Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'zryta' .
-
A już dzisiaj w Animal Planet: Natknąłem się jakiś czas temu na samicę zrytą w tak dziwny sposób, ze aż pomyślałem, że się tym podzielę, bo totalnie nie wiem w jaki sposób zaklasyfikować takie niedojebanie umysłowe. Tak w ramach ciekawostki i studiów kobiecej psychiki. Tę pannę już sobie darowałem i randkuję z innymi, ale jestem ciekawy Waszej interpretacji i ew. rozebrania na części pierwsze jej zachowania, zwłaszcza od bardziej doświadczonych braci, tzn. z przebiegiem kilkanaście samic plus. Nie natknąłem się nigdy wcześniej na taki przypadek i moi co bardziej doświadczeni seksualnie/związkowo kumple też rozkładali ręce. To tak w skrócie: -Poznałem pannę na spotkaniu ze znajomymi - dalsza kumpela mojej psiapsiółki. Laska w moim wieku, 26 lat. Z buźki dalej mega ładna mimo wieku emerytalnego i palenia szlugów. Myślałem że jest zajęta i w ogóle zdawała się bardzo niemiła (bardzo mocno ironiczna), ale od słowa do słowa się zgadaliśmy, wyszły takie same zainteresowania i flirt był ZAJEBISTY (inteligentna samica). Dałem jej też swoją kurtkę, bo jej pizgało, a mi akurat było ciepło - czyli niby rycerskie, ale skuteczne. Później ją przytuliłem i skończyło się całowaniem nad ranem pod jakimś pubem, rozmową do rana. -Później były trzy spotkania u mnie. Robiła mnóstwo "lovebombs", czyli dawała tak mocne komplementy, że aż byłem w szoku. Padały teksty, że jestem wyjątkowy, niesamowity, że nigdy nie była na lepszej randce, że się dziwi, że nie mam kilku żon gdzieś ukrytych, że teraz faceci tacy jacyś zjebani, a ja taki super jestem, wspaniały itd. Sama mnie podrywała, odzywała się pierwsza i proponowała spotkania. Niby spoko, ale to była tak nienaturalnie przemiła w tych komplementach, że czerwona lampka mi się włączyła. Nigdy mi się nie zdarzyło żeby szczupła dziewczyna z taką ładną buźką aż tak mocno podrywała. Wtedy jeszcze myślałem o niej w kategoriach możliwego związku (niekoniecznie "romantycznego", bo szlugi są dla mnie mega minusem i żółtą kartką, ale chociażby na seks i randkowanie), bo rozmowa kleiła się wspaniale, takie same zainteresowania itd, ale już niedługo iluzja miała się rozsypać. Na czwartym pojechałem z nią na tripa do innego miasta i wyruchałem. Sama załatwiła mieszkanie na nocleg, więc wiedziała dobrze, co będzie grane. W łóżku postarałem się na maksa, minetkę napierdalałem chyba pół godziny, a ona jako "rewanż" wzięła mi na chwilę do buźki (i to jeszcze tak się ustawiła, że nie widziałem jej buźki i nie chciała odwrócić się do mnie, czerwona lampka nr. 2) i na tym koniec. "Lodzik", jeśli tak to można nazwać (chujowy), później odrazu chciała się bzykać. Seks akurat super, ale czerwona lampka nr. 3 za brak rewanżu oralnego. W sumie to już prawie czerwona kartka na tym etapie jej się uzbierała. Rano miała jakiś spierdolony humor, powiedziała, że ma kaca moralnego i że "za szybko" to wszystko się stało (czwarte/piąte spotkanie? :D). Powiedziała, że musi pewne rzeczy przemyśleć i że chce zostać sama w mieście, że mam jednak wracać sam do domu pociągiem i czy się nie obrażę. Dziwne, no ale ok. Spędziliśmy dzień razem na mieście, tak jak było umówione od początku i wróciłem wieczorem. Pociąg miał mi uciekać zaraz, więc zaproponowałem, że przekimam u niej i wrócę z samego rana (i tak musiałem wrócić na kawalerski kumpla). Wyleciała z bulwersem "Mówiłam chyba, że chcę zostać sama, tak??!". Powiedziałem "ok, to spierdalam". Wziąłem taksówkę i nara. Czerwona lampka nr. 4. Tego poranka powiedziała jeszcze, że wszyscy jej faceci byli albo pizdami albo psychopatami i że w ogóle jej związki to porażka. Czerwona lampka nr. 5, włącza się syrena w głowie. Dwa dni później odzywała się do mnie, pisała smsy, wysyłała na fejsiu jakieś "śmiesznostki", filmiki, obrazki, itd. O dziwo, sama inicjowała kontakt, ale tak jak wcześniej odpisywała odrazu, tak tutaj zazwyczaj po kilku godzinach. Później zapraszałem ją do siebie, na spacer itd, ale mówiła, że nie ma czasu, bo magisterka do oddania, ćwiczyć do egzaminów musi (muzyk) itd. Raz chciałem podjechać autem pod jej chatę, bo autentycznie miałem ochotę na spacer, z nią czy bez niej, to też "nie miała czasu". W ogóle przestała mieć czas. Pisała też, że życie jej się sypie (bo magisterka do oddania "na wczoraj") i w ogóle chujowo jest. Na propozycje spędzenia razem czasu z mojej strony oczywiście żadnych konkretów. Jakiś czas później wpadłem na nią przez przypadek na mieście, jak była na piwie z kumplem (a dla mnie czasu nie miała ), akurat wiem od wspólnych znajomych że ten typ to na 100% taki typowy misio-tampon-prawie-gej dla moich koleżanek do wygadywania się, wszyscy go znają, więc faktycznie to tak, jakby była z koleżanką, ale i tak się zażenowałem. Chciała, żebyśmy się do nich dosiedli, ale podziękowaliśmy. Później wysyłala smsy "czemu ich olaliśmy?" Napisałem, "mam wrażenie, że akurat dla mnie szczególnie czasu nie masz " Odpisała na to, że ma wrażenie, że ja chcę ją tylko na noc Próbowałem z nią wtedy pogadać, ale pierdoliła jakieś bzdety w tych smsach, telefonu nie odbierała, nie dało się do niczego konstruktywnego dojść, jakby rozmawiać z upośledzonym dzieckiem. Ostatecznie fast forward do dzisiaj - w ciągu 2.5 miesiąca spotkaliśmy się AŻ RAZ i nie było seksu. Wpadła do mnie jakieś 2 tygle po tym jak ją spotkałem na mieście. Po pierwszym drinku powiedziała, że już późno i zaraz będzie musiała iść (po jakichś 20 minutach od przyjścia do mnie). Powiedziałem jej z uśmiechem, że tam są drzwi i że nie będę zatrzymywał. Mina bezcenna, chyba myślała że będę ją namawiał żeby nie szła Ostatecznie została na jeszcze jednego drinka, a później poszła w pizdu i seksu nie było. Wtedy uznałem, że to już definitywnie chuj w torcie i nawet relacji na seks z tego nie będzie. Ale najlepsze jest to, że laska: -ciągle się do mnie reguralnie odzywa, pyta co u mnie słychać -wysyła jakieś śmieszne obrazki/filmiki i inne smuty, wesołe buźki/emotikonki w co drugim zdaniu i można znią rozmawiać "online", gdyby chcieć, sama to inicjuje i jest miła. Oczywiście mi się nie chce. -Jednocześnie ciągle unika spotkań, za chuja się z nią nie da umówić nawet na krótki spacer pod jej domem, więc już sobie dawno temu darowałem, bo nie będę za nią latał. Sama też nic nie proponuje. Dodatkowy smaczek: Spotkałem ją też jakieś 1.5 miesiąca temu na mieście z koleżankami na większej imprezie. Na następny dzień bylismy umówieni na wino u mnie. Połączylem jej ekipę z moją i gdzieś po około pół godziny wspólnego pierdolenia bzdur, chciałem na chwilę pójść z nią na spacer gdzieś obok i pogadać sam na sam, odmówiła pod pretekstem "ale ja jestem z koleżankami, nie zostawię ich przecież!" (to było na otwartej przestrzeni, nie trzeba było wychodzić z klubu, ani nic z tych rzeczy). Odwróciłem się i poszedłem do swoich znajomych (kilka metrów dalej), to później wysyłała smsy i pytała o co mi chodzi i dlaczego tak ją potraktowałem Zrobiła z tego dramat i do spotkania nastęnego dnia nie doszło. -Ostatnio wrzuciła na fesjbunia jakieś foty z innym typem z jakiegoś wesela na którym była/grała, zrobili sobie razem selfie przy lustrze, 325235 lajków itd. -...A jednak ciągle odzywa się do mnie dalej i coś wysyła -Na dwie próby pytania wprost o co jej chodzi, zanim jeszcze straciłem złudzenia, oczywiście nie uzyskałem żadnej normalnej odpowiedzi, tylko odwracanie kota ogonem i omijanie konkretów. Ani "chcę ci obciągnąć" , ani "chcę związku" ani "spierdalaj". W sumie typowo, taka rozmowa jak z politykiem. -Kilka razy pytała co u mnie, nie odpisałem odrazu, bo nie chciało mi się, to wylatywała po kilku godzinach z tekstem że np "Ok, to ja już nie przeszkadzam, nie było pytania...", albo "aha, dobra, nie wnikam..." - jakby, kurwa, obrażona była -Potrafiła wysłać kilka smsów z rzędu, jak nie odpisywałem odrazu. Mówię teraz o tym okresie już po seksie, kiedy zaczęła mnie unikać, a jednak smsy/fejsik ciągle był w ruchu. -Jak jakiś czas temu odezwałem się pierwszy, w sumie z ciekawości, żeby sprawdzić jak zareaguje, odpisała "A co u Ciebie? Co się stało, że zasłużyłam na smsa? Aż taka nuda? " I później jakieś teksty w stylu "jestem osobą za którą nie da się tęsknić, życie mnie tak nauczyło :D" Byłem już z laską z borderline, ale to mi nie do końca pasuje pod schemat. Nie wiem co to jest...rozdwojenie jaźni? Z jednej strony sygnały, że interesuje się co u mnie, z drugiej umówić na spotkanie się właściwie nie da. Nie spotkałem się jeszcze z takim przypadkiem niedojebania mózgowego jak żyję. Spotkaliście się kiedyś z takim czymś? Żeby nie było, nie pytam jak ją "odzyskać" ani nic w ten deseń, opisuję po prostu bardzo popierdolony przypadek który mi się ostatnio zdarzył i jestem ciekawy, co o tym sądzicie. Ja się z takim czymś jeszcze nie zetknąłem. Żebyście mi nie pierdolili, że się zakochałem i teksty w stylu "stary, daruj sobie ją", bo to akurat wiem