Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'historie' .
-
Z nudów zacząłem się ostatnio interesować tematem ziołolecznictwa i po przeczytaniu kilku rodzimych pozycji wpadła mi w ręce pewna książka mianowicie - "Eve's Herbs: History of Contraception and Abortion in the West" - co ciekawe wydrukowana we Wrocławiu. Temat wydał mi się o tyle interesujący, że nie znam chyba żadnej wydanej po polsku książki poruszającej kwestię stosowania ziół jako metod antykoncepcji, na forum też nie został poruszony nigdy ten temat. Zwracam się bezpośrednio do Pań, czy któraś z Was zna może jakieś historie rodzinne z tym związane lub ma jakieś bezpośrednie doświadczenie. W końcu jesteśmy Polakami, a więc zbieraniną ludzi z dawnych kresów, potomków Sybiraków, potomkami ludzi osiadłych chwilowo na Bałkanach i oczywiście zgrają emigrantów z całego świata czy to dawniej czy obecnie. Stanowimy, więc jako wspólnota żywą encyklopedię. Wiem, że w Belgii aptekarze nadal znają dobrze łacinę, a u nas uczelnie medyczne ponoć niemal całkowicie od tego odeszły, to byłby chyba najlepszy punkt zaczepienia od strony słowa pisanego, ale niestety nie znam tego języka. Czekam na wypowiedzi i rozwinięcie wątku.
- 11 odpowiedzi
-
- zioła
- antykoncepcja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak "patriarchat" ocalił życie Wandzie Rutkiewicz
leto opublikował(a) temat w Pogadajmy o historii świata i Polski
(z Ucieczki na szczyt, Bernadette McDonald). -
Hej. Znacie jakieś fajne opowiastki, które dały wam do myślenia? Ja zarzucę przykładem co mam na myśli: Pewnego razu legendarny szermierz Miyamoto Musashi ćwiczył zazen obok potoku ze swoim wieloletnim przyjacielem i mentorem, mistrzem Zen Takuan Soho. Nagle uświadomił sobie inną obecność w pobliżu. Kątem oka zobaczył śmiercionośną żmiję wślizgującą się na polanę w kierunku Takuan. Wiedząc, że najmniejszy ruch może przerazić jadowitego węża w atakowanie jego przyjaciela, Musashi obserwował węża w absolutnym bezruchu. Kiedy sam Takuan zdał sobie sprawę z obecności węża, na jego twarzy pojawił się słaby uśmiech. Wąż podszedł do niego i spokojnie przeczołgał się po jego udach. Wąż kontynuował kurs w kierunku Musashi. Kilka stóp dalej, wyczuwając obecność Musashiego, cofnął się, przygotowując do ataku, ale nagle uciekł w krzaki. Musashi się nie poruszył. Jego zaciekły duch, niezakłócony groźbą żmii, był tak wyczuwalny, że wąż szybko oddalił się ze strachu. Większość mężczyzn byłaby dumna z posiadania tak zastraszającej aury, ale Musashi poczuł tylko wstyd, gdy nagle zrozumiał swoją największą wadę. „Co cię martwi?” zapytał Takuan. „Przez całe życie nauczyłem się rozwijać takie umiejętności, że nikt nigdy nie ośmieliłby się mnie zaatakować. Teraz, gdy osiągnąłem swój cel, wszystkie czujące istoty instynktownie boją się mnie. Widziałeś, jak wąż uciekł ode mnie!” „Widziałem to”, powiedział ksiądz. „Ponieważ nie odważył się cię zaatakować, pokonałeś go, nie zadając ciosu, i dzięki temu zarówno wąż, jak i ty żyjesz. Dlaczego to cię smuci?” „Ponieważ jestem tak silny, że nikt nigdy nie może zbliżyć się do mnie. Nigdy nie mogę mieć prawdziwego pokoju”. Musashi wskazał palcem na księdza. „Nie tak jak ty”, powiedział z podziwem. „Nie bałeś się węża, ani wąż się nie bał. Twój duch jest tak spokojny, tak naturalny, że wąż traktował cię nie inaczej niż skały, drzewa lub wiatr. Ludzie też cię akceptują. „ Takuan uśmiechnął się i wznowił Zazen. Musashi spędził ostatnie lata swojego życia kultywując Heijoshin, stan umysłu zademonstrowany przez mistrza Takuan. „Prawdziwe budo ma być jednym z wszechświatem”. Ego Pierwszy minister dynastii Tang, dzięki sukcesom jakie osiągnął zarówno jako mąż stanu, jak i naczelny dowódca, był uważany za narodowego bohatera. Ale pomimo sławy, władzy i majątku jakie posiadał, pozostawał pokornym i oddanym buddystą. Często odwiedzał swojego ulubionego mistrza Zen, by móc pod jego pieczą oddawać się praktyce. Byli dobrymi przyjaciółmi, a relacja mistrz-uczeń nie została zakłócona wysoką funkcją państwową jaką pełnił uczeń. Pewnego dnia, podczas jednej z wizyt minister zapytał mistrza: — Czcigodny, czym według Buddyzmu jest egoizm? Twarz mistrza poczerwieniała, po czym zirytowanym tonem wykrzyknął: — Cóż to znowu za głupie, idiotyczne pytanie!? Niemiła reakcja mistrza tak bardzo zaskoczyła ministra, że stał się on zły i wyraźnie spochmurniał. Mistrz spostrzegł to, uśmiechnął się i powiedział: — Wasza ekscelencjo, TO właśnie jest egoizm. Oświecenie Pewnego dnia Mistrz ogłosił, że jeden z młodych mnichów osiągnął głęboki wgląd. Wiadomość wywołała poruszenie, część mnichów chciała zobaczyć młodzieńca. — Słyszeliśmy, że osiągnąłeś oświecenie. Czy to prawda? — spytali go. — Tak — odpowiedział — I jak się czujesz? — Tak nędznie, jak nigdy dotąd — odparł młody mnich. Cela Pewien człowiek siedział w zamkniętej celi. Cela była mała i mroczna. Na jednej ze ścian było małe okienko, przez które widać było niebo. Człowiek nieustannie wyglądał przez okno i marzył o wolności. Siedział i marzył, aż do śmierci. Przez całe życie nie przyszło mu do głowy, by spróbować wyjść drzwiami celi, które przez cały ten czas były otwarte. Przypowieść duchowa: bezcenny skarb Pewien zamożny przedsiębiorca był miłośnikiem sztuki. Kupował cenne obrazy i rzeźby, których z pewnością pozazdrościłby mu sam król. Kolekcja bogacza liczyła sobie setki wspaniałych dzieł. Jaki jednak byłby z nich pożytek, gdyby zamknąć je w sejfie? Jeśli człowiek posiada coś pięknego, pragnie mieć możliwość podziwiania tej rzeczy o każdej porze, bez podejmowania specjalnego wysiłku. Przedsiębiorcy nie chciało się za każdym razem wystukiwać kodu dostępu do skarbca, więc rozmieścił wszystkie dzieła w swoim domu. Były na widoku. Każdy gość mógł je zobaczyć. Podczas zabawy sylwestrowej zorganizowanej przez bogacza, jeden z jego przyjaciół przystanął przy wyjątkowo cennym obrazie. Ów obraz wisiał nad kominkiem w pokoju gościnnym. – Dlaczego trzymasz drogi obraz w takim miejscu? – zapytał gospodarza. – Ktoś mógłby go łatwo ukraść. – Nie ma potrzeby chować go do szafy na strychu – odparł przedsiębiorca z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. – Dzięki temu każdy mój gość może cieszyć się jego pięknem. Ono się nie wyczerpie z tego powodu, że ktoś będzie nań patrzył. A gdyby obraz został skradziony... – wzruszył ramionami – no cóż, nie to jest najważniejsze. – A co takiego? – Liczy się przyjemność obcowania ze sztuką. Noszę ją w sercu i nikt nie jest w stanie jej ukraść. – Niestety – zauważył przyjaciel – jeśli stracisz płótno, stracisz również radość z jego podziwiania. – Świat jest wielki i wspaniały. Jest jeszcze wiele innych dzieł, o których nawet mi się nie śniło. Znajdę na to miejsce coś równie pięknego. – Ale stracisz ten obraz – upierał się rozmówca. – Jak już mówiłem, sam obraz nie jest najważniejszy. To tylko przedmiot. Znaczenie ma radość w sercu. Tego nie można ukraść. To może wydawać się dziwne, ale nie odczuwam potrzeby ukrywania przed światem nawet swoich najcenniejszych skarbów. Kara śmierci Gruber śpiesznie szedł do swego auta, kiedy drogę zastąpiło mu dwóch młodych mężczyzn. - Jest pan skazany na karę śmierci - powiedział jeden z nich. Poczuł strach. Od wielu lat wykonywał aborcje. - Ale może pan uniknąć kary - dodał zaraz drugi. - Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich grzeszników, którzy zechcą się nawrócić. A zatem byli to misjonarze, którzy w tak niebywały sposób nakłaniają do nawrócenia. Gruber rozzłościł się na nich i chętnie by ich obił. Lecz tylko spojrzał z pogardą i odszedł. Jadąc samochodem, wciąż był rozzłoszczony. Nieco się uspokoił w swoim gabinecie, gdzie musiał omówić z asystentką plan tego dnia. Tego dnia miał zbadać kilka kobiet i usunąć jedno dziecko. Z badaniami uporał się szybko. To ostatnie wymagało dłuższych przygotowań. Gdy kobieta, która nie chciała być matką, leżała przed nim z rozwartymi nogami, zaś asystentka podawała mu narzędzie, usłyszał wyraźnie: "Jest pan skazany na karę śmierci". Przez sekundę albo dwie stał bez ruchu. Pomyślał, że ma omamy słuchowe. Postanowił nie zwracać na nie uwagi, wziął więc do ręki narzędzie. Nie zdołał je jednak utrzymać i spadło z brzękiem na posadzkę. Za chwilę też on sam osunął się na nią martwy. Opowieść: paw i kruk Pewien kruk mieszkał w lesie i był bardzo zadowolony ze swojego życia. Ale pewnego dnia ujrzał łabędzia. – Ten łabędź jest taki biały – pomyślał kruk – a ja jestem bardzo czarny. Ten łabędź musi być najszczęśliwszym ptakiem na świecie. Kruk porozmawiał z łabędziem, wyrażając przy tym swoje przemyślenia. – Tak naprawdę – odparł łabędź – również uważałem się za najszczęśliwszego ze wszystkich ptaków. Do czasu aż spotkałem papugę. Jej pióra miały dwa kolory. Teraz sądzę, że to papuga jest najszczęśliwszym ze wszystkich ptaków. Kruk poszukał więc papugi, której również opowiedział o swoich rozterkach. Papuga wyjaśniła: – Wiodłam bardzo szczęśliwe życie, dopóki nie zobaczyłam pawia. Moje pióra mają tylko dwa kolory, ale pióra pawia mienią się wieloma barwami. Kruk udał się więc do zoo, gdzie mieszkał piękny paw. Przyleciawszy na miejsce, kruk zauważył, że wielu ludzi zebrało się, by podziwiać pawia. Dopiero pod wieczór, kiedy ludzie rozeszli się do domów, kruk mógł zbliżyć się do pawia. – Drogi pawiu – zagadnął kruk – jesteś taki piękny. Każdego dnia tysiące ludzi przychodzi do ciebie. Kiedy natomiast widzą mnie, natychmiast przeganiają. Myślę, że jesteś najszczęśliwszym ptakiem na świecie. Oto, co odpowiedział paw: – Zawsze myślałem, że jestem najpiękniejszym i najszczęśliwszym ptakiem na planecie. Ale z powodu mojej urody zostałem uwięziony w tym zoo. Zbadałem je bardzo uważnie i nie znalazłem w nim żadnego kruka. To jest ptak, którego nikt nie trzyma w klatce. Jak się nad tym zastanowić, gdybym był krukiem, mógłbym swobodnie wędrować po świecie. Byłbym wolny. Opowieść duchowa: człowiek sukcesu i przyjaciele Jakiś czas temu żył sobie pewien bogacz. Był doskonałym kupcem i miał prawdziwą smykałkę do robienia interesów. Bez trudu prowadził negocjacje i zazwyczaj udawało mu się kupować towary po bardzo niskich cenach. Jednocześnie wiedział, gdzie sprzedawać, by zarobek był jak największy. O dochodach, jakie przynosiły karawany bogacza, krążyły legendy w jego rodzinnym mieście. Wszyscy widzieli, że jest to człowiek sukcesu. Niektórzy zazdrościli mu bogactwa, lecz kupiec był też człowiekiem hojnym i bez oporów wspierał finansowo ludzi potrzebujących. Regularnie organizował darmowe posiłki dla bezdomnych. Wspierał najbiedniejsze rodziny w mieście, przekazując im część nabywanych przez siebie towarów. Dzięki swej szlachetności potrafił nieświadomie obłaskawić nawet największych zazdrośników. Nic więc dziwnego, że kupiec był lubianym i szanowanym członkiem społeczności. Miał wielu przyjaciół, którzy chętnie brali udział w organizowanych przez niego przyjęciach. Sam zresztą często był zapraszany na wszelkiego rodzaju wydarzenia kulturalne. Grono jego przyjaciół było bardzo liczne. Kupiec cieszył się powodzeniem przez wiele lat. Nadszedł jednak czas, kiedy zapragnął czegoś więcej. Bogactwo i sukcesy materialne przestały mu wystarczać. Coraz częściej dostrzegał, że nie jest w pełni szczęśliwy. Niestety, nie wiedział, co mógłby zrobić, żeby zmienić ten stan rzeczy. Udał się do świątyni w poszukiwaniu porady. Kapłan opowiadał o Bogu, cnotliwym życiu oraz obrzędach religijnych. Kupiec poczuł, że to dobry kierunek, lecz nadal czegoś mu brakowało. W pobliżu miasta mieszkał pustelnik, więc kupiec i jego odwiedził. Rozmowa przedłużyła się aż do późnego wieczoru. Pustelnik zaoferował nocleg, z którego kupiec chętnie skorzystał, gdyż było już zbyt późno, by wracać do domu. Następnego dnia kupiec i pustelnik rozmawiali dalej, po czym kupiec z uśmiechem na twarzy wrócił do domu. Przez następne tygodnie regularnie spotykał się z pustelnikiem. W mieście plotkowano, że został jego uczniem. Mijały kolejne miesiące, a kupiec coraz mniej czasu poświęcał na handel. Z tego powodu jego interesy toczyły się coraz gorzej, lecz mu to nie przeszkadzało. Wolał zajmować się sprawami duchowymi niż zarabianiem pieniędzy. Niestety, nie podobało się to żonie kupca, która przywykła do życia w luksusie. Teraz zaczęła bać się, że z czasem cała rodzina popadnie w biedę. Namówiła więc najstarszego syna, by ten przejął biznes ojca. Jednocześnie złożyła pozew o rozwód, w efekcie którego przejęła większość majątku swojego męża. Kupiec stracił więc dorobek życia. Starczyło mu tylko na kupienie małego domku na skraju miasta, w którym zamieszkał. Nie miał pretensji do żony i syna. Wręcz przeciwnie. Uznał, że zdjęli mu oni z ramion wielki ciężar. Mógł teraz bez oporów oddawać się duchowości. Jedyna rzecz, jaka go smuciła, to fakt, że zdecydowana większość przyjaciół odwróciła się od niego. Nie chcieli się już spotykać, a mijając go na ulicy, odwracali wzrok w drugą stronę. Mężczyzna był tym faktem zasmucony. Pewnego dnia, podczas wizyty u znajomego pustelnika, usłyszał takie oto wyjaśnienie: – Kiedy człowiek odnosi sukcesy w sferze materialnej, ma zazwyczaj wielu przyjaciół. Kiedy natomiast skupia się na sprawach duchowych, większość ludzi przestaje go rozumieć. Wolą się śmiać lub ignorować, ponieważ w głębi duszy wiedzą, że marnują swój własny czas.