! Zaczęły się wyjścia solo, telefony w innym języku przy mnie (nie była polką). Czas powrotu do domu przebiegł w dziwnej atmosferze. Gwiazda zachwalała i cieszyła się, że spędziliśmy razem dużo czasu i w ogóle była wniebowzięta. Sytuacją, która pokazała mi że coś jest nie tak było to, że nie chciała nawet bym pomógł jej z klamotami i wszedł do niej do domu rodzinnego. Ot tak, pożegnała się ze mną buziak cześć, cześć, tak zadzwonię. Ja sam wróciłem zmieszany do siebie, nie wiedziałem co myśleć - przecież nic złego nie odjebałem, nie naciskałem na nic, nie parłem na seks (co śmieszne teraz żałuję) Od momentu powrotu do miasta podejmowałem nieskuteczne próby spotkania się z moją wybranką. Przyjeżdżałem pod jej dom i czekałem jak pies, dzwoniłem i pytałem kiedy będziemy mogli się zobaczyć, że (o zgrozo) tęsknie za nią. Gwiazda jedynie odpisywała na smsy nawet i po dwóch (!) dniach, tłumaczyła się, że ma dużo pracy, ogólnie nie ma czasu i że stała się jakaś tam tragedia w rodzinie o której mi nie powie. I tak minął mi pierwszy miesiąc po powrocie... 2. Realizacja problemu Po setkach wiadomości, pytań, nieodebranych telefonów nastąpił punkt zwrotny - SPOTKANIE. Przyjechałem do niej poraz pierwszy i oprócz tego samego pieprzenia o braku czasu nawet by mi odpowiedzieć przez komórkę, niczego się nie dowiedziałem. Byłem coraz bardziej podirytowany wręcz wkurwiony i bezradny. Nie myślałem racjonalnie i też tak działałem. Wymyślałem już gotowe scenariusze o zdradzie o kłamstwach i zatracałem się w tym. Pewnego razu gwiazda chyba omyłkowo wysłała mi filmik z jej psem, gdzie widać było rękę - na bank męską, dopierdoloną łapę jak jakiegoś mutanta. Zapytałem skromnie kto z nią siedzi, a ta do mnie że mama Wtedy puściły mi lejce, zaczęły się nieprzespane noce, coraz większe lęki wkurwienie na wszystko i wszystkich, pogorszenie relacji z rodziną i ogólny rozpierdol. Wysyłałem coraz więcej zapytań, próbowałem z nią też 'normalnie' rozmawiać ale z tyłu głowy miałem to wszystko i po prostu nie umiałem a to powodowało to, że już nawet tego kontaktu komórkowego nie było. Popadałem w coraz większą paranoję i czułem się jak gówno tak naprawdę niewiedząc nawet co się dzieję. Po jakimś czasie udało się znowu spotkać już w innych nastrojach, no i wkońcu maszyna losująca ruszyła. Okazało się, że byłem tym złym paranoikiem, który nie chciał jej pomóc i jej zrozumieć w obliczu wydarzeń w jej rodzinie, że w ogóle ona nie wie co do mnie czuje i tak dalej. Typowe wypieranie się swoich własnych słów pod tytułem 'nigdy nie mówiłam, że Cię kochałam' itd. Poziom mojej frustracji wzrastał już do poziomów astronomicznych a po powrocie w nocy do domu przeradzał się w płacz. Ok. Może trzeba dać jej czas, może jej się coś w tej pięknej główce popierdoliło chwilowo. Ok. Sam czułem, że robi mnie w konia i bierze mnie pod chuja z tym wszystkim bo nic się nie sklejało ale postanowiłem jeszcze... podziałać. Jak to ja, mózg poszedłem klasykiem i pojechałem do niej z kwiatami za jakąś astronomiczną kwotę, myślałem że się ucieszy. No cieszyła to się ta babka co mi je sprzedawała. Kwiatów nie przyjeła bo uważa, że jeżeli ona nie czuje już nic do mnie to nie może ich wziąć nawet tylko po to by mi nie było przykro. Próbując uniknąć już totalnej porażki w postaci płaczu przed gwiazdą, wziąłem te kwiaty i wypierdoliłem na jej oczach do śmieci. Myślałem, że dosadnie poinformowałem ją o tym jak się czuję ale widocznie nie za bardzo, bo nie zostawiła mnie w tym momencie samego a rozmawiała ze mną jeszcze bardziej manipulując mną i wciskając mi gówno do głowy. Budując we mnie poczucie, że to wszystko moja wina, że jestem nienormalny. Myślałem, że to już definitywny koniec, że już mogę spakować walizę bo nic tu nie zdziałam - no i jak pewnie myślicie tak się nie stało. Po kolejnych tygodniach podjąłem kolejną próbę wytłumaczenia (??) się z tego co się dzieję, powiedzenia po prostu jak się czuję z tym wszystkim i że dłużej tak nie mogę. Spytacie pewnie w jaki sposób? A no w młodzieżowy, bo napisałem 60 000 słów na komunikatorze i ucieszony kliknąłem wyślij. Wyjaśniłem jej tam wszystkie niespójności w tym co mi do tej pory mówiła, moje odczucia itd. Myślałem, że się do tego odniesie, że ją obudzę z tego letargu i wkońcu będzie tak jak było. W odpowiedzi dostałem kolejny wywód, że nie możemy się spotykać bo ona pracuje dużo, w ogóle ma trzy pracę, później treningi a że ja nie trenuję to nawet nie mielibyśmy czasu się spotykać. Było to dla mnie chyba bolesne albo już byłem tak bardzo podkurwiony i zmęczony tym wszystkim, że chyba przyjąłem te bzdury na klatę. Do czasu.. 3. Ostatni raz Zza rogu nadchodził październik czyli miesiąc, w którym gwiazda miała urodziny. Po tych wszystkich perypetiach można by pomyśleć, że odpuszczę bo ile można tracić godność i honor? Nie tym razem. Znowu kupiłem kwiaty, wjebałem się przez bramę na zamknięte osiedle a później pod drzwi. Serce waliło mi jak głupie ale ja sam mądrzejszy nie byłem więc pukam do drzwi. Cisza, zero odzewu. Nie myślałem zbyt wiele tylko zostawiłem to co przyniosłem ze soba pod jej drzwiami, cyknąłem zdjęcie i wysłałem w smsie wraz z życzeniami. W odpowiedzi dostałem tylko chłodne dziękuję. Poczułem się jak śmieć i jeszcze bardziej pogrążyłem w tym całym gównie. To była moja ostatnia 'akcja' i nastąpił definitywny koniec. Oczywiście nie dla mnie gdyż ja sam codziennie podkreślam CODZIENNIE sprawdzałem jej profile na portalach społecznościowych, patrzyłem czy gdzieś z kimś jest czy może kogoś poznała. I tak robie niestety do dzisiaj.. 4. Co u mnie dzisiaj? Po ponad trzech latach od tych wszystkich wydarzeń ja nadal żyje przeszłością. Co roku wspominam jej urodziny, myśle o niej codziennie i obwiniam się za to wszystko co się stało. Może to ja coś naprawdę zrobiłem albo może zrobiłem za mało? Z jednej strony bardzo chciałbym znów ją ujrzeć i z nią porozmawiać a z drugiej jestem na nią wkurwiony po pachy. Po tym jak wykończyła mnie psychicznie i zostawiła w tym padole, zobaczyłem że po krótkim czasie już ma nowego lowelasa. Myślę, że on był tam grany już wcześniej a ja byłem tylko taką zabawką na wypełnienie czasu do momentu aż tamten się nie określi czy ki chuj. Strasznie dało mi to wszystko w kość. W międzyczasie tych wszystkich wydarzeń zmarło dwóch członków mojej rodziny a moja mama zachorowała na raka. Wszystko się nawarstwiło i wkońcu powiedziałem sobie że nie mogę już tego wytrzymać dłużej. Uciekłem w alkohol, gdy pracowałem potrafiłem pić codziennie, mieszać to z tabletkami benzo no ogólnie padaka. Cztery miesiące temu miałem próbę s. Aktualnie rzuciłem robotę bo tam też nie mogłem wytrzymać tych ludzi, chujowej płacy i tego miejsca. Kasę jeszcze jakąś mam odłożoną więc daję rade póki co. Na codzień żyję w apatii, nic mnie nie cieszy, myślę w 90% tylko o tej pannie. Chciałbym może też poznać kogoś innego ale boję się znowu zaufać i zaangażować. Większość czasu spędzam na prokrastynacji bo nie mam do niczego sił. Nie mam kontaktu z nikim ze znajomych i ogólnie czuję że zostali mi tylko rodzice. Bardzo mi pomagają. Kontakt z bratem straciłem. 5. Czego mnie to wszystko nauczyło? Wydarzenia o których po krótce napisałem nauczyły mnie wielu rzeczy i co najważniejsze otworzyły mi oczy - a tego właśnie brakowało mi od samego początku. Zacząłem słuchać podcastów, filmów ( Musisz wiedzieć). Zmieniły mi obraz świata, pokazały techniki manipulacji którymi byłem karmiony i uważam to za swój malutki sukces. Człowiek świadomy, chłodnomyślący to człowiek niepokonany. Oczywiście nie oznacza to tego że pozjadałem wszystkie rozumy i nie dałbym się zakręcić jeszcze raz ale teraz chociaż wiem jak to wszystko działa i jak perfidne potrafią być kobiety. Bajki o miłości już mnie nie interesują. Świadomość pomaga mi w przetrawieniu tego wszystkiego lecz nie do końca. Nie mogę tego przeskoczyć, męczy mnie to strasznie. Jeżeli ktoś z was przeczytał te wypociny do końca to proszę o jakąś wypowiedź, opinie, poradę. Będę bardzo wdzięczny za poświęcenie mi czasu na komentarz. Przeczytam każdy i postaram się odpowiedzieć również na każdy. Ufajcie sobie i swoim przekonaniom. Pozdrawiam bracia!
- 11 replies
-
- 3
-
- nałogi
- zaburzenia
-
(and 3 more)
Tagged with:
-
Panowie, Pytanie do osób mających doświadczenie w związkach najlepiej dłuższych. Czy zauważyliście u siebie jakieś zmiany w psychice po wejściu w związek z kobietą? Jakieś poczucie spełnienia, wewnętrznej siły czy dodatkowy zastrzyk energii w życiu do wstawania rano do pracy? Czy świadomość, że ktoś na was w domu czeka dodawała wam w jakikolwiek sposób motywacji do działania lub zwiększała chęć rozwoju? Mam na myśli głównie stan "haju" hormonalnego, który pozwala wam czuć się jakbyście mogli przenosić góry. Występowało takie coś? Czy może działało to w drugą stronę i kiedy byliście w związku opadliście z sił życiowych po czasie i wasze życie stało się nudne i bez polotu? Kobieta wyssała z was resztki energii do życia? Zastanawia mnie z to pozycji żółtodzioba bez doświadczenia. To co dotychczas zaobserwowałem to chęć zaimponowania i pokazania się z jak najlepszej strony jeśli wasz organizm czuje, że jakaś kobieta może zostać waszą partnerką. Tak jakby przy poznawaniu laski i chęci wejścia w relacje przestawiała się w głowie dźwignia i następowała podświadoma próba pokazania swoich wszystkich walorów i zalet. Żyjąc od wielu lat jako singiel stwierdzam, że moje poczucie "wewnętrznej siły" jest na stabilnym choć dość niskim poziomie. Mam ochotę na sporo rzeczy, jednakże bywają okresy, w których odnoszę wrażenie życia w trybie "stand by". Mija dzień za dniem, a ja często wolę zostać dłużej w pracy żeby nie siedzieć w pustym domu. Sam dla siebie nie mam nawet ochoty za bardzo gotować. Mam motywację do robienia nowych rzeczy lub podnoszenia kwalifikacji, ale często muszę się do tego zmuszać filmami motywacyjnymi lub afirmacjami. Z drugiej strony kiedy zdarza mi się poznać nową kobietę w swoim otoczeniu nawet w okolicznościach grzecznościowych i mój organizm czuje, że coś mogłoby z tego wyjść to nagle przez kilka kolejnych dni mam jakąś ekstra motywację do działania i nagle mam ochotę zdobywać świat, odwiedzać nowe miejsca, rywalizować z innymi samcami, szkolić się. Zazwyczaj nic z tego nie wynika. Po tych kilku dniach organizm wraca do zwykłego trybu praca-dom i najchętniej to chodziłbym w starych dresach, a po pracy oglądał na YouTube filmy o zagładzie świata i teoriach spiskowych. W domyśle partnerka powinna uskrzydlać faceta, wspierać go i popychać do działania, jednakże wiemy jak to w rzeczywistości wygląda. Życie to nie Homerycki mit, w którym król jest w stanie wysłać na śmierć stu tysięczną armię żeby odbić swoją kobietę w heroicznej walce.
- 52 replies
-
- 1
-
- psychologia
- związki
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Pisząc osoby mam na myśli obie płcie. Sam mam już prawie 35 wiosen i mam też trochę obserwacji życiowych. Większość poważnych relacji i małżeństw jakie znam zaczela się od tego że ludzie poznali się w wieku circa 21-24 lata. Jeśli ktoś jest singlem powyżej 30stki to jakoś marne jego szanse na rodzinę i dzieci. Kobiety w tym wieku nie są zbyt interesujące dla facetów (sciana itp.) a facet 30+ który nie miał żony to tak trochę zbrakowany w oczach pań chyba - social proof się kłania... Do tego portale randkowe i SM, gdzie panie szukają zwykle atencji i to nie sprzyja stabilizacji. Sam znam sporo kobiet 30+ które są same od daaaawna. Facetów też, ale ich mniej akurat. Co myślicie o tym zjawisku? Znacie udane związki które zaczęły się późno? 🙊
-
Widać powoli zaczynają myśleć faceci, szkoda że nie uchroni to przed wszystkimi problemami, a można żyć na kocią łapę i argument to się z Tobą rozwiodę odpada. Ilość intercyz rocznie: 1998 r. 18 179 1999 r. 22 422 2000 r. 25 282 2001 r. 25 893 2002 r. 22 578 2003 r. 25 657 2004 r. 29 023 2005 r. 29 987 2006 r. 34 890 2007 r. 37 862 2008 r. 39 950 2009 r. 41 031 2010 r. 42 784 2011 r. 43 292 2012 r. 44 004 2013 r. 47 624 2014 r. 51 236 2015 r. 52 822 2016 r. 54 673 2017 r. 57 806 2018 r. 61 665 2019 r. 64 095 2020 r. 59 367 2021 r. 66 388 https://isws.ms.gov.pl/pl/baza-statystyczna/opracowania-wieloletnie/
- 56 replies
-
- 13
-
Ukazał się rządowy raport o przemocy, pod nazwą Ogólnopolska diagnoza zjawiska przemocy w rodzinie. Raport potwierdza tezę, że związek nie jest najlepszym środowiskiem dla człowieka, a i udział kobiet w zachowaniach przemocowych wcale nie jest taki niski jak się ogólnie uważa. Dla nas jako forumowców, udział ten jest niedoszacowany z racji powszechnej tendencji pomijania przemocy psychicznej. https://static.im-g.pl/im/5/26198/m26198755,WYNIKI-BADANIA.pdf https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,26198394,rzadowy-raport-ws-przemocy-6-proc-polakow-uwaza-ze-maz-moze.html#s=BoxOpMT
-
Trafiłem na ciekawy artykuło-wywiad: https://www.msn.com/pl-pl/styl-zycia/moda-i-uroda/1-na-4-amerykańskich-mężczyzn-zamierza-w-następnych-10-latach-związać-się-z-sekslalką/ar-AA10Ew6k?ocid=msedgdhp&pc=U531&cvid=2d157627744b4ae6a479883974c3897f Czytam początek sobie, a tu okładka ksiązki: "Ile kosztuje żona". LOL myslę sobie tak: "ale jaja! Ktoś napisał ksiązkę o tym o czym na forum od lat się pisze, czyli że żona to niezły wydatek!". Ale ofkoz nie o tym ta ksiązka jest Taaa, Peterson to w sumie troche blupill, a tu juz jest radykałem hahaah. Nooo to nie jedyny problem z paniami Oczywiście autorka ksiązki to lewaczka związana z Newsweek i GW haha. A na deser to!
-
Polecam jego materiały, Spobodały mi się jego wyprawy na Białoruś, Ukrainę czy Tajlandię. Mówi czemu kobiety lecą na polaków z Filipin czy Tajlandii. Opowiada o tym że w sercu polacy tęsknią za swoją wschodnią duszą przyjeżdżając na Białoruś czuł się jakby u siebie. Ogólnie chłopak ma fajne przemyślenia I sposób postrzegania świata. Teraz się ożenił z Tajką zobaczymy w którą stronę pójdą jego idee Lwów jak tam jest naprawdę Białoruś jak tam jest naprawdę Moskwa jak tam jest naprawdę Białoruś bez wizy Filipiny jak tam jest naprawdę Tailandia jak tam jest naprawdę
- 4 replies
-
- 1
-
- związki
- za granicą
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
Chad Chad jest to mężczyzna wyjątkowo atrakcyjny fizycznie. Jest on wysoki, ma symetryczną twarz, duże umięśnienie, dobrze wyrzeźbione ciało. mocną kwadratową szczękę, jest zdrowy, nie ma żadnych chorób. Wyróżnia się na tle innych mężczyzn niesamowitymi cechami fizycznymi. Jest on pożądany przez kobiety i bez problemu nawiązuje z nimi relacje, jest szanowany przez innych mężczyzn. Chad jest pewny siebie, energiczny, odważny, lubi wyzwania. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Przykład Chada ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Geneza słowa Chad Słowo Chad pochodzi od nazwy państwa w Afryce. Państwo to, swoim kształtem przypomina głowę atrakcyjnego fizycznie mężczyzny. Widoczna jest tu mocna, rozwinięta szczęka, płaski tył głowy i inne cechy atrakcyjnej męskiej twarzy i głowy. Z racji podobieństwa państwa do głowy atrakcyjnego fizycznie mężczyzny, na podstawie kształtu państwa stworzono grafikę komputerową przedstawiającą głowę chada. Ma ona charakter humorystyczny, choć posiada wiele cech wyglądu prawdziwej, rzeczywistej głowy chada. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Wygląd fizyczny Chadów: Chad posiada fizyczne cechy samca alfa. 1.Wzrost Chad jest wysoki, ma przynajmniej 1.85 m wysokości. Wyróżnia się on swoim wzrostem na tle innych mężczyzn. 2.Szczęka Chad ma mocną, dobrze zarysowaną szczękę, co jest wynikiem między innymi dużej ilości testosteronu i dobrych genów. 3.Kształt czaszki Chad ma symetryczną czaszkę, płaski tył głowy, dobre kości policzkowe, idealny kształ czaszki. 4.Symetria ciała Chad ma symetryczne ciało, żadnych krzywizn, symetryczna twarz, symetryczna klatka piersiowa. 5.Umięśnienie Chad ma rozbudowane umięśnienie, jego mięśnie są widoczne i imponujące. 6.Kształt ciała Chad ma szerokie barki, idealny kształt ciała, idealny kształt klatki piersiowe, idealny kształt nóg i rąk. 7.Kości i ścięgna Chad ma mocne i grube kości, a także mocne ścięgna. 8.Oczy Chad ma tak zwane "hunter eyes" jego spojrzenie jest głębokie i niesamowite. _____________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Porównanie chada(z prawej strony) z nieatrakcyjnym fizycznie mężczyzną: ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Zachowanie chada: Chad jest pewnym siebie mężczyzną. Jest odważny i energiczny. Chad jest na ogół ekstrawertykiem, łatwo nawiązuje kontakty, ma dużo znajomych. Chad często interesuje się sportem i zawodami sportowymi, ze względu na swoje predyspozycje fizyczne odnosi w nich spore sukcesy. Chad lubi kobiety i nie ma problemu by nawiązywać z nimi relacje, chad prowadzi udane życie seksualne. Chad prowadzi aktywny zdrowy tryb życia, dużo się rusza, lubi spędzać czas ze znajomymi. Chad odżywia się jedzeniem bogatym w białko. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Chad a Kobiety: Kobiety uwielbiają chadów. Chad nie ma problemów, by nawiązywać relacje z kobietami. Kobiety są dla chadów miłe, sympatyczne i życzliwe. Kobiety uwielbiają uprawiać z chadami seks, chad może prowadzić z kobietami udane życie seksualne. Chad bez problemu może zapraszać kobiety na randki, do kina, na kawę, na spacer, kobiety są zawsze chętne i zainteresowane spędzaniem czasu z chadem. Kobiety czują się przy chadach dobrze, komfortowo i bezpiecznie. Chad łatwo wchodzi w stałe związki i inne relacje z kobietami. Kobiety łatwo i szybko zakochują się w chadach. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Postrzeganie zachowań chada przez społeczeństwo: Chady mogą sobie pozwolić na szerszą gamę zachować w społeczeństwo. Wiele czynności będzie akceptowane u chada, a nieakceptowane u zwykłego mężczyzny. Wiele form podrywu kobiet jest zarezerwowane tylko dla chadów, a u zwykłego mężczyzny nie były by tolerowane. Klepnięcie kobiety w tyłek bez pytania, będzie akceptowane u chada, gdyż jest on bardzo atrakcyjny fizycznie, więc z racji tego, że podoba się kobiecie, kobieta będzie zadowolona i się uśmiechnie. Gdy by to samo powtórzył zwykły mężczyzna, bądź mężczyzna nieatrakcyjny fizycznie, poniósł by konsekwencje swoich czynów. Z punktu widzenia prawie klepnięcie kobiety w tyłek bez pytania jest niedozwolone, mimo tego chad nie ponosi konsekwencji tego czynu, gdyż wzbudza on u kobiet pożądanie fizyczne. Uśmiech chada do kobiety zostanie odebrany jako znak pewności siebie i spotka się z pozytywną reakcją kobiety, ten sam czyn u zwykłego bądź nieatrakcyjnego fizycznie mężczyzny spotkał, by się z negatywną reakcją kobiety. Gdy chad wręczy obcej kobiecie prezent, kobieta będzie zadowolona, gdy zwykły, bądź nieatrakcyjny fizycznie mężczyzna wręczy kobiecie prezent, będzie zdziwiona i niezbyt zadowolona. Zachowania chadów są lepiej postrzegane przez społeczeństwo w każdej płaszczyźnie. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Stosunek społeczeństwa do chadów: Chad jest szanowany przez innych mężczyzn. Mężczyźni czują do chadów duży respekt. Kobiety również szanują chadów, są dla nich miłe i sympatyczne. Chady mają dużo znajomych, są popularni, łatwo nawiązuje relacje z innymi ludźmi, ludzie chętnie ich poznają i chętnie dają się im poznać. Chady cieszą się dużym poważaniem w społeczeństwie, społeczeństwo chętnie pozwala chadom zajmować określone stanowiska społeczne. Ludzie chętnie słuchają tego co chad ma do powiedzenia. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Postrzeganie świata przez chadów: Chady często, choć nie zawsze mają wysokie poczucie dobroci i sprawiedliwości świata. Jest to związane z ich wysoką atrakcyjnością fizyczną, powodzeniem u kobiet i pozytywnym ich odbiorem przez społeczeństwo. Chady na ogół uważają, że kobiety są miłe i dobre oraz zawsze chętne na seks. Chady są atrakcyjni fizycznie, więc kobiety zawsze reagują na nich pozytywnie, stąd pozytywne przekonania chadów na temat kobiet. Zwykły, bądź nieatrakcyjny fizycznie mężczyzna jest traktowany przez kobiety znacznie gorzej. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Chady a kultura: Humorystyczne przedstawienie chada w postaci grafiki komputerowej Na obrazku w humorystyczny sposób przedstawiony jest Chad. Widoczny jest duży wzrost, imponujące umięśnienie, dobrze zarysowana i mocna szczęka, płaski tył głowy. Chad ma szeroko rozstawione ręce, powiększa swoją przestrzeń osobistą, bo jest bardzo pewny siebie, nie boi się rywalizacji, może wymachiwać rękami jak chce. Nosi ubrania, które są widoczne w tłumie. Wyróżnia się dzięki swoim ubraniom, skupia na sobie uwagę. Widoczne tu są żółte buty, zielone spodnie, czerwona koszulka z odsłoniętymi ramionami. Oczywiście Chad nie musi się tak ubierać, natomiast ze względu na swoją atrakcyjność fizyczną może sobie pozwolić na takie ubrania, choć na ogół chady ubierają się zupełnie inaczej. Chad ma imponujące ramiona, więc je odsłania. Postać na obrazku jest przerysowana. Chad jest chętnie przedstawiany w filmach romantycznych. Na ogół gra on główną męską rolę, a kobieta w filmie jest nim żywo zainteresowana, co wynika nie z jego charakteru, a z jego wyglądu, co nie jest ujmowane w filmach. Chad jest często przedstawiany w wielu memach. ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Przykładowe memy z chadem: ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Humorystyczne zestawienie obiektów i ludzi z użyciem słowa Chad: Gdy chcemy porównać np. pewien gatunek zwierzęcia z innym w humorystyczny sposób, jedne gatunek zwierzęcia możemy nazwać virgin, a drugi chad. Np. Chad Kot vs Virgin Pies. W analogiczny sposób możemy ze sobą zestawić dwójke osobników tego samego gatunku, bądź przedmioty, czy też określone profesje, a nawet określone postacie w danej profesji. Humorystyczne zestawienie kota z pozą chada z kotem ze zwykłą pozą ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Humorystyczne przedstawienie ideologii chadów: Chad GoldPill ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Blackpill: ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Redpill: ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________ Seks i zdrady: ______________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________
- 4 comments
-
- 3
-
- sport
- braciasamcy.pl
-
(and 110 more)
Tagged with:
- sport
- braciasamcy.pl
- wzrost
- samica
- kochanek
- kultura
- umieśnienie
- mięśnie
- symetria
- braciasamcy
- symetryczna twarz
- kochankowie
- samczeruno
- samice
- kochanka
- wow
- samczeruno.pl
- blackpill
- wow!
- obrazek
- ciało
- red
- miłość
- goldpill
- filmy
- teoria ewolucji
- samiec
- uroda
- geny
- samiec beta
- szczęka
- czaszka
- wygląd
- stacy
- spojrzenie
- ouch
- samiec alfa
- beta
- gen
- gold
- kawa
- seks
- ouch!
- chad goldpill
- pożądanie
- chadologia
- chłopak
- mem
- normal guy
- mężczyźni
- zdrady
- atrakcyjność fizyczna
- alfa
- memy
- kobieta
- mężczyzna
- dama
- żona
- badboy
- społeczeństwo
- zdrada
- znajomi
- chady
- seksualność
- erotyka
- prawiczek
- incel
- damy
- dziewczyna
- virgin
- kobiety
- związki
- znajome
- dziewczyny
- państwo
- thundercock
- psychologia ewolucyjna
- normal
- guy
- prawictwo
- zachowanie
- mąż
- dotyk
- znajomość
- becky
- rżnięcie
- zauroczenie
- rozkosz
- black
- redpill
- chłopaki
- nauka
- randki
- stanowiska
- zakochanie
- rozmowa
- pill
- witalność
- umięśnienie
- chad thundercock
- psychologia
- samce
- kino
- popularność
- sylwetka
- ścięgna
- atrakcyjność
- siła
- pewność siebie
- smv
- zdrowie
- kości
-
Drodzy Bracia Samcy, czytam sobie z zaciekawieniem i zdziwieniem o Waszych relacjach, randkowaniu i skoro jestem na tym forum, poproszę Was o opinie, uwagi lub whate’er. Opis jak poniżej: jestem kilka miesięcy po rozstaniu z facetem. Związek kilkuletni - rozkład pożycia tak to nazwijmy ładnie 🙂 Po ogarnięciu swoich spraw prywatnych, spróbowałam kilka razy umówić się na spotkanie w męskim towarzystwie- nawiązane w oparciu o jakieś wspólne zainteresowania, etc. Nie korzystam i raczej nie zamierzam korzystać z wszelkiej maści portali randkowych. Chyba jestem starej daty i nie chce się czuć jak na targu niewolników czy towar w katalogu. Szkoda mi czasu i energii na takie zagrywki. Wole pobiegać, poćwiczyć ciało czy naukę hiszpańskiego 😆 I oto jak skończyły się moje przygody: Spotkanie nr 1 - jakiś drink nad Wisła- wcześniejszy kontakt epistolarny, jakieś flow w rozmowie. Po spotkaniu w facecie budzi się pruderyjność - dowiaduje się, ze ubieram się zbyt sugestywnie 😂 Hmmm skórzane spodnie, marynarka i obcasy. Rozbawiło mnie to wiec szkoda mojego czasu. Spotkanie nr 2 - jakiś spacer letnia pora. Rozmowa z kolega z branży, gdy się ulokowaliśmy na bulwarach - widzę zw koles jakiś pobudzony dziwnie i zbacza w rozmowie w kierunku „erotomana gawędziarza”. Widoczna erekcja. Jestem w szoku i kończę spotkanie. Po jakimś czasie dowiaduje się, ze kolega ma partnerkę ale szuka tej innej gałęzi. Kontakt urwany- szkoda mi tylko jego kobiety. Spotkanie nr 3 - jakieś kino- za które płace ja. Po seansie widzimy się drugi raz na wieczornym spotkaniu. Facet po spotkaniu dokonuje projekcji w swojej głowie-zaczyna się od męczących SMS z rana po próby dzwonienia jak jestem w pracy itd. Gdy zawracam mu uwagę, ze ma to znamiona stalkingu- dowiaduje się, ze odrzucam jego uczucia. Hmmm zabawne dla mnie bardzo. Spotkanie nr 4 - umawiam się z kolesiem na bieganie. Okazuje się, ze Pan ma problem nawet z marszobiegiem. A niby aktywny na tym polu. Okey zdarza się. Ale po co kłamać?? Jak mu zwracam uwagę na to-Pan biegacz rozzłoszczony, rozpoczyna serie inwektyw w moja stronę. I najzabawniejsza uwaga- ze ja kastruje mężczyzn bo jak go poznałam miałam szpilki 12 cm. 🤣🤣🤣 Ehhh czuje się totalnie jakbym grała role w czeskim filmie. Nie wiem czy to esencja życia czy inna przypadłość. I wy narzekacie na kobiety, etc. Rozumiem ale jak to wytłumaczyć. Nie wiem z czego to wynika. A ciekawi mnie przyczyna strasznie. Uważam się za osobę wymagająca jeżeli chodzi o relacje damsko-męskie. I nie o wygląd tu chodzi ale osoba musi być interesująca, mieć pasje, stawiać na swoj rozwój. Ja taka jestem i oczekuje wzajemności. Ale może mnie Panowie uświadomicie z czego to wynika?? Męska psyche mi obca. Przy takich doświadczeniach - ja wole skupić się na sobie bo szkoda czasu na rozhisteryzowanych Panów. Ps. Przepraszam za potok składniowy - przeglądarka w tel ma swoje ograniczenia, słownik także. 🙂
- 709 replies
-
- 9
-
Poniżej moja historia w wiadomym kontekście. Pierwsze prawdziwie trudne doświadczenie, które musiało mnie naprowadzić na Red Pill pojawiło się w liceum, gdy zostałem zaczepiony przez wykluwającą się femme fatale - zupełnie się o to nie prosząc. Jej zachowanie - okazywanie mi zainteresowania, zbiło mnie kompletnie z tropu i począwszy od tego zaczynałem wsiąkać, aż trafiłem do toksycznego 'friend zone' na wiele, wiele lat. Sam pochodziłem z domu z problemami alkoholowymi i takie atrybuty jak pewność siebie, asertywność, przebojowość czy wyluzowanie nie przychodziły mi naturalnie. Byłem w tamtym czasie bardzo chudy, co w połączeniu z dość średnio-niskim wzrostem (173cm) nie czyniło ze mnie obiektu niewieścich westchnień. Zainteresowanie takiej dziewczyny wydawało mi się darem z nieba i zostałem wytrącony poniekąd z własnego trybu budowania siebie w obszarach, w których czułem się dobry i które robiłem z przyjemnością. Przypłaciłem to przywiązanie do niej i obsesję prawie samobójstwem i udało mi się z tego uwolnić dopiero na początku studiów. Nie muszę dodawać, że byłem wtedy na klasycznym łańcuchu idealizowania obiektu miłosnego i dawałem się w upokarzający sposób dla siebie zwodzić, odrzucać, lekceważyć etc. Wszystko, co słyszeliśmy o badziewiu 'friend zone' było moim udziałem. Po czasie przez neta poznałem starszą o 6 lat dziewczynę, z którą zacząłem korespondować. Minęło trochę i przyznała się do "motylków w brzuchu" i ja znów z początku nie traktowałem tego zbyt poważnie - wiedziałem, że ma faceta. Swoje jednak robiła podświadomość i radość, że mógłbym mieć dziewczynę - do tego starszą i bardziej seksualnie doświadczoną od siebie. Zobaczyłem się z nią dwukrotnie: raz odwiedziła mnie na noc, raz ja odwiedziłem ją w jej mieszkaniu (w którym mieszkała z chłopakiem). To wszystko wywoływało we mnie jednak rozterki moralne. Sam nigdy - myślałem - nie chciałbym się znaleźć w relacji, w której dziewczyna mnie zdradza. Kogo potrzeba do zdrady? Dwóch osób oczywiście. Mając jakieś opory nie namawiałem jej seks. Przypuszczam, że gdyby sama to aranżowała nie opierałbym się, ale sam też tego nie robiłem. Po czasie jej afekt do mnie - prawdopodobnie ze względu na moje niezdecydowanie - opadał. Coraz częściej widziałem jej uciekanie od konwersacji, na które wcześniej z takim zapałem czekała. Coraz częściej widziałem, że mnie unika. Wreszcie się wydało, że zaszła w ciąże z chłopakiem i oboje zdecydowali się na ślub. Dodam, iż jej stosunek do ciąży nabierał wymiaru niemal mistycznego i w pewnym momencie sugerowała mi, że równie dobrze ja mógłbym być ojcem. Pękłem znów. Trzeci raz okazał się bardziej szczęśliwy, gdy poznałem na jednym z WP-owskich ówczesnych czatów młodszą dziewczynę. Zabawne, że wszystkie trzy miały tak samo na imię. Pewnie i przypadek skoro imię to było swego czasu dość pospolite. Nie była ona zbyt ładna, zadbana i nie miała dobrej figury - właściwie kompletnie mi nie pasowała z wyglądu. Wygłodniały związku i seksu byłem jednak tak bardzo, a przy tym łączyły nas po części tematy i temperamenty, że udało nam się zejść. Czas ten uważam z grubsza za udany, chociaż całość rozwiązało jej całkowite przywiązanie do nauki i pod koniec kompletny brak chęci na spotkania. Nie żałowałem tego zbytnio zwłaszcza, że na imprezie urodzinowej ówczesnego przyjaciela poznałem dziewczynę, która lepiła się do mnie bez zbędnych ceregieli. Z początku opierałem się związkowi ze względu na owego kumpla (który czuł do niej miętę), jednak szybko pękłem i zszedłem się z nią przez co straciłem przyjaciela. Związek również nie trwał długo, bo dziewczę choć niebywale otwarte w sprawach seksu było dość poturbowane życiowo i po którejś z kolei serii fochów zdecydowałem się zakończyć związek. Potem lata mi mijały na samotności i będąc blisko załamania nerwowego (z różnych przyczyn) wybrałem się nieoczekiwanie z innym przyjacielem na Rekolekcje Ignacjańskie do domu Jezuitów w Zakopanem. Byłem ateistą i początkowo chciałem tylko zatrzymać się w Z na odpoczynku i spacerowaniu po górach, ale kolega zaproponował na dołączenie do rekolekcji. Skorzystałem wiedząc, że odbywają się w milczeniu. Pomyślałem, że ciszy i myśli prostych mi trzeba. Z RI wyszedłem, nie wiedząc nawet jak, nawrócony. Poznałem tam też dziewczynę, w której się zakochałem z wzajemnością. Szybko się zeszliśmy i był to chyba najszczęśliwszy okres w moim życiu - szczególnie pierwsze tygodnie. Trwało to ok 1,5 roku i w momencie, gdy okazywała mi sygnały, że chce moich oświadczyn ja nie mogłem się zdobyć na decyzję. Nie byłem gotów. Rozczarowało ją to i stopniowo zaczęła się ode mnie odsuwać, aż w pewnym momencie rozstała się ze mną, gdy poznała innego faceta przez znajomą swojej matki. Spadło na mnie to dość nagle i gdy żegnałem się jednego dnia z nią na dworcu (mieszkaliśmy w innych miastach) nie wiedziałem, że widzę ją ostatni raz w życiu. Po kilku dniach zadzwoniła do mnie oznajmiając, że to koniec. Rozstanie, podobnie jak zejście nastąpiło po RI. Przy rozstaniu wróciłem właśnie z drugiego tygodnia rekolekcji do jej domu, z którego potem odjeżdżając żegnałem ją na dworcu. Szlajałem się głównie na portalach randkowych szukając kogoś z kim mógłbym stworzyć związek. Byłem przez krótki okres z inną dziewczyną, która też się ze mną rozstała, a potem długi czas nic. Znalezienie kogokolwiek przez neta graniczyło z cudem i w międzyczasie wpadłem znów w fatalne zauroczenie, z którego musiałem wychodzić powoli. Uczę się wolno, ale w końcu - jak sądzę - się uczę. Związałem się z dziewczyną poznaną na portalu katolickim i chociaż nasz związek był nacechowany kłótniami, sporami i zmaganiem, po raz pierwszy zacząłem w związku wymagać i egzekwować. Rezultaty mnie zaskoczyły, bo A. miała rzadko spotykaną cechę u kobiet: potrafiła znieść krytykę. Chociaż była uparta, kłótliwa i momentami infantylna to jej zdolność do łagodzenia sporów i gotowość przyjęcia krytyki mnie zdumiewały. Dodatkowo pewna surowość, która we mnie była (w stosunku do niej) wzmagało jej zauroczenie mną. Było to jednak tylko zauroczenie, jak sądzę, a nie prawdziwa miłość i zaufanie. Miała ona historię odmawiania zaręczyn, więc zdecydowałem się na rozstanie - widząc, że nie zmierza to do poważnego związku. Do dziś mamy sporadyczny kontakt. Jest też już szczęśliwą mężatką. Nie żałuję rozstania z nią także z innych powodów, których tutaj nie przytoczę, ale wspomnienie naszej relacji jest dla mnie nadal pozytywne i budujące. A. była też najładniejszą dziewczyną, z którą byłem. Ten ostatni związek skończył się ponad 3 lata temu i od tamtego momentu, chociaż wielokrotnie próbowałem, nie udało mi się nikogo znaleźć. Jestem w obiekcie zainteresowań kobiet, które kompletnie mnie nie pociągają: tęgich, nieładnych, zaniedbanych, starszych lub apatycznych i nudnych. Wydaje się być w tym jakaś sprawiedliwość. Dlaczego miałbym zasługiwać na więcej? Ale nie chcę się decydować na związek po prostu dlatego, że mogę. Z wiekiem dostrzegam, że staję się coraz bardziej wybredny - trochę na przekór, trochę z wygody, trochę z przyzwyczajenia do swojego stanu. Powtarzam sobie, że nie oczekuję zbyt wiele, ale kto może to ocenić obiektywnie? Poznałem jakiś czas temu dziewczynę dla mnie piękną, choć bynajmniej nie w typie "z rozkładówki". Pomyślałem sobie - to by mi wystarczyło. Rozmowa się nie klei: myślę sobie - jest nieśmiała (co wiem), może to dlatego. Okazało się, że jest w związku. Dawała, mi jak sądziłem, sygnały. Może się myliłem, a może i tak było, ale ja nadal obstawiałem przy swoim - nikomu nie odbijam dziewczyn. Pozostałe dziewczyny w grupie, w której teraz jestem i gdzie poznałem N, raczej okazują chłód, rezerwę, czasem antypatię, czasem odrobinę koleżeńskiej sympatii. Nie wiem już jak czytać te sygnały. Dzisiaj zagadałem do dziewczyny i coś tam mi odpowiedziała niewyraźnie i odsunęła się na kilka kroków jakbym był trędowaty. Jakbym miał ją - wzorem desperata - ścigać teraz. Poczułem się z lekka jakbym... był obmierzły. Nie wiem czy byłem dla niej obmierzły, czy może zrobiła tak instynktownie, bo często się z tym spotyka. Ja jednak nie myśląc o tym, tak właśnie się poczułem. Musiałem się odrobinę wysilić, aby nie czuć tego dalej. Im więcej tych doświadczeń tym bardziej się na nie uodparniam, ale staram się pamiętać, aby nie obrosnąć w cynizm. Co planuję dalej? I właściwie jaki jest mój stosunek do kobiet? To może uda mi się szerzej zaadresować w innym poście. Nie chcę jednak nastawiać się na: na pewno nie, na pewno tak. Trudno powiedzieć jak będzie. W obecnej sytuacji, patrząc na to probalistycznie poznanie kogoś odpowiedniego wydaje się raczej loterią. Ktoś poetycko powiedziałby jak Tom Petty, że "good love is hard to find", widzimy jednak często na ulicach takich, co nigdy albo rzadko są sami. Może nie potrafią oni docenić już tego, co im tak spowszedniało. Albo może ja uważam, że jest to tak cenne, gdy tego nie mam. W każdym razie na tym skończę. Nie chcę, żeby ta historyjka została odebrana jako coś nihilistycznego. Bynajmniej zawsze dostrzegam nadzieję w swoim życiu, choć może niekoniecznie tam, gdzie teraz bym ją widział