Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'keto' .
-
Zakładam wątek dot.diety ketogenicznej. Podrzucać będę nazwy produktów o małej ilości cukru/węglowodanów. " Apetina" serek kremowy Ponoć ostatnio Lidl ma w asortymencie lody proteinowe (niskowęglowodanowe) Gelatelli. Nie sprawdzałam składu. Serek Philadelphia Sos porzeczkowy z Lidla (Roleski) jest ohydny. Wali octem niemiłosiernie. Nie polecam.
-
Witajcie. Ostatnie 3 miesiące były u mnie przełomowe. Przestałem pić alkohol na rzecz keto, byłem kompletnie trzeźwy przez ponad 100 dni. W tym czasie poszło 10kg tłuszczu, poziom oszczędności znacznie się podniósł, a ja zdałem sobie sprawę z naprawdę wielu istotnych rzeczy. Wczoraj jako, że poziom wkurwienia osiągnął u mnie apogeum, sprezentowałem managerowi wypowiedzenie i tym o to sposobem, w tym niezbyt doskonałym czasie za niecałe 30 dni w końcu zostawię za sobą firmę, która oprócz w miarę dobrych pieniędzy, dostarczała także sporo frustracji, a przede wszystkim poczucia bycia niewolnikiem. To właśnie zrezygnowanie z alkoholu pozwoliło mi dojść do trzeźwych i rozsądnych wniosków. Czy rezygnacja z alkoholu była ciężka? Nie. Zdałem sobie sprawę, że alkohol tak naprawdę był tylko czaso-zapełniaczem. Przez alkohol nie robiłem nic produktywnego i tylko trwoniłem swój czas. Nigdzie nie chodziłem, nie robiłem ciekawych rzeczy. Moje weekendy spędzałem przed komputerem oglądając youtube i pijąc piwo lub whisky z colą. Zastanawiam się jak ja dałem rady pracować tyle godzin (mój standardowy tydzień pracy to 50 godzin minimum, a może być aż 60), i jeszcze przy tym wszystkim chlać. Zamiast spędzać weekend na regeneracji, dopierdalałem swojemu organizmowi jeszcze bardziej. Po 3 miesiącach bycia trzeźwym, różnica jest zasadnicza, ale nie tak czarno-biała jakby każdy o tym myślał. Powróciły zainteresowania, zacząłem ponownie czytać ciekawe książki, zgłębiać ciekawe tematy. Ale najważniejszym wynikiem mojej abstynencji jest fakt, że w końcu zacząłem coś robić i podejmować decyzję, zamiast tkwić w jakże wygodnym letargu. Zauważam zdecydowana poprawę w jakości i szybkości myślenia. Chociaż nie jestem geniuszem, to zdecydowanie łatwiej jest mi przemyśleć pewne tematy i wyciągnąć wnioski. Alkohol nie tylko uzależnia fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Dlatego warto zrezygnować z niego na rzecz czegoś. U mnie była to dieta ketogeniczna. Zrobiłem się wiecznie głodnym tłuściochem. Ubrania zrobiły się naprawdę ciasne, a ja sam przestałem być zadowolony z mojej sylwetki. Poza tym lektura r/ketogains i kilku książek na temat keto, bardzo otworzyła mi oczy. Zrezygnowałem więc z konsumpcji alkoholu, aby móc zaadaptować się do ketozy. Zmiany były tak szybkie, że nie chciałem ich spowalniać więc naturalnym było odpuszczenie alkoholu i pustych kalorii które za sobą niesie. Schudłem 10kg bez ćwiczeń. Czasem pomachałem sztangą na bicka i zrobiłem parę przysiadów, ale to tylko z faktu że mam siedzącą pracę i chciałem się rozruszać. Czasem mam na myśli 1-2 razy w tygodniu. Więc ćwiczenia nie miały absolutnie żadnego wpływu na uzyskany rezultat. No dobrze, odchodząc od detali i całych innych istotnych zmian które niesie za sobą życie w trzeźwości... Postanowiłem się napić. Dlaczego? Można to sobie usprawiedliwiać na wiele sposobów. Efekt racjonalizacji jak najbardziej działa. Długi weekend, ponad 100 dni bez alko, wypowiedzenie w pracy a więc czas świętowania. No dobrze, ale stało się coś czego ja, określający siebie jako jeszcze nie alkoholika, ale zdecydowanie lubiącego alkohol zbyt bardzo, nigdy bym się nie spodziewał. No dobra. Będąc z ketozie, tolerancja na alkohol drastycznie spada. Piłem czyste whisky i po pierwszym drinku miałem szczerze dosyć i nie miałem nawet ochoty na kolejnego. Ale stare przyzwyczajenia dają o sobie znać i głos w mojej głowie mówił - ale jak to? Ty? Jednego drinka? No chyba Cię pojebało Sam. Tak wiec sięgnąłem po drugiego drinka. Piłem go baaaardzo długo. Sięgnąłem także po trzeciego. Na każdą szklaneczkę przypadała ponad godzina czasu. U mnie się tak nie zdarzało, bo to ja zawsze byłem tym który poganiał innych i opróżniał szklanki bądź kufle w ekspresowym tempie. Po trzecim drinku miałem absolutnie dosyć. Mimo. że nie wypiłem dużo, to wiedziałem, że jakakolwiek dodatkowa dawka alkoholu spowoduje reakcję w postaci przytulania kibla i pozbycia się trującej substancji z mojego żołądka. Wypiłem około 200ml 40% alkoholu. Poszedłem spać o 22, co jest dla mnie porą raczej późną(zaczynam dzień bardzo wcześnie i również wcześnie kończę). Po takiej dawce powinienem być trzeźwy zanim wstałem, a pospałem sobie aż do 7 co zdarza się u mnie rzadko. W istocie byłem trzeźwy, ale kac nadal ze mną był(o jakie ździwienie). Głowa napierdalała mnie 10x bardziej niż podczas kaców sprzed okresu keto. Ogólnie czułem się nie najlepiej. Udało mi się sytuację względnie opanować, suplementując się sporą dawką elektrolitów. Mimo wszystko nadal czuć że organizm nie do końca poradził sobie z metabolitami powstałymi przy/po rozkładzie alkoholu. No więc. Tak jak parę piw stało schowane w szafce przez 3 miesiące, tak teraz ta pozostałość whisky w butelce będzie stać tam bardzo długo. Do czasu, aż ktoś jej nie wypije. Ja osobiście nie mam zamiaru już dotykać alkoholu. Widzę jak bardzo ograniczał mój potencjał, wszelkie decyzje i działania, które powinny zostać podjęte już jakiś czas temu. No i samopoczucie. Zmiana jest subtelna, aczkolwiek istotnie spora. Nie chodzę zmęczony i nie wyspany i mam "czystą" głowę. Brain fog zniknął. Uważam też, że ten mityczny stan posiadania "czystej" głowy na ketozie, jest raczej efektem zaprzestania konsumpcji alkoholu aniżeli, mózgu korzystającego z ketonów. To jest moje 5 gorszy które chciałem dorzucić do tematu alkoholu i małe źródło informacji dla wszystkich braci którzy chcieliby swój romans z tą kurwą(alkoholem) zakończyć. 1) Rozstań się z alkoholem na rzecz czegoś na czym zależy Ci bardziej niż na piciu. 2) Zdaj sobie sprawę co alkohol robi z tobą, twoim czasem i twoimi decyzjami. 3) Zauważ pozytywną zmianę w twoim samopoczuciu. 4) Zdecyduj, że to będzie stan permanentny. Jedyne czego się obawiam to niezręcznych sytuacji towarzyskich. W każdym razie ja już pić nie zamierzam. Nawet jeden drink maluje mi się jako bezsensowne spożywanie trucizny, którą alkohol w istocie jest. Ale cóż. Ludzie będą musieli się przyzwyczaić, że ze mną flaszki już nie wypiją Pozdrawiam