Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'związki' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Lektura Obowiązkowa - nie tylko dla nowego użytkownika
    • Regulamin Forum
    • Jak kupić książki, nagrania i złożyć dotację
    • FAQ - poradniki, pytania i odpowiedzi
    • Przedstaw się
  • Rozwój - przejmujemy władzę nad światem :>
    • Co zmienić na Forum - Dział Techniczny
    • Rozwój idei Forum
    • Radio Samiec!
    • Czasopismo
    • Dotacje
    • Ważne!
  • Klub Weterana
    • Zasłużona Starszyzna
  • Relacje męsko-damskie i nie tylko
    • [ŚWIEŻAKOWNIA] - 'Moja historia'.
    • Na linii frontu - podrywanie.
    • Seks
    • Manipulacje kobiet i obrona przed nimi
    • Moje doświadczenia ze związku, małżeństwa
    • Sprawy rodzinne i dzieciaki
    • Rozstania, zdrady, prawo rozwodowe.
    • Mądry Mężczyzna po szkodzie.
    • Ściana hańby
  • Zaburzenia emocjonalne, psychiczne Pań i Panów
    • Borderline
    • Narcyzm
    • Depresja
    • Pozostałe zaburzenia
  • Męskie i niegrzeczne sprawy
    • Samodoskonalenie i samowychowanie
    • Bad Boy
    • Hajs i inne dobra materialne
    • Wtopy i upokorzenia
  • Youtube - ciekawostki, dramy, informacje, nowinki
    • Niekonwencjonalni youtuberzy
    • Zagraniczni youtuberzy
    • Kanały sportowe
    • Konwencjonalni youtuberzy
  • Sport i zdrowie
    • Sport
    • Zdrowie fizyczne i psychiczne
  • Polska i świat
    • Co w zagrodzie i za miedzą
  • Przetrwanie, apokalipsa, preppersi
    • Survival w mieście
    • Survival w terenie
    • Przydatne umiejętności
    • Zestawy ewakuacyjne
    • Ogień, woda, żywność, ubrania, energia
    • Broń i narzędzia
    • Apteczki, zestawy medyczne, pierwsza pomoc, higiena
    • Schronienie, domy, bunkry, ziemianki
    • Urządzenia, pojazdy, gadżety
    • Książki, opracowania, podręczniki, artykuły, wiedza - związane z survivalem
    • DIY, "patenty", life hacki
  • Motoryzacja i Technologie
    • Wszystko co jeździ, pływa i lata.
    • Komputery
    • Technika i sprzęt
  • Hobby
    • Zainteresowania
    • Hobby i twórczość
  • Duchowość
    • Nie samym ciałem człowiek żyje
  • Rozmowy przy wódce
    • Flakon, kielon i zagrycha
  • Rezerwat dla Kobiet
    • Dlaczego tak?
    • Bara-bara
    • Wokół domowej 'grzędy'
    • Bóg stworzył kobietę brzydką, więc musi się ona malować.
    • Niedojrzali emocjonalnie faceci - ploty - dupoobrabialnia ;)
    • Kobiecy kącik 'kulturalny'
  • Domowa grzęda
  • Samczy Mobil Klub HydePark- zbiór tematów niepasujących do pozostałych kategorii
  • Samczy Mobil Klub Rowery
  • Samczy Mobil Klub Powitalnia
  • Samczy Mobil Klub Zabezpieczenia przed miłośnikami cudzej własności.
  • Samczy Mobil Klub Samochody
  • Samczy Mobil Klub Latadła:szybowce, śmigłowce, rakiety, balony :)
  • Samczy Mobil Klub Motocykle
  • MacGyver a GADGETY MĘSKIE : ......?
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • Młodzi samcy w równowadze Tematy
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • IT Linux
  • IT Przywitaj się i napisz czym się zajmujesz.
  • Klub poligloty Jaki język
  • NAUKA - SCIENCE Wprowadzenie do Metodologii Naukowej
  • Klub Pasjonatów Futbolu Reprezentacja Polski
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ekstraklasa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka klubowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Piłka międzynarodowa
  • Klub Pasjonatów Futbolu Ogólne
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji s
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Pornografia - ubojnia pomysłowości, kreatywności i działania
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji 50 powodów aby porzucić pornografię
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Odwyk Piotra i nowe lepsze życie
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji NOFAP - Odwyk od A do Z
  • Klub NoFap walczących z uzależnieniem od pornografii bądź kompulsywnej masturbacji Co robić by Nofap się udał?
  • Klub Wschodnioazjatycki Ogólne
  • Klub Wschodnioazjatycki Korea
  • Klub Wschodnioazjatycki Chiny
  • Klub Wschodnioazjatycki Japonia
  • Klub Wschodnioazjatycki Mongolia
  • In web development Przydatne linki
  • In web development Mam problem

Blogi

  • Blog Ruchacza
  • Critical Thinking
  • Pan Kabat Blog
  • Bacy
  • Paweł z N.
  • Silvia
  • Blogosfera Vincenta
  • 105 kg skurwysyna
  • Droga do męskości
  • „Sukces jest czymś, co przyciągasz poprzez to, kim się stajesz.”
  • RysiekBlog
  • PZK
  • Aroxblog
  • Zasady Drugiej Strony Lustra
  • Prywatne zapiski Leona
  • Self Blog
  • friendship
  • redBlog
  • OpenYourMind
  • kootasBlog
  • Blog
  • The Samiec Post
  • TradeMe
  • Zapiski Eldritcha
  • Blog Chłopaka na Testosteronie
  • nowhereman80
  • ALPHA HUMAN
  • Myśli bieżące - filozoficznie ...
  • Samczym okiem
  • Za twórczością podążający, pragnący swego zaniku.
  • Ryśkowe szaleństwa.
  • Spira - żeby wygrać, trzeba przegrać
  • Scarcity of Knowledge
  • Throat full of glass
  • .
  • listy do dusz
  • Cytaty ważne i więcej ważne
  • Różne wypociny EjczFajfa
  • Moje przemyślenia
  • Blog Duńczyka
  • Podkręcili mi śrubkę!
  • Pułapki i kruczki
  • Jak działa rzeczywistość i kim jesteśmy - rozważania
  • TOALSWAHCADTLKCAFG
  • Arasowy blog postrzegania subiektywnego
  • Otwórz Oczy
  • Bez litosci
  • Przelewanie mysli.
  • Blog Metodego !
  • Boks - kompletnego laika trening
  • New Day at oldschool
  • Moim okiem
  • Czerwony Notatnik
  • Świadomość,Świadomość,Świadmość
  • Human Design: self-study
  • TOP seriali telewizyjnych
  • Szkaradny's
  • Coś tu może kiedyś będzie.
  • Przebudzenie z Marixa
  • Cortazarski Blog
  • .
  • Indigo puff obraża nasze forum na streamie!!!!!!!!!
  • Blogowo
  • Analconda
  • danielmagical ...fenomen patostreemow
  • W poszukiwaniu prawdziwych emocji
  • "Rz"ycie
  • Always look on the bright side of life...
  • Za horyzontem zdarzeń
  • Kubeł zimnej wody
  • Just Easy
  • .
  • Rody Krwi
  • sumer
  • Filmoteka Białego Rycerza
  • Życie W Kuchni
  • Człowiek Renesansu
  • BS lepsze niż Vitalia!
  • Okiem borderki, czyli świat z innej perspektywy
  • Blog Dzika
  • Podglądam siebie.
  • Światłopułapka
  • Wzloty i upadki ducha
  • Złote myśli Sary.
  • ezo
  • La chica loca
  • nowy rok numerologiczny rozpoczety
  • 30 dniowe wyzwanie.
  • 1
  • "Jak się przewróce to ja się za swoje przewrócę"
  • Coś Więcej...
  • Kobieta to rarytas dla bogaczy.
  • Narkonauta
  • Casual Gentleman
  • Luźne przemyślenia Ksantiego
  • .
  • Dziennik rozwojowy
  • Studęt tłumaczy
  • antymatrixman
  • Rapke
  • Między ziemią a piekłem czyli ile kosztuje spełnianie marzeń.
  • Archiwa Miraculo
  • IBS/SIBO - moje zmagania z chorobą
  • Wielka ucieczka z więzienia "Przeciętność"
  • Chore akcje z mojego poje*anego życia
  • Czas zapłaty
  • Jan Niecki - manosfera
  • Miejsce ulotnienia dla zbyt dużego ścisku pod kopułą
  • Z Przegrywu do Wygrywu
  • Droga do Zwycięstwa
  • Nerwica, lęki, pogadajmy.
  • Wewnętrzna stabilizacja świadomego mężczyzny
  • Baldwin Monroe...na płótnie
  • moj pulpit
  • Dobry, zły i brzydki
  • Różności
  • Uśmiechnięta (p)ironia
  • Instrukcja życia w systemie...
  • Orszak Trzech Króli
  • Human LATA - Od zera do ATPL'a.
  • Niezapominajka
  • Niezapominajka
  • Ozór na szaro
  • PsYCH14trYK
  • (...)
  • boczkiem przez życie
  • Ze szczura w Kruka (PuA, rozwój osobisty i duchowy)
  • Ozór na szaro.
  • Strumień świadomości
  • Przygody faceta w prawie średnim wieku
  • :-)
  • Esej - jaki jest i powinien być cel życia ludzkiego?
  • Eksponowanie kreatywności.
  • W samo okienko
  • Saturn i co dalej?
  • Zapiski
  • Jakie są korzyści z skontaktowania się z profesjonalną firmą w celu dochodzenia odszkodowania za poniesione straty?
  • Bruxawirus
  • Redpill
  • Naukowy blackpill
  • Czy to friendzone?
  • Jak żyć ?
  • Jak żyć, Panie Premierze?
  • Żywot wieśniaka poczciwego
  • Jack Hollywood
  • Analconda
  • smerfiBlog
  • Dzień, w którym przestałem być nieśmiały.
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • Tajlandia - Grudzień 2023
  • O podróżach
  • Młodzi samcy w równowadze Blog
  • Klub muzyków i kompozytorów (muzyczny) Blog muzyczny
  • Red Pill Blog Redpill

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


AIM


MSN


Website URL


ICQ


Yahoo


Jabber


Skype


Miejscowość:


Interests

  1. Witam wszystkich, Temat nie do końca pasuje mi do "dupoobrabialni", ale nie znalazłam lepszego miejsca na jego dodanie. Potrzebuję porady lub pomocy w innym spojrzeniu na pewien aspekt mojego związku. Jesteśmy ze sobą prawie 2 lata (ja po 25 roku życia, On po 30). Związek uważam za naprawdę udany i wiążę przyszłość z tym człowiekiem. Nie piszę tutaj, by chwalić się jak to mam super, więc pozwolicie, że daruję sobie szczegółowe opisy co w Nim mi się podoba, anegdotki czy (według mnie) niepotrzebne kwestie. Ma być rzeczowo Od początku związku praktycznie niewiele się kłócimy. W kwestiach spornych staram się iść na kompromis lub po prostu się podporządkować, ponieważ ufam Mu i wiem, że tak jak On powie, tak najczęściej jest dobrze. On również jest zadowolony z takiego układu, bo lubi dowodzić i mieć rację, a ja z natury jestem raczej uległa. Niestety jest jedna kwestia, w której od momentu poznania drzemy ze sobą koty i nie potrafimy się dogadać, a mianowicie jest to ilość wspólnie spędzanego czasu. Mieszkamy razem od roku. Nasze dni wyglądają tak, że spędzamy w pracy 8h, następnie on odbiera mnie z pracy (ma po drodze), zamawiamy jedzenie lub ja coś gotuję, a potem robimy wszystko razem. Najczęściej są to gry (oboje je lubimy, choć on potrzebuje tego rodzaju rozrywki zdecydowanie więcej), filmy lub cokolwiek innego, co można robić razem. Bardzo rzadko któreś z nas robi coś oddzielnie i średnio raz w miesiącu ja pękam i zaczynam żądać jednego popołudnia w samotności. Chcę skupić się na przeczytaniu książki, pogooglać o nowinkach w mojej dziedzinie pracy, popisać z dawno niewidzianą koleżanką lub cokolwiek podobnego. O wyjściach bez Niego nie ma raczej mowy - nie mam potrzeby szlajać się po klubach czy barach, ale miło byłoby czasem odwiedzić znajomą i napić się herbaty/wina w damskim towarzystwie. Teoretycznie On mi tego nie zabrania, jednak na wzmiankę z mojej strony pt. "a może poszłabym do Aśki?" ma autentycznie łzy w oczach i zaczyna monolog o tym jak to kiedyś (tzn. na początku) jego towarzystwo mi wystarczało i dlaczego to się zmieniło. Nie zmieniło się, ale jak większość bab chciałabym czasem pogadać o maseczkach na twarz i kolorach lakieru do paznokci. Najlepsze jest to, że On takich moich wynurzeń również czasem słucha i uważa, że koleżanki mi niepotrzebne, bo z Nim też mogę o tym pogadać. A ja po prostu nie chcę, żeby mu (przepraszam za wyrażenie) c*pa wyrosła i nie chcę gadać mu o takich bzdurach. Kiedyś dużo czytałam, udzielałam się w wolontariacie, organizowałam spotkania integracyjne dla ludzi z mojej korporacji - teraz nie robię NIC, bo cały swój czas i energię poświęcam Jemu. Na co dzień nie mam z tym problemu, ot, priorytety mi się zmieniły. Ale frustruje mnie, że nie jestem w stanie bez awantury poczytać książki czy obejrzeć odcinka serialu, bo "aha, to nie chcesz nic razem porobić? Myślałem, że spędzimy ze sobą trochę czasu po południu, pół dnia się nie widzieliśmy..." +smutne oczy zbitego szczeniaka. Ustępuję więc i robię to, co On zaplanował, starając się zdusić w sobie złość, ale nie jest to proste, bo ulubiona gra nagle przestaje mi się podobać i zwyczajnie wku**ia, kiedy kompletnie nie mam na nią ochoty. On również mógłby zająć się fajnymi rzeczami (już pomijam zabijacze czasu takie jak gry): jest wokalistą, ma rozgrzebanych kilka projektów i czasem staram się Go (bezskutecznie) zachęcać do ich realizacji. On jednak siada nad tym tylko kiedy np. jestem w delegacji i nie może spędzać czasu ze mną. Jak kupuje nowe gry na konsolę to tylko takie, które można przejść w kooperacji, bo single player jest bezużyteczny, skoro można robić coś RAZEM. Zaznaczam, bo to chyba ważne: nie odrzucam propozycji wspólnego popołudnia codziennie - raz na może 2/3 tygodnie chcę zająć się sama sobą, a w pozostałym czasie jestem "do jego dyspozycji" i często proponuję również wspólne zajęcia sama. Druga rzecz: czasem każdy ma jakiś problem, prawda? A to ktoś w pracy zdenerwował, a to trzeba przygotować projekt i nie wiadomo od czego zacząć, a to jakaś kłótnia z rodzicami... On w każdym moim problemie chce na siłę uczestniczyć. Owszem, jego zdanie jest dla mnie ważne i kiedy nie wiem, co powinnam zrobić to po streszczeniu mu sytuacji razem próbujemy znaleźć rozwiązanie. On również może liczyć na mnie. Natomiast, kiedy istotnie coś tam się stało, ale wiem, że sobie poradzę to nie potrzebuję rad, staram się być samodzielna i nie obarczać go zbędnymi rzeczami. O to również się kłócimy, bo "po co masz radzić sobie sama, przecież masz mnie". Zdarza się, że czuję się jak dziecko, które trzeba we wszystkim wyręczać i niestety zdarza mi się warknąć "poradzę sobie!", czego później żałuję, bo nie chciałam sprawiać mu przykrości. Jak dorosłemu człowiekowi wytłumaczyć, że to nie tak, że nie uważam jego pomocy za potrzebną, a jego zbytnia ingerencja po prostu drażni? Wczoraj stresowałam się rozmową roczną (korpo wymysł) i faktycznie nie byłam w nastroju. Nie krzyczałam, nie rzucałam talerzami, ot, byłam lekko zaniepokojona i starałam się w głowie ułożyć plan działania. On natomiast postanowił, że będzie mnie rozbawiał, żebym przestała o tym myśleć i się wreszcie uśmiechnęła. Oczywiście wyszła z tego kłótnia, bo jego żarty po prostu mnie drażniły. Uprzejmie prosiłam, by dał mi godzinkę spokoju, ogarnę to i mi przejdzie, a wtedy sama się do Niego odezwę- było to na nic, a jeszcze usłyszałam, że jestem czepliwa i nieprzyjemna, bo nie śmieję się z jego żartów i nie doceniam pomocy, którą mi proponuje. *nie prosiłam o pomoc). Mam wrażenie, że On chciałby, abym była robotem/marionetką reagującą wyłącznie na takie bodźce, których On aktualnie potrzebuje. Wydaje mi się, że poniekąd nasze problemy są kwestią wychowania: oboje jesteśmy jedynakami, jednak On ma cholernie nadopiekuńczych rodziców. Był kontrolowany i rozliczany ze spędzanego czasu, znajomych, ocen w szkole i na studiach, karano go za słabsze wyniki w nauce itd. Mnie natomiast wychowywano tak, że jeśli np. w wakacje nie zarobiłam sobie pieniędzy przy zbiorach truskawek na nowe buty to po prostu nie miałam nowych butów (i to nie z powodu biedy czy patologii, chodziło o zasadę). Jak szłam do podstawówki to matka wsadziła mnie w autobus i "radź sobie". Słabsze oceny? To nie zdasz klasy, a potem nie znajdziesz pracy. Owszem moi rodzice mają swoje za uszami, ale na pewno dzięki ich podejściu byłam i jestem samodzielna, potrafię sobie poradzić. On natomiast ma czasem problemy np. w załatwieniu czegoś w urzędach czy rozliczeniu PITa. Nie wypominam Mu tego absolutnie, chwalę za każdą rzecz, z którą sobie poradził, a on oczekuje docenienia i pochwał, więc je ode mnie dostaje. Nie jestem nieczuła, pod względem łóżkowym, czy czułości jest u nas świetnie. Nie mam natomiast pomysłu, jak zapewnić go o tym, że jeśli wolę poczytać książkę zamiast wyjść z nim na spacer to nie dlatego, że kocham go mniej, niż wczoraj kiedy to się na spacer czy wspólne oglądanie filmu zgodziłam. Jak uświadomić go, że chwilowy brak okazywania atencji nie jest spowodowany "fochem" czy "znudzeniem" a potrzebą zrelaksowania się we własnym towarzystwie? Nie wyobrażam sobie, że zawsze będziemy się na siebie wściekać w tej sprawie i nie chcę przy każdej takiej akcji tłumaczyć mu jaki jest dla mnie ważny. Rozstania się nie biorę pod uwagę nawet. Baaaardzo przepraszam za obszerność tekstu. Jakieś rady?
  2. Zna ktoś w swoim otoczeniu (rodzina, bliscy znajomi) POWTARZAM W OTOCZENIU, OBSERWOWANY PRZEZ WŁASNE OCZY PRZEZ DŁUŻSZY OKRES bądź jest w takim związku w którym oboje ludzi angażuje się uczuciowo w równym stopniu i im się to nie rozlatuje i dodatkowo faktycznie są tam uczucia i pożądanie, jeśli tak proszę podać staż związku i powód dlaczego taki związek działa? Co przeżyliście, co widzieliście?
  3. W nawiązaniu do offtopu z tematu: Chciałbym rozważyć, ile powinno się angażować, obdarzać uczuciem. Każdemu według zasług? Jak wyważyć, pracę po godzinach przeciw opiece i wychowaniu dziecka? Każdemu po równo, tak jak było sugerowane? Co, kiedy ktoś zachoruje, straci pracę? Każdemu wobec potrzeb. Naprawdę w to wierzę, oto dlaczego: Moja siostra zapadła na nowotwór*. Znaczy to, że jej mąż powinien zacząć się mniej angażować? Przestać wspierać ją, wtedy kiedy najbardziej tego potrzebowała? Zaniedbywać dom i dzieci? Nie ,wręcz przeciwnie. Był to moment, kiedy musiał dawać więcej, nie patrząc się na swoje potrzeby. Ona też wspierała go wcześniej. Gdy stracił pracę (redukcja) i był bezrobotny, przez pewien czas. Związek powinien być jak nogi. Powinny zmierzać w tym samym kierunku. Iść obok siebie (wspólnie), nawet jeśli jedna jest tą dominującą. Gdy jedna zostanie zraniona, chora, druga musi przenieść ciężar an siebie. By zachować równowagę i nie upaść. *jeszcze jest w trakcie leczenia, są dobre rokowania.
  4. 39 proc. Polek miało tylko jednego partnera, a 16,5 proc. Polaków jedną partnerkę. "To niedobrze, bo ta blisko połowa kobiet nie ma bladego pojęcia, do czego jest stworzone ich ciało, co potrafi, co mogłyby przeżywać" - mówi Katarzyna Miller https://kobieta.onet.pl/kiedy-kobieta-ma-wielu-kochankow-wywiad-z-katarzyna-miller/nx56sk6 I wszystko jasne
  5. https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25626242,orgazmy-wcale-nie-sa-gwarancja-udanego-zwiazku-seks-to-za-malo.html Warto poczytać. Seksuolog Gryżewski mówi jak jest i nie owija w bawełnę. Pada nawet "słowo na b" - badboy. Kilka cytatów: Uuuulala, takie rzeczy w mainstreamowych mediach...
  6. Czołem bracia! Mam nadzieję że miło spędzacie święta i nie jesteście zbytnio przejedzeni i przepici, bo będzie potrzebne skupienie. No to jedziemy. Często przewijający się na tym forum motyw, to tęsknota za kobietą miłą, potulną i uległą. Uległą nie tylko w łóżku, ale w jakiś sposób w codziennym życiu - przyjmującą w jakimś stopniu "przywództwo" mężczyzny w związku. Chciałbym Wam napisać, co o tym myślę i czemu prawdopodobnie jest to duży błąd. Co więcej, w wielu Waszych przypadkach, z tego, co obserwuję, doprowadziło Was to do mniejszych lub większych kłopotów. Co jest istotą relacji dom-sub (poguglajcie na temat bdsm jak nie znacie tego pojęcia, byle nie przy dzieciach xd)? Jednostka podporządkująca się oddaje jakąś część władzy nad sobą jednostce dominującej, ale jest to w pewnym sensie złudzenie. Sub ma zawsze ostatnie słowo. To sub ustala granice tego, jak chce się podporządkować, w jakim stopniu i gdzie powie stop. Nie tylko to. Wraz z oddaniem części "władzy" strona bierna oddaje w ręce aktywnej ogromną odpowiedzialność. Jest to pewnego rodzaju gra psychologiczna, gdzie sub na swoich warunkach wpuszcza was do swojego świata. W życiu pozałóżkowym jest podobnie. Im więcej przejmujecie "władzy", tym więcej odpowiedzialności. Czasem dochodzi to do granic absurdu, gdzie żona siedzi całe życie w domu utrzymywana przez męża (w tzw "tradycyjnej roli", niańczy dzieci czy tam coś) a potem po 10 latach mąż z rozgoryczeniem stwierdza, że jest ona nudna i libido jej spadło do zera. No czego się spodziewałeś, panie władco? Ciekawi, mądrzy i aktywni ludzie nie wykuwają się w takich warunkach. Jak byś siedział 30 lat pod kiecką matki to też byś był nudny jak kolejny sezon Przyjaciół. Myślicie może, że mając taką partnerkę unikniecie konfliktów i wchodzenia sobie na głowę? Mon dieu! A co przed chwilą pisałem o władzy i odpowiedzialności? Będziecie rozliczani. Nikt za frajer nie będzie się z Wami bujał przez lata. Wzięliście w swoje ręce władzę? Zostaniecie rozliczeni z odpowiedzialności. Wasza wybranka serca to nie wyborcy PiSu, nie będzie co 4 lata kupowała tych samych tanich haseł. Nie wykażecie się? Są dookoła tysiące innych. Antidotum? Inne, niż myślicie - i wg mnie tylko jedno. Kobiety dojrzałe emocjonalnie, niezależne finansowo, nie potrzebujące i nie oczekujące prowadzenia za rękę. Tak, ambitne. Chyba że za 10 lat chcecie patrzeć jak Wasza wybranka ciągle siedzi na kasie w Biedronce kiedy wy właśnie awansowaliście z dyrektora na CEO. OK - jeśli chcecie po prostu dziś wieczorem zaruchać, to nie przejmujcie się tym, co napisałem. Tyle że w życiu jest tyle ciekawszych rzeczy, niż zaliczanie. Tracicie, jeśli na tym kończy się to, co chcecie przeżyć z kobietami. Kluczowe: oczekiwania. Im bardziej kobieta niezależna, tym mniej tych oczekiwań będziecie wobec niej mieli. Przy dobrych wiatrach będzie tak samo w drugą stronę. Im mniej oczekiwań, tym prostsze i radośniejsze życie. Z uległymi szarymi myszkami gwarantuję Wam natomiast, że ilość wymagań wobec Was będzie ogromna, nawet jeśli na początku dama będzie Wam słać pod nogi płatki róż. Może nie uwierzycie że tak będzie. No cóż, do przeczytania za rok-dwa w dziale "Świeżakownia - moja historia" jak to Wasza miła szara myszka po zamieszkaniu razem zmieniła się o 180 stopni w wymagającą i rozliczającą Was kulę u nogi.
  7. Pytanie głównie do starszyzny ale każde doświadczenie mile widziane. Czy da się stworzyć długoterminowy związek z kobietą zachowując balans pomiędzy cechami alfy i bety - czyli kobieta czuje do Ciebie porządanie przy jednoczesnym poczuciu bezpieczeństwa. Czy komuś z Was się to udało, jeśli tak to jak wyglądała Wasza droga.
  8. Jestem w związku z samotną matką od około 2 lat. Ja 38, ona 33. Dzieci - jej 5-letni syn (jest wdową, mąż zmarł‚ tragicznie) i mój 7-letni syn (jestem po rozwodzie, syn mieszka z matką, a ja mam z nim regularne kontakty z noclegami u mnie). Mieszkamy w jej domu, który jest jej własnością, ja mam również swój, który wynająłem, gdy zdecydowałem się do niej wprowadzić. Kilka słów na temat tego, jak jest w tym związku: 1. Seks - regularnie, zwykle co 2-3 dni, zdarzają się też okresy, że uprawiamy codziennie przez 3-4 dni, potem 2-3 dni przerwy i znowu. Więszkość zbliżeń ja inicjuję, ona jakieś 20% może, póki co nigdy mi nie odmówiła i nie grała seksem w naszej relacji. 2. Podział obowiązków domowych - nie ma zgrzytów, ona ogarnia dom, jedzenie, zakupy, ja zajmuję się tematami typu mycie aut, garaż, koszenie trawy, drzewo. 3. Finanse - nie mamy dostępu do swoich kont osobistych, od początku jest założone wspólne konto, na które co miesiąc każde z nas przelewa taką samą kwotę na życie i z tych środków je finansujemy (każde ma swoją kartę do tego konta). Większe wydatki, jak wakacje, wyjazdy, zakupy elementów wyposażenia do domu - zawsze dzielone 50/50. Różnica w zarobkach między nami - około 4 razy więcej na moją stronę, oczywiście ona nie wie dokładnie ile zarabiam. Ogolnie ona jest zaradna - własne auto, dobra praca, dostaje też 500+ i rentę na syna. 4. Jej dziecko i ja - tu mam problem, bo nie mam pomysłu jak mogłaby wyglądać moja relacja z nim. Ogólnie chłopak jest rozpuszczony, ale nie przez nią, lecz przez dziadków, którzy po śmierci ojca chcieli mu wynagrodzić ten brak i dopieszczają go z każdej strony. A ten to wykorzystuje. Moja partnerka jest jednak w stosunku do niego wymagająca i za nieposłuszeństwo go karze. On jednak potrafi jej pyskować i powiedzieć np., że poskarży się dziadkom... Na początku znajomości powiedziałem jej, że nie mam zamiaru być jego ojcem, że ma mi mówić po imieniu, ona to zaakceptowała (przynajmniej wtedy). Istotne jest też to, że pamięć o jego ojcu jest kultywowana, w domu są zdjęcia, a jej syn wie, że tata jest na cmentarzu. Od początku też praktycznie nie zajmuję się jej dzieckiem, tzn. nie zawożę/odwożę go z/do przedszkola, nie uczestniczę w kąpaniu, ubieraniu itp., mało się z nim bawię (w zasadzie tylko jeśli jest u nas mój syn i wtedy robimy wiele rzeczy wszyscy razem) - jestem bardziej obok niż nim. Zdarzają się sytuacje, że zrobi mi na złość, np. podejdzie i lekko mnie klepnie, czy kopnie w nogę albo pokaże język, gdy o coś poproszę (np. odnieś brudny talerz do kuchni) - wtedy daję mu karę, on jednak nie chce jej wykonać i wówczas wkracza jego matka, która to egzekwuje. Było też już kilka pogadanek, gdzie mówiła mu, że ma mnie słuchać. Jej syn jest także zazdrosny o mojego, tzn. gdy jest u nas moje dziecko i ja mu okazuję uczucia (np. przytulam, zdrabniam imię itd.), to wtedy jej dziecko potrafi być niemiłe do mojego dziecka i robić mu na złość (nie chce się z nim bawić, dzielić się zabawkami, podkreśla, że to jest jego dom). 5. Moje dziecko i ona - mój syn ma własny pokój w jej domu, to byłoo od początku moje oczekiwanie, a ona to zaakceptowała. Od jakiegoś czasu jednak widzę, że moja partnerka potrafi być zazdrosna o moją uwagę dla mojego syna, np. kiedyś spytała, czemu jej tak nie przytulam, jak mojego syna, czemu jej nie poświęcam tyle czasu (a dodam, że syn jest u nas około 1/3 miesiąca łącznie). Jak dotychczas, muszę przyznać, że stosuje równe zasady wobec obydwu chłopaków (gdy jesteśmy razem) i nie faworyzuje swojego syna. 6. Jej rodzina - tu mam na myśli głównie rodziców, czyli dziadków jej syna, dla którego są oni najlepsi na świecie i który uwielbia u nich przebywać. Regularnie zostaje u nich na noc, czasem nawet po kilka dni, pozwalają mu tam na wiele, np. na późne chodzenie spać, jest tam dużo zabawy i mało wymagań - a jak są, to szybko idą w odstawkę, gdy wnuczek nimi trochę pomanipuluje płaczem. Zanim się wprowadziłem, jej rodzice bardzo często wpadali do domu mojej partnerki, zostawali na noc itp. Odkąd ja mieszkam, zmieniło się to - od początku postawiłem granice i obecnie są to 2-3 spotkania w miesiącu (np. niedzielny obiadek). Mam jednak wrażenie, że partnerka chciałaby, abym zacieśnił relacje z jej rodzicami poprzez częstsze wspólne spędzanie czasu. Główne wyzwania, z którymi nie wiem czy sobie poradzę w tym związku to: a) relacja z jej synem - zuważyłem, że od jakiegoś czasu męczy mnie jego obecność, jego fochy, wymuszanie, nie mam siły na prostowanie go, w takich sytuacjach wolę się wycofać (reaguję jedynie, jak jest obecny mój syn i sytuacja też jego dotyczy) b) kwestia jej domu - mieszkam w jej domu i nie mam zamiaru w niego wkładać większych pieniędzy (chodzi o grubsze inwestycje, które pojawią się w przyszłości, na razie jest to nowy dom); kiedyś jej zapropnowałem, że kupię połowę udziału w całej nieruchomości - nie zgodziła się, mówiąc, że chce by dom był w całości dla jej syna kiedyś... c) kwestia mojego domu - wynająłem go, aby nie stał pusty, mam z tego teraz dodatkowych dochód, ale gdzieś tam mam poczucie, że oddałem kawałek siebie i na moim gruncie teraz żyje ktoś inny... to odczucie nasila mi się coraz bardziej. Proszę o Wasze opinie.
  9. Quo Vadis?

    Błędny rycerz

    Ile to już lat, nawet nie liczę, Mam siwe włosy i smętne oblicze, Ciągle w rozjazdach, wciąż nowe drogi, Wsiadam na konia, buty w ostrogi, Jeżdżę i szukam swojej królewny, Wszystko się rusza, obraz jest chwiejny, Gnając tak wściekle 100 dni i nocy, Wielkie mam serce, nie szczędzi mocy, Widzę drogowskaz, pani jest chętna, Jadę więc szybko, dostąpić jej piękna, Jestem nachalny, won inne chuje, Lecz ona rzecze "nie wiem co czuje", Zadrżało wtedy me wielkie serce, Bo żem ją widział i ślubne kobierce, Znów chce się spotkać, nie szczędzę siły, Po drodze znak "Byłeś za miły", _______________________________________ Mijam go szybko, jestem na głodzie, Pani już czeka w tym wielkim grodzie, Ręce się trzęsą, uśmiech szalony, A w jej komnacie, lustra, zasłony, Wchodzę więc szybko, patrzę nieśmiało, Widzę jej ciało.. i inne ciało, Ona przed nim klęczy, on nad nią stoi, Zerknąłem w lustro, oślepił blask zbroi, Nic nie pamiętam, głowa mi pęka, Ja już bez zbroi, medyczna wnęka, Dają mi zjeść i dają hełm w rogi, Błędny rycerzu, ruszaj na drogi,
  10. Bracia, widzę co się dzieje, kobiety i ich wymagania wręcz wariują, do czego niestety w bardzo dużym stopniu przyczyniają się biali rycerze. Jest masa nowych mediów, w których to panie są wręcz zasypywane pytaniami, uwagą, prośbami, skomleniem o numer, zdjęcie czy o to, żeby.. odpisała? I tych gości nie jest 5, 10, 100.. nie. Większość facetów, to Ci goście - desperaci, którzy łakną cipki nade wszystko. Chcą mieć seks ponad przyjaźń, ponad jakiekolwiek zasady, ponad honor oraz ponad własną, męską godność. Ostatnie dni przeglądałem youtuby, facebooki i inne.. i jestem załamany, Bracia Samcy są jednym z ostatnich bastionów męskości w zalewie nowoczesnego gówna. Gdzie Wy kurwa macie jaja? Nie dziwi mnie kobieca pogarda wobec Was, tylko, że tym swoim memlaniem i ubóstwianiem Pań robicie krzywdę wszystkim. Robicie krzywdę kobietom stawiając je na piedestale i zawyżając ich realną wartość, robicie krzywdę kumatym facetom, którzy mają trudności, robicie w końcu krzywdę sobie. Nie, jak jesteś miły i piszesz do niej 50tą wiadomość, to wiedz, że nie odpisała Ci frajerze dlatego, że "nie zauważyła" tylko dlatego, że ma Cię w dupie. A na twoje miejsce jest tysiące kolejnych, jesteś tylko jak kolejny polny kamień, na który przypadkowo nadepnęła podczas spaceru z Chadem. Stąd z tego miejsca, z tego bloga wnoszę apel: - nie dawajcie atencji kobietom, widzicie, że Was nie szanuje, olewa, zbywa - postawcie sprawę na ostrzu noża, miejcie jajca i zagrajcie twardo, pożegnajcie damę - jak widzicie, że ktoś błądzi, białorycerzy, to pogadajcie, wybadajcie temat, jak się interesuje, wspomnijcie o forum raz czy dwa I może w niektórych miejscach tego wpisu padły ostre słowa ale na litość boską, apogeum wkurwienia mnie dosięgło z dniem dzisiejszym. Amen.
  11. Artykuł: https://swiatducha.wordpress.com/2019/10/25/kobietom-nie-zalezy-na-partnerstwie/ Co ciekawe, kobietom nie zależy na partnerstwie Proszę się nie obruszać, tu nie chodzi o pognębienie pań, tylko o prezentację mechanizmu prokreacyjnego. Paniom jak najbardziej zależy na związku, relacji, małżeństwie, dzieciach… itd. Podejmują wielokrotne różne wysiłki, starają się, działają, są aktywne. Wręcz mogę powiedzieć, że w dużej liczbie przypadków, można by zauważyć, że ten chłop to leń!, i to jej bardziej zależy na rodzinie, związku. Ja to widzę, i nie tylko ja! Ale najczęściej nie zależy im na partnerstwie. Taki fakt. I tak paradoks. Jest różnica. Pomiędzy rodziną a partnerstwem – to nie jest to samo. Owszem, w rodzinie są „partnerzy”, którzy wspólnie działają dla jej dobra, acz.. pomiędzy dwojgiem ludzi w rodzinie istnieje związek. I teraz o nim mówię, na nim się skoncentruję. Nie wątpię w dobre intencje kobiet. Chyba bym upadł na głowę, żeby uznać, że połowa ludzkości chce źle! Nie jest tu moim celem wskazanie na osobiste „ukryte niechęci” (co też może i się pojawiać z powodu np. karmy itp.). Moim celem jest tu wskazanie na zaszyte w ludziach programy, które nie mają na celu dobra naszego, osobistego – a przez to społecznego. Programy zaszyte przez twórców ludzkości – dawnych genetycznych manipulatorów – „bogów przychodzących z nieba” – Anunnaków służą… właśnie im. Tak jak pierwotny człowiek (wg. sumeryjskich tabliczek klinowych) miał służyć anunnackim potrzebom wydobywania złota [link]. Z obserwacji można wywnioskować, iż paniom nie zależy na partnerstwie, a na .. wypełnianiu kodów zaszytych w biologii. Kody biologiczne są tak silne. I „wszystko paniom wskazuje” (to, co czują z ciała i co „mama mówi”) , że to owe programy mają być zrealizowane (w rodzinie, małżeństwie, wychowaniu dzieci). A co pokażę, poddanie się presjom prokreacyjnym z naszego własnego ciała daje to nie to, czego byśmy oczekiwali… Nie to, czego byśmy chcieli.. Czego dziewczynka nie wie? Wobec młodych mężczyzn mówi się: „nie wolno ci chłopaku poddawać się swoim rządzom seksualnym, masz nad nimi zapanować”. I chłopacy zwieszają głowę i „panują” – tłumią siebie, nie mając możliwości ekspresji (którą by społeczeństwo akceptowało). A co się mówi do dziewczynek? Nic się nie mówi, bo „dziewczynka już wszystko wie”. To ja powiem dziewczynce, czego nie wie. Z tego co widzę, od lat już preferowany jest pogląd o wartości „związków partnerskich”. A co na to nasza biologia, nasze oprogramowanie? Wszak to ono w większości steruje relacjami. Mając tak mało wokoło osób bliskich, które realnie są w stanie mieć empatię, poczuć to, jak druga osoba żyje, czego potrzebuje, to można powiedzieć, że większość ludzi nie ma odpowiednich możliwości aby wzrastać jako dziecko w warunkach istotnie dających zaspokojenie podstawowego nauczenia się czym związek jest. Dzieci nie uczy się jak żyć jako partnerka lub parner. „To się czuje” – jest to wskazanie na siłę bardzo potężną, biologiczną, ale .. jakże błędną wobec tego, czego naprawdę oczekujemy! Dzieci większość swoich relacyjnych nauk czerpią „przez osmozę”, czyli patrząc i czując co się pomiędzy rodzicami dzieje, same nasiąkają tymi sposobami. Najczęściej w dużej części nieprawidłowymi, ponieważ Ludzie Bez Ducha, sami nieuczeni są głąbami relacyjnymi. I czego można się od takiego kapuścianego głąba nauczyć? Można się nauczyć bycia kapuścianym głąbem. Jedyny sposób to brać się za siebie z refleksją. I nie tylko taką płytką „ja tak nie chcę!” „u mnie tak nie będzie jak u moich rodziców!” – bo jest to proste wyrażenie buntu. A, można dodać, że to jest częste, a równie częste jest poddanie się następnie szarpiącym ciało energiom seksualnym, wzorcom prokreacyjnym, które są zaszyte w nas na poziomie komórkowym. Potrzeba oprócz poprawnej chęci odejścia od wzorców postępowania widzianych u rodziców – jeszcze dać sobie pozytywne, realne, działające sposoby rozmawiania w związku, z partnerem. Trzeba wiedzieć kiedy i co mówić, jak słuchać. Trzeba znać sporo umiejętności interpersonalnych. Psychologowie je znają od dziesiątków lat. Ale nie widziałem, aby ta wiedza wychodziła jakoś mocno spoza tego kręgu profesjonalistów. Kobiety ciągle i ciągle próbują być „naturszczykami” związkowymi, co z siłą wodospadu przerzuca je na stronę bycia poddanymi Anunnckimi i ofiarami systemu. Umiejętności komunikacyjne i.. ich brak Czy pamiętam, żeby któraś dziewczyna, pani sama z siebie zechciała się nauczyć prostych sposobów ulepszania komunikacji między nią a drugą osobą? Takich prostych jak techniki parafrazowania, aktywnego słuchania? Wydawałoby się, że o, tak, panie to się znają na komunikacji i cenią sobie ją! One zaraz będą się tego uczyć, tak z marszu. Przychodzą z ulicy i czytają „Wychowanie bez porażek” i inne tego typu książki. I co więcej je stosują! A tu.. zonk. Kobiety, odwrotnie do moich przewidywań nie są i nie były skupione na partnerstwie. Nie pamiętam, abym kiedyś słyszał od kobiety, że się czegoś ciekawego dowiedziała jak rozmawiać z mężczyzną. Nie mylmy tu tysięcy wypowiedzianych słów z umiejętnościami komunikacyjnymi w partnerstwie! Panie realnie mają o wiele większe możliwości komunikacyjne. Ale oczywiście siadają na laurach uważając, że to wystarcza, że one jakie są to już takie są super, cudowne i z górką to wystarcza do wspaniałego związku. I potrzeba się zająć sukienką, butami i paznokciami. A reszta sama przyjdzie, wliczając w to słowotok. To jest coś jak nie czytanie instrukcji obsługi. Jest skomplikowane urządzenie elektryczne, elektroniczne. I teraz – często ludziom nie chce się czytać tego podręcznika użytkowania. Bo przecież „wszystko widać”: są przyciski, są krótkie podpisy. „Przecież ja to umiem obsłużyć!” myśli człowiek, często zagoniony. A tu zonk. Urządzenie nie chce działać. Albo działa nie tak, jak się wydawało, że powinno. Albo, co gorsza, za przyciśnięciem pierwszych trzech klawiszy się psuje całkowicie! Kobietom zależy na wielu sprawach, ale.. Oczywiście, zależy im na „spotkaniu tego odpowiedniego”. Jest to bardzo rozsądna postawa. Ludzi jest tak wiele typów, tak wiele różnych postaw mają. Są całe dosyć złożone systemy podpowiedzi kogo jest dobrze wziąć na partnera, partnerkę. Opierają się one często na astrologii – czy chaldejskiej, czy chińskiej. To pokazuje, jak bardzo oprogramowanie zodiakalne na nas działa. Dobrze się dobrać, to niewątpliwie coś. Czy to zapewnia dalsze dobre działanie w związku? Niewątpliwie daje podstawy. Kobietom jednak jak widzę zależy na tym, nie dlatego, żeby pojawiło się partnerstwo, ale „aby to się samo zadziało”. „Bo to takie romantyczne!!! A ja jestem rozważna i romantyczna za razem!” Samo to się grzmi i błyska. Jak ma się takie postawy, to do związku to prędzej dostanie pani alkoholika i możes dostać ileś grubych słów pod swoim adresem, jak się będzie pani upierać aby „samo się powinno dziać”. Oto karma w obrębie tego samego wcielenia. Jest przyczyna – jest skutek. Widzę panie, które starają się, niewątpliwie. Jednak niewątpliwie nie widzę starania o partnera. Starania o siebie widzę. Starania o coś większego – związek, rodzinę – widzę. Jednak widzę też wiele przejawów odrzucenia, testowania (sławne „shit testy”), oceniania, dystansowania się wobec tego, kogo mają jako partnera w swoim związku. Partner to ktoś, z kim idziemy w parze ku jednemu celowi. Warto trzymać z nim sztamę. A tu co? Panie zachowują się dosyć często jakby miały osobistego, przybocznego drania do wytykania kłopotów i błędów. Niecnego gościa, który tylko czycha na to, żeby coś było nie tak. No tak to się długo nie pociągnie. Statystyki rozwodów pokazują, iż rzeczywiście tak się długo nie ciągnie! Wiele małżeństw się rozpada. A w tych, które są można domyślać się, że nie jest „o niebo lepiej”, tylko może w dużej części po prostu ludzie nie chcą sobie robić tej dużej traumy zwanej rozwodem? Dużo mówiąca ankieta Pamiętam jedną ciekawą ankietę, skierowaną do panów. Pytanie było proste, co chcielibyście, jakich postaw oczekujecie od wybranek swojego serca? Co by powodowało, abyście panowie mieli prawdziwą motywację do tego, aby zaangażować się w związek do swojej grobowej deski? I jakie były odpowiedzi? Czy panowie chcieli świetnego seksu? Czy chcieli równości w zarobkach i łożeniu na rodzinę? Nie, panom zależało najbardziej na jednej sprawie, która leży w obszarze psychologicznym. Panowie chcieli, aby ich wybranki stały po ich stronie w życiu. Tylko tyle, i aż tyle. Wnioski są wielorakie z tej prostej wypowiedzi iluś mężczyzn. Po pierwsze – mężczyźni czują się, że są postrzegani jako będący we wrogiej pozycji wobec pań. I one dają im to do zrozumienia odrzuceniem, przechodzeniem na pozycję opozycyjną wobec nich. Prymitywne oprogramowanie „neandertalczyka” powoduje, że jak się nie ma tego, co się chce, trzeba walić po głowie, a możę wtedy ktoś po drugiej stronie stanie się poddanym naszym chęciom i może otrzymamy to, czego chcemy. Może to dla człowieka pierwotnego działało. Ale dzisiaj?!! To już miesza w głowie, że można tak myśleć. Po drugie – negatywne motywowanie. Jak można oczekiwać, że metody rodem z dawnych szkół, karzących uczniów będą działać? Że jak uczeń dostanie dwóję (a pan dostanie Nic to przyjemnego, aby być manipulowanym. Wychodzenie pani do opozycji wobec męża gdy akurat jest jakis kłopot, gdy rodzina przeżywa „burzę na morzu” co mu mówi? Że go tunie chcą, że mu nie wierzą, że uważają, że trzeba go „przydusić”, przymusić, aby się wziął za sprawę. O, jak wiele razy ja od różnych pań, dziewczyn odczuwałem taką postawę, tą presję. Oczywiście mającą wymiar „wyjścia z teamu”, opuszczenia mnie jako człowieka, w trudnej sytuacji. Jeśli nie umiałem wystarczająco dobrze zafunkcjonować – to za chwilę miałem nie tylko problem, ale i znajomą panią w opozycji! To bardzo prymitywne zachowanie i mocno upokarzające, przyznacie. Po trzecie – odsuwanie się. Co ciekawe, to panie uważają, że z ich zachowaniem jest wszystko w porządku. Żadna mamusia nie wskazała córeczce, że jej neandertalskie, prymitywne zachowanie nie licuje z wiekiem XX czy XXI. Jak widzę jak żona mojego starszego kolegi w trzy sekundy potrafi przejść od życzliwości do chłodnej opozycji wobec mojego znajomego, to mi się mózg żeluje.. Trzeba nie mieć oczu, żeby widzieć, że u tej pani uruchamiają się koszmarne postawy. A jest doświadczoną, rozsądną w innych obszarach, wysoce wykształconą kobietą, wykonującej bardzo zaawansowany, wymagający zawód, jest na topie społeczeństwa. Czy coś jej przeszkadza w byciu życzliwą wobec swojego męża? Takich przykładów mógłbym podawać wiele. Trzeba przyznać, że moje wywody, a także i wyniki ankiety, które pokazały prawdziwą potrzebę mężczyzn pokazują coś dużego. Oczywiście jest to mocno wstydliwe. Polityczne super niepoprawne! Dlatego nie liczę na „pozytywne przyjęcie”. Ani też nie liczę na popularność. Liczę zaś na kilka osób, które są w stanie to umysłowo objąć i zrozumieć. Programy ludzkie To nie partnerstwo przyświecało Anunnakom [link] ku temu, aby stworzyć sobie poddanego niewolnika ileś tysięcy lat temu. Partnerstwo mężczyzny i kobiety to by było dla nich jak kamień między zębami w czasie spożywania miłej energetycznej papki, płynącej od ludzi, którą się Anunnaki żywią. Tak więc zaprogramowali mężczyznę, aby dążył do zapładniania tak wielu kobiet jak się da, a kobietę, aby dbała o siebie jako o miejsce poczęcia i zrodzenia potomków. To ma się „samo dziać”. Człowiekowi nie jest potrzebna świadomość, ma pozostać niewolnikiem. Coś więcej? Nie, po co. Wymagania wobec pań? To bardzo dobrze wskazał Bert Hellinger, co jest podstawową przyczyną krachu małżeństwa i rodzicielstwa. I co ma być kamieniem węgielnym małżeństwa. To związek rodziców ma być pierwszoplanowy, i na nim mają móc się wesprzeć dzieci. Ma być na tyle silny. Jak ma być jednak silny, gdy mężczyzna goni gdziekolwiek, bo nie zastanawia się, bo nie bierze serio zaangażowania? Jak ma być silny związek, jak kobieta ma w nosie relację z mężczyzną, a bardziej ją interesuje, „czy jest atrakcyjna?” Czy aż tak bardzo mężczyźnie to imponuje, że jest atrakcyjna? A może bardziej go będzie pociągać, że umie z nim być, że dostrzega go, uznaje za wartościowego przez swoją postawę, wypowiedzi? Ważniejsze ponad super-hiper wygląd jest to, aby potrafiła stworzyć relację, aby potrafiła umieć podnieść komunikację na taki poziom, aby nieświadoma, nieunikniona relacja męsko-damska zaczęła być możliwa do objęcia przez świadomość. Bo dopiero wtedy może się pojawiać partnerstwo. Serduszka na fejsbuku tego nie załatwią. Nie załatwią tego wymalowane, wycezelowane paznokcie. Nie załatwi tego nowe auto w lizingu, ani też nowe kafelki w super łazience. Bo nie na tym polega tworzenie więzi w związku. Ale panie uważają, że właśnie na tym. Bo ich ciało im to mówi. A przecież wszyscy potwierdzali im, że one wiedzą wszystko co wiedzieć powinny! I w obszarze partnerstwa nie musza się niczego uczyć. Cóż za kłamstwo. Nowoczesna cywilizacja dodatkowo mocno wspiera taką bajeczkę, fantazję poprzez trend konsumpcyjny. I ludzie bez Ducha łapią się na to, łykają to bez popitki, te wszystkie „nowoczesne dobra” za kolejne wyrzeczenia. Wyrzeczenia czyli zabraną energię i czas od relacji z mężem, partnerem i z dziećmi. * Skąd brać mądrość? Gdzie się o tym ma kobieta nauczyć? Od mężczyzn, od tych, którzy mają refleksyjność, od tych, którzy wiedzą jakie idee realnie, rzeczywiście wspierają małżeństwa, związki. A takich mężczyzn jest co kot napłakał. Raz, że ogromna ilość pochodzi z Linii Ewolucyjnej, a dwa, że spora część jest bez Ducha (nawet ci, którzy są spoza L.E.). No i panie są „skazane” na domyślanie się i wystawione na swoje ciało, które każe im „dobrze wyglądać” zamiast dobrze funkcjonować. Każe im dbać o potomstwo, zamiast dbać o związek. Kto ma uszy niechaj słucha – kto jest w stanie odebrać ten przekaz, to odbierze. Większość nie odbierze. Dla większości ludzi w populacji jest to głos głuchego dzwonu, nie obudzi ich, bo też i nie ma tam u nich co się budzić. Trzeba to brać pod uwagę, że żyjemy w społeczeństwie, które mimo, iż „szkolone” to w większości nigdy „wyszkolone” nie będzie, niezależnie jak bardzo nauczyciele różnych szczebli by się nie przykładali (pracowałem wiele lat jako nauczyciel, więc wiem co nieco o tym). Ale ci, którzy mają na to uszy otwarte, którzy poszukują tej wiedzy, odkłamania rzeczywistości, zobaczenia jej w realnym świetle, zauważą zarówno ograniczenia i uwarunkowania, w których żyją, które przynosi im ich własne życie, jak i zobaczą drogi wyjścia, że jest tu i tu szansa, że tu i tu jest jednak (chociaż niewielka) możliwość, „aby się udało”. Bo może się udać. I w związkach, i w rodzinie, i w wychowaniu dzieci. Czego szukać u drugiej strony? Ludzie szukają „tego odpowiedniego chłopaka”, „tej odpowiedniej dziewczyny”. Jest to jak najbardziej poprawne. Ale.. czy dobrze wiedzą kogo? Czy dobrze wiedzą jakimi kryteriami się kierować, jak ten ktoś wymarzony miałby postępować? Tu, w tym tekście daję jedno wskazanie. Chłopak ma szukać takiej dziewczyny, która jest nastawiona na partnerstwo, a nie na „bycie panią w związku”. Tu wskazanie jest proste. Sam chłopak ma oczywiście też chcieć pracować na zaangażowaniem w związek. Ale jak ona chce się angażować w partnerstwo (a nie w wysławianie siebie pod niebiosa), to i on to łatwiej zrobi. W stosunku do kobiet jest ciężej. Związek jest jej domeną, więc ona więcej tu znaczy. Dziewczyna ma nie tyle coraz bardziej upiększać siebie, bo to jest działanie zewnętrzne, które dosyć szybko transportuje ją w obszar bez realnego zwycięstwa, natomiast przywodzi w obszar zainteresowania panów mających symbionty (krokodyle). Którym bardzo podoba się „dziewczyna z tej wyższej półki, dziewczyna lepszej jakości”. Krokodyle tylko czekają, żeby coś było niezwykłe materialnie, lepszej jakość. Lepsza kiecka, lepsze buty, lepszy makijaż. To dla nich! Dla nich to Najlepsze, bo kr. przecież jest tego warty! Sami widzicie, że bezrozumne upiększanie siebie więcej i więcej w prosty sposób przyciąga uwagę tego najgorszego, co kobiecie się może zdarzyć. (Chociaż wiele bezmyślnych panien właśnie tego chce! nie wiedząc, że za 20 lat będą bardzo przygnębione tym biologicznie sterowanym wyborem.. Będą narzekać i biadać i wypominać.. ale same się ku temu przysłużyły. To tak aby pokazać ciąg przyczynowo – skutkowy.) I tak właśnie kosmetyki nawet mają te reklamy „Jesteś tego warta!” Panie też mają duże wyzwania, ponieważ (zwłaszcza te, które nie trenują partnerstwa, a opierają się na swojej osobistej fantastyczności) to te panie właśnie ciągnie do drani, do tych, którzy tak świetnie wyglądają i funcjonują! A są to oczywiście ci panowie z symbiontami. Są to ci, którzy pierwsi zauroczą swoją przebojowością, uśmiechem i pierwsi potem rzucą w cholerę tę dziewczynę bo przyjdzie lepsza szprycha od niej. I młodsza, zwłaszcza po iluś latach relacji. i koniec. Warto się wyzwolić! I tyle, więcej nie ma co gadać. Jak komuś mało tekstu, można ten przeczytać ileś razy. Wskazania są krótkie i zwięzłe, ale korzyści z zastosowania mogą być ogromne, rozlewające się na całe życie partnerskie, małżeńskie, bycie rodzicem, babcią, dziadkiem, przeżywanie zaspokojenia w tej sferze. Kto zrozumie – może się liczyć w poczet tych szczęśliwców, którzy mają refleksję. I widzą „masy ludzkie”, które są rządzone przez energetyczne edykty Anunnackie, ale nie dla ludzkiego szczęścia. Dla zrobienia z nas nieszczęśliwych, cierpiących niewolników, którzy nawzajem ze sobą się biją, także (a może przede wszystkim) emocjonalnie. I w związkach. Niemniej.. nic nie stoi realnie na przeszkodzie, aby podjąć pracę nad sobą (czasami ciężką i wymagającą samozaparcia wobec nachalnej biologii) i z tej nieświadomej masy się wyzwolić.
  12. I znów promowanie porozwodowego związkowego spierdolenia, karyniarstwa, wymagań i oczekiwań prosto z rdzawego oczka oraz białorycerstwa level Eiffel (te wyznania "na randki wydałem fortunę"). ? Zaserwowany koktajl dla mnie niestrawny, ale gdyby nie Marek i nasze Forum, może bym teraz chłonął jak gąbka wypociny od "mainstreamu". Ku przestrodze można poczytać. http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25161810,matka-mojego-chlopaka-przestrzegala-go-przede-mna-mowila.html
  13. Na początku bajka! Poznałem fantastyczną kobietę. D.(nie chcę podawać pełnego imienia oczywiście) jest po prostu niesamowita: wrażliwa, ciepła, pełna energii,bardzo inteligentna, opiekuńcza...od samego początku mam wrażenie, że nadajemy na tych samych falach. Godzinami rozmawiamy ze sobą przez telefon, jestem niesamowicie adorowany, potrafi sprawić, że czuję się wyjątkowo. Do tego dziewczyna baardzo bezpośrednia.Od samego początku nie ma problemów z seksem(taka osoba nigdy nie powie, że ją boli głowa. Sama inicjuje zbliżenie, może to robić zawsze i wszędzie) Po jakimś czasie zaczynają się dziwne akcje: nie odzywa się całymi dniami,pojawiają się szantaże emocjonalne, upija się w dzień w którym mamy się spotkać( pije dużo i często),dzwoni do mnie żeby pogadać i się rozłącza nagle. Ty jesteś wściekły jak cholera, ale ona ma na wszystko wytłumaczenie,to tak naprawdę nie jej wina...kocha mnie a ja się czepiam. Jej nastrój zmienia się kilka razy w ciągu dnia:raz wesoła,pewna siebie,za chwilę smutna, znowu milczy. Kiedyś dzwoni do mnie, mówi jak bardzo mnie kocha, za 10 minut dostaję smsa,że do siebie nie pasujemy,zrywa ze mną. Po następnej godzinie sms przyjedź do mnie, chcę się z tobą kochać, jesteś moim ideałem- istny rollercoaster. (takie akcje ze zrywaniem były częste). Wszystkich akcji nie potrafię opisać w szczegółach, brak mi dystansu, bo ciągle tkwię w tym związku......zdrady, jej relacje z byłym facetem,jej kiepskie relacje z ojcem, problemy w pracy(częste zmiany), szantaże emocjonalne,manipulacje,autoagresja, próby samobójcze w przeszłości, tzw próby przekraczania moich granic.....ktoś kto wie czym jest borderline, będzie wiedział doskonale o co mi chodzi Oczywiście miałem wątpliwośći to nie jest tak, że wszystko chłonąłem jak gąbka, ale borderki to naprawdę dobre aktorki. Po pewnym czasie czułem się odpowiedzialny za nią. Ma gorszy dzień to chcesz ją pocieszyć, zastanawiasz się jak jej pomóc. Wkręcałem się przez to coraz bardziej. Smutne dni były coraz częściej, więc martwiłem się o nią,miałem poczucie winy, ze nie potrafię jej pomóc. W końcu zacząłem przeglądać internet,odkryłem,z kim mam do czynienia i jakoś układam to sobie w głowie,ale nie da się tak po prostu wyciągnąć wtyczki, zapomnieć. Ciągle zależy mi na niej, ale nie wyobrażam sobie tak żyć. Dziękuje za rady typu uciekaj od niej, czy problem jest w Tobie(jasne, że we mnie, borderki potrafią wytworzyć w krótkim czasie taką bliskość z partnerem jaką w normalnym związku buduje się latami).To jak powiedzieć alkoholikowi, żeby od jutra nie pił- nie da się. Potrzebuję konkretnych porad od kolegów znających temat, którzy wiedzą jak trudno zerwać kontakt z borderline. Jak wyrwać się z tego układu,żeby za chwilę samemu nie wylądować u psychologa.
  14. GFE to "Girlfriend experience", czyli usługa którą coraz więcej pań ma w ofercie: bycie oddaną dziewczyna/kobietą na godziny, za pieniądze. Czym się to różni od standardowej wizyty u prostytutki? Otóż tym, że klient jest traktowany jak osobisty chłopak usługodawczyni. Może liczyć na przytulanki, całusy i inne pieszczoty, może ponarzekać na szefa/kolegów/żonę/cokolwiek. Może też, jeśli chce, rozpieszczać tą panią (np. minetką). Przeglądalem ostatnio platformę adultwork.com pod tym kątem i w zasadzie jest to już kierunek dominujący, i to dość mocno. Nie znalazłem profesjonalnego opracowania tego tematu, być może dlatego że źle sie to googla - po wpisaniu "Girlfriend experience" wiekszość wyników dotyczy serialu. Może którys z Braci podeśle coś naukowego w temacie po polsku lub angielsku? Chetnie poczytam. Ciekawi mnie geneza i zasięg tego trendu.
  15. Otóż mój problem polega na tym że 2 tygodnie temu w niedzielę poklocilem się z dziewczyną o durna grę (gra na fejsie co się odpowiada na pytania) w która wybrałem bardziej odpowiedź która mi pasuje. Od tamtej pory dziewczyna się nie odzywa do mnie normalnie, gadaliśmy o tym jakoś 3 dni pozniej. Stwierdziła że jak skłamałem w grze to cały czas będę ją oklamywac. Jakoś tego nie przyjęła mówi że ma blokadę i że nie może być z kimś takim kto będzie kłamał. Wytłumaczyłem jej ze to tylko gra i zawzs jestem szczery w związku. Powiedziałem też że to trochę dziwnie że przez takie małe kłamstwo chce skończyć to co między nami było. Do tego co chwilę ktoś pisał na messengera i nie chciała pokazać kto. Powiedziała dlaczego mi jej słowo mi nie wystarczy i później odwiozlem ja na chatę. Wzięła swoje rzeczy z auta i wyszła. Najgorsze jednak jest to że jak pisaliśmy ostatnio to palnelem głupotę że w sobotę sobie odreaguje ten ciężki dzień co miała i czy kolega też przyjedzie.(w ogóle razem pracujemy i przez ten czas gadała z typem co chwila a ja kurwica choć generalnie typ ma babe i w ogóle) Myślałem że podjedzie i pogada chociaż żeby złagodzić. Wkurzyła się i powiedziała że jak tak odwalilem to nie chce miec kontaktu. Nie to miałem na myśli że jak ona mi napisała "zarzucam jej ze się spotyka z kimś" tylko byłem zły a do tego po 3 piwkach ? i w sumie też nie wiem czemu to napisałem. Jak myślicie co mogę zrobić żeby to naprawic. Nieodzywam się do siebie od paru dni w ogóle 
  16. Libertyn

    Koszt alternatywny

    Koszt alternatywny jest jednym z podstawowych pojęć dotyczących współczesnej ekonomii. Jednocześnie jak "Freakonomics" pokazało, zasady ekonomiczne da się przenieść na dowolną sferę życia, tak długo jak nie dotyczy to praw czysto fizycznych w rodzaju prawa ciążenia czy też praw termodynamiki. Jak to wygląda w przypadku relacji międzyludzkich w tym damsko- męskich? Każdy z nas dysponuje określonymi zasobami, każdy z nas ma określone możliwości. Problem w tym że zasoby są ograniczone zaś możliwości nieraz wykluczają się. Możemy przykładowo mieć pieniądze zarobione wskutek pracy, ale nie możemy mieć czasu spędzonego w pracy i odwrotnie. Wyobraźmy sobie ze mamy 19 lat i jesteśmy z normalnej rodziny. Możemy iść albo do pracy albo na studia. Jeśli pójdziemy do pracy, możemy iść na studia zaoczne, lub siedzieć w domu lub chodzić na spotkania ze znajomymi itd. Nie możemy tego robić jednocześnie. Na studiach możemy albo przyłożyć się do nauki, albo pójść do pracy albo imprezować czy rozwijać się poza uczelnią, zależnie od wyboru albo będziemy mieć więcej kasy, albo więcej znajomości albo lepsze wyniki i potencjalnie stypendium i lepsze widoki na staż w przyszłości. Wyobraźmy sobie Y. Dziewczynę w naszym wieku. Ona ma dokładnie te same możliwości i też musi wybierać. Oboje jednocześnie mamy wyprane mózg że możemy i zasługujemy na wszystko co tylko chcemy. Wyobraźmy sobie że poszliśmy na studia i ostro zakuwamy/pracujemy. Y jest imprezowiczką. Nie spotykamy się. Wyobraźmy sobie ze wolimy imprezować, Y zakuwa/pracuje. Nie spotykamy się. Wyobraźmy sobie znów że Y jest imprezowiczką o boskim ciele. My kujonem który raz na rok poszedł do klubu. Podryw nam się udaje. Zaczynamy chodzić. Mimo tego że jesteśmy dla siebie atrakcyjni okazuje się że np. ona wyciąga nas na imprezy a my odmawiamy bo sesja blisko. Dość szybko relacja się kończy. Rozbieżne cele w życiu. Wyobraźmy sobie że ona raz na rok pojawia się w klubie razem z nami. Czy coś z tego będzie? Niekoniecznie. Może się okazać że cele mamy zbieżne ale np ona nie widzi świata poza biologią a my obracamy się dookoła fizyki. Koniec związku. Wyobraźmy sobie ze oboje obracamy się wokół fizyki. Ale ona nie jest super pięknością. Czy coś z tego będzie? To zależy od nas. Od naszego wyboru. Od poniesienia kosztu alternatywnego. Bo możemy czekać dalej. Zarywać do seksownych dziewczyn w nadziei że któraś będzie miała nasze pasje i poglądy do życia. Możemy się związać i zrezygnować z marzenia o seksbombie, chyba ze ją sami stworzymy. Kobiety mają tak samo. Niestety coraz więcej osób czeka. Na szanse wyboru niewykluczającego. Zanim więc zaczniecie się umawiać. Zastanówcie się dobrze. Czego chcecie. Co możecie dać. Bo nie możecie dać wszystkiego, i nie możecie chcieć wszystkiego. Reszta jest w gestii waszego i ich wyboru kosztu jaki poniesiecie.
  17. Witam braci serdecznie! Ostatnio rozmyślałem nad moim zdaniem dość delikatnym tematem, który potrafi w "nieodpowiednich rękach" zrobić komuś krzywdę - oczywiście chodzi o relacje damsko-męskie. Myślę, że nie odkryłem Ameryki w tym momencie jednakże ostatnimi czasy bardzo mi zjechało psychikę właśnie te januszowe "self-called specialists of relationships management" na polski samozwańczy specjaliści od zarządzania związków i oczywiście życia "prawdziwego mężczyzny". Przykładowo są to ludzie, którzy mają staż 3 związków i już wiedzą wszystko o kobietach, fakt, niektórzy mogą być bardzo długo w związku i posiadać pewną wiedzę, ale należy spojrzeć na fakt, że nie są to przeważnie dziewczyny z wyższych półek(smv max 6/10 + niska drabina społeczna, patologiczne pochodzenie). Ludzie tego kalibru są święcie przekonani, że kobieta jest wielkim elementem szczęścia męskiego życia, że "z babą źle, bez baby jeszcze gorzej". W ich świecie mężczyzna, który nie jest w związku po prostu jest gorszy, pozbawiony pewnej części męskości o dojrzałości nawet nie wspomnę. Wieczne pseudoprzyjacielskie docinki z czasem zaczęły gromadzić u mnie pewną frustrację i gdyby nie odpowiedni mindset po prostu bym czuł się wciąż słabym betką. Otóż trwa to może już z 3 lata, gdy mój starszy kumpel nazwijmy go "Janusz"(hehe przypadkiem zbieżne z typowym januszem) lubił sobie żartować z tego, że mam pecha z dziewczynami, a zwłaszcza gdy skończyłem 16 lat zaczęła się presja związkowa. Im starszy człowiek tym coraz ostrzejsze żarty i nawiązywanie do tematu, który totalnie jechał człowiekowi po ambicji. Gdy kończyły się argumenty przy normalnych męskich zaczepkach to wkraczał temat związków "a ty nie masz dziewczyny ha!" Kiedy temat schodził na poważne tory to pojawiały się rady typu kupić kwiatek, zapłacić za kolację no i co jeszcze może kupić pałac na pierwszej randce? W dzień kobiet szczególnie można było zauważyć pewne poczucie wyższości i dumny "ha! ja mam kobietę, zaraz bierzemy ślub, a ty jesteś sam i konia walisz!". Dokładnie tak można było odczytać ukryty przekaz w "żarcikach". Nie zabrakło lekcji umoralniających od Janusza, mówiących o potrzebie bycia z kobietą szczególnie w moim wieku(19 lat no dobra w tym roku pod koniec 20..). Śmieszny jest fakt, że człowiek, który "januszuje" i próbuje udawać "kołcza" oraz który pozwolił roztyć się swojej kobiecie w wieku 25(!) śmie pokazywać swoją wyższość o taki dumny jak paw, bo ma dziewczynę, na którą żaden samiec alfa nie spojrzy(z całym szacunkiem dla pani, którą osobiście lubię). To jest właśnie ta matrixowa presja społeczna, narzucają pogardliwą narrację w stosunku do tak zwanych "wolnych ludzi" - singli. Nieważne jest to, że mężczyzna chce poznawać wiele kobiet by ostatecznie móc wybrać jaki typ mu odpowiada. Nieważne, że mężczyzna ma swoje pasje, ambicje, swoje projekty - najważniejsze jest ZNALEŹĆ DZIEWCZYNĘ, NIEWAŻNE JAKA, BYLE BY JAKAŚ BYŁA!!! To mnie właśnie w niesamowity sposób oburza i o ile dzisiaj po prostu to zlewam to jeszcze niedawno gotowała mi się krew w żyłach, a czasem byłem po prostu zły na siebie, że jestem za kiepski na dziewczynę(btw. taką narrację też od "kumpla" usłyszałem i stawianie lasek na piedestał). Są to delikatne sprawy z których nie można się naśmiewać bo JANUSZE JEŚLI KIEDYŚ TU WEJDZIECIE I PRZECZYTACIE TEN WĄTEK --------> aby człowieka do czegoś zmotywować należy go wspierać, a nie się naśmiewać i robić pseudo przyjacielskie żarciki Dziękuję za uwagę, Paladyn Ragnar1777 bez odbioru.
  18. Co jest nie tak z człowiekiem, który chce żyć najzwyczajniej i normalnie ? Szkoła, najlepiej solidne technikum przynajmniej, matura, prawo jazdy i do pracy ... Po drodze i (nie) przy okazji założenie rodziny... No nie, nie da się ... Jak tak czytam, tu i nie tylko, to sobie uświadamiam, jakim nienormalnym jestem człowiekiem ... "Normalnym" okazuje się ten, co uprawia chore gierki, wykorzystuje drugiego itd ... Na zasadzie, że 'albo umiesz manipulować innymi, albo jesteś frajerem .... No nic, tylko nie nadaję się do tego świata ... Dzieciństwo ... z tego, co czytam, to nie istnieje inne, niż toksyczne, czyli norma ... to może zacznę od małżeństwa ... no jakże by inne ... a skąd ... prawdziwa miłość, ale, jak się po latach okazało, tylko z mojej strony, z drugiej, wyłącznie wyrachowany kalkulator ... "bo to była wyłącznie twoja inicjatywa, żeby mieć dziecko, więc na nie zarabiaj ! " ( przy okazji na wszystko inne : zakupy, rachunki itd )... No nie, nie moja ... moja była taka, że najpierw remont domu ... no, ale dobra ... argumenty, że drugiej stronie 'zegar tyka' ... kompromis, to było takie jedno uzgodnienie przedmałżeńskie, ale jak się okazało " w praniu" był zawsze i wyłącznie z mojej strony, a to już nie kompromis ... Drugie, co wyszło w praktyce, to, że Panienka ma dwie lewe ręce do wszystkiego, co w domu , od gotowania i sprzątania, do zajmowania się dzieckiem, czyli wszystko spadło na mnie ... Do dziś pamiętam zapewnienia, jakie to ponoć 'świetne zupy gotuje, więc się nie martw' ... żadnej nie było mi dane spróbować ... Zajmowanie się wszystkim i zarobienie na wszystko ... średnia snu często spadała do 4 godzin na długie miesiące, okresowo dochodziła do 6, przy wytężonej pracy ( i 365 dni pracy w roku) ... do dzisiaj się dziwię, że da się to wytrzymać ... Bardzo szybko zaczęły się wszelkie formy poniżania ... norma, z tego, co czytam choćby na tym forum ... w szczegóły nie wchodzę, bo i tak mało kto by uwierzył ... W końcu rozwód. Panienka się "zakochała", to jest po co wreszcie , bo przy wrodzonym wygodnictwie, to trzeba mieć ciągle kogoś od ogarniania życiowych pierdół takich, jak dach nad głową ... Bezczelne kłamstwa na rozwodzie, kupieni świadkowie ... w końcu wiem, na co były te odkładane pieniążki ... ( bo na dom i rodzinę ich nie było, zawsze były jakieś wymówki, a to, że jakieś kursy musi zrobić, kwalifikacje podnieść ... po przyciśnięciu, że przesada naprawdę, to już jawny atak bywał, jak zwykle, z wybieganiem na ulicę i darciem mordy na okolicę, żeby sąsiedzi słyszeli, jak to "biedactwo" jest prześladowane i upokarzane potwornie ) Dobra, byleby się ten cyrk skończył, myślę sobie ... łącznie z tym, że powództwo o rozwód wniesione było z orzekaniem o mojej winie , a po przedstawieniu moich świadków strona przeciwna ( adwokat się chyba połapał ) poprosiła o rozwód bez orzekania o winie ... No dobra, jeden kłopot z głowy ... pozornie w sumie, ale zawsze coś ... W międzyczasie , jak to pseudomałżeństwo było od lat pozamiatane, w moim życiu stało się coś, co jak myślę często się ludzkości nie trafia. Uczucie. Nie było zwykłe, ot tak, że coś. Było tak inne, że tego nie da się opisać. Nie da się, więc nie opiszę. Spotkania, rozmowy ... zawsze z mojej inicjatywy i z moim pomysłem na spędzenie czasu ... Jakiś czas ... Jak było ? I tak nikt tego nie zrozumie ... Teraz już wiem że z Tą Osobą włącznie. Nie trzeba mieć nawet seksu ( co jest tu tak gloryfikowane) , żeby przeżyć coś, ... hmmm ... no tak, nie da się tego opisać przecież ... Tak, dla pewności : seks oczywiście lubię, jak każdy chyba ? No i znowu ... (teraz, to nazwę : co ze mną jest nie tak) ... jazdy dziwne ... Pierwszy szok, że na propozycję spotkania dostaję odpowiedź : " Nie mogę się z tobą spotkać, bo mam prasowanie" ... ! ... WTF ? No to prasowanie pierdolone, to do końca życia zapamiętam ! Jakby to było jakieś cięcie drzewek, koniecznie świętych, że trzeba to zrobić teraz, albo nigdy i do końca świata jesteś potępiony ! Jakoś się uładziło z czasem ... z mojej inicjatywy, a jakże ... nie bez przerw dziwnych ... teraz już wiem jakich ... ale dobra, nie byliśmy w związku żadnym, więc spoko, myślę sobie ... Pozornie uładziło, bo dziwnych , jak teraz czytam, to się nazywa gównianych testów, była cała seria ... Taka zagrywka na przykład : " Jak byśmy mieli być razem, to musisz na mnie zarobić" ... W chuj dziwne po pierwsze, jak na pierwsze ustalenia najbardziej wstępne chociażby ... tak sztuczne i plastikowe ... Po drugie, to było na zasadzie, że dam sobie radę ? Jak zwykle ? Zarobić na wszystko ? Ciebie, siebie, dom, rachunki ... Może i dam ... czemu nie, tylko, pierwsze, co mi się zaświeciło, to świadomość, że " księżniczka" jest przyzwyczajona do płyt z najnowszymi wydaniami muzycznymi, koncertów ... Szczególnie te płyty mi utkwiły ... I nawet nie wiem, co jeszcze ... Drugie co ... co to k* jest ?? Takie coś z tyłu głowy ... No widzi człowiek jawne szyderstwo ze swojej osoby ... nie pierwsze zresztą ... było i jest przy każdej próbie normalnego rozmawiania ... Ostatnia była zresztą jakiś rok temu, bez większych oczekiwań, tzn, jak zwykle, tylko wyszydzenie tej próby ... normalka, czego się spodziewać ... Tych usilnych prób odechciało mi się już dawno temu, teraz, to było takie tylko, na zasadzie, że i tak wiem, jak będzie, ale się upewnię ... Za niedługo zresztą poinformowanie mnie, ni z gruchy ni z pietruchy , że jest w związku, więc zrywa ze mną kontakt ... kolejne WTF ... no, raz przynajmniej info wprost, a nie jakieś kombinacje i gierki, do których mam się dostosować, jeśli się domyślam w ogóle ... test, nawet nie, że na inteligencję, tylko, na dzisiejsze chore czasy ? Dla mnie żaden test, jakoś tak żyję gdzieś obok, z tego, co wnioskuję i patrzę na to wszystko z boku ... od czasu do czasu zwyczajnie brwi mi zajeżdżają na tył głowy od skrajnego debilizmu tego, co czytam ... Teraz kolejne odezwanie się jakieś dziwne, z którym nie mam fioletowego pojęcia, co zrobić ... Wiem, nie wiadomo, co mi poradzić, bo nie mam parcia ani na seks, jak tutejszy statystyczny forumowicz , ani na związek ... Tylko, że ja nie oczekuje porady. No w tym skrajnie agresywnym miejscu rozsądnej trudno byłoby oczekiwać. To raczej niech będzie taka odtrutka na inne wątki. Zresztą do usunięcia, bo tu takich nie potrzeba
  19. No dbra czs na mnie. poznałem ją przez badoo. Zakochanie. Wspólny weekend w bieszczadach że niby chodzenie po górach. Wiadomo góry. Skończyło się na ostrym jebaniu. Saunie. potem jeden weekend u niej. po tym zero. wydymaa mnie? Fajna babka; Poczułwem coś. i mam w rażenie że ona też zero odewu i tekst że musi sobie ułożyć zycie. 3 dzieci, najmlłodsze 19 lat z nią. reszta poza domem. co myślicie?
  20. Fajjna audycja poecam
  21. Hej, Chciałbym zapoczątkować temat i zachęcić do dysusji na tematy wspólne w związku. Jak się zapatrujecie przy spotkaniu nowej kobiety na wspólne zainteresowania, hobby, pracę. Czy uważacie że jest to pozytywne i zbliża. Czy wręcz przeciwnie. Poniżej przedstawiam moje przemyślenia na ten temat i dlaczego lepiej poznać drógą połówkę z innego bieguna: Na plus + Łatwiej zagadać i się poznać + W początkowym okresie fajnie jest dzielić wspólną pasję. Nawet i dłużej + Okazuje się że macie wspólnych znajomych i się odnajdujecie w grupie freaków + Rozumiecie z czym się zmierzacie w pracy. Na jakie problemy napotykacie i np. możecie porównać swoje doświadczenia w przeprowadzaniu tracheotomi Na minus - Nadal jesteśmy w tym samym sosie / grupie ludzi - Tematy rozmów monotematyczne - Brak rozwoju, nowych choryzontów, poznawania nowych obszarów życie Moje refleksje. Będąc np. kierownikiem produkcji w zakładzie produkcji szkła , fajnie jest się spotykać z dziewczyną jeżdżącą w zespole ratunkowym. Bo macie zupełnie różne doświadczenia za życia zawodowego i możecie sobie opowiadać o tym co się zdarzyło w pracy. Np. ona ci mówi jak to ogarniała chłopaka któremu urwało palce od petardy, a ty jej mówisz jak to wyrąbało kadź do studzenia tafli SiO2 i 100 ton poszło na podłogę. Tak samo w hobby. Ty pływasz na żaglówkach, napierdalasz się na białą broń i jeżdzisz na nartach bo lubisz speed. A ona jest snowboardzistką i jeździ konno na zawodach hippicznych. Ile się nawzajem możemy nauczyć. Ile wspólnych nowych przygód przeżyć! poddaje pod dyskusję!
  22. Jak w temacie, nie chcę mieć nigdy dzieci z powodów ideologicznych (antynatalizm oraz świadomość tego jak olbrzymia jest to odpowiedzialność), praktycznych (mam świadomość, że mam tylko jedno życie i nie chcę spędzić go na pieluchach, gerberkach, lekarzach, zebraniach i tym wszystkim - mam większe ambicje), oraz ponieważ zwyczajnie nie widzę racjonalnych powodów, żeby je mieć (uważam dzieci za egoistyczną zachciankę i grę w ruletkę cudzym życiem). Już dwa związki (dość krótkie) mi się przez to rozpadły i prawdę mówiąc jestem mocno podłamany tym faktem. Wszystkie, ale to wszystkie dupy mają jakiegoś piździelca na tym punkcie, przez co mam wątpliwości, że w ogóle znajdę kogoś, skoro pula potencjalnych partnerek jest tak mała (i bez tego mam trudno, bo mam dość wysokie, aczkolwiek realne oczekiwania). Jednak nie będę ukrywał, że potrzebuję stałego związku. Czy macie jakieś rady w jaki sposób poznawać kobiety, które podzielają mój pogląd w tej kwestii? (może masówka na jakieś ONS'y czy coś) Są jakieś specyficzne grupy/subkultury/miejsca w których odsetek takich osób jest wyższy? Czy w ogóle szansa znalezienia partnerki w tym przypadku jest na tyle wysoka, że warto się w to pierdolić? Bo serio jak myślę, że mam się znowu angażować w coś, co się skończy tak samo kilkanaście/dziesiąt razy zanim mi się poszczęści, to mnie krew zalewa. No i informacja dla tych, którzy chcą napisać, że kiedyś mi się zmieni - nie, nie zmieni mi się, planuję wazektomię w najbliższym czasie, a nawet gdybym naglę zachciał, to i tak bym tego nie zrobił, bo wiedziałbym, że to jest jakaś nieracjonalna, emocjonalna zachcianka...
  23. Ignac

    Powinowactwo dusz

    Wierzycie w powinowactwo dusz? Temat już był poruszany. Marek nagrał nawet o tym audycję. Wnioski znam. Zauroczenie. Wmawianie sobie. itd. Mnie to trochę przeraża. Poznałem kobietę. Która mogła by być moim bliżniakiem jednojajecznym. Przerazilem się trochę. Te same zainteresowania. Te same preferencje. Sex za pierwszym razem w ulubionej pozycji. Doszlo do tego że nie trzeba nic było mówić na temat co chcemy bo zawsze zgodne. Ale że jakieś abstrakcyjne rzeczy typu kupiliśmy taki sam aparat fotograficzny. Czy lubimy te same napoje. Palimy te same papierosy. Zaczęliśmy już się zastanawiać, czy mój tata czasami nie mył w delegacji w tym samym mieście co mama. No wszystko. Trzeźwo spoglądając. Może to gra aby się bardzo dopasować?! Ale w błachych sprawach jak to że automatyczna skrzynia biegów jest dla tego dobra bo można się trzymać za ręce. Czy te same haalsy kupujemy. No litości. jakieś podobne doświadczenia? Bo j wymiękam
  24. Minęły już dwa lata, był to związek na studiach, oboje na kierunku humanistycznym w Krakowie, ale nie na tym samym. Przez cały związek łóżkowo wszystko grało, to nigdy nie stanowiło problemu, kłopoty zaczynały się kiedy rozmawialiśmy o głupotach, oglądaliśmy youtube czy telewizję/filmy i komentowaliśmy. Nie chcę się rozpisywać, ale trudności zaczęły się od definicji słowa podobać, atrakcyjny, te mogło odnosić się tylko do niej, nie jest dopuszczalne, żeby będąc w związku nadał podobały się inne kobiety, były pociagające. Jeśli pożądasz też innych kobiet to nie jesteś zakochany, to nie miłość, nie czujesz tak jak powinieneś, ja jako Twoja Rybka tak nie mam. To był dla mnie szok, bo jeśli 10 lutego jestem na etapie randkowania a już 11 jestem w związku to nagle wszystkie kobiety, które są w moim typie nie powszednieją czy stają się seksualnie neutralnie. U kobiety widocznie włącza się mechanizm przygotowania do macierzyństwa i zmniejsza się zainteresowanie innymi partnerami (chyba). Kolejna rzecz to porno, nie uważam, żeby to było zdrowe dla duszy i ciała, ale jak już wyżej napisałem podniecenie skierowane do innej kobiety było niedopuszczalne, to taka mała zdrada. Była gotowa upokarzać się i wysyłać swoje filmy, zdjęcia tylko po to, żeby miała pewność co oglądam. Robiła tak często np. rozjazdy do domów na święta czy inne okoliczności (krótko mieszkaliśmy razem). Jak już wiemy kobiety nie mogły mi się podobać, sprawdzała czy tak jest poprzez śledzenie ruchu gałek ocznych jak robot, czy aby się nie ogląda za kobietą, czy na pewno sprawdzał cenę tego produktu na regale w sklepie, czy patrzy na sygnalizację świetlną czy jednak się rozgląda za kobietą. Czułem to spojrzenie, czułem to zawłaszczenie myśli, spojrzeń, przekonań. Ona nawet potrafiła się odnieść do tych sytuacji przy sygnalizacji - dokładnie pamiętała kiedy mnie sprawdzała, gdy zwracałem jej potem na to uwagę. Kobiety nie mogły mi się podobać również przy kolegach, jeśli przy niej się nie rozglądam, nie odwracam czy cokolwiek innego to nie powinienem tak robić w towarzystwie kolegów lub będąc samemu u siebie w wielko. O problemach w związku czyli tych związanych z zazdrością i przejmowaniem mnie po kawałku można rozmawiać tylko z nią, nie można się poradzić przyjaciółki, przyjaciela bo to nasze sprawy (to stawia ją w złym świetle), ja nie byłem święty, odmówiłem jej raz imprezy rodzinnej, kwestia przeprowadzki po sublokatorce czy jakieś drobiazgi. Nie zawsze żyłem tylko tym, żeby z nią siedzieć i kręcić się obok. Jeśli śni się inna kobieta to jest to sygnał, że coś jest nie tak. Nie można rozmawiać o atrakcyjności innych kobiet - one mogą być atrakcyjne tak ogólnie, a nie że są w moim typie - jakże by mogły! Komplementy oczywiście najlepiej tylko dla niej, jeśli komplementujesz sukienkę innej kobiety to znaczy, że pewnie oglądasz jej tyłek jak zbok i chcesz wypieprzyć. Jeśli z kimś rozmawiam o niej to mam mówić dobre rzeczy, bo ona tak mówi o mnie, nie wolno na siebie narzekać... Na inne kobiety najlepiej używać neutralnych określeń - nawet jeśli same kobiety tak mówią - laska, panienka, maniura (nawet jeśli nie wiem jak wygląda) to nie przeszło bo sugeruje, że mi się podoba Jeśli nie odnosiłem się jak ona do jakiejś kobiety negatywnie to oznaczało, że mi się podoba i że bronię jej - dziewczyny robiące sesje zdjęciowe w ckm, zdjęcia z różnych gal gdzie są prześwitujące ubrania, operacje plastyczne. Straszny jęk wywołało, że mam blokadę na telefon czy zainstalowanego tumblera (bo pewnie oglądam erotykę i kobiety - swego czasu był tam dostępny taki materiał, niedawno się to zmieniło). Strasznie ją to denerwowało, że ona czegoś nie może sprawdzić, nie wie, nie widzi - co powiedziałem komuś, co napisałem czy co polubiłem, co oglądam. Wiecie, natrafienie na nagą kobietę na tumblr było ok pod warunkiem, że nie szukałem jej celowo czy nie wgapiałem wzroku, podejmowałem akcji - lajkowanie, komentarz itp. Byłem w kilku związkach, zawsze około pół roku, ale mogłem porozmawiać jak z kumplem - słuchaj ta jest w moim typie, porzuciłem dziewczynę w wielkopolsce przez studia właśnie, ale nigdy nie byłem w takiej sytuacji. To już lekko ponad dwa lata jak jestem singlem co nie znaczy, że z nikim się nie spotykam. Ale myśl o tym, że mógłbym stać się czyimś zakładnikiem przykutym różowymi kajdankami mnie paraliżuje. Czy mieliście kiedyś podobnie? Czułem się jak w jakimś kabarecie, skeczu o zazdrosnej żonie, nigdy nie wierzyłem, że to jest możliwe.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.