Witam wszystkich mężnych wojowników na forum;)
Moja kobieta we wszystkim ze mną rywalizuje, w każdym aspekcie życia. Jeśli chodzi o sylwetkę,o status społeczny, o to,że mnie ktoś chwali,o to,że coś mi się udało na płaszczyźnie zawodowej,sportowej bądź prywatnej.
Ja jako samiec,dobrze się czuję,kiedy dominuje( i jeszcze rymuje) i zastanawia mnie dlaczego ona nie cieszy się moim sukcesem i tym,ze coś mi się udało,tzn: niby się cieszy,ale na zasadzie:.." fajnie, szkoda,że mi nie idzie tak jak Tobie... fajnie....ciekawe dlaczego ja tak nie mogę....fajnie,ciesze się to teraz wszystkie laski będą twoje..."
Poza tym ona wszystko ma trudno,a mi jest łatwiej,bo to,bo tamto, no kurwa bracia samcy co tu nie gra,o co tu kurwa chodzi?? Czy jako samica nie powinna się cieszyć,że ma faceta,któremu idzie,który dominuje ,przewodzi,przecież powinna być z tego dumna,że to ona jest z takim mężczyzną,a nie inna kobieta (a jej duma,to wiecie jaka to jest duma,Ci z Was co wiedza o co mi chodzi,to wiedzą o co chodzi; w stylu: fajnie,że mu idzie, czyli jak jemu idzie to ja jestem do niczego).
Po kilku gadaniach mówi: ..." ja też sobie zrobię sesję zdjęciową zajebistą....ja też rozwinę sie na tym polu...ja też osiągnę to i zobaczysz...,a ja jej mówię,że cieszylbym się,żeby tak bylo i w glębi uwierzcie mi naprawde bym się cieszył,ale ona myśli,że tylko tak mówię.
A no i też słyszę,że jestem za mało zazdrosny (czy tutaj mi pachnie utratą kontroli nade mną i z tego wynikają tez te zachowania??)
Napiszcie co o tym sądzicie, podejrzewam,że to jej niska samoocena,powoduje takie zachowanie,a Wy co sądzicie?
Pozdrawiam;)