Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'brak pewności siebie' .
-
Czołem bracia Czytam forum już jakiś dłuższy czas, od nie dawna mam tutaj profil, postanowiłem opisać swoje problemy, których mam świadomość. Być może świeże spojrzenie kogoś z zewnątrz na to wszystko mi w jakimś stopniu pomoże, jeśli nie to przynajmniej się wygadam i będzie to dla kogoś rodzaj przestrogi, aby nie iść drogą, którą ja idę już prawie 25 wiosen Od dziecka mieszkałem na wsi, co zresztą sobie chwalę, nie lubię miast i tego całego "hałasu". Mam starsze od siebie rodzeństwo, które prowadzi już samodzielne życie. Odkąd pamiętam (mniej wiecej od czasów pójścia do szkoły) - byłem nieśmiały. Potrafiłem i potrafię nawiązywać kontakty, ale jest to dla mnie trudne. Nie byłem duszą towarzystwa, zawsze miałem jakaś nie dużą grupkę znajomych. Oczywiście przez nieśmiałość przespałem najlepsze lata swojego życia, brak imprez, brak dziewczyn, nie poszedłem na studia dzienne bo się bałem samodzielnego życia. Poszdłem na studia zaoczne, I stopień już ukończyłem, oczywiście pracuje też w swoim zawodzie. No właśnie i tu dochodzimy do moich problemów. 1. Nieśmiałość - tutaj odkąd poszedłem do pracy zrobiłem duży postęp. Mimo, że mieszkam na wsi, a pracuje w małym mieście to załapałem sie do sporej firmy, w któej nieźle zarabiam, w dodatku sytuacja zmusiła mnie do nawiązywania kontaktów z ludźmi, nie mam już takich oporów jak dawniej. Problem za to stanowią kontakty z dziewczynami, a raczej ich brak. Kiedy nabrałem jakieś minimum pewności siebie starałem się zapoznać jakąś dziewczynę, zarówno w świecie realnym, przez znajomych jak i przez internet. W pracy kontakt z młodymi dziewczynami nie istnieje - bo takich nie ma tam Każda znajomość kończyła się na pisaniu tylko. Nie potrafiłem sobą zainteresować dziewczyny. Za każdym razem jest tylko pisanie - brak realnych spotkań. Z jedną udało się doprowadzić do spotkania, ale od samego początku dziewczyna podkreślała, że to są niezobowiązujące spotkania = czytaj nie rób sobie nadziei. Wpadłem w ogromne kompleksy z tego powodu. W tym wieku, nie mieć dziewczyny to w mojej rodzinie i wśród znajomych wstyd. Co chwila ktoś mi dogaduje, że coś jest ze mną nie tak. Brak umiejętności podrywania i życie towarzyskie ograniczone do minimum (znajomi większości już mają swoje drugie połówki, a teraz po szkole kontakty słabną i jest coraz gorzej). 2. Samodzielność - a raczej jej brak. Owszem wiele potrafię, w swojej pracy jestem dobry ale nie o to tutaj chodzi. Przede wszystkim nigdy nie miałęm w nikim wsparcia, a najmniej we własnej rodzinie - rodzicach. Nigdy mnie nie chwalili za nic, w dodatku całe życie byłem i jestem porównywany do innych - tych co mają lepsze studia, mieszkają sami - notabene w mieszkaniu kupionych im przez rodziców ale co tam... , mieli lepsze stopnie w szkole itd. Zawsze z tych porównań wynikało, że to ja jestem gorszy. Na tym bazuje moje poczucie wartości. I to sprawia chyba, że w siebie nie wierzę, stąd też nie mam odwagi, żęby się wyprowadzić z domu. Po prostu uświadamiają mi na każdym kroku, że nie dam sobie rady, że nie potrafię i jest to już we mnie głęboko zakorzenione. Nie umiem się już od tego oderwać. O tym, żę w domu nigdy się ze mną nikt nie liczył to juz nawet nie będę wspominał. 3. Zawsze byłem tym grzecznym i miłym, co jest chyba najgorsze z tego wszystkiego. Wszyscy chcieliby mnie wykorzystywać do czegoś, wdzięczności oczywiście za to żadnej. Dziewczyny przez to też nie traktują mnie jak faceta, bo raczej to nie są cechy męskie. To też jest we mnie od dziecka i nie chce ze mnie wyjść, nie potrafię się inaczej zachowywać. 4. Kontakty z ludźmi - owszem w pracy jest ich sporo, ale są to osoby starsze ode mnie - takie które maja swoje życie. Nie mam już prawie nikogo z kim mógłbym gdzieś wyjść w sobotę wieczorem. Oprócz pracy jeżdżę dwa razy w tygodniu na siłownię, pod okiem instruktora, bo mam nie małe problemy z kręgosłupem, ale jest teraz ok. Wziąłem się za siebie pod tym względem i robię to dla siebie, nie po to żęby się "pokazać". Reasumując - wniosek jest prosty - nie można być miłym, grzecznym, wycofanym - z takimi cechami nie da się za wiele osgiąnąć. Sam taki jestem i wiem, że osiągnąłem już kres możliwości rozwoju. Dalszy rozwój jest możliwy - ale już bez tych cech. Z grubsza to tyle takie małe spostrzeżenia, po popołudniowej refleksji. Nie wygląda to za ciekawie, nie wiem czy jest jakaś szansa, żeby stać się mężczyzną?
- 26 odpowiedzi
-
- 4
-
- nieśmiałość
- prawictwo
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Słuchajcie bracia. Jestem w bardzo ciężkiej sytuacji. Chodzi o to, że to już ten wiek, a na karku ok. 20 lat (chcę być mniej/więcej anonimowy) i ani razu nie miałem kontaktu z dziweczynami. Ogólnie mam rozjebaną psychikę, problemy z kręgosłupem (zakaz jakiegokolwiek wysiłku, nawet hantelkami nie moge pomachać), a przez co siedzę tylko w domu, albo szkole i dorobił mi się lekki brzuszek. Nie jestem z bogatej rodziny, borykam się z trądzikiem, na który nie ma rady (usuwałem u kosmetyczek, dermatologów i laserowo, ale nic nie dało), choć już zaczyna znikać z racji na wiek. Jeżdżę starym podrdzewiałym gruchotem z racji, że do szkoły mam dość daleko, a paliwo wychodzi tyle co miesięczny. No ogólnie, na sexy nie mam co liczyć. Strasznie jestem zakompleksiony i mało pewny siebie, tzn. czytając artykuły Marka ta pewność siebie mi wskakuje, bo wiem co i jak, ale pójdę do szkoły i pod koniec dnia jestem zjebany jak koń po westernie. Do tego każdy mnie w szkole tyra, bo wiadomo, jak nie oddam (to wiąże się z bójką, a ona prawdopodobnie ze szpitalem i powtarzaniem klasy) to czemu mają tego nie robić, a też do "fajnych i zajebistych lasko-ruchaczy imprezowych" nie należę, to po co się ze mną zadawać. Więc pozostaje mi towarzystwo "przegrywów", z którymi nie mam o czym gadać, bo gry mnie nudzą, a oni tylko o tym gadają. Chciałbym o siebie zadbać, problem z tym, że mi się nie chce, bo nie mam takiej potrzeby, tzn. mam, bo bez tego żadna mnie chcieć nie będzie, ale do tego potrzeba już pieniędzy, bo kosmetyczka (twarzy w domu nie ogarnę, próbowałem wszelkimi sposobami), fryzjer, markowe ciuchy, za darmo nie są. Do tego przydałoby się zbudować we mnie Samca Alfa (opisze wizje siebie pod koniec). Wiem, że nic nie jest za darmo, no po za wpierdolem, od "przyjaciół", dlatego trzeba podejść do tego inteligentnie, bo co mi po książce, jak poziom mojego spierdolenia sprawi, że przestane ją czytać po pierwszym, czy drugim rozdziale. Samiec Alfa - Wg mnie, to koleś, który ma kasę i ludzie czują do niego respekt, każdy się z nim liczy, a laski pocą się między nogami na jego widok. Taki gość nie przejmuje się gadaniem innych, nie liczy się z ich zdaniem, robi to na co ma ochotę, nawet ich kosztem. Nie jest grzeczny, więc nie usługuje innym, a gdy ktoś zachowa się wg jego oceny nie miło, to mu dopierdoli uderzając w czuły punkt jego psychiki. Czyli taki troche socjopatyczny chujek, który żyje tylko dla siebie i gdyby mógł bezkarnie wybić pół miasta, by coś zyskać, to zrobiłby to. Czy to dobre? Dla społeczeństwa - na pewnio nie. Dla niego - oczywiście. Wiadomo, są pewne granicę, ale całe życie byłem traktowany przez takich i muszę przyznać, że "karma" się nie wróciła, no chyba, że pomyliła droge i jak tupolew przyjebała we mnie. Prosiłbym o jakąś poradę, wiadomo trzeba mój problem rozbić na części, bo poziom mojego nieprzystosowania do życia jest wielce wysoki. Jednak BŁAGAM, pomóżcie mi, bo jedyne wyjście jakie mam, to wegetacja życiowa, albo sznur. Jeśli dalej będę taką niedorajdą, to nie widzę siebie na stanowisku wyżej niż starszy kasjer, na śmiecówce za 600zł msc. 1000 dni w tygodniu...
- 33 odpowiedzi
-
- przegryw życiowy
- kompleksy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: